A ja się z Wrocławia wyprowadziłam i czasami tęsknię. Za to jak odwiedzam to dochodzę do wniosku, że wypadłam z obiegu, dwie godziny i jestem potwornie zmęczona tłumem, hałasem, dojazdami... 😁 Jedne z cudowniejszych lat w moim życiu tam spędziłam i kocham każdy zakamarek. 😍
P.S. Po wyprowadzce z Wro jedną z rzeczy, z którymi tęskniłam najbardziej były "polowania" na sowy. Zarąbiście było latać po mieście/jechać tramwajem i wypatrywać nowych egzemplarzy, ewentualnie płakać nad zamalowanymi. Dlatego sprawiłam sobie własną. (i o matko bosko przez tę torbę wszyscy w mojej aktualnej dzielni mnie znają...) 😁
A., nie wiem o jakim okresie mówisz, ale generalnie tak, mogę sobie wyobrazić. Mi właśnie o Nowogrodzką chodzi, konkretnie odcinek między Kruczą a Marszałkowską. Teraz (od ~3 lat) w kwadracie Nowogrodzka-Parkingowa-Żurawia-Krucza powstało milion nowych knajp i ciągle otwierają się kolejne. Mam wrażenie, że są (w zasadzie to ich klienci) mniej kulturalne niż te na Nowym Świecie. Tutaj są też dużo węższe chodniki niż na NŚ. Nie znoszę robić slalomów między grupą 15 ludzi który z browarkiem w ręku palą papierosa i generalnie mają gdzieś, że zajmują cały metrowy chodnik 🙄 Czasami serio myślę, że jak się stąd nie wyprowadzę (co z różnych względów nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać) to będę musiała się leczyć na nerwicę albo coś w tym stylu 🙁
W centrum też bym nie chciała mieszkać - głównie ze względu na bezpieczeństwo, meneli i właśnie rozrywkowe tłumy. Ale taki Żoliborz, bliskie Bielany, zielony Mokotów - miodzio 🙂
Ja jestem z Wrocławia ale od 4 lat mieszkam w Krakowie. Wrocław jest faktycznie cudowym miastem. Teraz, gdy wracam do niego zaledwie 2-3 razy w roku widzę, jak się zmienia, jak się rozwija. Władze pewnie nie są idealne ale to chyba jedno z nielicznych miejsc, gdzie realnie widać, że coś się robi. Też tęsknię ale wracać raczej nie planuję. Kraków za to jest całkiem inny. Jak tutaj przyjechałam to miałam wrażenie, że wszyscy gdzieś gnają (nie wiem jak jest w takim razie w Warszawie... 😀 ). Samo miasto jest bardzo piękne, zabytkowe ale mieszkać bym tu za nic w świecie nie chciała. Większość roku jest szaro-bura i ja zwyczajnie wpadam tu w depresje. Nawet kiedyś czytałam artykuł, że przyjezdni mają z tym problem - w Krakowie niebo jest widoczne najrzadziej w całej Polsce. I to faktycznie da się niestety odczuć.
O rany, a ja uwielbiałam mieszkać blisko centrum (przy Harendzie)! Ten klimat jak szłam do pracy na 4/5tą a ludzie jeszcze imprezowali na NŚ był ekstra 😀 I nie mogę przeżyć tego że wyprowadziliśmy się pod Warszawę. Znacznie lepiej czuję się w betonowej dżungli niż na "wsi" w której obecnie mieszkam, szczególnie zimą jakoś mnie to miejsce strasznie dobija. Lasy i łąki nie dla mnie i chciałabym wrócić do mieszkania w centrum miasta. 😉 A co do komunikacji miejskiej to chyba mam farta, zwykle jest na czas, czasem tylko przy załamaniu pogody czy innym wypadku się opóźnia.
Jesienią mam nadzieje czeka mnie przeprowadzka do Gdańska na minimum 2 lata (tylko najpierw muszę się obronić i dostać na mgr :hihi🙂. Trójmiasto pokochałam od pierwszego wejrzenia 😀 Za to pobyt w okolicach Białegostoku wspominam koszmarnie. NIGDY więcej podlasia. NIGDY. Mieszkanie tam przez miesiąc było dla mnie istną masakrą.
