Wątek fajny! Mam jakiś stary filmik jak moja chodzi na lonży:
luzem, po padoku nie mam niestety.
Oj no to ci powiem, że ten kłus z filmu to ten lepszy kłus mojego konia🙂 - pociesz się!
Forta całą konkretna prace, czyli np początek jazdy rozstępowanie, rozprężenie (bez zagalopowań) w anglezowanym (jakieś 20 min) i potem praca 25-30 min w ćwiczebnym. Jesłi na koniec jest si do kilka kółek, prostych, przekątnych w anglezowanym i dziękujemy rozstępowanie.
Do moderatora: Wątek nie musi mieć w tytule wpływ treningu (choć zapewne ten wpływ jest największy i najbardziej mierzalny i od nas zależny) - może po prostu "poprawa jakości chodów" - bo tu np. masażem i streachingiem też można zadziałać. Lostak wspomniała o zmianie żywienia.
Mi zalecono raz w tygodniu lub na dwa, pracę na wypinaczach trójkątnych w siodle i lonżę też na trójkątnych. Generalnie u mnie podsumowanie było takie, że w naszym wypadku to nie tyle nawet lekkie przeganaszowanie konia (ja miałam obsesję żeby przypadkiem nie przeganaszować) czy jakieś wypięcie delikatnie mocniejsze skraca wykrok co właśnie w przypadku za slabego kontaktu źle działająca półparada, która staje się za bardzo hamująca. Mój karygodny błąd za mało półparady wewnętrzną ręką a za dużo trzymania - inaczej, moje półparady były za twarde do tego konia.
A ja zaczynam jazdę od stępa na długiej wodzy, później ściągam konia w dół w stepie, zaczynam kłusować na kontakcie po czym po kilku minutach puszczam w dół, później podnoszę stopniowo byle była rozluźniona, lubi się podniecić i dreptać jak świnka, nie daj Bóg coś zrobić za mocno - moment zaczyna dreptać.
A ja zaczynam jazdę od stępa na długiej wodzy, później ściągam konia w dół w stepie, zaczynam kłusować na kontakcie po czym po kilku minutach puszczam w dół, później podnoszę stopniowo byle była rozluźniona, lubi się podniecić i dreptać jak świnka, nie daj Bóg coś zrobić za mocno - moment zaczyna dreptać.
Też tak próbowałam ale to było u mnie arealne. Owszem wiadomo stęp dłuuga wodza, potem kontakt i dalej aktywny stęp tu się zaczynały problemy, których nie dało rady rozjechać w kłusie. Im więcej ja dwałam potem w dół kontakcie luzu tym bardziej koń wydziwiał.
Kiedy ja zaczynałam z poszerzaniem chodów, u konia nie idącego do przodu, czyli zmieniałam go w idącego- nie było mowy o żadnym wypuszczaniu do żucia. Kiedy wypuszczałam do dołu koń tracił cały impuls i pikował na nos, żeby go zaktywizować musiałam mu uwolnić łopatki a co za tym idzie podnieść go. Dopiero po dłuższym czasie mogłam normalnie robić żucia, kłusować w niższym ustawieniu. Z tym że dotyczy się to konia krótkiego, z krótką szyją i za mało energicznego. To się u nas sprawdziło.
Największym błędem jaki popełniałam było uparte wypuszczanie konia w dół do żucia od początku kłusa. Od czasu, jak coś mnie oświeciło, i pierwsze kłusy rozjeżdżam normalnie a potem dopiero stopniowo wypuszczam koń załapuje dużo lepszą równowagę i jest sporo stabilniejszy. Idzie równym rytmem i nie mam problemu z kontaktem - co także przekłada się na jakość chodów.
Od czasu, jak coś mnie oświeciło, i pierwsze kłusy rozjeżdżam normalnie a potem dopiero stopniowo wypuszczam koń załapuje dużo lepszą równowagę i jest sporo stabilniejszy. Idzie równym rytmem i nie mam problemu z kontaktem - co także przekłada się na jakość chodów.
