Faza, renciści? Moja babcia miała ponad 1500zł do ręki. Druga, która w życiu przepracowała koło 5 lat ma najniższą... ale w końcu nikt jej nie bronił pracować. Z rencistami się zgodzę. Na samotne matki mam prosty sposób. Zacząć ścigać alimenciarzy, a nie umarzać. Koleżanka ma ok 80 tyś w alimentach na dzieci. Sąd umarza, mimo, że ona wykazuje, że on ma majątek np. dom. Rodziny alkoholików- ja nie zamierzam utrzymywać. Dasz takim, to i tak przepiją. Zabrać dzieci, dać do domu zastępczego. Ale to inna bajka.
Wg mnie 80% osób biednych jest takie z wyboru. A raczej z lenistwa. Reszta to ludzie chorzy.
Zgadzam się z bera7. Niestety bardzo wielu młodych woli pójść po zasiłek do urzędu pracy, niż uczciwie zarabiać. A są to ludzie zdrowi, całkowicie zdolni do pracy. Bo jak ktoś naprawdę chce, to zawsze znajdzie pracę i podejmie się każdej. Sama podczas trudnej sytuacji łapałam wszystko, co tylko się dało- promocje, ulotki, szycie, sprzątanie, pomaganie w stajni, cokolwieki tak naprawdę. Jeśli, oczywiście, jest się samym i dba się tylk o siebie.
Inna sprawa, że niektórzy nawet się zepną i znajdą pracę, ale nie wywiązują się ze swoich obowiązków i pracodawca jest zmuszony zwolnić ich z powodu ich...lenistwa. To jest dla mnie niepojęte- mieć przyzwoitą pracę i na własne życzenie ją stracić. A potem narzekać, że rynek pracy okrutny...
Ludzie wygodni są. Chcieliby mieć, a nie robić. A z drugiej strony, bycie biednym chyba jest w Polsce fajne i normalne. W sensie, jak się ktoś pochwali majątkiem, to wezmą go za bogacza, burżuja, egoistę zaufanego w sobie i w ogóle, Złego Człowieka, któremu trzeba świnię podłożyć. Jeśli ktoś nie ma kasy to się go żałuje albo trwa we wspólnym, biedowym cierpieniu i w ogóle, taki człowiek na pewno jest fajny, nasz i swojski, bo biedny. 😎 Choć najbardziej mnie śmieszą narzekacze z nieumiejętnością narzekania. 😉 Słyszałam na uczelni niedawno narzekania jak to w rodzinie "trzeba było koszty obciąć... ochh.... ale to straszne.... ochhh... nie mam za co iść do kina, teatru, nie mam się w co ubrać...." a za chwilę "pokłóciłam się z mamą, nie chciała dać mi 300 zł na buty! tylko 200!" i "wiecie, kupiłam sobie torebkę, tania była, 150 zł". 😎 Toż jeśli już narzekasz, człowiecze, na swój marny los, narzekaj z sensem.
Jakoś tak jest, że jeśli ktoś faktycznie ma problemy z kasą to albo o nich nie mówi i jakoś sam wszystko przegryza albo nauczył się żyć tak, że daje radę na niewielkich pieniądzach. Najbardziej narzekają oczywiście ci, którzy nie mają problemów w życiu.