A., nie wiem o jakim okresie mówisz, ale generalnie tak, mogę sobie wyobrazić. Mi właśnie o Nowogrodzką chodzi, konkretnie odcinek między Kruczą a Marszałkowską. Teraz (od ~3 lat) w kwadracie Nowogrodzka-Parkingowa-Żurawia-Krucza powstało milion nowych knajp i ciągle otwierają się kolejne. Mam wrażenie, że są (w zasadzie to ich klienci) mniej kulturalne niż te na Nowym Świecie. Tutaj są też dużo węższe chodniki niż na NŚ. Nie znoszę robić slalomów między grupą 15 ludzi który z browarkiem w ręku palą papierosa i generalnie mają gdzieś, że zajmują cały metrowy chodnik 🙄 Czasami serio myślę, że jak się stąd nie wyprowadzę (co z różnych względów nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać) to będę musiała się leczyć na nerwicę albo coś w tym stylu 🙁
Erm... Nowogrodzka przy Kruczej w stronę Marszałkowskiej, tzn ten szary dom z galeryjkami po lewej stronie patrząc od Kruczej, na przeciw starej kamienicy 😉 😉
Okres był sprzed emigracji, ale teraz bywam też, chociaż babci juz nie ma na swiecie.
[quote author=ksan link=topic=785.msg2118092#msg2118092 date=1402692560] sandrita, jakie sowy są we Wrocku (poza voltową)? 😀 To jakieś kumple krasnali? 😀
Dzionka, to możemy razem zamieszkać :P Uwielbiam też starą, jednorodzinną zabudowę tych dzielnic, szczególnie Żoliborz ma urokliwe zakątki 😍
Kurka, ja też lubię Wrocław i też uważam, że to takie miasto bardzo "do życia".
Nie wiem czy jeszcze są, ale "za moich czasów" to były sowy namalowane jako graffiti. GENIALNE. Prawie wszyscy je znali. 🙂 [/quote] Sowy są i co chwilę ich przybywa, tak jak krasnali 🙂
Z całą pewnością żyje się tu łatwiej, zarabia więcej, wszystko jest na miejscu.. ale ja zamiast tego wszystkiego wolę spokój, prywatność i naturę.
Smarcik - nie wiem czy łatwiej. Co do zarabiania - masz rację. Zarabia się więcej ale też zdecydowanie więcej się wydaje. I nie mówię tu o żywności. Ceny czynszów, ceny dojazdów, koszt paliwa jak chcesz pojechać autkiem do znajomych. Bywa że trzeba "zrobić" 40 czy 50 km w obie strony. Ceny mieszkań - zakupu mieszkania czy wynajęcia są najwyższe w Polsce. Czynsze też potężne w porównaniu z mniejszymi miastami. A taka roczna opłata za użytkowanie wieczyste zjada mi co roku cały zwrot podatku dochodowego plus muszę dołożyć drugie tyle :P. To są dodatkowe kwoty rzędu 600-900 zł rocznie. Mam wrażenie, że bilans wychodzi na zero 🙂 bez różnicy czy to Warszawa czy małe miasteczko. Z tym "wszystko jest na miejscu" zgadzam się.
Dzionka - mieszkam w ścisłym Centrum całe życie i ostatnią rzeczą jaka przyszłaby mi do głowy to ..........że tu jest niebezpiecznie. Menelstwa chyba nie ma więcej niż gdzie indziej. Ci co są ...nie są niebezpieczni bo oswojeni. Są za to kamery na budynkach (banki i różniste instytucje), patrole i ruchliwe nawet nocą ulice. Jest spokojnie. Był czas kiedy pod moimi oknami co i raz leciała szyba w samochodzie. Teraz się to właściwie nie zdarza, Co charakterystyczne (moim zdaniem) każdy uważa, że rejon w którym mieszkamy najczęściej uważamy za najbezpieczniejszy. Pamiętam jak moja bratanica bała się przyjeżdżać z Ursynowa, bo ......w centrum kradna, gwałcą i mordują. Ja z kolei niechętnie zapuszczałam się na Ursynów bo ....dresy, bo bandziory po ulicach biegały. Obie w "swoich" dzielnicach czułyśmy się dość bezpiecznie 🙂
Doskwiera liczba knajp z gawiedzią rozwrzeszczaną. Zrobiło się ciepło i gawiedź wyległa na przedknajpiane chodniki. Litości nie mają dla mieszkańców. Żadnej !!
szemrana, serio? Serio najwyższe? Akurat mam porównanie - mieszkała tam moja siostra, mieszkają (od lat) moi rodzice. Mieszkał szwagier. Wszyscy zgodnie mówią, że taniej w wawie.
