Sprawy sercowe...
No właśnie tez chyba zalezy jakie kto zdjecia wrzuca na fejsa, u mnie generalnie rozbija sie o robienie fajnych rzeczy, z fajnymi ludzmi, w fajnych miejscach.
Sama bym nie wyrzuciła zdjec jak caluje sie z kims albo zwyczajnych fot mojego faceta, no tego nie manifestuje 😉
Zgadzam się z tunrida i to co napisała dało mi trochę do myślenia jak ja bym się czuła w takiej sytuacji.
Chyba o to chodziło, że wszyscy to widzą, czyli szczęśliwa ja i Ex w różnych ujęciach na Facebooku a nie o to co jest gdzieś tam schowane w albumie na półce.
bawarka, mi by było przykro widziec na fb meża fotki z jego ex. Myślałabym, że nie zakończył tej relacji do końca. Trochę tak, jakby ich zdjecia wisiały na ścianie w mieszkaniu. Trzymane w albumach, na dysku wcale mi nie przeszkadzają.
Mozii
dzięki że pytasz
Akurat dziś mam dolinę, jeszcze śnił mi się w nocy i mam taki parszywy nastrój. A już lepiej było trochę
Mam pytanie do osób, które rozstały się po dłuższych związkach. Ile czasu zajęło Wam dojście do siebie, chęć zaufania komuś na nowo?
Epikea, jakoś ponad 2 lata, ale.. zmieniłam prace, otoczenie (wyprowadziłam się 400 km dalej 😉 ), znajomych, kupiłam konia, przewróciłam troche życie do góry nogami, zajęłam się sobą i wypełniłam maksymalnie czas żeby nie myśleć.. 🙂
I chyba nie ma znaczenia ile trwał związek - jedni będą bardzo przeżywać, inni nie, niektórzy zaś wcale. Wszystko zależy od pewnych czynników, a nie stażu razem, takie przynajmniej mam zdanie. 😉
desire
Super, że Ci się udało 😅.
Ale dwa lata brzmią średnio optymistycznie...
Epikea, tu w zasadzie nie ma miejsca na statystyki. Wszystko zalezy jak szybko i w jaki sposob przwechodzisz kolejne etapy 'po'. Czy wciaz jestes 'w zalobie', czy pogodzona, czy towarzyszy Ci ulga czy powracajace klucie i scisk w klatce na kazde wywolane wspomnienie.
desire
Super, że Ci się udało 😅.
Ale dwa lata brzmią średnio optymistycznie...
Epikea, jeśli chcesz pogadać, wygadać Ci trochę(a to w takiej sytuacji bardzo pomaga) to zapraszam :kwiatek:
wiem dziewczyny, ja to wszystko racjonalnie wiem
Ale to jest taki stan, że człowiek chce usłyszeć "poboli jeszcze tydzień a za dwa trafi Cię grom z niebo/amor strzałą w tyłek i spotkasz tego jedynego"
Epikea, ale wcale niewykluczone, że tak właśnie będzie. 😉. Każdy ma inne podejście i nawet ta sama osoba po różnych rozstaniach różnie reaguje. Mnie tylko jedno rozstanie boli do dziś i nie mogę tego przekonać - przez śmierć. Całą resztę jakoś sobie ułożyłam w głowie.
Popieram! U mnie tak było po braku szacunku i gnojeniu mnie spotkałam człowieka, który mnie szanuje, kocha i oddał serce. I to znajomość z nim na stopie koleżeńskiej, szacunek już wtedy jako osoba obca i brak szacunku mojego ex otworzyło mi oczy i utwierdzilo w decyzji że dobrze to skończyć. A jak skończyłam to zaraz amor w dupe strzelił i tkwi ta strzała mocno 🙂
Epikea, paradoksalnie mozesz spotkac i dalej w tle przezywac swoja zalobe. Nie trzeba miec do konca przerobionej minionej relacji by wejsc w nowa i w niej wytrwac az do osiagniecia spokoju. A i ten bywa burzony raz na jakis czas przez jakies niechciane, zaplatane wspomnienie, jakis sen czy pamiatke znaleziona podczas sprzatania.
O tyle wiem co pisze, ze jedna relacje przerobilam do konca po 8 latach. Bedac juz zona, matka, realnie innym czlowiekiem. A przerobilam tylko dlatego, ze ten ktos powrocil niespodziewanie do mojego zycia, w dosc duzej 'ilosci' i wtedy wszystko pryslo, poczulam sie wrecz oszukana. Przyjaznimy sie teraz, bez nutki tego specjalnego dreszczyku sentymentu, tak zwyczajne, jakby nigdy nic.
