Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Będąc na ostrej diecie i chodząc na imprezy brałam po prostu swoje jedzenie.  A jak nie masz czasu gotować weź ze sobą 5 wafli ryżowych
majek   zwykle sobie żartuję
26 października 2018 08:04

, marchewkę i humus. Ja to zawsze przynoszę na imprezy, szybko znika a ja mam co jeść.

Sorry, że nie wysyłam ocen. Chociaż nawet mi idzie. Mam teraz ferie w szkole, aktualnie oprócz swojej dwójki dzieci mam jeszcze 3.na szczęście zaraz poniedziałek i normalny tryb można włączyć. Idę się przebiec, zostawiłam śniadanie na stole, może znajdą.

Trochę dałam ciała, ale to nie pierwszy dzień diety - tylko pierwszy dzień w tabelce  🙂 U mnie wczoraj na 4, bo micha ogólnie bardzo w porządku, nic śmieciowego, żadnych słodyczy, no tylko ilościowo za dużo. To mój problem (jeden z wielu) - jak zdarza mi się wolny wieczór, tak jak wczoraj, to siedzę sama w domu i po prostu jem, tak z nudów, tak dla przyjemności... trochę za dużo tego wpadło wieczorem.
Ale dzisiaj idę po 5, bo wieczorem mam zajęcia, więc nie będzie kiedy się nażreć a i w lodówce pusto, bo zakupy dopiero jutro  😀
Na śniadanie jogurt sojowy i 300ml soku pomidorowego. Do pracy jabłko i pudełko z kaszą i warzywami. Na kolację wpadną resztki z lodówki, czyli jakieś warzywka. O ile nie skusi mnie piekarnia i sklep w drodze z pracy, to nie będzie jak zgrzeszyć.
Trzymajcie się dziewczyny 😀
Nowy dzień, nowa walka o 5. Faktycznie chyba istnieje jakiś kryzys dnia trzeciego, bo wczoraj strasznie mi się nie chciało ruszyć tyłka. Z jedzeniem było prosto bo nie było mnie w domu, więc pokus brak.
Dzisiaj trochę wariacko będzie, mam sporo do pozałatwiania i całą chałupę muszę przejechać na szmacie, wieczorem przyjeżdża tato z Niemiec ze wszystkimi meblami, które sobie zwożą do mieszkania dziadka. Ale tam póki co końcówka remontu, więc będę miała zawalony dom ich rzeczami. Mama dojeżdża jutro. Mam nadzieję, że szybko ogarną nowe lokum, bo ich pobyty u mnie mi nie służą, zwłaszcza w kwestii ćwiczeń. Dlatego chciałam się zmobilizować przed ich przyjazdem, bo łatwiej będzie mi to wytrzymać mając już jakiś rytm, niż dopiero zaczynając.
O humusie i marchewkach/ogórkach myślałam, ale nie chciałam gotowego a na zrobienie swojego brak czasu. Póki co to jedyne na co mam ochote to połozyć się spać. Mam denny humor, jestem zwyczajnie zmęczona i skłaniam się ku temu by być samolubem i nigdzie nie iść.
magda, tak też można. Czasem trzeba odpocząć
Mi o kryzys dnia trzeciego to chodziło o coś innego. Kiedy jestem dwa dni z rzędu na minusie energetycznym, jest ok. Przychodzi trzeci dzień i organizm chce uzupełnić niedobór i bardzo ostro domaga się jedzenia.

Potruchtałam 6 km. Kondychy brak. Uda mam szerokie na górze. Niestety obstawiam że po mojej jeździe konnej. No nie powinnam wsiadać w siodlo jeśli nie chcę mieć uwydatnionych przywodzicieli.
Gotuje pudełka na dziś.
No to mój kryzys był bardziej ćwiczeniowo-motywacyjny 😀 Ale dałam radę! Widzę pierwsze efekty - póki co po prostu wypłaszczenie brzucha przez lepsze posiłki, mniejsze objętościowo i lekkie rozrzedzenie fałdu brzusznego 😀 Fajnie, bo efekt to zawsze zastrzyk motywacji do dalszego działania, powinno być z górki.
25.09 meise, vanille, tunrida, magda 5 ( czekamy, czekamy która pęknie i się wyłamie), infantil 4 ( dałaś ciała z dietą?? Pierwszego dnia??) szalonabibi 4
.....
Ja zdrowa. Z dyżuru wrócę o 9😲0 i na kolejny jadę o 14😲0, więc...lasek i truchtanie. Ciężka jakaś taka jestem, ale nie patrzę na to. Utruchtam. Nie będę gorsza od vanille.

