Forum konie »

Kask, toczek, kasko-toczek... i kamizelka

Sankaritarina, ja jeździłam na takim koniu, który się właśnie często potykał jak był nieustawiony, ale on jak się nie ustawił to szedł taki trochę rozwleczony i sie jego równowaga automatycznie przenosiła na przód. I spadłam z niego jeden jedyny raz właśnie jak się potknął w galopie.

Meise, ja bym na pewno kupiła nowy kask na twoim miejscu i chyba zainwestowała w MIPSa. Czy ty jeździsz w takie tereny sama? To jest mój wielki strach, że mogłabym się wyglebić w terenie i właśnie stracić przytomność, koń cholera wie gdzie pójdzie i sama też nie do końca bym wiedziała jak wytłumaczyć gdzie jestem żeby ktoś mi pomógł...
ogurek napisał coś, co jest clue tej sytuacji. W tereny jeżdżę czasem codziennie. Nigdy nie są to spacerki. 6 lat posiadania konia, jedna wywrotka jakieś 1,5 roku temu i teraz dwie w ciągu mca.

Koń odpala kiedy wie, że może = za moją zgodą. Ścieżka okazała się mieć koleiny, których na początku nie było. Poślizgnął się. Bardzo możliwe, że buty tu mają spory udział. Pogadałam już z jedną re-voltowiczką na ten temat.
Mój koń w butach czuje się bardzo pewnie i ja też pokładałam w nich spore zaufanie, bo mają solidny bieżnik. No ale jednak nie jest to bose kopyto.

Jeżeli chodzi o jazdę na pełnym gazie, to nie ukrywam, że preferuję taką jazdę od dawna, więc to nie jest tak, że koń mnie ponosi. Idzie ile fabryka dała jak nie zgłaszam mu sugestii, żeby zwolnił.
W sytuacjach, które tego wymagają jestem w stanie go zatrzymać. Jestem w stanie też zwolnić, jak uważam, że sytuacja tego wymaga.

Ponownie JA źle oceniłam sytuację i słono nas to kosztowało. Przeceniłam ścieżkę i buty - bo na pewno nie możliwości konia, który od tylu lat zapierdziela po najróżniejszych typach podłoża, korzeniach, bagnach, kałużach, kamieniach i nigdy nie było sytuacji niebezpiecznych.

Natomiast nie wynika to z braku kontroli nad koniem. Moja głupota, pech, efekt motyla. Można to nazywać jak się chce. Ja mam nauczkę.


(…) bo na pewno nie możliwości konia, który od tylu lat zapierdziela po najróżniejszych typach podłoża, korzeniach, bagnach, kałużach, kamieniach i nigdy nie było sytuacji niebezpiecznych.


myślę, że możemy się wszyscy rozejść 😀
Sankaritarina, masz rację, że podłoże jest równe, nie ma kamieni czy korzeni, nie mniej jednak jest to trawa i dziura zdarzyć się może zawsze , bo kret czy lis itp.
Tzn. W sumie nie wiem po jakim podłożu Meise jeździ, wiec trudno się odnieść.
Ale mi koń w butach jechał po trawie.
Sankaritarina, masz rację, że podłoże jest równe, nie ma kamieni czy korzeni, nie mniej jednak jest to trawa i dziura zdarzyć się może zawsze , bo kret czy lis itp.
Tzn. W sumie nie wiem po jakim podłożu Meise jeździ, wiec trudno się odnieść.
Ale mi koń w butach jechał po trawie.

Perlica, jeżeli chodzi o pełną moc to tylko po łąkach / ścieżkach, które znam na wylot - w 99% przypadków. I w sobotę był ten jeden %, że ścieżki dobrze nie znałam, a wyglądała totalnie ok. Było sucho i równo w miejscu, gdzie zaczęłam normalny galop. Koń się odpalił mijając skrzyżowanie na komendę "prosto", którą zawsze wzmacniam sygnał do jazdy na wprost, żeby mi nagle nie skręcił. No i koń potraktował to jako jazdę na wprost + odpalenie turbo, a ja pozwoliłam, bo źle oceniłam sytuację i zaryzykowałam. Pech chciał, że niesprawdzona ścieżka okazała się kijowa. Co tu więcej dywagować.
Meise, no to rzeczywiście nie ma co dywagować.
Jednak będąc na boso być może by się tak nie rozpędził, bo czułby jakiś dyskomfort jednak?
Ollala, przeważnie sama z wiadomych względów 🙂 Jest u nas kilka osób (młodzieży), które jeżdżą bardzo pewnie i mają pewne konie, więc czasem jeździmy poszaleć razem w sprawdzone miejsca.
Swoją drogą, wracając jeszcze do tej feralnej soboty, koń zanim pojechaliśmy w teren chodził dość intensywnie na hali - dużo galopu, koła, wolty, przejścia, dodania, skrócenia itd. I druga rzecz - pojechaliśmy na naszą łąkę i ZANIM się konie odpaliło to przejechałam ją z koleżanką w stępie całą (!), żeby zobaczyć, czy żaden zwierzak czegoś nie ukopał, itd.