Mozii u mnie było tak samo, tylko jeszcze przez ex bardzo bardzo się pogubiłam i wpadłam w złe towarzystwo...
Epikea nikt nie może Ci powiedzieć ile to będzie trwać, bo jest to bardzo indywidualna sprawa (mi zajęło 9mies, a jednak często wracam i rozmyślam co by było gdybym została chociaż mnie bił i zdradzał to włożyłam w to całe serce ale się odcięłam i nie żałuje a to co wypłakałam to moje). Ja bardzo liczę, że szybko staniesz na nogi i amor strzeli Cię szczęśliwą strzałą pełną miłości na całe życie. Pamiętaj aby się nie poddać, wyznacz sobie cele, do których będziesz dążyć i zajmą Ci głowę. :przytul:
Ja towarzystwo nie ale poczucie własnej wartości spadło poniżej 0... Że całe zło tego świata to moja wina, że jestem tak beznadziejna że tylko on mnie będzie chciał oraz że jak Pan każe to sługa musi 😉 straszne to wycisnelo we mnie piętno, ale dzięki M poradziłam sobie z większością demonów 😉
Epikea, paradoksalnie mozesz spotkac i dalej w tle przezywac swoja zalobe. Nie trzeba miec do konca przerobionej minionej relacji by wejsc w nowa i w niej wytrwac az do osiagniecia spokoju. A i ten bywa burzony raz na jakis czas przez jakies niechciane, zaplatane wspomnienie, jakis sen czy pamiatke znaleziona podczas sprzatania.
Amen. Ja cały czas mam takie kryzysy. Tyle tylko że u mnie to jest trauma a nie rozstanie. Wczoraj znowu miałam atak paniki tuż po zaśnięciu, przespałam może z 10 minut. No ale chłopiec mój kochany ma w sobie jakieś niezmierzone pokłady cierpliwości i bardzo dzielnie to znosi..
U mnie przeszło samo🙂 Majątek podzielony, pozew leży w sądzie, a szanowny jeszczemałżonek nie śpieszy się z wyprowadzką z domu... Szuuuuuka mieszkania. Temat rozwodu zaczął się w lutym, jest prawie czerwiec (w sumie sama mu dalam czas do czerwca). I powiem Wam, że o ile na początku popadałam w nienawiść co raz przeplatającą się z ogromnym żalem, a czasem wątpliwościami, bo przecież to był MÓJ JEDYNY NAJUKOCHAŃSZY MĄŻ, więc może ratować (znacie zresztą historię z forum), potem byla już tylko pewność, że dobrze robię i takie wyraźne wygasanie uczucia przy jego kolejnych "wtopach", tak teraz jak bez tego uczucia patrzę na Niego, mając go stale pod ręką w domu, to pukam się w łeb co ja w nim widziałam przez te lata. Nie mogę się doczekać, żeby sie wyprowadził i mam taką błogą pewność, że nie czeka mnie ani jedna sekunda w przyszłości, że będę się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, tęsknić czy wspominać... Fakt, że coś mi tam w głowie zostało w formie niechęci do rodu męskiego w ogóle, jakoś wszyscy wokół mnie szukają wsparcia i opieki (bo taka silna babka), a ja mam w du... Teraz to ktoś będzie musiał opiekować się mną i wykazać się większymi jajami. Skoro dla wszystkich to problem, że umiem sama "wbić gwóźdź", to niech się znajdzie taki co sam umie "zbudować wiertarkę, a nie tylko użyć". Pocieszające to co Wy piszecie, bo widzę, że jeszcze znajdują się faceci przez duże F. Ja co prawda nie znam, ale dobrze, że ponoć są🙂 A tak z innej parafii, ile czekalyście (pytanie do grupy doświadczonych w tym zakresie), na papier z sądu o terminie rozprawy, od zlożenia pozwu... Bo coś mi się to dlugo robi....
Mozii ja niestety poległam po całości ale dzięki E. jestem teraz silniejsza i niezależna. Znalazłam wymarzoną pracę, w której się spełniam, rozwijam pasje na maksa, kończę w końcu szkołę, której przez ex nie skończyłam (aż wstyd się przyznać gdzie się uczę, ale bardzo dojrzałam i zmądrzałam). Po mimo silnej depresji i próby samobójczej (co ja miałam w głowie 🤦 ) wiem, że nie jestem zależna od żadnego faceta i nie jest on jedyny na ziemi a ja nie jestem jakimś potworem. Ale tamtych prawie 4 lat dalej żałuje, ze są stracone... Zwłaszcza, iż 2 dni później miał drugą i po 2 mies. zaszła w ciążę i chyba ten widok boli najbardziej. Ps. Moja '"przyjaciółka". Życie bardzo weryfikuje ...
