naturalna pielęgnacja kopyt

Jeśli chodzi o ruch od piętki - do tego naprawdę trzeba mieć oko, to raz. Dwa koń może nie chcieć chodzić od piętki jeśli boli go tylna część kopyta - no strząłki sa chore, są żle rozwinięte struktury amortyzacyjne, kopyto jest skrajnie zawężone, piętki są ba mocno obniżone itp...
są żle rozwinięte struktury amortyzacyjne.


Możesz rozwinąć temat struktur amortyzacyjnych i ich wpływu na stawianie nogi ?

Do Żabeczki.

Zmiana ruchu kopyt z "palca" na piętki , to nie jest sprawa 2- 3 miesięcy, jeśli kopyta były nieprawidłowo werkowane.
U mojego dużego zmiana zajęła dużo więcej czasu- może 7 miesięcy, a przeciez w żaden sposób nie miał zdeformowanych kopyt, ani flary .
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
08 kwietnia 2010 10:15
aha no to dziękuje ślicznie za pomoc 😅 :kwiatek:
Przerywając merytoryczną rozmową, pozdrowienia ode mnie, dei i Freddie dla przyszłych kursantów i dla innych kopytowców 🙂.
Aquarius- nie wybierzcie z przyczepy najpiękniejszych (czyt. najbardziej zapuszczonych) kopyt. Zostawcie trochę dla nas.  😁
Wiwiana   szaman fanatyk
08 kwietnia 2010 22:52
Dziewczyny, róbcie zdjęcia 🙂

Naród się szkoli 😉
Wiwiana   szaman fanatyk
09 kwietnia 2010 15:41
Wstawiam tu, bo tu więcej kopytowych maniaków zagląda, więc - Moderatorzy - nie bić.

[font=Verdana]UWAGA!!!!!!!

Szybkie ogłoszenie grzecznościowe!!!!![/font]


Jest wolne miejsce na podstawowy kurs kopytowy z Larsem 10-11 kwietnia.
Wszystkie informacje pod nr tel. 608 365 714

Dzwonić, dziewczyny szybko - szkoda, żeby się zmarnowało 😉
Ojoj, ciekawe czy ktoś załapał się na miejsce.

Większość jeszcze w drodze powrotnej, a specjalnie dla tunridy zdjęcie nie przyczepy, a piaskownicy. Urokliwe 🙂.


Aquarius- no, no piaskownica wygląda zaiste zachęcająco.  😀 My już w hotelu zwarte i gotowe na rano.
ps. czy w tej piaskownicy latem dzieci lepią babki z piasku?  😉
o matko...
dziewczyny, reklama dźwignią handlu, tak?  🤣
Podsumowanie kursu.
NIE ŻAŁUJĘ ANI JEDNEJ WYDANEJ ZŁOTÓWKI.

Wiem co robiłam źle do tej pory, wiem jakie popełniałam błędy. Wiem co zmienić, na co zwracać uwagę. Wiem jak robić konia koleżanki.  😅

Jeśli ktokolwiek się zastanawia czy warto jechać na taki kurs, to z całego serca mówię- WARTO ! Nawet jeśli trzeba się tłuc prawie przez całą Polskę. Warto !
Jestem naprawdę bardzo zadowolona.
Potwierdzam!!
Chociaż wykończona, deczko woniejąca kopytkami -ale szczęśliwa i  w pełnej gotowości do boju! 🤣 Powrót zaczęłysmy wczoraj o 17-tej, zakończylam dzisiaj o 9.30.
Co jest na II części? proszę -napiszcie, czy tylko żywienie?
Jest zywienie, naturalny sposob chowu koni, ale jest tez czesc praktyczna, tj dokladnie to samo, co na 1, tylko masz juz rok praktyki a Lars ocenia jak Ci idzie i koryguje bledy. Ogolnie super, ale takiej ilosci wiedzy co na 1 nie ma na pewno 🙂 2 to raczej szczypta nowych informacji i powtorzenie tego, co juz masz. Ale tez nie zaluję, ze bylam 🙂
dea   primum non nocere
12 kwietnia 2010 14:14
Dla mnie bardzo ciekawe - ogólnie żadnej rewolucji nie przeżyłam, wszystkie omawiane zagadnienia w jakimś stopniu były mi znane, ale ładnie się poukładało w szufladkach. Dotyczy to zarówno utrzymania zwierzątek, jak i samego werkowania - "niby to wiedziałam, ale jednak nie zawsze tak robiłam" 😉

