Też nie sądzę by rodzeństwo gwarantowało 'nie bycie samotnym'. Mój brat mieszka na drugim końcu kraju, widujemy się raz na rok-dwa, nie mam pojęcia co się u niego dzieje (i mnie to nie interesuje), chyba że mama zadzwoni z radosną nowiną typu on kupił mieszkanie, samochód itp albo przypomnieć mi że jego urodziny się zbliżają albo są (jakoś o moich kilka razy zapomniała). Babcia to już w ogóle rodzinę uważa za świętość totalną. A że mieszkam daleko to zawsze płacze że jak ja tam tak daleko SAMOTNA ( 😂 )
Poza tym dlaczego nieposiadanie dziecka to z założenia egoizm? Dlaczego nie jest to po prostu wybór, nie od razu coś złego. Jednym z moich sposobów na niewysłuchiwanie jojczenia o konieczności płodzenia potomstwa jest po prostu nieprzebywanie z takimi osobami. Jak ktoś ma z tym problem, to nie musi to być też mój problem. Mi nie przeszkadza jak ktoś ma dzieci, o ile nie wciska mi ich w ręce i potrafi się na tyle zdystansować by nie mówić tylko i wyłącznie oraz przy każdej okazji o dzieciach.
A ja zawsze chciałam mieć rodzeństwo. I zawsze mnie irytowało, jak ktoś mi mówił, że mam dobrze, bo nie mam rodzeństwa i nie muszę się z nikim kłócić o zabawki itp. Mój brat miałby teraz 30 lat, bardzo żałuję, że go nie ma i nigdy nie było w moim życiu. Dlatego z moim facetem chcemy mieć 2 dzieci. Oboje zawsze chcieliśmy i nadal chcemy, nie wyobrażam sobie związać się na stałe z osobą, która ma ten temat inny pogląd. Uważam, że dobranie się też pod tym względem jest bardzo ważne, bo można sobie nawzajem wyrządzić krzywdę jak jeden chce a drugi nie chce, tu ciężko o kompromis.
O tak, dobranie się pod kątem chcenia/nie chcenia dzieci jest szalenie ważne. U mnie teściowa nie naciska na dzieci, bo jej córka ma dwójkę, przy których bardzo intensywnie pomagała i czasem jeszcze pomaga, bo jest na emeryturze. Ma swoje lata i wielokrotnie po niej widać, że jest zmęczona. Ale nie ma wyjścia, bo to w końcu córka. A dzieci dosyć mocno dające w kość 😉 Myślę, że wnuków jej wystarczy 😉 Moja mama jest w trochę gorszej sytuacji, bo ani ja, ani moja siostra dzieci mieć nie chcemy. I ona to owszem rozumie, nie naciska, ale pewnie gdzieś tam jej żal, po cichu. Problem i to właśnie dosyć spory, że mąż jednak chce. Niby nie naciska bardzo, że on chce teraz, zaraz, już, ale często w rozmowie wychodzi. I zaczynają się docinki. Zmuszać się nie mam zamiaru, by on był szczęśliwy, bo nie chcę unieszczęśliwić siebie. Nie mam zamiaru robić czegoś, czego kompletnie nie czuję. To nie jest poświęcenie, czy kompromis, na który można pójść ot tak sobie. To jednak jest decyzja, która niesie ze sobą zbyt wiele zmian i konsekwencji, by się nagiąć. Dlatego, zgodzę się z Cricetidae , że dobranie się pod tym kątem jest istotne. O tyle gorzej, że ja mojego męża poznałam jak miałam lat 19-naście. Co 19-latka może wiedzieć o chceniu bądź niechceniu dzieci? Wtedy mi się wydawało, że może kiedyś mi się zmieni. Mąż chyba też wierzył, że mi się odmieni. Oczywiście, że kajdanami na wieczność do mnie przykuty nie jest i ma wybór. Mógł go dokonać kiedy zaczęłam coraz bardziej deklarować nie chcenie dzieci. Może go dokonać i teraz. Tylko, że jak się z kimś jest, to w miarę upływu czasu, nie tak łatwo już dokonać wyboru, rzucić wszystko i zacząć od nowa.
