"Nie ogarniam jak..."

tunrida, - mieszkam z palaczami, więc z kosza chcąc niechcąc pachnie popiołem i zabija to większość innych zapachów 😉
Nie ogarniam, czemu ludzie jeżdżą komuś na tyłku? Zastanawiam, czy sobie nie przykleić jakiejś naklejki w stylu - jeśli widzisz ten napis, to znaczy, że jedziesz za blisko 😉 Strasznie mnie to wkurza, zwłaszcza, jak widzę, że mnie nie wyprzedzi, bo nie ma jak (jak mam gdzie, to zjeżdżam, ale w mieście nie bardzo tak się da), a dodatkowo nawet nie bardzo mogę przyspieszyć, bo przede mną jadą samochodem w tym samym tempie, co ja. Zresztą nie zamulam na drodze, staram się nie szaleć, ale też nie jadę 40... i siedzi mi taki na ogonie, widzę go ciągle w lusterku i wkurza mnie niemiłosiernie 🙂  Czy to taki problem trzymać odstęp? Tym bardziej, że ja staram się nie hamować hamulcem, jak nie muszę np. przed światłami czy rondem, tylko hamuję biegami, więc on z tyłu tak naprawdę nie widzi, kiedy zaczynam hamować i nie widzi, co się dzieje z przodu, bo cały świat zasłaniam mu ja...
Dobrze, że jeszcze długimi nie mrugał. Mnie od zawsze to wkurzało i zamiast przyspieszyć to zwalniałam.  😉
Ostatnio mnie ktoś strąbił, bo wpuściłam gościa skręcającego w lewo... przecież on by nigdy nie przejechał, gdybym go nie wpuściła, a już z tyłu dostali ataku padaki. Strasznie ich opóźniło te 5sekund, które musieli zwolnić, bo nawet się nie zatrzymać...
Ludzie są czasem buraczani 🙂
maluda, też będę zwalniać, bo na razie to przyspieszałam trochę. Ale stwierdziłam, że nie będę sikę narażać na mandaty przez kogoś nieznajomego 😉
Nie ogarniam, czemu ludzie jeżdżą komuś na tyłku?Bo nie dostają za to mandatów? A powinni...

Odprowadzaliśmy niedawno auto w dwa samochody. Ja jechałam z przodu, bo znałam drogę. Za mną jechał chłopak – jeżdżący głównie poza Polską. I utrzymywał stosowną, normalną odległość. Zupełnie nienormalną u nas... Bo tutaj jakiś straszny pęd, żeby sobie na ogonkach siedzieć. Zupełnie jak w sklepowej kolejce, kiedy wszyscy się tłoczą z przyczyn mi nie znanych.
Teodora, podobno można dostać za to mandat, jak się jedzie za blisko kogoś w tunelu 😉 Ale pewnie nikt nigdy nie dostał. Szkoda, że trzeba wszystko ograniczać prawem, mandatem, karą, bo brakuje zwykłego zdrowego rozsądku.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
30 maja 2016 13:24
Cricetidae, a jaka wielkość odstępu jest dla ciebie siedzeniem na tyłku?
Poznałam tylko dwóch instruktorów, którzy uczyli swoich kursantów również jak poruszać się w ruchu miejskim (a nie tylko jak zdać egzamin) - ogromne brawa dla nich. Taka nauka obejmowała właśnie skracanie odległości, płynne ruszenie razem z kolumną plus takie drobiazgi jak np. hamowanie na pasie do zjazdu/skrętu, a nie kilometry przed zjechaniem na ten pas, kogo i kiedy przepuścić itp. Słowem, jak jeździć płynnie i na drodze nie myśleć nie tylko o sobie.
Każdy kij ma dwa końce i przyznam, że mnie często krew zalewa, jak dzięki miłośnikom kilometrowych odstępów i ruszania z ogromnym opóźnieniem na każdych światłach przepustowość skrzyżowania zmniejsza się o te 2 pojazdy (w porywach do 3-4, zależnie od kumulacji wspomnianych kierowców). Ale mówimy tu o skrajnościach, prawda?
Alvika, nie robię odstępów jadąc w korku, ruszam płynnie (zaczynam puszczać sprzęgło jak widzę że 2-3 samochody przed mną już ruszają), ale nie rozumiem, dlaczego jadąc te 60km/h przez miasto w kolumnie samochodów ktoś siedzi mi na dupie tak, że widzę w lusterku prawie kolor jego oczu - tak, mówimy o skrajnościach 🙂
Zależy, czy mówimy o mieście (i 30-50 km/h), czy o ekspresówce albo wręcz autostradzie. Jakąś orientację daje "reguła 2 sekund" (czyli minimalny dystans to taki, który przejechałoby się w dwie sekundy przy danej prędkości), korek to korek, ale w żywszym ruchu jest to jakiś punkt zaczepienia.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 maja 2016 13:44
Cricetidae, a jaka wielkość odstępu jest dla ciebie siedzeniem na tyłku?


