Forum konie »

Nasze upadki z koni.

Sankaritarina
Dziewczyna której aktualnie prowadze jazdy, przyszła do mnie  własnie z takimi koszyczkami przy strzemieniu. Pytam ją po co jej to? A ona mówi że dzieki temu nie musi myslec o nodze, bo wkłada ja do końca, az palce dotykają tego koszyczka i sobie jeździ, nie bojac sie ze noga jej wejdzie za głeboko, albo jest za płytko, bo zawsze było tak samo. W efekcie oparcia w strzemieniu nie było , dosiad był fotelowy i stopy zrotowane na zewnatrz. No bo nie myslała o nodze, bo wydawało jej sie że nie musi.
Jak ja tego pozbawiłam, to 1 jazda dla niej była taka że uczyła sie jak poprawnie trzymac noge w strzemieniu , strzemie co chwile gubiła itp. Aktualnie jeździ juz w miare poprawnie, a ja uwazam że pozbawienie jej tego było najlepszym co mogłam dla niej zrobić.


edit
dla mnie jeszcze, tak wracajac do tematu psucia dosiadu. Moim zdaniem stopa ma za duzo podparcia w tym. Palce sie opieraja o "półeczke" w zwiazku z tym powoduje to wiecej usztywnień. I wiekszosci przypadków widze niemoznośc pociagniecia swobodnie piety w dół . I takie rozleniwienie. Bo palce sie zatrzymuja na koszyczku, wiec jeźdźcowi sie wydaje ze tak jest ok i nic nie musi robić.
Hypnotize, Dzięki za odpowiedź. :kwiatek: Nigdy nie miałam do czynienia z tymi koszyczkami, więc się zastanawiałam o co kaman.
jako osoba ktora uzytkuje koszyczki nie zgodze sie z tym co pisze Hypnotize. Zaznaczam ze byc moze tamte byly zle dopasowane. Kazdy ma inne doswiadczenia. Ale nie bede robic OT temat tyczy sie upadkow z koni.
A jeździsz z kimś na dole?
Bischa priv idzie 😉
Sankaritarina, dokladnie jak pisze Hypno, koszyczki ucza, ze nie trzeba nic robic z noga,  strzemie sie trzyma, wiec nie trzeba sie na nim opierac i ciagnac piety. owocuje to rowniez tym, ze dzialamy pieta a nie lydka.
No właśnie po co się uczyć trzymać prawidłowo stopę- koszyczki i wio. Niedługo na wszystko będą patenty.
Że ja na to nie wpadłam  😁
katija, Łi, to trochę bez sensu. To koszyczków kupować nie zamierzam. Prędzej te powyginane strzemiona. No i normalne buty.
ja dziś zaliczylam swój pierwszy upadek.

szliśmy w zastepie, powoli, wszytsko super...

z daleka w poprzek drogi widze mini błoto, no ok po prostu niewielkie błotne wglębienie, ale szłam ostatnia i widze jak wszystkie konie grzecznie przechodzą przez "przeszkodę", uspokojona tym faktem ide na luzaka i co nagle robi mój koń? wchodzi, zmienia w locie nogę ( tak juz ma) i hooooopppppp! podczas skoku sie urzymałam choć klapnełam dupskiem o siodło ale już dalej niestety - on stanał a ja sie odbiłam i sruuu- walnełam głową w glebę...
pozbierałam sie i jakos jade ( byłam raczej w szoku), pozniej zjechałam na pol kontrolowanym ślizgiem bo mój koń zaczał biec prosto na drzewa i w ostatniej chwili robić uniki, bujało mnie przy tym ostro więc myslę- nie no ja chce żyć, tym razem ucierpiała kosc ogonowa...

niestety podczas pierwszego upadku coś chrupnęło w szyi ( dosłownie czułam i słyszałam takie ksztttt, chrrrryp) i jutro wybieram się na prześwietlenie bo boli przy skręcaniu głową...

boję się,że to poprzestawiane kręgi, nie mam opuchlizny ani nic bo byłam w kasku no ale jednak...
miałyście takie sytuacje? jaki był ich finał?

