Macierzyństwo a jeżdziectwo

Muffinka, a planujesz pójść do pracy i wysłać małego do żłobka? Czy nie zamierzasz pracować? Chyba wtedy trochę prościej się ogarnąć, bo zawsze można odebrać dziecko po jeździe 🙂 Chociaż pół etatu by było zbawienne...

Ja też nie mam pojęcia co zrobię z koniem jak będę mieć dziecko. Pewnie będę walczyć żeby totalnie nie zostawić jeździectwa albo chociaż konia, ale jak na razie wydaje mi się to mega trudne :/
Ja np. mogłabym bez problemu zostawić Oskara np. mojej szwagierce. Nawet asię kiedyś oferowała, że mogłaby zostać jakbym potrzebowała. Ala jej nie chcę zostawiać dziecka nawet na godzinkę, bo jak widzę jak się nad min trzęsie to uważam, że zrobię dziecku krzywdę. Bo moje dziecko jest bardzo ruchliwe i bardzo niezalezne w działaniach, no i w sumie już samodzielne, a ona to by go cały czas trzymała pod pachy, żeby się przypadkiem nie przewrócił czy coś w tym stylu. Dziecko by nie miało wogóle szansy świata poznać przy takiej opiekunce. Więc to też nie zawsze takie proste, komuś zostawić.
Dzionka szczerze? Chciałabym jak najdłużej uniknąć pracy - takiej na etat. Nawet na pół 😉 Marzy mi się praca zdalna, ale...jakoś nie mogę znależć.
Muffinka, oj może być ciężko z pracą zdalną, faktycznie. Wow, ja bym nie wysiedziała w domu tyle czasu, podziwiam 😀
ash   Sukces jest koloru blond....
09 lutego 2012 21:11
Wiecie co, a ja w ogólę się nie martwie o połączenie jeździectwa z macierzyństwem. Coraz częściej o tym w domu rozmawiamy, snujemy plany i wiem, że jak będę w ciąży to będę się zajmowała koniem dopóki będę mogła, później dam go w trening, a po porodzie jaknajszybciej się da wrócę do stajni. Mam wsparcie w rodzinie, która uwielbia mojego konia i mamę, która nie pracuje.
Jakoś damy radę, żebym wyskakiwała na 2h do stajni.
Jak teraz myślę..to nie wiem jak pogodziłam prace, dziecko, jazdę i prace
Dzionka ja to lubię, zawsze lubiłam. Jestem typową kurą domową. Praca mnie nie kręci i nie jest mi do szczęścia potrzebna. Traktowałam ją zawsze jako zło konieczne.
W domu jest mi dobrze, choć wiadomo - bywa męcząco bo dziecko i obowiązki domowe są tylko na mojej głowie. Ale póki co mi to nie przeszkadza. Chciałabym tylko móc te dwa razy w tyg wyskoczyc do konia, ale na to brak środków. No i kółko się zamyka.
To Ja mam dobrze  😀iabeł:

Siedze w domu z dzieciakami, jezdze codziennie do konia i startuje 💃
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2012 08:56
Widuje kobiety ktore zdecydowaly sie na zostanie z dzieckiem/dziecmi w domu i nie pracowaly przez cale zycie nawet na czesc etatu.
Po latach, szczegolnie kiedy dzieci opuscily juz gniazdo ale maz nadal pracuje - siedza w domu same. Wk...urzone 😉 na wszystko i wszystkich, z zalem do kazdego ze "zmarnowaly zycie". Ale rownoczesnie zupelnie bez ambicji zeby cos zmienic, zaczac dorabiac, wychodzic z domu chocby do znajomych.

Z reszta nie bardzo sie im dziwie, bo ja tez bym dostala chyba pier... gdybym kilkadziesiat lat swojego zycia ogladala tylko 4 sciany, gary, dzieciaki.
Nie wyobrazam sobie siebie w wersji "mama" w innym wydaniu niz zen, czy Ktosia. Przez cale zycie bylam zbyt aktywna osoba zeby nagle po urodzeniu zamknac sie w domu. Stalabym sie jakas frustratka niemozliwa do zniesienia przez otoczenie po prostu :P
kujka, mam to samo, mnie tydzień na L4 doprowadza właśnie do szału. Ale, jak widać po tym, co pisze Muffinka - można mieć inaczej. Zresztą nie wiem ile mój mąż musiałby zarabiać żeby utrzymać nas, konia, samochody i całą resztę bez mojej drugiej pensji.
ash   Sukces jest koloru blond....
10 lutego 2012 09:12
Dzionka, Kujka  👍 mam tak samo.
Umawiac treningi rano, przed praca. Kto jest ze szkrabem jak jestes w pracy? Moze ta osoba moglaby przyjezdzac wczesniej? Pozniej to bedzie przedszkole i odetchniesz  :kwiatek:

