No fakt, miałam wątek otwarty wcześniej, bo się zastanawiałam, czy nie napisać swoich kilku przemyśleń (jeden z tych "miło złamanych" koni z fotek busch jest mój, o mamma mia!), ale chyba sobie podaruję 🙂 Poza tym musiałabym też uciec się do krytyki dostępnych w internecie źródeł i mogło by się zrobić gorąco. 🍴
tajnaa, a mi te Twoje fotki przypominają Skwarka sprzed jakiegoś czasu:
Niby jest cacy, ale jeśli chodzi o Skwara, to on nijak nie był wtedy przejechany i na pomocach 🙁 No i dobieranie fotek pod zdjęcia innych koni w tym wątku też by mnie utwierdzało, że nie jest tak do końca super. A wiem to stąd, że ja też przechodziłam podobny etap - sprawdzę, czy na innych zdjęciach wygląda podobnie, bo w sumie nie za bardzo się w tym wszystkim orientuję (to nie jest żadna krytyka z mojej strony, jestem radośnie uczącym się i eksperymentującym rekreantem) 😉 Przejechanie konia przez wędzidło, oparcie na pomocach - to się po prostu czuje. To jest właśnie to, o czym na swoim blogu pisze Dorota Urbańska. Lekki, ale super plastyczny i stale obecny kontakt, i uczucie, że możesz tym przepuszczalnym końskim przodem grać - szyję wydłużyć, skrócić, podnieść, opuścić, bardziej zaokrąglić lub wyprostować. Na części zdjęć tajnej mam wrażenie, że gdyby chciała chociażby skrócić wodze, to nie da się tego zrobić.
Swoją drogą, taki przemyślunek z mojej strony - wymierną miarą tego, na jakim kontakcie pracuje koń jest sposób, w jaki sposób nabudowuje się jego szyja (chociaż konie potrafią oszukiwać tkanką tłuszczową albo indywidualną budową). Koń, który chodzi pod siodłem nie na poprawnym kontakcie, będzie miał charakterystyczne wcięcie siekiery na szyi, czyli pozbawiony mięśni dół przed kłębem.
Takie coś, co tu dobrze widać, i czym Skwarek mógł się "pochwalić" przez bardzo długi czas, w sumie dopiero w tym roku mi z tego tak naprawdę "wyrósł":
To może ja pozwolę sobie wrócić do wypowiedzi nawiązującej do tego, co napisała kotbury.
Ponieważ przez tą całą dyskusję zniknęłam na 1,5 godziny w książce Karin Blignault i chyba wiem, dlaczego kotbury tak napisała. Z tego co ona (Karen) pisze nie należy mówić o mocniejszym kontakcie na zewnętrznej wodzy, bo to nasuwa na myśl, że jakby "trzeba mocniej złapać" i idea takiej jazdy bierze w łeb, tylko zawsze trzeba myśleć najpierw o wewnętrznej łydce, która prowadzi konia na zewnętrzną wodzę i jakby efektem tego jest, że czuje się na tej ręce mocniejszy kontakt, a nie nabiera mocniejszy. Czy jasno to piszę? Wesprę się autorką.
Karen pisze, że w wygięciu z biomechanicznego punktu widzenia nie może być mowy o równym kontakcie. Przywołuje "poważnych szkoleniowców", którzy twierdzą, że "jeśli koń jest prawidłowo wygięty do wewnątrz, jeździec niemal nie potrzebuje wewnętrznej wodzy (IMO "niemal" jak "prawie", robi różnice, co? 🙂 ). Dalej - koniowi potrzebny jest równy kontakt na obu wodzach tylko przy zatrzymaniu na prostej, w kłusie pośrednim lub wyciągniętym po przekątnej, gdy patrzy na przeszkodę lub w terenie. "Równy kontakt" powinno się raczej interpretować jako "porównywalny kontakt i porównywalną elastyczność po obu stronach". Oznacza to, że koń nie powinien być bardziej sztywny i oporny w czasie jazdy na jedną stronę, niż w drugą. Z faktu, że z definicji kontakt na wewnętrznej wodzy jest z definicji bardziej miękki w wygięciu, nie wynika, że kontakt na zewnętrznej wodzy ma być silny. Koń powinien ustępować tak samo szybko od wodzy zewnętrznej, jak i wewnętrznej.
