Sprawy sercowe...

busch   Mad god's blessing.
15 października 2018 18:22
tyle tu rad: obserwuj, badaj, sprawdzaj... teoretycznie super... ale... człowiek sie ZAKOCHUJE... zakochuje w jakimś wyobrażeniu i nie kalkuluje, nie obserwuje bo jest ZAKOCAHNY... ma w d. obserwację rodzin, czy zachowań, chce teraz na zawsze, razem...

Ja sobie zdaję z tego sprawę że gdyby wszyscy potrafili tak obserwować i sprawdzać, to świat były łatwiejszy. Niestety jeśli ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą d...

Bo ja nie sądzę że można tak po prostu naprawić dogorywający związek, kiedy od dawna wiadomo że partnerzy siebie nawzajem nie słuchają, nie potrafią rozmawiać bez ataków itd. Może w wybranych przypadkach to działa, jeśli obie strony chcą się zmienić.

Generalnie = miłość nie wystarczy. To też tak swoją drogą tytuł książki Aarona Becka, którą serdecznie polecam.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2816495#msg2816495 date=1539623010]
emptyline mnie się wydawało, że mój rozmawia, ale z czasem zrozumiałam, że to raczej były monologi. To znaczy ja mówiłam, on mówił, ale nic z tego, co ja mówię, nie było brane pod uwagę, jeśli nie pasowało do jego wizji tego, co chce usłyszeć. Ot, szumy w tle. 😉
[/quote]

Skąd ja to znam :/ Pamiętam taki jeden moment, który był dla mnie sygnałem, że czara się przelała. W skrócie chodziło o warunki życia. Wynajęliśmy tanie mieszkanie bez centralnego i bieżącej ciepłej wody. Miało być na chwilę, a spędziliśmy tam 6 lat. Siódmej zimy w tych warunkach już po prostu nie chciałam przetrwać. Co ciekawe, ówczesny luby przebąkiwał od pewnego czasu o dziecku... Próbowałam rozmawiać o zmianie warunków, a on siedział w kuchni, palił i nic nie mówił. Patrzył na mnie, jakbym opowiadała farmazony. Wtedy się poddałam.
rozmowa - a rozmowa, to dwie różne kwestie.
Można "wymieniać zdania" i nie przyjmować tego co mówi druga strona...
Jestem w dole. Ale racjonalnie tłumaczę sobie, że takie huśtawki nastrojów są normalne.

bo to jest ciężkie przeżycie. Moja mama w okresie rozwodu i jeszcze sporo czasu po była klebkiem nerwów z depresja. Poszukaj sobie wsparcia, mama chodziła na terapię indywidualna i grupowa.
dea   primum non nocere
16 października 2018 20:44
Rozmowy też nie gwarantują sukcesu 😉 my rozmawialiśmy, nawet myślę, że mogę powiedzieć, że byliśmy sobie przyjaciółmi, i to najbliższymi*. Wizja życia nas rozdzieliła, i wizja siebie. Mówiłam, że on chciał zmienić mnie, ale pewnie i ja jego trochę - bo zwierząt nie rozumiał i nie "czuł", a dla mnie to spora część życia. W sumie w dużym stopniu o te zwierzęta szło.

Nie kojarzę, żeby były jakieś kłótnie między nami. To dopiero smutne 😉 tylko tysiące tych rozmów, jak z elektrycznych gitar, wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest... i co ja robię tu...

* No właśnie, tu kolejna patologia. Tak zainwestowałam w ten związek i takim on był najbliższym przyjacielem, że... nie miałam żadnych innych  🤔 po tych dziesięciu latach zauważyłam, że mam tylko ten związek, który praktycznie odbiera mi radość życia, i nikogo poza tym i żadnej własnej pasji (konie gdzieś tam w tle były, ale niewiele w tym kierunku robiłam). Taka żaba ugotowana na miękko...
Konia z rzędem temu kto mi wskaże faceta który rozmawia, do tego szczerze, otwarcie, uczciwie i z sensem. Który trzyma się tego co obieca. Który  nie wyślizguje się z obietnic tekstami które zwalają z nóg swoim idiotyzmem.
efeemeryda   no fate but what we make.
16 października 2018 21:20
sanna eeeee mogę pokazać palcem na mojego  😀