mój kask wygląda tak
marta__sz

Radze Tobie jak najszybciej ubrać się w zwykły kołnierz. Z szyją nie ma żartów. Ja nie słyszałam żadnych dźwięków przy upadku- najpierw na biodro później odrzut i głowa. Skutej jest taki, że mam walniętą szyję dyskopatię 4 kręgów i ogólnie szyja skurczyła się. Na rehabilitacji mówiono mi, że przy upadkach trzeba koniecznie jak najszybciej zabezpieczyć szyję na około 5 dni (szyja i mięsnie są na odpowiednim miejscu i będzie mniejsza sztywność/naciągnięcie ochronne mięśni).
Mnie szyja nie bolała. Problem mam z zawrotami głowy, a to zaczęło się na 2 dnień po upadku. Jeśli masz taką możliwość to niech ktoś kupi Ci jak najszybciej w aptece kołnierz.

I jeszcze jedno. Jak będą robić Tobie RTG to niech zrobią zwykłe i czynnościowe by sprawdzić czy nie ma niestabilności kręgosłupa.
A Tobie wystarczyl kolniez? A pozniej rehabilitacja? Mowisz o zabezpieczeniu szyi na 5 dni, czy tyle nosilas usztywnienie czy to trwalo dlugie tygodnie? Ja oczywiscie wybieram sie dzis na przeswietlenie
no kurcze kask wyglada tak jakbys się dosłownie "katapultowała" a nie spadła. Nie czekaj na poniedziałek tylko idz nawet prywatnie np do Enel-medu tam jest ostry dyżur ortopedyczny (np tam maja podpisana umowę z NFZ) i szybko zrób badania. Ja nie chcę straszyc ale ja po wypadku (coprawda samochodowym a nie konnym) miałam duże powikłania a nikt przez lata nie sprawdzał kręgosłupa. Niestety u mnie skonczyło się to operacją kręgosłupa, coprawda udana ,zyje, chodze ,biegam, pracuję i jezdze konno ale....operacja to operacja. Lepiej zawczasu zadbac, sprawdzic.
Ja swoich gleb zaliczyłam całe 17 😀 w ciągu 4,5 roku.
1- Moja pierwsza gleba. LUzik na końcu jazdy, długa wodza, nogi ze strzemion padał deszcz, byłam na hali. Pech chciał że przjeżdżałam akurat pod dziurą w dachu i niemiła kropelka wody spadła na zad Gromka🙁 wyrwał się skręcił w lewo, a ja spadłam na prawo.
2- Także na hali. Duuużo koni chyba z 9 na jednej wolcie. Ja galopować nie umiałam, dosiad-porażka. Klacz najprościej w świecie sobie "charknęła" przez co trzy konie z grupy- w tym mój spłoszyły się. Na szczęscie nie byłąm sama razem ze mną spadła jeszcze jedna dziewczyna😀.
3- Już w innej stajni.Teren na koniku polskim. Koni było trzy. Prowadząca wyjechała z zakrętu i zaczęła galopować. Kacper zryw i pomyślał że skróci sobie drogę i poleciał przez pole urozmaicając to pięknym walnięciem z krzyża. Zrobiłam pieknego fikołka i centralnie na kość ogonową, troche mnie bolała, na szczescie nic powaznego.
4- Skoki na kucy walijskim. Najazd na okserka wszystko pasuje ja półsiad, i stoopa! ja za okserkiem sobie leże patrze- a siwa nogi w okserze i przygotowuje się do skoku na mnie! w tym momęcie zrobiła pieknego "raczka" do tyłu- a wszyscy na padoku w śmiech.
5- Trenig na koniku polskim. Skok wyskok. Po przeszkodzie potknęcie bardzo mocne, kacper na kolanko, potem na łeb, próbuje wstać, znowu się potknbął, wywalił się ja poleciałam w prawo, odrazu wstałąm i podbiegłam do leżącego konia. Naszczęście nic mu nie było tylko całe nóżki ogłowie siodło z ziemi.
6- SZCZęśCLIWIE NAGRANY 😀  wpisując "upadek z walentynki" na yt ;D
Było tych upadków 17 jednak opisałąm tylko 5 🙂
A ja Wam chcę zwrócić uwagę na dobrze dopasowany (wielkościowo) kask. Ostatnio jedna dziewczyna w stajni zglebiła i też ma coś z kręgosłupem szyjnym, ale dodatkowo bolała ją punktowo w jednym miejscu na potylicy głowa, dlatego że kask ma za duży i przy upadku po prostu walnęła głową w tylną ścianę kasku. Ja przy moim ostatnim upadku podejrzewam walnęłam dużo mocniej, bo miałam aż krwiaka w kąciku oka, natomiast głowa nie bolała mnie w ogóle i wcale nie pamiętam, żebym podczas tego upadku uderzyła głową, tak dobrze mnie ochronił kask (uderzyć musiałam, bo z czegoś ten krwiaczek wziąć się musiał, chyba że mógł się zrobić od zaciśnięcia oczu ze strachu 😀 ). Ja mam mój kask bardzo ciasno dopasowany tak, że po jeździe mam odciśniętą siateczkę na czole, ale za to nigdy mi się nie przesuwa, no i dobrze mnie ochronił. Pamiętajcie - luźne kaski są do bani.
jesli chodzi o kaski to tak zdecydowanie- za duzy nie nadaje się do niczego. moj jest dopadowany idealnie i dlatrgo nie doszlo do tragedii..
zrobiłam juz przeswietlenie i narazie mam kołnież, mam tez zrobic mri bo jest dokładniejszy ale to jutro a w we wt wynik...
w kołniezu mam wrazenie boli mnie bardziej no ale ja lekarzem nie jestem przecież...

