A w Warszawie 4 mm śniegu na chodnikach a już wyruszyli panowie z łopatami, solą i piaskiem 😉 A przynajmniej taki widok ukazał mi się, gdy wracałam o 5 rano z Opola do Stolicy.
Ja od 14 nie ruszałam się z domu, więc nawet nie wiem jak jest teraz na dworze 😁 Widzę tylko, że dalej białawo 😎 edit: Czy Was też tak irytują pasy? Ja już 2 razy prawie upadłam- takie śliskie z nich cholerstwa 👀
Dworcika, to znaczy, że miasto jest zaje... śniegiem, jest masa kolizji a piaskarki wyruszają na miasto jak śnieg już stopnieje.
Gillian jakbys tu u mnie była co roku. Idealnie opisana sytuacja. wczoraj Erki i Policja ze strażą pożarną miały maśe roboty. Co skrzyzowanie to kolizja, babcie hurtem odwożone do szpitala z urazami typu złamanie, zwichniecie, skręcenie. Koszmar......
To ja muszę pochwalić drogowców, których mam okazję obserwować, bo wyjeżdżają zaraz jak tylko pojawi się śnieg. Jasne, że nie zrobią wszystkie w mig, nie zapobiegną opadom itd, ale idzie im nieźle.
Uff... ja na szczęście w środę wyjeżdżam... mam tylko nadzieję, że do tego czasu nie dopdną nas w Polsce trzaskające mrozy o.O
A u nas nie ma śniegu - może 2mm które spadły wczoraj w nocy, ale nie starca to nawet na przykrycie chodnika. Marudzę i marudze, ale naprawdę chcę choć trochę śniegu, miasto zimą bez śniegu jest przytłaczające.
Ja niestety nie mogę pochwalić służb komunalnych (nie wiem dokładnie kto odpowiada za odśnieżanie chodników i posypywanie piaskiem), ale dzisiaj wieczorem koło Pałacu Kultury było ślisko, udeptany śnieg, piasku ani grama się nie dopatrzyłam. Na Pradze sytuacja podobna. Nie wiem jak z drogami, bo akurat dzisiaj nie jeździłam samochodem.
Jakiś fenomen fizyczny powoduje, że drugą dobę NIE zamarza mi kran w wiacie dla koni. W sobotę około południa, jak przyszła pierwsza fala mrozu, jak zwykle zamarzł. Odmroziłem włączając przewód grzewczy. W niedzielę rano zastałem kran zamarznięty. Znowu odmroziłem - przy okazji okazało się, że fragment przewodu opadł na kawałek gumowego węża nasadzony na kranie, guma sią zwęgliła, a przewód stracił na krótkim odcinku izolację silikonową. Fragment węża wymieniłem, a brak izolacji wprawił mnie w niejaki niepokój, bo nie chciałbym tej wiaty podgrzać aż tak, że się sfajczy. Jednakowoż, od niedzieli, kran nie zamarza! Woda w wannie i owszem - z tym zresztą, konie sobie radzą, ale kran - ani trochę.
Śnieg, który na pewno poprawia izolację termiczną spadł dopiero wczoraj po południu, zresztą nie leży przecież na pionowej ścianie wiaty i nie jest go znowuż tak wiele. W hydroforni pali się teraz non-stop 200-watow żarówka, dzięki czemu mam w tym bardzo dobrze izolowanym pomieszczonku prawdziwe tropiki (tylko patrzeć grzyba na ścianach!). Ale żarówka pali się od soboty wieczór, a w niedzielę rano kran był zamarznięty. Poza tym, od hydroforni do wiaty jest 150 m, po drodze stoi nasza chatka i nie zauważyłem, żeby woda z kranu była cieplejsza. Żadnych więcej różnic nie znajduję - a i te, jak widać, fenomenu nie tłumaczą. Cud..?