Ja robię to samo, jak na początku wypuszczę konia w kłusie w dół to idzie jak takie flaki z olejem, zero pracy i bardziej wyciąga się do przodu jak w dół. Początkowo kontakt porządny /tak by koń poczuł, że ma wędzidło w pysku/ i po paru minutach dopiero wypuszczam w dół, koń idzie za wędzidłem mocniej w dół, jest impuls. Później bawimy się w podnoszenie i wypuszczanie. Bardzo to w naszym przypadku pomaga jeżeli chodzi o porpawienie jakości chodu, kobyła zaczęła dokraczać /wreszcie/ i przestała zrobić jak świnka, przez 'zabawę' w opuszczanie i podnoszenie nauczyła się czekać, nie spieszyć i stała się przepuszczalniejsza.
u nas wręcz odwrotnie - początek na dół, tylko na dół i ciągle na dół. I to nam uratowało chody, zwłaszcza kłus, który już zaczynał się robić nijaki bo usilne branie konia na kontakt powodowało tylko tyle, że się blokował i zamykał. Od czasu wizyty u Ponii jeżdżę go tylko w dole, na delikatnym kontakcie - koń masło, gumka, ale chody bardziej aktywne, luźno do przodu, wręcz wesoło. Do tego doszła zmiana siodła na szersze. Koń fruwa. Wrócił nam ten kłus, którego nie sposób mi wysiedzieć. Dopiero niedawno zaczęłam konia ostrożnie podnosić po długiej rozgrzewce w dole i jest super, nie ma kłopotów, koń się nie usztywnia, nie blokuje, idzie dalej wesoło.
Gillian, ale to chyba zależy od budowy. Są konie dla których ustawienie w dół jest naturalne i przyjemne i chętnie tak idą. Ja mam konia dość podobnej budowy do Pioruna Burzy, wysoko osadzona szyja, wąskie ganasze. Prawdziwego rzucia z ręki nauczyliśmy się dopiero, po porządnym dojechaniu do wędzidła. Wcześniej koń niby się tam opuszczał, ale jak to stwierdziła trenerka "on to robi bo bardzo, bardzo go o to prosisz, ale oprócz opuszczonej szyi te ćwiczenie w ogóle u was nie funkcjonuje". Dopiero od niedawna mogę sobie konia jeździć bardziej w dół, choć i tak pierwszy kłus musi być bardziej do przodu niż w dół. I chyba podpinam się pod ten temat, pamiętam sytuację jakieś przeszło dwa lata temu, jak ktoś dla mnie wtedy ważny podszedł i powiedział, że ten koń nigdy w kłusie nie będzie dobrze pracować, na pewno nigdy nie uruchomi zadu i nigdy jego kłus nie będzie choćby poprawny. Cóż... myślę, że trochę się pomylił.
kiedyś w najlepszym przypadku było tak a i tak uważałam, że jest super 😉
U nas początkowo kobyła wcale nie chciała chodzić w dole, pewnie z racji krótkiej szyi wolała mieć głowę wyżej. Długo trwało zanim przekonałam ją, że w dole też jest fajnie 😉
No wiadomo, że konie są różne. Dlatego denerwują mnie autorytatywne komentarze - no wyciągaj, wyciągaj i drążki... czyli co!?
Dla mnie te dwie godziny akurat z tą trenerką to było takie... no objawienie. Wcześniej osoby dobrze jeżdzące (trenerzy sportu, zawodnicy) w zasadzie nie potrafili mi nic mądrego powiedzieć a jeździli tego konia, codzinnie widizeli jak ja jeżdżę, skakali na tym koniu. I to co powiedziała ta trenerka to w sumie zaskoczenie- bo w kilku kluczowych kwestiach zupełna odwrotność tego co doradzano mi do tej pory - jak choćby wspomniane już przez mnie jechanie w zasadzie całej jazdy w ćwiczebnym.
Mój koń ma długą szyję i łatwo jest mu zejść na dół czy się ustawić odpowiednio. Ale my nie mamy jechać w dole tacy "otwarci" (tak jak się powinno młode konie jeździć) tylko mamy jechać w dole ale w ciasnym ustawieniu, jak się koń przeganaszuje to trudno, to nie szkodzi nam. I to pomaga.
Wczoraj pierwszy raz w życiu miałam jazdę trwająća 40 min (że krótko), na której zrobiłam wszystko co zaplanowałam, a koń był rozluźniony i na koniec jazdy wyraźnie lepiej szedł z łopatki. Dodam, że u nas stosunkowo nie trudno jest zaangażowac zad, tylko przód się nie otwierał w stosunku do tego zadu. Co dziwne w skokach ten koń doskonale otwiera zad. Potrafi przy pierwszych skokach ze szczęścia jeszcze tyłem podczas skoku tak wręcz kopnąć w tył w poziomie.