I jeszcze - pchanie wewnętrzną nogą razem z "nabieraniem i odpuszczaniem" wewnętrznej wodzy jest równoznaczne z kontaktem na zewnętrznej wodzy. Nie ma potrzeby (i sensu) celowe nabieranie kontaktu na zewnętrznej wodzy. Pewniejszy kontakt na zewnętrznej wodzy umożliwia jeźdźcowi kontrolowanie łopatki zewnętrzną wodzą.
busch, trzeba było dopisać wiek koni, i że to etap przejściowy, bo "zabrzmiało" jak ideał kontaktu. Jeśli szkoda ci nerwów na podważanie tego i owego, to bądź po prostu mniej, powiedzmy... pewna siebie 😎 w rozmowach publicznych 🙂. W programach ujeżdżeniowych (wiesz, to też są przepisy) jest dokładnie ujęte, jakie wygięcia "serwuje" się koniom na danym etapie, wolty nie są dla koni młodych/surowych.
Ogólnie. Koniecznie trzeba taką rzecz rozważyć: co rozumiemy przez "na kontakcie" - jeśli chodzi o poziom "realizacji" ideału. Ja sobie kiedyś rzecz uprościłam (też wg przepisów :lol🙂 i użyłam skali od 0 do 10. Dla mnie umowne "na kontakcie" oznacza, że koń jest na kontakcie i akceptuje kiełzno w stopniu min. dobrym (czyli 8 na skali). Można też przyjąć np. że umowne "na kontakcie" obejmuje od 6 do 10, a można - że tylko 10 🤔 (możliwe są też inne interpretacje). Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że jakiekolwiek kryterium weźmiemy pod uwagę, może być spełnione właśnie (powiedzmy) od 0 do 10 i umówić się, co rozumiemy przez np. "zebranie", czyli - w jakim stopniu zebranego konia określimy jako "już zebranego" (a "do kiedy" będzie "nie zebrany"😉. Gdzie 0 to brak jakichkolwiek oznak zebrania a 10 - że wyższy stopień zebrania wydaje się niemożliwy. Można też przyjąć, że "zebrany", "na kontakcie", "wyprostowany" (czy cokolwiek) oznacza stopień "realizacji" optymalny do wszystkich okoliczności.
Co do jazdy "na wodzach" to ja postępuję wg takich "wytycznych": konia zupełnie surowego zwyczajnie steruję (przestawiam nos) wewnętrzną wodzą (+ oczywiście ciałem), potem dość długo jeżdżę "na zewnętrznej" - uczę konia "pogodzenia się" z działaniem wodzy ograniczającej, stopniowo zamykając "w korytarzu" pomocy. Na poziomie P/N może i C (powiedzmy, od kiedy pojawia się łopatką do wewnątrz - wtedy koń działanie zewnętrznej wodzy powinien już nieźle pojmować; kiedy koń już pracuje na woltach) - koń jest jeżdżony na obu wodzach (z potrzebnymi mikro-interwencjami); z kolei pracy nad wyższym zebraniem (CC +) bez półparad zewnętrzną wodzą (jazda na "obróconej" wodzy) - póki co sobie nie wyobrażam.
czyli jak mam surowego to pracuję na zewnętrznej ( muszę ją zamykać jak koni próbuje udawać Lamę) i bawię się wewnętrzną, ale nie mogę za mocno się skupiać na tej zewnętrznej tylko powinno mi wyjść to naturalnie po przez wpychanie konia wewnętrzną łydką na zewnętrzną wodzę... no w sumie tak robię, tylko rzeczywiście czasem za mocno trzymam tą zewnętrzną ...
halo - kontakt i położenie potylicy są niezależne od siebie i uważam, że moje zdjęcia obrazują konie na kontakcie. Jak bardzo miejsce potylicy jest niezależne od kontaktu lub jego braku, bardzo dobrze obrazuje żucie z ręki - poprawnie wykonane powinno być z zachowanym kontaktem. Nie tylko dlatego że tak jest w przepisach, ale też dlatego, że dzięki temu zachowuje się kontrolę nad wysokością głowy konia, a także nie ma ryzyka, że korzystając z okazji koń się spłoszy/przyspieszy/zatrzyma.