A mnie śmieszą właśnie gadania w stylu Sankaritarina. Do czego to doszło, że w rodzinie, gdzie rodzice pracują normalnie (na cały etat, 2000 zł brutto), nie ma kasy, by godnie żyć. Że szkoda wydać kasy raz na jakiś czas na wypad do kina, teatru, czy po prostu z rodziną gdzieś do restauracji czy na basen. Nie należy się ludziom też coś od życia? Nie mówię, że to mają być wypady codziennie, ale raz na jakiś czas, by odpocząć i się odstresować. Pomijając fakt, że wiele osób po 8h pracy jest tak przetyrana przez kierownika, że najchętniej odpoczęłaby w domu i nigdzie by się nie ruszyła. Wszędzie trzeba oszczędzać, czy kupić sobie buty na zimę lepszej jakości i tym samym droższe czy wydać tyle, ile nam zostało na byle jakie g*wno z rynku. To samo na zakupach, czy obładować koszyk marką "Najtańszy produkt Tesco", czy wydać więcej pieniędzy na lepszą markę i tym samym lepszy jakościowo produkt. Gdzie tu wizja lepszej perspektywy? Fakt, można zmienić pracę, ale dla osób po 40., które żyły w czasach, gdy zawodówka była bardziej popularna od studiów (albo po prostu nie każdy miał możliwość ukończenia wyższych) szansa zmiany jest znikoma. Takie osoby raczej boją się, by mimo wszystko mieć te prace, którą mają, a nie wylądować na bezrobociu. Niektórzy mogą założyć własną działalność gospodarczą, ale tu też trzeba mieć pomysł i jakieś obeznanie w wybranej dziedzinie. Non stop, nawet po pracy trzeba się stresować i głowić, jak tu oszczędzić, bo jakaś podwyżka za wodę, bo trzeba kupić ubrania na zimę, a to coś w aucie się popsuło itd. Niestety tak pewnie żyje większość Polaków, zbyt bogaci na biedę (i tym samym zbyt bogaci dla niektórych, by móc sobie trochę ponarzekać), ale zbyt biedni na normalne, bezstresowe życie. Wszystko drożeje, a wypłaty jakoś więcej nie ma.
Sanka, dobry fachowiec po zawodówce, uwierz mi zarabia dobrze. Takie zawody jak malarz, budowlaniec, murarz, hydraulik, elektryk są bardzo w cenie. Sama szukałam ekipy remontowej dlugo. Bo czeka się w kolejce tygodniami. Za założenie kranu i 2 rurek 20 cm zaplacilam 400 zł. Robota trwała godzinę. Ja dawalam armature. Facet rurki i prace. Dobry solidny niepijacy fachowiec to skarb. Mam takiego. Zostawiasz klucze i nie musisz dzwonić bo wiesz ze o 8 zaczął prace, a jak mu zabrKnie gwozdzia to nie dzwoni tylko sam kupi i rachunek przedstawi.
Mnie przeraża bieda z innej beczki. Jest rodzina, wieś raczej zabita dechami. Ojciec pracuje, solidnie, ale po 7 klasach podstawówki niewiele zarobi. Lotny nie był by szkoły pokonczyc. Bo nie każdy jest lotny po prostu. Ale ma na utrzymaniu żonę i dzieci. No i problem, bo jedno dziecko niepełnosprawne. Wymaga stałej opieki. Żona do pracy nie pójdzie. Dzieci dorabiają gdzie się da, grzyby, jagody, praca polowe. Ale ona nie ma wyjścia siedzi w domu. Czasami ciasta piecze na wesela. I to jest bieda. - brak możliwości, bo chęci są.
Dodofon, ma rację - mam sporo znajomych po zawodówkach - mechaników, blacharzy. Ale też budowlańców - różnych. Fach w ręku to największy majątek. Oni biją na głowę dochodami całą resztę wykształconych ludzi po studiach pracujących za przysłowiowe 2000zł 😉. Kiedyś się straszyło dzieci zawodówką - że to niby taka kara tylko po zawodówce być. Teraz oni śmieją się czasem z tych, co pokończyli po 2 kierunki a pracy znaleźć nie mogą...
Milla, Nie rozumiem. Co cię w tym śmieszy? Chodziło mi o to, że kiedy ktoś kupi sobie jakiś dobry samochód albo robi remont czy chodzi w dobrych ubraniach, to od razu reszta świata dopatruje się jakiegoś oszustwa, zazdrości i orzeka, że "ooo, ten to za dużo kasy ma" nie patrząc na to, że samochód był kupiony z zapieprzania na dwóch etatach i ciężkiej pracy. A narzekanie w takim stylu nie lubię z bardzo prostego powodu: denerwuje mnie niedocenianie tego, co się ma.
Dodofon, Wszyscy fachowcy chyba wyjechali za granicę. Ale tak, macie rację z Epk, dobry fachowiec zarabia świetnie.
