Forum konie »

Sztuczki handlarzy i sprzedających. Jak się przed nimi ustrzec, lub je wykryć?

Isabelle pisała o cenie jaką kupujący jest w stanie za konia zapłacić.

mam ogloszenie np 10 tys do negocjacji, kon mi się podoba, ale np osoba dająca mi zlecenie szuka konia do 9 tys. więc dzwonię i podstawowe zdanie to "poproszę o cenę ostateczna", jesli jest ponizej kwoty, którą dysponuję, umawiam się, jadę i ogladam, jesli ostateczna cena jest zbyt wysoka-grzecznie dziękuję i się żegnam.


i to jest kontynuacja powyższego.

dokładnie 😉 przejaskrawiłam specjalnie 🙂

dlatego własnie, jesli jest cena 10 tys, to zakładam ze maksymalnie jest tysiąc ruchomy. więc dzwonię i pytam o cenę ostateczną-jesli jest w przedziale cenowym, który mnie interesuje - jadę na miejsce.
nine, napisala wyraznie, ze zaklada, ze przy 10 tys 1 tys jest do negocjacji. a najczesciej to nie prawda. najczesciej na dzien dobry i bez problemu mozna urwac dwa, jesli sie przyjezdza z gotowka i trajlerem. ale przez telefon sie tego nie dowiesz. a reszta tak jak napisalam wczesniej.
Ja zrozumiałam, ze chodzi o dodawanie kasy. Kupujacy chce wydać 10 tys to nie da 15.
A nie, ze sprzedający nie zejdzie z ceny. O odwrotny mechanizm chodzi niż mi twardo tlumaczysz 😉
nine, ja nie wiem czy ze mna jest cos nie tak, czy z toba 😉
Isabelle pisze o sytuacji, ze ma zlecenie na znalezienie konia, cena ktora kupujacy jest w stanie zaplacic, to 9 tys. i jesli ona widzi ogloszenie z cena 10 tys do negocjacji to dzwoni i pyta jaka cena jest ostateczna. i jesli jest za wysoka to ogloszenie odpada. i jak widzi ogloszenie z cena 10 do negocjaci to zaklada ze tysiac jest do urwania. ja to rozumiem tak. i twierdze, ze to nie prawda, ale przez telefon sie takich spraw nie zalatwia.
teraz ty wytlumacz mi.
Pisze z telefonu wiec cytowanie jest upierdliwe ale Isabelle pisała, ze bardzo rzadko dostaje od kupującego pozwolenie na konia droższego, nawet o tysiąc zł, kupujący nie powie "chciałem wydać 5 ale masz racje wydam 15".
Potem napisała, ze przejaskrawia i ze zakłada, ze max tysiąc jest ruchomy.  Gdzie W moim odczuciu dalej pisze o kupującym.

dlatego własnie, jesli jest cena 10 tys, to zakładam ze maksymalnie jest tysiąc ruchomy.