generalnie to już wczesniej miałam zniesiona lordoze szyjną i jakies tam niestabilne kręgi, teraz doszło troche wiecej w tym opisie ale cięzko stwierdzić co i jak. zamiast 2 tyg zwolnienia udało mi sie poprosic o kilka dni na zdiagnozowanie...

trzymajcie kciuki bo mi starsznie zależy,żeby nie zrazić sie do koni, chciałam już w ten weekend isc no ale moze za 2, 3 tyg wróce do nauki...

gdyby się ktokolwiek i kiedykolwiek zastanawiał co powinien kupic jako pierwsze do jazdy to krzyczę  KASK!

aha lekarz zdziwiony,ze spadłam dwa razy pyta mnie- to nie mogła pani odpuścic po pierwszym upadku? mówie no nie byłam w szoku ale chciałam jechac dalej bo balam sie ze wogóle zamknę się na kontakt z koniem... a on patrzy kiwa głowa i mowi- no tak to tylko ja jestem taka miękka faja jak spadlem z konia na du... 6 lat temu tak więcej nie wsiadłem...

zapytałam go czy bede mogla jezdzić i czy np za 2 tyg bedzie to mozliwe i stwierdził,ze nie widzi problemu...
powiedzcie mi jakie sa szanse,ze nie bede sie bala jechac ponownie?
wiem,że zdrowie jest najważniejsze nie mam 13 lat i świadomosc jest natomiast szyja i tak mogla byc juz wczesniej zmasakrowana od siedzącej pracy...

czy macie doświadczenia z urazami kręgosłupa szyjnego?

