horse_art, nie. Wcześniej nie miałam swojego konia ani możliwości by go mieć- to wiele zmienia. Zwiedziłam chyba wszystkie stajnie rekreacyjne w moim mieście i okolicy- w żadnym nie było instruktora oferującego więcej niż byle jaki galop i podskoki- dlatego, że sami nie potrafili więcej- dziś jak widzę wielu z tych ludzi na koniu to mi słabo. Oczywiście, mogłabym wydzierżawić konia i trenować 5 razy w tyg z trenerem- ale koszty, jak pewnie się orientujesz- rosną kilkukrotnie. Chodzi mi o to, że w REKREACYJNYCH stajniach nikt nie potrafił/ nie chciał nauczyć więcej niż to co wymieniłam. Poza tym, nauczenie więcej wiązało by się z utratą klienta/ pomocnika- bo konie i warunki także nie pozwalały na specjalnie więcej. Ja nie twierdzę, że nie dało się rozwijać- zawsze można by przecież kupić konia, wynająć trenera. Chodzi mi o to, że w stajniach rekreacyjnym nikt nie oferował nic wartościowego. edit: Smok, ale chciałam rozwijać się w stajniach rekreacyjnych i nie było możliwości- chciałam instruktora kompetentnego- a takiego nie było w kilkunastu szkółkach, które zwiedziłam. Mam wrażenie, że własny koń i treningi to trochę co innego. 😉
[quote author=horse_art link=topic=97020.msg2292699#msg2292699 date=1423905426] nie...poczułaś potrzebe psiadania jazd indywidualnych, treningów porzadnych, ambicja sie podniosla - to się nagle okazlo, ze można... a że wczesniej tamto wam odpowiadalo... jakby nie - to byc chyba nie jeździła? [/quote]
Horse-arciku, zamień słówko 'potrzebe' na 'możliwości' i wtdy będzie dobrze Lenalena, chyba była w tej samej sytuacji, co ja. czyli "jeździsz dobrze, zostań z nami" i nie wiedziała/ nie miała możliwości na coś więcje
Bo stajnie rekreacyjne sa nastawione na komercję . Oni muszą zarabiać i w większości przypadków nie oferują cudów. Nie zatrudniają Zawodników / Trenerów bo ich na to nie stać , a i ci nie chcą przyjeżdżać i uczyć na kiepskich koniach . 😉 Sama zobaczyłaś jak to funkcionuje , a zwłaszcza jak wzięłaś sobie indywidualnego trenera i na swoim koniu. Róznice sa niemirzalne. 🤣 🤣 🤣 A że drożej . Proste - Jakość kosztuje . 😉
Ja mam swojego konia i się tłukę rekreacyjnie. Nie mam ambicji ani kasy na więcej. Podobnie jak Tania- ja krzywa, koń krzywy, a i plecy bolą tak, że nie wiadomo, jak ubrać skarpetki. Tylko zamiast jeździć z trenerem to wsiądę i pojadę do lasu. O!
lenalena, szukasz do skutku. Widzisz, że ten nie, to idziesz gdzie indziej. Jak już straciłam nadzieję, jak już dawno uznałam, że jeśli mam jeździć pod okiem kogoś, przy kim może będę szła naprzód, ale z kim nie będę się w pełni zgadzała i zawsze będę czuła, że to nie jest "to", to wolę jeździć sama i sama sobie z koniem spróbować popracować, to znalazła się osoba, o jakiej nawet nie marzyłam 😜
horse_art, w zasadzie osobie uczącej się podstaw (jazdy w równowadze, w rozluźnieniu, na kontakcie - to są podstawy!) nie jest potrzebny szkoleniowiec na wysokim poziomie, który potrafi nauczyć o wiele, wiele więcej. Ale praktyka pokazuje, że szkolenie prowadzone przez taką osobę przebiega nieporównywalnie szybciej i poprawniej 🙂
Smok, jak najbardziej! Ale wiem jedno- w mojej okolicy nie ma stajni rekreacyjnych, które oferują ambitną rekreację. Oczywiście- są dzierżawy, treningi indywidualne, własne konie- ale szkółki (znajomi często pytają)- nie polecę nikomu.
[quote author=horse_art link=topic=97020.msg2292699#msg2292699 date=1423905426] nie...poczułaś potrzebe psiadania jazd indywidualnych, treningów porzadnych, ambicja sie podniosla - to się nagle okazlo, ze można... a że wczesniej tamto wam odpowiadalo... jakby nie - to byc chyba nie jeździła?