Większość pisze w tym wątku o pracy z siodła, a jak z pracą z ziemi? Nie jestem najlepszym jeźdźcem,zdaję sobie sprawę, że czasem wręcz utrudniam pracę "mojemu' koniowi. Zastanawiam się nad jakimś cyklem pracy na lonży, ale wiem, że samo 'przegonienie' konia na lonży nic konkretnego nie da. A koń jest dość specyficzny, dłuugi, po rekreacji, a świadomość, że nie jeździ się super też nie pomaga 🙄 Chciałabym przede wszystkim poprawić zaangażowanie zadu, bo to jest nasza pięta achillesa. Jeśli chodzi o pracę z siodła, to starałam się wypracować jeden najbardziej skuteczny sposób pracy, zazwyczaj na początku długo stępuję na luźnej wodzy, potem dodaję koła, powoli zachęcam do ustawienia w dole. Kłus zazwyczaj też zaczynam na dłuższej wodzy (nie nabierając od razu za dużo w łapy) i jadę w półsiadzie skupiając się tylko na ruchu do przodu, dopiero potem jazda na mocniejszym kontakcie. Co z chambonem? w jakim stopniu pomaga w poprawie ruchu? ile razy w tygodniu lonżować?
Wiem, w temacie jak byk pisze 'trening', mam nadzieję, że trening z ziemi a nie stricte jazda też się w to wlicza. 😉
Mi (do tego konkretnie konia) trenerka proadziła na lonżę wypinacze- tadammm - trójkątne. Ja do tej pory lonżowałma na chambonie i mi akurat to guzik dało (choć wszyscy ględzili- duuużo lonżuj na chambonie). na chambonie koń mi schodzi z gową w dół i wyciagał szyję ale uwalał sie na przodzie i drobił. Z kolei zwykłe wypinacze (z gumami ) powodowały probelm z zangażowaniem na lozny zadu.
Mi (do tego konkretnie konia) trenerka proadziła na lonżę wypinacze- tadammm - trójkątne. Ja do tej pory lonżowałma na chambonie i mi akurat to guzik dało (choć wszyscy ględzili- duuużo lonżuj na chambonie). na chambonie koń mi schodzi z gową w dół i wyciagał szyję ale uwalał sie na przodzie i drobił. Z kolei zwykłe wypinacze (z gumami ) powodowały probelm z zangażowaniem na lozny zadu.
Miałam identyczny problem na czambonie. Potem sie to przekładało na prace z siodła. I tez kazdy mi mowił ze dla takiego konia to tylko czambon. Aktualnie meczymy trójkaty i widze po koniu ze zdecydowanie bardziej sie na nich stara, zad jest zaangazowany , ładnie schodzi w dół. Jestem zadowolona. Ale do samej pracy na trojkątach dodalismy drazki, bo latanie dookoła nie powodowalo takiego skupienia i zaangazowania w prace. Poza tym teraz ładnie nogi podnosi i dokracza we wszystkich chodach. Mam nadzieje ze rozwina mu sie miesnie grzbietu i przezłozy sie to na luz pod siodlem za jakis czas.
Jezusie weźcie mnie natchnijcie bo tracę siłę... W sobotę jeździłam ale koń się tak usztywnił, że się skończyło waleniem dupą po plerach... co oczywiście owocowało (to taka samonakręcająca się spirala): 1. jeszcze większe usztywnienienie - siła nośna gasła i gasła- co za tym idzie koń gasł w galopie sam 2. co dawało efekt, że mnie wywalało z siodła, nogi jak kukle mi latały 3. co owocowało tym, że jeszcze bardziej waliłam w tych "niezamierzancyh przejściach"... co powodowało, że koń się jeszcze bardziej usztywniał= drobił i drobił. 🤔wirek: i weź tu bądź mądry człowieku i miej natchnienie i pracuj.
Za to wieczorem znów mnie natchnęło na literaturę fachową i oczytałam "konia kształtuje jeździec"- pod kątem drobienia tym razem.
W skrócie - to rozluźnienie pleców decyduje o długości wykroku nogami przednimi. Why? Ano bo mięsień najdłuższy grzbietu (który wcale nie służy do dźwigania jeźdźca), powinien podczas jazdy być rozluźniany, bo do niego "przyspawane" są inne mięśnie, które bezpośrednio łączą się z łopatką. Do dźwigania jeźdźca służy szyja ze swoimi mięśniami- dlatego aby ta szyja jak ramię dźwigni mogła równoważyć ciężar jeźdźca, trzeba siadać jak najbliżej przedniego łęku (najkrótsze ramię= najmnijejsza siła do pokonania da konia). Czyli wcale się aż tak nie trzeba bać o "łopatki" ale bardziej o plecy. Jest ponoć wiele koni, które całe życie źle chodzą- w sensie do niesienia jeźdźca angażują mięsień najdłuższy grzbietu. To podobno często te konie, które w początkach chodzenia pod siodłem miały silną muskulaturę grzbietu, która "dawała radę" dźwigać jeźdźca, więc koń nie musiał szukać alternatywnej równowagi.