Zebranie i kontakt są dwoma zupełnie różnymi pojęciami. Jakkolwiek w stosunku do zebrania dopuszczam ideę stopniowania - bo inny poziom zebrania ma koń C klasowy w kłusie, a zupełnie inną koń GP w piafie. Kontakt natomiast, jak rzeczowniki, się nie stopniuje ponieważ nie można być bardziej lub mniej w ciąży. Albo koń jest połączony z ręką jeźdźca, albo nie. Albo jest kontrola nad ustawieniem konia, albo nie.
halo - Twoje wytyczne trudno mi określić w kulturalny sposób 🙂 Są całkowicie sprzeczne chociażby ze starą dobrą niemiecką szkołą jazdy, gdzie od zajazdki wymaga się od konia przepuszczalności i kontaktu na obu wodzach, bo tylko z takiego stanu można chociażby pokazać konia dobrze na czempionatach i korungach, a potem szybko i bezboleśnie ujeździć do wysokich klas.
halo błagam cię 🙄 A co z końmi którym budowa nie pozwala na wysokie ustawienie? Przecież dużo jest koni, które są długie i np. kręgarz albo trener każą jeździć nisko. Jak sobie to wyobrażasz? Przepisy naprawdę nie są rzadną wyrocznią. Skoro w przepisach jest napisane, że nie można cmokać to na treningu też nie mogę tego robić?
Perlica, np. Heuschmann przypominał koniowi o ustawieniu wewnętrzną wodzą. Zewnętrzna spokojnie czekała "kontakt".
Ja do tej pory za potylicę jako najwyższy punkt brałam nie w stosunku do ziemi. Jak to napisać? Chodzi o to, że grzebień szyi powinien być równomiernie wygięty, bez tego załamania i prostego odcinka od załamania do uszu (ja tego u koni bush nie widzę, no ale to ja) nawet jak nos nie jest idealnie w pionie a potylica względem ziemi nie jest najwyższym punktem. Rozumie mnie ktoś? Nie wiem jak to opisać no 🙁
O raju przepraszam, coś mi się ubzdurało, że po mnie ktoś coś napisał.
Frania, jeśli przepisy nie są ż(!)adną wyrocznią - to co nią jest? Pisałam - można przyjąć interpretację "optymalny do wszystkich okoliczności" (ale jeśli w "okolicznościach" są braki fizyczne - to nie ma czego szukać na czworobokach, tzn. wygranej nie ma co szukać). busch, pozwolę sobie nie napisać co sądzę o twojej aktualnej świadomości jeździeckiej. Kiedyś sama przeczytasz co pisałaś. Doskonałe - zajeżdżany koń przepuszczalny 🙇 Jeszcze ciekawa jestem - przy waszej (twojej i quanty) definicji kontaktu (owszem interesującej) co z samoniesienim konia? Koń niosący się nie jest na kontakcie? (bo przecież nie zmienia się długość i położenie szyi). Sądzę, że wasze pojęcie kontaktu jest czystą abstrakcją - czymś, co nie występuje "w naturze" w sposób trwały i tak idealny jak opisujecie.
[quote author=lets-go link=topic=107.msg1201399#msg1201399 date=1322350565] Udrapowane wodze? Co to takiego? :kwiatek: [/quote] właśnie, właśnie, dołączam się do pytania :kwiatek:
halo, z tego co zrozumiałam to według bush i quanty można dokładnie sterować ustawieniem szyi i głowy konia, który jest na kontakcie (z czym BTW zupełnie się zgadzam). Czy jazda na koniu, który sam się niesie oznacza według Ciebie jazdę w zafiksowanym ustawieniu? Bo dla mnie koń może być w samkniesieniu i w żuciu ręki i w wysokim ustawieniu, oraz we wszystkich stanach pośrednich. Już sprawą jeźdźca jest gdzie i jak konia ustawi. I zmiana ustawienia nie jest moim zdaniem równoznaczna z utratą samoniesienia. Dziwny jest moim zdaniem też Twój podział co do tego od której do której klasy jeździ się na której wodzy. Ja wyznaję zasadę, że działa się tą wodzą, która jest w danej chwili potrzebna i dąży się do tego, żeby koń był równie przepuszczalny na obu wodzach i z rozluźnioną i zaokrągloną szyją.
