Z badan wynika, ze zwiazki formalne sa trwalsze niz nieformalne. Możesz przytoczyć badania? 😉 Jestem ciekawa jak to zostało porównane, bo nie umiem w tej chwili wymyślić miarodajnej skali porównawczej. Przecież pytając 20 czy nawet 30 latków będących w związkach formalnych i nieformalnych, a później nawet za 5 lat porównując, które z nich dalej trwają to taka trochę bzdura, bo małżeństwo poprzedzone jest co najmniej roczną znajomością, a związek nieformalny może w momencie badania trwać tydzień i już być "nie tym". A pytanie ludzi na ulicy o to, czy częściej się rozstają, czy rozwodzą, też na dzień dobry jest dobrą bzdurą. Hm... bo wypadało by porównać konkubentów, prawdziwych, żyjących ze sobą bez ślubu latami, do tych par które wzięły ślub, tylko jak odsiać od konkubentów tych, co sobie są w związku ? Zaciekawiłaś mnie, już tak nawet poza tematem wątku, tylko właśnie techniczna kwestia badania, jak to porównać by porównanie miało zwyczajnie sens.
tylko jak odsiać od konkubentów tych, co sobie są w związku
Właśnie. Nie da się. Np. my z mężem trwaliśmy w takim przedziwnym stanie zawieszenia chyba 10 lat, zanim wzięliśmy ślub. Trudno stwierdzić dlaczego. Nie dojrzeliśmy, chcieliśmy mieć furtkę, odwlekaliśmy "dorosłe decyzje", nie zastanawialiśmy się nad tym, nie czuliśmy potrzeby, przedłużaliśmy naszą dziwną młodość - ? Wszystko po trochu. Aż wreszcie mniej więcej w jednym momencie doszliśmy do wniosku, że jednak tak - jest nam to potrzebne. Do czego? Po prostu potrzebne 🙂
To już było bardziej zastanawianie się nad budową tego badania ale masz racje 😉 Bo chyba, żeby twierdzenie było prawdziwe [kurcze ale mnie to zaintrygowało! 😉 ], że to od tego jest bardziej trwałe trzeba by to było móc porównać. A drogi zwyczajnie nie widzę, za mgłą jest, mam nadzieje, że istnieje. Ciekawe jak traktowany jest ślub, bo równie dobrze może być w rubryczce "rozpad związku nieformalnego". 😁
Bo to ślub stracił wartość. Przez ludzi, ale to instytucja czy może nawet idea ślubu upada. Z "nie opuszczę Cię aż do śmierci" mamy nagle "opuszczę Cię jak nie wyniesiesz śmieci". Co racja to racja - ogólnie żyjemy w świecie wszelkich idei mrących jak muchy. Idea miłości też ma się coraz gorzej.
Faktycznie są badania, w których wychodzi, że ludzie w związkach formalnych są bardziej szczęśliwi niż ludzie pozostający w związkach nieformalnych. Mam to gdzieś w książce... ale na pewno wam nie przeskanuję, bo nie mam skanera. Najwyżej napiszę jakieś streszczenie, ale na pewno nie dzisiaj 😉
bobek ja sobie wyobrazam to tak, ze jak chcesz miec zwiazek partnerski to idziesz do urzedu skladasz wniosek i masz. dzieki temu, w sytuacjach jakie opisaly dziewczyny nie musisz nikomu przed sadem udowadniac w upokarzajacy sposob, ze wasze dziecko to faktycznie wasze dziecko. albo jak faceta Ci gdzies zawioza karetka to jestes w stanie go znalezc i wiedziec co sie z nim dzieje. miec wplyw na to czy w sytuacji skrajnej trzymac go w tej przykladowej spiaczce kolejnych 20 lat czy nie. a jak chcecie sie rozstac to idziecie do urzedu i skladacie papierek z ktorego wynika ze nie jestescie juz razem i finito. zadnych sadow, orzekania o winie itd.
no i zadnej bezy na starcie (fuuu!!)
tak to ja sobie umyslalam teraz tu przed kompem w pizamie, wiec prosze na mnie nie napadac jak sie cos nie trzyma kupy :P
no bo kupy sie trzyma teoretycznie 🙂 Praktycznie czy to zwiazek malzenski czy partnerski, jak juz mowilam, zyjac razem i razem cos budujac, w sytuacji kryzysu i rozstania przechodzi przez to samo - albo sie ludzie dogaduja, wszystko sobie ladnie dziela i rozchodza sie "w pokoju" i "zadowoleni", albo nie. A jesli nie, to wiadomo co sie dzieje. A jak jeszcze dzieci w gre wchodza to juz w ogole.
kujka, ale teoretycznie wszystko to daje ślub cywilny,idziesz do urzednika,podpisujesz papier i już...nie musi być przeciez gości ani niczego...a jak się rozstajesz,składasz wniosek (pozew 😉 ) i można to załatwic na jednej rozprawie 😉
W kwestii zwiazkow foremalnych niechybnie nasuwa mi sie mysl, ze one sa czesto trwalsze, bo trudniej sie rozstac. Nie trudniej-emocjonalnie, tylko trudniej-praktycznie. No bo kredyt, bo mieszkanie, bo dzieci, bo costam.
