prawko

mery - i jak tam? stresik jesT?

szczerze?? właśnie cała dygocze... mam drgawki i jest mi koszmarnie źle. chyba pojde spac 🙁

dzieki Kaarina za instrukcje... zobaczymy jak pojdzie  🙄
mery - szybko meliskę wypij  :kwiatek: 3mamy kciuki tutaj
też trzymam kciuki!  :kwiatek: powodzenia!  😎
i dupa.

chyba pora rzucić to w cholere  🙄
Mery, wspólczuję...Znów stresik?  :przytul:
Które to Twoje podejscie było? Może nie warto jeszcze się poddawać... 😉
"stresik" to malo powiedziane...  🙄 ja się trzęsłam jak galareta jak tylko weszłam do samochodu. od czubka głowy po czubki palców u nóg. nie jestem w stanie tego przeskoczyć 🙄  😕 😕 😕
A próbowałaś coś z jakichś środków uspokajających (takich, po których można prowadzić)?
Nie jestem co prawda fanką takich rozwiązań ,ale w ostateczności "tonący się brzytwy chwyta"...
caly tydzien bralam... i jak widać jest jeszcze gorzej 🙁
mery, ale czym tak naprawdę się denerwujesz? Samą jazdą, faktem prowadzenia samochodu? Czy tylko i wyłącznie to stres egzaminacyjny? Wszystko da się przeskoczyć, trzeba sobie tylko uświadomić CO mnie tak stresuje. A potem pozostaje albo stłamszenie tego w sobie 'no co, ja nie zdam?! ja?! takie cip* zdają a ja mam nie zdać?! no bez przesady!' albo maksymalne oswojenie ze strachem, czyli robisz swoje pomimo tego paskudnego uczucia. Ja bym w życiu nie brała nic na uspokojenie, ja podchodzę do egzaminów na zasadzie 'umiem i zdam a jak nie zdam to zdam następnym razem'. Tutaj akurat jest ten 'komfort' że możesz sobie całe życie zdawać, to nie jak egzamin na studiach, do trzech razy sztuka 😉 Nie poddawaj się!
Na czym Cię oblali?

Co do górki, to ja generalnie robiłam jak dziewczyny radzą, z tą różnicą, że odpuszczałam delikatnie sprzęgło wraz z delikatnym dodaniem gazu, zwalniałam ręczny, odrobinę więcej gazu (i ja puszczałam sprzęgło, każdy instruktor z którym jeździłam był wyczulony na punkcie robienia czegokolwiek z samochodem na wciśniętym sprzęgle) i w drogę 😉 Ćwicz, ćwicz, ćwicz aż do wyrzygu. Rutyna, powtarzalność, wyuczenie schematu to naprawdę pomocnicy w stresie. Potem już mechanicznie wszystko idzie, każdy kierowca przyzna, że nie patrzy ile ma obrotów jak zmienia biegi, tylko się je po prostu przerzuca niemalże 'bezrefleksyjnie' 😉 Im większy masz stres- tym więcej ćwicz. Zamiast pić ziółka, to męcz każdego członka rodziny/znajomego, który ma samochód, żeby pojechał z Tobą ćwiczyć.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 maja 2010 12:42
zen, mądrze mówisz =)

Ja przed egzaminem zamierzam wziąć jedną godzinę i jechać elką do pordu, tak robiły moje kumpele. Jest jeden taki instruktor, który przez całą godzinę Ci powtarza, żre bez sensu z Tobą jeździ, bo Ty wszystko umiesz i przez godzinę tak Cię wkręca, że idziesz na egzamin jak po swoje.
widzisz zen moj problem lezy tylko i wylacznie w psychice. jezdzic nie boje sie absolutnie, jezdzilam dzien w dzien do upadłego i pod gorke i po jakichs parkingach i wszystko wychodzilo wzorowo. ja moge wsiasc do samochodu teraz i jechac na drugi koniec Polski i NIC mnie nie stresuje. ALE jak przyjdzie co do czego, ze mam egz, ze musze wsiaść i ruszyć, to staje sie innym człowiekiem. noga na sprzegle lata, rece sie trzesa, pot zimny oblewa, mecze sie niemilosiernie. nie wiem czy oswojenie ze stresem pomoze, bo u mnie z egz na egz jest coraz gorzej. wczoraj oblalam na łuku, który za pierwszymi razami zaliczylam bez poprawek. a wczoraj zrobiłam coś, czego nawet nie jestem w stanie opisać, bo NIE WIEM jak to sie moglo stac...