O udrapowanej wodzy słyszałam na jakiś spotkaniu a może szkoleniu? Nie pamiętam 😉 Chodzi mniej więcej o to, jeśli dobrze pamiętam, że w figurach wymagających bardzo silnego zebrania, jak np. piaff, wodze nie są napięte a układają się w takie łuczki, kontakt jest naprawdę równy samemu ciężarowi wodzy. Na wielu starych rycinach to widać a także w niektórych przejazdach na czworobokach. Szczególnie to widać u "jeźdźców barokowych". Wydaje mi się, że może to być też wyznacznik tego, że w tych figurach/momentach koń naprawdę sam się niesie i utrzymuje swoją równowagę. Zadałam to pytanie bo tych sytuacji z udrapowaną wodzą chyba nie można podciągnąć pod "utratę kontaktu". Przecież kontakt to coś absolutnie całościowego, kanał komunikacji z koniem zupełnie nie zatkany, bez szumów, przepuszczalny dla słów i zdań, a nie tylko uczucie na ręce. Prawda?
Właśnie co z tą zewnętrzną wodzą? Całe życie mi mówiono, że mam jeździć na zewnętrznej 😲
W tej książce ta babeczka bardzo fajnie tłumaczy ideę zewnętrznej wodzy. W ogóle polecam tą książkę bardzo, bardzo.
Ja tu w mocno telegraficznym skrócie postaram się przekazać co tam wyczytałam na temat jazdy na zewnetrznej wodzy. Chodzi o to, że jak sobie nawet przy gołym koniu staniecie z boku i go popchniecie, naciśniecie rękoma tam gdzie normalnie łydką byście pchały to koń (zakładając, że jest zdrowy i normalnie reaguje na pomoce) w bezwarunkowym odruchu równowagi zrobi tak: 1) odwróci głowę w waszą stronę 2) tak rozłoży swój ciężar ciała na 4 nogach, że da wam wrażenie że się wygiął dookoła was (złudne wrażenie wygięcia kręgosłupa, bo koń ma w większości swej długości kłody kręgosłup, który się nie wygina na boki!!! więc tak na marginesie to co uważamy za wygięcie kody na wolcie jest jedynie reakcją równowagi - pracują miesnie i nogi inaczej rozkładają ciężar- kręgosłup się nie wygina!!!)
I teraz wyobraźcie sobie tego konia, który tak zareagował na wasze pchnięcie go w bok. Odwrócił głowę czyli "skrócił szyję" po wewnętrznej stronie, a wydłużył po zewnętrznej. To samo dzieje się z siodła w reakcji na łydkę. Jeśli macie równe wodze to koń sam "wejdzie" w tym momencie na zewnętrzną wodzę, prawda? Bo po tej stronie szyja jest rozciągnięta, za to uzyskacie lekkość na wodzy wewnętrznej - koń tam napiął mięśnie. Jeśli do uzyskania kontaktu na zewnętrznej wodzy używamy rąk (siły) a nie korzystamy z naturalnej reakcji równowagi konia to; a) po pierwsze walczymy przeciwko koniowi, który do prawidłowego ustawenia na zewnętrznej wodzy musi napiąć-skrócić, użyć wewnętrznych mieśni szyki. ciągnąc za zewnętrzną wodze nie pozwalamy mięśniom po zewnętrznej stronie się rozciągnąć - nie dajemy koniowi szansy na rozluźnienie b) nie dajemy koniowi szansy na samoniesienie- samodzielną pracę odpowiednimi mięśniami bo swoim nieprawidłowym działaniem (wbrew fizjologi ruchu) blokujemy samoczynne niesienie się konia c) najczęściej z czasem "krzywimy konia" - pomimo mechanicznego wpasowania konia w ramkę prawidłowego ustawienia (zewnątrz, wewnątrz) nie mamy tego ustawienia, bo to nie koń się tak sam swoimi mięśniami ustawia, tylko my go tak na "siłę" wpasowujemy.
No i potem koło się zamyka - co trochę potrzebujemy coraz mocniejsza łydkę dawać- bo niby chcemy konia ustawić prawidłowo (ustawienie do wewnątrz) ale zaraz sami mu dajemy sprzeczny sygnał wodza zewnętrzną. pojawiają się problemy z przepuszczalnością, rytmem a także wpadanie łopatką, ogólny brak elastyczności.
Serio ja tak bardzo, bardzo w skrócie. Jestem rekreantem dupoklepem więc mogę tylko sie pwołać na to co piszą mądrzejsi ode mnie. Książka imho jest bardzo dobrą pozycją i tak napisaną, że stanowi spójną całość, którą warto od a do z przeczytać.