Meise- już drugi raz zbieram twoja ocenę z wątku, zamiast z priva! Jak ci nie pasuje wchodzić na forum, to wysyłaj mi w messengerze. ( Agata pj)
Infantil- wysyłaj ocenę w tytule wiadomości. Wtedy od razu widzę oceny każdej osoby, bez wchodzenia w wiadomości.

Trzymajmy się. Trzeci dzień jest trudny. Ale tylko 5-ki zapewnią nam progres!!!!!


A wiem, sorki. Jak się pochwalę w wątku oceną to jestem przekonana, że i Tobie wysłałam, już mi się miesza we łbie 🙂 ogarnę się, łobiecuję!

Ja zaczęłam dzień elegancko od fritaty z oliwkami, pomidorami i szpinakiem. Trzymam michę, piję wodę, brnę do przodu jak żelazko. Yeah.

Czekam aż mi się owulacja skończy, bo spuchłam jak balon i nie mogę na siebie patrzeć w lustrze. Twarz okrągła jak od cyrkla  😫
Na imprezkę nie pojechałam, w sklepie się nie złamałam. Uff. Będą gadać że jestem niekoleżeńska itd ale trudno, nie mam sił. Jutro śpię do oporu  😍 i idę na rynek po warzywka i ostatki śliwkowe.
Dzisiaj było ciężko. Przez 1.5h nosili mi graty do domu, skończyli dopiero koło północy O_O i dopiero wtedy mogłam poćwiczyć, na tej małej powierzchni, która mi została niezawalona szpargałami. Ale właśnie skończyłam i jestem dumna z siebie!
26.09 infantil, vanille, magda, tunrida, meise-  wszystkie na 5. ( Naprawdę schudniemy, jeszcze trochę wysiłku)
Ej, ja też 5! Wysłałam tu na forum na priv wczoraj koło 21-22 🙂
Gratulacje, dziewczyny!  😅
U mnie wczoraj piękna 5 - jedzeniowo bez żadnej wpadki + godzina na rurce. Po zajęciach miałam oczywiście ochotę zjeść cały świat, ale byłoby mi głupio znowu wysyłać niższą ocenę  😁 więc nic nie wpadło. Nie sądziłam, że ta tabelka jest aż tak motywująca.

Właśnie wróciłam z zakupów na następny tydzień - nie kupiłam nic grzesznego! A to u mnie duży sukces.
Mi się straszelnie chce dziś ciasto zjeść. Ale mam tu motywację i nie dam się. Kupię śliwki i na tym poprzestanę. Dziś w końcu mogłam się wyspać, ale nadal czuję się mocno zmęczona. Popołudniu wspin, ale resztę planów raczej odpuszczam. Porobię coś w domu dla spokoju sumienia 🙂
Ja wczoraj 4, ale zapomniałam wysłać. Przez przynajmniej kilka dni nie będzie lepiej, bo rozbiłam głowę i nawet od gwałtownego wstania z kanapy robi mi się jak po dobrym kielichu... Mam nadzieję, że niebawem przejdzie.
Utruchtałam tylko 7 km, ale za to podłoże miałam gorsze, bo w innym miejscu lasu biegałam. Bo mąż był ze mną po grzyby i musiałam biegać gdzie indziej. Kondychy zero, sił zero. Chyba ta redukcja się daje we znaki. Aby teraz utrzymać michę! MUSZĘ !
Ciastków nie kupiłam uff, kupiłam 6 kg śliwek na powidła. Czuję się ociężała i zmęczona nadal, ale okres mi się zaczyna więc mam nadzieję że to zejdzie. Dziś na obiad boczniaki z ziemniorami i szpinak, jutro gotuję pomidorówkę i curry dyniowe, powidła oraz piekę chleb. Przyszły tydzień ma być ładniejszy, to może uda mi się rower odpalić jeszcze.
28.09 vanille, magda 5 ( najlepsze!!!!) szalonabibi, tunrida 4 ( stoją w miejscu) meise 3 (buuuuu, wygwizdana)
.....
Właśnie zrobiłam 10 km. Wczoraj nie byłoby źle gdyby nie wieczorne czekoladki. Jeszcze tylko przetrwać dziś i będzie super. Okrutne są dla mnie te weekendy.
Nie wysłałam oceny, bo padłam i zasnęłam wieczorem, ale u mnie 4. Cały dzień było świetnie z jedzeniem, ale pojechałam na kolację do mamy i się obżarłam  😵 Niby same zdrowe rzeczy, ale znowu za dużo. Eh.
Ja zawaliłam, przyznaje się bez bicia...

Totalnie mi wczoraj siły odeszły. Rano czułam się ok. Koło 13-stej pojechaliśmy z królami do weta i zeszło nam z 1,5h + jak zwykle wyszłam spocona jak mysz, bo walka, stres, nerwy. I fortuna wydana na wizytę i leki... (ale to akurat najmniej ważne).
I w drodze powrotnej przystanek w sklepie osiedlowym i się obkupiłam. Lody, batoniki, i wszystko zjedzone jeszcze w aucie. Tak reaguję na niefajne sytuacje dnia codziennego...