No i super było spotkać do tej pory wirtualnych znajomych - ekipa wspaniała, klimat bardzo fajny!! 🙂 Pozdrowienia dla wszystkich dwójkowiczów 🙂
...i serdecznie polecam naszą opcję noclegu - Hostel Retro w Poznaniu. Jak już się do niego po godzinie kręcenia się w kółko samochodem po wrednych, jednokierunkowych uliczkach zawsze-w-tę-przeciwną-stronę trafi, to miejsce robi wrażenie - i bułki na śniadanie pycha!  😍 Oby nie obniżyli standardu z czasem 🙂
no wlasnie to tez mialam dodac- taki kurs to tez spotkanie towarzyskie z naprawde super ludzmi, ktorzy pozycza Ci koszulke i podwioza rzeczy, jak ich zapomnisz z kursu  😁 pod wzgledem ludzi bylo bosko  😅
Nie podjudzajcie bo wybuchnę, tak strasznie chciałabym pojechać na kurs 🙁 nie dość, że mieszkam na zadupiu, gdzie nawet nie ma kolei PKP, to jeszcze nie mam czasu ani kasy  😵
morwa   gdyby nie ten balonik...
12 kwietnia 2010 15:13
o matko...
dziewczyny, reklama dźwignią handlu, tak?  🤣

Bo my tu zbieramy punkty Lars Premium Club - za każdą namówioną na kurs osobę dostajesz 10 punktów. Można uzbierać na odkurzacz do martwej podeszwy (50 punktów), zestaw zapasowych strzałek (80 punktów) albo perełka - uścisk dłoni Larsa + dyplom na ścianę (150 punktów) 😜

Fakt - atmosfera na 2 super! Również wszystkich pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy na kontynuacjach 😉
A są jakieś stronki na temat żywienia koni wg naturalnych metod? Ja jakoś nie mogę przestawić się na opcję "treningi bez owsa"... Skąd ma mieć energię ten koń... czy to się oblicza indywidualnie do każdego konia?
O ile przyjęłam do wiadomości że  nadmierne ilości owsa mogą oddziaływać na stan kopyt to to co powyżej nie zupełnie dochodzi do mnie.
A może warto byłoby założyć wątek "naturalne żywienie i utrzymanie koni"? 😁

Ja również jestem bardzo zadowolona z kursu, naprawdę dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. 😀
Chodzi o wysoką zawartość skrobi w owsie. Są pasze treściwe które mają jej co najmniej 2 razy mniej(jak większośc 'cool mixów'😉, są nawet  takie co mają poniżej 10% jak np lucerna czy wysłodki buraczane z odprowadzonym kryształem. Mój koń je sieczke z zawartością skroii 5 %,  otręby pszenne też z zawartością kilku % i otręby ryżowe ze skrobią ok 20%(to już dosć sporo, ale tego daje się 2 kubki dziennie, także mało a jest to pasza wysokoenergetyczna przy okazji).
Strugam teraz klacz sportową, która pracuje, a ma zmienione z pomocą caroline pasze na zupełnie bezowsowe, takie by koń mial energię, ale otrzymywał miminalne ilości skrobi w paszy. I tak wychodzi skrobi koło 20%, ale to już lepiej niż tyle co w owsie.
Ale sama skrobia to nie wszystko, róznie ważna jest gospodarka mineralna, witaminy... Poza tym obcięcie skrobi u konia sportowego oznacza zwiększenie tłuszczu i białka - tymczasem najbardziej naturalnie dla konia jest spożywanie włókna. W ogóle całe to żywienie jest dośc skomplikowane, ja dopiero po prawie roku eksperymentów ułożyłam Brance dietę z której ejstem zadowolona - koń jest wesoły i nawet brykusia jak sie go weźmie na lonżę(ale bez żadnego szaleństwa, jest wciąż bardzo grzeczna, tyle że wreszcie czuję, że ma energię do pracy, przytyła, zaczęła się błyszczeć, pomimo że teraz jest okres zrzucania sierści, kiedy zawsze matowiała i na ścianie kopyta od koronki nic się nie dzieje, ładnie zrasta bez pierścionków(my w ogóle nie mamy już jako takiej flary, mamy kilka pierścionków na dole kopyta, ale jak się przyłoży tarnik, to ściany przylegają do niego, nie odwijają się do zewnątrz).
Są strony gdzie jest sporo o żywieniu, nawet chyba tu je ktoś kiedys wrzucał, może ja... poszukam tego i  jak coś znajdę to dam linki.
dea   primum non nocere
12 kwietnia 2010 16:03
Nutka - na dwójce byłaś? Ja odebrałam przesłanie jako: tuczenie konia owsem jest bez sensu, a treningi z owsem mogą być z sensem... jeśli się weźmie pod uwagę jak działa układ trawienny konia 🙂 mogą też być bez sensu, jeśli konio dostanie owies na kolację, parę godzin po robocie...... i tak najwazniejsze jest, żeby dobrze bilansować potrzeby i zużycie.

