Co mnie wkurza w jeździectwie?

mnie wkurza jak trenujesz z kimś kto ma ci pomóc rozwiązać pewne problemy, a nie pomaga i doprowadza to jeszcze do pogorszenia problemu. Nie mówi, gdzie są błędy, albo dawkuje informacje tak, żeby wziąć jak najwięcej treningów, żeby za szybko nie poszło. I do tego wszyscy dookoła cię obgadują, że to źle tamto źle, ale nikt nie powie w twarz.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
16 września 2020 15:16
Mindgame, a wiesz dlaczego nie powiedzą? Dlatego, że jak powiedzą, to dowiedzą się, że kopią pod innymi dołki, knują intrygi i kręcą afery. Serio. Sprawdzone. Czasem lepiej poczekać, aż ktoś sam zrozumie. Albo aż mu to weterynarz powie.
Lanka, uważam, że obgadywanie za plecami jest nie fair i jeśli ktoś ma coś do powiedzenia to powinien to powiedzieć głównemu zainteresowanemu, a nie wszystkim dookoła. Jeśli ktoś jest życzliwy to intryg nie robi. A osoba której temat dotyczy powinna się pierwsza dowiedzieć jeśli coś jest nie tak. A jak obgadujący nie może/ boi się powiedzieć co myśli o danej sprawie osobie której to bezpośrednio dotyczy to powinien ugryźć się w język i zachować swoje myśli dla siebie.
Dużej części osób jakby się powiedziało co się myśli o tym co robią źle, to by się im cała ich wiedza o jeździectwie zawaliła  🤣
Według mnie dobry trener musi dawać wskazówki, ale też jeździec sam powinien być przygotowany fizycznie i mieć odpowiednią wiedzę o tym co powinien robić. Czasami ludzie obwiniają konia o swoje błędy i po prostu nie przetłumaczysz im, dopóki sami do tego nie dojdą, tylko siedzą w swoich urojeniach, że oni są super, tylko z koniem jest problem.
[quote author=karolina_ link=topic=885.msg2945158#msg2945158 date=1600261232]


Wiesz co mi to akurat totalnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, wiele filmów "instruktażowych" na YT pokazuje efekt końcowy a nie sposób dotarcia tam i nie mają wartości naukowej. Mniej więcej tak jak oglądanie przejść piaff-pasaz w wykonaniu światowej czołówki na IO czy WEG nie da Ci obrazu jak je poprawić. Dużo ciekawy jest film konia który dane elementy dopiero zaczyna.
[/quote]

... ale naprawdę jest spora różnica pomiędzy uczeniem wyczucia w trawersie (czyli wytłumaczenim uczniowi o co chodzi), a nazywaniem trawersem ruchu na 4 śladach w odwrotnym ustawieniu. Bo to jest antyjeździectwo i uczenie ludzi nierozumienia "po co to jest". Szczególnie jak uczeń siedzi na tzw. profesorze.
A jeśli coś jest w procesie, którego nie widać z ziemi, to po co to pompować w social mediach i robić ochy i achy🙂

Imho oglądanie światowej czołówki daje dużo- tylko trzeba umieć oglądać ze zrozumieniem. Tak samo jak czytanie sobie programów ujeżdżeniowych uczy jakimi ćwiczeniami (niższe klasy) należy dojść do tych piafów i pasaży (wyższe klasy). Przecież ujeżdżenie jest "kompletne" - w sensie, że wszystko jest po kolei i nie trzeba wymyślać koła od nowa.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
16 września 2020 16:47
mindgame nie każdego tryb nauczania pasuje do ucznia, dobrą cechą instruktora/trenera jest dopasowywanie tonu i trybu nauczania do osobowości i możliwości „pojmowania” jeźdźca tzn ile na raz jest w stanie ogarnąć bez bycia przytłoczonym masa informacji na raz.

Niektórzy potrzebują trzymania za rączkę, inni opierdzielu raz na ruski rok, jeszcze inni potrzebują kogoś kto będzie powoli te supły rozwiązywał krok po kroku (czyli tak jak mowisz wydłużał cały proces) a jeszcze inni bata nad głowa bo zapominają. Może tak być ze osoba która potrzebuje podejścia prosto z mostu trafi do trenera który właśnie owija w bawełnę żeby powoli rozpracowywać elementy i je powtarzać żeby nie wyleciało z głowy. Jak trener podejdzie od razu z twardą ręką to może się okazać ze tylko wystraszy jakiegoś innego ucznia bo ten z kolei lubi głaskanie po główce i źle znosi krytykę.