Znamy się 1,5roku, jesteśmy ze sobą oficjalnie prawie rok. Od początku ze sobą mieszkamy, poznaliśmy się, bo wprowadził się do mnie jako wspolokator i prawie codziennie potrafi zadziwić mnie in plus.
Tylko, że M jest po terapii, świadomy siebie w dużym stopniu.
Ty szczęściaro!
Wyjątek potwierdza regułę..
sanna, bez przesady. Mądrzy i wrażliwi mężczyźni istnieją. Tylko większość już zajęta 😉 Ja za to chętnie poznam kobiety, które jasno komunikują potrzeby, nie karzą milczeniem i nie uskutecznianiają filozofii „domyśl się”. I przy okazji nie traktują mężczyzn, jak osobnego (mniej bystrego i prostego) gatunku. Bo winni są po obu stronach.
Ja uważam, że mnóstwo jest takich facetów - tylko raczej nie zachowuje się tak ten własny.
Martita   Martita & Orestes Company
16 października 2018 21:31
sanna Znam takich. To nie jest urban legend. Tylko wymagają od drugiej strony aby słuchała a nie tylko słyszała, aby odpowiadała tym samym czyli szczerością i otwartością. Ja zauważyłam, że kobiety lubią gadać ale niekoniecznie słuchać, chcą tylko odpowiedzi nie pytań.

Ze swoim TŻ często przy opowiadaniu swojego dnia mówimy również co czuliśmy podczas różnych sytuacji, wymieniamy pozytywne i negatywne emocje, które z różnych powodów nam towarzyszyły to pozwala nam lepiej zrozumieć postrzeganie drugiej strony. Tylko na swoją szczerość i otwartość sumiennie zapracowaliśmy. Zbudowaliśmy porządne zaufanie, które jest fundamentem naszych trudnych rozmów i zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności za obdarzone zaufanie. Zajeło nam to sporo czasu ale było warto.
emptyline   Big Milk Straciatella
16 października 2018 21:33
Averis, piąteczka! Sama się na tym łapię, że czasami urządzam jakąś idiotyczną histerię, zamiast się odezwać. Dla mnie podstawa to umieć się przyznać do winy, umieć przepraszać i być otwartym na odczucia partnera/partnerki. 🙂
sanna, znam od groma takich facetów, bez przesady.
W takim razie ja chodzę nie tymi ścieżkami co powinnam.. Ja mam szczęście do facetów którzy słuchają ze zrozumieniem, reagują na to co słyszą i tak dalej w samych supetlatywach tylko do momentu aż poczują się swobodnie. Potem mogę podziwiać ich umiejętność komunikowania się gdy np rozmawiają  z kimś innym przez telefon - sam czar, erudycja, no dech zapiera.
Facetów którzy wydają się być właśnie takimi super komunikującymi się też znam tuziny, ale z nimi nie muszę poruszać ważnych/trudnych dla mnie, dla związku, spraw, więc...
Imo jak jest naprawdę z tym słuchaniem, szczerością i cała resztą, wiedzą tylko ci, którzy z nimi mieszkają. I być może, nie wszystko wiedzą.
SzalonaBibi,  😁

Konia z rzędem temu kto mi wskaże faceta który rozmawia, do tego szczerze, otwarcie, uczciwie i z sensem. Który trzyma się tego co obieca. Który  nie wyślizguje się z obietnic tekstami które zwalają z nóg swoim idiotyzmem.


sanna, bez przesady. Mądrzy i wrażliwi mężczyźni istnieją. Tylko większość już zajęta 😉 Ja za to chętnie poznam kobiety, które jasno komunikują potrzeby, nie karzą milczeniem i nie uskutecznianiają filozofii „domyśl się”. I przy okazji nie traktują mężczyzn, jak osobnego (mniej bystrego i prostego) gatunku. Bo winni są po obu stronach.