magda o właśnie, bardzo fajnie by było, gdyby ludzie traktowali deklaracje o braku chęci posiadania potomstwa, jako świadomy wybór, nie egoizm. Mnie strasznie drażni założenie, że każda kobieta musi dziecko mieć i zdziwienie większości koleżanek"ale jak to nie chcesz?", jakby to było coś nie normalnego. Dlatego również, staram się wśród takich znajomych nie przebywać, bo po co mi osoby, dla których wyrozumiałość jest rzeczą obcą?
Dla mnie bardziej egoistyczne jest posiadanie dziecka,bo tak wypada czy "bo na starość nie będzie ci miał kto szklanki wody podać" (ulubiony tekst) Rozumiem,że większość kobiet cieszy posiadanie dzieci (jak moją mamę..czterokrotnie 😁 a i czasem mówi że chciała mieć 6), ale mnie np. sukcesy w pracy czy końskie cieszą bardziej i coraz bardziej odczuwam,że to się nie zmieni. Mam znajome małżeństwo, które nie ma dzieci i ich życie jest wypełnione podróżami,pracą którą kochają i nie ma w nim miejsca na pustkę.
A propos rodzeństwa, to ja noszę w sobie taki ogromny paradoks. Mam siostrę starszą o 3 lata, i w sumie nasze dzieciństwo wspominam bardzo średnio. To była za duża różnica wieku, żeby razem się bawić. Ja wciąż próbowałam jej dorównać, ona musiała się mną zajmować, nie było love - żarłyśmy się i biłyśmy się strasznie. Do tego moi rodzice regularnie popełniali "zbrodnię" na mojej osobie i porównywali mnie do siosty - że ona to się więcej uczyła, że to czy tamto. Totalnie zabiło to moją pewność siebie i poczucie, że ja też umiem i mogę. Naprawdę, do tej pory odczuwam tego skutki, nie mówiąć już o bardzo wielu życiowych wyborach, które zawaliłam w przekonaniu, że nie ma co walczyć, bo i tak przegram... Stosunki z siostrą poprawiły się dopiero wtedy, kiedy wyjechała na studia i widziałam ją 2 razy w miesiącu. A teraz to już w ogóle bardzo się cieszę, że ją mam, bo jest mi jedną z najbliższych osób. Jednocześnie zastanawiam się, czy bycie jedynaczką w moim wypadku nie wyszłoby mi zdrowie. A teraz, mająć własne dziecko, czasem strasznie mi smutno, że jednak raczej nie zdecydujemy się na drugie, bo Hania przez to taka biedna będzie 🤔wirek: 🤣
Dla mnie mimo, że jestem mamą, posiadanie dziecka nie jest sensem życia. Proszę nie mylić tego z miłością, bo wiadomo, że kocham córkę bardzo, ale nie jestem wariatką na punkcie macierzyństwa.
Ja z siostrą lałam się strasznie, teraz żyjemy ok.
Ja że to egoizm słyszałam tylko i wyłącznie od osób, które - przepraszam za określenie - za dużo nie osiągnęły w życiu. Które mi mówią, że ja to mam tak super w życiu, bo podróżuję, znam tyle języków, rozwijam się bla bla bla - no kurczę, czy ja im kazałam rzucać studia i pracę i zachodzić w ciążę? Dla takich osób chyba jestem egoistką, bo stawiam na siebie, a powinnam się męczyć jak one żeby było po równo. 😉
Ja tez sie podpisuje pod postem jagoda1966. Posiadanie dzieci nie powoduje, ze nie mozesz podrozowac, jezdzic konno czy schlac sie winem z przyjaciolka w piatkowy wieczor. Fakt, niektore rzeczy spychane sa na dalszy plan mniej lub bardziej, ale tak naprawde, to dzieci musza sie dostosowac bardziej do was niz wy do dzieci.
