Wyściółką zwykle jest styropian, który przechowywany w suchym miejscu również nie traci na właściwościach. Tylko w tych badziewniejszych 😀 A w lepsiejszych są rozmaite pianki, które niestety z czasem zmieniają swoje właściwości i się wykruszają. Starzenie się dotyczy także sztucznych tkanin stanowiących otulinę materiału wyściółkowego (pruje się toto jak stare gacie). I jest to kwestia nie tyle eksploatacji (działania potu itd.), tylko po prostu czasu. Natomiast póki tego nie widać, a skorupa nie jest nigdzie nadpęknięta, to jak najbardziej kask jest ok.
Wichurkowa mała Ninja zawsze spoko! Przez chwilę myślałam o takiej na miasto. To jak zrobiłaś prawko nigdy nie jeżdżąc? 😁
Co do kasku - w instrukcji obsługi mojego jest napisane, że należy wymienić po 5 latach, niezależnie od intensywności użytkowania. Albo po 1 uderzeniu. Jeden z najdroższych modeli HJC.
adreskontaktowy przecież są dwa zdjęcia do mojego postu ;-)
smarcik bo nie mam prawka 😁 Myślałam że będzie w sumie mniejsza i lżejsza a to kawał motoru i waży 170kg, teraz robię nowy kolektor,przelot i wydech bo cicha 😎 więc dojdzie parę kucyków heh
A co do kasku też kupiłam HJC i w sumie nawet nie czytałam co tam piszą....
Co do kasku to tak jak dziewczyny pisąły - jeśli jest w normalnym stanie to ja też bym w nim jeździła. Co do Ninji dużo dziewczyn je sobie chwali. Co do jeżdżenia bez prawka - nie będę komentować, bo szkoda mi strzępienia sobie języka.
Wichurkowa to zrób. Ktoś w Ciebie wjedzie i będziesz mieć prze*ane.
Ja miałam w zeszłym tygodniu kontrolę. Jechał przede mną radiowóz, jak mnie zauważyli w lusterku to od razu kogut i zatrzymanie. Ja już spanikowana, że coś zrobiłam, a panowie tylko kwit chcieli. Mówią, że istna plaga ostatnio. Oby jak najwięcej takich kontroli.
adreskontaktowy przecież są dwa zdjęcia do mojego postu ;-) Przepraszam, nie widziałem - nie wiem, czemu, może jakieś ustawienia sieci służbowej. Co do zrobienia prawka to popieram. Nie tylko przez wzgląd na policję, ale przede wszystkim na ubezpieczenie. W razie wypadku lub kolizji z Twojej winy ubezpieczyciel będzie miał Cię w nosie, a Ty nie wypłacisz się na odszkodowanie. W razie wypadku/kolizji nie z Twojej winy sprawca na pewno podniesie kwestię Twego brak prawka. LWG
To jak już watek ożył, to się pochwalę że zostałam Harley-owcem. 😂 Mąż miał silnik WLA z 42 roku, zrobił z tego motocykl. Na sprzedaż miał byc. Ale że nikt nie kupił, to szkoda było żeby tak stał. A że nikt też nie kupił drugiego Harleya, którego robił na sprzedaż, to zostaliśmy z 2 Harleyami. Naszych wielkich wozów turystycznych nie chce nam się wystawiać, żeby polatać po okolicy. Bo jakoś latanie po okolicy tymi wozami straciło dla nas sens. I na latanie wokół komina wyciągamy chopery. Pyrka się powoli ( bo moja WLK-a ma tylko 4 biegi :hihi🙂 w ciepłe dni, łapie się klimat pyrkania po okolicznych lasach, polach i wiochach, muchy w zęby i te sprawy. ( bo wielkimi wozami to "rura, dzida" i zaraz wszystko objeżdzone było) I tym sposobem zostałam harley-owcem wbrew woli. 😁
ja też nie jestem, żeby było zabawniej. 😁 Szkoda mi naszych małych enduro terenowych. Ale z drugiej strony... i tak coraz rzadziej na nich jeździliśmy po terenie. Coraz mniej tych terenów w okolicy dostepnych. Trzeba by łamac przepisy i jeździć tam, gdzie się nie powinno. A trochę już za stara jestem i za poważna, żeby uciekać przed leśniczym, świecić oczami przed spacerowiczami leśnymi i robić za nastolatka. Ale szkoda.... faaajnie było..to były czasy...