Poza zakupem mieszkania - ale nie była to kolosalna różnica. Mieszkanie na Ursusie (nowe) kosztowało ich 10% więcej niż we Wro. Przy czym mieszkania te mają nieporównanie lepszy standard niż we Wro - ogrodzone, z pięknie zaaranżowanym podwórkiem, z kamiennymi wnętrzami klatek itp.
Wynajem mieszkania - właśnie w okolicy Ryżowej szwagier od roku wynajmuje mieszkanie. Ja podobne wynajmuję we Wro na Psim Polu. Metraż taki sam, moje jest sporo gorzej urządzone, sporo gorsza lokalizacja. Różnica w cenie wynajmu - 200zł!!! Musiał zejść, bo nie było chętnych, bo za drogo. Mi się o moje bili, bo niska cena.
Czynsz - tam rodzince mają identyczne mieszkanie jak my we Wro - oba nowe, tylko standard kosmicznie inny. Oni "czynszu" z ochroną razem i utrzymaniem fontanny i innych bzdetów płacą 50zł mniej niż my (!!!) Prąd, internet -to samo.
Jedzenie - ceny w Carrefour i Almie (jedzenia) - takie same tam i u nas.
Paliwo - no to już kosmos, bo za paliwo mniej płacę na stacji w Wawie niż u mnie na Nowym Dworze we Wro. Oczywiście, odległości macie większe, więc tego paliwa idzie więcej. To się zgadza.
Ceny w knajpach - drożej w Wawie, stanowczo, ale na knajpach życie się jednak nie opiera.
Ceny ciuchów, sprzątu, itp - identyczne, przynajmniej w sieciówkach.
Koszty komunikacji - macie taniej niż we Wro - proponuję porównać 😉. Wrocław ma chyba najdroższą komunikację miejską w Polsce. Mnie 30-minutowy dojazd do pracy najtaniej kosztuje mnie 6 albo 9zł, i powrotny tyleż samo). Na okaziciela miesięczne są tańsze faktycznie, ale u was wchodzi w to jeszcze chyba metro, czy się mylę? Generalnie u nas taniej wychodzi jeździć autem (i niestety łatwiej i szybciej) co powoduje korki kretyńskie.
Bardzo mi przykro ale mam porównanie, które robię bo mogę zaglądnąć do portfela rodzinie bliskiej. I niestety nie wygląda to wcale tak jak się przyjęło. A ja bardzo zdziwiona byłam, jak porównaliśmy ceny, tak na spokojnie.
Oczywiście porównuję ceny mieszkań / wynajmu nie w centrum Wawy - tylko na osiedlach dalej położonych. Ale i porównanie mam do Wrocławskich też mocno peryferyjnych.
No i żeby nie było - mimo wszystko NIGDZIE się nie zamierzam z Wro wyprowadzać - to jedno z najfajniejszych miejsc na ziemi, a w swoim czasie mieszkałam w różnych bardzo. Wady ma, ale ma też absolutnie fantastyczny klimat, który pozwala pomieścić się masie różnorodnych ludzi. I tu nikt nie pyta SKĄD jesteś. Skoro tu mieszkasz i chcesz tu mieszkać, to widocznie to TWOJE miasto 😉. Miejscówkę zmieniałabym jedynie na Rzym 😉, ale to już kosmiczne by było 😉
Nikt nie zgłosił, że komukolwiek temat przeszkadza w tym wątku. To gdzie mamy rozmawiać skoro wszystkich uczestników dyskusji to interesuje? To nie jest wątek o rodzajach wędzideł, tylko o wkurzaniu na r-v, więc de facto luźny i schodzący na różne tory, mamy każdy post zaczynać od "wkurza mnie..." żeby nie było ot?