zawsze sie stresowałam, kazdy egz, kazde przemowienie przed tłumem to dla mnie straszna trauma. no ale spinałam się jakoś i szło. a teraz jest niestety coraz gorzej 🙁 a egzaminator to mi wprost powiedział, że chyba pora zmienić miejsce egzaminu, bo jak za zadnym razem nie wyjechałam nawet z placu, to nie wróży to dobrze 🙁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 maja 2010 13:24
mery, kurcze, ja z egzaminami mam tak samo. W egzaminie na prawko mnie przeraża fakt, że WSZYSTKO musi być idealnie i muszę pamiętać o WSZYSTKIM. nie ma tak, że zdam od 50%, tylko się na czymś walnę i so long, muszę zdawać jeszcze raz. To mnie mega stresuje.
mery - musisz robić tak jak radzi zen. Jeździć do upadłego tam gdzie są nikłe szanse na to ze policja cie dopadnie. Ćwiczyć i ćwiczyć i wmowic sobie ze nie ma możliwości że nie zdasz, bo to poprostu umiesz! Naprawdę różni debile jeżdżą po drogach i aż dziw bierze, że zdali, ale jednak zdali, więc ty tym bardziej zdasz bo poprostu potrafisz jeździć i czujesz się pewnie za kierownicą. Pracuj nad psychiką! Nie daj sobie wmówić, ze nie dasz rady, że znowu oblejesz - skutek będzie odwrotny. Uwierz, że zdasz🙂
Trzymam kciuki za ciebie! :kwiatek:
tylko jak "pracowac nad psychika"? bo ja wyjscia bez jakiegos specjalisty nie widze.... :/
Wziasc sie w garsc , a nie myslec nad specjalista!!! jesli nie boisz sie jezdic to egzamin powinien byc pestka, wyobraz sobie ze egzaminator to twoj znajomy i muisz go podwiezc,ja tak sobie wkrecilam i zdalam( fakt ze dawno temu ,ale zdalam)
kot, nie ma znaczenia czy mysle o kumplu, mamie, psu czy ksiedzu. wsiadam i reaguje jak reaguje. nie jestem w stanie tego pokonac...
Jak będziesz to sobie w kółko powtarzać i się dołować to faktycznie - lepiej daj sobie spokój.
Dziewczyny dają Ci dużo dobrych rad a ty w kółko to samo "nie jestem w stanie". Człowiek to nie jest w stanie stać się nie widzialnym 😉 Reszta to kwestia przezwyciężenia własnych strachów, lęków i cholera wie czego jeszcze co blokuje nas w różnych stuacjach. Więc pozostaje Ci podchodzenie do egzaminu do upadłego (bo problem nie leży w jeździe z tego co rozumiem tylko z faktu egzaminowania) albo odpuszczenia. Żadnej inny cud się nie wydarzy i jakieś czary mary ziółka uspakajające nie wiele zdziałają 😉
Tak więc maszeruj zapisać się na kolejny termin i może faktycznie do innego Wordu. Nowe miejce - wolne od skojarzeń "nie zdałam tu już 2 razy" Będzie dobrze, kiedyś napewno  :kwiatek:
mery- jak pracować nad psychiką? Odpowiedz sobie na pytanie, czy do końca życia chcesz być skazana na kogoś, kto cię zawiezie lub też nie- lub na podróże komunikacją miejską? Wybór stajni uzależnisz od tego czy dojedziesz autobusem? Generalnie całe życie sobie podporządkujesz pod dojazdy komunikacją miejską? Oraz czy gotowa jesteś odpaść przy staraniu się o pracę przez fakt, że nie masz prawka? Jeśli nie, to po prostu odpalając samochód egzaminacyjny powiedz sobie, że jesteś dobrze przygotowana i zdasz. Każdemu noga lata po sprzęgle, każdy trzyma kurczowo kierownicę, ale przecież nie same wybitne jednostki to zdają, to nie jest elitarny egzamin- zobacz sobie ilu kretynów jeździ po mieście. Nie trać wiary w siebie. Weź koniecznie dwie godziny jazdy przed samym egzaminem, sama się z instruktorem zawieź do ośrodka egzaminacyjnego- będzie dobrze! Ja dwa razy z placu nie wyjechałam, ale powiedziałam sobie, że nie, pierd*, czwarty raz nie przyjadę tutaj.

