Forum konie »

Interpretacja zdjęć- koń+jeździec :)

saganek, Tu jeszcze oprócz skrócenia przydałaby się dosiadówka, czyli poukładanie Ciebie na nowo i kilka ćwiczeń, pod okiem trenera.
Jak długo jeździsz w tym siodle w takiej długości puślisk?
Podejrzewam, że długo i że pamięć mięśniowa Twojego ciała jest przez to wszystko ogólnie do wymiany. 😉
Jestem pewna, że da się Ciebie w tym siodle poskładać do kupy dużo lepiej niż na załączonych obrazkach.
Nawet jeśli "dużo lepiej" nadal nie będzie oznaczało "dobrze".
Masz kogoś kompetentnego, kto by spojrzał z boku?

Co rozumiesz pod pojęciem "nie jeździć z kolana"?

Żeby było jasne: kolana mają być oparte o siodło, ale broń Boże zaciśnięte.
I przepiąć konia na główny pierścień, przy zablokowanej ręce, jeżdżenie na ostatnim oczki i to jako jedynej wodzy, to nic miłego.

Nie trzeba cisnąć z całej siły na strzemie. Tam ma być oparcie i równowaga, ale nie ciężar całego ciała.

No i kask. Koniecznie.
saganek, patrząc na te fotki mam wrażenie, że wszystkie problemy biorą się z tego, że zbyt mocno chcesz obciążyć strzemię co przy tej długości puślisk powoduje, taki dosiad, pochylenie i szukanie równowagi na tylnym łeku. Wydaje mi się, że nie siedzisz tylko wisisz nad siodłem.
Spróbuj pojeździć bez strzemion, wtedy zobaczysz gdzie Cię usadzi w siodle. 
Julie, no właśnie długo... Nawet musiałam udać się do rehabilitanta na ogarnięcie mojego szyjnego odcinka - chociaż nie do końca związanego z jeżdżeniem,a przeszkadzało. Jeżdżę w ogóle bardzo długo - pewnie niektóre z Was nie ma tyle lat  🤣, ale cóż chyba zżarła mnie rutyna, jeżdżenie bez nadzoru, plus problemy z plecami. O dosiadówkach myślałam, ale to muszę się gdzieś udać. Tak poukładać mnie na nowo, tego trzeba się trzymać... Stwierdzenie z kolana właśnie chodzi o zaciśnięte kolana. Dobra już mam trochę jasności umysłu i rysuje mi się jakiś plan. W weekend wsiądę w inne siodło zobaczę czy nadal jest tak źle, czy już mnie za bardzo trzyma ta pamięć mięśniowa. I wrzucę fotę. Będzie punkt zaczepienia.
Brzezinka wodze zapięte są na środkowy pierścień, nie ostatni, ale przepnę.
Strzyga generalnie wsiadam w kasku, ale no właśnie nie ma wytłumaczenia na teraz, bo lenistwo nim nie jest. Jednak zawsze w tereny zakładam, czy jak coś więcej robię niż tylko płasko.
ElaPe czekałam, aż ktoś zwróci na to uwagę - akurat w momencie robienia zdjęć robiłam wolty o ile mnie to jakoś tłumaczy...

No nie za bardzo tłumaczy. Tak się wolt nie jeździ. Koń owszem ma być  ustawiony do wewnątrz na wolcie, ale na pewno nie z wewnętrzną wodzą ciągnącą łeb do środka.


Pojeździj sobie tak jakbyś niemalże chciała konia w mieć odwrotnym ustawieniu, trzymając przy tym łydką wewnętrzną. Wtedy będziesz mieć konia prostego, nawet na wolcie. W woltę konia wpisuje łydka wewnętrzna.
Stwierdzenie z kolana właśnie chodzi o zaciśnięte kolana.
Ja na co dzień pracuję albo z początkującymi, od zera, albo z niby zaawansowanymi, ale do totalnej naprawy.
Ustawienie prawidłowego dosiadu u osoby "od zera" zajmuje mi i tej osobie znacznie mniej czasu niż u osoby która niby jeździ, ale wszystko źle.
Najgorzej jest z takimi, którym jakiś pseudoinstruktor rzucał hasło "trzymaj się kolanami".
Najkoszmarniejszy błąd z możliwych. 😵
Oparcie kolan o siodło nie ma nic wspólnego z "trzymaniem się".
Jazda konna nie polega na tym, żeby się trzymać, tylko na tym, żeby się ruszać. 😉
Julie, z tym, że saganek, W Ogóle nie opiera kolan (a ściślej mówiąc: nogi tuż nad i tuż pod kolanem) o siodło. Dlatego: a) nie czuła, że siodło nie pasuje b) chwyta się tyłem uda i/lub stoi w strzemionach.

