Ale dla mnie Twoja wypowiedź zabrzmiała trochę jakby to "naturaliści" i westowcy mieli na ten temat większą wiedzę i doświadczenie od normalnych, klasycznych, trenerów. Co uważam za bzdurę. Tylko tyle na temat 🙂
Dzisiaj znowu lonża po zmroku. A raczej lonżo-zwiedzanie-ujeżdżalni. Najpierw zwykła lonża w miejscu, a potem z racji tego, że ujeżdżalnia była pusta, to pozwoliłam sobie na ćwiczenie polegające na tym, że ja się przesuwałam, a koń w dalszym ciągu musiał zachować koło wokół mnie. Chodziłam po całej ujeżdżalni, stałam w jednym miejscu tak długo, dopóki "było strasznie". Stałam niewzruszona, pilnowałam tylko zachowania chodu (ćwiczenie robiliśmy w kłusie). I oczywiście stado wilków konika goniło 😂 ale pod koniec było już coraz lepiej.
Przy najbliższej wizycie weterynarza (czyli za dwa tygodnie) zapytam o oczy. Dzięki za zwrócenie na to uwagi.
a mój koń od paru dni zaczął bać się kobyły koleżanki. 😵 Najlepsze jest to, że widzi ją tylko w porach jazd, gdyż stoją w innych stajniach. Gdy tylko zauważa (nawet jak jest daleko) że się zbliża, od razu wrotki do tyłu i najchętniej to uciekałby w drugą stronę. Miałyśmy z koleżanką już kilka niemiłych sytuacji kiedy chciałyśmy się normalnie minąć na ścianie, a mój koń w momencie 'mijania się' szybko cofał się do tyłu, jakby przeskakiwał przodem robiąc zwrot w drugą stronę, wpadając przez przypadek na tę kobyłę. Dodam, że na inne konie praktycznie nie reaguje 😵 Jeszcze parę tygodni temu wszystko było w porządku. Nie miały żadnych przykrych doświadczeń związanych ze sobą, więc mam pojęcia co jest źródłem takiego zachowania. Spotkał się ktoś z czymś takim? Co na to poradzić?
LatentPony Czy twój koń to konik? Jeśli nie to sorry ale tak mi wyszło po zdjęciach patrząc 😀 Jeśli tak to ja mam jedną uwagę: u koników (piszę z własnego doświadczenia) reakcje instynktowne są silniejsze niż u "normalnych" dużych koni. A zmierzch i noc w ogóle to "pora wilka" a więc instynkt nakazuje koniowi by był bardziej czujny! Wiele koni pracuje źle po ciemku a zwłaszcza o zmierzchu-trzeba po prostu od nowa konia przyzwyczaić do miejsca, w którym ma pracować. Przecież po ciemku wszystko wygląda inaczej!
Tak, mój koń całym sobą jest konikiem 🙂 I dziękuję za tą uwagę, racja, nie pomyślałam nawet o tym. Ciągle pamiętam, że u koni prymitywnych instynkty są często dużo mocniejsze niż u koni "udomowionych", ale nie wpadłam na to, że może istnieć związek pomiędzy instynktem a jego "pozmrokową" płochliwością.
Na razie się przyzwyczajamy. W dzień wsiadam, a jak robi się ciemno to lonżuję i spacerujemy w ręku. Każdego "straszaka" oswajamy, podchodzimy, wąchamy i oglądamy ze wszystkich stron.
Nowy koń na którym jezdze(potezne wałaszysko) wystraszyl sie uwag uwaga poklepenia po szyi podczas jazdy 😂 moj instruktor zaczal sie smiac , ze kon sie wystraszył bo nikt go nigdy nie chwali 😵
O, temat aktualny dla mnie. Młodziak, którego jeżdżę od niedawna boi się... własnych kup. Kupa zrobiona na hali w momencie zetknięcia z podłożem zmienia się w krwiożerczą bestię czyhającą na biednego konia. Do końca jazdy patrzy się na nie spod byka, niechętnie podchodzi, zawija dupkę pod siebie, jeżeli kupa zostaje za nim (na pewno zaatakuje go od tyłu) i takie tam. Co więcej, kupy, które już są na hali w momencie rozpoczęcia treningu nie są straszne, najgorsze są te, które pojawiają się w trakcie, a najgorsze z najgorszych jego własne 😁
A co do jeżdżenia po zmroku... owszem, są konie, które się po prostu boją ciemności, ale takie uważam za nieliczne, tym bardziej, że konie dobrze widzą po ciemku. Moim zdaniem jeżeli para ma do siebie zaufanie, to jazda po ciemku nie stanowi problemu - wszystkie z moich koni bez najmniejszego kłopotu pracowały wieczorami czy nawet w nocy, a nie wszystkie były typem odważnych - jedna kobyła wręcz przeciwnie. Ba, te same konie miały problem pracować w podobnych warunkach pod każdą inną osobą, nawet z ziemi. Wiele zależy od stosunków jakie łączą konia i jego jeźdźca, a kwestie chętnej współpracy-oporu czy odwagi-płochliwości to już w ogóle w największej mierze od tego zależą.
miałam podobną sytuację ,jak anil22 jeździłam na dośc problematycznym młodziaku i jak już wydawało mi się ,że spokojnie ,bez przygód dojedziemy do stajni ,to poklepałam go po szyi.Koń tak się przestraszył ,że zadarł łeb i przywalił mi w głowę. Dobrze ,że miałam toczek i tylko na chwilę mnie zamroczyło(bo kiedys jak mi koń przywalił lbem w głowe to sie zastanawiałam co się stało ,że leże na ziemii przez chwile) Często zauważam ,że młode konie mają kłopot z głaskaniem z siodła, nawet jeżeli są rozpieszczane z ziemi. Chyba kwestia tego ,że nie spodziewają się pogłaskania z tej strony?
