Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
17 lutego 2017 17:21
Tworek, ja bym mu powiedziała, ze rezygnuje i podstawiła kogoś, że od ręki kupi za 2 tys.
Czesi musieliby nie mieć internetu, żeby tyle za kuca bez pochodzenia dać 😉 Jutro jadę, jak do 3 tyś nie zejdzie, to podstawiam znajomego.. kucyk wartości 2500, pisałam z znajomymi mi handlarzami to powiedzieli że za wiecej by miał biede sprzedać 😉 już trochę ochłonęłam po tamtym tygodniu, emocje opadły i zaczynam myśleć jak człowiek  🤣 Jakbym wtedy taką kasą (4k) dysponowała od ręki, to strzelam, że bym ja wtedy wykupiła za tyle  😜
Tworek, brawo za trzeźwe myślenie! I powodzenia w negocjacjach życzę. Koniecznie jedź z kimś ogarniętym, żeby znowu nie poniosły Cię emocje. A w takiej sytuacji naprawdę nietrudno. Poza tym osoba z zewnątrz może pomóc rzeczowo rozmawiać. Najlepiej, żeby to był facet. Często tacy "specjaliści" inaczej rozmawiają z "babą" marzącą o tym koniku a inaczej z "chłopem" trzeźwo patrzącym na świat. Wiem, że to przykre, ale, niestety, często tak bywa. A skoro ma się toczyć psychologiczna rozgrywka warto mieć mocne wsparcie... Koniecznie daj znać jak poszło!
SzalonaBibi biorę koleżankę, a ona bierze swojego chłopaka 🙂 Handlowiec, więc myślę że negocjacje się powiodą 😀 No i zawsze są jacyś świadkowie, gdyby umowa z jednej strony "przypadkiem" się zgubiła. Bo będziemy pisać, że koń jest zaliczkowany i że jak będzie całkowicie wyleczony to dopiero wpłacamy całość i zabieramy go... za tydzień ma mieć powtórzone odwszawianie

A nie możesz odwszawić go już u siebie? Jakby to mnie tak zależało to nawet silnika w aucie bym tam nie gasila, zapakowala konia natychmiast jak tylko by się zgodził na sprzedaż i wiala co by się handlarz nie rozmyslił. Facet nie wzbudza zaufania, a Ty się chcesz z nim w zaliczki bawić. Prosisz się o kłopoty moim zdaniem.
Ten facet w ogóle żyje w swoim świecie. Widać jak na dłoni, że chce zarobić na sentymencie do konia i tą cenę podbijać będzie. Za chwilę dojdzie do absurdalnej kwoty, która mogłaby być spokojnie wydana na innego konia. Ja wiem, że uczuć nie wolno przeliczać na pieniądze, ale tutaj wyraźnie ktoś się wzbogaci...
jagoda1966 u mnie koń może stać dopiero za tydzień, 3 dni temu zabetonowaliśmy słupki na boks, deski jeszcze muszą być pomalowane raz, tata kratę musi zaspawać... to nie jest tak hop siup, ta sytuacja wyszła strasznie nagle i w nie odpowiednim momencie...
I jeszcze sam ma stać pewnie? Trochę średnie takie ratowanie :/
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
18 lutego 2017 16:14
Przepraszam, że tak nagle się wtrącę ale kokosnuss nie masz do czego sie przyczepić? Lepsze takie ratowanie niż koń miałby iść w złe ręce. Na pewno z czasem towarzysz np. w postaci kozy czy innego zwierzaka się pojawi. Nie od razu Rzym zbudowano
Ależ jak najbardziej mam do czego się przyczepić, z fb i z tego wątku wynika że Tworek kupuje konia za pieniądze, których nie ma, nie ma też oszczędności a więc pieniędzy na utrzymanie, leczenie, etc, ma za to potrzebę kupienia za 4 kawałki kucyka, którego nawet w rzeźni nie chcą. Gdzie zyskiem dla rzeczonego kucyka jest to, że będzie mógł być "w dobrych rękach" tj. [s]stać w pojedynkę w prowizorycznym boksie i liczyć że właścicielka uzbiera pieniądze na jego podstawowe potrzeby[/s] edit. przejrzałam tego fejsbuka i wynika, że Tworek ma stajnie pełną koni? to ja w ogóle nie rozumiem, za tępa jestem.