Niestety kwestia też wybicia się wśród innych fachowców. Ale wiecie, że po zawodówce są też takie zawody, które kokosów nie przynoszą? Krawcowa, fryzjerzy (nazwę to brzydko) starej daty, którzy jeśli nie mają kasy i siły na dalsze kursy, pozostają w tyle z obecną modą i uczesaniem, tak samo kosmetyczki. I nie mówię tu o osobach młodych, a o takich po 40., dla których wizja rozpoczęcia szalonej kariery zawodowej jest dość marna.
Sankaritarina, ja odniosłam się do twojej drugiej części wypowiedzi o tym, że ktoś narzeka, że mu na coś nie starcza. Nie wiem, w jakiej sytuacji były tamte osoby z uczelni, więc o nich konkretnie nie mówię. Ale często tak jest, że jeśli ktoś na pierwszy rzut oka nie wygląda jakby był skrajnie biedny i teoretycznie nie powinien na nic narzekać, to często ledwo wiąże koniec z końcem, bo ciągle na coś brakuje pieniędzy. Przeraża mnie to, że osoba dorosła pracuje legalnie, opłaca wszystkie podatki, a ciągle musi szukać i zastanawiać się, gdzie tu oszczędzić.
edit: nie mówiąc o tym, że jeśli ktoś zachoruje, to nagle doprosić się nie może na wizytę u lekarza, a wszelakie opłaty (za leki albo za wizytę prywatnie) mogą stanowić sporą część miesięcznej wypłaty. I jak wtedy wyżyć?
Milla - będę okrutna, ale... takie jest życie. Teraz mamy naprawdę rozbudowany socjal, możliwość przeżycia jest wielka. Kiedyś najsłabsze jednostki po prostu nie przeżywały. Jeśli ktoś nie umie się dostosować, zmienić, pracować dobrze... to bardzo przykre, ale co się na to poradzi?
Po prostu, porównując standard życia średnio zarabiającej rodziny u nas i na zachodzie widać różnicę ;] Ale ot to takie moje biadolenie.
Teraz mamy naprawdę rozbudowany socjal, możliwość przeżycia jest wielka.
Tyle że trzeba spełniać odpowiednie wymogi, by na to się załapać? Tak jak pisałam wyżej, opisywałam sytuacje osób, które zatrudnienie mają, nie są to osoby biedne biedne, jak to sobie wyobrażamy (zresztą, kiedy jest granica biedny-normalnie żyjący?), ale muszą co miesiąc kombinować, by starczyło od wypłaty do wypłaty.
Żeby przeżyć. Czyli żyć. Wiesz, że w Polsce jest obecnie ok. 40 000 bezdomnych? To chyba niewiele jak na 40 milionowy kraj. Są noclegownie, schroniska, programy pomagające wychodzić z bezdomności. Na te programy idą wielkie sumy. Mamy programy aktywizujące bezrobotnych, możliwość darmowych kursów. Ale jak ktoś nie chce się przebranżowić, to nic mu nie pomoże. Obecnie ciągłe szkolenia, częste zmiany zawodu to wymóg. Trzeba się rozwijać, taki jest teraz świat.