Jako pośrednik sprzedaży napewno wie, ze da sie utargowac wiecej niż max 1000 zł 😉
Czytam sobie i dochodzę od wniosku, że moja "metoda" kupna konia była "the best" 🤣: allegro, handlarz, rozmowa przez telefon (no - dwie), przyjazd 300 km. z bukmanką po któregoś z dwóch koni 🙂 (tak - koło wzmiankowanego Opola 🙂😉, zawierzenie własnym oczom i własnemu "macaniu" (+ kompetentna towarzyszka, gdyby miało mnie coś omamić), 0 wrażenia kupowania kota w worku, choć nawet w galopie go nie widziałam, taka gruda była (i wsiadać nie było sensu), ceny nawet nie negocjowałam, bo uznałam, że handlarzowi należy się minimalny zysk (głupia ja - nie myślałam, że konie jeszcze (!) stanieją poza granice absurdu). Mam dokładnie to, czego się spodziewałam - ale dość dokładnie wiedziałam czego chcę, a co mało istotne = 2 lata (!) wypatrywania okazji pod kątem potrzeb. Wypada na to, że ważny jest dobór "stylu" kupna do dobrze uświadomionych oczekiwań - żeby sprzeczności nie było; mnie np. aktualny stan psychiczny i "jeździecki" konia nie interesował w ogóle, miałam 4 plany późniejszego użytkowania zależnie od tego co "wyjdzie w praniu" (ciągle realizujemy plan A 🙂 - więc zakup "w ciemno" był do przyjęcia, zgodnie też z zasadą: mała cena ( a duży "obrót"😉, mała motywacja do "ściemniania". Owszem, napotkałam wszystkie (!) trudności, których się spodziewałam, i później kilka dodatkowych (ale to mogło się zdarzyć przy absolutnie każdym zakupie, tzn. z zakupem nie było związane, nie dało się tego przetestować - przyszłości znaczy), ale "w pakiecie" dostałam też bonusy, na które nie miałam śmiałości/powodów liczyć - np. dobra technika skoku i żelazna kondycja. Od tamtego czasu nie spotkałam już konia, którego chciałabym (i mogła 🙂😉 kupić, fakt, nie śledzę już ogłoszeń tak uważnie. Czyli - w ciągu 4 lat była to jedyna "prawdziwa okazja", więc warto było wieloma "drobiazgami" się nie przejmować. Jasne - im więcej oczekiwań, tym większe możliwości "nieporozumień". Gdybym szukała konia doświadczonego (i zapewne dość kosztownego), ta "metoda" odpadałaby w przedbiegach - szukałabym przez znajomych fachowców, takich, którym ufam nie od dziś; szukałabym konia "z polecenia" i to polecenia nie przez bezpośrednio zainteresowanych, no i bez "swojego" weta bym się nie wybrała.
Jeśli handlarz, to szukajcie takiego, który koni kupuje i sprzedaje bardzo dużo - takiemu nie opłaca się ściemniać za bardzo na jednej sztuce, lepszy mały zysk a pewny i na pewno (!) nie opłaca mu się psuć sobie opinii, o wiele bardziej opłaca mu się, żeby klienci byli zadowoleni. Zarobek ze "zwyczajnego" dobrania konia do klienta (szeroka oferta ma na to wpływ) też może być godziwy.
"Sztuczka" z którą się przy "moim" spotkałam polegała na... zawyżeniu wzrostu konia w ogłoszeniu, ale że zawyżają (lub zaniżają kucom) prawie wszyscy - to z góry wzięłam poprawkę i nie byłam zaskoczona.
Handlarz siedzi w handlu to wie gdzie co jets i kto czego szuka.

Natomiast co do kupowania konia w ciemno, to jak sie ma do stracenia 2 tys to nie jest wielka strata i nie widze sensu wielkiego doszukiwania sie nie wiadomo czego.
nwet wydaje mi sie ze wiecej wad moze miec kon za 20 tys niz ten za dwa ale od handlarza.

Ostatni przypadek gosciu przyjechal oglądac konia za 2 tys i jeszcze sie ciezko bulwersowal ze musi weta wziac bo rtg trzeba zrobic, no bo dlaczegoś ten kon jest taki tani. dodam ze caly sens kupna tego konia tkwi w stanówce nim, bo to starszy ogier z aktualną licencją i dosc dobry zresztą. A jak ktos chce to sobie na nim pojeździ. Napewno sam wiek tego konia to juz to cos dlaczego koń tani, a poza tym od handlarza to tani, bo nahdlarz chce szybko kupic i szybko sprzedac zeby nie isc w koszta, wiec jak 200 zł zarobi to tez sie ucieszy.
Tak czy siak wracajac do rtg konia za 2 tys, to zdaje mi sie ze koszt badan przerósł by prawei koszt konia.
A ja się zastanawiam co myśleć o świątecznej akcji SK Moszna  - Koń pod choinkę...
Ceny jak u handlarzy!
kotbury, ceny wcale nie takie niskie. metoda na brakowanie stada. wejdz sobie w liste- 20 letnie klacze hodowlane po 4 500, to tak tanio?
z hodowli tych wiekszych mozna za grosze wyrwac kobyły okolo 15 letnie czesto jednak. bardzo fajne rodowodowo, do dalszej hodowli. bo byle co sprzedają od razu, zostawiają te lepsze. ale potem wymiana materialu genetycznego, i mozna taką kobyłkę wziąć za fajną kasę. są to czesto nawet konie z niezlym sportowym potencjalem.
kotbury, ceny wcale nie takie niskie. metoda na brakowanie stada. wejdz sobie w liste- 20 letnie klacze hodowlane po 4 500, to tak tanio?


