System opieki zdrowotnej

Gillian ,dlaczego piszesz, że skarga do dyrektora nic nie da??? U mnie to nie daj Boże, żeby ktoś się dyrektorowi poskarżył bądź nawet naczelnej. Po prostu byłaby taka wiocha, że aż strach pomyśleć. Natomiast pochwały są traktowane obojetnie, żeby nie rzec "zlewane"
No jak też ma takie doświadczenie- skarga do dyrektora nic nie da, jeśli nie pójdzie też gdzie inidziej, wyzej.
Gillian   four letter word
13 marca 2015 21:05
berula, u mnie w szpitalu nic by to nie dało. Nie wiem jak w innych, próbować można.
Już nie wiem, czy to do tego wątku, czy do nieogarnialnościowego. Byłam dziś w szpitalu - rutynowo, bez nocowania, tylko wizyta lekarska + podanie leku. I co dostałam na odchodne? Poza zwykłym wypisem od lekarza? "Wypis" od pielęgniarek  😲 To znaczy informację, czy pacjent wyszedł sam, czy jest samodzielny oraz zalecenia. Ja mam takie: obserwacja skóry (??? zaiste nie chodzę na dermatologię), rehabilitacja bierna i czynna (co mają do tego pielęgniarki?), przyjmowanie leków wg zaleceń lekarza (czy to trzeba pisać?).

To by było śmieszne, gdyby nie fakt, że wenflonu nie ma kto założyć, kroplówki podać, pomóc chorym - bo pielęgniarki w szale wypełniają papiery. Zmieniła się procedura, doszły nowe, pielęgniarskie "rejestracje", "wypisy" - i trzeba się wyrobić do określonej godziny. To już nie tylko lekarze przestaną leczyć, ale i pielęgniarki pielęgnować.
Gillian   four letter word
20 marca 2015 16:39
ja mam przy przyjeciu pacjenta do wypelnienia 4 druki... kazdy do czego innego, wielkosci A4, cale eseje tam tworze. No ale jakos przed prokuratorem trzeba sie bronic. Oceniam i odnotowuje obecnosc odlezyn zeby potem rodzina nie skarzyla szpitala, ze u nas sie zrobily. Odlezyna do kosci w jedna noc 🙂 dlatego lepiej miec na pismie, z pieczatkami.
Rozumiem potrzebę zabezpieczenia się, ale kończy się tak, że pielęgniarka produkuje papierologię (w której np. zaleca mi przyjmowanie leków, które przepisał lekarz - a nie przepisał żadnych) zamiast zajmować się tym, do czego została zatrudniona.
Rozumiem potrzebę zabezpieczenia się, ale kończy się tak, że pielęgniarka produkuje papierologię (w której np. zaleca mi przyjmowanie leków, które przepisał lekarz - a nie przepisał żadnych) zamiast zajmować się tym, do czego została zatrudniona.

Nie rozumiem zdziwienia - przecież to jest zakładany rezultat wprowadzenia tzw. państwa neutralnego światopoglądowo - tj. takiego, w którym każdy może uważac i robić, co chce - choćby nie wiem jak głupie i szkodliwe by to było.

Zastępowanie procedurami norm społecznych, dezintegracja systemu wartości skutkuje wytwarzaniem coraz to nowych regulacji ustawowych i proceduralnych.
Bo czymś się przecież trzeba kierować w postępowaniu - skoro "stare" jest niedobre - to tworzy się bajki dla naiwnych - o przejrzystych procedurach i profesjonalizmie.