O to to, własnie to samo miałam pisać! Zawsze tak sądziłam i wszyscy mi mówili, że zobacze jak będę miała dziecko i wszystko wtedy odszczekam. Dziecko ma roczek. Żyję pełnią życia, podróżuję, piję 😁, rozwijam się zawodowo, planuję różne fajne rzeczy na najbliższą przhyszłość... No nie wiem, naprawdę nie czuję się ogarniczona, wręcz przeciwnie. Więc takie zwalanie swoich porażek życiowych na dzieci... nieładnie!
Mam kilka znajomych, które z macierzyństwa robią sens życia i pasję. Fajnie, że się spełniają, ale bez przesady. Drażni mnie jak na fejsie, każdy post jest wychwalaniem jakie to macierzyństwo jest cudowne, wspaniałe, jakie ich dziecko najlepsze i najwspanialsze. Udostępnianie miliona artykułów jakie to karmienie piersią jest dobre, a matki które tego nie robią złe, jakieś wynalazki chusty, pudełka do spania... I to jest ich całe życie. Być może kobiety, które dzieci mają to nie drażni. Mnie drażni, czasem zniesmacza. I niestety, wybieram opcję "przestań obserwować" 😉
Swoją drogą, jestem ciekawa, ile osób wśród moich znajomych wybrało tą opcję w stosunku do mnie, bo jako miłośnik koni, dla nich też bywam pewnie monotematyczna 😉 Chociaż jeździectwo, nie jest moim jedynym zainteresowaniem 🙂
To już chyba zależy od priorytetów i 'nie zwariowania'. Trzeba umieć zbalansować życie między tym, co rodzice chcą, a czego chce dziecko. Jak już ktoś się zdecyduje na potomstwo to nie może myśleć tylko za siebie, ale też w imieniu dziecka. Ale to tak ogólnie piszę.
Mi również podoba się post Jagody. Uwielbiam swoją córkę i uważam, że jest absolutnie genialna i fantastyczna(choć klapek na oczach nie mam i widzę, że swoje za uszami ma i potrafi przejawiać cechy charakteru które średnio mi się podobają 😉 ) ale nie uważam, żeby była jedynym moim sensem życia. Aktualnie wracam do jeździectwa, chcę się rozwijać i tylko czekam na moment, kiedy młoda zacznie wychodzić z domu i mieć własne życie. Nie wyobrażam sobie teraz znów pakować się w pieluchy... jestem nieomal pewna, że załamałabym się psychicznie. Ale co tam, przecież wszyscy dookoła wiedzą lepiej 😉 Na pewno byłabym szczęśliwa, na pewno jakbym już miała to bym się cieszyła, na pewno dałabym radę. Oni wiedzą.
Pamirowa ja takim matkom zazdroszczę, bo na pewno jest im łatwiej niż np. mi. Bo one mają w tym pasję, odnajdują się, nie czują przytłoczone i zdołowane. I na pewno ich dzieci będą w przyszłości szczęśliwe, że matki skupiały się tylko na nich(nie wiem w sumie jakie będzie zdanie mojej). I serio im zazdroszczę i podziwiam. Ale też nie lubię, kiedy mi się sugeruje, że jestem gorsza bo ja tego tak nie odczuwam...
Pamirowa ja takim matkom zazdroszczę, bo na pewno jest im łatwiej niż np. mi. Bo one mają w tym pasję, odnajdują się, nie czują przytłoczone i zdołowane.
Wiesz, ja nie sądzę, żeby wszystkie te matki są tak oczarowane macierzyństwem, że klapki na oczach i zero doła. To po prostu normalne, że jak siedzisz w pieluchowycm temacie przez rok i dwa, to pewne sprawy stają się dla Ciebie ważniejsze, niż inne, bo to zwyczajnie Twoja codzienność. Ja wielokrotnie linkowałam jakieś dziecięce tematy, nie dlatego, że to najważniejsza sprawa dla świecie, ale wiem, że dla osób w podobnych do mnie okolicznościach może być istotna. Bez ideologii i nadgorliwości.