Źle się wyraziłam. Chodzi mi o to, że idea "koń pod choinkę" jest trochę, że tak powiem kontrowersyjna.
Chodzi o to, że wszędzie się trąbi, że zwierzę to nie rzecz i próbuje odwodzić ludzi od kupowania  zwierzaków (różnych) w przedświątecznej gorączce, bo potem przychodzi poświąteczna rzeczywistość zgoła inna od tej "cocakolowej".
A tu w KiR artykuł o stadninie i tadammm - reklama "koń pod choinkę" cytując "SK Moszna ... zaprasza wszystkich, którzy marzą o własnym koniu do udziału w akcji "Koń pod choinkę", w ramach której oferujemy klacze hodowlane i konie wierzchowe w promocyjnych cenach."

... normalnie gwiazdkowa promocja na konia... a potem co, jak kolor nie ten to wymienią?
Oddajesz i kolejni mogą kupić w akcji "Rumak dla ukochanej/ego na walentynki!"  🏇
niestety konie tanieją, a skoro tanieja to przestają byc "dobrem luksusowym" tylko teraz wiele nastolatek"dostaje kucyka", bo mozna go kupic w cenie co bardziej rodowodowego psa...
No dobrze, ale kupno i utrzymanie konia to dwie różne rzeczy. Sama nabywając Młodą byłam niejako nieświadoma kosztów po zakupie, a przecież kalkulowałam, że trzeba siano, owies, słomę i inne pierdoły kupić. Na samym początku obliczyłam, że na konia straciłam 2 razy więcej niż sama jego cena. Jak się mówi, konia łatwo kupić, a później gorzej go utrzymać. To już na wstępie powinno potencjalnych nabywców zniechęcić. Dziecko mówi "chce", a co potem? U mnie i tak wyszło znacznie więcej, bo stawiałam wiatę, ogrodzenie od podstaw, ale dobra organizacja, odłożone xx czasu temu pieniądze i głowa spokojna. Nie wliczając w to weta i rzeczy, która Siwa zepsuła, potrzebuje bądź będzie potrzebować. Tutaj trzeba wyobraźni.

Chociaż przyznam szczerzę, że jak handlarz xx lat w swoim "fachu" siedzi to perfekcyjnie umie manipulować ludźmi.

Chodzi mi o to, że idea "koń pod choinkę" jest trochę, że tak powiem kontrowersyjna.


W maju Gładyszów robił akcję "prezent na komunię"  🤔wirek: Na allegro wciąż można znaleźć ogłoszenia z dopiskiem PROMOCJA, a takie określenie w przypadku sprzedaży żywych zwierząt raczej też nie należy do normalnych. Niestety większość sprzedających ma w nosie co się stanie później z tymi końmi, najważniejsze to pozbyć się problemu i zarobić.