Puszczając wodze fantazji - za realny do zaistnienia można uznać taki bieg zdarzeń, że za jakiś czas w ramach racjonalizacji kosztów pacjenci będą sami wypełniać kwestionariusze - np. w stworzonym za miliardy systemie eksperckim, na ekranie monitora będą wybierać z menu opcje: "mam duszności" lub "nie mam duszności" i dalej by ustalić, co jest. Lekarzy i pielęgniarki będzie można zwalniać - bo ich się uwolni od papierkowej roboty.
Babcia przed ekranem minitora będzie miała co jakiś czas podpowiedź: "system zdiagnozował nieuleczalną chorobę" i menu do wyboru: "połącz sie z bankiem, celem dokonania zapłaty za uporczywe leczenie, nieobjęte ubezpieczeniem" - albo "eutanazja" i "przejdź dalej celem dokonania zapisu testametowego środków posiadanych na koncie bankowym na WOŚP".

Temu służy tzw. statystyka medyczna - nie żeby lepiej leczyć, ale by ciąć koszty. Na jakimś etapie pojawia się mędrcy, co się powołają na Adama Smitha, powiedzą, że zdrowie jest takim samym towarem, jak każdy inny - i że chcącemu nie dzieje się krzywda, że jak ktoś nie chce się leczyć i płacić - to przecież ma wolny wybór.

Ludzie mają tak zryte berety - że powstają już "oddolnie i spontanicznie" zespoły artystyczne do propagowania jedynie słusznej doktryny naukowej (leczenie uśmiechem)- ciekawe, kiedy nakręcą teledysk z jakiegoś oddziału onkoligii z tezą, że przecież 90% przypadków i tak prędzej czy później kończy się śmiercią - to po co wydawać pieniądze, skoro można by wybudować jakąś galerię i stadion ku ogólnej radości - skoro wiadomo, że w żadanej galerii nie jest tak, że 90% klientów odwiedza ją niepotrzebnie, albo, że 90% kibiców przychodzi bez potrzeby na mecz. Nie można przecież za nikogo decydować, czy chce żyć, bo to jest zamordyzm i obskurancka obsesja, połączona ze stosowaniem tortur. O wszystkim powinien decydować rynek - będący miarą wszechrzeczy - bo on wie najlepiej, co jest pożyteczne i czego chcą ludzie.
Byłam na badaniach okresowych. W takim miejscu: dawny szpital, obecnie podnajmowany przez mnóstwo placówek niepublicznych.
I chciałam skorzystać z WC. Obleciałam trzy piętra i na każdym przybytku kartka: "WC dla Personelu" i zamknięte na klucz.
Takiego dla pacjentów żadna placówka nie przewidziała. Niech leci w krzaki albo zaciska.
Wystarczy gabinecik wynająć i już.  🙁
Gillian   four letter word
10 czerwca 2015 09:14
Tania, musi być kibel dla pacjentów. Kiepsko szukałaś.
Tania, musi być kibel dla pacjentów. Kiepsko szukałaś.

Bardzo starannie szukałam. Placówkę podzielono na masę małych. W końcu dostałam klucz do WC dla personelu i pani mi tłumaczyła, że się spierali kto ma sprzątać i na koniec pozakładali zamki i rozdali klucze. Taka sytuacja.
Gillian   four letter word
10 czerwca 2015 09:30
To zainteresuj tematem inspekcję sanitarną. Dostęp do publicznej toalety być musi.
Dokładnie. Ja otwierając gabinet dla zwierząt musiałam zrobić kibel dla ludzi i to z udogodnieniami dla niepełnosprawnych. Taka placówka musi mieć "publiczny" kibel.
Gillian   four letter word
10 czerwca 2015 09:35
Moja matka ma biuro wielkości jednego pokoju i musiała wkomponować tam osobny kibel dla klientów, oprócz tego dla niej.
No wiem, że tak ma być. Ale w praktyce nie jest. Jak IS by przyszła ściągną kartkę i otworzą i już. A potem zamkną.
Piszę właśnie o "mocy" takich kartek.
Jak to jest ochroną danych osobowych pacjenta?