Jak ktoś chce to niech sobie robi internetowe zbiórki i bazarki na kucyka o magicznie podwojonej wartości, mi się nie musi podobać 🙂
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
18 lutego 2017 17:14
Fejsa nie śledzę bo nawet konta tam nie mam. Myślę, że Tworek ma wszystko przemyślane, a co do tego, że nie ma odłożonej takiej sumy pieniędzy żeby dać na już to raczej w niektórych sytuacjach normalne a w chwilówki nie ma się co bawić. Ja trzymam kciuki i mam nadzieje, że wszystko skończy się dobrze  :kwiatek:

kokosnuss buduję u siebie stajenkę, bo mam roczniaka i chciałam mu Sonikę do towarzystwa postawić. Ale "ktoś" mnie ubiegł...Dopiero co w niedzielę wspominałam, że fajnie jakby mi Sonię w końcu sprzedał, to bym miała konia za którego jestem pewna w domu, a w poniedziałek koń już był sprzedany gdzie indziej o czym się dowiedziałam we wtorek. Nie jestem w stanie wyskoczyć z całej kasy, wszystkich oszczędności, wtedy dopiero byłaby lipa, bo kupiłabym konia, a on uwaga! też musi jeść.. przez to pisałam, że dzieje się to w niezbyt sprzyjających okolicznościach, kiedy ja kupuję siano,  słomę i jestem w trakcie budowania. To nie jest wydatek rzędu 500 zł - za tyle to ja kupiłam kompletny pastuch, żeby konie wypasać.

I cena z kosmosu, owszem.. dziś byłam tam z koleżanką i jej chłopakiem negocjować, ciekawi co wyszło?

Otóż nic nie wyszło. Mieliśmy dać maksymalnie 3k. Chłopak - główny negocjator, został wyproszony za drzwi, no i zostałam z koleżanką, która wzięła pana handlarza na litość "Panie Wacławie, ale my mamy po 20 lat, my takiej sumy z jednej wypłaty nie uzbieramy. Proszę dać nam czas do poniedziałku"

I tym oto sposobem, w poniedziałek dzięki pomocy wielu, wielu ludzi jadę zapłacić gotówką za konia (zaliczki, zadatku, ani żadnej umowy przedwstępnej nie chciał- kasa na stół, inaczej konia dziś komuś innemu sprzedaję). Cena wykupienia to 3500 - transport w cenie
O, i dlatego warto mieć popularnego fanpejdża konika - ludzie dadzą pieniążki jak trzeba. Jak koń zachoruje, to też dadzą.
budyń z tym, że raczej ja prowadzę fanpage jako blog. Nie potrzebuje miliona łapek, robię to dla siebie..
Tworek, to teraz pomyśl co zrobisz z trzecim koniem, bo (z tego co pamiętam masz ogiera) albo... błyskiem organizuj kastrację.
SzalonaBibi z tym tematem spokojnie, młody będzie wałachem po wakacjach (muchy), potem kobyłkę biorę do siebie. Na tymczas załatwię mu kucyka do towarzystwa, a Sonia ma już pewne miejsce u znajomego, przy drugim koniu.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
19 lutego 2017 14:13
Tworek, a kto mu ot tak kupi konia zawszawionego (czyli pewnie i w niezbyt dobrym stanie) za taką kasę? Tylko ty 😉
kokosnuss - moja koleżanka, która mieszka w Holandii miała psychoterapię prowadzoną przez skype'a przez psychologa z Polski. Ale z tego co pamiętam to jakieś tam konsultacje na początku miała za darmo na tamtejsze ubezpieczenie - czasem pare sesji coś już może pomóc poukładać pewne rzeczy, czasem to w ogóle wystarczające, więc warto spróbować się gdzieś dobić chociaż na darmowe konsultacje.


