Forum towarzyskie »

Bieda?

A w innych krajach ma być lepiej? Mam rodzinę w USA, Kanadzie, Niemczech i niby to nie są biedne kraje. Ale też nie zawsze jest różowo i wiele zależy od samych ludzi, tego jak ciężko pracują. A nawet jak ciężko pracują, żyją na kredytach i nie stać ich na wszystko o czym zamarzą.
Wystarczy zamiast patrzeć z zazdrością cieszyć się tym, że nie mieszkamy w Etiopii.

Ale jak ktoś napisał bieda to stan umysłu a nie posiadania.
niemniej jednak w tych krajach stosunek przychodu do wydatkow ma sie zdecydowanie inaczej. Masz znacznie wieksze szanse, ba, nie szanse, a po prostu, mozesz normalnie zyc nawet za najnizsza krajowa. Z moich obserwacji zycia za granica wynika, (przyjmujac ze praca na pelny etat czy przynajmniej 30h tyg i zycie we dwoje) ze jezeli dwoje ludzi pracuje to nie ma najmniejszego problemu zeby godnie zyc i nie zastanawiac sie pod koniec miesiaca co sie wrzuci do garnka zanim przyjdzie kolejna wyplata. Samochod kupisz po miesiacu - nie z najwyzszej polki ale bedzie - moi znajomi w Polsce na samochod odkladali dwa lata - roznica jest znaczaca.

Tak czy owak, mozna - chociazby po tym forum - zaobserwowac ze mimo absurdu tego kraju jakim jest Polska ludzie maja sie bardzo dobrze - stac ich na konia/konie, pensjonat za 1000 zl i nowe kolekcje Anky co sezon. W samym watku zakupocholikow mozna zobaczyc jak ludzie wydaja na jednych zakupach przecietna 1/3 czy nawet 1/2 przecietnych polskich zarobkow. Dla m nie to niesamowite  😀

podam przyklad podstawowych pracownikow obslugi kina..
moja kuzynka pracuje w kinie w berlinie, ma dwupokojowe mieszkanie, sama sie utrzymuje od a do z.
pracownik kina w PL zarabia minimalna pensje, czyli nieco powyzej 1000zl. wlasne mieszkanie i utrzymanie za ta kwote? powodzenia...
Tak czy owak, mozna - chociazby po tym forum - zaobserwowac ze mimo absurdu tego kraju jakim jest Polska ludzie maja sie bardzo dobrze - stac ich na konia/konie, pensjonat za 1000 zl i nowe kolekcje Anky co sezon. W samym watku zakupocholikow mozna zobaczyc jak ludzie wydaja na jednych zakupach przecietna 1/3 czy nawet 1/2 przecietnych polskich zarobkow. Dla m nie to niesamowite  😀