Ludzie są naprawdę różni i nigdy wszystkim nie dogodzisz. Oczywiście nie wspieram zarobkowania na intencjonalnym wstrzymywaniu progresu ale znam przypadki gdzie był on wręcz nieodzowny żeby nowe informacje/umiejętności się przyjęły, podkreślam - poprawnie i na stałe. Plus jest taki ze jak ci trener nie pasuje... to go zmieniasz. I tyle. I niestety takiego świetego graala można szukać latami.
Imho oglądanie światowej czołówki daje dużo- tylko trzeba umieć oglądać ze zrozumieniem. Tak samo jak czytanie sobie programów ujeżdżeniowych uczy jakimi ćwiczeniami (niższe klasy) należy dojść do tych piafów i pasaży (wyższe klasy). Przecież ujeżdżenie jest "kompletne" - w sensie, że wszystko jest po kolei i nie trzeba wymyślać koła od nowa.


Oglądanie daje duzo w kontekście startów i tego jak radzą sobie tu i teraz i przygotowują kolejne elementy. Czytanie programów też, ale to dalej nie pomaga w procesie uczenia się i trenowania konia. Idąc za przykładem trawersu który przywołalas, ktoś kto chciałby uczuć tego konia jadąc od razu całą ścianę rowniutko jak po sznurku miałby spory problem. Tak samo próbując uczyc trawersu konia który nie robi ustępowania przy ścianie, tzn nie kuma odejścia zadem. Dobrze jest zobaczyć jednak wcześniejsze fazy nauki a nie tylko efekt końcowy.
[quote author=karolina_ link=topic=885.msg2945200#msg2945200 date=1600289568]


Oglądanie daje duzo w kontekście startów i tego jak radzą sobie tu i teraz i przygotowują kolejne elementy. Czytanie programów też, ale to dalej nie pomaga w procesie uczenia się i trenowania konia.
[/quote]
Nie zgadzam się- mam dokładnie odwrotne zdanie, szczególnie odnośnie czytania programów.
Uważam, że one właśnie uczą procesu, tego, co po czym należy wprowadzać i ile od konia na danym etapie nauki można wymagać. Przykład - kontrgalop przed lotnymi itd.
Czytanie przepisów ujeżdżenia jest równie efektywna formą nauki "z ziemi". Tam jest prawie wszystko.

[quote author=karolina_ link=topic=885.msg2945200#msg2945200 date=1600289568]
Idąc za przykładem trawersu który przywołalas, ktoś kto chciałby uczuć tego konia jadąc od razu całą ścianę rowniutko jak po sznurku miałby spory problem. Tak samo próbując uczyc trawersu konia który nie robi ustępowania przy ścianie, tzn nie kuma odejścia zadem. Dobrze jest zobaczyć jednak wcześniejsze fazy nauki a nie tylko efekt końcowy.
[/quote]

Ale tu jest mowa o nauce człowieka na koniu profesorze. Koń umie. Zadaniem jeźdźca jest zrozumieć do czego ma dążyć. Pokazywanie fatalnego obrazka i podpisywanie "pierwsze trawersy" jak dla mnie dyskwalifiukje instruktora, który nie odróżnia trawersu od krzywienia konia.
Pokazanie takiemu jeźdźcowi trawersu czołówki dobitnie pokazuje "o co tu chodzi". Rolą instruktora jest rozłożyć to na etapy dla człowieka który ma to zrozumieć.
Rolą instruktora jest wytłumaczyć SENS ćwiczenia= po co to koniowi- co to daje, a nie efekt netto, który jest wizualnie inny na różnych koniach.

Nie ma ustępowania od łydki na pokrzywionym koniu, które prowadzi do poprawnego trawersu bo nie zejście dupą ze ściany "netto" jest celem tego ćwiczenia. Celem jest wygięcie kłody konia tak aby front był prosty w tendencji zewnętrzna strona konia rozciągnięta, a zadnia wewnętrzna wzięła większy ciężar. To jak mocno przy tym dupa zejdzie ze śladu jest kwestią wtórną i często skorelowaną z budową konia (dłuższa kłoda= większa możliwość zejścia ze śladu- co wcale nie jest jednozanczne z większym zaangażowaniem zadniej nogi). Tu właśnie przydaje się poczytać choćby te przepisy ujeżdżenia.

Mnie wkurza, że osoby z tak niskim poziomem wiedzy organizują szkolenia -bo tego się tyczył mój pierwotny post.
Coraz częściej trafiam właśnie na takie kwiatki - rozdmuchany "markieting" a zerowa wiedza. Kiedyś jakoś tak więcej "wstydu" ludzie mięli i mało kto się tak wydurniał.
Moon   #kulistyzajebisty
17 września 2020 10:57
kotbury, true, teraz wystarczy dodać do opisu mistyczne frazy typu "biomechanika" (uwielbiam!  :hihi🙂 "harmonia, zaufanie, więź" i masz level expert  🤣

Ludzie są naprawdę różni i nigdy wszystkim nie dogodzisz. Oczywiście nie wspieram zarobkowania na intencjonalnym wstrzymywaniu progresu ale znam przypadki gdzie był on wręcz nieodzowny żeby nowe informacje/umiejętności się przyjęły, podkreślam - poprawnie i na stałe. Plus jest taki ze jak ci trener nie pasuje... to go zmieniasz. I tyle. I niestety takiego świetego graala można szukać latami.