Wiadomo, to zrozumiałe. Ale im jakoś tak łatwiej to przychodzi, bo wiele rzeczy jest dla nich oczywistych, zrozumiałych i naturalnych. Wiele rzeczy które dla mnie były mordęgą one traktują jako kolej rzeczy, coś co trzeba po prostu przetrwać- mi to tak łatwo nie przychodziło. Rozumiałam, wiedziałam dlaczego to czy tamto tak wygląda, ale wcale nie sprawiało to, że łatwiej było mi przez to przejść. O, tak jak młoda czasem jęczy i buczy, bo nie może czegoś zrobić czy coś jej się nie udaje. Rozumiem doskonale, że się wścieka, rozumiem dlaczego, rozumiem że ma prawo-ale to nie zmienia faktu, że sam dźwięk tego buczenia i jęczenia doprowadza mnie do szału. Nie ona i jej uczucia- samo buczenie. Też linkuję dziecięce rzeczy i wrzucam śmieszne teksty/zdjęcia młodej, to chyba normalne.
ja takim matkom zazdroszczę, bo na pewno jest im łatwiej niż np. mi. Bo one mają w tym pasję, odnajdują się, nie czują przytłoczone i zdołowane. I na pewno ich dzieci będą w przyszłości szczęśliwe, że matki skupiały się tylko na nich(nie wiem w sumie jakie będzie zdanie mojej). I serio im zazdroszczę i podziwiam. Ale też nie lubię, kiedy mi się sugeruje, że jestem gorsza bo ja tego tak nie odczuwam...
Ale ich dzieciom moze jest/bedzie trudniej, a pozniej im samym tez, jak dziecko z gniazda wyfrunie. Moja mama nigdy nie byla zafiksowana na nas, wiec mielismy duzo wiecej swobody niz niektore dzieci. I jestem jej za to wdzieczna. Nie miala tez problemu, kiedy sie usamodzielnilismy- ma tyle swoich zajec i pasji, ze chyba nawet nie zauwazyla kiedy to sie stalo 😁 Duzo mnie i siostrze pomogla przy malych dzieciach...targajac je na wystawy w Londynie, konkursy kulinarne produktow regionalnych i mase innych rzeczy, bo przy okazji nianczenia wnukow dalej realizowala swoje wlasne plany.(wczesniej tak targala nas, wiec jestesmy ludzmi wychowanymi na wielu zajeciach naszych rodzicow, ale kompletnie nie nianczeni)
Nigdy nie slyszalam mojej mamy paplajacej o dzieciach z innymi mamami, bo ja takie tematy nie interesuja. Ja tez nie mam kolezanek wsrod innych mam, bo mi sie nie chce za duzo sluchac o dzieciach.