kiedyś,jeszcze na starym forum,bardzo oburzyłaś się na mnie za to,co teraz jeszcze raz napiszę - jeździectwo to niestety nie jest hobby ani sport dla biednych ludzi...właśnie dlatego,środowisko jeździeckie jest w Polsce takie "wąskie".
a to jest forum jeździeckie,więc nie powinno dziwić to,że gro z piszących tu ludzi,to tacy,którzy zarabiają więcej niż średnia krajowa albo są dziećmi takich właśnie ludzi...
tematyka forum w jakiś tam sposób na pewno odfiltrowuje grupy ludzi i dlatego niejednokrotne zakupy w AZ czy KRM przekraczające budżet niejednego domu na jedzenie i opłaty,są normą.
Niestety,społeczeństwo w Polsce jest bardzo zróżnicowane pod względem majątkowym i są ekstrema,w obu kierunkach....wydaje mi się,że w Polsce nie ma po prostu tzw."klasy średniej". A jeżeli jest,to jest śmiesznie mała.
[quote="nerechta"]Samochod kupisz po miesiacu - nie z najwyzszej polki ale bedzie - moi znajomi w Polsce na samochod odkladali dwa lata - roznica jest znaczaca.[/quote]
Pytanie jaki samochód. U nas też kupisz samochód po miesiącu. Np. malucha ze złomu. 😎 Albo jakiegoś poczciwego poloneza. Jakby się uprzeć - to też będzie jeździło. Tylko opłaty spędzą sen z powiek. Pytanie na jaki samochód można sobie pozwolić po miesiącu pracy w takich Niemczech i ile kosztuje utrzymanie tam samochodu....
Ja nie wierzę w żadne Eldorado za granicą. Polacy czasami mówią tak, jakby "zagranica" to był jakiś raj albo co najmniej jego przedsionek. Jakby tam pieniądze leżały na ulicy, mieszkania byłyby tanie, samochody tanie, jedzenie tanie i w ogóle, hulaj-dusza....
Wszędzie trza pracować. Jeśli nie zap***ać jak dziki wół.
Sankaritarina, kiedys przeczytalam bardzo trafny tekst, cos w ten desen: Zycie w Polsce jest jak plywanie w basenie z kisielem, niby sie da, jak sie czlowiek dobrze namacha wiec w zasadzie wszystko jest w porzadku... Dopiero kiedy rzuci sie okiem na basen sasiada, w ktorym jest woda widac roznice, dla niedowiarkow: wejdzie do tego basenu i sprobuje plywania. Mysle, ze trzeba po prostu pojechac i zobaczyc jak sie plywa w wodzie.
bobek, Nie umiem pływać, więc wybieram ten kisiel. Będzie ciężej pójść na dno i już nie wypłynąć.
Sankaritarina nie wiesz o czym mowisz 🙂
Jaki samochod? Np 10 letni w bardzo dobrym stanie. Wrakow, jakich w Polsce jest na peczki, tutaj (Irlandia) NIE MA - na palcach dwoch rak moge policzyc auta starsze od rocznika 97 jakie widzialam w ciagu ostatnich dwoch lat na ulicach. Za takie same pieniadze kupisz ZUPELNIE co innego w Polsce, co innego tutaj. Za 4 tys e (4 miesiace pracy) mozesz juz kupic sobie BMW 3 czy 5 z rocznika 03. Utrzymanie? Tez nie ma tragedii - pelen bak zatankujesz za 5-6 godzin swojej pracy. Ot roznica.

Pracowac trzeba wszedzie, to zadna filozofia. Roznica jest taka ze NIE MUSISZ harowac jak wol zeby miec lepiej niz w Polsce. Ot co!
I wierz lub nie, wszystko jest relatywnie tanie, kiedy normalnie pracujesz. I to nie jest zaden raj tylko norma - tak powinno byc w kazdym kraju!

Ktosiu wybacz za oburzenie 😀 Chociaz wciaz uwazam to za jawna niesprawiedliwosc  😀
nerechta, Wiem o czym mówię. 😉 Powiedziałaś, że po miesiącu można kupić samochód, tak więc tu też można kupić samochód. Tylko zupełnie inny. 😉 A jakiej klasy jest ten samochód, jak stary, jak utrzymany i czy w ogóle nadający się do jeżdżenia etc to zupełnie inna kwestia. 😀 😉
No, nie wiem czy nie trzeba harować jak wół. Wszystko i tak zależy jaką pracę się złapie, jakie się ma szczęście, co się umie i tak dalej. W Polsce też da się zarobić - "wystarczy" być informatykiem-programistą, adwokatem, handlarzem nieruchomościami, tłumaczem, posłem, prezesem, budowlańcem..... 😉 😉 😉
Mam bardzo wielu znajomych za granicą, rodzinę za granicą i znam przypadki, które mieszkają [właśnie w takiej Irlandii] i mają się ŚWIETNIE, jak pączki w maśle, ale znam i takich, którzy wrócili z tej Irlandii z pustymi rękoma, nie mieli gdzie mieszkać, nie dali rady. Takich, którzy na serio zapychają jak woły za granicą też znam. Prawie jak w ojczystym kraju. Wszystko zależy przecież od tego co się umie, jak się pracuje etc. Przecież to nie tak, że za granicą bieda się kończy i każdy może zostać dyrektorem banku niczym w jakimś american dream. Tylko o tę generalizację mi chodzi.
[quote author=Dzionka link=topic=1638.msg1158257#msg1158257 date=1318685092]
Wiecie co, piszecie o biedzie w kontekście wsi, rolników... A ja ostatnio bywam w mieszkaniach w samym centrum Warszawy, na Powiślu. Okolica taka, że metr kwadratowy mieszkania nie schodzi poniżej 10 tysięcy i ja bym się za ich miejscówki dała pokroić. Ale oni mieszkają tam z dziada-pradziada i wegetują.