A na starość taki świecący choper do pierdzenia po okolicy może być. To takie coś przejściowe między normalnym motocyklem a rowerami. Takie coś do jeżdżenia po drogach wokół miasta i "łapania lata". I powiem, że co jak co, ale ludzie się na świecące czopki gapią mocno. 😉 Są 2 minusy. Mój Harley "nie jeździ" ( haha, bno mając 4 biegi i będąc z 42 roku, to maksymalnie to on 100 wyciąga, przy czym cały się wtedy trzęsie i wyje) Drugi minus to taki, że to "sztywniak". Mam pod siodłem tylko sprężyny. Masakra. Ale daję radę, jestem dzielna.
Kocham motocykle ale tylko oglądać. U nas w mieście parę razy do roku są parady motocyklowe to zawsze tam bywam. Ale żeby jeździć na motocyklu to raczej nie dla mnie.
A my chyba pojedziemy w Alpy. Jeśli pogoda dopisze, nic się złego nie wydarzy itd itp, to takie są plany. Obejrzałam kilka relacji, fotek z wypadów ludzi ...i ..jaram sie jak pochodnia. 😍
Dziewczyny, czy przy sprzedaży motocykla sprzedający daje kupującemu butelkę alkoholu „żeby się nie psuł”? Mąż przy kupnie dostał flaszkę, a teraz sprzedajemy i nie wiem, czy to taki zwyczaj i tez powinnismy dać butelkę?
My znamy zwyczaj że kiedyś się do samochodu dodawało flaszkę. Potem raczej pieniążka na szczęście np 2 zł. I tak kiedyś mąż sprzedał motocykl z pieniążkiem. Ale jakoś ten zwyczaj jest mało praktykowany. Za to bardzo ważne jest, żeby kupujący jakikolwiek pojazd koniecznie go opił. Ze znajomymi. Choćby symbolicznie. I mój mąż sumiennie opijal z kumplami każdy nasz pojazd 😉
A.. i napiszę że wyjazd w Alpy udany. I rozszerzył nam się spontanicznie o więcej krajów. Bo jak już byliśmy w Austrii, to krok do Słowenii. A Słowenia mała i krok do Chorwacji. A jak już tam byliśmy to głupio by było nie pojechać do zachwalanej prz z motocyklistów Czarnogóry. A skoro tam byliśmy to czadowo byłoby przejechać przez Bośnię. A stamtąd najprościej wrócić do kraju przez Węgry i Słowację. I tak nam pyknelo 9 krajów. 😁
zastanawiam się nad zmianą hobby z jeździectwa na jazdę na motocyklu. Jednak brakuje mi trochę adrenaliny, którą czułam jeżdżąc zawody, czy też galopując w terenie. Podobno na kat B można jeździć małym motocyklem 125cc. Czy możecie podpowiedzieć mi od czego w ogóle zacząć? Jak najlepiej się nauczyć? kupić taki Motocykl i od razu jeździć czy lepiej zapisać się na jakiś kurs? Czy ten świat motocyklistów jest życzliwy? czy każdy patrzy na siebie nawzajem spod byka? Będę wdzięczna za wprowadzenie w temat 🙂
mindgame, kat A1 chyba odpowiada 125ccm, także powinny być jakieś jazdy dostępne. Nie wiem czego szukasz jeśli chodzi o adrenalinę - prędkościowo to więcej niż 130kmh nie pojedziesz, większość chyba wyciąga lekko ponad stówę. O adrenalinę przyprawia na pewno zachowanie innych uczestników ruchu. Jeśli nigdy nie jeździłaś na niczym motocyklopodobnym to polecam jakieś intro bo jazda motocyklem ma pewne aspekty o których należy wiedzieć moim zdaniem np. jak używać hamulców (bo masz dwa niezależne)
Nie wypowiem się na temat społeczności bo mi się motocykle odwidziały kiedy czekałam na wiek na kat A. W mojej "motoryzacyjnej grupie wzajemnego wsparcia" atmosfera jest spoko, ludzie tez są fajni, więc może to kwestia znalezienia odpowiedniej grupy ludzi/być może kwestia marki/modelu jak w moim przypadku.
mindgame, - ten świat trochę dzieli się jak świat koński 😉 Bo masz ścigacze, turystyki, choppery, crossy. Można bardzo różnie jeździć i wykorzystywać motocykl, z tego powodu są różne typy, no i różne środowiska zgromadzone w około nich. Polecam YouTube i poglądać filmiki w temacie.
Potwierdzam, mając B kilka lat masz też z automatu A1, czyli możliwość jazdy na 125cc.
