Forum konie »

Anegdoty jeździeckie (fachowcy i konie)

moj instruktor tłumaczył mi jak działa poł parada
  I: dajac subtelne sygnały mowisz do konia : Majka! ona ci odpowiada kierujac uszy na ciebie  : Co? a ty wtedy na to :....(i tu nie wytrzymałam)
  Ja: Wio!!!
 
do poczatkujacego chlopaka instruktor- zrob taki pedalski tyłek (półsiad)
my z kolezanka : iście lirycka metafora

i ostatnio instruktorowi zebrało sie na wkrecanie ludzi, przychodzimy na jazde a on tak
I: jutro rano nie jedziemy w teren bo bede balował
Ja: no ja wczoraj pobalowałam wieć ja umieram dzisiaj
I: ale ja drewno bedę balował , hahahah juz 3 osobe wkrecilem
i poleciał dalej szukac ofiar
Generalnie wyścigowe środowisko obfituje w różne ciekawe teksty , jak se przypomnę coś to wrzucę .

"Stajenny" do dziewczyny mającej problemy z siodłem na wyścigach
-Nakładzieta tych ścierów...

Pozdrawiam 🙂
  genialne typowe [podejscie faceta
[quote author=ikarina link=topic=2240.msg461876#msg461876 date=1264704500]
5. Oliver:
Wiecie, jak bylem studentem, mieszkałem na stancji u takiej staruszki. Dzieliłem pokój z takim Czechem, który ni słowa nie znal po angielsku, ale mimo to i tak sie porozumieliśmy co do tego, ze obaj bardzo lubimy pic.


A to panu Oliverowi chyba zostało.😀iabeł: Na pewnej dużej wkkw-owskiej imprezie szłyśmy z koleżanką na bankiet dla zawodników, a tu w pewnym momencie nam ktoś wychodzi z boku drogi (no dobra, wyczołguje. Z rowu.) i zaczyna szprechać po angielsku bardzo bełkoczącym głosem, po czym wciska mi w dłoń telefon komórkowy. Spoglądam mu w twarz a to właśnie wyżej wymieniony pan Townend, który tłumaczy mi, że mam porozmawiać z jego kolegą i powiedzieć, że z Oliverem wszystko w porządku. No to odzywam się przez ten telefon i opisuję sytuację, po czym po drugiej stronie słuchawki słyszę wybuch śmiechu, gdy pan się w końcu uspokoił poinformował mnie, niesamowicie radosny, że zaistniała sytuacja jest całkowicie normalna. 
[/quote]

Olli to w ogole jest aparat. Kiedys pojechalismy na jego klinike. Mialo sie zaczac o 19.00. Patrzymy na zegarek - 19.20, wiec stoimy, czekamy i czekamy, w koncu zjawia sie ON.
- Dzien dobry panstwu, przepraszam za spoznienie, ale znalazlem sie w bardzo zenujacej sytuacji. Poszedlem sobie przed pokazem do kibelka, usiadlem sobie i nagle - z kabiny obok ktos do mnie krzyczy:
- Czesc, stary!
Nie mialem pojecia, kto to, ale jestem kulturalny, wiec odpowiadam:
- Czeeesc!
- Co u ciebie?
- eeee po staremu.
- Jak tam twoja dziewczyna?
- No wiesz, ekhm, jedne przychodza, potem odchodza...
- Aha, aha, rozumiem. A jak tam twoj nowy motor?
I wtedy pomyslalem sobie, ze to musi byc jakis moj kumpel, bo niewielu osobom sie zwierzalem z kupna nowego motoru
- A super! Wiesz, on ma takie bajery i w ogole...
i opowiadam o moim nowym cacuszku, kiedy nagle osoba z kabiny obok sie drze
- EJJJJJ TY TAM! PO****LO CIE? ZAMKNIJ RYJ, PRZEZ TELEFON ROZMAWIAM!!!
No i wiecie, przestrzaszylem sie goscia, wiec siedzialem w tej kabinie, poki nie wyszedl. Zajelo to dobre kilka minut, wiec najmocniej przepraszam za spoznienie. 😂