Akurat dla tych osob jest rozwiazanie takie, ze moga sprzedac mieszkanie w centrum i kupic prawie 2 razy taniej takie samo na obrzezu. Im wczesniej tym lepiej bo jak juz spoldzielnia nasle komornika za czynsze, to paredziesiat tysiecy straca.. Tylko pewnie ciezko namowic kogos, kto mieszka w jednym miejscu cale zycie.
[/quote]

Taka patologiczna rodzina często nie ma pojęcia co to znaczy sprzedać mieszkanie.... nie wiedzieliby nawet co zrobić, jakie pierwsze kroki należy podjąć by je sprzedać. To są ludzie życiowo bezradni, nawet jakby ktoś rzucił im kilka tysięcy by "wyprostować bieżące sprawy" zmarnowaliby je raz dwa.

Sankaritarina - mój kolega informatyk zarabia 1300 na rękę .... :/
a moj 7,5tys🙂
i swidaczy to tylko o tym, ze w kazdym zawodzie trzeba byc nie tylko dobrym, ale i umiec sie ustawic🙂
udorka, Twój kolega albo jest kiepskim informatykiem, albo jest niezaradny życiowo. Nie znam informatyka, który miałby mniej niż 3000zł na rękę. Ale są i tacy, co ponad 10tyś wyciągają.
Fakt, też nie znam informatyka, który miałby mniej niż 3000 zł na rękę. Nie no, znam gościa, który za "informatyczną robotę" dostał chyba 1500zł na miesiąc, ale.... to nie była stała praca, tylko jakieś dorywcze rzeczy. Ów gość dopiero zaczynał i amatorsko zrobił parę małych stron internetowych za tą kasę, ale to i tak świetna płaca za "weekendowe" sprawy.
Sankaritarina, co Ty za farmazony tłuczesz? 🙂
mam bardzo świeże porównanie. Pracuję od 7 do 15, za 1200zł. Tyram nosem po ziemi, nie mam siły się umyć po całym dniu. Pieniędzy starcza na minimum. Kolega, który kończył ze mną studia robi to samo dokładnie co ja, ma podobne godziny pracy. I nawet zarabia podobnie. Tylko że w euro. Ma mieszkanie, nowe auto, wyjeżdża na wakacje. A ja nie. Jakby został, to tak samo jak ja myłby wanny po Niemcach, którzy w wielkiej swej dobroci rzucają czasem pod nogi monetę 1 euro.
Bieda jest. Ale się żyje.
Gillian, Hm. W sensie gdzie dokładnie te farmazony? 😁 🙂
[quote author=bobek link=topic=1638.msg1158323#msg1158323 date=1318691907]
[quote author=Dzionka link=topic=1638.msg1158257#msg1158257 date=1318685092]
Wiecie co, piszecie o biedzie w kontekście wsi, rolników... A ja ostatnio bywam w mieszkaniach w samym centrum Warszawy, na Powiślu. Okolica taka, że metr kwadratowy mieszkania nie schodzi poniżej 10 tysięcy i ja bym się za ich miejscówki dała pokroić. Ale oni mieszkają tam z dziada-pradziada i wegetują.