Mój P. jest na etapie robienia pełnego A. Jako młody i jurny miał zmodowaną szlifierkę o powalonej mocy, aż się z nią na torze położył (plama oleju, wina toru). Potem była przerwa na lizanie ran, dumy i psychy. Kilka lat temu kupił Intruderka 125cc, zwalczył blokadę, ale szybko się znudziło, bo "nie jedzie" 😝 Generalnie 125 to raczej zabawka na pierwsze moto lub coś do szybkiego i taniego przemieszczania się na krótkim dystansie.
Teraz na tapecie jest turystyk, żeby można było jeździć na dłuższe wycieczki, być może razem (ja w formie plecaka).
Głównie jestem przypadkowym odbiorcą filmików i po prostu słucham co tam nawija, więc tyle z mojej wiedzy 😅 Na pewno zanim zaczniesz ważne jest mieć kask i odpowiednie ciuchy, żeby w razie czego nie zostać ludzką kredką świecową 😉 Są ludzie jeżdżący w trampkach i dresie, ale no... dress to slide, not to ride.
dzięki za odpowiedzi. No właśnie trochę oglądam w necie, ale jak się nie ma blisko znajomego motocyklisty który mógłby najlepiej opowiedzieć i trochę wprowadzić w realia to wydaje mi się to trudne do ogarnięcia. Mieszkam w DE więc już się dowiedziałam, że tutaj żeby jeździć tym 125cc to i tak muszę dorobić szkolenie (bez żadnego egzaminu), więc może i dobrze bo przynajmniej dowiem się cokolwiek. Ale szkolenie, szkoleniem, ale właśnie takie kwestie nawet jak dbanie o ten motocykl to jest dla mnie czarna magia. No i czytałam trochę, że inni motocykliści patrzą na tych na 125cc z góry i traktują byle jak. Przyznam, że chciałabym też zmienić towarzystwo stajenne (bez urazy dla nikogo), na inne, stąd też pomysł, że może motocykl to byłoby to, o ile faktycznie nie ma tam tylu dram i problemów co w końskim światku.
mindgame,
125 cc możesz jeździć na prawo jazdy A1 które masz przy okazji B i w Polsce nie są wymagane dodatkowe kursy. To jest przyjemna pojemność do miasta i na wiejskie drogi, ale może być niebezpieczna na ekspresówkach - będą Cie pod gorke wyprzedzać tiry, co generuje niefajny podmuch powietrza a 125cc są lekkie.
Na pewno wzielabym parę jazd u kogos, kto nauczy Cie kwestii typowo związanych z jazda motocyklem - zwracania uwagi na nawierzchnie, patrzenia gdzie stajesz (nie ma wstecznego, masz go w nogach i jak trzeba cofnac pod górkę to jest smiesznie) i ogarniania dwóch osobnych hamulcow, chociaż obecnie coraz wiecej moto ma ABS i naduzycie przedniego hamulca nie kończy sie tak szybko na glebie jak przy starszych modelach. Jednocześnie musisz sie nauczyć hamowac przodem bo tylni hamulec jest duzo mniej efektywny i hamowanie awaryjne to głównie przod. Jak z konmi, trzeba nabrac wyczucia i to trwa i też można "zapomnieć" pamięcią mięśniową - nie wiem czy dziś bym bez gleby powtórzyła w deszczu moja standardowa trasę do pracy w centrum Londynu z korkami i pieszymi wyskakującymi zza autobusu.
Właśnie okazało się, że w DE trzeba dorobić kurs B196 jak się ma B żeby jeździć 125cc. Niestety musiałam wymienić prawo jazdy z polskiego na niemieckie, więc żeby tutaj jeździć to ten kurs mnie nie ominie. Ale w Polsce pewnie mogłabym tak jak mówicie bez dodatkowych oficjalnych kursów. Dlatego myślę żeby od razu zrobić kurs A bo nawet ten b196 to duża kasa.
Ale to jest dobry pomysł żebym wzięła sobie kilka godzin poza kursem na spróbowanie. Widziałam nawet że robią w Poznaniu taki cały dzień jazd na 125cc od zera z jakimś certyfikatem na koniec i myślę że to może być fajna opcja żeby zobaczyć czy mi to podejdzie. Swoją drogą to nawet nie będę miała garażu żeby ten mój przyszły motocykl trzymać, więc nie wiem na ile nie skończy się tylko na zrobionych papierach, ale muszę sobie jakis cel wyznaczyć bo bez koni już mi powoli zaczyna odwalać. Na razie jadę na drifting, ale to na pewno będzie za drogie żeby regularnie się tak bawić.