Jakiś czas temu byłam w szpitalu z kontuzją nogi. Recepcjonista patrzył na mnie maślanym wzrokiem, owszem, ale naturalnie zignorowałam to całkowicie.
A teraz?! Patrzę, a tu wiadomość na fejsie. Wypisuje do mnie, najwyraźniej skopiował sobie moje dane.  🤔 Jak mnie będzie dalej dręczył, to gdzieś to zgłoszę. Takie rzeczy w największym(sic!) szpitalu w Barcelonie. Lata mi i powiewa że do mnie wypisuje, mam opcję ,,blokuj" na fejsie, ale kurna koleś ma dostęp do mojego adresu, NIE, numeru paszportu, ubezpieczenia społecznego, karty chorób...  🤔
Jak jest z ochroną danych i zgodą na ich gromadzenie?
Byłam rano w takim miejscu dziwnym. Punkt pobierania krwi. Prywatne czy niepubliczne, nie wiem. Byle jakie. I pani mi miała usługowo pobrać krew i mi ją oddać. OK. Już pominę brud i bałagan w tym miejscu. No i pani mnie pyta o numer telefonu i nr PESEL.
Zajeżyłam się i spytałam czy pani ma zgodę na gromadzenia takich danych. Po co jej? Odmówiłam, zapłaciłam i sobie poszłam z krwią w kieszeni. A wszyscy co byli w kolejce, jak barany, dali.
Po numerze pesel rejestruje się pacjentów i odbiera wyniki. Imię i nazwisko to za mało dla systemów.
A numer telefonu potrzebny, gdyby coś było nie tak, to dzwonią.
Po numerze pesel rejestruje się pacjentów i odbiera wyniki. Imię i nazwisko to za mało dla systemów.
A numer telefonu potrzebny, gdyby coś było nie tak, to dzwonią.

Rejestrowali ręcznie w pożółkłej księdze. I nie była to wizyta, tylko usługa=pobranie krwi, którą zabrałam.
Dla mnie to albo jakaś niewiedza, albo wyłudzanie danych.
Ich błąd, że najpierw wykonali usługę, a dopiero potem poprosili o dane.
Gdybyś nie chciała podać im tych danych, mogłabyś po prostu zrezygnować z usługi. A tak - została ucieczka 😉
Ich błąd, że najpierw wykonali usługę, a dopiero potem poprosili o dane.
Gdybyś nie chciała podać im tych danych, mogłabyś po prostu zrezygnować z usługi. A tak - została ucieczka 😉

Och... nie rozumiecie. Chodzi o to, że na gromadzenie danych PESEL potrzebna jest specjalna zgoda. A tamta placówka "krzak" jej nie miała.
Nie można każdemu dawać swoich namiarów "bo tak". Bo tak chce.
Ja bym w brudzie i bałaganie nie zgodziła się na usługę jaką jest pobranie krwi. To mnie najbardziej dziwi-placówka medyczna i brud? :/
Moja koleżanka ostatnio była w takiej gdzie kobitka chciała ją kłuć bez rękawiczek(chwile wcześniej jej spadła jakaś kolba na ziemię), bez odkażenia, a na koniec jak ta poprosiła o wacik zeby zatamować krew to ta jej dała wacik higieniczny i zakleiła taką żółtą taśmą tapicerską. Nie, to nie są żarty
Chyba najpierw ponieogarniam tutaj, a potem pójdę się radzić do kącika...

Mama miała koński wypadek. Spadła na dół pleców. No to do szpitala na izbę przyjęć. Zrobili rtg - wyrok: ok. Zrobili usg nerek - ok. Zrobili badanie krwi - nie ok, bo d-dimery pod sufit (a pacjentka z historią naczyniową). Chcieli puścić do domu, ale jednak zostawili. Bo krew - no i jednak trzeba by się upewnić, czy nie ma jakichś obrażeń wewnętrznych.

Przyjęli na chirurgię ogólną i naczyniową. Chyba pasowało (d-dimery + ew. urazy wewnętrzne). To było w nocy z czwartku na piątek. W piątek się okazało, że wnętrzności ok, za to jeden krąg pęknięty (czy jak to mówili - złamany wielopłaszczyznowo). I co dalej?