A mi minął już dół 🙂 i pojawił się nadspodziewany przypływ energii, aż chyba go wykorzystam żeby siąść do mojej magisterki.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
20 lutego 2017 21:09
kokosnuss, zaplanuj sobie odpoczynek. wpisz go w kalendarz jako świętość i celebruj. No już oglądaj te śmieszne koty, ale np. 30min i z rewelacyjną herbatą? Może te pozostałe 1,5h można przeznaczyć na książkę dla przyjemności, film, spacer? Coś co Cię odpręży i da poczucie, że odpoczęłaś i teraz znów można popracować.
ja miałam podobnie jak Ty, tylko jeszcze wcześniej byłam amebą (najniższy poziom wysiłku życiowego), a potem wpadłam w towarzystwo ludzi mega obrotnych. dorobki naukowe, do tego jakaś kariera w zawodzie, w moim wieku, albo ciut starsi. Tu konferencję zorganizują, tu jakąś książkę zredagują, tu warsztaty poprowadzą, śpią po 4 godziny, mają mnóstwo roboty i w ogóle, praca wre 😉 no i też zasuwałam w jakiejś takiej nerwicy, bo mi było głupio że się wysypiam, prawie nie odpoczywałam, bo w tygodniu siedziałam o rana do wieczora na uczelni, albo w pokoju nad książkami, albo w czytelni, w soboty byłam w stajni cały dzień (odpoczynek, owszem, psychiczny, ale nie fizyczny), w niedzielę wracałam do Katowic, jechałam na zakupy, sprzątałam i miałam czas na ogarnięcie na poniedziałkowe zajęcia. Do tego oczywiście robiłam 5 treningów w tygodniu i gotowałam dla dwóch osób.
Całkiem lubiłam ten okres, ale byłam zmęczona. na końcówce 2016 miałam tyle obowiązków pozauczelnianych, że masakra, a ułożenie grafiku to były zaawansowane puzzle.
Odchorowywałam 2 miesiące i już mi się nie chce. Nic się nie stanie jak zrobię coś na 90%, mam studia, płatne praktyki, dzięki którym z głodu nie umrę, rodzi się jakaś foto współpraca, na luzie wysyłam abstrakty na konferencje i o dziwo, przeważnie się dostaję. Do pisania magisterki usiądę w wakacje, bo się nie będę zajeżdżać w imię idei i promotor musi się z tym pogodzić. Moja książka co prawda nie wyszła, bo zawaliłam, ale się zdarza, nie raz, nie dwa zawalę.
mam wolny łikend i jak tylko domknę sesję to chyba wrócę do stajni  😍 Ale na razie doceniam nieśpieszne spacery z psem seniorem 🙂

życzę, żeby Ci się tam poukładało  :kwiatek:
No i jest... po długiej walce :P teraz nareszcie mogę odpocząć od tego wszystkiego.

Jak widzicie, 3500 i kropka. Nawet 200 nie chciał zejść..

Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło 🙂 Gdybym przyjechała 20 minut później, to Słonko byłoby już pakowane na inną przyczepę, bo akurat po podpisaniu umowy przyjechał facet "po tą bułaną"... no a handlarz zawsze ubezpieczony "ten już sprzedany, ale mam podobnego" i jakiś fiordzik poszedł dziś w świat. Oby potem w dobre ręce trafił 🙂
Tworek czyli koń już u Ciebie? Gratuluję, niech Wam się wiedzie.
Tworek, świetnie, że dopięłaś swego. Gratulacje, życzę powodzenia  😅

Tworek, gratulacje. Bardzo wam kibicowałam. Dobrze, że kobyłka już bezpieczna, teraz chwila oddechu i się zacznie... sama przyjemność oczywiście, bo konie przy domu to nieustające pasmo (gównianej) przyjemności... 😀iabeł:
Tworek, dobrze, że tak to się kończy. To teraz pomyślnych wspólnych lat.
I przepraszam, że zakłócę ten moment.