Rano nie mogę, tzn trener nie może. Agusia jeździ ze mną i po drodze podrzucam ją do rodziców. Problemem okazuje się właśnie własna stajnia, bo mam stosunkowo daleko wszędzie.
Pozostaje mi właśnie wstawienie jednego konia w pensjonat jeżeli w ogóle chcę jeździć tak jak do tej pory. Tzn do sprzed ciąży.
Tylko co zrobić z drugim.
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2012 09:55
pokemon, nie ma opcji zeby komus wydzierzawic? np  tej samej stajni do ktorej wstawisz 1 konia?
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
10 lutego 2012 10:02
pokemon, puśc w dzierżawę... nawet bezpłatna - tzn. za koszty utrzymania...

ja jak sobie pobędę w stajni, pojeżdżę,to od razu dostaję kopa do działania,nie jestem zmęczona... a jak nie jestem w stajni,to o 21 padam na pysk i nic mi się nie chce...

ja zaryzykowałam - wiedziałam,że mam kontaktowe dziecko,które od zawsze lubiło towarzystwo innych cioć,czasami bylimsy razem,ona się przyzwyczajała,potem one się z nią bawiły,zimą bywało,że po prostu zostawały u mnie w domu z Marysią...
rodzicom też podrzucam,ale staram się ich w tygodniu nie wykorzystywać,bo to jest mój adres jak chce jechać na zawody 😉

pamiętam,jak latem dałam na łeb z Etiudy, Marysia widziała tę glebę i powiedziała do opiekującej się nią w tym czasie koleżanki "spoko ciocia,to tylko mała awaria" 😉
A czy któraś mama prowadzi własną działalność i do tego zajmuje się domem i dzieckiem?
Ja i mam 4 konie do tego, 3 w swojej stajni, a jeden w pensjonacie 35 km od domu. Ale do tego mam milion osób chętnych do pomocy przy dziecku więc naprawdę jestem w sytuacji idealnej.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
10 lutego 2012 11:06
szepcik,  mam takie koleżanki.
im jeszcze łatwiej - dziecko w przedszkolu/szkole,one moga umawiąc się rano na treningi 🙂
Dzionka łatwo nie jest ale każdy lubi co innego. Ja natomiast zazdroszczę osobom które pracują i lubią to co robią. Serio. Ale uważam też że praca w domu (w sensie prowadzenia domu i zajmowania się dzieckiem) to też praca, niejednokrotnie cięższa niż na etacie.
ash   Sukces jest koloru blond....
10 lutego 2012 11:34
Ale uważam też że praca w domu (w sensie prowadzenia domu i zajmowania się dzieckiem) to też praca, niejednokrotnie cięższa niż na etacie.


zgadzam się. Moja mama nie pracuje od wielu lat, najpierw opiekowała się mną i bratem, później wróciła na trochę do zawodu, a teraz znowu zajmuje się domem, babcią  i co jakis czas Leonem. Widzę, że jest zmęczona bo i dom mamy za duży, żeby go ogarnąć samemu.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
10 lutego 2012 11:48
Jakby mój mąż zarabiał wystarczająco na utrzymanie nas + kredyty + przyjemności, to nie miałabym nic przeciwko byciu "utrzymanką" i dbaniem o dom  🙄 Ewentualnie pracowałabym dorywczo dla własnej satysfakcji. Ale ja jestem typem, który nigdy się nie nudzi i zawsze sobie znajdzie coś do roboty  😎
Teraz jestem na zwolnieniu i naprawdę mi to pasuje- mam czas dla siebie, dla psów, robię sobie dokładne porządki w domu, na które nigdy dotąd nie miałam czasu, czytam zaległe książki... I z przerażeniem myślę, że w grudniu skończy mi się macierzyński i będę musiała podjąć decyzję- do pracy, czy będzie nas stać na wychowawczy??
Moi rodzice mieli podział- tato zarabiał na życie, mama zajmowała się domem i nami, chociaż oprócz wychowawczych- cały czas pracowała. Ale miała "lajtową" pracę, pracowała krótko- od paru lat na pół etatu (przy czym zarabia na te pół etatu więcej, niż ja na cały  😎 ). Teraz zamyka jej się miejsce pracy i chociaż z jej wykształceniem i doświadczeniem pracę miałaby od razu, to zdecydowała się po prostu nie pracować i zająć się domem, papierkami taty, ogrodem itd. I tak zachodzi w głowę- dlaczego wcześniej na taki pomysł nie wpadła??
majek   zwykle sobie żartuję
10 lutego 2012 11:53
A czy któraś mama prowadzi własną działalność i do tego zajmuje się domem i dzieckiem?