Horse-arciku, zamień słówko 'potrzebe' na 'możliwości' i wtdy będzie dobrze Lenalena, chyba była w tej samej sytuacji, co ja. czyli "jeździsz dobrze, zostań z nami" i nie wiedziała/ nie miała możliwości na coś więcje [/quote]
i swojej woli i rozumu nie miałyście? 😉 dobre slowo użyłam.najpeirw trzeba mieć potrzebę, potem chęć zmieny, a potem szuka się możliwości. że kasa? zamiast np 2x w tyg w słąbej szkólce, można było 1x w tyg na podzierawionym/wynajętym na ten nawte 1x w tyg koniu z trenerem "profi".... albo raz na 2 tyg.... mozna? mozna teraz to mozna bylo i wczesniej.... ale wczensiej nie miałyscie potrzeby... chęci.
ja tez zaczynałam jezdzić w szkolce w której nie bylo mowy o jakiejs mega technice. ale mozena bylo - mozna bylo sie zapsac do sportowej klasy - ale to wymagalo treningów częściej niz "jak mam ochote/czas przywieźdz dzieciaka" nie dziwie, sie ze w tej od dzwonu uczyli mniej. ale nauczyli - szacunku do koni, przezyc, utrzymać sie zawsze, SŁUCHAĆ instruktora.... i nie uważam tego za czas stracony. z jednym z tych instruktorów, po 20 latach jadze dla frajdy (ze razem jedzimy-np rajd). -nic mnie pan nei nauczył techniki. k*wa zero (poza trzymaniem wodzy porzadnie, pietami itd i DLACZEGO) - no... ale masz konia, sama go zrobilas, leczylas, trenujesz,startujesz, jezdzisz trudne rajdy gdzie nikt z teraźniejszego pokolenia, szkólek tego nie zrobi, nie tak. nawet te twoje dzieci ktere uczysz wiecej techniki. ladniej jedza ale czy sobie poradza? wiem, ze nei masz mozliwosci uczyc jak my, a i wymagania są inne. i tak ma wiekszosć która w twoich czasach, z tobą zaczynała. to prawda.
Ale praktyka pokazuje, że szkolenie prowadzone przez taką osobę przebiega nieporównywalnie szybciej i poprawniej 🙂
nie do końca sie zgodze. i tu wlasnie wychodzi róznica praktyk-zawodnik a teoretyk-szkoleniowiec -nauczyciel.
sposób uczenia poczatkujących jest zupelnie inny niż zaawansowanych, a dzieci niż dorosłych.
i zawodnik czy trener wysokiej specjalizacji - moze mieć problem z uczeniem tych poczatkujacych i dizeci, bo ne zna, nie pamieta czy nie chce sie przestawiac.
tak samo mistrz skoków nie uczy/startuje ujedzania i na odwrót. specjalizacje. specjalizacja instruktora są pocatkujący, a trenera (w sensie takiego od zawodników) -zaawansowanych. tak powinno być.
a...nie słodźcie sobie - jesli jeździcie rekreacyjnie, to macie instruktora, jesli sportowo - trenera (rónice w jednej z moich pierwszych wypowiedzi 😉 ). no ale tak fajnie to brzmi co? 😉))
Horse_art, nie zgodzę się z Tobą. Mi nadal chodzi o możliwość ambitnej rekreacji w szkółce- nie ma takich u mnie (przynajmniej nie było parę lat temu). Nie mówię o jazdach indywidualnych, treningach. Ambitna szkółka- właściwie jej brak. Rozumiesz? Na jazdy mnie nie dowożono, jeździłam sama, regularnie i często. I to, że piszę o aktualnym trenerze, a nie instruktorze- to nie znaczy, że jeżdżę sportowo- nadal jeżdżę bardzo rekreacyjnie. Także tego, nie słodź sobie, że tak wszystkich przejrzałaś. 😉
W suamie tak . Rolą instruktora jest uczyć podstaw , rolą trenera jest trenować tego nauczonego podstaw. 😉 Tych zawodników skoków których ja znam , bez problemu są w stanie przejechać czworobok ujeżdżeniowy klasy C i nauczyć każdego podstaw Ujeżdżenia . Widocznie każdy z nas ma inną definicję tego kto jest zawodnikiem. Pisaliśmy już tu z 1000 razy. Dla większości rekreantów , zawodnik to osoba biorąca udział w zawodach nie ważne jakich. Dla mnie przynajmniej do poziomu Małej / Średniej Rundy ( 120/130 ) to ambitna rekreacja 😁
horse_art, naprawdę nie rozumiem idei wprowadzania tego sztucznego podziału. Jeśli jeżdżę ze szkoleniowcem, mamy ułożony plan treningowy (ogólny - o szczegółowym zawsze decyduje koń!), dokładnie wiemy do czego dążymy, to jeśli: a) czasami startuję - nazwiesz tego szkoleniowca "trenerem" b) nie startuję (z różnych względów - bo nie mam na to ochoty, bo nie mam możliwości przewiezienia konia, bo cokolwiek) - nazwiesz tego szkoleniowca "instruktorem" ❓
Są osoby, które z końmi na co dzień pracują normalnie, nie pod zawody, nie żużlują elementów od literki do literki, tylko w zależności od potrzeb wplatają je w normalną pracę, nawet jeśli startują. To co, są sportowcami czy nie są?