poprosiłabym o takowy temat. Ale taki "ogólnoświatowy". Jakieś zestawienie "kosztów-przychodów" w różnych miastach i krajach. I jak się tam żyje. Od dawna mnie bardzo anglia korci i chętnie bym poczytała "jak tam się żyje"
Ja też kocham moje miasto i nie chciałabym mieszkać nigdzie indziej. Do tłumów i zgiełku przywykłam. Nie przeszkadzają mi. Wręcz przeciwnie- to część miasta. Lubię wychodzić wieczorami do miasta i czuć, że ono żyje. To mi daje energię. Nie mogłabym mieszkać w jakimś mniejszym mieście, gdzie jest cisza i spokój. Szybko by mnie to znudziło. Czasem jak jadę do takich właśnie miejsc, zastanawiam się co tam ludzie robią w weekendy, gdzie chodzą, jak imprezują. Są takie miejsca, gdzie wychodzi się wieczorem, a na ulicach pusto, ludzie siedzą w domach przed tv. A życie miasta ogranicza się do kilku średnich knajpek z piwem na Starym Mieście. I wiem, że ja bym się w takim środowisku nie odnalazła. Ja lubię warszawską różnorodność i dużo ludzi. Dużą sympatią darzę też od dawien dawna Trójmiasto. Ewentualnie tam mogłabym mieszkać. Chociaż zimno i wieje non stop. 😉
Fajny wątek ;] Ja zazwyczaj bardzo szybko się aklimatyzuję do nowych miejsc,jednak z jednym miałam kolosalny problem i mam go do dzisiaj -> Legnica. Nie chcę nikogo urazić jeśli to jego miasto rodzinne ale no to co tam się dzieje przechodzi czasami ludzkie pojęcie. Po 3 latach mieszkania tam na studiach dziennych po prostu mam awersję do tej mieściny. A z dzisiejszej perspektywy ( smigam tam czasami kilka razy w miesiącu) widzę ze niewiele się zmieniło. Syf na syfie syf pogania = wszędzie psie kupy. Brud. Autobusy miejskie to koszmar, PKS czy PKP jakaś masakra gdzie w zimie o 18😲0 dresy sprawdzają cie czy się zbyt mocno nie opaliłeś. Patologia w tych miejscach to standard- dużo się naoglądałam wracając na weekend do domu. Prócz galerii handlowych nie ma tam niczego co można zobaczyć. Ledwo działający teatr i lokal Modrzejewskiej był jedyną odskocznią od tego śmierdzącego miejsca.Przepraszam, ale w centru zawsze czuć obrzydliwy zapach. Ja rozumiem że jest tam ogromny zlepek społeczeństwa, wiara przyjeżdża na studia ( kilka uczelni) z pobliskich regionów itp. Każdy niesie ze sobą różne ,,walory" , ale no 15 km dalej, w innych miejscowościach jest czyściej, schludniej a ludzie są zwyczajnie milsi. Brudne i obdrapane kamienice straszą, wszędzie widać to jak dotknięte zostało miasto przez Rosjan ( wojsko) , którzy siedzieli tam chyba do 1995 r jak się nie mylę. Kiedy się wyprowadzali niszczyli wszystko co się da a tego bałaganu po dziś dzień nie mogą posprzątać. O ,,efektach" powodzi z 1997 roku nie wspominam. Czasami ma się wrażenie ze śródmieście to jedno wielkie kongo poukrywane za kolorowymi reklamami. Imprezy dyskoteki- cóż, za moich czasów odbyło się kilka strzelanin w których zginął niewinny student. Wolałam omijać tego typu mordownie. Mam nadzieję ze dzisiaj jest już bezpieczniej.
I pomyśleć że pobliski Lubin, błyszczy w porównaniu z Legnicą. które jeszcze kilka ładnych lat temu było miastem wojewódzkim.
Moje wyliczenie - środek miasta, mieszkanie 65 m2, dwie osoby.
Miesięczny czysz z opłatami (woda, ogrzewanie, śmiecie) 692 zł bez netu, tiwi itp dodatków. Roczna oplata dla miasta za użytkowanie wieczyste 895 zł. Abonamet roczny dla mieszkańca na parkowanie śmieszny bo ok 15 zł. Bilet 75 minutowy 4,40 zł.
Pieszesz że ceny mieszkań niższe ok 10 %. To duża różnica. Przykładowy zakup mieszkania w Warszawie 60 m2 x 8000 zł za metr. Warszawa - 480.000 zł - 10 % wrocławskiej ceny - 432.000 zł. Różnica 50.000 zł.