Apropos tej wypowiedzi. Rozumiem jak ktoś zrezygnuje ze współpracy z jakimś instruktorem, bo właśnie nie pasuje mu charakter, sposób komunikacji, metody, czy "pomysł" na szkolenie konia lub po dłuższym czasie nie widzi efektów pracy.

Sama kiedyś wzięłam udział w treningu ze znanym nazwiskiem i niby było ok, niby finalnie zadziałało, ale spróbowałam dłużej pojeździć zaproponowaną metodą i "napsułam" sobie konia, bo po prostu z nieodpowiedniej strony trener  podszedł do problemu. NIE ze złej, tylko z nieodpowiedniej do tego przypadku. Więcej nie biorę udziału w szkoleniach z tą osobą i tyle i ok. I jak ktoś mnie zapyta o opinię, to mówię "Nam akurat nie pomógł."

ALE, o co mi chodzi, o to, że obecnie mnóstwo osób po rezygnacji z jakiegoś instruktora wyraża na jego temat same negatywne opinie. Nie mówi się "mi nie podpasował/nie zgraliśmy się/mijamy się z wizją/nie pasuje mojemu koniowi", tylko "beznadziejny/do kitu/szkoda kasy/nic nie nauczył".
Wkurza mnie to, a w zasadzie o każdym koledze/koleżance z lokalnej branży instruktorskiej takie zdanie do mnie dotrze. Ale właśnie każdy z nas jest inny, mamy ciut inne spojrzenie, ciut inne metody i nie da się przypodobać każdemu klientowi.

Oczywiście mówię o ogólnie dobrych szkoleniowcach, bo wiadomo, że są skrajności i czasem nie powiesz więcej jak "Na ten moment unikaj z daleka", lub "Ja bym się w to nie pakowała".
Jasnowata masz jak najbardziej rację, że nie każdemu każdy trener może pomóc. Do stajni gdzie jeżdżę przyjeżdża ostatnio regularnie trener/fizjo/siodlarz w jednym i ja po 3ch treningach zrezygnowałam. Co nie zmienia faktu, że zdobył sobie grono klientów i dziewczyny z nim chętnie jeżdżą. No mnie akurat nie podpasował, ale jeśli ktoś inny jest zadowolony to tylko inplus 🙂
Znowu do innego trenera, z którym lubię mieć treningi, zapisuje się połowa mniej osób niż do tamtego 🙂
[quote author=donkeyboy link=topic=885.msg2945177#msg2945177 date=1600271228]

Ludzie są naprawdę różni i nigdy wszystkim nie dogodzisz. Oczywiście nie wspieram zarobkowania na intencjonalnym wstrzymywaniu progresu ale znam przypadki gdzie był on wręcz nieodzowny żeby nowe informacje/umiejętności się przyjęły, podkreślam - poprawnie i na stałe. Plus jest taki ze jak ci trener nie pasuje... to go zmieniasz. I tyle. I niestety takiego świetego graala można szukać latami.


Apropos tej wypowiedzi. Rozumiem jak ktoś zrezygnuje ze współpracy z jakimś instruktorem, bo właśnie nie pasuje mu charakter, sposób komunikacji, metody, czy "pomysł" na szkolenie konia lub po dłuższym czasie nie widzi efektów pracy.

Sama kiedyś wzięłam udział w treningu ze znanym nazwiskiem i niby było ok, niby finalnie zadziałało, ale spróbowałam dłużej pojeździć zaproponowaną metodą i "napsułam" sobie konia, bo po prostu z nieodpowiedniej strony trener  podszedł do problemu. NIE ze złej, tylko z nieodpowiedniej do tego przypadku. Więcej nie biorę udziału w szkoleniach z tą osobą i tyle i ok. I jak ktoś mnie zapyta o opinię, to mówię "Nam akurat nie pomógł."

ALE, o co mi chodzi, o to, że obecnie mnóstwo osób po rezygnacji z jakiegoś instruktora wyraża na jego temat same negatywne opinie. Nie mówi się "mi nie podpasował/nie zgraliśmy się/mijamy się z wizją/nie pasuje mojemu koniowi", tylko "beznadziejny/do kitu/szkoda kasy/nic nie nauczył".
Wkurza mnie to, a w zasadzie o każdym koledze/koleżance z lokalnej branży instruktorskiej takie zdanie do mnie dotrze. Ale właśnie każdy z nas jest inny, mamy ciut inne spojrzenie, ciut inne metody i nie da się przypodobać każdemu klientowi.