A ścieżka potem... no cóż, była błędem. Skusiła jak wąż Ewę 😉

Perlica, na bank boso by się tak nie rozpędzał. Po to mam buty, żeby koń nie czuł dyskomfortu przy takim obciążeniu, ale też podczas stępa / kłusa / stanięcia na korzeniu / kamyku itd. On ma cienką podeszwę potwierdzoną RTG i dwa lata walki, strugania, suplementacji i cudowania nie poprawiły jej grubości. Tak jest i takiego trzeba go kochać 😉
Co do samego potykania - często konie z niedopasowanym siodłem się potykają, ew uwalone na przód.
Raz jedyny się wywaliłam z koniem - w „dziadogalopie” na placu się potknęła, bo ja siedziałam uwalona z przodu zamiast galopować jak człowiek XD. To było takie tempo że dałam radę z niej zejść w trakcie przewracania.


Perlica, na bank boso by się tak nie rozpędzał. Po to mam buty, żeby koń nie czuł dyskomfortu przy takim obciążeniu, ale też podczas stępa / kłusa / stanięcia na korzeniu / kamyku itd. On ma cienką podeszwę potwierdzoną RTG i dwa lata walki, strugania, suplementacji i cudowania nie poprawiły jej grubości. Tak jest i takiego trzeba go kochać 😉

Meise, wiesz za co są czerwone kartki w wkkw na crosie?
Tak jakby wyżej podałaś definicję🙂
Meise, nie mówię, że masz go nie kochać przecieŻ.
Chodzi mi o Twoje bezpieczeństwo jak i konia.
kotbury, nie rozumiem. Czyli co, podkowy też powinny dyskwalifikować, bo służą dokładnie do tego samego?
Perlica, przecież sobie żartuję, każdy koń ma jakąś ułomność i trzeba sobie z tym radzić 😉
Meise, jak sobie poradziłaś jak spadłaś? Koń wrócił do stajni, ktoś po ciebie przyjechał?
Ollala, przy każdej wywrotce uderzyłam głową. Przy pierwszej (1,5 roku temu) byłam bardzo daleko sama na dużym lesie (z 10 km od stajni) pośrodku niczego. Koń został przy mnie i po przejściu kawałka w ręku wsiadłam i wróciłam normalnie do stajni. Nikt by tam autem nie dojechał + zaczynało się ściemniać...
Gleba te 3-4 tyg temu - dość blisko od stajni (z 1,5-2 km). Koń się zaplątał w derkę i zwiał i został schwytany przez koleżanki na łące nieopodal. Ja przyczłapałam (nie chciałam, żeby po mnie przyjeżdżali).
Ta w sobotę - jechała za mną koleżanka na swoim koniu. Myślała, że umarłam, bo po wywrotce leżałam krzyżem dobrą minutę i nie było ze mną kontaktu. Potem się ocknęłam, wdrapałam na swojego konia (który został) i wróciłam wierzchem - męcząc koleżankę tymi samymi pytaniami, bo dostałam totalnej amnezji.