CzarownicaSa ależ w żadnym wypadku tak do tego nie podchodź. Bądź sobą, bo tylko wtedy masz szansę być szczęśliwa, a Twoje dziecko z Tobą. Macierzyństwo bywa męczące, nawet frustrujące czasem, ale to mija - na szczęście 😉 dzieci dorastają i zmieniają się problemy ich i z nimi. Nie patrz na inne mamy, rób swoje. Naturalność tak nie nuży, zmuszanie się do czegoś tylko pogłębia złe samopoczucie. Ja chyba w sumie na szczęście byłam wtedy jedną z nielicznych mam w naszym towarzystwie, więc nie podlegałam wpływom i ocenom, chociaż byłam na widelcu 😉 bo targaliśmy to nasze dziecko wszędzie, a i wtedy były chyba najlepsze balety u nas w domu. Moja mama i teściowa służyły wszelką pomocą, ale bez wtrącania się. Byliśmy chyba bezstresowymi rodzicami (nie mylić z bezstresowym wychowaniem dzieci), może trochę niefrasobliwymi 😉 ale dzięki temu przeszliśmy przez to bez szwanku 😉 i mamy teraz fajną dziewczynę w domu. Było sporo biedniej wtedy, ale serio było dobrze, nie czuliśmy braku niczego. Reasumując myślę, że brak wariactwa przekłada się na większą samodzielność dziecka i jego samorealizację. Pasji szukajmy w innych dziedzinach życia, przynajmniej ja tak mam. A poza tym pasja też może łączyć, na nartach jeżdżę z nią jak z równą, konno też dobrze nam razem idzie. W każdym razie tego się trzymajmy 🙂
Robimy z małżem jego urodziny, zaprosiliśmy naszego dzieciatego kumpla (świadek na ślubie no i przyjaźnią się z małżem już dość długo). Dobrze, że mojego chłopa coś tknęło i zadzwonił wczoraj się upewnić czy nie zamierza przyjść z swoją babą (bo musimy skądyś krzesła zapożyczyć, bo nie posiadamy 😁 ). Tak, przyjdzie z nią i... dzieckiem. 😵 5miesięcznym niemowlakiem! 🤔 Na impreze z wódą, papierosami i głośnymi ludźmi, do mieszkania 40m2. 🤔 Dodam, że jak idą gdzieś razem to zwykle zostawiają dzieciaka z babcią, do nas - nie. No tak wk%^&wiona dawno nie byłam. Już słysze narzekania, że mamy zimno w mieszkaniu i pewnie wyjdą koło 19 bo dzieciaka trzeba wykąpać i kłaść spać. 💃
Ojej, ale to byl zaproszony bez swojej partnerki? Ja bym na jego miejscu w takim razie w ogole nie szla, skoro dla kogos moj maz jest niemile widziany :/ to tak abstrahujac troche od dziecka.
desire, może babcia nie może się zająć? Może chcą zrobić przyjemność Twojemu mężowi i wpaść chociaż na chwilę. Dla mnie to logiczne, że mam dziecko i nie wyśle go nagle w kosmos. Niektórzy to rozumieją i chcąc spotkać się z nami zapraszają np. Na 17 a nie na 19 jak kiedyś. Z innymi kontakt się urwał. Trudno. Trudno obwiniać ludzi o posiadanie dziecka.
Dzionka ja bym na to nie patrzyła w ten sposób- mojego chłopa też znajomi zawsze pytali, czy będzie ze mną czy sam, bo zwyczajnie ja nie zawsze miałam ochotę/czas/możliwość pójścia z nim. I jak pojawiło się dziecko było tak samo, też pytali- bo najczęściej ja zostawałam z dzieckiem w domu(bo dla mnie wychodzenie z dzieckiem gdziekolwiek to nie jest i nigdy nie była frajda, więc wolałam z nią zostać). Z kolei jeśli zależało im, żeby się spotkać z naszą trójką, a nie tylko K.- przyjeżdżali do nas 😉 Bez przesady, pary nie muszą być do siebie przywiązane na stałe, nie raz się zdarzało że ja nie miałam ochoty imprezować i sama chłopa wypychałam 😉
Jagoda sama mam jeszcze wiele rzeczy do przepracowania, nie do końca jeszcze akceptuję niektóre swoje cechy i ciężko wychować dziecko nie mając poukładanej własnej głowy 😉 I to jest też coś, co niestety wpoiła mi moja mama(choć jej za to nie winię bo rozumiem po latach) i co chcąc nie chcąc siedzi mi zawsze z tyłu głowy choć z tym walczę- porównywanie się do innych, zawsze i wszędzie, z jednej strony zawsze się w jakiś sposób wyróżniałam a z drugiej zawsze chciałam być "jedną z owiec" i nie zwracać na siebie uwagi. Pomieszanie z poplątaniem 😁 I ciężko mi na obecną chwilę złapać jakiś taki sensowny pułap, żeby nie przenosić swoich zahamowań i problemów na młodą.