Ja po moim pierwszym upadku (zresztą w terenie) uderzyłam kaskiem o drzewo. Pokręciło mi się w głowie i wsiadłam dalej. Jakoś mnie to nie zraziło, wiedziałam, że kiedyś spadnę.
Miałam taki okres, że nie chciałam w ogóle wsiadać, a nie było jakiegoś przełomowego momentu, urazu. Po prostu jeździłam do stajni, robiłam wszystko oprócz wsiadania.
Myślę, że jeśli jesteś świadoma ryzyka upadków, nabierzesz doświadczenia w różnych sytuacjach to do koni i jazdy się nie zrazisz 🙂
Powoli i nic na siłę.
czy upadek z konia może zrazic ? Może, przykładem jest moja córa, spadła late temu nascie i dopiero teraz po wielu latach odwarzyła sie wsiąsc na konia. Sztywna , uwazna ale okey,poszło. Trudno mi wiec doradzic i mówic kiedy i jak przejdzie. Ja po wszystkich swoich upadkach "podnosiłam" się mega szybko ale zapewne dlatego ,ze nic wiekszego mi się nie stało. Nie powiem czasem wsiadalam i zastanawiałam sie czy bedzie okey, domownikom zawsze mówiłam gdzie jadę i trzymałam się ustalonej trasy. Jednak nie lubi jezdzic sama, z drugą osoba zawsze rzaniej i tyle.
Czy bedziesz sie bała, czy wrocisz do koni? Zapewne tak , może nie od razu ,może nie od razu w teren ale na spoko dasz radę.Wiesz jak Ktos ma pecha to i w drewnianym kosciele cegła mu spadnie na głowę 😉
Gdybysmy tak wszystkiego sie bali to nie powinnismy jezdzic samochodem (no bo przecież jest tyle wypadków) nie powinnismy też przechodzic przez jezdznie no i nie powinnismy jezdzic rowerami bo i tu mozna spasc i mogą Ci potrącic..
Takze pomalutku, wsiadaj i nabieraj dziewczyno pewnosci.
Faza naprawdę wielkie dzięki, czytałam wlaśnie jakiś pokrewny watek ale to nie to samo...
będę próbowac tylko się zdiagnozuje żeby miec pewność...

nawiasem mówiac moja znajoma cos zrobiła sobie z kręgami ( przeparaszam za niefachowe nazewnictwo ale nie wiem, czy było to zwichnięcie czy przemieszczenie czy jeszcze cos innego) podczas robienia fikołka i 7 tyg chodzila w gorsecie plus rehabilitacja...

wszystko i wszedzie się może zdarzyć, ja póki co jestem pełna wiary i nadziei,że uda mi sie wrócic do tego co dla mne ważne.
w weekend na pewno bede w stajni, jeździc nie bede ale popatrzę, może pokarmię konie itp...

😉 i tak trzymaj, powodzenia
marta__sz ze mną było inaczej. Mnie szyja nie bolała po upadku, natomiast kręciło mi się w głowie przy pewnych ruchach (co mam do dzisaj ale w słabszym stopniu). Mam rehabilitacje, chodze na masaż leczniczy i ćwicze szyje.

Koni nie boje się, tzn spadłam z obcego, a nie mam oporów by na swoim jeżdzić. Jestem bardzooo uważna jak wsiadam na obce konie, szczegołnie jak są mocno "do przodu" itp..

Był moment, że mając zakaz jazdy od lekarza tylko stępowałam na swoim koniu, co pomogło mi rozluźnić kręgosłup. Jak zaczęłam leczyć się to całe plecy mnie bolały, bo wszystkie usztywnienia mięśni musiały puścić.
rozumiem, a jak długo dochodzilas do siebie?
bo jak wnioskuje teraz juz normalnie jeździsz tak?

przepraszam,że tak dopytuję ale jestecie dla mnie najbardziej wiarygodnym źródłem informacji...
lekarz mi pomoże medycznie ale to nie tylko o to tu przeciez chodzi
marta__sz ja nadal dochodze do siebie w senie, że nadal (po 3 mies) mam lekkie zawroty głowy i chyba nauczyłam się z tym żyć.
Jak zaczynałam rehabilitacje wesoło nie było, bo na początku wszystko zaczęło mnie boleć i nie mogłam w pracy wysiedzieć 2 godzin. Wtedy właśnie pomogły mi stępujące spacerki bo fajnie rozluźniałam się. Jechałam do stajni z pracy i kręgosłup mnie strasznie bolał, a później wsiadałam i było ok.
Tyle, że ja moge sobie pozwolić na taki powrót do jazd bo mój konio to oaza spokoju.

no ja na pewno nie wrócę na tego na którym to sie stało gdyż to wogóle nie był dobry pomysł.
jesli trzeba bedzie to będe tylko stęp...

Ja mam takowe szczęście że choć latałam na wiele stron i z różnych chodów to jeszcze nic mi się nie stało poważnego. 😉 Ale poznałam już zalety noszenia toczka.