Być właśnie o to chodzi, że wielu kupujących nie zdaje sobie sprawy, że samo kupno konia to pikuś. Tacy niczego nie świadomi rodzice kupują dziecku konia pod choinkę. Znaleźli pensjonat za 400zł i wydaje im się, że będą to jedyne koszty związane z koniem, a niestety tak nie jest. Znam stajnię, w której królują takie quniarki ze swoimi żywymi prezentami. Za każdym razem kiedy odwiedzam tą stajnię wychodzę przerażona. Dziewuszki robią sobie co chcą zupełnie nie mając pojęcia o wielu rzeczach. W ten sposób jeden koń niedawno stracił życie (dziewczynka nie wiedziała jak używać wypinaczy), a inny pozrywał ścięgna, bo jego Pani nie wiedziała, że trening konia, to nie tylko galop.
off top:
Kurczak, jak stracił zycie? opowiedz o tych wypinaczach, bo mi scierpła skóra aż.
zabójcze wypinacze......... 🤔
Kobyłka ogólnie po operacji skrętu jelit, przy okazji wykryto jakieś inne świństwa. Przez jakiś czas miała mocno ograniczony ruch. Później wet kazał powoli wdrażać do pracy. Dziewczyna miała zacząć lonżować klacz. I zaczęła 🙁 Któregoś dnia wyprowadziła kobyłkę, założyła wypinacze naciągając je bardzo mocno i chciała zacząć "pracę". Kobyła zaczęła szaleć, chciała się uwolnić, w pewnym momencie przewróciła się i już nie mogła wstać. Dziewczyny, które były świadkami próbowały jakoś pomóc (jeszcze zanim kobyła upadła), ale nie zdążyły nawet dobiec. Przyjechał wet, stwierdził że najprawdopodobniej wystąpił wylew i nie ma już żadnych szans. Klacz trzeba było uśpić 🙁 Ogólnie klacz z tego co wiem zawsze mocno przeżywała kiedy miała "pracować" ze swoją Panią.
Kobyłka ogólnie po operacji skrętu jelit, przy okazji wykryto jakieś inne świństwa. Przez jakiś czas miała mocno ograniczony ruch. Później wet kazał powoli wdrażać do pracy. Dziewczyna miała zacząć lonżować klacz. I zaczęła 🙁 Któregoś dnia wyprowadziła kobyłkę, założyła wypinacze naciągając je bardzo mocno i chciała zacząć "pracę". Kobyła zaczęła szaleć, chciała się uwolnić, w pewnym momencie przewróciła się i już nie mogła wstać. Dziewczyny, które były świadkami próbowały jakoś pomóc (jeszcze zanim kobyła upadła), ale nie zdążyły nawet dobiec. Przyjechał wet, stwierdził że najprawdopodobniej wystąpił wylew i nie ma już żadnych szans. Klacz trzeba było uśpić 🙁 Ogólnie klacz z tego co wiem zawsze mocno przeżywała kiedy miała "pracować" ze swoją Panią.

Ewidentny przykład ze smutnym końcem, kiedy to niewiedza i brak doświadczenia przewyższają zdrowy rozsądek. Kiedy się nie ma o czymś bladego pojęcia to nie idzie się na upartego do przodu tylko zatrzymuje i się zastanawia, pyta kogoś kompetentnego. Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której chce coś zrobić, a nie umiem powiedzieć A, a tym bardziej B. Teraz za nim coś zrobię to się pytam, czytam, douczam i próbuje, ale delikatnie i powoli. Masakra jakaś, brak wyobraźni. A reakcja stresowa klaczy wynikała zapewne z tego, że jej właścicielka nie umiała i źle z nią pracowała, a koń na wstępie się bronił, bo wiedział jak się skończyć to może.

Porównując, wystarczy, że wezmę uwiąz do ręki, a moja siwa sama podchodzi i daje się zapinać bez problemu, a wie, że będzie praca/spacer/werkowania czy wet.