Akurat dla tych osob jest rozwiazanie takie, ze moga sprzedac mieszkanie w centrum i kupic prawie 2 razy taniej takie samo na obrzezu. Im wczesniej tym lepiej bo jak juz spoldzielnia nasle komornika za czynsze, to paredziesiat tysiecy straca.. Tylko pewnie ciezko namowic kogos, kto mieszka w jednym miejscu cale zycie.
[/quote]

Taka patologiczna rodzina często nie ma pojęcia co to znaczy sprzedać mieszkanie.... nie wiedzieliby nawet co zrobić, jakie pierwsze kroki należy podjąć by je sprzedać. To są ludzie życiowo bezradni, nawet jakby ktoś rzucił im kilka tysięcy by "wyprostować bieżące sprawy" zmarnowaliby je raz dwa.

[/quote]
No tak, -10 do zaradnosci. Spotkalam sie jednak z taka sprytna praktyka wsrod posrednikow nieruchomosci, ze przed licytacja komornicza sprzedaje sie takie mieszkanie na szybko , tzn. po zanizonej cenie na normalnym rynku, na czym wlasciciele tylko zyskuja, bo nie ma nic gorszego niz komornik. Zreszta nie tylko wlasciciele, kupujacy tez ma atrakcyjna cene tylko musi wyskoczyc z kasy w ciagu kilku dni, no i posrednikowi tez cos skapnie.
[quote="nerechta"]Samochod kupisz po miesiacu - nie z najwyzszej polki ale bedzie - moi znajomi w Polsce na samochod odkladali dwa lata - roznica jest znaczaca.
Pytanie jaki samochód. U nas też kupisz samochód po miesiącu. Np. malucha ze złomu. 😎 Albo jakiegoś poczciwego poloneza. Jakby się uprzeć - to też będzie jeździło. Tylko opłaty spędzą sen z powiek. Pytanie na jaki samochód można sobie pozwolić po miesiącu pracy w takich Niemczech i ile kosztuje utrzymanie tam samochodu....
Ja nie wierzę w żadne Eldorado za granicą. Polacy czasami mówią tak, jakby "zagranica" to był jakiś raj albo co najmniej jego przedsionek. Jakby tam pieniądze leżały na ulicy, mieszkania byłyby tanie, samochody tanie, jedzenie tanie i w ogóle, hulaj-dusza....
Wszędzie trza pracować. Jeśli nie zap***ać jak dziki wół.
[/quote]

o tutaj na przykład 🙂
Hm. Przyznam się, że dalej nie czaję. 😁
Moje rozumowanie na temat samochodu wyglądało tak: samochód średniej klasy w Niemczech kupisz po miesiącu. Ten sam samochód średniej klasy w Polsce kupisz po 2 latach - różnica znacząca.
Ale samochód [bez określania jaki 😎 tylko, że nie z najwyższej półki] i w Polsce i w Niemczech kupisz po miesiącu. Tak, ten w Niemczech to będzie coś normalnego, a ten w Polsce to będzie co najwyżej maluch albo jakiś stary, poczciwy poldek 😉 Gdzieś jeszcze widziałam łady na sprzedaż 😍 Jakby się uprzeć - i to i to będzie jeździło. 🙂