Nie umiem u mojego konia dobrze rozluźnić grzbietu 😵
Za to tam podają, że dla koni, które mają problem ze zbyt małym angażowaniem grzbietu (już robię dygresję na temat pracy mięśni w rozluźnieniu, w skrócie: mięsień jest się w stanie rozluźniać tylko jeśli dobrze pracuje- dobra praca mięśnia to rytmiczne skórcze- czyli nie praca cały czas w napięciu lub brak pracy, pełen luz, ale regularne dobre skórcze- tylko to, dobrze pompuje krew i odżywia mięsień) najlepszy jest galop. Galop to chód podczas którego interwały pracy skórcz- rozluźnienie są najlepsze (najregularniejsze) dla mięśnia długiego grzbietu. Dlatego na koniach ze sztywnym grzbietem (którego efektem jest skrócony chód) najlepiej jest - robić dużo zagalopowań oraz często i sporo te konie galopować "wygalopowywać". No to wszystko wczoraj wyczytałam więc się tu dzielę 💃
Od dziś spróbuję to wprowadzić w życie. daję sobie 2 miesiące takiej jazdy i zobaczymy czy poczuję (ja i koń) różnicę.
mi sie teraz przyszlo zmagac z czyms dziwnym u mlodego konia, ktorego jezdze. kon pracuje pod siodlem relatywnie malo bo od kwietnia. a wystapil problem z galopem w prawo, ktory jest bardzo "kwadratowy" i czlowiek odnosi wrazenie jakby kazda noga szla swoim wlasnym zyciem. ciezko wygalopowac ciasny zakret, nie chce ladowac i zmieniac nogi na prawo. no po prostu slaba strona konia.
od trenera zalecenie ciasnych zakretow 90 stopni na dragi po prostej, drazki po luku, i skoki na kole przez male stajonatki. poprawe widac, ale kombinuje czym by tu jeszcze ta prawa strone aktywowac 🙄 macie jakies bardziej ujezdeniowe pomysly ? 😉
kotbury mi w takich sytuacjach trener kaze zawsze dac dupsko do gory do lekkiego siadu, bo przeciez ten kon musi miec miejsce na podniesienie grzbietu. nie wiem czy Ci to pomoze, ale jak juz poczujesz ze sie napinacie to mozesz sobie drazki po kole pojezdzic w lekkim siadzie. taki uklad fajnie wycisza i wyrownuje galop.
kotbury podpisuje się pod tym galopem rękoma i nogami, próbuj! Na mojego konie to super działa. Sporo galopu juz po pierwszym kłusie w dole, ale co najwazniejsze - nie liczy się jego ilość a jkość. Im lepszy galop osiągne tym koń bardziej i szybciej "puszcza". Jeśli (a nie zawsze tak niestety jest) uda nam się osiągnąć wolny okrągły galop, gdzie koń będzie wolniutko galopował sam z siebie (a nie ja za niego), gdzię będzie sam się niósł i pracował zadem - potem w kłusie jest mega luźny - długa szyja - nie ma problemu, krótsza - to samo, żucie - proszę bardzo - wykrok długi a szyja i grzbiet wręcz "falują".....
christine, czy nie jest przypadkiem tak, że koń jest w stępie i kłusie gorszy na lewo, a w galopie na prawo? U nas była dokładnie taka sytuacja i ogromny wpływ na jakość galopu miała praca w niższych chodach - dokładne wyjeżdżanie kół i narożników w lewo, pilnowanie angażowania lewej tylnej nogi. W końcu galop z prawej nogi koń zaczyna od lewego tyłu.
Christine- no właśnie my na teraz mamy odwrotne zalecenie- jak najwięcej pracy w pełnym siadzie. Do tej pory koń był właśnie jeżdżony takim odciążającymi grzbiet metodami, do tego drążki, chambon i dawały one ( w naszym wypadku) odwrotny skutek. Trenerka kazała nam posadzić dupsko i pracować, pracować, pracować, do tego krótka wodza, nie bać się przeganaszowania ani tego jeśli koń się czasem na rękę uwali.
U nas "praca w dole" do tej pory była rzeczą nierealną. Nie mogłam konia sprowadzić na dół. 3 kroki w dół i lama, znów kontakt i schodzenie, schodzenie, wjeżdżamy na woltę lub zmiana chodu, podłoża, kierunku- cokolwiek i lama. Parę osób, które znają mojego konia się teraz dziwi, że jak tak mocno za mordkę teraz jeżdżę, a to taki "miękki w pyszczku konik", że przecież właśnie się powinno takiego drobiącego "wypuszczać i wypuszczać".