Weszłam do domu i mi ktoś prąd wyłączył na calutki dzień. Leżałam nieruchomo na kanapie i nie zrobiłam kompletnie NIC.

Dzisiaj się czuję ciut lepiej, ale szału nie ma. Balansuje na granicy 5/4 na koniec dnia. Ale raczej 5. Gotuję krem marchewkowo-dyniowy z mleczkiem kokosowym, zjem małą porcyjkę i spać. 
Ja mam dziś szansę góra na 4, o ile już nie jest 3. Nienawidzę weekendów pod kątem jedzenia.
Noo, weekend nie pomaga...
Muszę coś poskakać dziś. Upocić się jak pies. Wtedy będzie na 5.

Ale mi się nie chce. Wolę scrabble i pół litra zupy  😁

Ale pójdę.... cokolwiek muszę...
No..ja zrobiłam rano uczciwe 10 km. Potem jeszcze z synem kilometr w lesie. A teraz cierpię na plecy. Bo to już trzeci dzień z rzedu biegam i skolioza się odezwała. Próbuje od godziny sama coś z tym zrobić, ale chyba nie dam rady. Chyba znów pora na wizytę u fizjo.
I niestety jem. Aby do jutra.
Też nie znoszę weekendów pod względem jedzenia ale tym razem zaskakująco dobrze mi poszło! Miałam plany w postaci ogarniania spraw mieszkaniowych wszelakich ale jesień mnie dopadła, zmęczenie po wyjazdach i musiałam odpocząć. Zamiast załatwiania spraw utknęłam przy garach... i stwierdzam że się nie nadaję na kucharkę i dlatego powinnam żywić się na mieście  😂 Po raz kolejny nie dodałam soli do chleba więc wyszedł niejadalny (do tego niedopieczony więc poszedł do kosza) do tego turbo ostre curry - równie niejadalne. Za to wyszły mi pyszne powidła śliwkowe! Jadłam 4 posiłki na dzień, najadałam się, dziś trening na ściance - zebraliśmy się w kilka osób więc było wesoło 🙂 Weekend tym samym zwycięski, oby tak dalej. Stwierdzam tylko że muszę się częściej chyba jednak ruszać, bo po wysiłku zdecydowanie lżej się czuję i brzuch mi się nieco chowa.
magda, gratulacje z okazji udanego weekendu! Patrząc na Twój avatar ciężko uwierzyć, że masz jakikolwiek brzuch  😁

tunrida, NIE JEDZ! Bo też będziesz wygwizdana... i będzie karny jeżyk.

Ja kończę koncertowo: 3000 na liczniku... moje ciało spłynęło morzem potu. 5.
A zupa wyszła po prostu nieziemsko dobra.... I walczę ze sobą, żeby nie wyżreć do końca.

U mnie armagedon w domu. Pół chaty zawalone meblami, sprzątanie, przekładanie, składanie 😵 Wczoraj ciężko mi było ćwiczyć, bo fizycznie nie było gdzie, ale znalazłam jakieś 2mx1m wolnej przestrzeni i zrobiłam to co dałam radę w takich warunkach. Dziś udało się ogarnąć przestrzeń, także zaraz się biorę za ćwiczenia w bardziej komfortowych warunkach.
Aha, zjadłam dziś 3 kawałki czekolady z takim dmuchanym ryżem 😀 Ale niedziela jest, więc będzie mi wybaczone 😁
Wracam. Kolejny raz, oby w końcu ostatni.
Aktualnie dieta z fabrykasily.pl, 1500kcal.
Do tego mam dosyć ostrą kontuzję pleców, nie chcieli mi rozpisać treningu, muszę znaleźć trenera personalnego. Ale musi byc fizjoterapeutą w jednym. Ciekawe, czy znajdę.
(od połowy sierpnia nie przespałam ani jednej nocy, budzi mnie taki ból żeber i pleców, że aż mnie dusi. Byłam u 7 albo 8 lekarzy, RTG i rezonans OK, próbuję rozgonić samą fizjoterapią narazie, jak nie pomoże, mam skierowanie na blokadę...)
wistra, a jak to sobie zrobiłaś?
Trzymam kciuki by się wszystko dobrze skończyło!
cholera wie, zaczęło się dokładnie miesiąc po przeprowadzce.
Myślałam, że może nowy materac - ale po drodze byłam na wyjazdach z pracy, przywiozłam też stary materac z domu rodzinnego i nic, żadnego rezultatu.
Dali pod wzięcie pod uwagę jeszcze fibromialgię...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się