Swego czasu mój brat totalny laik, nie znający naszego żargonu, miał straszny zaciesz jak usłyszał hasło "podstaw zad bardziej" 🙂 Cytuję: podstawiałem nogę ale zadu jeszcze nikomu nie podstawiłem 😀
Zastanawiające jest to,że większość naśmiewa się i krytykuje zwrot "zabrać zad", który z powodzeniem u bardzo wielu jeźdźców zastępuje zwrot "odangażować lub wyłączyć zad" i jest jak najbardziej na miejscu; natomiast mało kto używa zwrotu podjeżdżać zamiast zajeżdżać ...!
A co do tego męczenia koni. Ilu Waszych znajomych ładuje konia na lince pod zad i do przyczepy? Bo ja znam takich kilku. Liny/lonży za zadem można użyć "po parellowemu", jako jeża. Czy jeśli widziałam użycie liny za zadem w wykonaniu Berniego Z., to czy widziałam męczenie konia? Carrot sticka można użyć do wlania koniowi i wgonienia go do przyczepy. Bardziej od tego, co ma się w ręku, liczy się, co ma się w głowie.
A nie zdziwie się jak się okaże, że ten tekst ma kilkanaście albo i więcej lat 🙂 Ja na ten tekst trafiłam kiedyś tu: http://www.todayshorsetrader.com/archives/dec03.html Nie wiem, czy 2003 to data napisania tekstu czy publikacji w tym miejscu.
Bardzo proszę Feno. Mam nadzieję, że ja mogę wyjaśnić? Używam tego manewru nader często i bardzo, bardzo mi się to przydaje. Koń porusza się po kole, stępem albo kłusem. Zakładam, że w lewo. Jeśli chcę odangażować zad do takiego stopnia aż koń stanie twarzą do mnie (przednie nogi pozostają na kole)* to spoglądam na zad jednocześnie przechylając sie w prawo, troche to wygląda jakbym się zaczaiła na ten zad, czasem potrzeba jeszcze poruszać rytmicznie aczkolwiek delikatnie bacikiem w stronę zadu. Koń wtedy tak jakby ucieka zadem od presji, którą na niego wywieram i krzyżując zadnie nogi robi calkiem zgrabny zwrot na przodzie. Używam do zmian kierunku, do "wyłączania silnika" rozpędzającego się konia (wtedy często wystarczy mi dwa kroki zadem na zewnątrz), super przydatne, gdy koń postanawia mnie opuścić - nie stanie tyłem do mnie jeśli w porę zareaguję, przy modyfikacji ćwiczenia też fajnie można pracować nad rozluźnieniem jeśli wykona się jakąś część okrążenia zadem na zewnątrz. Mój koń akurat po tym chętniej przyjmuje postawę w doł i do przodu i porusza się w niej bez użycia wypięć. Oczywiście koń był stopniowo uczony tego, co się nazywa odangazowaniem zadu, a nie od razu na lince. Komunikacja na lonży to już złożone zdania. Nie powinno się go zaczynać zanim nie ustali się z koniem wspólnego słownika. Może dlatego Fano nie wyobrażasz sobie jak można uciekającemu koniowi odangażować zad, palcem czy bacikiem. Z moich doświadczeń wynika, że lepiej zapanowąc nad zadem niż ciągnąć konia za twarz, by go zatrzymać. A tak w ogóle to najlepiej panować na psyche, nie nad mięśniami 🙂
*dla zrozumienia jest to to amo co ćwierć zwrotu na przodzie.
Polecam, wszystkim sceptykom, artykuł pani Magdaleny Rozmus "Czy lonżowaniem można zaszkodzić"?, zamieszczonym w lutowym numerze Końskiego Targu. Jest on swego rodzaju powieleniem wypowiedzi Monty Robertsa (http://www.hippika.pdm-promo.pl/prasa-lonzowanie_na_pojedynczej_linie.htm), ale być może fakt, że napisał go ktoś z naszego podwórka, przekona niejedną osobę -ku "uciesze" przede wszystkim koni-do stosowania w pracy dwóch lonży... Pozdrawiam!
Cejloniara , dzięki! Bardzo obrazowo i ciekawie wyjaśniłaś to, o co mi chodziło!