ElaPe,w tej chwili już nie tak bardzo,jak wtedy na SGGW.Z biznesowego punktu widzenia owszem,natomiast pojęcie o sporcie jako takim nie ma żadnego,i to nie tylko w kategoriach "jeżdżę LL,L i jestem wielkim sportowcem" ale ogólnie jeździectwa jako dyscypliny.
no wiesz, dyrektor szpitala też niekoniecznie musi być lekarzem 🙂
Hmmm. [quote="lenalena"]Mi nadal chodzi o możliwość ambitnej rekreacji w szkółce[/quote] Ale ambitna do jakiego momentu? Bo nawet na tuptusiach da się poprowadzić ambitniej. To zależy od szkoleniowca. Jak instruktor jest do D. to nawet gdyby w stajni stały same Totilasy, to ten instruktor nie wykorzysta ich potencjału i będzie się zajmował pierdołami.
Ale jest też druga strona medalu - jeźdźcy, którzy myślą, że umieją, bo w jednej stajni znają i ogarniają wszystkie konie, jazdy stały się dla nich nudne, bo instruktor nie ma dla nich czasu/nie może zaoferować niczego ciekawszego/nie umie skupić się na indywidualnej "edukacji dosiadowej" ww osób/nie chce etc. podczas kiedy ich umiejętności wcale nie są dobre - powiedzmy trzymają się jako tako w tym siodle w 3 chodach i nie spadają na zakręcie, o. Nie wydaje mi się, żeby te osoby wówczas były tak wspaniałe, że tylko kariera sportowa przed nimi - tylko po prostu ze stajnią x znają się "jak łyse konie" i nic nowego, ciekawego się tam nie nauczą. Dlatego uważam, że będąc na poziomie "przemieszczam się bez szkody dla otoczenia stępo-kłusem i coś tam galopem" dobrze jest pozwiedzać też inne stajnie, wyjeżdżać na obozy, szkolenia, konsultacje etc i starać się jeździć na tak dużej ilości koni jak to tylko możliwe.
Moona, sport to sport a rekreacja to rekreacja. jesli robisz cos pod wynik - to jest sport, jak dla przyjemnosci - rekreacja. jak jedzisz na co akurat masz ochote i startujes zjak masz ochote - to jest rekreacja. czy mini ll czy c ...
nie ma tu lepszy-gorszy. jest inny. inne potrzeby, inne cele i nne metody.
Smok10, jw. nie wazne co - wazne jak i po co 😉 bo i sportowo trzeba zaczynac od niskich klas - i jak jest konkretny plan treningowy, sa cele - to juz jest sport .nie stajemy sie sportowcami dopiero jak cos tam skoczymy/przebiegniemy/podniesiemy
lenalena, jak nie ma ambitenj szkólki - to co ci poradzimy? nie ma to nie ma. znaczy, że nie ma potrzeby zeby byla jak ktoś chce wiec, umawia sie na treningi indywidualne. jesli sie nie zdecydowaliscie na takie -znaczy, ze nie bylo wystarczajacej potrzeby i checi. jak zrobi sie takich potrzebujących więcej - to taka skzółka zapewne powstanie bo biznes próżni nie lubi. sama jezdzilas jako 10-latka? bez wiedzy, aprobaty i wsparcia rodziców? no gratuluje ...
a oczekiwania/myslenie uczniów, a rzeczywistość ? juz nei bede sie powtarzać - snakaritarina kolejny raz dobrze opisała.....
