Oczywiście że komar człowiekiem nie jest. W zasadzie, żebyś poczuła empatyczne uczucia do komara, to musielibyście chyba razem skonfrontować się z jakimś alienem - wtedy komar byłby może bliższy jako przynajmniej "Ziemianin" (choć kto wie, jak alien okazałby się sympatycznym "bratem w rozumie"..?).
W rzeczywistości nie istnieją takie twarde dychotomie "człowiek - zwierzęta", "swój - obcy" - jak to zwykło się dla uproszczenia przyjmować. Jesteśmy ludźmi, ale z tego wcale nie wynika, że wszystkich ludzi kochamy tak samo - wręcz byłoby to nienaturalne, dziwne i potworne. Jesteśmy zwierzętami, ale z tego wcale nie wynika, że wszystkie zwierzęta są nam tak samo miłe (lub tak samo smaczne...).
Błędne jest tzw. "tradycyjne" pojmowanie stosunku człowiek - inne zwierzęta, wedle którego Pan Bóg kazał nam czynić Ziemię sobie poddaną i dowolnie postępować z innymi stworzeniami. Albowiem żadnej JAKOŚCIOWEJ różnicy między człowiekiem a innymi zwierzętami po prostu nie ma. Tzn - nie ma takiej jakościowej różnicy, którą dałoby się zmierzyć, zważyć i zbadać. Możemy wierzyć, że my mamy nieśmiertelne dusze a inne zwierzęta bynajmniej - ale ktoś to kiedyś udowodnił, a..? Owszem, jesteśmy (średnio! Bo znam takich, od których moje konie są sporo bystrzejsze...) inteligentniejsi - ale to jest różnica ilościowa, a nie jakościowa. Zwierzęta też swoją inteligencję mają. Konie to mniej - więcej poziom ludzkiego trzy- czterolatka. Plus dojrzałość płciowa, której ludzki czterolatek oczywiście nie ma...
Tyle tylko, że pastwienie się nad tym biblijnym poglądem na świat niczego już nie wnosi. Ten pogląd bowiem został skutecznie wybebeszony i przynajmniej w inteligentnym towarzystwie raczej mało kto go będzie bronił.
O wiele groźniejszy jest pogląd przeciwny, który tak samo opiera się na nieuzasadnionym uproszczeniu. Piję tu do p. Stingera i innych ideologów "zieloności", dla których "wszelkie życie jest tyle samo warte". Otóż nie jest - ktokolwiek bowiem twierdzi, że "kocha wszystkie istoty tak samo", od razu wzbudza we mnie podejrzenie, że tak naprawdę to on nie kocha żadnej z tych istot w szczególności. Sam Stinger przyznawał się zresztą, że będąc głównym w XX wieku ideologiem weganizmu i zażartym przeciwnikiem "wykorzystywania zwierząt", z żadnym konkretnym zwierzęciem nigdy więzi uczuciowej nie nawiązał - nie lubił bynajmniej istot o których skądinąd twierdził (błędnie), że należą im się dokładnie takie same względy jak innym ludziom. Jest to stanowisko nie tylko nielogiczne i pozbawione sensu, ale przede wszystkim - nieludzkie. Ktoś, kto tak postępuje, moim zdaniem o wiele bardziej zasługuje na miano psychopaty niż myśliwy, który jakieś konkretne zwierzęta kocha (np. swojego psa, z którym poluje), a inne podziwia za ich piękno i siłę, ale zabija (zwierzęta łowne).
Jest to zresztą sytuacja dokładnie analogiczna jak z wszelkiej maści "zbawcami ludzkości" (typu Lenin, Stalin, Mao, Pol-Pot itd.): cokolwiek by nie głosili, już przez sam fakt, że obiecywali WSZYSTKIM raj na Ziemi, było to od początku mocno podejrzane - no i okazało się to, co się okazało...
"Tyle tylko, że pastwienie się nad tym biblijnym poglądem na świat niczego już nie wnosi. Ten pogląd bowiem został skutecznie wybebeszony i przynajmniej w inteligentnym towarzystwie raczej mało kto go będzie bronił." Ja będę. Chyba jednak nie jestem wystarczająco " inteligentna" aby kontynuować z Tobą dyskusję.