Mnie koleżanka przed egzaminem pocieszyła: 'Ej, pokażę Ci takiego egzaminatora, który mnie ostatnio uwalił, podobno mało osób wychodzi od niego z pozytywem- no i strasznie się drze. O! Patrz! To ten wysoki w okularach!' Na co ów wysoki w okularach staje na środku i czyje nazwisko wyczytuje? 😎 Ale akurat u niego zdałam, chociaż atmosferkę wprowadził w samochodzie fatalną 🤔
mery, skoncentruj się na jeździe.
Nawet jeżeli cała się trzęsiesz, uśmiechaj się - cały czas.  Tam jest taka kamerka, ustawiona specjalnie po to, żeby podziwiać twoją ładną buzię 😉
Ubierz się "elegancko jak na pogrzeb", podkreślając swoje zalety, ale wygodnie i tak, żebyś czuła się komfortowo. Jakiś delikatny makijaż, ładne perfumy (bez przesady użyte, bo auto małe i zapachy szybko się roznoszą), conieco z biżuterii...
Co zazwyczaj robisz, żeby się rozluźnić, na przykład w siodle? Ja do samochodu na egzaminie wsiadłam śpiewając pod nosem "Ukrainę" 😀
Bardzo pomocne, z jogi, jest pamiętanie o nie dociskaniu języka do podniebienia (ktoś dał na forum taką radę kiedyś, no świetne po prostu).
Poprzyklejaj sobie WSZĘDZIE takie żółte karteczki z hasłami typu: "zdam prawko", "nie stresuję się na egzaminie", "jazda autem jest łatwa i przyjemna" czy coś co uważasz za swój problem.
Zastanów się, przy jakiej osobie ze swojego otoczenia się rozluźniasz i uspokajasz - i wyobrażaj sobie, że zamiast egzaminatora siedzi tam właśnie ta osoba. A za tobą, szepcąc ci do ucha rady, siedzi drugi znajomy/znajoma który/która jeździ wręcz doskonale i on/ona ci pomaga, ale, co niespotykane, jest niewidzialny dla tego obok 😉

Będzie dobrze, nie ma innego wyjścia  😉

edit. brak końcówki zdania
mery dostałaś idealne rady. nastawienie może zdziałać cuda. Jak postąpisz tak jak radzą dziewczyny zobaczysz różnicę. Nie możesz sobie wmawiać, ze się nie nadajesz, ze dasz sobie spokój. Masz sobie dać spokój z takim gadaniem. Sama jestem pesymistką - doskonale zdaje sobie z tego sprawę-, ale z tym walcze jakoś. Doprowadzam czasem ludzi do szewskiej pasji mówiąc właśnie, że nie dam rady, napewno coś zepsuje.. Zero wiary w siebie. Ja się tego dalej uczę😀 I moje zdanie prawka utwierdziło mnie w przekonaniu, że się jednak da! I, że wiara w siebie czyni cuda.
Bierz się w garść, weź sobie te rady do serca i prosze się nam pochwalić zdanym prawkiem już niedługo!
ale super z tym jezykiem 😀
Zdałam jupi 💃 💃 💃
za drugim razem.... .Cały czas lewa noga mi się trzęsła i musiałam ją trzymać cały czas w górze, raz na skrzyżowaniu zrobiła mi się dziura i nie wiedziałam za bardzo co mam zrobić.Ale zdałam.Egzaminatorzy wcale nie sa tacy żli i nie szukają byle pretekstu aby cie oblać.Wystarczy się skoncentrować na jeździe
Dewizka, Zależy od egzaminatora. Jak będziesz miły i kulturalny to błędu wcale szukać nie będzie. Jak od początku lecą chamskie zachowania - oj, złapią na pierwszym możliwym błędzie, złapią.