saganek, nie masz zaciskać, ale noga ma się opierać i być przyłożona do boków. W końcu jeździec ma stworzyć z koniem całość, prawda? Oderwanie kolan ściąga ci cały ciężar na tył ud - grawitacja działa bezbłędnie. Wolę nie myśleć, jakich kłopotów doświadczasz przy skokach (o ile nadal unikasz oparcia), szczególnie mniej udanych! I też apeluję o kask, bo złamałam swoją zasadę, że nie odzywam się do "gołych", a złamałam, bo widać, że się męczysz (a nie musisz) i taki dosiad jest równie niebezpieczny jak brak kasku. W przypadku kłopotów z przestawieniem nogi (już w lepszym siodle) pojedź sobie w falisty teren na długich (takich ujeżdżeniowych) puśliskach, szczególnie polecam wolny kłus pod górkę i z górki. Ciało powinno szybciutko samo zadbać o komfort.
saganek, pytałaś o nacisk na strzemię – spróbuj usiąść na koniu z zupełnie luźną nogą, relaks zupełny i zacznij napierać na strzemiona. Zobacz (albo daj sobie zrobić zdjęcie, bo własne ciało potrafi nieźle ściemniać z odczuciami), czy noga nie poleci do przodu...

Do zdjęcia w sobotę proponowałabym (na tych krótszych strzemionach): 1. pięta od konia (nie: palce do konia), 2. stopa lekko, 3. kolana celujące rzepkami w dół, jak na klęczydle. Coś takiego potrafi dobrze przyłożyć (nie: przycisnąć) uda do siodła i odwieść łydki od samowolki.

No i pewnie przydałyby się zdjęcia prosto z przodu i prosto z tyłu, ElaPe pisała czemu.

BTW i obok tematu, widywałam czasem początkujących instruowanych:
- mocno noga w strzemieniu, naciskaj (naciskanie wysuwa nogę do przodu)
- luźna noga (w nadziei, że to zapobiegnie tej ucieczce - jest wręcz przeciwnie)
- przyłóż kolano do siodła (nadzieja ta sama, skutek średni – przy aktualnym ułożeniu jest raczej trzymanie się tyłem uda, o którym pisze halo)
- rozluźnij się (flaczeją również mięśnie tułowia, brzuch, pojawiają się problemy z samoniesieniem jeźdźca)
Jak się po takim wstępie wrzuci człowieka w kłus... Zabierając wodze (niskie klapanie), lub nie zabierając (podnoszenie się ręką – inaczej nie sposób, proponuję wstać z krzesła mając stopy nie pod krzesłem, ale bardziej z przodu).
Teodora, ja kiedyś od kogoś mądrego usłyszałam genialną rzecz - nie pięta w dół (przekleństwo wszystkich początkujących) a palce w bucie lekko do góry. I nagle wcale nie ma ciśnięcia w strzemię (nie da się!), wcale noga nie leci do przodu a jest luźno i mocno oparta w strzemieniu.
Czytam w pracy Wasze rady i aż mnie tyłek swędzi, żeby już to wszystko zrobić... 🤣 Jak dziś zwózki siana nie będę miała to podziałam po południu  tylko muszę sobie to skopiować i wydrukować, zakreślić na żółto i wsiąść... No nie powiem dajecie Powera... 😅
Julie, z tym, że saganek, W Ogóle nie opiera kolan (a ściślej mówiąc: nogi tuż nad i tuż pod kolanem) o siodło.
Napisałam o tym trzymaniu się kolanami, dlatego że saganek miała wątpliwości co do znaczenia terminu "oparcie kolan".
Trzeba podkreślać, żeby nie mylić oparcia nóg z trzymaniem się nogami. (Racja, że nie o same kolana chodzi, ale też o wewnętrzną część ud).
Jestem na to uczulona, bo nieustająco mnie szokuje jak wiele osób niby zaawansowanych, jeżdżących nawet po kilka lat, żyje w przekonaniu, że należy się trzymać kolanami/nogami.