Ja mam po raz kolejny postanowienie, że będę moje zwierzę więcej ruszać i zrzucimy kilka kg nadwagi. Tylko jak nie kombinuję, to nie mogę codziennie ani co drugi dzień być w stajni 🙁 Postanowienie 2: przebadam wreszcie siano i zbilansuję minerały w diecie. Ciekawe co z tego mi wyjdzie.

morwa - odkurzacz do martwej podeszwy rządzi!! o zestawie zapasowych strzałek nie wspominając 😀
No badanie jest dobre, gorzej jak sie ma 3 rodzjae siana 😉 do tego niedługo zaczną się pastwiska, to by było warto zbadać, jakie sie ma na nim trawy... ja będe chodzić jak zaczną kwitnąć latem i zrobię sobie zielnik w celu identyfikacji co tam rośnie 🤣
W ogóle zaraz wrzuce to kopyto tej klaczy co strugam i co kulała jak jej wystawała podeszwa, bo wrzuciłam wtedy zdjęcia przed struganiem, a nie wrzuciłam po. A w piątek wrzuce jak to wygląda po 2 tyg 🙂
A ja jestem strasznie Wam  ( a szczególnie Dei)  wdzięczna za to, że "zaraziłyście" mnie sprawą naturalnego werkowania i chodzenia koni...bez podków (nie do pomyślenia wcześniej dla mnie).
Mam juz dobry sprzęt ( zabrałam swój na kurs), wszystko pilnie notowałam  - i od jutra do roboty 🤣
Szkoda, że nie zgadałam się z Tunridą - i rozjechałysmy sie bez obgadania wielu spraw. Zapomniałam, że Ty tez na tym kursie 🤣 Może jesienią, na dwójce -spotkamy się ponownie 😅
dea   primum non nocere
12 kwietnia 2010 16:22
branka, skąd wiesz, że mamy trzy rodzaje siana? 😉 To jeden z powodów, dla których nie mogłam się wcześniej zebrać do wysłania do analizy - nie wiedziałam, czy brać mieszankę, czy słać osobno, czy to w ogóle ma sens... Cukier na pewno wyjdzie w nich różny. Pytanie jak bardzo różnią się minerały i to mnie chyba bardziej interesuje, póki co - więc planuję wysłać - uwaga - trzy próbki. Skoro wysyłka kosztuje tyle, co badanie, to bardziej opłaca się wysłać razem i zobaczyć jak się rozkład kształtuje...

A że czegoś potworom (mineralnie) brakuje, to raczej jestem przekonana, rude miało kiedyś więcej grzywy na przykład, nie podobał mi się mocno zeszłoroczny "mięsniochwat" u trzech niepracujących koni w naszej stajni (dwa bezowsowe!), no i kopyta tez mogłyby być jeszcze lepsze - chociaż się poprawiają cały czas.