Czarownica, mnie ta "baba" uderzyla - czuc z daleka, ze baba mile widziana nie jest, a to co innego niz to, o czym Ty piszesz. Oczywiscie moj W tez przez ostatni rok duzo sam wychodzil, ale ja wszedzie bylam zapraszana i mile widziana, to co innego...
Dzisiaj mimo najszczerszych checi chyba bedziemy musieli isc z dzieckiem na wesele - w ostatniej chwili moja mama sie rozchorowala. No i co mamy zrobic? Nie isc w ogole? Bezdzietni nie rozumieja i nic dziwnego 🙂
Dzionka ja jestem inna, bo ja bym nie poszła 😉 Ale to po prostu dlatego, że dla mnie naprawdę żadną frajdą było wychodzenie z dzieckiem, bo nie pobawiłabym się, nie rozluźniła, chodziła ciągle spięta i była zła, że muszę zajmować się dzieckiem. Też mamy w czerwcu wesele i był taki moment, że nie było pewne, czy ktoś nam z dzieckiem zostanie- i bilety kupiliśmy tylko dla K. Natomiast jak okazało się, że jednak siostra się młodą zajmie- dopiero dokupiłam dla siebie. A z tą "babą"... to, że ktoś uznał drugą osobę za partnera nie oznacza, że każdy w gronie znajomych ma ją lubić. Sama miałam taką sytuację- moja najbliższa przyjaciółka miała faceta, z którym się dosłownie nienawidziliśmy. Po prostu działaliśmy na siebie jak płachta na byka, ja nie lubiłam jego on nie lubił mnie. Tolerowaliśmy się tylko ze względu na nią, ale jeśli tylko była taka możliwość- staraliśmy się spotykać w miarę "osobno". I nikt nie miał o to pretensji, jakoś się dogadaliśmy. Nie wiemy jaka jest sytuacja u Desire, może "baba" to takie luźne stwierdzenie(jak ja na swojego per "chłop" mówię 😉 )? A może faktycznie nie do końca jest mile widziana? Przecież nikt nie każe lubić każdego absolutnie zawsze 😉
Czarownica, wiadomo, ja tez wole isc bez dziecka niz z. Ale jak nie ma innej opcji to ide z dzieckiem! Ja bardzo duzo z nia wychodze od poczatku i jestem wprawiona w bojach 😉 nie stresuje mnie to, najwyzej meczy. Rowniez wolalabym zeby do mnie na wesele ktos przyszedl z dzieckiem niz jak by go mialo w ogole nie byc. Zreszta mi dzieci na moim wlasnym weselu w ogole nie przeszkadzaly, nawet nie wiem kiedy je rodzcie zawineli spac.
Nie no jak to nie jest moje dziecko i rodzic ogarnięty(że się nim jednak zajmuje a nie dziecko robi co chce a rodzic się bawi i ma w nosie) to też mi kompletnie nie przeszkadza 😀 bo to nie ja muszę zwracać na nie uwagi 😁 Ale osobiście po prostu nie wychodzę z dzieckiem jeśli nie muszę(chyba, że idę w dane miejsce już z myślą o niej, gdzie będą np. inne dzieci czy jakieś rozrywki dla niej). Na wesele w czerwcu bym jej nie brała, bo byłaby jedynym dzieckiem. Swoją drogą właśnie stąd pojawiają się często moje wątpliwości czy "nadaję się" na rodzica- bo mi fakt potrzeby zajmowania się dzieckiem w wielu sytuacjach po prostu przeszkadza i denerwuje. Nie samo dziecko, ale to poczucie uwiązania i przymusu myślenia ciągle o nim. Tyle lat minęło, a mi jednak dalej trudno się z tym ogarnąć :/