Milla, Mnie takie narzekanie naprawdę denerwuje, bo zionie hipokryzją. Tu narzeka tak, jakby nie miała za co jeść, a tam twierdzi, że torebka za 150 zł jest tania, obiady w restauracjach zjada, ubiera się w drogich sklepach etc. Być może taka osoba po prostu zeszła z wysokiego poziomu na mniej wysoki i faktycznie czuje się biednie, ok, ale może by tak czasami wykazać się empatią i zastanowić się przy kim narzekać. Uderzyła mnie sytuacja typu: ta osoba narzeka (podczas gdy na 99% nie pracuje, prowadzi sobie beztroskie życie na rachunku rodziców, czego nie neguję; jeśli ma możliwość, to czemu by z niej nie korzystać, co za problem), a obok stoi dziewczyna, która wieczorami stoi za barem i sprząta w knajpie, nie ma ciepłej wody w domu i utrzymuje dom na pół z mamą. Też by chciała coś zobaczyć, gdzieś wyjść, a puki co - nie może, bo chce skończyć studia, nie chce zostać w tej knajpie na całe życie. Czy po studiach będzie praca? Nie wiadomo, ale dobrze jest coś robić i próbować. No i po prostu jakoś tak... niefajnie mi się zrobiło widząc minę tej pracującej dziewczyny na narzekania, że się ma "tylko" 200 zł na buty. Jeśli naprawdę ten narzekacz miałby problemy finansowe, to nie kupiłby takiej torebki, po prostu. Chyba, że to jakaś poza? Chęć zabłyśnięcia towarzysko? Nie wiem, nie rozumiem takich póz. Nie mam kasy, to nie narzekam, tylko zabieram się do roboty, a jeśli nie zabieram się do roboty to... i tak nie narzekam, co komu po moich narzekaniach.
Ja sie zgodze z Sankaritarina, co do faktu, ze my, Polacy nie lubimy, gdy ktos ma od nas lepiej. Ktos ma fure i mieszkanie? To musi byc cham i prostak, synus mamusi albo zlodziej. Nie ma innej opcji 😉 A najgorsze jest to, ze wielu ludzi zamiast pomyslec "OK, chce byc od niego lepszy, wiec musze ulepszyc siebie, znalezc lepsza prace, pojsc na kursy itp." to nie, trzeba swojego "przeciwnika" sciagnac w dol, zniszczyc to, co osiagnal, a najlepiej na koniec zmieszac z blotem. Mialam kiedys znajomych - przez wiele lat ciezko pracowali, mieli wlasna firme, ktora opiekowali sie najlepiej, jak mogli, wiele lat nie mieli wakacji, siedzieli do pozna w nocy. W ktoryms momencie stwierdzili, ze calkiem dobrze im idzie i moga nieco "wyluzowac". Obok domu wybudowali wiec stajnie, ogrodzili dzalke, kupili konie. Niecaly miesiac pozniej mieli na glowie mase inspekcji, wizyt wszelkiego rodzaju policjantow, prawnikow i innych fachowcow majacych na celu sprawdzic, czy aby na pewno jest wszystko legalnie i w porzadku. Juz minelo kilka lat, a wizyty nie ustaja. Czyja sprawka? Oczywiscie sasiadow, bo oni przeciez nie moga przezyc faktu, ze komus sie dobrze wiedzie 🙁 Tak wiec, moim zdaniem tego typu zachowanie sprawia, ze my jako kraj nie mozemy wiele osiagnac. Ktos cos buduje, stara sie, poswieca wiedze, koszty i samego siebie, a na koniec zawsze sie znajdzie ktos, kto zazdrosci, komu przeszkadza, ze on nie moze byc lepszy i znajdze 1000 sposobow, aby to zniszczyc. Takie zjawisko obserwuje bardzo czesto, w wielu dziedzinach zycia. 🙁
Zgodze sie takze czesciowo z Milla,. To troche niesprawiedliwe, ze czlowiek charuje dzien i noc, a w zamian nie moze sobie nawet pojsc do glupiego kina, albo kupic lepszych spodni, bo te najtansze dziurawieja po pierwszym praniu. A najbardziej mnie irytuja media. Nie rozumiem, po co, no PO CO telewizja emituje programy reality show o slawnych i bogatych, ktorych najwiekszym problemem jest, czy kupic jedno auto, czy dwa, bo nie bedzie pasowalo pod kolor butow. Jaki to ma cel? Taka pani majaca 3 dzieci i meza pracujacego na 2 etaty sie tego naoglada i bedzie miala wyrzuty sumienia, ze jej zycie jest do d... Ja nie rozumiem, te programy maja nas do czegos motywowac, czy co? A potem wielkie zdziwienie, ze ludzie sfrustrowani :/
...a mnie ciekawi kto z wypowiadających się tu forumowiczów wie co to naprawdę znaczy bieda? kiedy naprawdę jesteś głodny/głodna, kiedy przychodzi komornik, kiedy wyłączą wam prąd, kiedy jest naprawdę źle? 🤔
No i po prostu jakoś tak... niefajnie mi się zrobiło widząc minę tej pracującej dziewczyny na narzekania, że się ma "tylko" 200 zł na buty.