Melduję się! 😉 może dlatego jesteśmy razem 10 lat i pierwsza kłótnia /sprzeczka dalej przed nami 😁
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 października 2018 05:35
Również znałam i znam. Jeden taki jest moim mężem. Znamy się 6, 5 roku, po ślubie 4,5 i też ta pierwsza kłótnia przed nami :p
Uważam że staż związku to mało obiektywny wyznacznik dogadywania się i byia dobym partnerem .Dla mnie najlepszą weryfikacją okazały się dzieci . Czy na plus?
Blah blah blah a wszyscy ci tacy super komunikujący się są dla mnie totalnie nieatrakcyjni...no zero przyciągania jak nie ma ciut tego ‚zamkniecia’. Dobrze ze mam męża bo z moimi preferencjami mogłabym bardzo zle wylądować 😀
Uwaga, piszę szczerze ten jeden jedyny raz.
sienka jest w tym coś. Im bardziej facet jest przyjacielem, tym z czasem gdzieś tam traci tę swoją samczość. Nie chodzi mi o męskość, ale o takie " coś". Taką testosteronową samczość.
Nam się właśnie związek swego czasu posypał z tego powodu. Mąż był takim przyjacielem, że przestałam czuć że jest też samcem. Oj...co przeszliśmy oboje, to nasze. Ale udało nam się to przejść TYLKO dlatego że właśnie bylismy dla siebie tymi przyjaciółmi. Gdyby zabrakło tej mocnej przyjaźni, to sama miłość by nie wystarczyła by posklejać to co się posypało. Bo urażone serca i duma i utracone zaufania by przeważyły. Właśnie tylko przyjaźń i dalej szczere rozmowy spowodowaly ze jesteśmy razem. I ja uważam, że teraz jest lepiej niż kiedyś! Bo pilnujemy tego, by pielęgnować w mężu samca a we mnie kobietę. Jakkolwiek głupio to wszystko brzmi... Właśnie otwarte szczere rozmowy, choć BARDZO trudne, uratowały nam związek i moim zdaniem wzniosły go na wyższy poziom. Czyli....i przyjaźń i rozmowy ale i zarazem zwracanie uwagi by nie zabić seksualności typowo samczej. Nie wiem czy mnie rozumiecie... Ale piszę to, bo jesteście młode, budujecie swoje związki. To taka uwaga, porada od starszej znajomej. Może komuś się przyda
Scottie   Cicha obserwatorka
17 października 2018 07:40
Averis, nie wiem, czy jasno komunikuję swoje potrzeby, ale z pewnością nie karzę milczeniem i nie stosuję zasady „domyśl się”. Dla mnie milczenie w związku to najgorsza kara na świecie, wolę przegadać problem i zdusić go w zarodku niż dać mu się rozrastać podczas cichych dni.

U mnie mąż jest taką kobietą 😉 uwielbia tekst „domyśl się” i ciche dni.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 października 2018 08:12
sanna, bez przesady. Mądrzy i wrażliwi mężczyźni istnieją. Tylko większość już zajęta 😉 Ja za to chętnie poznam kobiety, które jasno komunikują potrzeby, nie karzą milczeniem i nie uskutecznianiają filozofii „domyśl się”. I przy okazji nie traktują mężczyzn, jak osobnego (mniej bystrego i prostego) gatunku. Bo winni są po obu stronach.


O, właśnie! 100% racji, dzięki za ten post. To znaczy nie chodzi mi o to, że wszystkie kobiety karzą milczeniem i chcą, żeby mężczyźni "domyślali się", tylko o to, że na tym naszym sfeminizowanym forum jest ogromna tendencja do popadania w skrajności - mamy zatem dziesiątki kobiet, które muszą żyć z mężami-potworami, a praktycznie nikt nie zwraca uwagi na drugą stronę medalu, tzn. "co złego/dobrego wniosłam do mojego związku". Łatwiej jest mieć żal do drugiej strony, niż uświadomić sobie, że relacja wymaga wkładu pracy od obu stron. I moim zdaniem kiepskim pomysłem jest rozpatrywanie związku pod kątem tego kto jest "winny", bo najczęściej nie ma w tym niczyjej winy, tylko dwie tragedie pojedynczych osób, które nie umiały się nawzajem zrozumieć.