Dla mnie taka, kiedy przy awaryjnym hamowaniu osoba za mną nie ma 100% pewności, że zdąży wyhamować i nie uderzy we mnie (np jak ktoś wybiegnie mi na drogę).
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 maja 2016 14:45
Też strasznie mnie wkurzają kierowcy lubujący się w jeździe na tyłku.
A w temacie samochodów, to kilka dni temu jechaliśmy z mężem coś załatwić. Jechaliśmy główną drogą, a z podporządkowanej wyjechała jakaś baba. Uderzyliśmy w nią, bo inaczej się nie dało. Babsztyl pomimo tego, że ewidentnie wina była po jej stronie miała do nas ogromne pretensje, które zaczęły się po tym, kiedy nie zgodziliśmy się na to, że każdy pojedzie w swoją stronę, a ona wieczorem do nas podjedzie, żeby spisać oświadczenie, bo teraz sie spieszy 🤔 Wcześniej próbowała nam jeszcze wcisnąć pieniądze, które absolutnie nie pokryłyby szkody. Usłyszeliśmy, że w zasadzie to była nasza wina, bo ona nas nie widziała, że chcemy od niej wyłudzić pieniądze (nawet złotówki od niej nie chcieliśmy, sama kasę zaproponowała, a my odmówiliśmy), że specjalnie w nią wjechaliśmy (byliśmy z dzieckiem) itd. Nie ogarniam jak można być tak bezczelnym. Chciałam dzwonić po policje, mąż jakoś załagodził sprawę, a ja do tej pory żałuję, że jednak nie zadzwoniłam.
Kurczak, w takich sytuacjach koniecznie policja. Babka potem sie moze wyprzeć, że podpisała oświadczenie gdy była w szoku.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 maja 2016 15:21
yegua, chyba nie bardzo ma się czego wypierać. Sytuacja była tak oczywista, że nie ma innej opcji niż jej wina. Na oświadczeniu dokładnie napisała jak wyglądała sytuacja, skąd jechała ona, a skąd my. Nawet w szoku wina jest ewidentnie po jej stronie. Musiałaby kłamać, że w ogóle jej tam nie było. 😉
Problem w tym że jest wiele sytuacji przy wypadkach komunikacyjnych kiedy ludzie kłamią. Co gorsza nagle znajdują sie swiadkowie gotowi te kłamstwa potwierdzić  🤔
Ostatnio mnie ktoś strąbił, bo wpuściłam gościa skręcającego w lewo... przecież on by nigdy nie przejechał, gdybym go nie wpuściła, a już z tyłu dostali ataku padaki. Strasznie ich opóźniło te 5sekund, które musieli zwolnić, bo nawet się nie zatrzymać...
Ludzie są czasem buraczani 🙂
maluda, też będę zwalniać, bo na razie to przyspieszałam trochę. Ale stwierdziłam, że nie będę sikę narażać na mandaty przez kogoś nieznajomego 😉

Otóż to.
Jak zwalniam to zazwyczaj mnie wyprzedzają i mam problem z głowy.

