naturalna pielęgnacja kopyt

Hm...ale jednorazowe zrobienie do końca kąta nie wystarczy chyba, no nie? Uzyskasz dobry zrost od góry, ale chyba musisz potem robić tak kolejne miesiące, żeby utrzymać ten dobry zrost, no nie?
Czy później robiłaś już mniej inwazyjnie, oszczędzając kąt, a zrost szedł cały czas dobry? Nie odwarstwiło się ponownie?

                              kurde...strona się zmieniła. Proszę wejdzie na poprzednią, bo ja helpa potrzebuję na ten tychmiast  😉
Ja też mam flary w pobliżu kątów wsporowych - nie takie masakryczne ale po ropniu trochę się nam tam rozjechała ściana. Od góry mam dobry zrost mniej więcej do połowy więc na grubość nie traktowałam jeszcze choć mnie korci. Prawdopodobnie jak wszystko się u nas usystematyzuje to zrobię tamtą flarę na grubość ale póki co, boje się, nie o zacieśnienie, bo tyły u nas szerokie ale bardzie o pozbawienie konia tej powierzchni do lądowania. W każdym razie trudny przypadek, zwłaszcza niepokoiłabym się tym pęknięciem bo wygląda na zainfekowane jakimś grzybem czy czymś. Życzę powodzenia - dobrze, że koń trafił pod opiekę kogoś z wyobraźnią tylko, że się dziwię jak można do takich masakrycznych flar/pęknięć w ogóle dopuścić.

W poniedziałek będzie u nas wet bo sama już nie wiem czy majaczę i wymyślam problemy czy faktycznie coś nie tak. Miałam polecenie by do tego czasu jeździć by kulawizna w razie czego była widoczna. Noto jeżdżę a im mocniej tym lepiej się rusza. Dzisiaj Hubertus - klacz czyściutka. Opoje (głownie na prawej tylnej) schodzą po jeździe czyli jednak jest to sprawa naczyniowa a nie zapalna. Bądź tu mądra i pisz wiersze.
A jak myślicie....to może być miejsce ujścia ropy, czy nie? Ropa by chyba wyszła bardziej koronką niż puszką, nie?

kotbury , Kika, dziękuję za dobre słowo ... Z Waszych wpisów wnioskuję , że Wasze konie nie kuleją mocno ( ''nie jest czysty'' , ''drobi'' ) , a moja kuleje mocno ....Choć wiem że spróbować mogę , koń mi może sam powie co mu bardziej pasuje - więcej ruchu , czy mniej ... Ja nawet chciałam brać ją na leśne spacery trzy lata temu ( ale nie w celach rehabilitacyjnych , bo o czymś takim  nie miałam wówczas pojęcia) bo chciałam , żeby mały Liruś sobie pobiegał , ale nie miałam sumienia jej męczyć . I ....nie chciałam tego pisać .... ale napiszę , od zeszłego roku mamy tak , że do strugania muszę czasami uciekać się do środków znieczulających (przyjeżdża wet. , podaje jej , ja strugam ) . Zimą dajemy radę bez , natomiast latem gdy jest ciepło , ból jest większy (zwiększone krążenie).Gdy zapytałam weta co innego mogę zrobić , powiedział o odnerwianiu ....Próbowałam środków przeciwbólowych doustnych , ale okazały się za słabe ...No i co tu robić..... siąść i płakać , czy zacisnąć zęby i godzić się na to , co życie przyniosło ????
tunrida, Nawet jak ropa wyjdzie koronką, to ta "dziura" po ropie może potem puszką schodzić. Nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam centymetr od koronki taką dziurę. Okazało się, że tamtędy poszła ropa [nie widziałam, bo byłam na drugim końcu Polski, w stajni oczywiście nikt nic nie zaczaił...]. No i ta dziura sobie schodziła, schodziła, schodziła... aż była jakoś 1-0,5 cm od "dołu", przyjechał kowal i powiedział, że tak zaokrągli brzegi i wystruga, żeby z tej dziury nie poszło w górę jakieś pęknięcie. No bo skoro dziura = ściana jest osłabiona.
Idąc tym tropem..... mogło być tak na Twoim zdjęciu, że ta ropa poszła, dziura "schodziła", a że kopyto słabe, to... pękło na sam dół od tej dziury? ale to tylko laickie teoretyzowania, mogę się mylić.