[quote author=horse_art link=topic=97020.msg2292776#msg2292776 date=1423911126] jak jest konkretny plan treningowy, sa cele - to juz jest sport [/quote] Po co dodajesz ten warunek, skoro twierdzisz, że sport jest wtedy, kiedy jeździmy pod wyniki? Żeby mieć wyniki, to trzeba jeździć z głową. Po co więc dodatkowe obostrzenie co do konkretnego planu treningowego?
Pytałam głównie o Twoje rozróżnienie instruktor/trener i na to mi nie odpowiedziałaś.
Horse_art, jako 10latka oczywiście że nie- rodzice byli na jazdach, płacili za nie, ale jako 12-13 latka- prosiłam rodziców, żebym mogła zostać w stajni 2-3 godzinki, to coś złego? Potem zaczęłam w stajni "pomagać", być częściej, to już nie zawsze rodzice byli, to coś złego? 😉 Chodzi mi tylko o to, że dziwię się, że W SZKÓŁKACH nikt nie uczył o takich podstawach jak kontakt, rozluźnienie- dlaczego? I dziwię się, jacy nieodpowiedzialni ludzie pracowali w tych stajniach. Pewnie, że mogłam szukać trenera, konia do dzierżawy, teraz to wiem. 😉 A wtedy czas leciał- wydawało się, ze może pojawią się jakieś możliwości, mnóstwo było obiecanek "w przyszłym miesiącu sprowadzimy takiego trenera fajnego, weźmiesz konika X z rekreacji, może na zawody na nim pojedziesz- czas leciał, a dzieciak "łykał" takie historię. 😉 Czasem nawet ten trener raz czy 2 dojechał- było super. Teraz wiem, że za darmo, za pracę nikt mi nic takiego by nie zaoferował- ale gadało się dobrze. 😉 Ja lubiłam być samodzielna, zapracować sobie na jazdę, nie ciągać rodziców po stajniach i nie ciągnąć kasy od nich- skoro mogę na jazdy z przyjemnością zapracować, nauczyć się o koniach więcej, niż na jeździe. Teraz zrobiłabym inaczej,, ale czasu nie cofnę. Ale ja absolutnie tego czasu nie żałuję- spędziłam genialnie "nastoletnie" lata, poznałam mnóstwo fajnych ludzi, mnóstwo fajnych koni, wspaniały czas. Ale wiem, że mogłabym umieć więcej po tych wszystkich latach. Tyle. 😉
Bo stajnie rekreacyjne sa nastawione na komercję .
Coś niesamowitego! 🤣 A "ambitna reszta" robi wszystko za free.
Ludzie! Nie oczekujcie cudów od "grupowych jazd dla początkujących na wynajętych koniach" (nie mylić z pojęciem rekreacji). Należy oczekiwać przyzwoitości. Dobrych elementarnych zasad. Nauki ogarniania dosiadu, użycia pomocy, rozwijania coraz lepszej równowagi, obchodzenia się z końmi. Nawet kompletny laik jest w stanie ocenić czy robi postępy. nie muszą być wybitne, ważne, żeby były.
Wydaje mi się, że w ocenie elementarnej jakości są ważne 4 rzeczy: dopasowanie sprzętu (tak, tak - to wiele mówi); zadbanie koni i dobry ich dobór; to, czy padają wskazówki odnośnie dosiadu, użycia pomocy, czy pojawia się słowo "równowaga" lub podobne; czy prowadzący instruktaż poświęca uwagę podopiecznym.
I już. Nauczyłem/am się wszystkiego w danej ofercie, postęp się zatrzymał - idę dalej. Nie róbcie z siebie bezwolnych bezmózgów. KAŻDY potrafi ocenić czy stanął w miejscu z rozwojem. Może też (o zgrozo!) zapytać o to... instruktora. Co jeszcze musi poprawić, żeby przejść na wyższy poziom wymagań? Jak instruktor planuje nad tym pracować?
Nie zapominacie przypadkiem, że wyższy poziom to nie tylko ciekawsza oferta ale i... większe wymagania? Wobec(!) adepta.
Nikt mi nie odpowiedział na pytanie, z jakich powodów oferta ośrodków szkolenia początkujących POWINNA obejmować pobudzanie ambicji adeptów? W czyim interesie miałoby to działać? Widzę tylko jeden powód: prowadzącemu instruktaż jest FAJNIEJ uczyć "czegoś więcej". Dużo fajniej. Wniosek: nie uczy, bo nie może 🙁 Albo dlatego, że nie ma z kim, albo dlatego, że... faktycznie jego wiedza jest znikoma 🙁 Często jest znikoma. Nie dlatego, że nigdy się niczego nie nauczył (też, ale rzadziej), ale dlatego, że obowiązuje "powszechne prawo niekompetencji" = każdy awansuje do poziomu, na którym sobie już nie radzi, wtedy... przestaje awansować. Kto ogarnia coś więcej, a ma jakiekolwiek możliwości zmiany - zaczyna ogarniać adeptów na wyższym poziomie wyszkolenia.