Moze Ty sie jakos za bardzo przejmujesz co ona robi? Albo ja za malo 😉? Bo mam tak, ze poki nie robi sobie ani nikomu krzywdy, nie psuje komus czegos, to dla mnie... niech robi co chce i ja mam spokoj i ona sie dobrze bawi. Ostatnio spokojnie wypilam u kasski kawe, a Sara z pol h taplala sie w fontannie dla kota (nie pytaj). Wystarczylo jej sciagnac mokrego az za lokcie bodziaka, zalozyc na gole cialo sweterek i wrzucic do samochodu, to nie za wysoka cena za spokoj 😉
Dzionka, baba na śląsku to partnerka, u nas sie normalnie tak mówi i nie jest to obraźliwe, sorry. 😀 a ty mi tu już z analizą psychologiczną i niemile-widzianymi ludźmi 😁 Zawsze są zapraszani razem, ale nie dali znać czy przyjdą w końcu razem czy tylko on, przez to telefon z pytaniem musiał być wykonany, bo wstępna wersja była, że przyjdzie sam, a nie potwierdził. Ja rozumiem, jakby zaproszenie na impreze wypadło 2 dni wcześniej, ale jak sie wie, że sie gdzieś idzie 3-2 tygodnie przed, to jednak myśle, że jest sie w stanie zapewnić opieke dla dziecka na te pare godzin. W szczególności, że na imprezy z dnia na dzień tego problemu nie mają i jestem wkurzona, bo co te dziecko będzie u nas robić? 😀 jak dostawimy krzesła to miejsca na wózek nawet nie mamy.. :/ mamy za ciasne mieszkanko na mate dla dziecka (jak bede kursować między pokojem a kuchnią to zadepcze), żeby je gdzieś położyć itp., poza tym od tego ten wątek żeby troche popsioczyć, nie? 😉
bera7, tu chyba chodzi o to, że oni chcieliby teraz żeby wszyscy mieli dzieci, pokazują jakie to macierzyństwo jest różowe 😉 a że nam nie przeszkadza ogółem towarzystwo dziecka, pobawimy nieraz, bo dość często sie spotykamy no to przyjdą z. Tyle że tu chodzi o to dziecko, no bo to nie wesele, nie ma miejsca, nie ma gdzie dzieciaka nawet przebrać (łazienke mam 2x1,5m), nie wiem czy ktoś nie będzie skrępowany napić się itp., bo nie będzie tylko ich, ale też inni ludzie, zresztą mieliśmy w planach palić w domu, a nie na zimnym dworze, a rodzice są troche przewrażliwieni na punkcie temperatury w domu, jak będziemy tak wietrzyć, zresztą palić przy dziecku to nie ma szans, ani głupich.
CzarownicaSa, w punkt! Czuje sie zrozumiana. :kwiatek:
Chyba przejmuję się za bardzo- już wyżej pisałam, jakie mam blokady. Mi jednak bardzo zależy, żeby ona nikomu nie przeszkadzała i dała żyć. Tak jak np. jej zagadywanie do absolutnie każdego mnie irytuje- bo sama nie lubię, jak jakieś obce dziecko do mnie podchodzi i próbuje ze mną na siłę rozmawiać chociaż nie mam na to ochoty. I to są właśnie te moje blokady i problemy, nad którymi pracuję- ale łatwo nie jest. A fontanna luzik, dopóki kot nie rozpacza to co to przeszkadza? 😁 Tak jak piszesz można przebrać i ziu, lecimy dalej. Ubranie nie skóra, można zdjąć, uprać i mieć z głowy 😉 Moja też teraz siedzi w łazience i topi syrenkę, zachapie całą podłogę i siebie przy okazji- to się ją przebierze a podłogę wytrze. Tylko mnie w takich sytuacjach blokuje to, czy druga osoba u której jestem nie uzna, że jej się to nie podoba. A jednak większość osób z grzeczności nic nie powie, bo nie wypada.