Ale odnośnie Eldorado - dalej tak uważam. Tylko dlatego, że ludzie strasznie generalizują. Niektórzy naprawdę myślą [myśleli], że jak wyjadą za granicę to będą znajdować pieniądze na ulicy. No i wyjeżdża taka pani x bez matury, bez języka albo taki pan y z ukończoną tylko podstawówką, bo tu nie mogą znaleźć pracy. I nagle jest zonk, bo za granicą też nie mogą znaleźć pracy, a sprzątać ulic nie chcą. Pytanie czy lepiej jest sprzątać ulice za więcej za granicą niż sprzątać za mniej w kraju... ale czy to nie jest tak, że w ostatecznym rozrachunku i tak na życie w innym państwie wydaje się to samo? Prywatna służba zdrowia, benzyna, jedzenie, mieszkanie.... No, nie wiem. Może to ja znowu żyję w zbyt dużym oderwaniu od rzeczywistości. 🙂
Sankaritarina rzeczywiście jesteś oderawana od rzeczywistości chyba
Podajesz przykłady skrajności - wyjazdu bez myślenia... Ja patrzę na siebie: skończone 2 kierunki w tym 1 techniczny, świetne referencje od pracodawców, 10 lat na rynku pracy i co?? Nie stać mnie na nic - żyję od wypłaty do wypłaty i muszę dorabiać tylko po to aby spłacic rachunki. Wakacje?? Co to są wakacje?? :-( Samochód 11 letni spłacam 3ci rok... Cieszę się , że w ogóle mam pracę, zwłaszcz że poza pieniędzmi mam zapewnioną np prywatną służbę zdrowia. Ale czy to jest normalne??!! Normalnym jest, że po 8 godzinach w biurze zapylam kolejne 4-5 po południu w tzw szarej strefie - nie po to aby wyjechać na wakacje na Seszele, a TYLKO po to aby mieć co jeść lub z czego rachunki zapłacić... W weekendy i podczas urlopu też pracuję... Odpoczywam w święta, czyli z 2-3 razy w roku...
To samo za granicą - z moim wykształceniem, znajomością 2 języków, referencjami - myślisz, że musiałabym aż tak zapierniczać tylko na własne utrzymanie - bez żadnych excesów??