Z tą różnicą, że wrocławskie 8 tys. to mieszkanie drogie a warszawskie 8 tys. lokuje się gdzieś w początkach stawki cenowej za metr.
Ceny żywności są podobne z tą różnicą, że ja po zakupy muszę wyjeżdżać poza dzielnicę. Horrendalne ceny najmu lokali użytkowych powodują, że jak już jest jakiś sklep spożywczy, to ceny ma równie horrendalne. Odważnych na taką działalność coraz mniej a sklepy upadają i lokale stoją puste. Potem wprowadza się tam następny oddział banku. Pustką witryn zieją Aleje Jerozolimskie. Mieszkańcy jeśli mogą, to stąd po prostu uciekają.
No i te knajpy i knajpeczki. Nowa knajpa otwarta jakieś 4 miesiące temu w odległości 5 metrów od mojego domu. Od 3 dni w ogródku wystawione 2 wielkie telewizory na MŚ w Brazylii. Tłum ludzi komentujących, wrzeszczących i bijących brawo. Idzie się pochlastać szarym mydłem. Gwar i hałas nie ustaje do 1-2 w nocy. Warszawa się bawi. Tylko czemu ja nie mogę obejrzeć telewizora bez zamknięcia okien ? Całe szczęście sypialnię mam od jakiegoś czasu od podwórka. Co mają powiedzieć Ci z oknami tylko od ulicy ?
Czy Warszawa mi się podoba ?? Tak !!! Uwielbiam łazić nad Wisłę. Z dumą mogę pokazać wiele miejsc w mieście. Tylko .......żyć tu coraz trudniej. Może to kwiestia upływu moich lat a może zmian jakie zaszły przez ostatnie kilkanaście lat.
Z polskich miast kocham Wrocław. Nieustannie łażę po tym mieście z gębą otwartą z zachwytu.
Edit. Ceny wynajmu. Syn do ub. roku wynajmował przez 5 lat 60 metrowe mieszkanie na Kabatach w dość dobrym standardzie. 1600 zł miesięcznie plus opłaty licznikowe.
Zgadzam się z żabeczką co do Legnicy. To jedyne miasto, do którego nienawidzę jeździć i jadę tylko jak już muszę. ( o rany, jak to dobrze, że decathlon jest na obrzeżach). Pełno syfu, brudu, na ulicach cyganeria szuka tylko zaczepek. Słynna Dzielnica Cudów i menelstwo w bramach. Za to kocham Wrocław i lubię mój Lubin 🙂 te dwa miasta bardzo się rozwijają. Lubin pięknieje z dnia na dzień. Jeszcze tylko niech zrobią ten rynek i będzie naprawdę pięknym miastem. Do Wrocławia mogłabym jeździć codziennie. Uwielbiam ten klimat, tych ludzi, te ulice.
szemrana, napisałam, że porównuję ceny mieszkań bardziej peryferyjnie - zresztą powiedziałam gdzie, okolice Dzieci Warszawy /Ryżowej. Szwagier kupował 3 lata temu mieszkanie tam. 6500zł z metr. U nas w tym czasie kosztowało w podobnej lokalizacji 5900-6300zł. To gdzie ta różnica? Przy czym kosmiczna różnica w jakości. Serio. W wawie super wykończenia, zieleń zaprojektowana i wykonana ( konglomerat na ścianach, lustra, kafle). U nas tynk, jednokrotne malowanie i betonowe (nawet nie pokryte kaflami schody). To ja pierdzielę - wolę w Wawie
Mieszkanie rodziców - okolice te same. Wielkość 52m. Ochrona, monitoring (to kosztuje), fontanna, zieleń z ogrodnikiem. U nas mieszkanie 51,5m(na granicy Wro), bez niczego - w sensie żadnej ochrony, monitoringu, żadnego dbania o zieleń (bo jej nie ma hahah). W wawie rodzice z tym wszystkim płacą 230zł, ja płacę we Wro 280-290zł. Nosz kurde. Jakim cudem??? I to nie jest drogi czynsz wcale jak na Wro. Dużo zależy jak stare są budyni, ile kosztuje ich ogrzanie.