Nie wiem, może za pare lat ktoś zrobi kolejne badania i się okaże, że autorka plotła bzdury... jak to częśto bywa😉
Czyli koń na kontakcie to nie tylko koń który ten kontakt akceptuje, czyli nie szarpie głowa itp.? żeby był na kontakcie jego potylica musi być najwyższym punktem, a szyja ma być wygięta w ładny łuk, tak? To jest chyba największa bzdura, którą halo próbuje, w tej całej dyskusji, nam - szaraczkom - uświadomić. Gdybyśmy poszli takim tokiem myślenia, to koń, który pracuje w innym ustawieniu niż wysokie, NIE MÓGŁBY być na kontakcie. A w kontakcie nie chodzi przecież o ustawienie głowy, tylko o reakcje.
I jeszcze co do dołków przed kłębem- doskonale to pokazująca fota Quanty i to co napisała. To samo obserwujemy często pod siodłem- znaczy to, że koń ma zamarkowane ustawienie. Niby jest prawidłowo ustawiony ale tylko na niby i nie będzie w stanie przyjąć kontaktu bo to znaczy, że w tym momencie jest on we "wzorcu wyprostnym", czyli napięte są niektóre jego mięśnie grzbietu, a powinny być napięte mięśnie dobrzuszne a mięśnie grzbietu rozluźnione.
Za to na tej focie widać, że Skwarek na b. ładne mięśnie szyi z boku - szyja jest pełna, nie ma czegoś takiego, że ma mięśnie tylko przy grzebieniu i na dole. taką szyję wypracowuje tylko prawidłowe jeżdżenie na zewnętrznej wodzy i prawidłowe ustawianie konia (wewnątrz, zewnątrz). I teraz wynika z tego, że- można mieć konia elastycznego jak guma od gaci wyginającego się jak waż na boki... a wcale nie będzie on na kontakcie. Do uzyskania kontaktu bezwzględne jest zarówno to prawidłowe wypracowanie bocznych mięśni szyi (powstają przez dłuuuugotrwałą prawidłową pracę nad ustaweniem wenątrz/zewnątrz i jazdę w prawidłowym ustawieniu), jak i przez wypracowanie siły mięśni dobrzusznych, które będą tak silne, że rozciągną caaaały grzbiet- od potylicy (odpowiednie zgięcie), przez cały grzebień szyjny, poprzez grzbiet ( z jeźdźcem) i zad. Dopiero rozciągnięcie grzbietu od potylicy do zadu może w przyszłości dać zebranie (podstawienie zadu). Aby zad mógł się prawidłowo podstawić mięśnie grzbietu muszą się jeszcze bardziej rozciągnąć... czyli dobrzuszne jeszcze bardziej skurczyć.
No i jeszcze taka luźna uwaga na temat magicznej "pracy grzbietem"... w sumie to mięśnie grzbietu pracują (kurczą się i napinają) jedynie w galopie. termin "praca grzbietem" i "wypracowanie/rozbudowanie" grzbietu jest nadużywany lub używany mylnie. Mięśnie grzbietu nie służą do jego zaokrąglania tylko do jego przeprostowywania!!! Do zaokrąglania grzbietu służą mięśnie dobrzuszne, które to wypracowuje się jazdą w prawidłowym ustawieniu we wzorcu zgięciowym (zgięcie od samej potylicy do nasady ogona). Zgięcie to może być przez jeźdźca jedynie zaproponowane, nie może być wywołane siłą (patenty, silna ręka z którymi koń walczy) bo wtedy właśnie "pracuje grzbiet", czyli odgina się i przeprostowuje. Koń musi zginać się sam- czyli nieść się sam w takim ustawieniu, nieść się tak pracą odpowiednich mięśni. Uczucie "pracy grzbietem" wywołane jest jego rozciągnięciem oraz faktem, napięcia mięśni dobrzusznych (które koń ma także po to aby elastycznie niosły jego klatkę piersiową i bebechy).