Ano niewiele. Krwi ani razu nie sprawdzili (czyli może d-dimery hulają, może jest rozróba, może nie i gitara gra). Ortopedom nie po drodze (dopiero we wtorek jeden zajrzał, ale brakowało mu czegoś od radiologów, więc sobie poszedł). Pacjent na oddziale nie na temat. Lekarz prowadzący na większość pytań odpowiada "ja się na tym nie znam". No nie zna się, bo się zna na ślepej kiszce a nie na uszkodzonym kręgosłupie.

Kwiatków oczywiście jest sporo... Łącznie z technikiem od gorsetu, który miał przyjść po weekendzie w sprawie gorsetu na miarę. Przyszedł (we wtorek) i pyta
- Ile pani ma w pasie.
- Nie wiem. Nie może pan zmierzyć?
- Nie mam centymetra. Hmmmm... Może M? Może S?
W końcu dostał tasiemkę, zawiązał supełek i obiecał, że jak znajdzie miarkę, to zmierzy.

Pielęgniarki niestety w większość aroganckie. Ledwie dwa wyjątki się trafiły - jedna z salowych i jedna na izbie przyjęć.
Kolejny rozdział.

Na salę trafiły dwie pacjentki - planowane operacje jakichś tam "flaczków". Jedna zniosła operację lepiej, w przypadku drugiej operacja poszła OK, ale (chyba?) narkoza spowodowała mdłości i torsje. Silne i długotrwałe. Pielęgniarki, mimo sugestii, nie reagowały. Tzn. miska i obtarcie tak, ale nic więcej. Ani lekarza, ani nawodnienia, ani nic.
No i kobieta spędziła noc na OIOMie. Bo tak bardzo spadły jej elektrolity. Ciekawe czemu...
Jak pod wieczór dostała bardzo (!) bolesnych skurczów rąk, to w końcu wezwano lekarza i zajęto się zaradzeniem temu, czemu trzeba było dużo wcześniej zapobiegać... Przez bezmyślność dołożono kobiecie niepotrzebnego cierpienia.
Teodora, dla mnie lecznictwo w szpitalu to jest jakieś nieporozumienie.
Do mnie jak trafia pies ze sraczką i rzygańskiem dostaje leki przeciw biegunce i przeciw rzygańsku.
DZiecko me własne trafione na oddział ze sraczką i rzygańskiem dalej niż widzieli dostaje NaCl. Po moich stanowczych protestach dostaje PIIIIIP (sory, ale inaczej się nie da wypunktować) lakcid.
Tak lakcid.
Mając w gabinecie z ludzkich Zofran i Metoklopramid miałam ochotę sama podawać, ale powstrzymało mnie jedno - jakby dziecko kojfnęło, to byłaby wina moja, bo podałam leki bez wiedzy lekarza. A nie dlatego, że było leczone naclem i lakcidem.
Mnie doktorka mowila, ze przy bakteryjnej biegunce dziecku nie wolno podawać leków przeciwbiegunkowych, moze dlatego nie dają? Na tzw wszelki wypadek?
Rotawirusy i adenowirusy to nie bakterie.
A to zrobili testy?
Tak. Mnie trafiał okropny szlag wtedy, takiej bezmocy własnej.
Ciekawych opowieści o szpitalu w Międzylesiu: nie zauważyli, że pacjent ma złamane żebro i mostek 😵
Na pytanie o prześwietlenie górnej części człowieka lekarze kategorycznie powiedzieli: nie ma takiej potrzeby.
Gorset dobrali za mały. "Pan od braku miarki" brał w końcu miarę na stojąco - a pacjent miał absolutny zakaz pionizowania się.
Na drugą opinię lekarską nie było szans.
Więc ten, no, byle z daleka.

Niezły zestaw zarzutów. Chyba trzeba będzie komu trzeba przedstawić... 

Dobrze, że mama trafiła w końcu na Szaserów, została zdiagnozowana, zoperowana i zaopiekowana.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się