Chyba czas na etap geriatrycznych spacerków (-:
Jest dość spora rzekłabym przestrzeń miedzy dzidowaniem na łeb na szyję a geriatria 😉 spora czesc tej przestrzeni nawet trzyma się daleko od SORu 😉
Ale czyj łeb tego decyzja.
Meise, no jak to mówią, do 3 razy sztuka, czy coś 😉
serio, polecam dla waszego bezpieczeństwa jednak zmianę prędkości. Jeśli nie ma 100% przyczepności w butach to tym bardziej
Też mam konia chodzącego w butach, ale ani razu się nie ślizgnął w terenie. Glebe zaliczył kiedyś na boso, ale na śniegu to jednak co innego niż w środku lata...
Tryb utrata jest męczący, raz się wywaliłam z koniem po skoku to 40 minut pytalam wszystkich: a jak to się stało ? Co mi opowiedzieli to ja znowu to samo😂
Meise, piszesz ze najpierw cisnelas po placu, potem po lace, potem pojechałaś tam gdzie sie wywalilas. Moze to kwestia przemęczenia? Niektore konie maja tyle gazu, ze beda biegać do upadłego i to jest super, ale jak w koncu doleci do nich ze sa zmęczone to potrafią sie potykac o własne nogi dalej biegnac. Buty czy np długie pazury tu na pewno nie pomagają, ale moze to tez jest egzemplarz za ktory musisz troche myslec jesli chodzi o to ile on naprawdę da radę.
kotbury, nie rozumiem. Czyli co, podkowy też powinny dyskwalifikować, bo służą dokładnie do tego samego?

Meise, nie, nie o podkowy chodzi. O używanie konia, a potem oranie go na krosie.
... to troszkę podchoodzi pod znęcanie się. A co zrobisz jak koń złamie nogę",
Najwięcej złamań nóg po płaskim jest na rajdach długodystansowych. Ze zmęczenia koni.
20 minut pracy na hali (a założę się, że naciągam nawet te 20 min, bo tyle co zaczęłam i już mi się odechciało siedzenia na hali), a potem dojechanie STĘPEM na łąkę, żeby konia rozciągnąć przegalopowując łąkę, która ma 500 m i powrót do domu nie podciągam jako oranie 😉
Ktoś mi kiedyś powiedział: Jeśli raz masz szczęście w biznesie, to jest to fart. Ale jeśli ciągle masz szczęście to to nie jest fart tylko znaczy, że dobrze ten biznes prowadzisz. I oczywiście na odwrót
To można odnieść do wielu sytuacji. Jeden wypadek to pech. Jeśli wypadki się powtarzają to warto się zastanowić czy nie wynikają z naszego powielanego błędu. 😉
Oczywiście nie mówię, że tak jest w twoim przypadku Meise, ale myślę, że to taki sygnał ostrzegawczy, żeby się nad tym chwilę zatrzymać i zastanowić.

Najwięcej złamań nóg po płaskim jest na rajdach długodystansowych. Ze zmęczenia koni.

Kotbury, kolejne kłamstwo. Złamania w rajdach są z ćpania koni i przeciwbóli, pakowanych w te konie na trasie przez... arabusów. Żaden nienaćpany koń nie łamie nogi w zawodach rajdowych, bo zanim ją złamie, to będzie na bramce kulawy w pień plus to nie są prędkości, w których konie się łamią. One się nie łamią ze zmęczenia, tylko z bycia naćpanymi i nieokazywania bólu sędziom i weterynarzom.
W "normalnych" rajdach ze zmęczenia mogą paść kilka godzin po rajdzie, ale się nie połamią na trasie.
Sivrite, nie ma antydopingowych kontroli?

Meise - no ale to co wcześniej napisałaś było o "solidnym treningu na hali" a nie o 20 minutowe rozgrzecwe...
Kotbury, są. W teorii. Tyle że one nic nie dają, bo arabowie szybciej wymyślają nowe substancje niż FEI uczy się je wykrywać.
Wiesz za to, co jest? Nie uwierzysz. Od dwóch lat na bramkach na dużych zawodach jest robiony test czucia nóg. Weterynarze sprawdzają, czy konie odpowiednio reagują na ból, bo to jest na razie jedyny sposób, żeby eliminować tych poje... zanim koń się połamie na trasie. Oczywiście nie ma tego w ich wyścigach po pustyni, badania są tylko w Europie, ale już na pierwszym konkursie eliminowali za to pary i nadal eliminują. Nic nie można udowodnić, leci tylko eliminacja, a nie żadna kara, ale to jest poziom dna, do którego musiało się zniżyć FEI, żeby temu zapobiec.
Konie są tak mocno poblokowane, że jest to organoleptycznie do sprawdzenia przez weta i to się dzieje odkąd oni w ogóle startują w tym sporcie. Żaden koń nie łamie się na prostej drodze przy 20 na godzinę. Już nie mówiąc, że ich konie potrafią złamać OBIE przednie nogi na raz w wyścigu. To nie jest normalne nigdzie, nawet na torze się nie zdarza, a u nich nie jest to wcale taka rzadkość.
Napisałam, że pochodził 20 min lub mniej dość intensywnie (czyli głównie ćwiczenia w galopie przeplatane oczywiście przerwami - żeby mi ktoś nie zarzucił zaraz, że ciorałam konia 20 min galopem non stop. No i to poprzedzone 20 min rozstępowaniem oczywiście).