własnie dla mnie tez to bardziej wygladalo jakby on o mnie zapomnialo? moze faktycznie nikt go z grzbietu nie klepie i tak sie biedny wystraszyl a ja myslalam ze sie zesikam ze smiechu 😂
Szczotka do zamiatania stajni zaatakowała mojego odważnego konia. Odważny pan koń w akcie paniki postanowił wskoczyć mi na ręce. Nie dałam rady go utrzymać i spadł mi na stopę. Dzis stopa wielkością przypomina słonia.
moje 4 koniki jak widzą taczkę to przerażenie jak nic, nawet jeśli postawie u nich na pastwisku taczkę, na której są jabłka nie podejdą idą do mnie i podgryzają ciągną za włosy, abym tylko wysypała i zabrała taczkę to moje świruski 🙂
mój rudy do bojaźliwych nie należy, często sama się dziwie, bo jak na 4 latka jest zadziwiająco grzeczny, ale wczoraj prawie tarzałam się po ziemi, bo młody zaczął furczeć na... wycieraczkę 🤣 najpierw ją uważnie obwąchał, a potem poruszył jakoś pyskiem i wycieraczka wydała przeraźliwe szuuuur, mały odskoczył, cały się napiął, zrobił wielkie oczy i hrrrrrr ! padłam 😁
Nie to że w hali odgłosy wiatru, ale na dworzu jak wiaja jak w kieleckiem to konie sa cholernie podminowane co dobitnie dziś mnie mój koń poinformował w terenie na ścieżce po 1000kroć wcześniej jechanej.
Pamiętam jak z Młodą wracałyśmy ze spaceru, akurat przechodziłyśmy koło podwórka na, którym przebywa york jak jest ciepło. Wtedy było. Jaka była moja wina, kiedy koń odskoczył od bramy, gdy york wytknął swój łeb i zaczął ujadać. Siwa nie chciała drugi raz tamtędy przejść, ale pokazałam jej, że jednak york nie gryzie. Mastiffa się nie boi, a york ją rozłożył na łopatki...
Jak już tu kiedyś w innym wątku wspomniałam - konie najbardziej boją się pierdzących jeży. No bo jeśli 100 raz idziesz znanym miejscem i nie ma tam nic nowego i żadnych nowych odgłosów, a nagle koń robi wyskok w górę z 4 gir to co to mogło być innego niż jeż, który sobie puścił bąka w pobliskich krzakach... 😵
A Jorki to samo zło. wiem bo mam "w spadku po teściowej" jednego (teściowa i owszem żyje ale jej miłość do tego psa umarła i teraz ktoś się musi zajmować jak się "zabaweczka znudziła".) Tak więc nasz jak koń stoi uwiązany na korytarzu to włazi do końskiego boksu i się kładzie na sianie. Konia jasny ch.... strzela, że mu ktoś w żarcie zagląda więc wsadza łeb do boksu i go obdmuchuje, w tym momencie pies go cap w nos - na co koń łup do tyłu... i łbem grzmot w drzwi... i to jest proceder powtarzający się everyday. Ja już przestałam uwagę zwracać bo ani jednego kretyna nie przekonasz żeby się nie kładł, gdzie nie powinien ani drugiego nie nauczysz, że jak się w psa dmucha to potem następuje "cap", które zawsze jest straszne.
Ja dziś byłam z oboma "kochanymi stworzeniami" na spacerze... i się czułam jakbym reżyserowała "głupi i głupszy łan handret elewen"...więc najpierw te jeże co im się pierdzieć zachciało akurat gdy tamtędy przechodziliśmy, a potem to już koń się płoszył psa, pies się płoszył tego, że koń się jego płoszy i szczekał, to koń się płoszył kierunku, w którym pies szczeka... a że pies już nie wiedział, o co chodzi (się nie dziwię w sumie bo pewnie to ma mózg wielkości orzeszka) i szczekał obracając się dookoła własnej osi... Myślałam, że siądę i się popłaczę... ale ja tu usiąść gdy cię 500kg w popłochu ciga raz w lewo raz w prawo. Piękny to był spacer, prze-pięk-ny! Cu-dow-ny...
Nas dzisiaj straszyło dosłownie wszystko. Stare konary drzew, błoto, biegający z nami od zawsze husky, a w pewnym momencie coś co mogę nazwać chyba pierdzącym jeżem, bo za cholerę nie wiem co mogło na zupełnie pustym polu, bez jednego krzaczka spłoszyć kobyłę 🤔wirek:
Tak więc nasz jak koń stoi uwiązany na korytarzu to włazi do końskiego boksu i się kładzie na sianie. Konia jasny ch.... strzela, że mu ktoś w żarcie zagląda więc wsadza łeb do boksu i go obdmuchuje, w tym momencie pies go cap w nos - na co koń łup do tyłu... i łbem grzmot w drzwi... i to jest proceder powtarzający się everyday. Ja już przestałam uwagę zwracać bo ani jednego kretyna nie przekonasz żeby się nie kładł, gdzie nie powinien ani drugiego nie nauczysz, że jak się w psa dmucha to potem następuje "cap", które zawsze jest straszne.
Ubawiłam się mega 😂 więcej proszę takich opisów Kotbury