Dużo zależy od koni, którymi się dysponuje. Nie tylko od poziomu wyszkolenia, ale także od tego ile konie chodzą danego dnia, czy w sezonie. No nie można w rekreacji mieć wszystkiego co się chce - trzeba się dostosować.
Chodzi mi tylko o to, że dziwię się, że W SZKÓŁKACH nikt nie uczył o takich podstawach jak kontakt, rozluźnienie- dlaczego?
Dlatego, że żeby móc nauczyć jeźdźca siedzieć w pełnym rozluźnieniu, potrzebny jest rozluźniony koń. Żeby nauczyć jeźdźca co oznacza poprawny kontakt (rozumiany w o wiele szerszym sensie niż "napięcie wodzy"😉, również potrzebny jest rozluźniony koń.
Utrzymanie konia szkoleniowego na stałe w stanie rozluźnionym jest niemożliwe, nawet jeśli ktoś kompetentny często i regularnie na tego konia wsiada, żeby go skorygować.
Dodałabym jeszcze jeden ważny aspekt: oprócz możliwości ocenienia czy stoimy w miejscu weźmy pod uwagę z jaką częstotliwością jeździmy. Masa osób jeździ raz w tygodniu. W pewnym momencie po prostu ciężko ruszyć do przodu z taką częstotliwością. Jasne, można robić różne ćwiczenia, tereny, urozmaicać jazdę, równowaga i świadomość może nawet się nieco poprawi. Postęp jednak będzie znikomy, choćby trenował nas mistrz świata.
Moona - nie zgodzę się. Prowadzę na swoim koniu, na którego wsiadam raz, góra dwa razy w tygodniu (rzadko), oprócz mnie jeździ około 15 osób-uczniów. I już najmłodszym tłumaczę, że koń musi być rozluźniony. Oczywiście u dzieci to wygląda inaczej niż u dorosłych, ale u wszystkich podkreślam jak ważny jest spokój jeźdźca, równe oddychanie, że konik nie może przyspieszać ani zwalniać tylko trzeba pilnować, żeby szedł równo, że nie ciągniemy za wodzę jak chcemy skręcić, że nie kopiemy itd... I muszę powiedzieć z czystym sumieniem, że koń chodzi rozluźniony u wszystkich uczniów - obojętnie czy mają 5 lat czy 30. I wszyscy, absolutnie wszyscy uczniowie znają u mnie piramidę ujeżdżenia, nawet maluchy 7 letnie; tłumaczę co to jest rozluźnienie i dlaczego jest potrzebne, czym jest rytm i jak zrobić, żeby koń chodził w rytmie - dzieciaki super to chwytają, wręcz jest z tego cała zabawa w klaskanie, wystukiwanie rytmu i sprawdzanie, czy koń stawia równe kroki i czy idzie równym tempem. Dzięki temu "zrobiłam dobrze" koniowi, bo nie mam zaszarpanego, sztywnego zwierzaka do ciągłego poprawiania, i dzieciakom - bo się uczą normalnych, dobrych podstaw.
Myślę, że dziewczynom właśnie o to chodzi - że w szkółkach brakuje DOBRYCH podstaw. Dla mnie to nie jest podstawa, że delikwent siedzi jakoś tam w kłusie, czy w galopie, skręci ciągnąc za mordę i kopiąc w boki konia. U mnie tego nie ma, jak widzę, że ktoś tak robi to najpierw tłumaczę, czemu nie wolno, a jak nie ma woli współpracy to dziękuję, żegnam gościa i cześć, niech idzie szarpać sobie rower... Mówię stop byle-jakości w szkółkach, można uczyć totalnych podstaw, ale dobrze, poprawnie!
Dodałabym jeszcze jeden ważny aspekt: oprócz możliwości ocenienia czy stoimy w miejscu weźmy pod uwagę z jaką częstotliwością jeździmy. Masa osób jeździ raz w tygodniu. W pewnym momencie po prostu ciężko ruszyć do przodu z taką częstotliwością. Jasne, można robić różne ćwiczenia, tereny, urozmaicać jazdę, równowaga i świadomość może nawet się nieco poprawi. Postęp jednak będzie znikomy, choćby trenował nas mistrz świata.
