horse_art, chyba trochę przesadzasz. Psy też są stadne, a ile osób ma watahę w domu? 2 czy 3 miesiące z krową raczej mu nie zaszkodzą. Gorzej z jabłkami.
Moim zdaniem przykład z psami niezbyt trafiony, bo pies nieco inaczej funkcjonuje w życiu człowieka niż koń. Przede wszystkim uznaje go za swojego przewodnika. "Kocha" go, podąża za nim, jest mu oddany (relacje końsko-ludzkie są nieco inne). A po za tym pies trzymany w towarzystwie innych psów też zachowuje się inaczej niż taki, który jest sam. Krowa, koza, owca jako towarzysz tymczasowy będzie jak najbardziej ok, ale na dłuższą metę to moim zdaniem wyrządzanie koniowi krzywdy. A to, że są takie, które żyją i od lat funkcjonują będąc w towarzystwie krowy czy kozy to jeszcze nie oznacza, że tak jest dla niego dobrze. Dla dobrego zdrowia psychicznego zwierzaki powinny być trzymane z osobnikami swojego gatunku. Tym bardziej taka sytuacja będzie trudna dla konia, który do tej pory miał końskie towarzystwo wokół siebie i nagle zamkniemy go z krową. Na pewno będzie się czuł źle. Znałam konia, który kupiony ze stadniny trafił do prywatnej przydomowej stajenki i musiał się przestawić na życie bez innych koni. I żył tak (w dobrym zdrowiu fizycznym) przez 7 lat. Po tym czasie został kupiony przez nas, dotransportowany do stajni pełnej koni i przyznam, że nawet totalny laik dostrzegłby wtedy szczęście tej kobyły. Myśle, że koń, o którym pisze Tania po prostu zaakceptował taki los i tak sobie żyje, ale to jeszcze nie oznacza, że jest mu z tym dobrze.
jasne - zgadzam się z przedmówczyniami. przez miesiac, dwa, trzy..... nic mu nie będzie. przeboleje. ale nei przez całe życie, jak np Tania podawała. moj też był sam - i przeżył. ale po tym jak zachowywał się jak dostał stado, jak znów był sam (konie tylko widząc, słysząc czasem) - trzeba być totalnym laikiem, slepcem i mieć znieczulicę, żeby uznać, że mógł sam być w dobrym stanie psychicznym... ze było mu dobrze. o jego strasznym zachowaniu nie wspomnieć (albo szaleją - albo sa uległe - jak te tego rosjanina od sztuczek w "naturalu"😉 inny stał w stadzie z krowami- niby ok, ale jak widział obcego konia lgną do niego.... czy wolał by konie czy nawet kumpla-byka? odp raczej oczywista. jak sie nei ma co się lubi to się lubi co się ma.... w temacie krów - u znajomych krowa zabiła konia, krowy, w zasadzie ten zaprzyjaźniony z wał. byk zaatakowały obce konie - tylko dzięki obronie kilku osób udało się z nimi uciec. - to oczywiście nie norma, spokojne krowy, nawet z bykami -ale od cielaka - i nic się nie dzieje. ale uważać trzeba...przemyslec co i jak się robi.
czasem jest taka konieczność - ale to wyższa konieczność - "mniejsze zło", a nie "dobro" - nie mylmy pojęć!
Edit: pisałam, a wysłało mi inaczej niż chciałam. Moją klacz można zabrać zawsze i wszędzie. Konie ją mniej interesowały (choć fakt faktem, ona bardzo nisko w hierarchii zawsze była). Wałacha też da się zabrać - ale! jeśli wałach ma duże(!) pastwisko + stado, które go akceptuje, to tego stada opuszczać nie chce. No ale tak serio - zastanawiam się nad tym ogólnym "zdrowiem psychicznym"..., którego przecież nie da się zbadać. I mam wrażenie, że konie się przystosowują błyskawicznie. Czy ja wiem czy ten koń z opowieści Tanii byłby "szczęśliwszy" mają wielkie stado? Mooże... choć musiałby być w pełni zaakceptowany przez to stado.