u mnie na studiach była taka laska która miała ślub tylko kościelny (niekonkordatowy) wiec występowała oficjalnie jako samotna matka, kasy w brud z róznych interesów, natomiast bezczelnie wyłudzała stypendium socjalne 🤔, po studiach znalazła pracę w pewnej instytucji państwowej na P za niezłą łapówkę i ma się świetnie, ale nawiązując do cytatu też miała podobne problemy egzystencjalne-jakie buty sobie kupić czy też kurtkę
a opowiadanie bajek jak to się można przebranżowić i brać udział w wielu kursach - to naprawdę można sobie darować-bo to ma sens kiedy człowiek jest młody, bo tylko taki liczy się teraz na rynku pracy; o noclegowniach i schroniskach to też mozna sobie tak p... jak sie nie wie o czym sie mówi i nigdy nie miało sie do czynienia ani z takim miejscem ani z takimi ludźmi
Milla, albo jesteś bardzo młoda i powtarzasz to co mówią inni, albo źle gospodarujesz. My żyjemy nie z dwóch, a z 1 pensji. Ja, chłop, pies i teraz 3 konie. W ciągu 1,5 roku udało nam się wyremontować mieszkanie w mieście (kupa kasy), nie chodziliśmy głodni, a wszystkie rachunki mamy popłacone. Fakt, że nie kupujemy więcej ciuchów niż jest nam niezbędne, nie zawsze na obiad jest "schabowy". Ale za to raz w miesiącu możemy sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Restaurację czy wstęp w jakieś ciekawe miejsce. To nie jest bieda, że nie chodzimy do kina. Mamy zwierzęta i na pewno gdyby nie gto hobby stać nas by było na więcej. Ale to nasz wybór, więc nie narzekamy.
duunia, akurat znamy człowieka, który wyszedł z noclegowni, dostał mieszkanie, ma pracę stać go na podstawowe potrzeby. Ale żeby to się udało trzeba spełnić 2 warunki. 1) nie pić 2) pokazać, że jesteś pracowita, chcesz pracować i nie czekasz, aż Ci dadzą darmową zupkę. Czekanie na takie mieszkanie trwało ok roku. Czyli to też nie wieczność. Żeby było śmieszniej mój P kiedyś zatrudniał takiego bezdomnego. Facet miał zawsze kasę przy sobie (kilka tysięcy złotych). Więc bezdomność to jego styl życia, bo zarabiając ok 3000zł mógł sobie wynająć mieszkanie.
bera7 ja nie pytam kto takiego kogoś zna... bo to nie jest jakieś wielkie halo, bo takich ludzi jest mnóstwo dookoła nas. wyjście z czegoś takiego to wyczyn - fakt - stawia się potem takiego kogoś na piedestale i mówi "och jemu się udało - wiec wszyscy mogą"
a to nie jest takie proste...
ja pytam kto był naprawdę w biedzie i nędzy 🤔, kto zna z autopsji choćby sytuację opisaną przeze mnie?
wszystkim gadającym głupoty o łatwości wychodzenia z dna (nie bierz bera do siebie tego), polecam wizytę na cmentarzu na kwaterze dla NN 🙁 proszę spojrzeć na daty odnalezienia takiego człowieka- a jest to najczęściej grudzień-luty... refleksję każdy będzie miał inną; ale założe sie że bzdur już gadał nie będzie
ja zawsze odwiedzam taką kwaterę, zostawiam znicz i modlę się i za nich, i za to żeby mój grób nie był taki sam...bo nigdy nie wiadomo co nas w życiu spotka i czy będziemy wtedy tacy mądralińscy...