No właśnie. W innym wątku pisałaś o tym, że w pewnym momencie ambitny rekreant po raz pierwszy będzie miał wrażenie konia przed sobą, kontroli jego równoważenia. Na mnie to spłynęło niedawno, mam to na świeżo - i siekło mocno, bo faktycznie nagle koń się odmienił. Dla mnie ten moment przyszedł po 16-stu miesiącach niemal codziennych jazd na świetnych koniach, pod okiem, moim zdaniem, wybitnych trenerów. Indywidualnych lekcji. Pierwsze 12 miesięcy to był w zasadzie tylko i wyłącznie "rytm", obstawiam, że w kwestie równoważenia wpadłem raczej w wyniku samowolki. Bo rytm ciągle kuleje :-) Ja nie jestem szybko pojętny, wręcz przeciwnie, ale na pewno nie jestem jedyny taki. Jak ktoś ma czas jeździć 1x w tygodniu to albo jest bardzo zdolny, albo nie ma szans na prawdziwe postępy.
fanelia, widzę dwie opcje - albo masz jeźdźców zupełnie nieingerujących w konia (czyli - podróżujących sobie na nim, bez żadnych wymagań co do jakości jego poruszania się pod nimi) albo masz cudownego konia 😍
Bo ja nie znam konia szkoleniowego, który rzeczywiście chodziłby rozluźniony non-stop, z racji tego, że wsiadające na niego osoby dopiero się uczą, czyli mają prawo do popełniania błędów (i je popełniają), a to zawsze odbija się na rozluźnieniu konia.
Magda - patrzysz na wszystko ze swojej pespektywy . Bardzo jest mało takich ludzi jak ty. Ty pracujesz u siebie i na swoje konto , właścicel ośrodka chce zarobić i rzadko patrzy na jakość a częściej na to ile ma instruktorowi zapłacić . 😉
No i potwierdzasz to co ja napisałam, realnie jakość nauki zależy od osoby instruktora, od człowieka po prostu. Zarówno od jego kompetencji jak i dobrej woli. Właściciel zdecydowanie nie MUSI sie koniecznie znać na koniach, powinien po prostu zatrudnić dobrego instruktora no i umiec go posłuchać w kwestiach merytorycznych.
Owszem, ja pracuję u siebie i na swoje konto ale mam oczy i widzę co się dzieje dookoła, widze też na jakim poziomie ludzie do mnie trafiają z poszczególnych ośrodków.
[quote="lenalena"]Chodzi mi tylko o to, że dziwię się, że W SZKÓŁKACH nikt nie uczył o takich podstawach jak kontakt, rozluźnienie- dlaczego?[/quote] Możliwe, że sami nie wiedzą co to jest - to raz. I to chyba największy powód. Dwa - mają konie, które nie umieją chodzić na kontakcie (i jeszcze robią różne dziwne rzeczy z wędzidłem). Trzy - jak już Atea wspomniała - mają ludzi jeżdżących raz w tygodniu albo i rzadziej. Cztery - jest masówka, przemiał ludzi, na jednego instruktora przypada np. 20 osobowa grupa, liczy się kasa etc.
fanelia, Wow, podziwiam 😀 Moona, Też inaczej, że Fanelia prowadzi jazdy na jednym swoim koniu i pewnie dozuje mu godziny pracy, żeby biedak tam nie słaniał się na nogach ze zmęczenia, a w szkółkach czasem różnie bywa.... jak jest właściciel i instruktor do du.....szy, to w ogóle różnie bywa, ale nawet w tych fajnych szkółkach w sezonie jest ciężko.
Moona, Też inaczej, że Fanelia prowadzi jazdy na jednym swoim koniu i pewnie dozuje mu godziny pracy, żeby biedak tam nie słaniał się na nogach ze zmęczenia, a w szkółkach czasem różnie bywa.... jak jest właściciel i instruktor do du.....szy, to w ogóle różnie bywa, ale nawet w tych fajnych szkółkach w sezonie jest ciężko.
Dla mnie 15 osób na jednego konia to jest mega dużo. Jeśli każda z tych osób przyjedzie do tego konia tylko raz w tygodniu (a to jak ustaliliśmy, jest za rzadko), to ten koń musi chodzić co najmniej 2 godziny dziennie, codzienne. To nie jest mało.