Ja bym zrobila inne badanie- jak czesto ludzie pozostajacy w zwiazkach nieformalnych decyduja sie na 'podwojne zycie', czyli posiadanie kochanka/ki i generalnie szukania przygod/ seksu/uczucia poza zwiazkiem.
Znam wiele malzenstw, ktore sa niemal wzorowe, ktore daja wiare ze to sie jednak moze udac, ale znam tez szereg takich, ktore pomimo przeroznych (niekoniecznie dlugich) stazy istnieja tylko ze wzgledow... enomicznych. Lub innych rownie mocno zwiazanych z uczuciami, oddaniem i przywiazaniem.
Mnie się wydaje, że małżeństwa dlatego uważa się za trwalsze od związków niesformalizowanych, bo człowiek podświadomie uważa, że ślub to rzecz poważna i dzięki temu czuje się po prostu pewniej, wie, że partner traktuje go poważnie i daje tym wyraz, że chce z nim spędzić resztę życia. Nie przeczę, że bez ślubu tego nie ma i dwoje kochających ludzi nie traktuje siebie nawzajem na poważnie nie chcąc brać ślubu, ale wiele osób jakoś podświadomie tak myśli, że jak się facet za długo nie oświadcza, to może nie traktuje związku poważnie. I znam kilka przypadków takiego myślenia, więc chyba coś w tym jest.
Z tymi oświadczynami to różnie. Mój dobry kolega oświadczył się, bo tego OCZEKIWAŁA jego dziewczyna, choć jemu na tym nie zależało. Od kiedy są zaręczeni - to ona odkłada ślub. Ja usłyszałam, od mojego TŻ, że oświadczyny najwcześniej rok przed ślubem. Ja się ślubu boję.
Thymos, może z tym Twoim kolegą jest tak, że jeśli chodzi o ślub jest mu wszystko jedno, ale skoro jego dziewczynie bardzo na tym zależało i nie wyobrażała sobie dalszego związku bez zaręczyn i ślubu, to zrobił jej tę przyjemność 😉 Nie rozumiem, dlaczego osoba, której "wszystko jedno" miałaby się nie zgodzić na ślub z osobą, na której jej bardzo zależy, a z kolei tej osobie zależy i na partnerze i na ślubie.
I myślę jak Twój partner, tyle, że nie rok, a max 2 (bo czasem w rok nie da się wszystkiego zaplanować i fundusze na to mogą nie pozwolić). Dla mnie po to się człowiek zaręcza, żeby zaplanować ślub i go w końcu wziąć. Już kiedyś była dyskusja na ten temat w tym wątku.
A ślub bym chciała wziąć, bo mimo wszystko wiele spraw ułatwia, a życie jest na tyle trudne, że nie warto go sobie jeszcze bardziej komplikować 😉 (ps. to jest jeden z czynników, dla których chciałabym wziąć ślub, jeden z głównych powodów, ale nie jedyny!)
Scottie no właśnie się koledze nie pali do ślubu, ani do dzieci. Miał niemały szantażyk z tymi zaręczynami (nie wiem czy byłabym szczęśliwa z takich wymuszonych). No ale jego wybór, że z taką zołzą chce być 😎
Mnie bardziej przeraża opcja bycia żoną. Nie wiem czy to nie jest spowodowane tym, że większość czasu spędzam w towarzystwie mężów i kawalerów, ale często jak nawet jestem biernym słuchaczem ich rozmów - to żoną być nie chcę. I smutno mi trochę z tego powodu...
[quote author=nine link=topic=148.msg1520699#msg1520699 date=1347407514] tylko jak odsiać od konkubentów tych, co sobie są w związku
Właśnie. Nie da się. [/quote]
Nie jestem specem od badan ale nie wystarczy badanego po prostu zapytac? Bo rozumiem ze chodzi Wam o rozroznienie miedzy "mialam sobie chlopaka w liceum", a "bylam w powaznym zwiazku".
Badan na wlasne oczy nie widzialam ale sprobuje znalezc przytaczajacy je artykul.
[quote author=dempsey link=topic=148.msg1520703#msg1520703 date=1347410188] [quote author=nine link=topic=148.msg1520699#msg1520699 date=1347407514] tylko jak odsiać od konkubentów tych, co sobie są w związku
Właśnie. Nie da się. [/quote]
Nie jestem specem od badan ale nie wystarczy badanego po prostu zapytac? Bo rozumiem ze chodzi Wam o rozroznienie miedzy "mialam sobie chlopaka w liceum", a "bylam w powaznym zwiazku".