Jak robiłam prawko na A to przyjechał na te sama godzinę facet Mustangiem. Kupil sobie godzinę jazdy na 125 i już po tej godzinie wiedział, ze jazda na moto nie będzie dla niego 😉
Przede mną byla też dziewczyna, która na 18h (z 20) zrezygnowałam z kursu, bo nadal sie przewracała.
Moj były też porzucił prawko po tym jak nie zdal za pierwszym razem, ale raczej osob, które odpuszczają jest zdecydowanie mniej niż tych, którzy w to idą 🙂
Powiem Ci tak. Ja też myślałam, ze 125 wystarczy, ale nie miałam nikogo kto by mnie nauczył na nim jeździć. Nie wiedziałam, ze mozna wykupić pojedyncze godziny jazd żeby sprawdzić, więc wykupiłam cały kurs na A.
I wcale sobie wybitnie nie radziłam na 125, na 3h wsiadłam już na 700 i tu zdecydowanie byłam bardziej wybitna w jeździe.
I moje pierwsze moto to wcale nie 125 a 650 😉
mindgame, jeśli mieszkasz w bezpiecznej okolicy to mozesz trzymac przypiety do czegos i przykryty plandeka na podjeździe, albo za domem. Ja w Londynie tak chwile trzymałam, ale jak przeprowadziłam się w miejsce gdzie nie dalo sie parkować w tylnym ogródku to wynajelam garaż.
Powiem Ci tak. Ja też myślałam, ze 125 wystarczy, ale nie miałam nikogo kto by mnie nauczył na nim jeździć. Nie wiedziałam, ze mozna wykupić pojedyncze godziny jazd żeby sprawdzić, więc wykupiłam cały kurs na A.
I wcale sobie wybitnie nie radziłam na 125, na 3h wsiadłam już na 700 i tu zdecydowanie byłam bardziej wybitna w jeździe.
I moje pierwsze moto to wcale nie 125 a 650 😉
JARA, w UK jest obowiązkowy kurs, podobnie jak w DE. Nazywa sie CBT i trwa dwa dni. Ja po tym bez problemu jeździłam po mieście 125 cc (honda cbr 125), za miasto trochę też, ale na dalekie wypady to jednak za wolny sprzęt. Pojezdzilam tym przez zime (czytaj - pore bardziej deszczowa) i na wiosne juz majac skończone 24 lata zrobilam pelne A, żeby nie bawic sie w A2 na studenckim budżecie. Potem juz jeździłam na codzien 650 cc do pracy i 750 od święta - to byl gsxr, czyli model, który mocno kradli i w końcu ukradli i mój, wystarczyło im 20 minut, mimo kamer i strzezonej portierni budynku naprzeciwko. To też jest w sumie warte rozważenia przy wyborze moto - jak ktoś mieszka w dużym mieście i chce zostawić motocykl pod praca bez stresu wychodzenia co godzinę zobaczyć czy jeszcze stoi to nie ma ci kupować Yamahy r6, gsxr, czy fireblade.
mindgame, - jak masz jakiś duży sklep motocyklowy w swojej okolicy to warto się wybrać i poprzymierzać 🙂 Obsługa powinna pomóc.
Buty możesz mieć krótkie, nie ma sensu długich kupować. Kaski droższe głównie różnią się wygłuszeniem, wyglądem i bajerami, nie poziomem bezpieczeństwa, ten będzie ok już przy takim 1000zł. Wygłuszenie ma znaczenie przy wyższych prędkościach.
Są różne klasy/levele ochrony w ciuchach, to możesz poczytać. Nie potrzebujesz najwyższego 😉
Od siebie moge dodac, ze jestem psychofanka sklepu RRmoto. W Warszawie kilkakrotnie robilam zakupy, maja ogromny wybor, i zawsze czulam sie zaopiekowana.
a gdzie najlepiej kupić jakieś motocyklowe ciuchy? I czego nie kupować, żeby nie wyjść na przerost formy nad treścią jak będę jeździć tym 125cc? mindgame,
Porządny kask, buty, kurtka, spodnie i rękawice.
To must Have bez względu na to czym jeździsz.
Uwierz mi, nawet przy szlifie z niewielka prędkością mocno chronią i sa potrzebne.
I zawsze kupuj ubrania w sklepie. Bo rozmiar rozmiarowi nie jest równy, nawet w tej samej marce. A we wszystkich sklepach (nawet tych internetowych) ceny są takie same.