Figaro, pokłon za konsekwencję. Trafiłem tu przypadkiem ale wydaje mi sie ,że bez wzgledu na poszczególne opinie, to jeden z ciekawszych wątków forumowych. Bo choć kanwą jest lonżowanie to dotyka w sumie b. wielu wątków pośrednich. Pracując z Montym przy pokazach w kilku krajach zawsze zadziwiał mnie szybkością oceny konia, kiedy przed pokazami zjeżdżały się konie do zakwalifikowania się na pokaz. Z wprowadzanych do roundpenu koni (zawsze zjeżdżały konie o poważnych problemach), Monty siedząc na widowni, dosłownie po jednym okrążeniu oceniał problem, skalę i jego źródło. Jak myślicie jaki problem pojawiał sie najczęściej w jego notatkach? One line longening problem! Dlaczego? Nie tylko dlatego , że tak często niedoświadczeni koniarze stosując jedną lonżę pozostawiali w koniu trwały ślad złego treningu ale najczęściej dlatego , że pogłębiali problem szukając coraz nowych pomysłów stosując rozmaitego typu pomoce forsujące ustawienie konia. Budowali w ten sposób kolejne problemy wpadania, wypadania, wieszania, narowienia, krzyżowania i wielu innych na ogół pośrednio lub bezpośrednio związanych z opposition reflex. Dla celów edukacyjnych Monty wybierał konia o najbardziej zaawansowanym problemie związanym z lonżowaniem na jednej linie. Na pokazie prezentował (na ogół kilkutysięcznej widowni) jaka zmiana w chodzie, ustawieniu i zachowaniu konia zachodzi dosłownie w ciągu kilku minut po wpięciu drugiej lonży. Dwie lonże zamiast jednej zmniejszają znacząco ryzyko trwałych upośledzeń ruchu, balansu i motoryki konia. Ale niewprawne ręce też mogą sporo napsuć i przy dwóch wodzach, bez względu jak są mocowane. Ograniczenie lonżowania na uwięzi to szybka i bezpieczna droga. A nauka ustawiania i kontroli ruchu konia na swobodzie to zaledwie kilka lub max kilkanaście godzin nauki. pozdrawiam wszystkich am
Mam pytanie do lonżujących - planuje kupić kawecan jakiś porządny, do tej pory zawsze uważałam, że tylko skórzany będzie dobrze wyważony i będzie dobrze leżał(w sensie nie będzie jeździł po głowie), ale widze że ceny są spore(oczywiście jak nie znajde nic dobrego nieskórzanego to zdecyduję się na wydatek). Znalazłam jednak taki kawecan nieskórzany: http://www.equiversum.pl/zaldi-zaldi-kawecan-nylonowy-p-1117.html Ma ktoś może, może powiedziec jak sie sprawuje? Albo jakiś inny nylonowy może ktoś polecić? To co oglądałam w sklepie jeździeckim koło siebie nie nadawało się do uzytku moim zdaniem(to chyba był jakiś pfiff czy coś w tym stylu), więc szperam po internecie, ale póki co nie mogę sie kompletnie zdecydować, większośc mam wrażenie, że jest z tych co się obkręcają koniowi n agłowie...
Mówisz, że się nie przesuwa? Bo to jest własnie jeden z tych, które boję się, że będą się obkręcać i włazić koniowi oczu, ale może mam obsesję po uzytkowaniu jednego z tych tańszych 😉
Szczerze widziałam go raz w użyciu, na totalnie lajtowej "pokazowej" lonży. Był spoko, nie przesuwał się. Ale nikt nie będzie w stanie Ci zagwarantować, że na głowie Twojego akurat konia się nie obkręci, albo w przypadku porządnego szarpnięcia nie obetrze. Możliwe ze to też kwestia dopasowania, dopięcia "podgardla". Zawsze jak coś się nie spodoba można zwrócić. Myślę, że żaden sklep nie będzie robić z tym problemów.
Nie no zdaję sobie sprawę, że trudno o gwarancję, kazdy koń ma inną głowę, ale są takie sprzęty które widac na pierwszy rzut oka, że są do kitu 😉 Ale pewnie będe musiała rzeczywiście coś kupić i zobaczyć jak lezy, ew zwrócić jak będzie źle.