Albo opowiadal, jak pracowal w Irlandii i byl tam pewien Brazylijczyk. Strasznie mu zazdroscil, bo chlopak byl przystojny, mial sniada cere, zawsze jego szalenie drogie oficerki byly swietnie wypolerowane, ciuchy markowe, czuc ze perfumy do tanich nie nalezaly... Kiedys zostawil rekawiczki przed boksem. Olli patrzy - super - markowe rekawichy z dobrej jakosci skory. Oj zazdrosc go wtedy zzerala. Co zrobil? Podharcerzyl je 😀 Brazylijczyk zdal sobie sprawe, ze je zgubil, a nie umial za bardzo mowic po angielsku, wiec idzie do Olliego i krzyczy:
- E! Olli! Widziales moje eeeee yyyyyyy noooooooo - i pokazal taki ruch, jedna reka jezdzil po drugiej. Olli mial zberezne skojarzenia, wiec poprawil kolege:
- Kondomy?
- Taaaak! Kondomy! Widziales je?
- Nie.
Potem Brazylijczyk poszedl na ujezdzalnie, gdzie dzieci mialy jazde na kucykach i nakrzyczal do instruktorki (wlascicielki osrodka)
- Ejjjj! Kate! Gdzie sa moje kondomy!?


ikarina hahahaha świetne 😁

ogólnie to najbardziej ubawiła mnie historia o karpiu  😀
Ikarina, uwielbiam te anegdoty z Oliverem  😜
ikarina   :kwiatek:  😂
Ikarina: ale jaja  🤣
Kondomy.  😁
Hihihi, biedny Brazylijczyk  😂 anegdoty boskie, poproszę wiecej 🤣
ikarina, z tą rozmową w toalecie to jest stary żart  😁
A mnie kilka dni temu położyła na łopatki dwu letnia córka jednej z zawodniczek. I dodaję to tu bo dziecko się okazało fachowcem, że hoho.

Otóż przyszłam do nich z wizytą i mała mi przyniosła swoje zabawki koniki- sztuk 5. No to ja, ciocia kreatywna wymyślam:
Ja: Choć podzielimy je na łaciate i jednokolorowe.
Dziecko myśli, myśli i niechętnie dzieli stado
Ja: No to teraz kochanie duże na jedną łączkę a małe na drugą
Znów z lekkim oporem
Ja: A teraz kochanie jak je podzielimy?
Małą: Ciocia, na ogiery i klacze, dobrze?

... półka mi opadła, cóż jestem laikiem i dwulatka bardziej profi ode mnie się okazała. A koniki miały między nogami dokładnie to co trzeba żeby je na ogiery i klacze dzielić.
Dobra, jeszcze coś dorzucę.
Akcja się dzieje w tej samej stajni, co Brazylijczyk.
Był tam taki kon, powiedzmy, że się nazywał Tom. Był to kon szefowej, tylko jej maz mógł na nim jeździć. W ogóle Tom był zaczepistym koniem i Olli zawsze chciał na nim jeździć. Chodził wiec za mężem szefowej i prosi:
- Nieeeech mi pan da się przejechać
- Nie
- No proooosze
- Ale ja bardzo proszę
- Nieeeeee!
I tak przez kilka tygodni.
Olli trul tak cztery litery facetowi, ze w końcu ten się zgodził. Musicie wiedzieć, ze Tom był koniem bardzo żywym i chodził na hakamore. Tak wiec Olli wsiadł na Toma, nie wolno mu było go jeździć na placu, wiec puścili go na łąkę z krosem. Jeździł sobie jeździł, nagle - krrrrrach! Hakamore się zepsiuło, Olli został na koniu z  dyndajaca wodzą w rękach. Tom jak zdał sobie sprawę, ze jest wolna Amerykanka zaczął fruuuuwac po całym krosie. Finał? Ujeżdżalnia dla dzieci z kucykami była otoczona z każdej strony wysokim, porządnym murem. Wyobraźcie sobie Olliego wparowujacego w sam środek lekcji z dzieciakami przez ten właśnie murek na koniu z rozwalonym czymś na głowie i dyndajacymi wodzami w rękach. Wszystkie dzieci pospadały, Tom galopowal, jak szalony w kolko, za nim wszystkie kucyki, dzieci w płacz, normalnie Armagedon. Olli spędził długi wieczór na dywaniku 😀