Ja. I wymiękam.
A i jeszcze konie mam w domu.
Właśnie zawijam działalność, uciekam z domu i wyprowadzam się z kraju. serio
[quote author=Ktoś link=topic=11424.msg1297835#msg1297835 date=1328868178]
pokemon, puśc w dzierżawę... nawet bezpłatna - tzn. za koszty utrzymania...
[/quote]
To jest chyba najbardziej prawdopodobna wersja. Ja tam nie chcę zarabiać na dzierżawie, tylko żeby ktoś sensowny wziął. Bo szkoda tej roboty i kasy w nie włożonej.
Ja. I wymiękam.
A i jeszcze konie mam w domu.
Właśnie zawijam działalność, uciekam z domu i wyprowadzam się z kraju. serio


Oprócz koni przy domu, to jakbym siebie czytała  😲
Gdzie się wybierasz?
tu wychodzi na to że można pogodzić firmę/konie/dziecko/obowiązki domowe - ale nie w naszym kraju, gdzie utrzymanie konia/dziecka jest drogie, urlopy płatne słabo, już nie mówiąc o urlopach dla właścicieli firm jednoosobowych. Ciągle to nie czas jest problemem tylko pieniądze. Jakby były pieniądze to wszystko dałoby się pogodzić.
majek   zwykle sobie żartuję
10 lutego 2012 18:43
Tzn nawet nie chodzi o to, że mam zamiar przenieść całe moje dotychczasowe życie takie jakie jest - tam, raczej będę szukać pracy w jakiejś firmie, chociaż wiem, że np. prowadzenie działalności jest dużo dużo tańsze niż u nas.
U nas to nawet nie warto było brać urlopu macierzyńskiego - po urodzeniu dziecka wolałam nadal prowadzić firmę i odprowadzać ten zabójczo wysoki zus, byleby tylko móc wystawiać rachunki i oczywiście pracować.
Mam nadzieję, że będzie mnie stać także na konia.
Jedziemy do UK.


Wracając do tematu wątku - macierzyństwo a jeździectwo - myślę, że można. U mnie też by się dało, ale ja nie lubię prosić. A ciągle musiałam prosić teściową, by się zajęła dziećmi.
Dla niej to nie było oczywiste, że na konia się wsiada częściej niż tylko w niedzielę


Jedziemy do UK.



Ech... jako osoba, która mieszkała ponad 4 lata na Wyspach, mogę tylko powiedzieć, że byłaby to dla mnie ostateczność, aby decydować się na wyjazd z kraju z dziećmi, czyli w perspektywie na dłużej/zawsze. Mam nadzieję, że dobrze to wszystko przemyśleliście i faktycznie nie ma innej drogi. Oczywiście patrzę po sobie - nie wiem, jak to jest u Was - ale ja (sama dzieci na razie nie posiadam) nie wyobrażam sobie, żeby dzieci mojej siostry (chłopaki 4.5 i 3.5 roku) zostali wywiezieni do obcego kraju i pozbawieni kontaktu chociażby z dziadkami, z którymi mają tak wspaniałe relacje, że strasznym byłoby pozbawienie ich tego... W dodatku wychowywać swoje dzieci na Paddych czy Johnów... Nieeee...
a ja sie nie zgadzam.. jesli rodzice znaja jezyk i maja ochote wyemigrowac to dlaczego nie, a dzieci to dzieci, szybko sie adaptuja, poznaja nowych kolegow, zlapia jezyk co bedzie jak najbardziej na plus. A na jeszcze wiekszy plus wyjdzie to, ze rodzice beda mogli wreszcie przestac stresowac sie finansami. Z dziadkami/ciociami itd sie zazwyczaj nie mieszka, a zawsze sa ferie, wakacje ktore mozna spedzic w PL, albo dziadkowie moga przyjechac na troche.
Ja mieszkam akurat w Irlandii, nie mam dzieci ani konia, z tego co wiem w Angli jest troche ciezej jesli chodzi o zarobki i wydatki, ale jesli jest porownywalnie to naprawde... jesli ma sie perspektywe fajnej pracy to ja jestem za jak najbardziej. Ma sie child benefity, pensjonat dla konia kosztuje 400 e miesiecznie co jest po prostu smieszne w porownaniu z powalonymi polskimi cenami, samochod zatankujesz za niecala dniowke. I chocby dla takiego spokoju ducha warto wyemigrowac.