Na starej volcie, był cały temat o kawcenach i z tego co pamiętam, to każdy kto miał do czynienia z nylonowymi poprostu je odradzał, właśnie dlatego, że trudno je dopasować i że się przekręcają. Spróbuj odszukać ten temat to sama będziesz mogła sobie poczytać 🙂 Ja mam skórzany kupiony w equiversum- firmy zaldi i powiem tak, że spełnił swoją rolę, choć mógłby być bardziej dopasowany w sensie większej możliwości regulacji 😉
Jak wygląda wypinacz podwójny ? http://www.konie.biz/modules.php?name=News&file=article&sid=200 cyt.WYPINACZ PODWÓJNY - posiada wszystkie zalety dwóch ww. wypinaczy. Koń może wyciągnąć nos do przodu i w dół, ma ograniczenie szyi, a także może wejść na stabilny kontakt. Ponadto można ją ustawiać w wielu wariantach w zależności od naturalnego ustawienia konia i aktualnego stanu rozluźnienia.
Dzięki tulipanku - ale na stronie którą podlinkowałam są wymienione wypinacze zwykłe wypinacze trójkątne (wodze wiedeńskie) wypinacze podwójne - i tych właśnie nie znam (przynajmniej tak mi się wydaje... 😉 ) a bardzo jestem ciekawa jak wyglądają? Może ktoś wie 🤔 ?
Teodora :kwiatek:- tak myślałam 😀 i pasuje do opisu jaki znalazłam.
Podwójny wypinacz- przydaje się zwłaszcza w pracy na lonży dzięki łatwości, z jaką go można przypiąć do pasa do lonżowania. Przy siodle wypinacz ten o dł. 2,25 m biegnie od bocznych uszek łęku, poprzez pierścienie wędzidłowe(od wewnątrz do zewnątrz) do popręgu, gdzie się go przypina na wysokości zwykłego wypinacza.
nie wiem czy z tym, tutaj, czy do zoltodziobow... ale sprobuje tutaj: zaden z moich pracowych koni nie chodzi normalnie na lonzy. zaden nie stepuje. puszczenie konia na kolo= latanie w kolko klusem lub galopem. zadne prrrrr hoho i steeeeepem nie dziala. nie dziala skracanie lonzy nawet szarpanie nia. konie rozumieja, ze chodzi mi o przejscie w dol, ale nie sa uprzejme zareagowac. czasem kotrys po dluzszej szarpaninie, intesywnie chwalony za kilka krokow stepa przestepuja pare kolek. jednak maja zwyczaj po prostu sobie zaklusowywac i komplentnie nie reaguja na jakiekolwiek komendy. jedna atakuje lonze noga, jedna kiedy prosze o miarowy galop a nie zapierdzielanie, zaczyna byc grzeczna i nagle mega foch, ustawia sie przodem, ja nie moge jej wyslac na kolo, bo jest na pelnej dlugosci lonzy a mi bata nie starcza, panienka kita do tylu i robi to tak, ze ja (choc twarda 😉 ) nie daje rady utrzymac. w stajni jestem sama, nie mam nikogo do pomocy. jedyne co to mam lonzownik. jakies rady?
może zacznij od oprowadzania po lonżowniku i stopniowo wydłużaj lonżę - czy jak prowadzisz w ręku to też się rwą? ale na przejścia w dół w takim wypadku szczerze mówiąc nie mam lepszych pomysłów niż cierpliwość..
Zacząć od chodzenia z koniem? Stopniowo wydłużać lonżę? (chodzić po kółku - bata wystarczy). Przećwiczyć sygnał batem na "klatkę z piersiami"? Lonżować na dwóch lonżach? (jeszcze patent do tego by się przydał). Ktoś tak te konie "wychował" a Ty się teraz męczysz. Jeszcze można spróbować jak Monty Roberts - jeśli lonżownik wystarczy. Nie wiem, na ile są "rozbestwione" ale nawet przy niewielkich problemach dojście do ładu z koniem zajmuje ok. 2 tyg. I trzeba mieć energię na wszystkie.
Co do focha i ustawiania się przodem... w momencie gdy to robi albo zamierza, należy zablokować jej możliwość zwrotu - jeśli trzeba batem (nie mówię o biciu) - niestety do tego trzeba wyjść na okół ze środka okręgu w stronę końskiego zadu - nie umiem dokładniej sprecyzować - u mnie to skutkuje na obu zbójach 🙂
Może się przyda... Otóż a moim i z lonżą nie było wcale różowo. Był "malutki" kłopot: kon trenował w Austrii i nie miałam pojęcia, na jakie sygnały głosem reaguje. Wszystko zgadywałam/ustalałam. Tym sposobem mam konia, który do niższego chodu przechodzi na "szszsz..."