Ostatni upadek na pławieniu. Oczywiście zawsze wdrapuje sie na konie z gracja i wdziękiem.  😀
a ja wygrzebałam jakiegoś starocia  😵
niestety nie zarejestrowano mojego upadku 😀


za duze zdjecie!

Kurde tak sobie myśle... 2 lata jazd i jeszcze ani razu nie spadałam XD Inna jestem xd ale przede mną jeszcze sporo czasu 😀 Zaczną sie skoki to będą gleby  😵
anita, zdążysz jeszcze spaść nie raz, ja też długo jeździłam zanim spadłam 😁
Najgorszy upadek z konia miałam w rok po rozpoczęciu jazdy konnej. Siedziałam wtedy na koniu jak worek kartofli, umiałam anglezować w kłusie i galopować w pełnympółsiadzie (konkretny opis stylu galopu- chciałam się nauczyć jeździć, ale nikt nie chciał mi pomóc 🙁 ), często trzymając jedną ręką pasek od wytoka (dusiłam konie  😀iabeł🙂. No to już piszę, jak z tym upadkiem było:
Z chórem mieliśmy mieć kilkudniowy obóz w OJ. Pojechałam wcześniej, pomogłam w stajni, przygotowałam z koleżanką pokoje i poszłyśmy po konie. Akurat nazłaziło się towarzystwa na stajnię. Dostałam wysoką (ponad 170cm) kobyłę i poszłam na plac, wsiadłam i zaczęłam stępować. Koleżanka poszła siodłać drugiego konia, bo pierwszego zabrał jej kumpel i urządził sobie dziką galopadę, że jego klacz cała zlana potem była. Towarzystwo się nudziło i wzięło bat z przywiązaną torebką (używany był do przeganiania koni), a te konie strasznie bały się bata. Strzelili z bata przy koniu kolegi, ale tamten koń tak był goniony w galopie, że już bat nie zrobił różnicy w prędkości (koń praktycznie leżał w zakrętach). Ja się poczłapałam w kłusie chwilę i potem stępem jechałam w stronę bramki ( w międzyczasie kolega wyprowadzał konia z ujeżdżalni). A ci debile co przyszli na stajnię podeszli do ogrodzenia i nagle machnęli tym batem z torebką. Klacz wspięła się, a potem strzeliła z zadu. Wyleciałam z siodła, zrobiłam półtora salta w przód i wylądowałam na twarzy. Daszek toczka (na stajni tylko debile jeździli w toczku- ,,miszcze" jeździli bez) zarył się w ziemi i zrobiłam przewrót przez głowę. Bałam się, że złamałam kręgosłup. Ruszyłam nogą, ręką i dopiero wstałam (ponoć bardzo szybko) widziałam, jak spanikowana kobyła prawie nie staranowała kolegi, który wychodził z ujeżdżalni i próbował ją złapać (galopem wbiegła do stajni, do swojego boksu). Plułam krwią, a banda debili rżała ze śmiechu, że ja, córka nauczycielki, za którą nie przepadali, spadła z konia. Wydawało mi się, że nie mam zębów w dolnej szczęce. Okazało się, że mam dziurę w przedsionku jamy ustnej (jak się odchyliło dolną wargę, było widać kość podbródka). Kolega wziął z apteczki dla koni butlę wody utlenionej i lał mi ją do tej dziury, bo sporo tam było piachu. Potem poszłam z koleżanką (która też się śmiała, że nawet nie zdążyła konia wyprowadzić) do mieszkanka stajennego, gdzie wodą z kranu płukałam tą dziurę. (...) Skończyło się na lekko skrzywionym nosie i szwach ,,od kła do kła" ( na szczęście obyło się bez złamania żuchwy). Na trzeci dzień spuchłam strasznie (dosłownie wyglądałam jak chomik z wypchanymi do granic możliwości policzkami). I mimo groźby zakażenia i utraty zębów- żyję. Od czasu do czasu mam wrażenie, jakby mi prąd szedł po szyi. Na kobyłę nigdy nie wsiadłam. I mam uraz do wysokich koni. (odszkodowania nie dostałam, bo ortodontka ściągająca szwy mnie olała i nie dała mi świstka, na podstawie którego mogłam się ubiegać o odszkodowanie).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się