Jeśli chodzi o hasło  "pięty w dół", to dla mnie ono jest trochę stare i niemodne . Znacznie lepsze od pchania pięt w dół, które często powoduje dosiad fotelowy, jest przypominanie o tym, że trzeba mieć rozluźnione stawy skokowe. Piąta sama pójdzie w dół, bez żadnego pchania, pod wpływem uniesienia się w strzemionach.
Dla mnie nie ma sensu zajmować sie samą stopą. No chyba, ze na pierwszej lonży. Ale juz na pierwszej lonży tłumaczyłam, ze to noga ma sie kierować ku dołowi, tak jakby chciało się dotknąć ziemi. Ludzie w 90% dobrze na to reagowali.
Na dziś dorobiłam się tylko tego - nie miałam możliwości mieć swojego fotografa - na zdjęciach, podczas testowania siodła, tak na szybko niestety, z kobyłą na obcym terenie. I jak? Starałam się myśleć o tym odstawieniu pięty od konia i rotacji uda jak wsiadałam więc chyba coś niedobrego się zadziało z moją ręką. Uprzedzając wszystkie negatywne głosy rękę mam w miarę niezależną - tak przynajmniej mi się wydaje - kobyła jest bardzo wrażliwa w pysku więc tu muszę naprawdę się starać. Na za mocny kontakt się buntuje więc szanuję jej dziąsła... Siodło super, ale nie do końca mi na rudą pasowało więc szukam dalej. Postaram się jeszcze coś wrzucić podczas tego weekendu.
saganek, masz się rozejść w biodrach (prawie się udało) a nie w barach i łokciach! 😁
kobyła jest bardzo wrażliwa w pysku więc tu muszę naprawdę się starać.

skoro taka wrażliwa i się musisz starać, to przede wszystkim przepnij wodzę na pierwsze kółko, żeby wędzidło działało jak zwykłe wędzidło.

Na tych zdjęciach to ty na tym koniu za chwilę chyba będzież leżeć. No i za krótkie strzemiona teraz dla odmiany - choć w sumie trudno do końca stwierdzić.

Łokcie masz totalnie odstawione a powinny delikatnie dotykać boków tułowia, lewy szczególnie.

Masz głowę skierowanę nie tam gdzie koń - powinnaś starać patrzeć między uszy konia wytyczając wzrokiem trasę.

No i w ogóle jakaś taka jesteś poskręcana na tym koniu w każdą możliwą stronę.
saganek, Pochylasz się nawykowo, ale jest lepiej.
Teraz bym po pierwsze odpruła spod tybinki ten tylny bloczek, bo on Ci niepotrzebnie blokuje cofnięcie łydek. O ile w ogóle masz jeździć w tym siodle, bo jest dla Ciebie za duże. Tzn. siedzisko może być, ale tybinki i kąt między bloczkiem kolanowym, a tym za łydką (jak on się nazywa?) są dla osoby o znacznie dłuższych nogach.
A możesz zrobić zdjęcia centralnie z boku, a nie od przodu?
Poza tym, jak słusznie zauważyła halo, tu masz za szeroko łokcie/ramiona. Zapewne przez to, że szukasz równowagi w jak na razie nienaturalnym dla Ciebie ustawieniu. 😉
saganek: aż dziw, że nie masz problemów z kręgosłupem przy takiej jeździe, mnie boli wszystko od samego patrzenia. Do tego, co piszą powyżej, dodam taką własną obserwację, że w normalnej jeździe punkt "dowodzenia koniem"  powinien się znajdować w okolicach miednicy (kości kulszowe, k. łonowa, mięśnie brzucha-pleców, wewn. uda) i stamtąd "energia kierująca" powinna rozchodzić się do dalszych części (plecy, barki, szyja, kolana, stopy) stopniowo tracąc na sile oddziaływania (albo na za zasadzie, że to co dalej - dłonie, stopy przejmują tę energię a nie ją generują) . Natomiast u Ciebie jest na odwrót: dowodzisz koniem z punktu ramiona / łydki i ta (albo inaczej: dosiadasz go tymi punktami a nie tyłkiem), energia cofa się do miednicy i tam kumuluje tworząc taką wygiętą, pospinaną sylwetkę. Czy jesteś w stanie swobodnie oddychać mając tak ściśnięte płuca i przeponę? Poszukaj może ćwiczeń na rozluźnienie i głębokie usadzenie w siodle. No i koniecznie przepnij wodze tak, jak ktoś wcześniej pisał - przy tak ustawionych rękach i dosiadzie nie ma szans na prawidłowy kontakt.
A może pomogłoby, tak jak radziła wcześniej Teodora, myślenie o klęczeniu? To często pomaga też zrotować nogę (przecież nie klęczymy z rozwartymi kolanami), wyprostować plecy i generalnie obniżyć środek ciężkości. Na którymś ze szkoleń RWYM słyszałam też fajną wizualizację - wyobraź sobie że masz w rzepkach kolanowych latarki i chcesz nimi świecić koniowi pod przednie kopyta (nie daleko przed siebie, nie na boki).