od początku wydaje mi się ze z tym co mówi halo jest coś nie tak. przecież kontakt można mieć nawet jeżdżąc bez wodzy a halo uważa chyba że kontakt to odpowiednio wysokie ustawienie głowy ze zgięciem na którymś tam kręgu ( trzecim chyba). Jeśli koń idzie w niskim ustawieniu a jesteśmy w stanie poczuć co akurat robi ( czy np. gryzie/żuje wędzidło) czy się opiera, jesteśmy w stanie tak na niego oddziaływać żeby się słuchał i akceptował pomoce ( w tym rękę ) to to jest kontakt. Przecież tak jak ktoś napisał przede mną jak się np. robi żucie z ręki z zachowanym kontaktem z pyskiem konia, to ten kontakt jest, on nie znika dlatego że koń opuścił głowę!
quantanamera to chyba jesteśmy na dobrej drodze, jazdą 2x w tygodniu nie zrobię konia do GP 😉 Zaczynamy intensywniej na wiosnę, mam teraz więcej czasu, który mogę poświęcić koniowi.
Jeszcze o kontakcie, jego utracie i samoniesieniu Nie wiem czy to kwestia wilczaków, które mój koń posiadał czy udrapowanej wodzy, o której pisała Cejloniara ale moja kobyła na "lżejszej" ręce potrafi więcej zrobić, fajniej się rozluźnia i ogólnie łatwiej ją jechać.
Na tym zdjęciu mimo "lekkiej ręki, lekkiego kontaktu /jak zwał tak zwał/ podoba mi się. Oczywiście lekkiej - nie znaczy luźnej i że koń się chowa. Siedząc ma się wrażenie, że można konia podnieść do góry. Więc nie myślę, że taka jazda to samo zuo, bo koń nie jest na kontakcie. Każdy koń jest inny, jedne potrzebują bardziej chamskiej jazdy, inne reagują na minimalny sygnał.
Perlica, ja też pisałam "z tej książki". To jest Karin Blignault "Biomechanika ruchu konia dla jeźdźców" wydana przez świadome jeździectwo w Warszawie w 2011 roku. W necie szeroko dostępna (w sensie do kupienia). Bardzo ciekawy rozdział o nieporozumieniach w jeździectwie związanych z biomechaniką, takich jak np. "koń używa mięśni grzbietu do zaokrąglenia grzbietu" 😉
Proszę mi nie wmawiać, czego nie pisałam. Sytuację rozumiem tak: busch opisała kontakt, jak czuje i jak pojmuje (imo trafnie, z pewnymi zastrzeżeniami). Po czym zaprezentowała zdjęcia na zasadzie "o tak "to" MA wyglądać". Na co odpowiedziałam zdjęciami jak wg mnie "to" MA wyglądać (wyglądać !). Na co dowiedziałam się niemal jednocześnie, że a) te konie są młode i dlatego "to" tak wygląda a nie inaczej b) że kontakt jest albo go nie ma, że kontaktu się nie stopniuje, jak nie stopniuje się ciąży (chociaż nawet ciąża może być późna i wczesna). Czyli jak? Kontaktu się nie stopniuje (tu bym się w miarę zgodziła) a wizualny obraz kontaktu - owszem? Czy też z kontaktem - jak z miłością 🙂 "jest jedna, wszyscy wiedzą o co chodzi i albo się kocha albo nie, nie ma stanów pośrednich" a jednocześnie - staje się w sytuacji wyborów "co kocham bardziej", można kochać w stopniu 0 (nie kochać) a można - nawet nadmiernie? Na dziś wydaje mi się, że "mityczny" kontakt - jest "postulatem", który raczej "bywa" niż "jest". Stopień "realizacji" tego postulatu może być różny. OK - oceniać "z zewnątrz" możemy sylwetkę konia a nie kontakt, jednocześnie w ocenach ogólnych arkusza programów ujeżdżeniowych jest "Posłuszeństwo (uwaga i zaufanie, harmonia, lekkość i łatwość wykonania, przyjęcie kiełzna i lekkość przodu)". Czyli - da się to jakoś ocenić wizualnie i precyzyjnie stopniować. I miałoby to nie mieć nic wspólnego z kontaktem? (nieocenialnym wizualnie i niestopniowalnym, takim, który "albo jest, albo go nie ma"😉? Jak to jest, że "kontaktu" stopniować się nie da a przyjęcie kiełzna (bez którego nie ma kontaktu) - da się jak najbardziej? Jeśli mi to ktoś logicznie wyjaśni - będę wdzięczna :kwiatek:. Jeszcze jedno pytanie: ma ktoś pomysł jak nazwać "zwykłą" stabilną więź między ręką jeźdźca a pyskiem konia poprzez kiełzno? Niezależnie od objawów przyjęcia kiełzna lub ich braku?