a tak w ogóle, to gratuluję  😅
Ja zawsze uważałam, że to tylko Ci, którzy kiepsko jeżdżą narzekają na instruktorów, dopóki nie trafiłam za 3 razem na takiego, co to nawet jak dobrze było, to się czepiał.
Chociażby to, że jadę na prawym pasie mu się średnio podobało, prawił na ten temat jakieś dziwne uwagi  🤔
szepcik, toż mamy ruch prawostronny, jak jeździsz po lewym to może się coś bulwersować, ale tak... 🤔
dobrze, że mój się nie czepiał. Bo miałby do czego  😁
Chodziło mu o drogę dwujezdniową - dwa pasy w tym samym kierunku 😉 na kursie i podczas egzaminu jeździ się głównie prawym, żeby się utrudniać ruchu innym kierowcom, bo jeździ się wolniej, prawda? a on prawił przytyki, że jadę lewym.
Ada   harder. better. faster. stronger.
12 maja 2010 15:29
A bo to tak jest z nimi, na kursie uczą Cię jeździć po prawej a z egzaminatorami to różnie. Jeden Ci powie że nie musisz się tak kurczowo trzymać tego prawego a drugi zacznie marudzić jak będziesz chciała lewym czy środkowym jeździć. (oczywiście w zależności ile jest pasów ruchu w danym kierunku)
podjęłam decyzję, od września robię prawko  🏇
czas najwyższy, bo się wstyd przyznawać przed znajomymi, że nawet jeszcze nie zaczęłam
w suimie żałuję, że nie zdecydowałam się robić w okolicach marca/kwietnia. Byłabym niezależna mobilnie na wakacje przynajmniej.
Obrywam za swoje gapiostwo któryś raz z rzędu  😵
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 maja 2010 21:29
Mogę się wyzłościć? Po prostu myślałam, że nie zdzierżę. Wyszłam o 10, zrobiłam sobie zdjęcie do prawka. pojechałam na Suchanino ( drugi koniec miasta generalnie) o 12, okazało się, że oni są od 14, więc pojechałam do galerii na dół do Wrzeszcza. Wracam na Suchanino, właściciel mi mówi, że nie ma mojej karty. Ja się pytam jakim cudem on na to, ze instruktor mu nie dał. Dzwoni do niego i mówi, że instruktor nie wiedział czy ja chcę zdawać egzamin o_O ( głownie liczył, że wezmę u niego dodatkowe jazdy).  Więc ja na to, że pomijając wszystko i tak chce moje papiery. Obojętnie czy na egzamin idę czy nie. On, że jak chcę mieć papiery, muszę jechać do instruktora do Wrzeszcza. Więc się pytam, czy oni mogą mi dać resztę papierów, żebym nie musiała wracać. On, że nie. Była 14.30, instruktor jechał na miasto o 15. 15.01 byłam tam biegnąc w deszczu, a on jeszcze tej karty nie wypisał.  15.40 wyjechałam na Suchanino, do 17.30 musiałam być w PORDzie. no i pojechałam tam, oddał mi papiery, zjechałam do Wrzecza, wskoczyłam w tramwaj w Gdańsku Głównym czekałam na autobus, dojechałam do PORDu, znów się rozlało. dobiegałam uchachana, że jest 17.02, idę do kasy... a ona czynna do 17. Więc i tak muszę jutro tam jechać. Znów się MEGA rozlało, wiec cała przemoczona do autobusu, autobusem do gdańska, do tramwaju, tramwajem, potem na piechtę do domu. Cudownie.
Strzyga

Faajnie, wycieczka po całym mieście w deszczu  🤔  I miły instruktor, że liczył, ze wykupisz jeszcze jazdy...

Mój palec się zrósł chyba, więc czas wracać do szarej Lkowej rzeczywistości, 5h czekam...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się