cyranowa, jeśli już masz coś kupić, to niech to będzie np. coś w typie kucyka szetlandzkiego. Poza tym - koniecznie zrób wszystko, żeby padok dla konia/koni był bezpieczny, czyli odgrodzony od maszyn rolniczych, narzędzi, jakichś ostrych kantów etc. Pilnuj, żeby tam nie było szkła, sęków, jakichś ostrych kamieni... No i żeby koń nie miał dostępu do bardzo dużej ilości jabłek. Jeśli się go przyzwyczai do tych jabłek to tragedii nie będzie, ale głownie chodzi tez o to, żeby się nie najadł na raz bardzo dużej ilości.
Sankaritarina, ale są razem czy zyją w samotności? Bo ja też mogę każdego z moich koni wziąć i iśc na spacer do lasu z dala od stajni, na pastwisku też w zasadzie każdy łazi sam, bez większego zwracania uwagi na to czy koledzy są obok, ale podejrzewam, że jak bym któregokolwiek nagle zaprowadziła do znajomego kilka km dalej i zamknęła w oborze z krowami i zostawiła tam na kilka dni to darłby się w niebogłosy
Maria89, Razem, razem, ale oba miały epizody samotności z konieczności. Obyło się bez histerii, choć jestem zdania, że dużo lepiej się czuły w towarzystwie. Tylko właśnie się tak zastanawiam na ile koń może przyzwyczaić się do krowy 🤔 Z krową chyba lepiej niż z kozą. Podejrzewam, że gdybym tak zamknęła wałacha, to "przyjąłby sytuację na klatę". Na zasadzie "okej, stoję tu, jest jedzenie, wypuszczają mnie, wporzo". Pewnie dopiero za jakiś czas zatęskniłby za końmi. Klaczy nie dogodzisz - bez koni źle, z końmi też jakoś super nie jest. 😁 No ale akurat moje dwa konie traktują siebie bez emocji.
Ludzie, zlitujcie się - całe wieki ludzie miewali jednego konika do wozu i lekkich prac polowych. Stały sobie z innym zwierzyńcem i dożywały późnego wieku w dobrym zdrowiu. Para koni to już było ho, ho. A kucyków "do towarzystwa" - nie było! Kiedyś koń był ogromną materialną(!) wartością i podstawą bytu całych rodzin. Jasne, że lepiej trzymać konia wśród koni, ale nie popadajmy w paranoję.
halo, No, tak, ja się zgadzam. Tylko trzeba też brać pod uwagę, że konie do prac polowych, to 1) Pracowały 2) mam wrażenie, że one się niczym nie przejmowały i nie "przeżywały" 3) innego życia nie znały (wiem, wiem, górnolotnie brzmi). Źrebaki rodziły się w towarzystwie matki (no siłą rzeczy) i krów, świnek, kurek, kaczek..... Taki źrebak nie miał stada biegającego po 50 hektarach, a nie sądzę, żeby w jego końskiej psychice gdzieś tam majaczyły marzenia o niekończących się pastwiskach i kumplach w podobnym wieku... 😉 Jeśli miał jedzenie, bywał na podwórku/padoku, pracował, a właściciel dbał, to pewnie, czemu miałby nie dożyć późnego wieku w dobrym zdrowiu. Teraz trzyma się konie "do towarzystwa", które głównie "bąki zbijają".
Moja klacz przez rok stała u mnie w stajni z drugą klaczą- we dwie. Wyglądała ok, zdrowa, zdawało się zadowolona, stan psychiczny oceniałam wtedy na bardzo dobry.
Potem musiałam oddać ją na hotel, stoi teraz na padoku w stadzie 8 konnym. I widać zdecydowanie zmianę w psychice na plus. Nie da się tego opisać. Może ktoś postronny nie zauważył by zmiany, ale ja jako właściciel widzę ją i to wyraźnie.
Tak, konie się przystosowują i nie dają po sobie poznać, że coś jest nie tak. Na pewno koń z krową da sobie radę. Ale szczęśliwszy byłby ze stadem koni. I tyle.