Co do kupna samochodu - ludzi biednych, czy - jak ja - niebogatych - nie stać na tanie rzeczy np na malucha. Maluch bardzo dużo pali i wymaga wiecznych napraw... Koszt paliwa i amortyzacji zdecydowanie praezwyższa wartość pojazdu, zatem zakup czegoś takiego przez nie-mechanika zwyczajnie nie ma najmniejszego sensu. Co z tego, ze kupi się tanio, skoro co miesiąc trzeba kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset złotych dołożyć?? Nie jest to zatem dla mnie żaden przykład czy porownanie, skoro ów samochód kupiony po miesiącu pracy za granicą nie wymaga comiesięcznego wkładu finansowego poza paliwem...
_Gaga, nie pogniewaj się za to co napiszę- masz konie.
To droga sprawa.
Nie obrażam się
z tym, że konie utrzymuje mój mini-pensjonat - nie dokładam z pensji ani centa ... Bez koni nie miałabym możliwości dorobienia i sądzę, że byłoby mi (wbrew pozorom) dużo ciężej... :-( to one dorzucaj się swoją pracą do moich rachunków...
[quote author=_Gaga link=topic=1638.msg1160515#msg1160515 date=1318926225]
Nie obrażam się
z tym, że konie utrzymuje mój mini-pensjonat - nie dokładam z pensji ani centa ... Bez koni nie miałabym możliwości dorobienia i sądzę, że byłoby mi (wbrew pozorom) dużo ciężej... :-( to one dorzucaj się swoją pracą do moich rachunków...
[/quote]
A! To nie wiedziałam.
Jednak konie zajmują Ci czas, uniemożliwiają wyjazd np. za granicę do pracy etc.
Piszę o tym, bo kiedy ja zaczynam martwić się o każdy grosz zaraz mi mój koń staje przed oczami.
Jednak nieoceniony Treser mówi tak:
-Dusiu, a po co byłoby ci życie bez koni? Po nic.  😉
[quote author=_Gaga link=topic=1638.msg1160515#msg1160515 date=1318926225]
Nie obrażam się
z tym, że konie utrzymuje mój mini-pensjonat - nie dokładam z pensji ani centa ... Bez koni nie miałabym możliwości dorobienia i sądzę, że byłoby mi (wbrew pozorom) dużo ciężej... :-( to one dorzucaj się swoją pracą do moich rachunków...
[/quote]
to dobrze ,że się nie obrazasz, bo to co piszesz nie do konca jest prawdą. Gdy kon Ci zachorowal, brałaś pożyczkę, zadłużałas się na karcie. Pewnei kazdzy normalny własciciel by tak zrobił no ale mi chodzi nie o to ,że go leczyłas tylko o to ,że koniki "to taka beczka bez dna".
Piszesz Gaga o swoich kwalifikacjach , o tym ,ze musisz dorabiac itp. Pytasz, czy to normalne? To ja powiem Ci tak- zapierdalałam do czasu operacji (5 lat temu) tak samo jak Ty- lat pracy 26 i nie wiedziałam co to dom, rodzina. Ba mój mąz do czasu wypadku (walka o życie a o rękę walczy do dzis) pracował "panstwowo" prywatnie i jeszcze prowadził firmę , dosłownie gośc w domu. Wypadek samochodowy był spowodowany własnei przemęczeniem powrtotem do domu , chcial zdązyc na swieta dod omu.
Czy to jest normalne? Napewno - nie. Ale kazady z nas gdzies się zatraca. Kazdy z nas dązy do lepszego bytu , goni za pieniedzmi.Jeden aby wogóle się utrzymac, drugi bo chce wiecej i wiecej i wiecej.
Jestem od Ciebie Gaga starsza i zwolniłam tempo dopiero gdy zwyczajnie po operacji zabrakło sił.
I wiesz mi , moje kwalifikacje są równie dobre jak Twoje ale na swoja pozycję , na to co się dorobiłam pracowałam z męzem prawie 30 lat. Nie miałam czasu tak jak i Ty nie masz go dzis na wyjazdy do Grecji, Hiszpani itp itd. A były czasy ,że pieniedzy mielismy dosc. Ale ciągle inwestowalismy a to w dom a to w ziemie a to w wykształacenie i wyjazdy cory do szkół (tak córka konczyła szkołe średnia w Anglii) i ...gdzies się pogubilismy.
Gdyby znów na nowe nam przyszło życ, pewnei człowiek zwolnil by tempo bo np dla wygody, dla kariery mielismy tylko jedno dziecko (dzis oboje tego ząłujemy) , bo zagineło gdzies rodzinne życie.
Z drugiej zas strony ,choc czasem narzekam to jednak dzieki pewnym inwestycjom, dzieki mojej pracy utrzymuje dom , konie , bezrobotną corkę wraz z jej mieszkaniem itp itd.
To co napisałm ,napisłam po to Gaga abys wiedziala ,że wiekszosc ludzi którzy się dorabiali uczciwie niestety dorabiali sie kosztem rodziny ,czasu.
A co do biedy!!! Ja nie czuje się biedna , choc owszem czuje ,że coraz trudniej jest utrzymac obecny poziom życia i czasem sobie ponarzekam.
O, nie.Napewno do biednych nie należe ale...pamiętam czasy gdy byslismy młodym małzenstwem i..kupowalam nawet chleb na zesztyt, gdy nie wiedizłąm co jutro zrobię na sniadanie i ..smażyłam cebulę z ziemniakami na obiad.
I za nic nie chcialabym tego znów przerabiac - poprostu boje się biedy.
Tania, mam tak samo. Jak przyjdzie mi narzekać, że na coś mnie nie stać, to przypominam sobie ile przez lata włożyłam w konia. Kawalerkę w Warszawie, która dziś mogła by mi dawać dodatkowy dochód z najmu. I kończę swoje narzekanie.