lira, Czekaj, ale ona nie może ustać na 3 nogach i dlatego musi mieć znieczulenie czy.... nie wiem, kopyta ją tak bolą przez struganie? Bo, szczerze powiedziawszy, trochę nie rozumiem. Znajoma miała trzeszczkowego konia. Trzeszczki chyba w 4 nogach. Ponoć. Koń kuty na 4, kucie trwało bardzo długo, bo kowal był z tych, którzy wolą zrobić powoli, a dobrze, a nie szybko i po łebkach. Koń to wszystko znosił bez mrugnięcia okiem. Dawali mu przerwy, żeby sobie odpoczął, więc - jak, przez trzeszczkozę ona musi dostawać środki przeciwbólowe? Czy jest tak "zrażona" do strugania, że bije, kopie etc?
Sankaritarina ona stoi jak anioł , trzy nogi strugam bez problemu , natomiast gdy mam strugać tę zdrową (zdrowszą , powiedzmy ) to nie umie stać na tej chorej. Np. na początku sierpnia było parę chłodnych dni i ... dałam radę malutkimi kroczkami wystrugać .I może nie uwierzycie , ale ona wie ,że muszę dla jej dobra to zrobić  i tak ogromnie się stara , że czasem chce mi się płakać ze wzruszenia ....    Pazury skracam często , bo u niej trzeba , a mogę to zrobić gdy kopyto stoi na ziemi . Naprawdę tylko ja mam taki problem ...??? Jeśli tak to zazdroszczę wam , a może po prostu jestem ostatnia sierota ........
Lira
Myslalas moze o tym, zeby nauczyc ja sie klasc i robic na lezaco ?
baba jaga oj myślałam ... , tylko ona zanim stała się moim koniem miała parę ''przykrych'' przeżyć i przez to gdy np. leży i zbliża się człowiek to pojawia się niepokój i właściwie od razu wstaje ,więc jest spora bariera do pokonania ... ale myślę o tym jeszcze . Problem w tym , że nie umiem nauczyć konia kłaść się ...musiałabym znależć kogoś kompetentnego i poprosić o pomoc , a sama nauczyć się na prostszym przypadku ...
baba_jaga - bardzo trudno prawidłowo zrobić kopyta leżącemu zwierzakowi, przerabiałam to na młodym i efekty były łagodnie powiedziawszy marne, jeżeli nie powiedzieć negatywne. Zdecydowanie lepiej dla konia jest robić nawet przez kilka dni po trochę jedną nogę bo ma się gwarancje że zrobi się dobrze.