Na klinice Olli mówi:
- Dobra, teraz mamy 100 pytań do... Każdy może się mnie zapytać, o co chce.
Wychodzi lasencja, rooshoffa panienka.
- co pan myśli i byłych wyścigowcach jako wkkwistach?
No, pomyślałam, ze pozory mylą, pytanie całkiem konkretne.
Wiec Olli opowiada na pytanie, stwierdza, ze lubi folbluty, na co lasencja zaczyna się wdzieczyc, trzepotac rzęsami (co tam, ze na hali było kilkadziesiąt osób) i mówi
- Wie pan co, mamy ze sobą wiele wspólnego
- No dobra, jak ktoras oprócz tej pani jest zainteresowana, to mój numer telefonu 07.... albo w ogóle po klinice do mojej przebieralni przyjdźcie 😀 Ktoras chętna?
Na hali najpierw śmiech, a potem cisza jak makiem zasiał 😀
Dziś mamy wizytę kowala. Chłopak rozbroił mnie koszulką: "Keep calm and prey for not losing shoes"  😁
Trener wczoraj: "i niech stodoła dupą pracuje!"
Stodoła to koń, naprawdę La Strada 😉
Dzisiaj miałam skakać, w dodatku spontanicznie, co ciekawe - ja nie umiem, koń nie umie...
Żart Trenera na rozładowanie napięcia: "popuść wodze, trzymaj się grzywy, naprowadź na przeszkodę i zamknij oczy, to jakoś pójdzie i może któraś z was przeżyje" - ja się zes...ałam...
Miejsce akcji - Legia na Kozielskiej.
Czas akcji - dawno. dawno temu.

Zawody w skokach.
Jedzie Mieciu Podgórski klasę N.
Po 2 przeszkodzie dzwoni jego telefon komórkowy.
Mieciu bierze wodze w jedną łapę  a drugą odbiera telefon (oczywiście kontynuując przejazd).
Na całym hipodromie słychać - kartofle i jajka kupiłem........czy Ty zawsze k...a musisz zadzwonić jak nie mam czasu gadać ?
Kończy przejazd na czysto.

Znany, czołowy zawodnik Legii prowadzi trening juniorów i juniorów młodszych.
- Źle, źleeeeee k..a, źleeeeeeeeeee.
Młodziak zdenerwowany podjeżdża do trenera - trenerze, jak ma być ?
- Ma k..a być dobrze.
Post będzie ogolnie bez sensu, bo nie mogę podać nazwiska trenerki (świat jest mały), ale muszę napisać, bo inaczej eksploduję.
Parę lat temu, mój ówczesny narzeczony zapłacił mi za treningi u zawodniczki łod skoków.Zresztą lekko bez potrzeby, bo ja jestem wieczny rekreant, ale jako Rosjanin z wielkiego miasta uważał, że każdy kto galopuje i z konia nie spada, automatycznie jest zawodnikiem na GP. Pani ma nazwisko po mężu, które ciągle mi się niestety myliło, ja się spóźniłam i zapytałam luzaczkę "gdzie jest pani.X" wymieniając nazwisko panieńskie pani X. Pani to usłyszała i dosyć histerycznie wywaliła mnie ze stajni.Potem jej przeszło, ale do tej pory jak ją raz na ruski rok widuję na jakichś zawodach, to mam wytrzeszcz oczu i strach mnie ogarnia.
Ostatnio napisałam na VK, że dziecko wykastrowałam- chodziło o kucyka, który się u mnie w stajni urodził.Dobrze, że ze zdjęciem kucyka, ale i tak ubaw był.
Chyba nie łapię pierwszego żartu  👀