TheWunia - z leczeniem dzikich zwierząt jest ten problem, że lecznice niby działają, ale jest ich niewiele, lub działają mitycznie. Wiem, jaki miałam problem, jak kto mi tego małego zajączka przyniósł - chiałam dać do najbliższej lecznicy, ale nie odbierali, głucho, cicho, znaleźć nie idzie. Schronisko się wypieło, jak zwykle odkąd go IDZ ma, ale to osobny temat. 200km wieźć nie będę zwierzaka, który może najbliższych 2 godzin nie przeżyć... w końcu owinełam ręcznikiem i do znajomego weta pojechałam. W końcu zając od królika się aż tak nie różni, żeby zwykły wet nie ogarnął w jakim jest stanie, a oni w razie czego calutki sprzęt mają, no i za mały był, żeby cokolwiek z nim zrobić. Wymacany został, że żebra raczej całe, futerko podgolone gdzie były ugryzienia, ranki odkażone, dostał witaminy+coś tam, dostał mleko dla kociąt (nie ma specjalistycznego dla zajączków niestety 🙁 ) i wylądował w domu. Ze świadomością, że jak przeżyje to zostanie u nas, bo ja piernicze wlec się przez pół Polski, jak lecznica cholernego telefonu podnieść nie potrafi 🙄
keirashara ja właśnie pisałam jakiś czas temu, że jest ich za mało, bo jak się trafi chore zwierzę to nie ma co z nim zrobić. A juz nie pamiętam kto, ale napisał, że nie powinno być ich wcale, bo dzikie zwierzęta powinno się odstrzelać, a nie leczyć, bo się stresują 🙄 z czym się nie zgadzam
TheWunia - jest jeszcze taki problem, że np. ranne lub dziki robią się niesamowicie agresywne. Nie wiem z czego to wynika, ale tak jest, więc tu uważam, że lepiej odstrzelić, dla bezpieczeństwa. Trzy psy mi taki dzikus krążący koło domu poszarpał, wiem na pewno, że ten sam, powłóczył nogami, czarny, charakterystyczny. Strach trochę do lasu było iść, raz mi go koń znalazl, siedział w krzakach obok i się czaił, nie wiem, czy jakbym była sama, to by mnie nie przyatakował. I fakt, dużej części dzikich zwierząt ciężko jest pomóc, wyleczyć, bo się boją człowieka. Temu maluchowi zajączkowi tak serce waliło, że myślałam, że mu nie wytrzyma, wyrywał się mocno, tylko no, on wielkości połowy dłoni był, więc łatwo było go spacyfikować. Z większymi zwierzakami to różnie może być, nie zawsze dadzą sobie pomóc, a kopa od sarenki nie chciałabym zarobić. I takie zwierze prawdopodobnie już nie poradzi sobie w naturze 🙁
Dzikie zwierzęta się potwornie boją. Zamierają nam w dłoniach a my, ludzką miarą, myślimy, że tak nas lubią/rozumieją że pomagamy. Czasem lepiej skrócić cierpienia niż dręczyć. I widzę tu pewną sprzeczność w myśleniu: jak myśliwy ingeruje w przyrodę to zuo, jak "ratownik" to dobro. A już wypuszczanie na wolność niepełnosprawnych, na wpół oswojonych sarenek uważam za wielkie okrucieństwo. Pierwszy pies je zagryzie.
Dlaczego ma obowiązywać zasada, że jak myśliwy to dobry, wyumiany, wykształcony, zrównoważony, empatyczny, troskliwy, pełen poświęcenia, strzela tylko jak musi, a musi, bo jak nie będzie strzelał to kary zapłaci... a "zielony ekolog" to niezrównoważony wariat, bez wiedzy, nez wykształcenia, niedorozwinięty emocjonalnie fanatyk? To, że taki obraz został nam w głowach po akcji oszolomów w Skaryszewie czy Morskim Oku to nie znaczy, że to są ekolodzy. Ile razy napisze o jakimś habniebnym występku myśliwego zaraz lecą głosy, że mylę myśliwego z kłusownikiem.