I jeszcze jeden sposób z RWYMu - wyobraź sobie że masz pod kolanami małe platformy na których klęczysz. I takie same małe platformy pod stopami. A teraz dąż do tego żeby nacisk na platformę kolanowa był większy niż na tą w strzemieniu.
Mogę poprosić o interpretację i konstruktywną krytykę z dozą empatii, że wciąż się uczę i mam świadomość, że uczyć będę się całe życie a przynajmniej mam taką nadzieję? :kwiatek:

Pierwsze to czemu skaczecie na gumach? I to co widać w skoku, że kurczowo trzymasz się na wodzy i ciągniesz konia.
Chyba trzymam się kurczowo bo się cała spinam podczas skoku, łącznie z nadgarstkami, zaczyna się stan większego zacisku  😵
Skakałam już bez wodzy, z ręką na kasku, z zamkniętymi oczami.. różne kombinacje były. Mój trener mówi, że mam drewnianą rękę również jeżdżąc na płasko. Nie do końca wiem skąd się to bierze i teraz w wolnych chwilach kręcę obroty nadgarstkami żeby te mięśnie rozluźnić (podpowiedź z książki Wszechstronnego Szkolenia Koni autorstwa Jean Savoie)
Skaczemy na gumach, jak widać nie duże wysokości ponieważ jest prawdopodobieństwo, że nie dałabym sobie rady bez gum w ogóle jeździć na niej. Nie jestem jeszcze osobą zaawansowaną więc gumy mają mi pomóc, dla konia są rozszerzone maksymalnie i elastyczne. Jeśli kobyła chce to i tak chodzi na gumach z głową wysoko więc najwyraźniej aż tak jej nie zawadzają. Wiem, że podczas zeskoku bierze głowę wyżej i gumy się napinają ale decyzję o tym jakich pomocy używamy na treningu należą do mojej trenerki. Ja pytam o opinię nt. mojego dosiadu.



Mogę dodać jeszcze zdjęcie na innym, łatwiejszym koniu, z którym się lepiej znam ale akurat bez kasku, czego bardzo nie lubicie.
Na gumach (na żadnych patentach) się nie skacze. W skoku trzymasz się wodzami (naciągnięte kąciki konia na każdym zdjęciu, choć to może też być efekt gum - przy okazji jasny przekaz, dlaczego się na nich nie skacze...). Nie robisz półsiadu - stajesz w strzemionach. Te wysokości jeszcze nie dla Ciebie (albo przynajmniej na tym koniu) . Dużo ćwiczeń na małych skokach - cavaletti, krzyżaki. Pierwszą przeszkodę skaczesz pod prąd...
edit: Na drugim zdjęciu półsiad nawet nawet, ale również trzymasz się wodzy - o czym świadczy wyprostowany do poziomu wielkorążek.
Na gumach (na żadnych patentach) się nie skacze. W skoku trzymasz się wodzami (naciągnięte kąciki konia na każdym zdjęciu, choć to może też być efekt gum - przy okazji jasny przekaz, dlaczego się na nich nie skacze...). Nie robisz półsiadu - stajesz w strzemionach. Te wysokości jeszcze nie dla Ciebie (albo przynajmniej na tym koniu) . Dużo ćwiczeń na małych skokach - cavaletti, krzyżaki. Pierwszą przeszkodę skaczesz pod prąd...
edit: Na drugim zdjęciu półsiad nawet nawet, ale również trzymasz się wodzy - o czym świadczy wyprostowany do poziomu wielkorążek.