rzepka - a ja się cieszę, że kolejne konie będą miały szczęśliwsze kopyta 🙂 i przez to szczęśliwsze życie 🙂
dea - nie wiedziałam, że masz 3 rodzaje siana 😀 ale my tyle mamy, dlatego jak zrobiłam analize jednego to potem nawet nie wiedziałam którego.
Branka i Deadzięki za wstępne tłumaczenie 😉 Wygląda mi to teraz na bardziej logiczne... muszę trochę o tym poczytać bo po prostu nie mam zbyt wielkiego pojęcia o paszach dla koni. Faktycznie Lars wspominał, że minerały są b. ważne, wspomniał również o miedzi i cynku, ale w rozsądnych ilościach. Generalne hasło było takie, że jeśli nie będziesz z niczym  przesadzać to nic nie powinno zaszkodzić...
No zaciekawiło mnie to żywienie🙂 a niestety na dwójce nie byłam.

Proszę jeszcze bardziej wtajemniczonych o jakieś linki :kwiatek:

Ja odebrałam przesłanie jako: tuczenie konia owsem jest bez sensu, a treningi z owsem mogą być z sensem... jeśli się weźmie pod uwagę jak działa układ trawienny konia uśmiech mogą też być bez sensu, jeśli konio dostanie owies na kolację, parę godzin po robocie.....
z tego wynika, że najlepiej brać konia ok 2 godz. po karmieniu owsem? tak żeby nie zaszła również toksykacja?(Piszcie jeśli piszę głupoty).
dea   primum non nocere
12 kwietnia 2010 18:51
branka- wiem, że pisałaś o swoim, ale autentycznie u nas też są trzy rodzaje, więc aż się prosiło o żarcik 🙂 Mam nadzieję, że wyniki pod kątem minerałów wyjdą spójne i nie trzeba będzie robić trzech dodatków mineralnych w zależności od tego, jakie siano rypnie akurat stajenny  😵

Ja odebrałam przesłanie jako: tuczenie konia owsem jest bez sensu, a treningi z owsem mogą być z sensem... jeśli się weźmie pod uwagę jak działa układ trawienny konia uśmiech mogą też być bez sensu, jeśli konio dostanie owies na kolację, parę godzin po robocie.....
z tego wynika, że najlepiej brać konia ok 2 godz. po karmieniu owsem? tak żeby nie zaszła również detoksykacja?(Piszcie jeśli piszę głupoty).

W żołądku konia żarcie przebywa jakieś 15 minut, później idzie do jelita cienkiego i tam cała skrobia musi zostać strawiona, jesli nie chcemy kłopotów (największe są, kiedy cukry proste nie dadzą rady się wchłonąć i strawić i trafią do jelita grubego - to jest pierwszy problem z owsem i paszą treściwą generalnie i dlatego NIC - nawet trening - nie usprawiedliwia gigantycznych jednorazowych dawek). Trawienie w jelicie cienkim trwa 30-90 minut. Jeśli cała skrobia i inne proste cukry (nie liczymy celulozy/włókna) się strawią i wchłoną w jelicie cienkim, to po takim własnie czasie mamy skok cukru we krwi i "energię do wykorzystania". Czyli ja to widzę tak: dajemy żarcie (mała ilość wyżej energetycznego), czekamy aż się strawi łatwo strawna "energetyczna" część (ok. 45 minut - godzinę) i wtedy bierzemy konia do roboty - cukier jest zużywany i nikomu nie dzieje się krzywda, a koń ma dopał treningowy. Po robocie wraca "do domu" i tam ma wysokowłókniste żarcie do ciągłego memłania (najlepiej w spowalniaczu), które trawi się głównie w jelicie grubym i daje "powolną" energię na rozbudowę i bieżące funkcjonowanie. Tyle względem energii, a jest jeszcze bilansowanie z białkiem (nie za dużo, nie za mało) i bilansowanie minerałów (względem siebie nawzajem i względem potrzeb konia). Zywienie wygląda naprawdę na temat-rzekę.