A ja mam takie pytanie, młody zaczyna mieć w tyłach postawę rozbieżną, jeżeli robię ściany na 0 (do wysokości podeszwy na całym obwodzie) to mam wrażanie że jest gorzej, zgodnie z tym co przeczytałam na blogu Wiwiany postawa rozbieżna oznacza że zewnętrze ściany są za długie i powinno się je bardziej skracać (w porównaniu z wewnętrznymi ścianami). Czy ktoś z Was robił coś takiego? Ja dzisiaj pierwszy raz próbowałam i zobaczę jakie jakie będą efekty, ale trochę obawiam się czegoś takiego.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
25 września 2011 09:30
Lira
a może zróbcie badanie RTG tych trzeszczek - żeby wiedzieć jak bardzo to jest zaawansowane i czy można jeszcze leczyć czy tylko uśmierzać ból... bo z tego co piszesz to jej stan jest bardzo poważny - ja bym zaczęła od konsultacji z fachowcem i zdjęć i wtedy możemy kombinować. Bo przy tak zaawansowanej bolesności w ciemno już bym nie doradzała tego ruchu.
Kika
Kika rtg można zrobić , fakt ... Na przestrzeni tych 9 lat miała kilka razy robiony rtg , ostatnio jakieś 4-5 lat temu , zawsze przez innego weta ( miałam nadzieję , że od któregoś usłyszę coś konkretnego w końcu ).Najwięcej w sumie powiedziała mi A.Kucharska , niestety nic wesołego ,że to jest ten gorszy typ trzeszczkozy - cysty , który najgorzej rokuje ... A z tymi zmianami na kości jest faktycznie różnie , bo jak robił jej rtg.J.Stec to obraz rtg był taki sam jak u pewnego 3-latka , który nie kulał , a moja już wtedy kulała wyrażnie , choć z przerwami ... Dzięki dziewczyny za rady i słowa otuchy ... jak się trochę ogarnę z robotą to może wstawię zdjęcia jej kopyt i może tego rtg. , a teraz kończę bo w końcu to nie wątek o trzeszczkach .  P.S. Jedno kopyto na leżąco dałabym radę zrobić ... ( tzn. na leżącym koniu  😉)
Lira czy robisz na betonie (twardym), czy na miękkim? Może spróbuj taką wycieraczkę gumowa miękką jak przed super marketami są (taka z dziurkami) czy coś innego miękkiego podłożyć pod te chore nogi gdy podnosisz tą zdrową. Albo jak tu już kiedyś Branka sugerowała - robić "na oborniczku"- bo miękko.
Jeśli oczywiście wpływ podłoża ma jakiś wpływ na to jak dziewczyna stoi przy struganiu.
dea   primum non nocere
26 września 2011 06:22
Ta kobyła  której pisałam, że zrezygnowałam, własnie tak się zachowywała - widziałam że bardzo ją boli. No ale nie miałam warunków żeby jej pomóc. Mając ją pod domem pewnie bym zawalczyła. lira - może spróbuj fotki kopyt zrobić i tu wstawić, może coś doradzimy w sprawie staruszki?

tunrida - ropa, wyszła koronką i peknięcie zrasta. To akurat jest częste (pozioma szczelinka), ale te pionowe wchodzące do samej góry to "lekka" masakara. Plus: kopyta oczywiście ochwatowe, spore oderwanie. Oby tylko mechaniczne. Optymistycznie (nieochwatowo) wygląda podeszwa. Podobnie przerośnięte i też dośc mocno popękane (chociaż nie tak) kopyta robiłam u jednej zimnioczki i cudnie zrosło wszystko. Spróbuj na początek robić tak jak zrobiłaś i zobacz, czy będzie zrastało. Jak tylko się da, podcinaj i cofaj ścianę wsporową (jak będzie proszek pod nią). Jak ona przestanie pchać przedkatną, to cały kat powinien się cofnąć na miejsce, w stronę środka kopyta - i to szybko, bo kąty mają bliżej do ziemi 😉
Dzięki wszystkim.  :kwiatek:
kotbury robię ją najczęściej na betonie , ale przerabiałam różne podłoża i np. kiedyś udało mi się na grubej piance czy na trawce przed stajnią , a jak to nie pomagało już , poszłam na ujeżdżalnię na grząski piasek , ale nie udało się . Kiedyś zrobiłam skośną podkładkę (stare luweksy + skośne wkładki podnoszące tył kopyta ) , ale też nie pomogło. Na głębokim oborniku nie robiłam , bo latem go nie mamy , a zimą jak na razie radziliśmy sobie bez niczego. Ale będę miała to na uwadze ... dzięki .
lira, a jak robisz to 'zdrowsze' kopyto - trzymasz w ręce, czy masz jakąś podpórkę?
Ja zauważyłam, że Noniusz, który na początku kopyta miał nie za ciekawe i nie był w stanie za długo jednego przodu w górze utrzymać, stał dużo fajniej z nogą na techwarowej kobyłce, która jest na tyle stabilna, tak że koń może się na niej naprawdę mocno oprzeć i nie obciążać wyłącznie nogi stojącej na ziemi 😉
Orzeszkowa trzymam w ręce. Nie mam żadnej podpórki .... Hmm , pomyślę, może to dobry pomysł... Bo czasami to chodzi mi po głowie kucie.... , ''głupi jaś'' , jakieś pasty jasiopodobne ... ech , szkoda gadać. Dzięki !
Ok - był wet. Ogólnie koń kuleje hm... minimalnie. Normalny człowiek nic nie zauważy, ja zauważyłam bo było pogorszenie się ruchu i teraz jak próbuję przypomnieć sobie od kiedy, to wychodzi mi wtedy kiedy w tyłach potraktowałam flary na tyłach czyli zredukowałam (na wysokość i grubość) ścianę. Tak.. to było wtedy. Postawiłam klacz na podeszwie w miejscach gdzie wcześniej pozwalałam jej się nabudować (gdzie była dziura po ropniu). Od weta usłyszałam tego czego w zasadzie się spodziewałam a zarazem obawiałam - koń musi przenosić więcej ciężaru na ścianie - trochę sprzeczne z tym co czytamy tutaj ale powoli skłaniam się do tego, że nie wszystkie konie tolerują takie mocne traktowanie ścian (zwłaszcza w przypadku nierówno nabudowanej podeszwy w okolicach kątów wsporowych. Ponadto zostałam uświadomiona, że strzałka za mocno dotyka podłoża (że tak w zasadzie, dotykać nie powinna). Lekka reakcja na czułki w okolicach kątów wsporowych (zwłaszcza zewnętrznego gdzie jest flara i był ropień).