jedyne z czym moze byc problem to czas - bo jednak godziny pracy sa troche inne niz w Polsce - moze brakowac popoludni na stajnie i skonczy sie tym ze konie i tak beda tylko w weekend.

A do tematu bardziej - mysle ze konie sa czesto wybawieniem, bo ja nie wyobrazam sobie opiekowac sie dzieckiem 24/dobe. Mysle ze warto miec cokolwiek, niekoniecznie konie, ale cokolwiek, co pozwoli wyjsc matce z domu nawet co drugi dzien na pare godzin, zeby sie troche zresetowac. Jesli ma sie meza/rodzicow ktorzy pomagaja to lepiej byc nie moze 🙂
nerechta, o tak! konie jako reset - TAK. Tylko... się tak resetowałam... i resetowałam... Zamiast się wk*, powiedzieć "basta" i np. wyjechać. Z dziećmi. Na zawsze (dzieci)/do emerytury (my-rodzice).
To nie konie są be. Po prostu pierwszy raz o konieczności zaciskania pasa usłyszałam gdy miałam...12 lat (1976) i od tego czasu jakoś nigdy nie słyszałam (ani odczułam), żeby miało być lepiej - tylko zaciskanie, i zaciskanie, i zaciskanie...
Już nie ma czego zaciskać. Czemuż, jak rzesza moich kolegów, nie zawinęłam się z tego kraju w/po stanie wojennym? Gdy świat stał otworem? Że niby "gdy wszyscy wyjadą, to kto w tym kraju zostanie?" Gucio! I że niby "lepiej u siebie" - drugie gucio! I że niby w PL jest tak sympatycznie? Już dawno - nie. I biedne moje dzieci. Bo - biedne dosłownie - i biedę tego kraju poniosą na grzbiecie dalej.
Q*, dzisiaj radosny dziennikarz: "emeryci z najniższymi emeryturami zbliżają się do granicy ubóstwa". Humanitarny taki. Q*, g*o i łgarstwo - od dawna żyją (lub usiłują - przegrywając) poniżej(!) granicy minimum Egzystencji!
Co to ma wspólnego z końmi? I z dziećmi? Ano - najważniejszą rzecz, Boga dzisiejszych czasów - PIENIĄDZE.
A do tematu bardziej - mysle ze konie sa czesto wybawieniem, bo ja nie wyobrazam sobie opiekowac sie dzieckiem 24/dobe. Mysle ze warto miec cokolwiek, niekoniecznie konie, ale cokolwiek, co pozwoli wyjsc matce z domu nawet co drugi dzien na pare godzin, zeby sie troche zresetowac. Jesli ma sie meza/rodzicow ktorzy pomagaja to lepiej byc nie moze 🙂


Zgadzam się. I nawet jeśli zaraz po porodzie nie będą to konie ( bo dziecko za małe, bo matka musi się nim opiekować póki takie małe najbardziej- inni nie nakarmią cycem, nie uspokoją, nie ma komu dziecka zostawić itd itp) to jak tylko dziecko podrośnie na tyle, by iść do przedszkola, warto wrócić do swojego hobby. Jeśli nie ma możliwości zrobić tego wcześniej.
Nie ma nic gorszego niż zła, niezadowolona matka, która czuje, że się poświęca i która jest coraz bardziej sfrustrowana swoim życiem.
Są momenty w życiu, kiedy czasami trzeba się poświęcić dla domu, dziecka, męża. A są momenty, kiedy należy się nieco wyzwolić dla dobra swojego i najbliższych.
A czy któraś mama prowadzi własną działalność i do tego zajmuje się domem i dzieckiem?


Ale w sensie bez niani? Bo jeżeli tak to jest a wykonalne. Albo własna działalność będzie zaniedbana, albo dziecko będzie siedziało ciągle przed telewizorem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się