Faza ziemniaki z cebulą to super danie 🙂 . Serio, często to robię, bo jest tanie, choć niestety kaloryczne. Doprawione czosnkiem i ostrą papryką wcale nie jest mniej smaczne niż schabowy. Wersja bogatsza z kiełbaską  i pieczarkami.
Naprawdę dużo można zaoszczędzić na jedzeniu. Głównie na nie wyrzucaniu. Garnek zupki na 2 dni starcza, wspomniane ziemniaki, placki ziemniaczane czy pasztetowa zamiast szynki.
Mam w rodzinie takich ludzi co się wciąż skarżą na biedę.
Zapożyczeni po uszy. Kredyt na kredycie. Zaległe opłaty.
Cztery dorosłe pracujące osoby konsumują bez pamięci.
I co jakiś czas wysłuchuję narzekania, że bieda.
No i pojawiają się prośby o pożyczkę.
Dawniej pożyczałam. Nigdy nic mi nie zwrócono, bo jak coś tam bąknę
o pieniądzach zaraz wyrasta koń.
Że mam, a jeśli mam to na pewno mi się w kieszeni od kasy wywraca.
Że już w moim wieku mogłabym dać sobie spokój.
I spożytkować pieniądze na coś sensownego czyli pomóc im spłacać .... plazmę na pół ściany.  😵
Treser też ma i na to komentarz:
-Kur.... przestań Dusiu odbierać od nich telefon!!!
konie zajmują Ci czas, uniemożliwiają wyjazd np. za granicę do pracy etc.

z końmi mam co zrobić w razie wyjazdu za granicę - rodzinie bym podrzuciła 30 czy 32 w stajni - nie zauważą róznicy ;-)
nie mam co zrobić z ojcem - jestem jego jedyną rodziną i opoką po nagłej śmierci mamy (którą to śmierć koszmarnie przeżył) - to jedyny powód dla którego tkwię w swoim mieście, w swoim kraju... Kasa kasą, ale rodzina dla mnie jest najważniejsza... zwłaszcza taki złoty człowiek, jak mój kochany tato...  :kwiatek:
Fazo ja nie mam do nikogo personalnie pretensji. Dla mnie tylko chorym jest fakt, że w tym durnym kraju po prostu jest bardzo ciężko. Ja nie pracuję tak dużo po to aby się dorobić, aby mieć ziemię, dom, rodzinę utrzymać. Ja pracuję tyle TYLKO aby siebie utrzymać i to jest wg mnie chore. Nie czuję się biedna, co to to nie - mam mieszkanie, samochód, 2 konie... Raz na kwartał pozwalam sobie na wyjście do teatru lub kina...
Ja sobie zdaję sprawę, ża aby do czegoś dojść trzeba na prawdę ciężko tyrać... tylko Fazo mi się łapki załamują jak widzę, że moja ciężka praca przynosi tylko tyle, że na rachunki wystarczy - nie ma nic a nic do odłożenia, ba - nie ma z czego zaszaleć na zakupach :-( to mnie martwi , ba - to mnie boli szczerze... I nie o to chodzi, czy ktoś ma lepiej ode mnie - ma to zasłużył sobie, lub miał więcej szczęścia... Wkurza mnie tylko swego rodzaju bezsilność - bo przecież pracuję ,staram się, tyram jak wół - nie narzekam na codzień - ba uśmiecham się, bo co mi da narzekanie?? i co - i właśnie nic, bo wystarcza na opłacaenie rachunków, a na nowe buty 3ci miesiac zbieram... to normalne jest?? :-(

Taniu - kurcze - chciałabym tak umieć "pożyczać" - jak 2 dni później za siano przeleję, to mi głupio jakbym przestępstwo popełniła... Przecież mój "Pan rolnik" też musi z czegoś żyć...

ps. a Twojego Tresera szczerze kocham za podejście do życia  🏇
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/podhale-zabila-z-zimna-krwia-by-dostac-spadek,1,4883331,region-wiadomosc.html

no proszę (nie wnikam kto zabił), do jakich tragedii prowadzi bogactwo  😉

ktoś dobrze napisał: "bieda to stan umysłu"

i coraz częsciej zastanawiam sie po jaką cholerę ludzie tak pędzą za kasą?