To, że jakiś tam koń chodził za krową, a krowa za nim to mnie wcale nie dziwi- bo jak mają tylko siebie to lepiej być razem niż osobno. Na tej samej zasadzie przecież działa Join-up 😁 Moja mała jak jesteśmy gdzieś same to też przyczepia się do mnie nosem i chodzi niczym cielę. Ale jak jest w stadzie to już niespecjalnie jest mną zainteresowana. Woli 'swoich'.
Pytanie czy wyżej wymieniony koń, który 'zaprzyjaźnił' się z krową, dalej by za tą krową chodził gdyby jakikolwiek inny koń pojawił się w pobliżu. Wątpię.
unawen, powiedz mi - jakie to ma znaczenie? "Szczęście konia" gdy warunki są takie a nie inne? W jakich jednostkach mierzy się "szczęście konia"? A może - waży? Pewnie, bez kłopotu można odróżnić czy koniowi mniej/bardziej odpowiada tryb życia, jaki prowadzi. Tak, konie się adaptują. My też. NIKT nie żyje w wymarzonych warunkach. Rzeczywistość ogranicza. Powinno się szukać optimum a nie perfekcji/sytuacji idealnej. Jeśli ktoś może zapewnić optimum bliskie ideałowi - super. Ale uważam za przegięcie wymaganie(!) tego od wszystkich. Bo padok jest lepszy od boksu, a pastwisko od padoku. A preria - od pastwiska. A na prerii powinien być jeszcze koniecznie zbiornik wodny.
Edit: pisałam, a wysłało mi inaczej niż chciałam. Moją klacz można zabrać zawsze i wszędzie. Konie ją mniej interesowały (choć fakt faktem, ona bardzo nisko w hierarchii zawsze była). Wałacha też da się zabrać - ale! jeśli wałach ma duże(!) pastwisko + stado, które go akceptuje, to tego stada opuszczać nie chce. No ale tak serio - zastanawiam się nad tym ogólnym "zdrowiem psychicznym"..., którego przecież nie da się zbadać. I mam wrażenie, że konie się przystosowują błyskawicznie. Czy ja wiem czy ten koń z opowieści Tanii byłby "szczęśliwszy" mają wielkie stado? Mooże... choć musiałby być w pełni zaakceptowany przez to stado.
cyranowa, jeśli już masz coś kupić, to niech to będzie np. coś w typie kucyka szetlandzkiego. Poza tym - koniecznie zrób wszystko, żeby padok dla konia/koni był bezpieczny, czyli odgrodzony od maszyn rolniczych, narzędzi, jakichś ostrych kantów etc. Pilnuj, żeby tam nie było szkła, sęków, jakichś ostrych kamieni... No i żeby koń nie miał dostępu do bardzo dużej ilości jabłek. Jeśli się go przyzwyczai do tych jabłek to tragedii nie będzie, ale głownie chodzi tez o to, żeby się nie najadł na raz bardzo dużej ilości.
właśnie boje się że zje wszystkie na raz i coś mu zaszkodzi, jabłka bardzo gazują dlatego pytam czy to będzie bezpieczne, niestety z tego co czytam to raczej muszę poszukać innego miejsca dla mojego wałaszka 🙁
cyranowa, a nie dałoby rady podzielić sadu w ten sposób, aby konia odgradzać od akurat owocujących drzewek? 😀
jak pisałam poprzednio cały sad dzieli się na dwa jeden duży a drugi mniejszy, niestety w mniejszym stoją maszyny rolne, leży jakiś złom w jednym rogu (żaden kłopot da się odgrodzić) i są tylko dwa lub trzy drzewa jabłoni. Tylko w mniejszym sadzie koń będzie miał mało powierzchni do biegania :/
halo, zabraliśmy dzikiemu zwierzęciu wolność, zabralismy przestrzeń, nieogranicznony ruch, często tego ruchu mają miniumum, zabraliśmy naturalne pożywienie, naturalny rodzaj i sposób jego pobierania tez. zabraliśmy ukłądy stadne naturalne -zabieramy zrebaki przedwczesnie od matek (normalnie ok 2 lata sa przy niej), uklady klaczowo-ogierowo-mlodzikowe, dorzuciliśmy nienaturalne otoczenie i nienaturalną pracę. jedyne co czesto im zostalo, to namiastka ruchu (czasem tylko przy pracy) i wlasnie minimum kontaktów społecznych. nie odbieraj im i tego. chlopi (w kontekscie zimm.) rozne rzeczy ze zwierzętami robili, robią - bo niewiedzieli, ze to zle, bo tak zawsze się robiło bo... bo mają gdzieś bo to przedmiot-maszyna do pracy i tyle.