Trener o galopie: "ramiona masz mieć jak u damy, zaś biodra jak u dzi...i"
Pozwolę sobie na post pod postem, bo wątek już długo nie żyje.
Trener dziś o przygotowaniu do zawodów: "jest już lepiej! Nie martw się, chamskiego porno nie pokażesz! Co najwyżej film erotyczny..."
Znowu ja z Trenerem  😉
T: ...bo ujeżdżenie to jest pedalska dyscyplina!
J: ale Pan też ujeżdżenie jeździ...
T: cicho tam! Galopuj, już! *ucieka z hali*  😁

Niekońsko, o tym, jak go wyprzedza jego opinia. Wysłał mnie do sklepu po 3 (słownie: trzy) trufle. Idę, bryczesy, sztyblety, sztylpy, uwalona koszulka, zapach stajni zapowiada moje nadejście na kilometr. Wchodzę do sklepu, trufle na wagę tylko przy kasie.
J: wie Pani, ja mam dziwną prośbę, ale ja poproszę...
S: 3 trufle, ale dzisiaj nie mamy tych z Odry, więc nie będzie zadowolony, bo to jego ulubione.
😂

Dzisiaj dostał od nas prezent świąteczny, zabunkrował się w kanciapie i rozpakowuje:
ooo i pigwa jest! Te moje dziewczynki to wiedzą, co ja lubię! OOOOO I TRUFELKI!

Rozmowa z juliadną, która była kiedyś u nas na treningowe wakacje (chyba się nie obrazi, że piszę 😉 ):
T: wszystko fajnie, ale jest jeden duuży problem z Twoim koniem.
J: jaki?
T: że nie jest mój  😁

Jeździłam kiedyś fantastyczną kobyłę, typowa profesorka do skoków. Uwielbiałam ją, ale niestety wisiało nad nami widmo jej wyjazdu do Niemiec. Zamarzyło mi się na niej skoczyć, poprosiłam Trenera. Zgodził się. Ustawił dwie cavaletti na sobie, jakieś 85 cm, z jednej strony stał on, z drugiej kolega. Przejechałam dwa razy i widzę, że podnoszą, trzymając cavaletti w powietrzu, stoi już metr, przejechałam, robię okrążenie, najeżdżam i wyrywa mi się potężne "oh f*ck!", bo Trener trzyma cavaletti na wysokości piersi, ("podnosimy, zobaczymy, co zrobi!"😉 ze 130-140 będzie, gdzie ja bardziej dresaż niż skoki i życiówkę miałam metr  😁 no nic, kobyły już nie zawrócę, skoczyłam - tuż przed odbiciem Trener opuścił cavaletkę, kolega już nie zdążył  😁 kobyła poleciała z zapasem, ja razem z nią i razem wylądowałyśmy.
T: no kur*a nie wierzę! Myślałem, że zlecisz i będzie ciasto! Skoczek się nagle znalazł!

No i stały tekst, kiedy ktoś próbuje z nim bez sensu dyskutować:
nie pierd*l, jedź!

edit: a bo mi się przypomniało.
Dwugwiazdkowe międzynarodowe zawody WKKW, cross, jedzie polski zawodnik. Kończy przejazd bez błędów na trasie i chyba nawet bez spóźnienia. Skacze ostatnią przeszkodę i krąży... krąży... Nagle rozlega się: "GDZIE SĄ KUR*A TE CELOWNIKI?!"

Inne zawody, inny zawodnik, dalej WKKW.
J: a trasę crossu pamiętasz?
Z: co mam pamiętać, jak linki są! Niiigdzie się nie zgubię przecież.
I oczywiście na następny dzień pomylił  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się