Nie mam pojęcia, o co chodzi Ci z detoksykacją. Ja rozumiem ten termin jako odtruwanie, nie pasi mi żadną miarą 🙂

Kolejnym odkryciem z serii OBOP było dla mnie odchudzanie w stępie - mimo niedawnej kontuzji rudzielca i ciągłej obawy o nogę to akurat z nią MOGĘ robić i planuję chociaż trochę ponaciągać czasoprzestrzeń w tym celu. Szczególnie teraz, jak temperatura jest w sam raz, nawierzchnia w terenie znormalniała, a owady nie przeszkadzają w życiu.
Dea Dzięki wielkie :kwiatek: No to teraz jest to logiczne i rozumiem dlaczego należy tak postępować.
Oczywiście chodzi o toksykację. Już poprawiam.
dea   primum non nocere
12 kwietnia 2010 19:31
Poczytalam trochę wstecz i zarzucę jeszcze moje doświadczenia o podeszwie: to, że kopyto było długo nie robione, wcale nie znaczy, że mamy grubą i zdrową podeszwę 😉 Zwykle mamy (mniej lub bardziej) wyłożoną ścianę wsporową, kupę proszku i coś, co wygląda jak podeszwa (a jest rozciągnięte i miększe niż być powinno) - w pierwszym werkowaniu oczywiście wywalamy to co łatwo idzie* (proszek totalny), wystające ściany wsporowe lądują na wysokości podeszwy i... i wtedy kopyto zaczyna: pojawia się półksiężyc toe callusa, robi się wałek wokół podeszwy, "kwiaty" na to mówię, bo rośnie i kwitnie. Patrzę sobie na to z nieodmienną fascynacją, bo to wygląda na CELOWE - w odróżnieniu od bezcelowego bajzlu, który wywaliłam przy pierwszym struganiu. Parę razy zdarzyło się, że zrobiła się fałszywa podeszwa (w kopytach BARDZO rozciągniętych na boki albo po rozkuciu - MOCNO osłabione listewki) - czyli grot strzałki "podskoczył" charakterystycznie i podeszwa się wypłaszczyła, po paru miesiącach ta warstwa się obluzowuje i pod spodem jest nowa podeszwa (oddzielona od starej proszkiem). Jak zrośnie nowa, dobrze przyspojona ściana, to zwykle podeszwa przestaje wydziwiać i "kwiaty" znikają (dają się wykruszyć, odpadają). Ściana też wtedy ma lepsza jakość, teksturę - ale to już inny temat (z serii - czy lepiej smarować psim smalcem czy olejem z wątroby rekina złowionego przez dziewicę o północy, żeby kopyto nie pękało?..)
Wniosek? Podeszwa, mimo że pod grubą warstwą śmietnika, i tak była zbyt cienka. Koń sobie zdrową, upakowaną podeszwę musi wyhodować w odpowiednich warunkach i to TRWA. Ale warto 🙂

*- tego co gorzej idzie (trzeba sie napocić przy skrobaniu) ja osobiście nie ruszam w mocno przerośniętych kopytach - "czekam dwa tygodnie" i wtedy poprawiam do nowej wysokości, wychodzę z założenia, że do takiej zmiany (pół kilo proszku w cholerę i >2cm ściany wystającej mniej) koń się musi przyzwyczaić. Większośc tego, co zostawiam, wyciera sobie do następnej wizyty, to, czego sobie nie wytrze, usuwam kopystką/drucianą szczotą - ale znów - na ile się da w miarę łatwo. Od razu po kursie strasznie się pociłam, żeby wszystko co w ogóle jakoś "idzie" - wyskrobać. Niepotrzebny pot 😉 Teraz lenistwo zwyciężyło 😉 a efekty takie same albo i lepsze... co ma odpaść, odpadnie, a wyskrobane, wycięte siłą - i tak odrośnie.
morwa   gdyby nie ten balonik...
12 kwietnia 2010 19:58
Nutka o żywieniu można np. na safergrass poczytać.

Dea materialistko - toż uścisk dłoni guru powinien być bezcenny - taką uściśniętą ręką to potem każde kopyto wywerkujesz 😉
Się tak zastanawiam jak bardzo sekciarsko ten wątek wygląda  😁
Sekciarsko to musiała wyglądać grupa na żywo, gdy siedziała w kółku na werandzie pochylona nad martwymi nogami. Na zewnątrz nieopodal stos uciętych nóg, a tuż obok 3 żywe JESZCZE, biegające konisie.
Ludzie przechodzący za płotem, którzy mieli dobry wzrok mogli sobie niezłą historyjkę ułożyć. A byli i tacy którzy stali i się przypatrywali. 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się