Cobrinha, ja no.... umiem lonzowac 😉 wiem co robic przy ustaweianiu sie przodem. nie wiem co robic przy calym takim zestawie 😉 halo, no wlasnie ja tak nie dokonca wiem, co poprzedni lonzujacy mial na mysli. kobylki przyjechaly z niemiec, ale tam podejzewam, ze nie byly nawet lonzowane. mysle, ze to robota,kotregos z moich poprzednikow na tym stanowisku... jedynie stara kobyla daje sie uprosc o przejscia i da sie ja wystepowac. a co do energi... ja musze dziennie objezdzic/przelonzowac 7 koni... 😵
katija, mój tak robi [ł]. Został prawdopodobnie nauczony, że na lonży kłusuje się po elipsie i nie słucha się lonżującego.😉 Stępa-zero, galop - walka o życie. Kiedy koń się "zamknie" - mogę tylko zacząć się modlić. 😁 Na mojego kłusacza lonżowego działało: - najpierw monotonne "stęęęęępeeeeeeeeeem" "prrrrrrrrrrrrrr" stóóóóóóóóóóóóój" nawet i przez parę ładnych minut..... kiedy zwalniał - odpuszczenie lonży, zamknięcie się na chwilę i później znowu "stęęęęęęęęęępem"... i tak pomału, pomału jak koń "gasł", zrobił kółko stępem, zatrzymywałam, pochwaliłam i powoli wypuszczałam na duże koło. Szarpanie i skracanie lonży nic nie da. Zapinanie lonży przez potylicę i "trzymanie" też nic nie da. Koń się "zamknie w sobie" i będzie kłusował, a co silniejszy i bardziej "wkurzony" - zabierze się razem z lonżą [no, ale masz lonżownik, więc siłą rzeczy koń się nie ma gdzie zabrać 🙂]. Na samym początku jak uczyłam młodego stępować, chodziłam z nim po kole, potem "wydłużałam" troszeczkę lonżę, szłam na wysokości głowy konia, później na wysokości łopatki i tak się stopniowo oddalałam, oddalałam.... aż doszłam do środka. Jeśli koń w międzyczasie próbował wleźć łopatką do środka - został "odesłany" ręką czy rączką bata, w tę łopatkę. Jak nie rozumiał - został przesunięty tą ręką. Byłam blisko, więc starczyło mi ręki. Na 2,5 letnią folblutkę, która z kolei kłusując i nie słuchając "podziwiała kwiatki" skutkowało lekkie pociągnięcie lonży i wysłanie konia do przodu, a kiedy zwrócił uwagę na człowieka - poproszenie o przejście do stępa, czasem nawet podchodząc do konia i machając mu łapką przed nosem.😉 Ustawianie się przodem też przerabialiśmy. W takim wypadku nauczyłam się widzieć kiedy on "ma zamiar" wskoczyć mi w ten środek i właśnie wtedy "szturchnęłam" go batem w okolicach łopatki/klatki piersiowej. Jak był bardzo chamski - uderzyłam batem w ziemię z krótkim "ej", szybko zwijałam lonżę, podchodziłam do konia, poprowadziłam chwilę i wydłużałam lonżę do momentu, kiedy znalazłam się w środku. Skutkowało. Trochę cierpliwości, otwarta konfrontacja często do niczego nie prowadzi. Trzeba 200% poświęcić koniowi i być krok przed nim.
katija, możesz jeszcze spróbować z druga osoba lonżującą. jedna trzyma lonże i bata, druga stoi obok, jedna daje głoooooseeeeem do stępa a druga w tym czasie powoli podchodzi do konia wzdłuż lonży większość koni reaguje przejściem do stępa lub zatrzymaniem i zobaczeniem kto do niego podchodzi. jeśli koń przejdzie do stepa mozna go nadrodzić jakims cukierkiem ale pod żadnym pozorem nie dawać mu sie obracać w kierunku lonżujacego czy podchodzacego
Solina, jestem sama na 10 koni, nie mam nikogo do pomocy.... Sankaritarina, to chyba jest droga wlasnie.. z lonzownikiem mam o tyle problem, ze chodza w nim zrebaki, ale zrebaki nie umra jak postoja w stajni 2 godziny... nie przepinam lonzy przez poylice. albo loznzuje wypietego konia i wtedy lonza zapieta jest normalnie do wewnetrznego kolka, albo lonzuje golego konia na kantarze, ale to tylko ot tak dla odrobiny ruchu. dziekuje wszystkim za rady 🙂