Oczywiście mówię o ogólnie dobrych szkoleniowcach, bo wiadomo, że są skrajności i czasem nie powiesz więcej jak "Na ten moment unikaj z daleka", lub "Ja bym się w to nie pakowała".
[/quote]
I według mnie coś podobnego też jest nagminne właśnie w obgadywaniu/komentowaniu/wstaw dowolne i tym, co napisała Lanka_Cathar (nie, że tak uważasz i robisz, ot podsunęłaś mi myśl odnośnie ogólnego zachowania, które jest częste :kwiatek🙂. Ktoś jeździ i pracuje z koniem źle i koniec. Nie ma często tego marginesu, że ktoś pracuje inaczej, innymi metodami, ma trudnego konia itd. Nie ma, że "mi się nie podoba, zrobiłabym inaczej". Łatwo się komentuje, że ktoś jeździ źle, robota jest zła i tyle, koniec i kropka. Nieważne, że cała ta praca nad koniem i jeźdźcem to proces, długi i czasem, w niektórych momentach może on nie wyglądać pięknie. Nieważne, że przypadek może być trudny. Nieważne, że metoda pracy, którą wyznajemy my nie musi być jedyną słuszną. Nieważne, że ktoś się dopiero uczy i poznaje całą tą pracę z koniem i co, jak i gdzie powinno być, działać i wyglądać. Oczywiście, gdy ewidentnie dzieje się coś, co wskazuje, że obrana jest zła droga, to tutaj faktycznie popieram taką postawę jaką przytoczyła Lanka_Cathar. Niemniej, takich sytuacji zero-jedynkowego oceniania jest mnóstwo i jest to uważam przykre w tym światku.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 września 2020 12:13
Jasnowata no są ludzie którzy tak psioczą bo zawsze, zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. To tak jak patrzenie na opinie na googlach, zawsze biorę pod uwagę ze jeśli ktoś działa dłużej w temacie (nieważne jakim) to zawsze się znajdzie niezadowolony klient. I jak ktoś chce to tak po prostu powie. Samo „jest do kitu” jest rzeczywiście żałosne, ja bym takiej osoby spytała dlaczego. Bo może się okazać ze to nie problem w trenerze tylko uczniu. Ot, typu „moja koleżanka zaczęła razem ze mną i już skacze a ja nie” 😉 i nie rozumieja ze może właśnie ten wolniejszy progres to właśnie dobry instruktor który nie robi tego dla profitu tylko po to żeby porządnie nauczyć.
Szybki progres to niekoniecznie dobry progres, sama to przerobiłam za dzieciaka.
Jasnowata, to, o czym piszesz, to jest standardowy mechanizm szukania problemow wszedzie, tylko nie we wlasnych umiejetnosciach jezdzieckich 😉 Tyle ze wspolczesnie narzekanie na glupiego konia jest passe (bo trzeba byc przeciez horse-friendly, zaufanie i te sprawy), a kroluje narzekanie na zlego, przemocowego trenera na zmiane z szukaniem 19790 przypadlosci zdrowotnych u konia - bo przeciez to, ze kon wpada lopatka na wolcie czy nie umie w ustawienie to na pewno kwestia przestawionych kregow, zlego drenazu limfy i blokady miesniowej xd a nie niedociagniec jezdzca, ktory ma na ten przyklad niestabilna reke a na wolcie bez sensu grzebie wewnetrzna wodza.

I niezmiennie twierdze, ze im mniej ktos sam z konmi robi, tym wiecej ma do powiedzenia 😉 vide naturalsowi ekstremisci wszelacy. Bo kon ma byc np. na perfekcyjnym kontakcie i kropka 🤣 a odroznanie etapow posrednich (czytaj: dobrego kontaktu przeplatanego fakapami wszelakimi, bo za duzo reki, za malo impulsu, bo 1500 innych zmiennych) od bezcelowego znecania sie nad koniem to juz trudna sztuka. Bo jak konik idzie za pionem czy ponizej lub powyzej tej lub innej arbitralnej granicy to jest zle z definicji przeciez a trener sie nie zna 🤣
kokosnuss, może u was jest inaczej, ale u nas problem jest bardzo prosty, gdy chodzi o trenerów (nie tylko, ogólnie o profesjonalistów): króluje oczernianie jednych przez drugich.
Wolny rynek, konkurencja, te sprawy. Procent prawdy w tym wszystkim, jeśli sięga 10 - to wszystko.
Przypomnę taką "tabelkę":
plotka - zbędne rozpowszechnianie informacji zarówno dobrych jak i złych, niepewnych
obmowa - celowe rozpowszechnianie prawdziwych(!) nieciekawych faktów
oszczerstwo - to samo, ale fakty i interpretacje zmyślone.
Ani plotki, ani obmowa nie są dużym problemem, to się łatwo weryfikuje.
Ale wobec oszczerstw ludzie są bezradni. Tego się nie da zweryfikować.
Nieważne, że oszczerstwa podpadają pod kodeks karny - proceder kwitnie.