Problem w tym że jest wiele sytuacji przy wypadkach komunikacyjnych kiedy ludzie kłamią. Co gorsza nagle znajdują sie swiadkowie gotowi te kłamstwa potwierdzić  🤔

I to też niestety prawda.
Znajomy został oślepiony długimi, doszło do zderzenia prawie czołowego. Jakoś się wyratował, ale samochód nadawał się tylko do kasacji. Na ulicy pusto, żywej duszy nie znalazłabyś. Następnego dnia odnajduje się świadek... z rodziny... Znajomego wina. Nie przegadasz.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 maja 2016 17:17
No tak, tylko że w wymienionej przeze mnie sytuacji chyba nie bardzo kłamca miałby pole do popisu i nawet świadkowie za wiele by nie pomogli, bo przecież uszkodzenia aut wskazują na to jak jechaliśmy. Niemniej jednak macie rację, że w innej sytuacji można się przejechać.
Anderia   Całe życie gniade
30 maja 2016 18:37
O mundrych pomysłach co niektórych na drodze to książkę by można napisać. 😉 Moim hitem są rowerzyści wypadający nie wiadomo skąd z prędkością nadświetlną i niepatrzący, niesygnalizujący rękoma, nieoświetleni po ciemaku (to dopiero szał  :emoty327🙂, bo to przecież dla słabych. Jeżdżenie po ścieżce rowerowej chyba też, szczególnie poza terenem zabudowanym. Nie ogarniam, czy oni serio twierdzą, że mają jakieś szanse w starciu z siłą rozpędzonego samochodu. Nawet nie próbuję ogarnąć tego toku rozumowania - jak ja wsiadam na rower i jestem zmuszona być współuczestnikiem ruchu dla samochodów, to się zachowuję i nawet mi korona z głowy nie spada. Czyli wykonalne. 🙂

Oczywiście jako świeży, aczkolwiek często praktykujący kierowca zgadzam się z nieogarnianiem jeżdżenia na tyłku - tym bardziej, że mam w samochodzie hamulce-brzytwy i musiałam się najpierw wprawić, żeby nimi hamować płynnie, a nie tak, żeby samochód stawał mi na przodzie dęba. A takich przylep, co metr za bagażnikiem mi podróżują, nie brakuje - szczególnie motocyklistów. Z kolei niepodtaczanie się płynnie w korku to rzeczywiście robienie sztucznego tłumu. Ale przy normalnej jeździe bardzo nie ogarniam braku odstępów.
Dlatego najlepiej jeździć z kamerką i nagrywać. I wtedy żadne płacze, groźby i świadkowie nic nie udowodnią.
Facella   Dawna re-volto wróć!
30 maja 2016 21:07
Część rowerzystów to jest chyba pozbawiona mózgu... (podkreślam - część!) Dzisiaj jechałam przez most. Wąski. Właściwie to powinno się ustępować całkowicie przejazdu, ale dwie osobówki się jeszcze miną, więc w sumie i tak wszyscy jadą. Ja miałam ustąpić, jechała ciężarówka, uznałam, że za wąsko, więc stoję. I kiedy już ruszałam, nagle z lewej wyprzedza mnie rowerzysta i pakuje się na ten most! Mimo że spokojnie mógł pojechać drogą dla rowerów, która była po prawej za barierką, ale nie, on będzie jechał jezdnią! I teraz jedź za takim tumanem 20, bo nijak się na tym moście nie wyprzedzi, skoro i tak się już mijasz na centymetry z innymi autami  😵
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 maja 2016 05:28
Nie ogarniam sytuacji z zoo w Cincinnati 🙁 Nie można było tego goryla uśpić na jakiś czas? I mam nadzieje, że dziecko zostało odebrane "rodzicom"
dea   primum non nocere
31 maja 2016 05:50
Nie chcieli ryzykownać życiem dzieciaka 🙁 Uśpienie nie działa natychmiast. Na filmie agresji nie widać, ale niebezpiecznie było - ciągnięcie jak szmacianą lalkę mogło się skończyć dužo gorzej. Na pewno wina ogrodzenia i opieki rodziców (choć z tym odbieraniem też bym nie przesądzała, nie znając sytuacji). Szkoda zwierzaka 🙁 ale dla mnie to wypadek i jednak zrozumiałe 🙁
Nie ogarniam to ja zastrzelenia żyrafy, bo się ich ma za dużo...
dea, ja to znowu ogarniam. To jest plan hodowlany realizowany skrupulatnie i tyle. Niestety. Przykre, ale tak wygląda życie. Za to fakt, że zrobiono z tego publiczny pokaz... dla dzieci... ulala...