Moona Naprawdę uważasz, że koń rekreacyjny powinien chodzić maksimum godzinę dziennie? Zakładając, że żyjesz z prowadzenia szkółki jeździeckiej jak chcesz w ten sposób utrzymać stajnię, instruktorów, konie i działalność? Dodam, że pracuje się po to, by zostało jeszcze coś na życie.
Natomiast w pełni się zgadzam z fanelią, że naukę podstaw da się prowadzić poprawnie przy odrobinie chęci i założeniu, że klient pozostaje na lonży tak długo jak tego potrzebuje, a nie wędruje do 10-konnego wagonu na drugiej jeździe.
Atea, nie, nie uważam, że nie powinien chodzić więcej niż godzinę dziennie. Jeśli ma mieć jakąś chęć do pracy, to dla mnie maksimum to są 3 godziny. Mówię tylko, że ta ilość czasu nie jest bez znaczenia i dobrze to wziąć pod uwagę oczekując "dobrych koni do nauki".
[quote author=horse_art link=topic=97020.msg2292776#msg2292776 date=1423911126] jak jest konkretny plan treningowy, sa cele - to juz jest sport
Po co dodajesz ten warunek, skoro twierdzisz, że sport jest wtedy, kiedy jeździmy pod wyniki? Żeby mieć wyniki, to trzeba jeździć z głową. Po co więc dodatkowe obostrzenie co do konkretnego planu treningowego?
Pytałam głównie o Twoje rozróżnienie instruktor/trener i na to mi nie odpowiedziałaś. [/quote]
bo sport jest wtedy, gdy mamy plan treningowy i go realizujemy. a celem są wyniki. jak ktos od wielkiego dzwonu gdizes wystartuje, ale nie trenuje regularnie tego czegoś- to nie robi tego sportowo...! sport to nie jest wystartowanie, sport to proces, trening!
dlaczego sa tu głosy, że od np klacy C to juz sport? bo do takiej, trzeba juz regularnie trenować (a nie jezdzic tylko dla funu) ale załóżmy, że nie trenuje regularnie, nigdy nic konkretnie, ot raz na jakis czas do lasu, raz cos tam, choc talent mam.... pozyczam konia (bo kon przygotowany byc raczej musi) w dzien zawodów nawet i sobie pojade to C i wygram - to jestem sportowiec bo taka klasa? jaki ze mnie sportowiec? 😉 nie da się? da się....
instruktor uczy takich ludzi uprawaiajacych dyscypline dla przyjemnosci, nieregularne, bez konkretnego celu - np na silowni... pokauje co jak sie uzywa i po co, zeby miec ogolne rezultaty, nie zrobic sobie krzywdy i nieć fun, trener - uklada ci plan (i na siłce i poza, takze diete...), macie cel i jego etapy, tereujecie pod to cos, jest to regularne, mierzalne i konkretne...
ale oczywiscie - uzywa sie tez tych nazw zamiennie... bo trener brzmi dumnie 😉 a instruktor - to jak tu opisane synonim "konował"
lenalena, nic zlego🙂 tez tak robilam. i bardzo się dizeki temu dużo nauczyłam jak pialam, nawet jesli nie techniki - to wszystkiego wokół. to nie był czas stracony. a jak chcesz robić wyniki, to ci juz nie wystarcza - idziesz dalej....
[quote author=Atea link=topic=97020.msg2292836#msg2292836 date=1423917023] Dodałabym jeszcze jeden ważny aspekt: oprócz możliwości ocenienia czy stoimy w miejscu weźmy pod uwagę z jaką częstotliwością jeździmy. Masa osób jeździ raz w tygodniu. W pewnym momencie po prostu ciężko ruszyć do przodu z taką częstotliwością. Jasne, można robić różne ćwiczenia, tereny, urozmaicać jazdę, równowaga i świadomość może nawet się nieco poprawi. Postęp jednak będzie znikomy, choćby trenował nas mistrz świata.
No właśnie. W innym wątku pisałaś o tym, że w pewnym momencie ambitny rekreant po raz pierwszy będzie miał wrażenie konia przed sobą, kontroli jego równoważenia. Na mnie to spłynęło niedawno, mam to na świeżo - i siekło mocno, bo faktycznie nagle koń się odmienił. Dla mnie ten moment przyszedł po 16-stu miesiącach niemal codziennych jazd na świetnych koniach, pod okiem, moim zdaniem, wybitnych trenerów. Indywidualnych lekcji. Pierwsze 12 miesięcy to był w zasadzie tylko i wyłącznie "rytm", obstawiam, że w kwestie równoważenia wpadłem raczej w wyniku samowolki. Bo rytm ciągle kuleje :-) Ja nie jestem szybko pojętny, wręcz przeciwnie, ale na pewno nie jestem jedyny taki. Jak ktoś ma czas jeździć 1x w tygodniu to albo jest bardzo zdolny, albo nie ma szans na prawdziwe postępy.