donkeyboy, Niestety, w konsumpcyjnym "wolnorynkowym" podejściu do treningu (wypróbuję jak nowy kolor lakieru do paznokci)
jest sporo mocno nie tak. Bo skuteczny trening jest procesem. Wymaga czasu, rytmu, celu, drogi - również relacji i więzi w teamie.
Może to jeszcze szybko nie nastąpi, ale gdy ludziom zacznie zależeć na wynikach - będzie musiało dojść do długoterminowych umów/kontraktów trenerskich,
bo niedługo żaden chętny nie znajdzie poważnego trenera - wobec niemożliwości Trenowania fachowcy rzucają to zajęcie na potęgę, trenując ew. własne dzieci.
Umowy będą miały konsekwencje podatkowe, wszak niebagatelne (ZUS, PIT - CIT, VAT).
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 września 2020 17:31
halo oczywiście ze jest procesem, długim i pełnym wzlotów i upadków. Z byciem dobrym trenerem to tak samo jak z byciem dobrym nauczycielem - oprócz wiedzy jako takiej potrzebne nauczycielowi jest tez przygotowanie pedagogiczne. Co z tego ze ktoś ma wyniki jak nie umie tej wiedzy przelać na kogoś innego bo nie mówi w języku kogoś mniej zaawansowanego na przykład.

A co w takiej umowie zawrzesz? Uczeń ma zobowiązanie zapłacić i się stawić na treningu, a trener - jak zmierzysz efektywność? No można wynikami. Jestem ciekawa ilu trenerów by zobowiązało się do powiedzenia ze pod koniec tej umowy na rok będziesz jeździć C na 70% na przykład. Bo i jedna i druga strona powinna jakaś tam gwarancje mieć ze coś w wyniku tej współpracy będzie dla każdej strony. Wątpię żeby ktoś się zobowiązał w ciemno bo pan X ma osiągnięcia.
Wiecie co, mam ostatnio wrażenie, że coś ta "młodzież" strasznie delikatna (czytaj leniwa).
Kurde serio trener sraki, taki, niedopasowany itd. ... A dupę w troki i jak nie rozumiesz czegoś bo używa słów, porównań, których nie kumasz to dopytaj albo lepiej doczytaj. I trenuj, trenuj, trenuj aż zobaczysz, że zrozumiesz i ciało się nauczy - to jest właśnie min. proces.
To nie jest tak, że jak jeździsz z trenerem to jesteś zwolniony z edukowania się poza treningami, bo jeździsz  z trenerem i on ci wszystko powinien na tacy pod ryj - tak się nie da! Jeździectwo to za dużo niuansów.
Nie oczekuj, że jak ty (czy twoje dziecko) jeździ max jednego- dwa konie to w tempie boeinga zrobi postępy i wyląduje w kadrze - bo tak się zazwyczaj nie da. Jeździectwo jako pamięć mięśniowa to przede wszystkim dupogodziny. To co trener mówi, trzeba potem samemu przerzuć, przemielić, popróbować najlepiej na różnych grzbietach i temperamentach. A żeby to robić dobrze trzeba to robić z sensem- czyli rozumieć co jest po co. Po co łopatka (koniowi), po co kontgalop, po co dodania, po co skrócenia itd. - czyli trzeba doczytać.
Z jeździectwem jest jak z nauką języka obcego. Na pierwszej lekcii nie umiałeś nic, a po pierwszej umiesz się przedstawić- wow! 1000% progres... Ale potem schody już nie są takie "wypłaszczone", że po każdej lekcji zawsze się jest level wyżej. Czasem na jakimś trzeba się zasiedzieć na rok, żeby zrobić "wysoki" krok.

Ja znam osoby, które przestały jeździć z trenerem, z którym jeździłam bo uwaga: treningi były za intensywne... Serio. Kurcze mi też pot po dupie ciekł po 5 minutach ale imho, jak się puchnie i nie daje rady to w inne dni trampki na nogi i do roboty pracować nad kondycją.

A teraz to takie pierdololo non stop - pan trener "nie słodzi", "nie zabawia", nie mówi do dzieci jak do cukiereczków, buzi dupci, nie popyta co tam u ciebie, a co w szkole, a co u "mamusi"... No nie pyta bo pracuje.

donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 września 2020 18:59
kotbury yyyy moze nie dorośli ale dzieci to tak, da się jeździć 2 konie regularnie i wejść do kadry, wystarczy mieć gruby portfel na kuca na guziki z top ruchem, a przynajmniej w UK tak się da i nie sadze żeby było w Polsce bardzo inaczej.