Mam dość chorowania! 🙁
Jestem tym... zmęczona, sfrustrowana.
Miałam całkiem pozytywne ostatnie miesiące ubiegłego roku. Moja optymistyczna strona zaczęła znowu mieć głos. Mimo trudności, które przecież są normalną częścią życia, zachowywałam dobry nastrój, miałam ducha walki. I wszyscy wkoło chorowali, a ja się nie dawałam!
Nowy rok zaczynałam z energią, z nadzieją. Nawet jak w drugim tygodniu stycznia zaczęłam się źle czuć to miałam dobre nastawienie.
Cały czas staram się trzymać to pozytywne spojrzenie, nie mam wielkiej depresji...

Tylko jestem zmęczona. Bo to 7 tydzień chorowania. Kończę trzeci antybiotyk - na anginę pomógł. Ale od wczoraj moje samopoczucie znowu spada - mam objawy infekcji wirusowej. Nic strasznego - katar, kaszel, "klucha w gardle", lekko podwyższona temp. Z biologiczno-medycznego punktu widzenia wszystko wiem, rozumiem. Nic dziwnego, że łapię "z powietrza" skoro jestem wyjałowiona i osłabiona. Wiem co robić dalej, jakie leki, czego mogę się spodziewać...
Tylko już nie mam energii. Już mam dość tej "niepełnosprawności", tego oszczędzania się, tego rytmu dnia pod lekarstwa - tu łyknij, tu rozpuść, psiknij, przepłucz. Dawno nie byłam tak systematyczna i odpowiedzialna w tym temacie. Na logikę powinnam wracać do zdrowia. I już wygląda, że będzie lepiej... i bach, coś no nowo zaczyna dokuczać. Od 7 tygodnie ciągle jakiś dyskomfort fizyczny, niby nic strasznego, ale upierdliwie ciągle coś mnie boli lub drapie. Ileż można?!?!?!
Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Trudno utrzymać mi pogodę ducha.  W pracy niektórzy nieco się na mnie pofoszyli, jakbym robiła to specjalnie - bo musieli w końcu sami wziąć się do roboty, zamiast wysługiwać się mną. 😉 O nich to świadczy, wiem, ale i tak mi wchodzi na ambicję z jednej strony, a z drugiej po prostu przykro czuć to przedmiotowe traktowanie. Z kątów wyłażą inne niepozytywne myśli, te o samotności, o styczniowych niepowodzeniach "sercowych", te o planach i możliwościach, itd.
Staram się nie dać się im stłamsić, ale kiedy samopoczucie leci na łeb, na szyję to coraz trudniejsze...
Chcę już być w pełni sił, działać, iść do przodu!
busch   Mad god's blessing.
21 lutego 2017 19:46
Ascaia, no tak, niestety swojego zdrowia nikt nie przeskoczy i chyba nic nie dołuje bardziej, niż chorowanie (przynajmniej mnie), bo jakoś człowiek ma poczucie braku kontroli nad własnym życiem.