Jak na razie na moje zarzuty odpowiedziano mi: - nie chcesz myśliwych u siebie to idź i ich poproś albo sobie stałe ogrodzenie zrób. - na wilka nie ma miejsca - równowagi nie ma i nie będzie, tylko myśliwi chronią lasy przed zagładą - dzieci na polowaniach? Jakie dzieci? ( mimo, że na zdjęciach wyraźnie widać i polowanie i dzieci, pewnie złosliwy fotomontaż) - w ogóle to dbamy, chronimy, więc logiczne jest że pozyskujemy - a wywalając żywność na skraju lasu w ilościach hurtowych wcale nie uczymy zwierząt wychodzenia na skrja lasu po żywność, my je odciągamy od pól uprawnych! Jedyny znany mi przypadek uczenia, że coś jest niekorzystne poprzez wzmacnianie tej czynności. - a poza tym to sport, a sport to zdrowie.
Tania czy Ty naprawdę nie widzisz różnicy w ingerowaniu w przyrodę między wabieniem i zabijaniem, a leczeniem? Dziwi Cię, że jedno ma nalepkę zła, a drugie dobra? Jedni życie zabierają, a drudzy dają..
Widzę to inaczej niż Ty. Nic nie poradzę. Za moim punktem widzenia stoi 28 lat doświadczenia zawodowego. Nie emocje. Nie da się tego zmienić. Pozostańmy przy swoich opiniach bo stanowisk nie zbliżymy.
tet - tylko widzisz, najeżdżanie na myśliwych, że to zuo i wszyscy są źli i dzieci biorą na polowania to tak, jak uważanie wszystkich ekologów, że zachowują się jak ekoświry z przytoczonych przez Ciebie akcji... Taki sam rodzaj skrajności. Ilu ekologów pojechało na Morskie Oko na akcje? Pewnie procentowo tyle, ilu myśliwych bierze dzieci na polowania. To jest margines, niewielki procent. Nikt nie mówił, że tak się nie dzieje, tylko, ze to nie jest normalne, w normalnym kole się nie dzieje.
I zrozum jedno - jest sobie wieś 20 rodzin. 15 ludzi pójdzie do myśliwych i powie "panie przegoń mi dzika z ogródka". Jaki jest obraz wsi ze strony mysliwych? Ano, że ludzie proszą o pomoc. I jest sobie osoba, która myśliwych nie chce, ale się nie odezwie, bo nie, bo to oni powinni spytać czy mogą. I tak powstaje błędne koło.
Moze mimo wszystko Taniu przydaloby sie podstaw do tak radykalnego stwierdzenia...? Koty owszem, nie moga byc na diecie wegetarianskiej, ale psy juz owszem. Tyle, ze ryz i marchewka to nie jest zadna dieta ani sposob zywienia, i wkurza mnie to, ze wywleka sie takie glupie przyklady i przeklada na caly zamysl. Tak jak rzekome zagladzanie dzieci przez "nawiedzonych wegan"... Wiele lat przeprowadzano badania (mam zreszta wielostronicowe opracowanie, jesli Cie interesuje) i pies moze spokojnie zyc na dobrze skomponowanej diecie wegetarianskiej/weganskiej. Tyle, ze do tego sa specjalne gotowe karmy, a nie domowe eksperymenty.
Przyklad mam w rodzinie, pies zywiony od 3 lat weganska karma jest okazem zdrowia - zeby nie bylo, jest regularnie badany od stop do glow.
Mnie dziwi pewna sprzeczność. Z jednej strony osobopies, osobokot. I walka o jego prawa. Z drugiej decyzja o pozbawieniu owych "osób" ich naturalnej karmy. Nie ogarniam.
Tania, jak masz dzieciaka to też decydujesz o tym co je. Przynajmniej do pewnego momentu. Ja sobie obiecuje poczytać więcej na ten temat, ale ciągle mi to ucieka. Moje psiokoty karmię tradycyjnie, ale jeśli okazaloby się, że karmy vege są ok dla nich, to bardzo chetnie wprowadziłabym zmianę. Ale tak jak napisałam, nie mam obecnie wiedzy na ten temat. Uwagi osób doświadczonych dobrze widziane 🙂 nerechta?
Sprawa żywienia zwierząt to jedno. Drugie, ze ta poryta pani była inspektorem TOZu, czyli osoba, ktora innym narzuca jak maja sie opiekować swoimi zwierzętami.