Ogólnie się zgadzam, mamy w modzie poprawność i żeby pan był zadowolony. Płatki śniegu. To jest prawda. Prawda tez jest taka ze wielu ludzi nie widzi ze problem tkwi w nich a nie trenerze. Wiele wynika z lenistwa i czekaniu na gotowe, zgadza się.
Jednego natomiast nie rozumiem -  co jest złego w dostosowaniu języka do poziomu ucznia? Serio to jakaś ujma wytłumaczyć coś komuś jak krowie na miedzy? Znam fajnych trenerów, tej mniejszej i tej wysokiej klasy, maja uczniów dopiero zaczynający najniższe klasy w uje i każdemu potrafią w łatwy przyswajalny sposób wytłumaczyć co i jak. Wyniki sa , klienci zadowoleni tez.
To tak jak nauczyciel od matmy, ma płacone żeby dzieciakom wytłumaczyć, dzieciaki maja odrobić prace domowa, ale jeśli nauczyciel jest za przeproszeniem dupa wołowa to bez zmiany nauczyciela/korków nic się nie zmieni i nikt się nic nie nauczy.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
17 września 2020 19:18
Ja znam osoby, które przestały jeździć z trenerem, z którym jeździłam bo uwaga: treningi były za intensywne... Serio. Kurcze mi też pot po dupie ciekł po 5 minutach ale imho, jak się puchnie i nie daje rady to w inne dni trampki na nogi i do roboty pracować nad kondycją.


Znam to z autopsji! Przyjechałam do stajni w swój dzień wolny i akurat trafiłam na moment, jak mama zapisywała córkę na kolejny tydzień na jazdę. Stałam we wnęce biura, więc mnie nie widziała. Koleżanka poinformowała ją, że drugi instruktor nie ma już wolnych terminów i może zapisać dziecko do mnie. Usłyszała, że nie, bo "ta pani za dużo wymaga". Za dużo czyli nie prowadzę jazd w zastępie.  🤣

[sub]*żeby nie było - nie mam nic do jazd w zastępie, każdy ma swoją metodę prowadzenia zajęć, dzięki czemu klient ma wybór[/sub]
Niemniej, takich sytuacji zero-jedynkowego oceniania jest mnóstwo i jest to uważam przykre w tym światku.

O i to mnie potwornie wkurza i smuci, że to tak wygląda w tym pięknym sporcie. I ja mam już dłuższy czas misję, aby samemu w ten sposób nie oceniać i pokazywać innym (uczniom, rodzicom, osobom stojącym z boku), że da się coś powiedzieć inaczej, że istnieją różne odcienie szarości, a nie tylko "zły instruktor" vs "dobry instruktor".

Lanka_Cathar, rany, też to kiedyś usłyszałam. Wtedy mnie to uderzyło i się przejęłam, ale to było parę lat temu. U mnie nie chcieli jeździć, bo im nie wychodzi, albo nie pozwalam galopować, a u kogoś innego to już skoki 😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
17 września 2020 19:50
Jasnowata, tak! "Bo ja już galopuję/skaczę". Kocham to. Koleżanka dostała kiedyś wykład od rodziców, że jak to bez galopu, skoro z innym instruktorem dziecko już galopuje. I jeszcze "bo córce w innej stajni dano konie, żeby je ujeździła" (a ja zła i niedobra tego mistrza biorę na lonżę, bo dziecko ledwo się trzyma w anglezowaniu).

Jednego natomiast nie rozumiem -   co jest złego w dostosowaniu języka do poziomu ucznia? Serio to jakaś ujma wytłumaczyć coś komuś jak krowie na miedzy?


Pomiędzy dostosowaniem języka a zdziecinnianiem i otwartym mówieniem co dobrze, a co kategorycznie nie jest spora różnica.

Mam przykład niekoński z wczoraj z własnego domu. Long story short - moje dzieci nie chodzą do budy, prowadzę im ja edukację w domu. Żeby móc być w ed trzeba znaleźć szkołę, której dyrektor się na to zgadza. W praktyce = trzeba dziecko zapisać do prywatnej bo w państwoych dyrektorki mają taki przerost formy własnej nad treścią, że nie da rady. Ale żeby nie płacić czesnego za prywatną, do której się nie chodzi trzeba kombinowac. No i znalazłam taki projekt-platformę za kasę, która cię zwalnia z opłat za budę i z własnych jak zapiszesz dziecko do wskazanej przez nich budy.
Przez rok (klasa pierwsza) mieliśmy spokój, nie musiałam tej platformy nawet odpalać. Uczyliśmy się sami po swojemu. Teraz się uaktywnili i zaczęli wydzwaniać, żeby brać udział w webinariach.
No to sadzam syna lat 8 przed kompem na to całe webianrium, a tam się pojawia babka z maskotką w dłoni i świergoli jak nakręcona. W stylu:
- A zakręślcie w kółeczko zdanie oznajmujące
... dziciory kreślą myszkami
- Brawooo!!! Dobrze (tonem jakby conajmmniej orgazm miała).
... Mój syn wytrzymał całe 5 minut. Po 5 minutach przeprosił i powiedział, że on jednak woli pracować sam, bo jemu przeszkadzają takie zajęcia jak dla maluszków i on nie rozumie po co od razu tak krzyczeć jak ktoś coś zrobi dobrze.