Zalecenie - odmoczyć kopyta (opatrunek) przez 1 lub 2 dni i wybrać ścianę wsporową podeszwę w tylnych okolicach kopyta, unikać twardych nawierzchni i kamieni (po wybraniu podeszwy wydaje mi się to jak najbardziej logiczne).

Inna wersja (moja) to czekać aż ściana przegoni podeszwę ale ona w tyłach woooolno rośnie i nie chciałabym by faktycznie wystająca kombinacja podeszwy plus ścian wsporowych była źródłem dyskomfortu.

No i mam dylemat - raczej będę się słuchać zaleceń weta ale mam pewne hmm... niepewności. Jednak zastanawiam się czy w przypadku naszych tyłów i nawracających problemów nie warto wypróbować inną strategię.

Jako plus podam, że po podniesieniu i obejrzeniu przodów robota "kowala" (nie mówiłam jeszcze wtedy, że kowal to ja) została bardzo pochlebnie oceniona. Miło mi było to usłyszeć od osoby postronnej. Szkoda, że te same komentarze nie do końca odniosły się do tyłów. Nie wiem kiedy z nimi skończy się ta walka.
Falbana
a o butach nie myslałas?
Dawno mi chodzi to po głowie - ale niestety kasik potwierdziła moje obawy - teoretycznie mam już zamówione (przez polski sklep 5 m-cy temu) ale obawiam się, że mogę się nigdy nie doczekać. Będę kombinowała inaczej ale wydaje mi się, że kwestia sprowadzenia butów może się jeszcze trochę przeciągnąć, omijając już aspekty finansowe (czeka nas też poszerzenie/wymiana siodła). Prawdopodobnie, byłoby to optymalne rozwiązanie ale niestety na dzień dzisiejszy nierealne.
Buty mozna tez robic samemu. ja robie ciagle. Po kazdym struganiu kiedy jest takie zalecenie. Nie robie ze styroduru bo Pinio w tym nie chce zrobic kroku. Ale dostalam kawałek wielkiej gumy z której wyciełam podkładki pod kopyta + wkładki na strzałki z karimaty, srebrna tasma i działaja. Na jeden wypad w teren wystarczaja. Jelsi kon chodzi po padoku i nie jezdze to zakładam rano i sciagam na 2 dzien.

A teraz jestem ciekawa co powiecie o tym. Co byscie zrobili z takimi kopytami... 🙂
Robiłam - na mojej wytrzymały 30 min ale fakt, wtedy było błotsko chociaż ona jest taka ruchliwa (zwłaszcza jak się grzeje), że wątpię w długo-żywotność. Przyznam też, że w przypadku tego rodzaju butów boję się kompletnego braku "przyczepności" do podłoża, srebrna taśma ślizga się jak skarpetki na polerowanej podłodze. Mogę spróbować ale...