Badan na wlasne oczy nie widzialam ale sprobuje znalezc przytaczajacy je artykul. [/quote]
Ale właśnie jak zapytać? 😉 Bo chodzi o to by odróżnić, nie osoby będące w związkach nieformalnych od tych formalnych. Ale odróżnić osoby które są świadomie w związkach nieformalnych [czyli nie chcą brać ślubu nigdy, ale życie wspólne planują] od tych sformalizowanych. Bo pytanie "czy byłaś w poważnym związku" odpowiedź w 99 % przypadków jest twierdząca. Nawet ja mam za sobą takie 2, ale żeby badanie w moich oczach miało sens powinno się je oddzielić od tego w którym teraz jestem, bo to ten jest jakby... moim świadomym związkiem nieformalnym, a nie związkiem z możliwą przyszłością, z możliwym ślubem, z możliwym dalszym życiem... ma to sens co pisze ?! 😜
Edit: bo jeżeli ktoś porównuje mój poprzedni związek do np. małżeństwa strzygi rodziców to ja się nie dziwię, że statystyki są niekorzystne.
Scottie no właśnie się koledze nie pali do ślubu, ani do dzieci. Miał niemały szantażyk z tymi zaręczynami (nie wiem czy byłabym szczęśliwa z takich wymuszonych). No ale jego wybór, że z taką zołzą chce być 😎
Mnie bardziej przeraża opcja bycia żoną. Nie wiem czy to nie jest spowodowane tym, że większość czasu spędzam w towarzystwie mężów i kawalerów, ale często jak nawet jestem biernym słuchaczem ich rozmów - to żoną być nie chcę. I smutno mi trochę z tego powodu...
Thymos, tak samo jak zdarzają się mężowie narzekający na żony, tak samo zdarzają się kawalerowie narzekający na swoje partnerki. Ślub lub jego brak tutaj nie ma nic do rzeczy. Raczej staż związku 😉
Jest to o tyle wkurzające, że już obrałam odpowiednią taktykę. Nie zapytam wprost, ale zawsze mimochodem już na samym początku. Rzucę żartem jakaś uwagę i dostaje odpowiedź, ale często taką jakiej się spodziewałam... 🙄 Jutro idę ze znajomym na piwo. Zdecydowanie mój typ z wyglądu, z charakteru też sympatyczny. Idziemy na miasto, po prostu pogadać.
[quote author=Być. link=topic=148.msg1521743#msg1521743 date=1347484559] A ja się wciąż zastanawiam, dlaczego jak nadaje na ten samej fali z facetem to jego status świeci neonami po oczach: zajęty... 😵 [/quote]Teoria pierwsza: jak człowiek nie jest gotowy na związek, to choćby świadomie "chciał kogoś znaleźć", to nieświadomie jakiś filtr ma, który namierza osoby niedostępne (i pozwala zrzucić niepowodzenie na okoliczności zewnętrzne). Znam z autopsji 😉
Teoria druga: fajni ludzie są tak fajni, że szansa, że ich ktoś uniewolnił, jest spora 🙂
Z tymi oświadczynami to różnie. Mój dobry kolega oświadczył się, bo tego OCZEKIWAŁA jego dziewczyna, choć jemu na tym nie zależało. Od kiedy są zaręczeni - to ona odkłada ślub.
Może uważa, ze zaręczyny to na tyle poważna sprawa, że nie rozpadnie si to ot tak. W sensie bardziej poważnie z pierścionkim niż bez. A na ślub jeszcze za wcześnie.
[quote author=Być. link=topic=148.msg1521743#msg1521743 date=1347484559] A ja się wciąż zastanawiam, dlaczego jak nadaje na ten samej fali z facetem to jego status świeci neonami po oczach: zajęty... 😵 Teoria pierwsza: jak człowiek nie jest gotowy na związek, to choćby świadomie "chciał kogoś znaleźć", to nieświadomie jakiś filtr ma, który namierza osoby niedostępne (i pozwala zrzucić niepowodzenie na okoliczności zewnętrzne). Znam z autopsji 😉
Teoria druga: fajni ludzie są tak fajni, że szansa, że ich ktoś uniewolnił, jest spora 🙂 [/quote] To słuszne prawisz teorie, bo raczej każda się spełnia. Znajome znowuż mówią, że skoro zajęty to i tak o niczym to nie świadczy, ale ja zawsze wtedy stawiam sobie granicę i koniec. One mają własne teorie, a ja swoje zdanie.
Być- też tak robię. Bardzo szybko wywiaduję się o stanie cywilnym. Czasem pytam wprost, bez owijania. Bo zawsze trafiam na zaręczonych lub żonatych. Taki los. Od kilku mężczyzn usłyszałam, że podobo jest taki typ kobiet, który ma w sobie coś co przyciąga właśnie tylko tych z założenia niedostępnych. I ja właśnie w ten typ podobno idealnie się "wpasowywuję". Czymkolwiek jest to "coś".