Chodzi o to, że często to nam się wydaje, że coś jest "dla dzieci", a to jest po prostu infantylne (np. język, porównania, ton). Przez to wcale nie jest dzieciom łatwiej, jest im trudniej długofalowo bo nie umieją rozmawiać z dorosłymi. Dzieci nie są głupie - uczą się szybciej niż dorośli większości rzeczy. serio jak się dzieci nauczy co to jest półparada to będą wiedziały - nie trzeba za każdym razem ćwierkać w stylu "rączką mu tam pomiziaj wędzidełko".
Łopatka do wewnątrz to łopatka do wewnątrz, a nie "i przodem konika do środeczka". Bo potem te ozdobniki językowe zjadają za dużo czasu na tłumaczenie "po co" i szybkie korygowanie. Koń ma nogi, a nie nóżki, kopyta a nie kopytka itd.
Najczęściej takie srutututu językowe szopki końskie lubią niejeżdżący rodzice- bo wtedy dopiero kumają pewne rzeczy (przynajmniej tak im się wydaje).



donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 września 2020 20:23
kotbury a to to faktycznie przegiecie, mi bardziej chodziło o używanie pojęć których uczeń nie zna, troche jak promocyjne video z Your riding success gdzie trener krzyczy pojęcia a jeżdżący nie kuma o co chodzi. Ja nie widzę nic złego w porównaniach, niektórym to pomaga zrozumieć i załapać, ale oczywiście w kontekście tłumaczenia czegoś a nie żeby te rzecz zastąpić „przeplatanka bokiem do środka”
Zero-jedynkowe ocenianie bierze się z braków ucznia. Od każdego można się nauczyć czegoś wartościowego, naprawdę. Czasami czyjeś metody nie podchodzą koniowi (bo np potrzebuje więcej czasu), albo jeźdźcowi bo ludzie mają różne preferencje co do ewentualnej konfliktowej jazdy, niektórzy wolą przepchnąć a inni się boja. Fakt są tacy instruktorzy czy trenerzy u których mi ciężko znaleźć pozytywy, ale inni znajduja, więc dla każdego coś miłego
halo, nie wiem, u nas w regionie trenerow jest 1500 na kilometr kwadratowy, i to od basissportu po obecny team olimpijski. I z oczernianiem spotkalam sie a) w stajniach jednego instruktora poziomu ujemnego, ktory wlasne kompleksy kompensuje nie wpuszczajac trenerow z zewnatrz i oczerniajac caly swiat b) u naturalsow wszelakich (nie-natural to ZLO) c) w przypadku co bardziej, hmm, kontrowersyjnych zawodnikow topki ujezdzenia (vide hejt na Anky bo rollkur, ten klimat). A, przypadek a) czesto jest jednoczesnie przypadkiem b) i c) 🤣

I osobiscie wole miec trenera, ktory mi tez pasuje stylem prowadzenia jazd, podejsciem do konia, sposobem komunikacji etc. Bo tak, jako klient place i wymagam, trenuje w czasie wolnym i dla przyjemnosci i nie bede sie przed kims plaszczyc i w imie przykladnej pokory adepta jezdzictwa, za ktora niektorzy na forum tak wzdychaja 🤔wirek: bez jaj. I trenerzy "starej daty" z podejsciem "rob, co mowie, i nie gadaj, bo jak nie to...!" to IMO dinozaury, i nie przypadkiem takich ludzi w naszym pieknym kapitalistycznym kraju spotykalam tylko w szkolkach.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 września 2020 11:54
I osobiscie wole miec trenera, ktory mi tez pasuje stylem prowadzenia jazd, podejsciem do konia, sposobem komunikacji etc. Bo tak, jako klient place i wymagam, trenuje w czasie wolnym i dla przyjemnosci i nie bede sie przed kims plaszczyc i w imie przykladnej pokory adepta jezdzictwa, za ktora niektorzy na forum tak wzdychaja 🤔wirek: bez jaj. I trenerzy "starej daty" z podejsciem "rob, co mowie, i nie gadaj, bo jak nie to...!" to IMO dinozaury, i nie przypadkiem takich ludzi w naszym pieknym kapitalistycznym kraju spotykalam tylko w szkolkach.