Problem trwa od lat.. A przeszkoda z pierwszego zdjęcia to człon szeregu.

Z tym wstaniem w strzemionach zupełnie się z Tobą zgadzam, też to widzę na każdym zdjęciu, nie potrafię sobie z tym poradzić. Robiliśmy ćwiczenie najechania na wprost przeszkody i kilka kroków przed zamknięcia oczu, żebym nie wstawała za wcześnie i za wysoko tylko żeby "koń mnie zabrał ze sobą" ale wydaje mi się, że chyba będę musiała to powtórzyć bo niestety mam ten okropny nawyk. Kiedyś się całkiem kładłam, a teraz wstaję za wysoko. Nie umiem znaleźć złotego środka.

Przyznam szczerze, że liczę na jakieś zalecenia co mogłabym spróbować podczas treningu zrobić, żeby nie popełniać swoich błędów. Jakie ćwiczenia mogłybyście mi polecić, żeby je wyeliminować?
dar, no to skoro masz trenera, to zapytaj go o patenty pomagające zrozumieć i zapamiętać pracę ręki w skoku. I nie są to gumy 😀 Podpowiedzi do samodzielnego zgłębienia wiedzy - freejump collar a nawet ciasne cordeo z uwiązu, które trzymane razem z wodzami "ciągną" rękę pokazując, ile trzeba jej dać koniowi podczas skoku, aż dochodzi do wyuczenia się ciała 🙂 Może odezwą się też tutaj specjaliści od skoków? 🙂
Dla mnie nie ma sensu zajmować sie samą stopą. No chyba, ze na pierwszej lonży. Ale juz na pierwszej lonży tłumaczyłam, ze to noga ma sie kierować ku dołowi, tak jakby chciało się dotknąć ziemi. Ludzie w 90% dobrze na to reagowali.

A jeśli to w stopie tkwi problem, brak mobilności w stawie skokowym i przykurczone łuki. Wtedy złe ustawienie stopy zaowocuje złym dosiadem.
Mogę dodać jeszcze zdjęcie na innym, łatwiejszym koniu, z którym się lepiej znam ale akurat bez kasku, czego bardzo nie lubicie.


Nie, po prostu pewnego razu możesz przestać lubić siebie za upadek bez kasku 😉


Spróbuj na skokach trzymać wodze w trzech palcach, delikatnie, mi to pomogło, przestałam szarpać konia, a równowagę trzymałam w nogach nie w pysku konia.
Jeśli boisz się trzymać wodze w trzech palcach, bo np. koń szarpie, to je puść 😀 , skacz na małych wysokościach, ćwicz półsiad, bo na zdjęciach stoisz w strzemionach sztywno jak kij od miotły.
dar, ja rzadko albo nigdy nie wypowiadam się w takich wątkach, ale w końcu mi się ulało. Nie wiem kto jest Twoim trenerem, ale puszczanie na patentach przez przeszkody osoby, która ewidentnie wymaga włożenia pracy w dosiad i półsiad moim zdaniem do niczego nie doprowadzi. Ty potrzebujesz osiągnąć równowagę na koniu. Twój trener powinien być w stanie odpowiednio Cie poprowadzić w tym zakresie, a nie gumy i wio na przeszkodę.

Na tym koniu powinnaś zacząć skakać wtedy, kiedy obejdziesz się na nim bez tego typu patentów. Jeżdżenie na patentach może usuwa jakiś tam problem mechanicznie, ale nie powoduje, że będziesz sobie ogólnie lepiej radziła. Moja rada - zmień trenera.

edit: a za brak kasku na skokach - urwałabym Ci głowę  🤬

Ja kiedyś koniem i własną głową rozbudowałam oksera, gdybym nie miała ochrony na głowie to czaszka pękłaby mi na drągu w który walnęłam. Okserek był 110 raptem ale bardzo solidny i rozbudowa totalnie znienacka  🙄