Kurczak zdaję sobie sprawę, że większości ludzi brak wyobraźni, a samo kupno to łatwa decyzja: tak bądź nie. Dlatego włos mi się jeży jak słyszę, że: "mi rodzice wszystko kupią, bo ja im tak każe." Jestem już przewrażliwiona na takie dzieci i takich rodziców. A kiedy grzecznie chcesz zwrócić uwagę, że koń to praca/obowiązek/uwiązanie to słyszysz prychnięcie i wniosek, że się wymądrzasz. Gdyby kupno konia było bardziej skomplikowane, czasochłonne i ogólnie jakaś większa robota papierkowa to pewnie takich zakupów byłoby mniej.
Dokładnie o to mi chodziło. Gdyby konisie nie były "gwiazdkowymi prezentami" to mnie byłoby takich sytuacji. Na przykładzie tej akurat sytuacji chciałam pokazać, że większość rodziców nie zdaje sobie sprawy, że to, że ich dziecko jeździ konno, to nie znaczy, że jest gotowe do samodzielnej pracy z koniem. Przydałby się jakiś trener, ale to już dodatkowy koszt (nie wspominam w ogóle o leczeniu itd.), a o tym rodzic nie wiedział, więc dziecko  bawi się samo w jeździectwo co często kończy się tragedią. A sprzedający tylko zacierają ręce, że zbliżają się święta, komunia czy co tam jeszcze. 🙁
Abstrahując, kiedyś na komunię jak dostało się chociaż rower (marnej jakości górala, ale górala!) to się po wsi biegało, pukało do znajomych i się chwaliło. Teraz się dzieciom konia zachciało i tyle.
Ja swojemu dziecku konia nie kupię. Jeśli będzie wystarczająco dojrzałe, by na niego zarobić, to będzie wystarczająco dorosłe, by go mieć.
ale przecież prezent można też sobie sprawić 🙂
cieciorka, ooo nieee, ja mam pierwszego i ostatniego konia w życiu. Tego jestem, pewna  😁
Uważam, że gdy miałam te naście lat, to nie miałam pojęcia o połowie rzeczy, które z posiadaniem konia są związane. Gdy go kupiłam mając lat 19, to i tak było za wcześnie. Ale nie żałuję...przeważnie  😁
ale co ty o nastolactwie, dorośli, a nawet starzy też robią i dostają prezenty 🙂
do akcji mam stosunek podobny, że zwierze nie nadaje się na prezent jako taki (ale nie w ogóle) i akcje średnio wychowawcza, no ale moim pierwszym skojarzeniem nie byly chmary dzieciaków i kuce z kokardą w grzywie ale dorośli ludzie robiący sobie przyjemność z okazji okazji 🙂
Ja o dzieciakach, bo temat zszedł na kuce będące idealnym prezentem komunijnym 😉
swięta swietami - one tak przy okazji....
konie kupuje sie w grudniu, jak ma sie firmy. dzieciak(czy inny domownik lub i sam kupujacy) dostaje prezent, a firma ma koszta i placi sie potem mniejsze podatki. ja taką wersje znam z kilku przypadków 😉
Ale to chyba nie w każdej działalności można sobie takie nabytek odpisać? 😀
Ale to chyba nie w każdej działalności można sobie takie nabytek odpisać? 😀

Poza rolniczą, tak. No i oczywiste jest, że koń dla takiej firmy ma być "uzasadnionym" zakupem. Firma informatyczna kupująca nagle konia, ekhem  😁 Fiskus tego raczej nie przełknie 😉
Tylko tak na dobrą sprawę możnaby tak robić przed końcem każdego miesiąca. Ja się raczej spotkałam z kupowaniem samochodów i generalnie cenniejszych "rzeczy", średnia cena konia póki co zbyt dużych kosztów, nie zrobi 😉
hehehe 😉 no nie pryz kazdych oczywoscie - musi byc jakos z tymi konmi zwiazana. wlasnie tez planuje sobie konia na stan wprowdzic - bede wtedy mogla vat od czapraczków odzyskiwac i dochodowy zmnijeszac 🤣
tylko musze nazwe zmienic bo "indywidualna praktyka" i czapraczki - moze odrazu sobie rozbije namiot pod skarbowym bo beda mnie wzywac co chwila haha  😁
ale na wszelki wypadek instrukora mam w pkd - to jakos sie wytlumacze, w koncu musi byc kon pieknie odstrojony na te nauki jazdy nie? 😉

o! mam haslo dla nowej promocji hodowców "walcz ze skarbówką! kup konia!"
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się