Moze mimo wszystko Taniu przydaloby sie podstaw do tak radykalnego stwierdzenia...? Koty owszem, nie moga byc na diecie wegetarianskiej, ale psy juz owszem. Tyle, ze ryz i marchewka to nie jest zadna dieta ani sposob zywienia, i wkurza mnie to, ze wywleka sie takie glupie przyklady i przeklada na caly zamysl. Tak jak rzekome zagladzanie dzieci przez "nawiedzonych wegan"... Wiele lat przeprowadzano badania (mam zreszta wielostronicowe opracowanie, jesli Cie interesuje) i pies moze spokojnie zyc na dobrze skomponowanej diecie wegetarianskiej/weganskiej. Tyle, ze do tego sa specjalne gotowe karmy, a nie domowe eksperymenty. Przyklad mam w rodzinie, pies zywiony od 3 lat weganska karma jest okazem zdrowia - zeby nie bylo, jest regularnie badany od stop do glow.
nerechta 3 lata to dla mnie mało..ciekawa jestem jak ten pies będzie funkcjonował na starość. Chętnie bym poznała te wyniki badań, o których piszesz. Żeby nie było, chętnie bym przestawiła psy na wegetariańskie jedzenie, nawet trochę o tym czytałam i póki co jednak się nie odważę. A dlaczego takiej diety nie można zbilansować, tylko musi być gotowa karma?
No moja Sońka uwielbia młode pędy traw i krzaczki jagód, a Miszka przepada za warzywami. Kupiłam im kiedyś z ciekawości taką karmę. Wcinały aż im się uszki trzęsły. Może jednak faktycznie się nawrócą 😉
edyta i na co to jest dowód? Moje psy też jadły owoce, niektóre warzywa - dla smaku. Wilki czy lisy też zjedzą od czasu do czasu jakąś trawę czy jagody z krzaczka, jak akurat na nie trafią. I co z tego?
Ciekawe, dlaczego nie próbujecie przestawiać koni na jedzenie sznycli wieprzowych i wołowiny z kością. Przecież w sumie dlaczego nie.
A co ty Murat-Gazon taka agresywna? za dużo mięska w diecie? 😉 ja tu sobie dywaguję, a koleżanka w ringu 🏇 przeczytaj jeszcze raz co napisałam - tym razem ze zrozumieniem i miłego dnia!
Oj tam, nie miało być agresywnie. :kwiatek: Po prostu dla mnie przestawianie drapieżników na roślinożerność to bzdura sprzeczna z naturą i śmieszyłoby mnie to, gdyby nie fakt, że można zrobić poważną krzywdę zwierzęciu. Ja już znałam takiego psa, jak ten z opisanego przypadku. Całe lata temu. Problem był o tyle większy, dosłownie i w przenośni, że to był dog.
Moja kobyła kiedyś wsunęła bułkę z pasztetem, ale raczej nie spowoduje to tego, że zmienię jej dietę ... A chyba jej smakowała, tylko papier został. Moje psy też czasami zjedzą coś warzywnego/owocowego, ale mięsa nic im nie zastąpi 🙂 Natura. Natury nie oszykasz 🙂
edyta a zdjęcia z myśliwymi w odpowiedzi na mojego posta to sobie daruj, bo jaki to ma związek ? Bestialstwo do zwierzęcej diety ... Chyba, że Tobie to się łączy.
Ja nie chcę wpadać w jakiś gruby spór na ten temat. A już na pewno nie w czystą demagogię (siodłanie, myśliwi) . Chciałaby poznać motywację ludzi, którzy decydują się na taki rodzaj diety mając świadomość, że opiekują się zwierzętami mięsożernymi. Skutki u kotów są opłakane to wiem. U psów nie wiem z własnych doświadczeń, bo nie spotkałam osobiście takiego psa. Zatem mogę tylko się spodziewać.
Jestem wegetarianką, moje koty i psy jedzą mięso (gotową karmę). Jak mi kiedyś powiedzą, że nie chcą też jeść mięsa to wspólnie o tym porozmawiamy. Trochę się Taniu czepiasz dla samego czepiania. 😉 Skoro ja nie muszę jeść mięsa i czuję się z tym lepiej to chyba nie powinno to nikogo dziwić? Wkurzać? A skoro mam pod opieką zależne ode mnie istoty to muszę zagwarantować im jak najlepszy byt. Nie czuję z tym żadnej sprzeczności, ot poprostu taki jest świat. Ale węża nie mam, zamrożonych myszek bym nie zdzierżyła, karma w misce jakoś tak mniej emocjonalnie wygląda 😂. Nie robię z tego żadnej filozofii 🤔wirek:.