dar, ja niestety również doradziłabym zmianę trenera i konia jeżeli z tym sobie nie radzisz. Na tym etapie koń powinien być nauczycielem, jeżeli chcesz pracować nad sobą i swoim dosiadem to powinien być to pewny i bezpieczny koń, który Cię "przewiezie" tak, abyś mogła skupić się na sobie, a nie na walce o życie.
Ja dopiero po latach dojrzałam do zaproszenia na swoje jazdy profesjonalnego trenera. Nie stać mnie na częste treningi, obecnie pracujemy raz w tygodniu, a przez pozostałe dni samodzielnie odrabiam prace domowe zadane przez trenerkę. I powiem szczerze, że efekty widać z tygodnia na tydzień. Przede wszystkim w końcu ktoś (wstyd przyznać, po ponad 12 latach jazdy i 6 latach posiadania swojego konia...) usadził mnie w półsiadzie! Naprawdę jestem w szoku jak wielka może być różnica. Po pierwszej jeździe w nowej pozycji miałam takie zakwasy, że przez kilka następnych dni ledwo chodziłam... A teraz? Na każdym koniu jest mi naprawdę dobrze w półsiadzie. Po raz pierwszy czuję się w półsiadzie stabilnie, pewnie i czuję, że to ja mam kontrolę nad każdym krokiem konia, mogę dodać, skrócić, przytrzymać, wypuścić energię i koń działa. Nagle mój koń, pozwalający mi na galop w półsiadzie tylko w terenie, nawet na ujeżdżalni idzie jak złoto! Bo w końcu zaczęłam siedzieć w równowadze. Czuję się po prostu tak, jakby ktoś odkrył przede mną nowy świat.
Po latach jazdy z różnymi instruktorami, a także długim czasie jazdy bez żadnej pomocy z ziemi w końcu udało mi się ruszyć z martwego punku i naprawdę się rozwijać. Rozwiązujemy problemy, podejmujemy nowe wyzwania i w końcu czuję, że zaczynam jeździć, a nie tylko "pasażerować" koniowi na plecach.
Zawsze wiedziałam, że dobry trener to podstawa. Ale teraz w końcu także to czuję. Zwłaszcza że piszesz, że problem trwa od lat... Jeżeli coś od lat jest nieprawidłowe, to znaczy, że czas w końcu coś zmienić, znaleźć przyczynę problemu i z nim działać. Jeżeli dotychczasowe metody nie podziałały, to trzeba próbować kolejnych.
Pierwsze co zrobiła moja trenerka, to zabrała mi ostrogi i zmieniła nachrapnik na zwykły angielski, bez skośnika. Patenty są dla ludzi i koni, owszem, ale najpierw trzeba mieć powód aby z nich korzystać. Magicznie okazało się, że im bardziej pracuję nad zrównoważeniem dosiadu i czytelnych sygnałów dla konia tym bardziej ostrogi są mi totalnie do niczego niepotrzebne, a koń śmiga jak złoto.
Jak "naprawić" niestabilną, latającą nogę w kłusie anglezowanym? Lewa jest ok, ale mam wrażenie, że prawa jest jakaś doczepiona, bo żyje własnym życiem...  🙄
Pati2012, Nie wisisz za tem zbyt mocno na tej lewej nodze? 🙂 Może całym ciałem jesteś "przechylona" na lewo, co powoduje, że prawa lata? No, ale to tylko gdybam. Na żywo jakiś mądry trener powinien ogarnąć.

dar, Gumy zapięte do boków - no, o tyle o ile... ale tak zapięte gumy przy skokach są zwyczajnie niebezpieczne. Zakładając, że faktycznie są na tyle długie, że koń może jakoś szyją baskilować (choć po zdjęciach nie byłabym do tego przekonana - poza tym "jakoś" = "bylejak", a nie o to przecież chodzi 😉 ), to zawsze istnieje ryzyko, że koń wsadzi nogę w gumę i razem wywalicie się na ziemię. Zastanawiają mnie te odkosy na ostatnim zdjęciu - jeśli koń wyłamywał tak mocno, że trzeba było mu postawić aż tak wysokie odkosy, to też bym się zastanawiała - ale tylko gdybam.
Po zdjęciach można odnieść wrażenie, że siedzisz bardzo płytko, bez oparcia w strzemieniu. Na tym karym koniu jakby trochę lepiej - jakaś sugestia oparcia jest. Drewniane ręce biorą się zazwyczaj ze sztywności - rąk, ale i "góry", ramion. Już nie mówiąc o "sztywności ogólnej", która najczęściej siedzi nam najbardziej w głowie.
PS: Zakładajcie ochraniacze na skoki...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się