Ł [/quote]
i tu pies pogrzebany. bo ludziom sie wydaje, ze jak jezdza rok czy czy 5, ale raz na jakis czas (nawet raz w tyg - to już rzadkość..) to już są mega zaawansowani i powinni miec trening na poziomie e. gala i z jego trenerem ;] a do tego trzeba troche więcej umiec i wiecej i częściej ćwiczyć (!).... warto to zrozumieć zanim się zacznie oskarżać nauczycieli...
przemyslam dzis ruszajac konie tą sprawę. i wydaje mi się, ze wiem gdize tkwi problem. klienci szkółek (takich dla poczatkujacych) nie rozumieją podstawowej kwestii.
konie "do sportu" wycula się na sygnały, uczy reakcji na każdy bodziec. a do nauki - odwrotnie - odczula. mają reagowac tylko na część i to konkretne.
dlaczego? bo jesli wsiądzie ktoś kto swego ciała nie koordynuje, to koń nie bedize chodził jak dla początkującego trzeba - bedize się krecil, wiercil, ponosił albo stał. bo na niechcący przyłożoną łydkę - zareaguje - pójdzie np w bok, na szarpniete nawet delikatnie wodze - bo lapy latają - zareaguje, na telepanie w siodle - zareaguje jak na sygnał dosiadem. widze po swoim - wsiada taki w miare poczatkujący i ... i kon robi zwroty, side passy, cofa, lopatki, ciagi..., podstawia zamiast ruszyć... w pewnym momencie wszystko na raz i pokracznei oczywiscie, a delikwet nei wie co jest pięć. a to nie wina konia - koń reaguje poprawnie. kon sie denerwuje, pewnie po czasi eby sie znarowil, uczen sie denerwuje i nic nie nauczy.
dlatego konie szkółkowe nie mogą na takei niecelowe sygnały reagować. dlatego uczymy je żeby reagowaly na konkrety. a tym rozluznieniem... to nei jest tak, ze poczatkujących sie nei uczy. moze czesc tego nie mówi po prostu? choc momenty rozluznienia uwazam za podstawę i (mam nadieje) ze wszedzie tak jest. nawet jak sie nie mówi ze "dajemy odpoczac, niech wyciagnie szyje ble bble"to jest to. dwa, ze jak po plecach tłucze sie worek kartofli, szarpie wedzidlem itd - to jak niby zmusic do rozulenienia? spiete miesnie mniej bola....
to są konie do nauki podstaw. jesli idziecie do takeij szkólki, wsiadacie na takie konie - te same co na 1-sza jazde ... to nie dziwcie się, ze nie da się nic wyrzeźbić. nie można im robić wody z mózgu i jedna godzine wymagac braku reakcji drugą reakcji i potem znów bez.... nie da się! (nie mówie o "niczym" ale o jakiś tam poziomie, trudniejszych el. oczywiście)
chcecie coś wiecej? jasne...ale na koniach specjalnie pod dany poziom przygotowanych, takich, które nie będą się BAĆ zareagowac na wasz sygnał, które będą wiedzieć, ze dajecie go celowo, a nie niechcący i bedize za reakcje kara. u mnie różne konie - jak widze kto jak sobie radzi - dobieram odpowiednie do tego co ma sie uczyć. dobieram wymagania i program. nie widze sensu uczyc poczatkujacego tak samo juz kogos kto cos ogarnia. bo? bo ten swierzak i tak nie da rady. a jak opanuje podstawy - moena uczyc wiecj, bardziej skomplikowanych sygnałów itd. od podstaw w górę, od latwego....
jesli nie ma w poblizu szkolki z konmi=treningiem na poziomie wyzszym, taki jaki juz chciecie mieć, wyzszym niz wasza szkółka- to oznacza, ze nei ma wystarczająco dużo klientów, zeby sie to oplacalo. to w koncu biznes. jacy klienci-takie uslugi. nikt nie bedize trzymal x fajnych koni i y trenerów jesli przyjdzie ktos raz na miesiac, a na człapaki bedzie codziennie pełne obłożenie. wtedy musicie poszukać koni prywatnych na których mozecie sie uczyc, jazd indywidualnych.