Mam taką jedną mądrą koleżankę, która raz powiedziała tak: "moi rodzice cały czas byli naciskani przez rodzinę żeby na działce, którą mieli postawili dom, a oni nie chcieli tego zasranego domku postawić... cały świat zjeździli za to, kochają sie do dziś, mają gdzie mieszkać, dwoje szczęśliwych dzieci wychowali...
gdyby postawili ten cholerny dom, uwiązli by sie do niego-bo przecież dobytku trzeba pilnować !
pewno dziś byliby po rozwodzie i szarpaniu o majątek, na g... ludziom taki stan posiadania? po co? żeby mieć sie o co znienawidzić?"

z perspektywy własnych doświadczeń zgadzam sie z nią w 100% 🙄

ktoś dobrze napisał: "bieda to stan umysłu"


Dokładnie – biedniejsi, bogatsi, ze szczęściem do pieniędzy i ci , którzy go nie mają… Co w sumie za różnica? Ja się cieszę, bo mam kochającego ojca, który dużo mi pomaga. Mam wspaniałych przyjaciół, którzy podniosą, kiedy się wywalę i postawią do pionu, kiedy brak mi sił… Mam 2 zwierzaki, które oddają mi bez marudzenia swoje siły, do których zawsze można się przytulić i po swojemu pogadać... Mam z kim dzielić i smutki i radości – a że brakuje na nowe buty – to chyba nie jest takie ważne w życiu ;-) ważne że mam z kim się z niego cieszyć 😀 i tego wszystkim zdecydowanie życzę!!
No to w sumie dość proste i opisane:
BYĆ zamiast MIEĆ.
Cała ta dyskusja zaczęła się od ludzi, którzy tak naprawdę nie biedują.
Lub biedują na własne życzenie.
Patrzę nieraz w TV na łzawe reportaże o wielodzietnych rodzinach.
I ( pójdę za to do piekła) rozmyślam : po co było tyle dzieci płodzić?
Potem posyłać je do lasu po grzyby, skazywać na wegetację ?
No, do licha! Skąd się biorą dzieci? Bocian przyleciał?
Jakiś pijany chłop musiał zaspokoić swoje żądze a potem lament, że bieda.
I jeszcze zasłania się argumentem, że po Bożemu, że tak ksiądz proboszcz kazał.  😵
Duunia morderstwo dla pieniędzy czy władzy to "normalka" w historii. Dla wladzy królowie zabijali braci, żony itp dla pieniędzy...ooo nie jeden fragment historii to prawdziwy kryminal.
A ludzie zawsze robili wszystko aby "umrzec bogatym" he,he. Żądza pieniądza, posiadania czegos na wlasnosc jest ogromna.
Gaga pogon za pieniądzem aby przeżyc nie jest normalna. I chyba teraz ,terazniejsze pokolenie mlodych ma rzeczywiscie start i zycie nie za ciekawe. O ile nie pomoże rodzina to przebic się i zdobyc kasę jest bardzo trudno.
W tej chwili największe (oficjalne) bezrobocie jest wsród absolwentów wyzszych uczelni. Nie pomaga dzis dyplom mgr inż ,nie pomaga znajomosc dwóch czy trzech jeżyków, trzeba miec albo ogromne plecy albo byc w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie czyli miec meeega szczęscie.Tak masz rację i popieram Twoje słowa- dzis jest bardzo cięzko młodemu pokoleniu.
Wiem o tym az za dobrze , mam córkę która od roku nie może znalesc stałej pracy. Owsze daje korki, owsze przygotowywuje ludzi do matury czy inne egzaminy ale stałej pracy, stałego ubezpieczenie - nie ma.
I ja patrzę na to bezradnie i jedyne co mogę zrobic to zapłacic za nią czynsz , prąd  - zwyczajnie dac jej na utrzymanie. Ale to przeciez nie chodzi tylko o pieniądze, zresztą córka gdyby mogła nie przyjmowałaby ode mnie tej forsy, jest ambitna chciałaby pracowac i...zwyczajnie jak mówi ,bedzie musiała wyjechac. Trudno.
Ja nie jestem zdania które często słysze od starszego pokolenia , ze " aj miałam jeszcze ciezej albo ,że tak musi byc"
nie ja uwazam ,że ażde pokolenie winno pracowac tak aby nastepne pokolenie miało łątwiej. No cóż..tak nie jest, jest coraz trudniej i nie wiem na ile winny jest kryzys a na ile nieudolnosc polskich rządów.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się