EMS, zdecydowanie się już zatrzymałam i zadumałam nad tym 🙂
Meise, Swoją drogą, wracając jeszcze do tej feralnej soboty, koń zanim pojechaliśmy w teren chodził dość intensywnie na hali - dużo galopu, koła, wolty, przejścia, dodania, skrócenia itd. to nie brzmi jak rozgrzewka, więc się nie dziw reakcjom.

To kolejna gleba, to nie są przypadki, to nie jest pech. Zabijesz albo poważnie uszkodzisz tego konia. Jak Tobie się coś stanie to Twój wybór, jesteś tego świadoma i sama myślisz nad kupnem kasku po zdemolowaniu ostatniego (wtf? Serio musisz pytać o coś takiego?). Ale zwierzaka szkoda. Możesz mu zrobić ogromną krzywdę. Jak chcesz zapierdalać bez ograniczeń to kup sobie motocykl, jak się rozwalisz to raczej tylko Ty zginiesz.
Ja napisałam, że chodził dość intensywnie, Kot o "solidnym treningu na hali", a wcześniej o oraniu, Ty o rozgrzewce, wtf. Wystarczy przeczytać.

A co do zwierzaka, to ma się on aż za dobrze. I tak - szkoda mi go, że się przewrócił i martwię się o jego zdrowie bardziej niż o swoje (jak wszystkich moich zwierząt).
Meise, no na re-volcie od zarania panuje "walka serca ze składnią".
Chodzi mi o to, że ja często piszę językiem emocji, co niektórzy, piszący językiem "składni" odbierają zawsze bardziej intensywnie niż realnie wyglądała sytuacja... i potem takie łapanie za słówka. I w twoim przypadku mam wrażenie dzieje się to samo teraz.

Chociaż dla mnie osobiście 40 minut pod siodłem (nawet gdy rozgrzewka trwa 20 minut) to jest pełen trening. I ja nawet jak nie przepracowałam wszystkiego to staram się max po tych 45 minutach skończyć. Więc uważam, ze 40 minut pod siodłem to nie jest rozsądny starter na szybkie galopy. To wręcz zły starter bo się trafia z "punktem energetycznym", że cokolwiek ten koń by robił, to się organizm przełącza na inne paliwo- a to jest bardzo, bardzo niebezpieczny dla organizmu moment.
Ollala, przy każdej wywrotce uderzyłam głową. Przy pierwszej (1,5 roku temu) byłam bardzo daleko sama na dużym lesie (z 10 km od stajni) pośrodku niczego. Koń został przy mnie i po przejściu kawałka w ręku wsiadłam i wróciłam normalnie do stajni. Nikt by tam autem nie dojechał + zaczynało się ściemniać...
Gleba te 3-4 tyg temu - dość blisko od stajni (z 1,5-2 km). Koń się zaplątał w derkę i zwiał i został schwytany przez koleżanki na łące nieopodal. Ja przyczłapałam (nie chciałam, żeby po mnie przyjeżdżali).
Ta w sobotę - jechała za mną koleżanka na swoim koniu. Myślała, że umarłam, bo po wywrotce leżałam krzyżem dobrą minutę i nie było ze mną kontaktu. Potem się ocknęłam, wdrapałam na swojego konia (który został) i wróciłam wierzchem - męcząc koleżankę tymi samymi pytaniami, bo dostałam totalnej amnezji.

Chyba czas na etap geriatrycznych spacerków (-:

Meise, miałam mega podobną sytuacje ze znajomą. Spadła uwaga, w kłusie! Bo koń jej bryknąl, uderzyła w szyje i osuneła sie na ziemie, nie wydaje mi sie ze nawet chwile była nieprzytomna, ale spojrzałam na nią dopiero po ok. 20/30 sekundach jak opanowałam swoje zwierze. Koleżanka wstała, wsiadła i zaczęła pytać co sie stało. Jak zapytała mnie o to samo 3 raz byłam lekko spanikowana, ale jak po 10 razach zapytala jak ja mam na imię to już prawie odleciałam xD (znałyśmy się kilka miesięcy wtedy)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się