Wiecie co, piszecie o biedzie w kontekście wsi, rolników... A ja ostatnio bywam w mieszkaniach w samym centrum Warszawy, na Powiślu. Okolica taka, że metr kwadratowy mieszkania nie schodzi poniżej 10 tysięcy i ja bym się za ich miejscówki dała pokroić. Ale oni mieszkają tam z dziada-pradziada i wegetują. I pierwszy raz widzę taką biedę w samym centrum stolicy. Nie do opisania są warunki, w jakich ci ludzie żyją. W 2 pokojach 10 osób, kuchnia jest jednocześnie pokojem gościnnym i sypialnią dla 4-ki dzieci. Syf i malaria, grzyb... Ojciec alkoholik, karany, więc o pracę mu ciężko - kradnie. Matka nie pracuje, bo ma kilkoro dzieci na utrzymaniu. Dzieci - szkoda gadać... Mieszkanie zadłużone na kilkadziesiąt tysięcy, czynszu nie płacą. To jest dopiero bieda...
Bera7, na mieszkanie czeka się średnio 5-10 lat. Znam rodziny, które czekają 10 i nie są to samotni mężczyźni bynajmniej, tylko samotne matki z dziećmi.
Dzionka, ale jak sama piszesz ojciec alkoholik. Jego wybór. Żony trochę też, że z takim człowiekiem się związała i tyle dzieci napłodzili. Dzieci szkoda, bo to nie ich wybór. A z czekaniem na mieszkanie chyba zależy jaką drogą. Z Wolskiej było trochę ponad rok. Mieszkanie ładne, odnowione przez Caritas.
Z tą winą też powoli zmieniam poglądy - bo jak można kogoś winić że pije i jest ogólnie dysfunkcjonalny, skoro sam był 8-smym w rodzeństwie, wychował się w domu dziecka/na ulicy, ojca nie znał, matka była nieudolna wychowawczo i z permanentną deprechą przez całe życie? Po prostu nigdy nie trafił na kogokolwiek, kto by nim pokierował we właściwą stronę. Raczej mi tych ludzi żal niż ich winię teraz... Są też tacy, co się wybijają - dostają mieszkanie, idą do porządnej roboty, dbaj o dzieci... Ale to są wyjątki, jakieś 5% podopiecznych fundacji, w której pracuję...
Dzionka, ale czyja to wina? Moja? Twoja? Systemu? Niestety tacy ludzie dalej się rozmnażają, chowają w patologii i koło się powiela. Pomóc można części. Ale i oni muszą tego chcieć i wykorzystać szanse. Dużo też zależy od tego czy oboje rodziców jest obojętne czy choć jedno stara się wychować dzieci na ludzi. Sama znałam rodzinę biedną, ale nie patologiczną. Ot, za dużo dzieci było w rodzinie i nie podołali finansowo, do tego 2 chłopców z 9 dzieci było upośledzonych. Matka zmarła przy porodzie 9-tego. Ojciec bardzo dbał o to, by dzieci się uczyły. Dziś wiem, że 3 najstarszych skończyło studia, mają dobre prace i własne rodziny. Młodsze też źle nie skończą z pewnością. Mnie tylko dziwi, że człowiek jest tak zachłanny. Ma auto, chciałby nowsze, ma skromne mieszkanie, chciałby willę, itd. Tylko zamiast się zastanowić jak to osiągnąć woli usiąść i narzekać, że w kraju bieda. Mam w pracy koleżankę, wiecznie narzeka na zarobki. Ludzie naprawdę ciężko nieraz pracują, zarywają noce, nie widzą dzieci i zarobki mają porównywalne. Ale to taki typ. Nawet gdyby jej wypłata miała cztery zera to i tak uzna, że stać ją na wakacje 2 a nie 4 razy w roku.
no to fakt, że ludzie niektórzy są chytrzy i zachłanni 🙄 ciągle im mało i mało... nie doceniają tego co mają - tak naprawdę.
bo kilka razy sie przekonałam już, że człowiek tak naprawdę bardzo mało rzeczy potrzebuje do życia, a ważne są zupełnie inne sprawy 😉 ale to pewno temat na inną dyskusję
Wiecie co, piszecie o biedzie w kontekście wsi, rolników... A ja ostatnio bywam w mieszkaniach w samym centrum Warszawy, na Powiślu. Okolica taka, że metr kwadratowy mieszkania nie schodzi poniżej 10 tysięcy i ja bym się za ich miejscówki dała pokroić. Ale oni mieszkają tam z dziada-pradziada i wegetują.