Raz miałam sytuację, która po prostu doprowadzała mnie do palpitacji. Byłam ze znajomą i jej 6 letnim synem u jej bezdzietnej znajomej. Dzieciaki latały po dworze, bawiły się i szalały z psem, a potem nagle syn znajomej wbiegł do domu i w tych ubłoconych, prosto z dworu butach zaczął skakać po skórzanej kanapie i poduszkach 😲 A Raja oczywiście za nim, bo młode to i nie myśli tylko leci za drugim. Kazałam jej od razu zejść, powiedziałam że to nie jest dobre zachowanie- znajoma nie zareagowała w ogóle. Wybiegli znowu na dwór, znowu wbiegli i ta sama sytuacja. Wzięłam Raję do siebie, kazałam jej usiąść obok mnie i wyjaśniłam jeszcze raz, że to nie jest dobra zabawa. Tylko co z tego, jak znajoma niby kazała synowi też usiąść, ale jak po 30 sekundach sobie wstał i poszedł to nie zareagowała? I oczywiście zaczął namawiać Raję, żeby poszła się z nim bawić... po minucie jej pozwoliłam z zaznaczeniem, że ma tego więcej nie robić bo wyjdziemy. Ale sytuacja powtórzyła się 3 raz, znowu z inicjatywą syna znajomej, więc po prostu wzięłam ją pod pachę, przeprosiłam, powiedziałam że poczekamy na zewnątrz i wyszłam. Z wyjącym, drącym się i płaczącym w spazmach w moich rękach dzieckiem stałam pod drzwiami i miałam ochotę się po prostu rozpłakać. Kosztowało mnie to mega dużo nerwów, bo nienawidzę jak publicznie urządza mi takie sceny- bo wiadomo, jak wygląda to z boku... wyjące dziecko i niewzruszona matka, na pewno zrobiła mu krzywdę. I takich sytuacji nienawidzę- gdy ja próbuję doprowadzić swoje dziecko do porządku a zachowanie innych sprawia, że mogę sobie gadać do ściany. Bo skoro inne dziecko tak robi to dlaczego ona nie?! Nie rozumie tego i jeszcze wiele lat rozumieć nie będzie...
desire, z jednej strony rozumiem Twoje obiekcje. Ale... to nie jest tak, że zawsze się da załatwić opiekę. Tak jak napisała Dzionka - np. umówiona na ten dzień babcia się rozchoruje. I co zrobić? Myślisz, że tak wielu znajomych porzuci swoje plany, żeby zostać z twoim dzieciaczkiem? No niestety... a dzieciaczka do powiedzmy do połowy podstawówki nie zostawisz samego. A już na wieczór, na noc...
Ascaia i tu wszystko zależy od podejścia- bo skoro Desire pisze, że nie ma warunków(i dziewczyna raczej zdaje sobie z tego sprawę) to ja bym została z dzieckiem w domu. Nie oczekiwała, że reszta imprezy dostosuje się do mnie i do mojego dziecka.
CzarownicaSa, myślę, że zrobiłabym podobnie będąc mamą i znając warunki lokalowe desire. 🙂
Dzieci nie planuję (tzn. nie wykluczam, ale nie czuję potrzeby) i uważam, że byłabym złą matką we współczesnym świecie. Ale jestem "ciocia" dla większości napotykanych maluchów. Taki dar. 😉 I co tu ukrywać - ogólnie lubię dzieci. 🙂 Denerwują mnie często rodzice, a co za tym idzie z niektórymi dziećmi trudno wytrzymać (szczególnie jak się ma nadwrażliwość słuchową). No ale dzieciaczki są lustrem, trudno je winić i trudno je pociągać do odpowiedzialności.
Ogólnie wychodzi na to, że takie rozmowy to rozmowy o... egoizmie. o egocentryzmie. Bo chodzi o to by spojrzeć szczerzej niż moja wygoda i "moje na wierzchu". Czyli w praktyce, że np. dla komfortu innych ludzi obok opanuję zapędy badawcze mojego dziecka na najbliższe dwie godziny pobytu w restauracji, kościele, galerii handlowej, itd... Rozumiejąc skąd wynikają różne dziecięce zachowania, rozumiem eksplorowanie świata, ciekawość, dobrze byłoby też uczyć maluchy, że są momenty i miejsca gdy trzeba swoje chcenia opanowywać.