A u mnie nieustająco tęcza. Mieszkamy już razem w zasadzie, szóstka w totka. No i kocha moje koty 🙂
Gillian, a koty jego? 😀
pytam, bo coś z tymi zwierzętami jest na rzeczy - mój koń nie znosił moich ex, małża lubi i toleruje w swoim otoczeniu. 🤣
Gillian super🙂 Trzymam kciuki🙂
Koty są przy nim bardzo spokojne 🙂
To ja tak w temacie przerabiania rozstania przytoczę, że dziś spotkałam się na ulicy wzrokiem z gościem, który 5 lat temu złamał mi ostro serce i nie mogę od tamtego czasu wejść w poważniejszą relację z kimkolwiek. Nie umiem zaufać już. I nawet po takim czasie coś we mnie się zagotowało i postanowiłam zmienić drogę, do tej pory czuje się jak kupa. 😉 Więc mega indywidualna sprawa.
Mój 7letni zwiazek dogorywa, czekam chyba tylko na cud... Chociaż w niego nie wierzę.
Zaczęło się psuć jakiś czas temu - ja zmieniłam pracę na lepszą, znalazłam drugą dodatkową pracę i zaczęłam naciskać na G, żeby jednak ostatecznie się przeprowadził do mnie, ślub i te sprawy.
Ciągle słyszałam wymówki szkoda gadać. Dwa tygodnie temu przycisnęłam go i kazałam mu się określić: albo albo. Ma 30 lat, albo chce żyć ze mną jako mąż albo niech zostanie u siebie w mieście (mniejsze miasto, dla mnie strzał w kolano jeśli chodzi o rozwój zawodowy) i spotka tam swoją miłość. No to się popłakał i miał się zastanowić, ale powiedział mi, że on nie ma żadnych planów na przyszłość - zawodowych czy prywatnych. Przyzwyczaił się do tej sytuacji i jest spoko. Kiedy zapytałam, to po co w takim razie mi się oświadczał - nie uzyskałam odpowiedzi...
Minęły 2 tyg, decyzji brak, coraz mnie rozmawiamy. Doła jakoś nie mam, bo szczerze - tracę tylko czas 😉
Mam wrażenie, że niektórym facetom potrzebny jest jakiś mocniejszy wstrząs, żeby się ogarnęli życiowo...
30 lat na karku i żadnych planów ani pomysłów na życie? Oj...
kaskaD30 na pierwszą rozprawę po złożeniu pozwu czekałam 3 miesiące. Ale to było we Wrocławiu, nie wiem jak gdzie indziej.
kolebka, przykro mi, kawal zycia... Ale najwiekszy kawal wciaz przed Toba. Czasem zwiazek umiera powoli, smiercia meczenska, glownie dlatego, ze obu stronom brakuje odwagi i ostatecznej gotowosci, by dalej pojsc juz osobno. Nic dziwnego, byl czas przywyknac i pewnie ciezko sobie wyobrazic nagly brak tej drugiej osoby. Ale brzmi to tak, jakby decyzja byl juz podjeta i czekala tylko na uprawomocnienie...
kajpo no, ja też w szoku byłam. I tekst, że jak się ze mną rozstanie, to zostanie starym kawalerem... w wieku 30 lat to dość sroga decyzja 😉
szafirowa dzięki. Nie łudzę się, że nagle spakuje walizki i stanie u progu - miał na to masę czasu. Jest mi tylko po prostu przykro, bo te oświadczyny potraktowałam naprawdę poważnie - chęć zmiany życia na lepsze (jak i chęć awansu) skłoniły mnie do zmiany pracy, dostałam wyższe stanowisko i jeszcze dorabiam, pracując zdalnie. W końcu zarabiam przyzwoicie, mogę coś odłożyć na ten ślub... No to zdaje się, że pojadę w listopadzie gdzieś w egzotyczne kraje z siostrą 😁
kolebka, no raczej właściwe i normalne, że potraktowałaś oświadczyny poważnie....I jakkolwiek taki facet to nie wyjątek to...jedź na te Karaiby.
Jedź kochana, zabaw się, pożądnie opal i wypocznij 🙂