P.s. to nie jest skierowane personalnie do nikogo  :kwiatek:
Z tym super komunikowanie się jest jeden problem - dla mnie. My się świetnie dogadujemy, mój facet jest bardzo opiekuńczy i tak dalej. Ale jest Ale. Gdy poruszam sprawy trudne i niewygodne dla mojego faceta wówczas komunikacja umiera, mój facet milczy jak głaz albo kręci, albo obraca w żart. To się dzieje tylko a ważnych, trudnych sprawach. Ale takie właśnie sprawy są kluczowe. U Was naprawde zawsze jest tak super?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 października 2018 10:04
sanna, u mnie to raczej ja mam tendencje do obracania w żart, unikania i kręcenia 😉 Mąż nie ma z tym problemu, jest wielkim zwolennikiem przegadania wszystkiego. Łatwo że mną nie ma, ale się to toczy i jest naprawdę bdb.
Ale w sprawach kluczowych np ja chcę dziecko on nie, albo odwrotnie, chcemy kupić dom, on chce ją nie albo odwrotnie, on chce aby matka/babcia zamieszkały z nami w tym samym pokoju a ja nie chcę albo odwrotnie. Naprawdę bezproblemowo załatwiacie takie sprawy?
efeemeryda   no fate but what we make.
17 października 2018 10:11
Z całą pewnością potrafimy o takich rzeczach normalnie, uczciwie i szczerze rozmawiać.
BASZNIA   mleczna i deserowa
17 października 2018 10:12
sanna, im zdaniem nie da się byc z kimś, z kim różnisz się w sprawach fundamentalnych. Ktores musi zrezygnowac, a nie znam czlowieka, ktioremu by to się kiedyś nie przypomnialo i nie wrocilo z zalem.

rozmawiamy szczerze i uczciwie. I jeśli TRZEBA podjąć jakąś decyzję a nie da rady iść na kompromis, to któreś się ugina. No bo inaczej się nie da. Ale wszystko jest jasne. Wyraźnie powiedziane.
Sprawy- kupno mieszkania- są do kompromisu.
Sprawa posiadania dzieci...eee..takie sprawy to się ustala zanim się człowiek hajtnie!
Z tym super komunikowanie się jest jeden problem - dla mnie. My się świetnie dogadujemy, mój facet jest bardzo opiekuńczy i tak dalej. Ale jest Ale. Gdy poruszam sprawy trudne i niewygodne dla mojego faceta wówczas komunikacja umiera, mój facet milczy jak głaz albo kręci, albo obraca w żart.

U nas też się to czasem zdarza. Ja opowiem jak dany temat wygląda z mojej strony, on tylko coś mruknie albo nie powie nic. Jak się zapytam czemu się nie odzywa, to mówi - przecież nie zadałaś pytania, to były zdania twierdzące 😵 😂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 października 2018 10:23
sanna, dokładnie, jak pisze Basznia. My od początku mieliśmy obgadane fundamenty, typu właśnie dziecko, religia, muzyka 😉, podejście do rodziny, ślubu, polityki. I okazało się, że się w tym wszystkim zgadzamy. I do tej pory tak jest. Znam kilka par różniących się co do pryncypiów, typu wychowanie dziecka czy religia i owszem, jest im dobrze, ale zdecydowanie bardziej burzliwie.
Dziecko to zły przykład, to zbyt ważne aby w tym temacie kręcić.
U nas kwestia zamieszkania razem, kwestia w którym miasteczku kupimy dom to takie tematy "miny". Tak, oczywiście zamieszkały razem - wkrótce. At the moment który trwa lata. Ja chcę dom w miejscowości z której będę dojeżdżać do pracy ok 2-2,5 h  dziennie a nie 4-5h chociaż w tej drugiej opcji byłby 1 pokoik wielkości chusteczki do nosa więcej.
Zazdroszczę spolegliwych partnerów.
smartini   fb & insta: dokłaczone
17 października 2018 10:45
sanna, ale to chyba nie chodzi o spolegliwość a znalezienie wspólnej drogi przez życie.
Nie rozumiem, nie mieszkacie ze sobą ale planujecie już wspólne kupno domu?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się