Nie porównuję mieszkań w centrum / stare miasto / śródmieście. Bo i w Wawie i u nas ceny osiągają kosmos - np. lekko wyremontowane mieszkanie w kamienicy 4km od starego miasta kosztuje ponad milion. Ceny w centrum osiągają kosmos i to nie jest dla normalnie zarabiającego człowieka 😉 Czynsze w środku miasta też są powalające - znajomy jeszcze 3-4 lata temu za mieszkanie 85m mniej więcej 3 km od Satarego Miasta (okolica bardzo średnia) płacił czynsz ( z ogrzewaniem) - 920zł. 😉
Serio warto porównać ceny z rachunków. Ja się bardzo zdziwiłam kiedyś.
tak zachwalacie a ja nigdy Wrocławia nie widziałam! muszę się koniecznie wybrać!
Mnie Gdańsk zauroczył. Piękny! Mogłabym mieszkać nad morze. O, albo górki na dole PL. coś cudownego! nie takie tatry-tatry. Tylko takie za krakowem. Albo "niższy beskid".
A może by któraś "emigrantka" porównała koszty życia i zarobki w Anglii, Irlandii? Jaka jest rozpiętość cenowa w nieruchomościach? Jaki trzeba mieć budżet na mały, rodzinny domek z jakąś stodołą na stajnię dla 5 koni i kawałkiem ziemii?
Epk 🙂 a ja opisuję to co znam 🙂 Moje dziecko w ub. roku kupiło 10-letnie mieszkanie na Włochach z ceną 6,3 tys za metr. Musiał się spieszyć bo była kolejka chętnych. Czynsz jest niewielki w porównaniu z moim mieszkaniem. I dlatego piszę, że z centrum czas uciekać w bardziej przyjazne rejony miasta.
Cierp1enie Niestety Legnica dziadzieje i z roku na rok jest to coraz bardziej widoczne. Kiedy przyjechałam tam z Głogowa to praktycznie człowiek nie wierzył, że może być aż tak tragicznie. Kiedy się tam mieszka to czuć że władze miasta sobie zwyczajnie w świecie nie radzą z ogarnięciem urbanizacji. Zamiast zacząć od podstaw- sprzątania, reorganizacji,zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa to próbują koncentrować się tylko na promocji miasta- w głównej mierze na uczelniach. A potem taki naiwny studencik ( wiem po sobie) przybywa do ziemi obiecanej i oczom nie wierzy w co się wpakował. Żałuje do dziś że nie uparłam się na Zielonej Górze a wolałam jechać do ,,wyschniętego Eldorado" jakim była i jest w dalszym ciągu Legnica. Jedyny plus taki ze mam porównanie, bo gorszego bagna jak tam to ja nigdzie nie widziałam.
Jeśli chodzi o Lubin to jest to prawdą. Mogłabym się upierać przy swoim mieście rodzinnym, ale będąc obiektywną muszę przyznać ze to właśnie Lubin w tej chwili zbiera laury i jest w jakimś tam stopniu konkurencyjny w tym regionie. Szczególnie biorąc pod uwagę rozwój miasta pod względem atrakcji, sportu ( nie przeboleję nigdy tego ze mają tak fajne ścieżki rowerowe, dla biegaczy i rolkarzy). Jest bezpiecznie, zawsze można gdzieś wyjść, lokale nie straszą okolicą. No i jednak Arena również wprowadza multum ciekawych imprez.
Ale ostatnio pokochałam moje Polkowice. Pisze ,,moje" chociaż mieszkam na wsi, niedaleko. Mała miejscowość ale ogarnięta aż do bólu. Rozwija się w bardzo szybkim tempie. Do tego wszędzie mam blisko ( piechotą), nie ma płatnych stref parkingowych, jest bezpiecznie, czyściutko. Co chwila są jakieś festyny- coś się dzieje. Czuć przyjazną atmosferę. Jest gdzie posiedzieć, gdzie pochodzić i nie ma motłochu. Kiedy tylko mam możliwość to chętnie załatwiam tam sprawy urzędowe czy bankowe bo od punktu a do punktu b mam zawsze rzut beretem. Ostatnio nawet specjalnie się ,,gubię" aby zobaczyć jak mieszkają tam ludzie i spaceruję z największą chęcią odwiedzając osiedlowe sklepy np. z ciuchami.Dla takich osób jak ja które maja awersje do tłumów jest bardzo przyjaźnie. No i Aquapark. O walorach tego miejsca wspominać chyba nie muszę.