A Ty używasz tych butów tylko do stępowania czy coś więcej? Bo przyznam, że ja tu trochę wyolbrzymiam problemy które mamy - w porównaniu do niektórych udzielających się tu forumowiczów to mamy się całkiem nieźle. Jeśli chodzi o stęp to nie widać żadnej kulawizny. Mówię tu raczej o szybszych chodach. Chyba, że zakładanie butów mam traktować jako oszczędzanie/ograniczanie ścierania ściany.

A co do wklejonych fotek to hm. Brakuje innych ujęć ale wydaje mi się, że można by próbować cofać (obniżać) kąty wsporowe bo w niektórych są dość mocno wyjechane do przodu. No i flary, ale ich bałabym się bo moim doświadczeniach zbyt mocno potraktować a jeśli już, to na pewno nie wszystko na raz. Z reszta już się nie wypowiadam, zostałam skarcona za "nadmierną odwagę" przy skracaniu pazura a teraz rozważam ingerencję w świętą podeszwę  🤬 więc może faktycznie powinnam gębę na kłódkę i na trochę zniknąć.  🥂
s.   happiness is easy
26 września 2011 21:45
Co byscie zrobili z takimi kopytami... 🙂


bardzo wiele jest do zrobienia... to kopyta Twojego konia? na której ścianie bocznej którego kopyta walczyłaś kiedyś z pęknięciem?
S.
yyy nie mielismy nigdy pekniecia?
Tak to mój koń.

Uh, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę mogła napisać coś w ty wątku ale... moja kobyła, będąca od kilku miesięcy na padokach ma aktualnie tak spieprzone kopyta złym kuciem, że jedyne co mi pozostaje - rozkuć. Fantazyjny kowal - ortopeda okuł ją na zalecone przez weterynarza podkowy, ucinając w jednej nodze pół kopyta, w drugiej 1/3, tak, że kobyła, która właśnie była na finiszu leczenia zapalenia stawu kopytowego ma problemy z chodzeniem. Jutro zrobię zdjęcia, dla potomnych...
croopie, nawet nie masz pojęcia jak często będziesz odwiedzać ten wątek, a nawet stanie się jednym z Twoich ulubionych. Wciąga.
Czekamy na zdjęcia 🙂
oj nie nie 😉 ja nie dotknę jej kopyta, chyba, że sprawdzić czy nie grzeje albo przeczyścić kopystką. Będzie ją robił doświadczony kowal. 🙂
s.   happiness is easy
26 września 2011 22:41
S.
yyy nie mielismy nigdy pekniecia?
Tak to mój koń.


przez chwilę pomyślałam, że pamięć mnie myli. Bo przy ponad 30 koniach ciężko jeszcze pamiętać te wirtualne. Uff, ale jednak nie 😉
na szybko znalazlam tyle.Widocznie pęknięcie było chwilowe, że nawet go nie pamiętasz 🙂


Ja jakos od grudnia grzebie w kopytach mojego konia. Głownie z powodu faktu że kowal po rozkuciu wybierał za dużo podeszwy i miałam konia kulawego miesiąc. Mój koń całe zycie był kuty, w zwiazku z tym jego kopyta były w stanie tragicznym. Były coraz bardziej płaskie, rozjechane na boki itp. Wtedy nie wiedziałam że te rozjechania to flary i to calkiem spore ( jedna doprowadziła do dosyć poważnego pekniecia ściany kopyta ) ale kowal zawsze mówił że to taki urok tych kopyt i takie są i że tzreba kuć. 


Ściane wewnętrzna kopyta lewego ciagle muszę odciążać, bo mamy tam niezłe pęknięcie.


Tak, tez mialam problem z peknietym kopytem i jedyne co zrobiłam to ociazylam ściane na której było pekniecie.


Walczyłam z kładacymy sie ścianami, mega flarami i peknięciem jednego kopyta. poza tym ciagle lecze grzyba.

croopie każdy z nas tak mówił na początku  😀iabeł:
szuwar, haha niestety, mam 200 km  do stajni, w której stacjonuje Allegra 😉 to pierwsza sprawa, a druga jest taka, że wolę zrzucić ewentualną winę na kogoś, niż nigdy nie wybaczyć sobie, że okulawiłam własnego konia 😉 Proste 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się