Dopiero co dłuuuugo sobie pogadaliśmy z myśliwym z 30 letnim stażem. Zabijanie niestety jest koniecznością, ja znowu nie ogarniam totalnie hipokryzji "biedne liski, natura poradzi sobie SAMA!". Jak to słyszę, robi mi się słabo. Takie "ojojoj... mnie to nie dotyczy, to jestem taka wrażliwa i mi szkoda drzewek". Tak. Najbardziej zza ekranu monitora, z kawką w łapce, szynką w kanapce, skórzanymi bucikami na nóżkach, kosmetykach na słit dzióbku i pigułkami w torebce.

Jeśli czegoś nie pojmuję tak doszczętnie, to corridy. Obrzydliwe, co siedzi w ludziach, ale niestety, dość wymowne 🙁
Nie ogarniam sytuacji z zoo w Cincinnati 🙁 Nie można było tego goryla uśpić na jakiś czas? I mam nadzieje, że dziecko zostało odebrane "rodzicom"
  Mowili,ze rodzice nie poniosa zadnych konsekwencji
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 12:03
Wiadomo w ogole jakim cudem dziecko tam wpadło?
Naczelne potrafia byc bardzo, ale to bardzo groźne. Nie dziwie sie, ze podjęto decyzje o zastrzeleniu goryla- strzał usypiajacy mógł ryzykować agresją zwierzecia, tak samo jak wejscie opiekunów. Myślę, ze właśnie opiekunowie zdecydowanie lepiej od nas go znali i podejrzewam, ze decyzja jednak był przemyślana.

Safie bardzo odważna opinia, podejrzewam ze doskonale wiesz jak wyglądało codzienne życie tej rodziny? Czy na podstawie jednego niejasnego wypadku stwierdzasz ze sa zlymi rodzicami? 😎
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 maja 2016 12:31
Dopuszczenie do sytuacji zagrożenia życia dziecka (wlazło na wybieg goryla! Nie wiem co robili rodzice, ale ewidentnie nie dopilnowali) nie jest dla mnie świadectwem dobrego rodzicielstwa. Ja nie mam instynktu macierzyńskiego, a i tak nie mieści mi się to w głowie. 🙁

Z tego co rano przeczytałam to opiekun, który się nim zajmowal od urodzenia przez 17 lat mówił, że nigdy nie wykazywał zachowań agresywnych.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 12:38
Safie ale wiesz, jak to wyglądało? Jak do tego doszło? Byłaś przy tym? Czy można gdzieś znaleźć konkretną relację jakim cudem dziecko się tam znalazło?
Zagrożenie było, niedopilnowanie też, z tym się zgodzę- ale daleka jestem od natychmiastowego "odbierania" dziecka nie znając całokształtu sytuacji.

Ja to widzę tak- mamy dzieciaka na wybiegu dzikiego zwierzęcia. I albo wprowadzamy tam opiekunów i ryzykujemy, że coś pójdzie nie tak i cały świat będzie trąbił o nieodpowiedzialnych służbach, albo strzelamy usypiaczem i ryzykujemy dokładnie to samo, albo strzelamy do goryla i mamy tak naprawdę tylko martwe zwierzę, a nie potencjalną tragedię.
Będąc na miejscu dyrekcji- zapewne też bym się nie wahała.
safie, nie masz dzieci, dlatego Ci się nie mieści. Gdybym miała tylko starszą córkę lub egzemplarze w jej typie, też pewnie by mi się nie mieściło. Ale mam Syna z wmontowanym napędem atomowym, który w wieku 11 miesięcy w ułamku chwili wspinał się po szufladach na blat i buszował w górnych szafkach, był w 10 miejscach na raz, a kiedy miał 5 lat w drodze do babci, na warszawskim Placu Bankowym wyrwał mi pod pędzące samochody, bo zobaczył pieska. W ułamku sekundy chwyciłam go za kaptur i posadziłam na krawężniku i wierz mi, DUMNA JESTEM z siebie, że on żyje i jest cały, bo to co wyczyniał jako mały chłopiec byłoby super materiałem na książkę - tak poza tym jest od zawsze wrażliwy, czarujący i po prostu fantastyczny, ale energii ma za pięciu! Nie jestem złą matką. Jestem CZŁOWIEKIEM. Bywam zmęczona, rozkojarzona, CHORA czasem też bywam (moje zatrucie i wysoka gorączka skończyły się podłożeniem pod garnek z rosołem pelniusieńkiej paczki chusteczek!). Rodzice to też ludzie! A dzieci są szybkie. Zwinne. Uwierz mi, czasem trzeba mieć oczy dookoła głowy, być czujnym jak ważka i przewidywać wszystko. A czasem się nie da. Po prostu się nie da... Nie ogarniasz, bo to dla Ciebie teoria.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 maja 2016 12:50
Podejrzewam, że 3/4 tutejszych mam mogłoby Ci podać teraz milion przykładów sytuacji, gdzie wystąpiło zagrożenie życia dziecka- a nie sądzę, żeby były złymi rodzicami.

Inna sprawa, że byłam z dzieckiem w zoo raz- i moim zdaniem te rzekome "zabezpieczenia" to gucio, a nie zabezpieczenia. Mostek przechodzący nad zagrodą krokodyli? Mojej córce zajęłoby 10 sekund żeby wspiąć się na barierkę i przeleźć. Zagroda misiów? Półmetrowy murek. I za nim niby fosa, owszem- do której bardzo łatwo wpaść 😎 W necie można znaleźć multum filmików, gdzie zwierzę w zoo atakuje kogoś przez płot czy ktoś wpada do zagrody- to nie jest rzadkość. I częściej są to dorośli ludzie niż dzieci 😎

To jest coś, o czym ostatnio nawet rozmawiałam. Są rzeczy, które jesteś w stanie przewidzieć i zapobiec, a są takie gdzie nawet Ci to do głowy nie przyjdzie. Moje dziecko miało lampkę w pokoju na szafce zawsze, małą nocną. Nigdy jej nie dotykało. A któregoś dnia podstawiła sobie skrzynkę z zabawkami, ściągnęła lampkę, wsadziła do kontaktu(wcześniej wyciągając zabezpieczenie 🤔 ) i wsadziła na żarówkę rękawiczkę. Wpadłabyś na to? Bo ja nie. Była w pokoju 5 minut kiedy ja zmywałam naczynia, zeszła z książeczką i zaczęła czytać, po 10 minutach dym poczułam.
Syn moich sąsiadów stwierdził, że sobie wejdzie po leki matki, trzymane na samej górze szafek kuchennych, wysokość ok. 2,5 metra. W nocy, kiedy wszyscy spali. Zszedł sobie cichaczem na dół, podstawił krzesło, później dwie miski, później pootwierał wszystkie szuflady i po tych szufladach wspiął się do szafki. Po zjedzeniu kilkunastu leków poszedł do rodziców do pokoju i obudził ich ze słowami "mama, znalazłem cukierki!". Wspominają to jako najgorszą noc w ich życiu, spędzoną w szpitalu na płukaniu żołądka.
Nie usprawiedliwiam tych rodziców, bo nie wiem jak było, mogli faktycznie nie dopilnować i olać. Ale ja wiem, że wypadki się po prostu zdarzają. I tego nie przewidzisz.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 maja 2016 13:02
Ale wolno mi nie ogarniać w wątku "nie ogarniam"?  😎

W Chorzowie też misie miały gościa - o efektach można poczytać.
Stane cala soba za zdaniem safie, mi sie tez to w glowie nie miesci, co innego dziecko nagle przechylajace sie na kanapie i ladujace na glowe, a co innego znajdujace sie nagle za ogrodzeniem goryla w zoo 🤔  Podobnie jak nie ogarniam dzieci 'nagle' wypadajacych za okno etc. Sa pewne sytuacje, w ktorych potrzeba zwykle CZASU, zeby sie cos zlego zadzialo, jak wspiecie sie na parapet czy przejscie poza ogrodzenie, no w sekunde to sie nie dzieje.

Ale skoro z powodzeniem i niestety smutna konkluzja koncza sie takie eksperymenty, kiedy obcemu udaje sie niezauwazenie dac dziecku lizaka w centrum handlowym, to nie mam pytan...



Wprawdzie problem dotyczyl uprowadzania dzieci, ale mechanizm olewania dziecka przez rodzica jest ten sam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się