Akurat dla tych osob jest rozwiazanie takie, ze moga sprzedac mieszkanie w centrum i kupic prawie 2 razy taniej takie samo na obrzezu. Im wczesniej tym lepiej bo jak juz spoldzielnia nasle komornika za czynsze, to paredziesiat tysiecy straca.. Tylko pewnie ciezko namowic kogos, kto mieszka w jednym miejscu cale zycie.
[quote author=Dzionka link=topic=1638.msg1158257#msg1158257 date=1318685092] Wiecie co, piszecie o biedzie w kontekście wsi, rolników... A ja ostatnio bywam w mieszkaniach w samym centrum Warszawy, na Powiślu. Okolica taka, że metr kwadratowy mieszkania nie schodzi poniżej 10 tysięcy i ja bym się za ich miejscówki dała pokroić. Ale oni mieszkają tam z dziada-pradziada i wegetują.
Akurat dla tych osob jest rozwiazanie takie, ze moga sprzedac mieszkanie w centrum i kupic prawie 2 razy taniej takie samo na obrzezu. Im wczesniej tym lepiej bo jak juz spoldzielnia nasle komornika za czynsze, to paredziesiat tysiecy straca.. Tylko pewnie ciezko namowic kogos, kto mieszka w jednym miejscu cale zycie. [/quote]
Dokładnie. Tylko Ci odpowiedzą, że na wsi nie ma za co żyć (komu ukraść 😉)
Milla, albo jesteś bardzo młoda i powtarzasz to co mówią inni, albo źle gospodarujesz. My żyjemy nie z dwóch, a z 1 pensji. Ja, chłop, pies i teraz 3 konie.
Nie wiem, ile wynosi ta pensja, ale nie wmówisz mi, że utrzymałabyś się za niecałe 2000 zł ;] Dodatkowo, czy jesteś w stanie odłożyć z tego coś jeszcze na "czarną godzinę"? Bo nawet jeśli wystarcza na codziennie potrzeby, to nie raz już na to nie. Nie mówię, że to jest coś potrzebnego, bez czego nie da się żyć. Ale zawsze parę groszy może się przydać w sytuacji awaryjnej.
Milla, nie będę się wypowiadać, ile wynosi moja pensja, ale biadolenie, że jak dwie osoby zarabiają koło 2000zł nie da się żyć to nie jest prawda. A napisałaś o 2 osobach pracujących. Chyba, że dla kokoś bieda oznacza brak wakacji pod palemką. Dla mnie to już luksus. Mamy społeczeństwo, które chce coraz lepszego życia. I dobrze. Ale bez przesady. Nie trzeba mieć od razu wszystkiego, najnowszego RTV i wakacji na Majorce by godnie żyć.
Dla jasności, w podanym przeze mnie wcześniej przykładzie pisała o 2000 brutto.
edit: zresztą, to w sumie zależy od tego, gdzie kto mieszka, czy ma własne mieszkanie, czy je wynajmuje. Ile osób, albo/i zwierzaków na ma utrzymaniu ;] Rozwodzić na ten temat się nie będę, bo tak, jak pisałam, da się wyżyć za to, ale zawsze znajdzie się coś, na co nas nie będzie (przynajmniej w danym momencie) stać.
Milla, zapewniam Cię, że nawet zarabiając 20 000zł znajdzie się coś, na co nie będzie Cię stać. Na pewno inaczej jest wynajmować pokój, inaczej mieszkanie. Inaczej utrzymać mieszkanie, inaczej dom. I piszę to jako osoba, która spróbowała już różnych opcji i nadal twierdzę, że bieda to nie jest stan posiadania kolejnych rzeczy. Bieda, to gdy nie ma co jeść, nie ma za co zapłacić rachunków. A nie brak kolejnego łaszka.