Podpisuje się rękami i nogami. Po co z siebie robić męczennika i jeszcze za to płacić. Potem jeszcze trzeba za psychologa dopłacać jak jakiś ekstremalny przypadek „wielkiego trenera co on wie”.
I trenerzy "starej daty" z podejsciem "rob, co mowie, i nie gadaj, bo jak nie to...!" to IMO dinozaury, i nie przypadkiem takich ludzi w naszym pieknym kapitalistycznym kraju spotykalam tylko w szkolkach.


Też parę lat temu miałam trening z podobno bardzo dobrym trenerem starej daty(z resztą jego córka jeździ super i odnosi sukcesy). Namówili mnie w stajni, bo wszyscy zachwyceni i organizowali cykliczne konsultacje. Po tych kilku latach zapamiętałam z treningu tylko " Co za okropna dziewucha! Trzeci raz mówię żeby trzymała spokojnie rękę, a tu jak do ściany!" No kurde no nie. Kolejnego spotkania nie było.
Jasnowata, aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy jak przeczytałam twój post 🙂 Bardzo cenię jak trener nie ma problemu z tym żeby mi 100 razy powiedzieć hasło ręka albo noga 🙂
No to ja mam znowu odmienne zdanie.
Jak idę na trening do kogoś to idę świadomie- nie z łapanki. I godzę się, że na ten czas robię co mówi i nie otwieram dzioba. Bo on ma wtedy "via moja osoba" sprawdzić jak tego konia, na którym nie siedział i może nie zna, trzeba jechać.
I może być tak, że na jednym terningu coś mi każe robić tak, a na drugim już zupełnie odwrotnie. I też wtedy słucham i nie dyskutuję.
Mogę PO treningu zapytać dlaczego co i jak.

Więc na treningu słowo trenera jest święte i nie ma, że "my już taki kiedyś robiliśmy i nie działa, a on to woli inaczej, a jak ta robię to mi potem cośtam srośtam".
Nie ma. Siedzę, robię i pilnuję, żeby mi potem właśnie 1000 razy nie musiał mówić, że ręka w dół.

Ok, bo jeszcze jak trzeba kogoś 100 razy skorygować to luz, ale jeśli 1000 to czasem "let's face it" nie da się prowadzić treningu sensu sticte bo delikwenta warto by było cofnąć na jazdy do instruktora rekreacji...

Ja się nie dziwię dobrym trenerom, że im się czasem nie chce niektórych ludzi trenować i się irytują bo oni widzą więcej i ich oczy bolą od tego co ludzie potrafią (czytaj nie potrafią) z koniem zrobić, a wydaje im się, że potrafią. Jak się samemu jeździło wysoko i trenowało zawodników to czasem trenowanie kogoś na małym poziomie (czy to koń czy jeździć, czy jak to niestety często para taka) albo kogoś kto jest po prostu tępy (głupi) potrafi człowieka z równowagi wyprowadzić.

Żeby nie było, że jestem święta taka🙂 - ogólnie jest dużo rzeczy, które mi u trenerów nie przeszkadzają (np. nie przeszkadza mi starsze pokolenie, które potrafi rzucić sprośnym żartem, uwagą itd. - biorę to na klatę). Ale jest u nas w województwie pewna trenerka ujeżdżenia (bardzo dobra z resztą), która ma dla mnie tak wkuriw..cy ton/tembr głosu - takie gęganie i gada jak nakręcona, że nie byłam w stanie jeździć na hali gdy znajomi mieli z nią trening.  😂
kotbury mam bardzo podobne zdanie. Po co ktoś chce trenera skoro sam wie więcej?
Potrzeba trochę czasu żeby się zgrać jako para-trener, nie da się ocenić po jednym treningu. Trenerzy też się ciągle uczą ( a przynajmniej ja bym takiego wybrała) i próbują, szukają rozwiązań. Nie zawsze dadzą od tak receptę na problem..
Trener jest guru, należy mu się szacunek. Jeździectwo zawsze stało na tradycji, a tradycja wywodzi się z wojska, z musztry. Jeśli trener mówi setny raz to samo -bo jeździec nie potrafi skupić się na jednej rzeczy- każe złazić z konia i biegać wokół ujeżdżalni to to robię. Po to płace żeby wykorzystać wiedzę trenera i czas który On przeznacza na mnie. Jeśli go marnuje to coś ze mną jest nie tak.

PS. Rozumiem, że po prostu nie wszyscy się zgrywają charakterami, głupi ton głosu może wkurzać  😉 no i trener musi znać klasę, mieć szacunek i do mnie, także sprośne żarty na pierwszym treningu to wielki minus.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się