Co do galopu to też mamy problem jednej strony ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że być może ten fakt jest spowodowany moją złą (za sztywną) pracą prawej ręki (gdy jest wewnętrzna - przez rok jeździłam z gigantycznym metalowym prętem w tej łapie po złamaniu) i za słabą pracą lewej (zewnętrznej) łydki (też mam tam śrubki i brakuje mi kilku ścięgien). Tak więc galop na prawo jest nam naprawdę ciężko wyjechać w wolnym tempie. Ale właśnie nad tym pracujemy i to nam kazała przepracować trenerka do swojego następnego przyjazdu.
mnie piekna pogoda zniechecila do rzezbienia czegokolwiek na dragach (co laczy sie z hala) i wyruszylam w pare terenow. powiedzialabym, ze na galop zadzialaly zbawiennie. nie chce chwalic dnia przed zachodem slonca, ale odpokac poprawa spora. 4 tereny galopu tylko na gorsza strone w tempie bym powiedziala szybkim daly zaskakujacy rezultat- jak wrocilismy na plac okazalo sie ze na placu i powoli tez sie da niewypadac z rytmu. 🙂
A my jeździlismy kłusem wyciągniętym wczoraj i dziś! 💃... albo tak nam się wydawało tylko. 😍 Pojechalismy sobie sami daleeeko na kros i tam chcieliśmy popracować. Pierwszego dnia musieliśmy wrócić na maneż i się dogadać za pomocą mocniejszych pomocy (ale mi koń drobił ze złości niemiłosiernie) i wróciliśmy na kros i było normalnie. Drugiego dnia pojechaliśmy na kros again i nagle koń w kłusie tak wyciągnął... że nie wysiedziałam, hahah, gleby nie był ale latałam po siodle, a raczej and siodłem jak żyd po pustym sklepie. Galopy nie poszły nam bo koń mnie wywoził i próbowął katapultować.. no i po prostu feferek mnie obleciał.
A dzis znów tam pojechaliśmy i od razu koń jak zakłusowałam przeszedzedł do pięknego wyciągnietego kłusa. wprawdzie jest to dla mnie uczucie mega dziwne- cos jakby się na kwadratowym kole jechało. Ale udawało mi się robić wolty i nie tracić tego wykroku (ok. może nie wolty a wieeeelkie okręgi). Nawet były galopy i nie było ani jednej katapulty! Niestety nie działały półparady ani parady.. przejście do stępa to było jakieś 15 metrów... najpierw powrót do świńskeigo truchtu, potem dopiero zatrzymanie i niestety też takie za mordę bo na nic innego reakcji nie było. Postanowiłam na to nie zważać i dać koniowi jak najwięcej tak chodzić aby tak się przyzwyczaił do tego chodu, wyrobił te mięśnie, złapał w takim chodzie równowagę. O właśnie on zupełnie inaczej pracuje szyją i głową w tym chodzie - zupełnie inne ustawienie. No ale nieststy w tygodniu zostaje nam jedynie hala... czyli się wszystko pójdzie kochać...
Też chciałam się podzielić zbliżonymi wrażeniami. Wprowadzam w trening xx-a po kontuzji. Ostatnio tego drobienia już nie ogarniałam. WTF??? Chodził był już zupełnie przyzwoicie - a teraz się nie da??? A wczoraj po raz pierwszy pojechałam w "prawdziwy" teren, tzn. nie spacerek, bez oszczędzania i w kilka koni. Ugh - bywało ciężko chwilami i rano czułam się jak rozplaskana czołgiem (daaawno nie miałam porządnego wysiłku, najpierw ja się musiałam oszczędzać - później koń), ale 😅 dziś konik był luźniutki, mięciutki, grzeczniutki, wolno a wydajnie przebierający nóżkami, cały na "tak" 💃 Super efekt bez żadnych specjalnych wysiłków. Może czasem warto "otworzyć" nieco konia + naprawdę dać mu się konkretnie potrudzić (teren był falisty)?
a ja mysle, ze to kwestia bardzo osobnicza. zreszta "mojego xx" tez fajnie wyciszyl teren. ogiera za to w ogole nie warto zabierac bo efekt jest taki, ze potem niestety wozi jak glupi. relaksujace spacery 30minut stepa przed zawodami zdecydowanie tak i na banke mu super robia, teren nie. samobojstwo w najczystszej postaci, a kon potem nie do jazdy. 🤔wirek:
Ale koń chodził w teren prawie codziennie - tylko nigdy mocno w d* nie dostawał - bo nie mógł 😁 Jedyna "psychologia" w tym wypadku - to "przez nogi do głowy" 😀iabeł: