Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
05 maja 2017 22:00
smarcik, ale co to komu szkodzi? To nie jest obsesja posiadania. Jak widać zamykanie samochodu tez nie chroni przed kradzieżą, a ludzie zamykają. Mieć czy byc?

AtlantykowaPanna, z rana pojade, na razie nie ma opcji na oddalenie sie od łazienki :P
Spytałam jednej z wykładowców z mojej uczelni, powiedziała, ze ona L4 nie uznaje. Wiec pewnie bede miała jeden termin w plecy 🙁 ale fizycznie nie wytrzymam tyle w auli na siedząco.
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
05 maja 2017 22:02
Strzyga kobieto jak tak dalej pójdzie to się odwodnisz. Z rana marsz do lekarza!
Do mojego mieszkania ma klucz dobra znajoma po sąsiedzku i zagląda kiedy nas nie ma dłużej i trzeba np kwiaty podlać, a mam ich sporo i bardzo je lubię. Do domu działkowego też sąsiadom dalam klucze i już nie raz prosiłam ich o pomoc, np o wyłączenie korków, albo podejście zimą gdy długo nas nie ma. Zawsze jak przyjeżdżam po zimie to przywiozę im jakieś upominki.
Z mieszkaniem w bloku to mam schize od czasu gdy poważnie zalalo mi mieszkanie po pęknięciu rury należącej do administracji. Byłam wtedy daleko od domu, a przez moje mieszkanie płynęła rzeka 😉 Także dla mnie opieka nad mieszkaniem, ale taka raczej w razie gdyby coś, nie jest fanaberia, a raczej praktycznym podejściem.
Boże...
właśnie z balkonu dwa piętra nade mną wyskoczył(?) chłopak...
Przeleciał mi przed oczami. Zobaczyłam przez okno lecącego człowieka...
Słyszałam jakieś hałasy, miałam wyjrzeć chwilę temu. Może gdybym wyjrzała... może bym go zagadała... może by nie skoczył...
Była mocna impreza przez pół nocy, na pewno alkohol, pewnie jeszcze dragi...
Patrzyłam przez balkon jak leży na trawie i dookoła niego biegają strażacy i ratownicy pogotowia.
Może gdybym się wychyliła te dwie minuty wcześniej...
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
06 maja 2017 10:09
Ascaia to nie było do przewidzenia i nie mogłaś nic zrobić, nie obwiniaj się. Czasami nie mamy wpływu na to co się dzieje a z resztą jak mówisz, że całą noc była impreza i prawdopodobnie były drągi to wierz mi, że taki człowiek by cię nie posłuchał. Sama żyłam z takim człowiekiem i żadne prośby, groźby nic nie dawały. Trzymaj się i nie myśl co by było gdyby  :przytul:
Ascaia, matko, straszne... Z którego piętra skoczył? Nie żyje? Współczuję przeżycia, trzymaj się.
Z IX lub X... chyba żył, bo zabezpieczali mu szyję i zabrali na sygnale.
Mam nadzieję, że przeżyje. Ludzie na dragach często przechodzą groźne sytuacje z dużo mniejszymi obrażeniami...
Wiem, mój rozum doskonale wie, że myślenie "gdybym" jest bez sensu. Przecież bym go nie złapała. Pewnie te krzyki, co słyszałam, to byli ludzie z bloku obok i strażacy czyli ktoś próbował go powstrzymać.
Ale nie mogę przestać myśleć, że gdybym się wychyliła, gdyby zobaczył kogoś poniżej siebie, na drodze lotu, może... Może by go to wstrzymało... Dlaczego do cholery nie wyszłam na balkon ten moment wcześniej?!
Ascaia, nic by to nie zmieniło. Wyskoczyłby chwile pozniej albo na następnej imprezie.
Ascaia współczuję przeżycia. Nie mogłaś nic zrobić.
Ascaia, nic byś nie dała rady zrobić, a jeszcze byś się wychyliła jakby leciał i mogłoby się to dla Ciebie skończyć nieciekawie. Oby przeżył. Współczuję przeżycia...
Dziękuję dziewczyny za odzew. Już mi mija roztrzęsienie.
Dziwnie tak teraz zajmować się swoimi codziennymi sprawami... A gdzieś niedaleko ten chłopak walczy o życie albo przegrywa...
Coś strasznego.
I wiecie co... wiem, że drażnię niektórych swoją osobowością. Ale jednak wolę być sobą, żyć ze sobą w zgodzie, nie udawać kogoś by się "przypodobać" innym niż miałabym w sobie coś dusić i dojść do stanu by targnąć się na własne życie.
Mam ogromną nadzieję, że ten chłopak będzie miał szanse wyprostować swoją drogą. 
Ascaia wygląda na to, że ten skok desperata nie był bez przyczyny... http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-makabryczna-zbrodnia-w-lublinie-prawdopodobny-sprawca-rzucil,nId,2390601
Zbrodnia goni zbrodnie, a raczej wyrzuty sumienia...
Mimo wszystko - współczuje bycia świadkiem takiej tragedii.
Właśnie wróciłam ze spaceru i dowiedziałam się od sąsiadów. Pod blokiem policja, karawan.
Coś strasznego. Czy można było coś zrobić? Czy nikt mieszkający bezpośrednio obok lub pod nimi nie słyszał awantury... Taka młoda dziewczyna, taki młody chłopak...
Ascaia, pisałaś, że była impreza, może oprócz odgłosów imprezy niczego nie było słychać?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
06 maja 2017 15:12
Ascaia rodzice mieszkający(!!) z mordercą potrafią nie wiedzieć, że u nich w piwnicy są zabijani ludzie. Czy słysząc odgłosy imprezy każdy ma w głowie, że właśnie kogoś mordują? Rzadko da się takie rzeczy przewidzieć, zbrodnie w afekcie są najczęściej totalnie nie do przewidzenia, ot burza emocji, sytuacja i nagle człowiek budzi się z nożem w ręku i ciałem obok. Nie mogłaś NIC zrobić.
Impreza była w nocy. Teraz rano wydawało się, że cisza-spokój. A tragedia rozegrała się ok. godz. 10.00.

A teraz totalnie egoistycznie... i tak jestem dość "strachliwa", mam za dużą wyobraźnię. Omijam z daleka pijanych mężczyzn, tym bardziej pijane grupki. Jak teraz wychodzić z psem wieczorami...


edit.
W jakich podłych czasach żyjemy... Lubelskie strony huczą. Ale w jakim strasznym tonie. Tak naprawdę nic nie wiadomo, a ile sypie się tekstów "po co go ratowali, niechby zdechł, mogli mu jeszcze gwoździe podłożyć...". Co więcej - o tej dziewczynie też piszą, że pewnie się puszczała to jej się kosa należała...
Jak tak można?! Bez względu na to, co tam się stało, to byli jednak ludzie. Może słabi, może zagubieni. To czyjeś dzieci, czyjś brat, czyjaś siostra.
Pani w sklepiku na dole mówi, że z godzinę przed tym robił u niej drobne zakupy. Nic nie wskazywało na to, żeby był pod wpływem... Nikt nie wie, co tam się naprawdę wydarzyło. Media też tak naprawdę spekulują.
Przecież tak nie można... 🙁
Słabi? Zagubieni? Hm... pewno i tacy bywają mordercy. Zapraszam jednak do zakładu karnego na odwiedziny i rozmowy z tymi "słabymi i zagubionymi".  Masa tam takich siedzi za morderstwa. O tak...z pewnością potrafią uzasadnić swoje czyny i podać powody. Jednak sen im z powiek nie spędza fakt, że zabili. Wręcz przeciwnie. Roszczeniowe to, wymagające i wszyscy mają nerwa i spać nie mogą.
Jeśli mają obniżony nastrój, to tylko bezpośrednio po osadzeniu, przez kilka, kilkanaście dni. A teksty lecą wtedy w stylu 'Ja się tu ku** wa powieszę, co to jest za życie?" A po krótkim czasie nijakich dołów u nich nie widać. I jakoś nikt się nie wiesza. Wręcz przeciwnie. Nerwy im tylko dokuczają. I uciążliwości życiowe związane z izolacją od świata.
Smutni i pełni wyrzutów to są zwykle zwykli ludzie, którzy zabili niechcący podczas wypadku samochodowego z ich winy. Tacy ewidentnie cierpią, że kogoś zabili. Mówią o tym, proszą o pomoc, nie radzą sobie z tym faktem. Dostają leki, wsparcie psychologa itd.
Ja się naoglądałam wielu morderców i nie żal mi ich ani trochę! Bo im nie jest żal tego co zrobili! A jeśli żałują, to tylko dlatego, że teraz muszą siedzieć. A nie podoba im się to. I wszyscy mają pretensje do sędziego, do naczelnika więzienia, do oddziałowego, do prokuratora.
Ci ludzie mają normy moralne, charakter, emocje doprawdy odmienne od tych uważanych za "normalne". Przykładanie swoich emocji do ich emocji jest często jak kulą w płot.
Tunrida zgodzę się z tobą, jeszcze wszystko im się należy, a jak tylko coś nie tak to zaraz skargi do rzecznika praw człowieka piszą (czytaj: zupa za słona, buty dzień po terminie dane itp.)
Wg mnie ktoś kto zabił z premedytacją, a nie jest chory psychicznie, nie zasługuje nawet na znikome współczucie. Taki morderca do końca życia powinniec siedzieć w pace, a najlepiej jeszcze w tym czasie realnie, ciężko pracować na rzecz np rodziny ofiary.
Nad wszystko współczuję rodzinie ofiary, takiemu człowiekowi wybaczyłabym zemstę nawet. Może to kontrowersyjne, ale tak uważam. Nie popieram, nie namawiałabym, ale czasem wymiar sprawiedliwość nie staje na wysokości zadania, wtedy mogłabym to zrozumieć.
Mordercy nigdy nie jest mi żal, dla niego wszystkiego co najgorsze.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 maja 2017 07:37
Wg mnie ktoś kto zabił z premedytacją, a nie jest chory psychicznie, nie zasługuje nawet na znikome współczucie. Taki morderca do końca życia powinniec siedzieć w pace, a najlepiej jeszcze w tym czasie realnie, ciężko pracować na rzecz np rodziny ofiary.
Nad wszystko współczuję rodzinie ofiary, takiemu człowiekowi wybaczyłabym zemstę nawet.


Tylko w tym przypadku jeszcze nic nie wiadomo - może chłopak jest chory psychicznie. Może chcieli popełnić wspólne samobójstwo a on z miłości zaoferował, że najpierw jej pomoże a potem sam się zabije. Może to on się bronił a że jest większy i silniejszy to w emocjach nadużył siły.. Straszne jest to wszystko, ale ocenianie póki co chyba warto pozostawić policji i biegłym sądowym.. A może on sam coś powie albo psychiatrzy/psychologowie coś wyciągną jeśli jego stan się poprawi.


Tak sobie przypomniałam, że kilka lat temu moja mama jadąc autem też widziała jak chłopak leci, tylko z wiaduktu do wąwozu poniżej. Też w okolicach Ascaii. Ale nie pamiętam czy przeżył.
Oceniłam morderców, a nie tą konkretną sytuację.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
07 maja 2017 08:16
To nie tak...
Zabojstwa zwiazkowe sa jednymi z najbardziej skomplikowanych co do "dlaczego", jednymi z najbardziej nieprzewidywalnych, a jednoczesnie zwykle jednymi z brutalniejszych - i w Europie przynajmniej chyba najczestrzym rodzajem zabojstwa (np. W Anglii i Walii srednio dwie kobiety tygodniowo!! zostaja zabite przez partnera/bylego)

Czasem bywa tak, ze miedzy para byla wieloletnia historia pogarszajacej sie przemocy i pozniej, patrzac na ta historie - az sie widzialo ze moglo sie skonczyc tylko w jeden sposob.
Czasem bywa tak, ze nie bylo przemocy fizycznej, ale patologiczna zaborczosc i silne uczucie "posiadania" osoby, ktora skutkuje naglym, nieprzewidywapnym zabojstwem na wskutek odejscia/zdrady.
Zabojcy czasami to zwykli bezemocjonalni psychopatyczni skurwisyni, czasami ludzie z glebokimi zaburzeniami, ktorzy jednak w swoj chory sposob kochali - az za bardzo.

To cos innego niz mordercy-psychopaci zabijajacy obcych, cos innego niz mlodociani gangsterzy zabijajacy w porachunkach, cos innego niz przesptepcy zabijajacy w akcie rabunku, itd
Ta....rozmawiałam z takimi, co zabijali "z miłości". Bo zdradziła. I zamiast żałować (rozumiem, że bywa może czasami i tak, że w afekcie się chwyci za nóż) to raczej ich ocena to "ma ku*wa na co zasłużyła!". A potem rozczulają się nad sobą, jaki to ciężki ich los w tym pierdlu i jak tu jest źle i mam im nerwy tabletkami uspokajać.

smarcik- jak się chce popełnić wspólne samobójstwo i jest tam kobieta, to uwierz mi, że żadna chyba nie poprosi by ją dźgać nożem kilka razy! Łyka się na spokojnie prochy, ewentualnie skacze z mostu. Jak się chce popełnić samobójstwo, to zwykle rodzina to zauważa, zostawia się list pożegnalny itd itp. I nie chowa się laski w worki i nie pakuje w walizkę !!!!!!
Samobójcy, którzy dźgają się nożem, to zwykle osoby z zaostrzeniem schizofrenii albo alkoholicy pod mocnym wpływem alkoholu.
Becia no weź przestań. Morderca to morderca, powód ma jakieś znaczenie? Ktoś stracił życie, bo ktoś mu je odebrał! To koniec, niczego już nie ma. Jestem takiego zdania jak tunrida. Gdyby spotkało to kogoś z moich bliskich to bez znaczenia czy z miłości, rabunku czy o tak bez powodu.
Tutaj wszystko wygląda na to, że duże znaczenie miały substancje psychoaktywne. Chłopak uważany przez sąsiadów za sympatycznego, grzecznego, nie wykazywał agresji. Ale tajemnicą poliszynela jest, że nie tylko alkohol się u niego przewijał.

Póki nie wiadomo dokładnie co się stało, trudno oceniać.

Nie chodzi o tym, żeby się nad kimś kto zabił roztkliwiać czy w pełni usprawiedliwiać taki czyn, współczuć, itd.
Zgadzam się, że polski system więziennictwa zbytnio rozpieszcza przestępców. I jestem jak najbardziej za ciężkimi robotami. Kara powinna być po prostu odczuwalna - pełnym dyskomfortem.
Ale dla mnie "zagubiony i słaby" ma inny wymiar.
Nikt nie rodzi się mordercą. Ani alkoholikiem czy narkomanem. Normą społeczną jednak nadal jest niezabijanie ludzi, nie zaćpywanie się czy zapijanie. Coś musiało spowodować, że ta osoba sięgnęła po używki i w tym utknęła. Coś musiało spowodować, że zdrowie i życie drugiego człowieka przestało mieć dla niej znaczenie. Coś musiało spowodować, że
O tak...z pewnością potrafią uzasadnić swoje czyny i podać powody. Jednak sen im z powiek nie spędza fakt, że zabili. (...) Ci ludzie mają normy moralne, charakter, emocje doprawdy odmienne od tych uważanych za "normalne"
To jest dla mnie bycie słabym. To jest zagubienie. Lub choroba psychiczna.
Nikt ot tak nie staje się zdolny do takich czynów jak miały miejsce wczoraj w moim bloku.

Mordercy nigdy nie jest mi żal, dla niego wszystkiego co najgorsze.
No a ja mam jednak mieszane uczucia. Nie jest mi go... żal... tak w tym momencie, że biedny bo do więzienia pójdzie... Ale żal mi go tak... w szerszym pojęciu, że w tym jakimś ważnym momencie jego życia nie znaleźli się obok ludzie, którzy umieliby mu pomóc. Że nie znalazł się nikt kto by sprawił, że nie zacząłby brać albo kto by mu nie naprostował pojęć o tym, co w życiu ważne.
I jednak mimo wszystko nie umiem mu żyć jak najgorzej.
Nie, to nie jest choroba psychiczna. To jest charakter, osobowość, sposób wychowania i negatywne wpływy środowiska. Chcesz takich "leczyć"? Zapraszamy na wolontariat do poprawczaka! Bo te dzieciaki jeszcze można wyciągnąć i przynajmniej próbować "zmieniać" im charakter. Dla dorosłych psychopatów bez norm moralnych, o ile sami nie zechcą czegoś zmienić w swoim życiu, nie ma ratunku.
Mówisz, że masz stada takich pod blokiem i boisz się z psem wychodzić. Idź i ich naprawiaj. Albo idź do ich rodziców niech ich naprawią. Albo idź do szkoły niech ich nauczyciele naprawią.
Patologia była, jest i będzie. Bo taki jest świat!
Napisałam albo-albo. Co zagrało w tym momencie nie wiadomo.
I jak napisałam "żal mi ich" wstecznie - bo to gdzieś w ich przeszłości tkwi ten problem, ten moment, który miał znaczenie.
Ale to raczej nie moja wina, prawda?

Wierzę, że swoją pracą jakiś tam wpływ społeczny mam. Po to organizujemy różne wydarzenia, żeby poprzez nie edukować i wychowywać.
Do poprawczaka na wolontariat nie pójdę, bo nie czuję bym była do tego odpowiednią osobą.
Ale mimo to chyba mogę patrzeć na problem po swojemu? I nie zgadzać się z tym, że internet huczy od wyzwisk, od apeli by teraz tego chłopaka zadźgać w szpitalu, że jego rodzina to kur..., że ta dziewczyna to też ku... bo z takim się zadawała, itd. Bez względu na to, co i z jakich powodów się stało uważam, że to co się dzieje w sieci jest straszne i nie powinno mieć miejsca.

Tutaj na forum jest osoba, która znała tę parę zdecydowanie lepiej niż ja. Pozwolę sobie zdradzić, że również ma odczucia typu "no często z piwem, ale uśmiechnięty i miły, nie robił wrażenia patologii"... Więc to wszystko jest dziwne, zagmatwane i nieprzewidywalne. Zdałam sobie sprawę, że kilka dni temu przecież jechałam z nim windą, że mówiliśmy sobie cześć, że zagadał o Wernę... 

Za młodu będąc GŁUPIĄ i naiwną nastolatką chodziłam z psychopatą. Potrafił mnie kopać po głowie, bić, grozić. Twierdził, że jak go zostawię to się zabije. ( co też w końcu uczynił) I nie wiem, czy gdybym z nim nadal nie była, to czy też w jakimś swoim pieniaczym ataku by mnie nie zadźgał. Raz przyznał, że podczas jazdy samochodem, miał ochotę przywalić nami w drzewo. I teraz z przestrzeni czasu i swojej wiedzy, wiem, że NIE był chory. Najprościej mówiąc, taki po prostu miał charakter. I nie rokował żeby stać się dobrym człowiekiem. Mimo, że miał normalną rodzinę i bardzo dobre warunki. Więc kto zawinił ???

I też dla ludzi na zewnątrz był miły, potrafił być fajny, uśmiechał się. Nikogo nie wyzywał, potrafił być uczynny. Co to ma do rzeczy, że ktoś potrafi być miły?
busch   Mad god's blessing.
07 maja 2017 10:10
Nawet jak odkryją że ktoś był seryjnym mordercą-psychopatą, to zwykle też sąsiedzi mówią jaki to był miły, sympatyczny człowiek i nie sprawiał wrażenia patologii 🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się