Do czytelniczek książki K.B.: jak K.B. uwzględnia fakt, że żaden(!) mięsień nie jest w stanie się rozkurczyć "sam"? (każdy mięsień "ma" mięsień o przeciwstawnym działaniu, który go rozkurcza). Co do kręgosłupa - chwila - owszem, wygina się baaardzo minimalnie na wysokości żeber (można spokojnie przyjąć, że w ogóle)- ale szyja też "ma" kręgosłup, i kręgosłup jest w części krzyżowej (załącznik) - a tam kręgosłup się wygina (na boki). Co do wygięcia w płaszczyźnie pionowej - to kręgosłup człowieka też nie wygina się na wysokości mostka - a jednak wygimnastykowani (!) ludzie robią np. piruety na łyżwach trzymając nogę nad głową.
Do czytelniczek książki K.B.: jak K.B. uwzględnia fakt, że żaden(!) mięsień nie jest w stanie się rozkurczyć "sam"? (każdy mięsień "ma" mięsień o przeciwstawnym działaniu, który go rozkurcza).
dokładnie - dlatego tak mocno podkreślałam, że to nie samoczynne rozciągnięcie (lub za pomocą łapy) daje prawidłowy efekt ale skurczenie mięśni po przeciwnej stronie. A tego za konia nie zrobimy,możemy go o to prosić i utrwalać efekt nagrodą gdy to robi i ćwiczeniami - powtarzaniem. Co do kręgosłupa - chwila - owszem, wygina się baaardzo minimalnie na wysokości żeber (można spokojnie przyjąć, że w ogóle)- ale szyja też "ma" kręgosłup, i kręgosłup jest w części krzyżowej (załącznik) - a tam kręgosłup się wygina (na boki). Co do wygięcia w płaszczyźnie pionowej - to kręgosłup człowieka też nie wygina się na wysokości mostka - a jednak wygimnastykowani (!) ludzie robią np. piruety na łyżwach trzymając nogę nad głową.
Dokładnie tak jak pisze Halo - pisałam o kłodzie (jest to napisane 😉. Co do wygięcia w lędźwiach to jest ono także niewielkie. Chyba przykałd z człowiekiem nie do końca trafiony bo właśnie u ludzi cały kręgosłup się wygina (ma możliwość się wygiąć), tylko, że my go dziś tak nie ćwiczymy, nie używamy i często wydaje nam się, że nasz kręgosłup się tak nie wygina. Osobiście jestem osobą dziś już słabo wygimnastykowaną ale zrobię szpagat stojąc i wygnę się - dlatego, że raz kiedyś sobie te mięśnie ( i więzadła) dobrze rozciągnęłam. U konia inaczej- nie ma fizycznej możliwości spowodować aby kręgosłup się tam wygiął.
kotbury, mnie uczyli przy okazji antropometrii, że na wysokości mostka kręgosłup człowieka się (teoretycznie) nie wygina. Z pewnością "ludzie-gumy" mają nienaturalnie rozciągnięte więzadła (?) rozliczne. U koni można spokojnie założyć, że na całym odcinku "żebrowym" giętkości nie ma, chociaż niektórzy raportują, że wysokozaawansowane konie uzyskują minimalną giętkość i tam - bo jednak to nie jest zrośnięte na fix, tylko jest bardzo mocna tkanka ścięgnista (?) No i bez możliwej jakiejś tam ruchomości niemożliwe byłoby zjawisko "kissing spines" np. Za żebrami sytuacja jest inna - przecież ani odstawienie zadu (jak do sikania) ani podstawienie (jak przy dębowaniu np.) nie jest możliwe bez udziału kręgosłupa (który kończy się w ogonie). Miednica for sure zmienia swoje położenie a tego niezależnie od kręgosłupa zrobić się nie da. Najistotniejsze w tym wszystkim jest chyba to, że decydują konkretne partie mięśni - cały układ kostny i stawowy jest przecież bierny. Na skutek pracy mięśni kręgosłup będzie zmieniał swoje położenie w układzie bezwzględnym - wobec ziemi, "sam wobec siebie" - w niewielkim stopniu, ale zupełny fix to nie jest. Trawersu też nie zrobisz bez częściowego wygięcia kręgosłupa.