Może też warto przyjrzeć się jakimś metodom poprawy odporności na przyszłość. Mi bardzo pomógł tran, ale dopiero po długim stosowaniu. Do antybiotyków też warto brać prebiotyki itd. 😉
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
22 lutego 2017 06:56
Dla mnie początek tego roku jest tragiczny po prostu  😵
Przed świętami koń miał robione zęby, dwa usuwane, więc pauza do początku stycznia. Zaczęliśmy jeździć, szykować się do zawodów, bach- młodzik spłoszył się koni na padoku przy wsiadaniu, i zamiast na niego trafiłam na glebę. Efekt? Stłuczona kość ogonowa i naciągnięty achilles plus baniak nad kostką bo tam mi szanowny koń stanął  😵 po 2 tygodniach pauza, a nawet ponad 2, zaczęłam powoli wsiadać, młode szykuje do kolejnych zawodów. Od wczoraj mam zapalenie krtani i znowu pauza. Niech mnie ktoś dobije  🙁
Jedyne pocieszenie że Siwy czuję się ok (okazało się że ma wrzody), a na zawodach moje zawodniczki spisały się świetnie. Prywatnie też trochę słaby czas teraz. Za dużo na raz...
Mozii, łączę się bólu.

busch, tak, ta bezsilność jest dobijająca. Żeby było śmiesznie to, jak pisałam ogólnie poprzedni rok miałam mało chorujący, w końcówce trzymałam się super pomimo ludzi chorujących dookoła, ale ze względu an tarczycę zaczęłam łykać w połowie listopada witaminę D3+K2. Czyli jeszcze bardziej powinnam się wzmocnić. A wyszło jak wyszło. Teraz w trakcie chorowania dołożyłam tran z czosnkiem i wit C 1000. Ale to jeszcze chyba za krótko, żeby realnie zadziałało. Smaruję się, wygrzewam, łykam, psikam. Robiłam też jakieś mixy medycyny naturalnej, które miały mieć moc ożywiania zmarłych 😉 - cytrusy, pół ząbku czosnku, miód, przyprawy, itd. I dupa zbita, nie pomogło. 😉
Dzisiaj praktycznie nie mówię, ale chyba katar ustępuje... a przynajmniej tak sobie wmawiam. 😉
Chciałabym od poniedziałku wrócić do normalnego życia.

kokosnuss Ja sobie poradziłam z czymś takim. Prawie zupełnie sama... tak mi się wydaje 😉 W każdym razie na terapię wówczas nie chodziłam. Przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że nadmiar perfekcji szkodzi, po czym użyłam mojej legendarnej samodyscypliny  😀 w przeciwnym kierunku - a mianowicie do tego, żeby się pilnować, że NIE zrobię, niż że MUSZĘ zrobić (i do tego natychmiast i perfekcyjnie, oczywiście). Jasne, dalej mi się czasem perfekcją "odbije", np. jak mam intensywny tydzień i się nakręcę, to potem muszę się baaaardzo pilnować, żeby wyhamować, ale tak czy inaczej komfort życia nieporównywalnie lepszy. Tylko te wyrzuty sumienia na początku były irytujące... 😀
Jeśli chciałabyś poznać moje przemyślenia w tej kwestii - śmiało pisz 🙂

Ascaia Mogłabym Ci chyba coś poradzić (jeśli o wzmocnienie chodzi, a testowałam na całej rodzinie 😉), natomiast w związku z tym, że będąc pod wrażeniem produktów, sama zajęłam się ich dystrybucją - nie chciałabym być tutaj posądzona o próby reklamowania się, zatem gdybyś była zainteresowana, możesz się do mnie odezwać, to powiem Ci co nam pomogło 🙂
Ascaia - niby czystek dobrze działa przy chorobach, nie zaszkodzi spróbować 😉 Ja to bym chciała trochę wolnego, ale dobrze cię rozumiem, bo jak już mam wolne (szczególnie jak z powodu choroby) to mnie szlag trafia i chcę wtedy jak najszybciej wrócić do pracy :P
Dobrze że się chcesz doleczyć, już tydzień w tą czy w tą nikogo u Ciebie w pracy nie zbawi, a jak masz być potem chora pół roku - to nie warto przyspieszać powrotu 🙂
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
22 lutego 2017 20:54
Ascaia, spróbuj soku z żyworódki ponoć baaardzo skuteczne. Mocno wzmocniło odporność dzieciaków koleżanki
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się