konie cierpią w milczeniu. jesli się tego nei widzi - nie znacyz, ze im jest zaje*cie bo są grube np.
jeszcze do niedawna uważano, że zwierzęta nie czują. zabiegi, zarzynanie, eksperymenty...wszystko na żywca, olanie tego co potrzebują. ba! nawet dzieci do różnych zabiegów się nie znieczulało, nei uspokajało- bo np wsadzone w rękaw (bobofix) nie ruszały się- mozena bylo badanie, zabieg wykonać - i przeżywały(czyli ok! - jak te samotne konie - zyją=ok). uwazalo się ze nie czują- ze to dla nich obojętne, nei mają uczuć jak dorośli - czyli =można ich krzyk olać. dzieci które są zaneidbane(psychcznie) - też nie nei umierają. nei płaczą juz po czasie, nie mówią, nei krzyczą - jak konie. czyli że są szczęśliwe?
troche już inne są czasy, zwierzę jest towarzyszem, szanuje sie jego psychikę. nie jest narzędziem do pracy. nawet dba się o dobrostan psychiczny rzeźnych - może ze zględu na empatie, może tylko na to, że zauważono, że mięso tych "szczęśliwszych" jest smaczniejsze? ale to zauważono. każde KAŻDE stworzenie potrzebuje kontaktu ze swoim gatunkiem - tylko jedne wiecej inne mniej. to maja wprogramowane w dna. jakby było inaczej - szybko by wymarły...
nie uważacie, że koniom, które mają być naszymi "przyjaciółmi" a nie autem bez "uczuć" - nalejesz, naprawisz i jeździsz, należy się jednak troche więcej uwagi? zapewnienia choć namiastki warunkow do jakich są stworzone? jesteśmy aż takimi potworami żeby tego nie robić?
horse_art, daliśmy im bezpieczeństwo od drapieżników, głodu, mrozu, pomoc w urazach i przy wyźrebieniu, ulgę od pasożytów i owadów, schronienie od burzy i upału. Mam wszystko przywrócić żeby nie być potworem? Będzie "naturalnie". Koń został oswojony ze względu na potrzeby człowieka! Jak wszystkie udomowione - coś za coś. Rozumiem, że podstawową potrzebą współczesnego człowieka jest zadowolenie z SIEBIE i WŁASNY komfort emocjonalny. Ja w temacie koni takich potrzeb nie mam. To czy koń jest "szczęśliwy" czy nie - nie wpływa na moje samopoczucie. Jedynie to, czy nie cierpi bez koniecznej potrzeby (bo bez wahania skażę go na męki operacji na kolkę, tfu). Do towarzystwa mam psa. A konia - żeby mnie pewnie nosił w siodle. Jeden i drugi ma mi wiernie służyć (tak, tak). One - mnie, a nie ja - im. Ja mam być fair i odpowiedzialna za ich byt. Byt - a nie - poziom radosnych emocji. I uważam, że koń psychiki nie ma 🙁. Bo psyche - znaczy - dusza. A nawet nie mamy pewności, czy ludzie mają duszę 🙂 Koń ma instynkty, bogate emocje, układ nerwowy - o określonej złożoności. Należy mu się poszanowanie jak każdej istocie odczuwającej ból (co nie przeszkadza nam uśmiercać myszy, choćby na nutellę 😉)
halo, Ja nie wiem jakie dla innych ma to znaczenie. Nie napisałam, że to musi dla każdego mieć znaczenie. Napisałam, co zaobserwowałam. Że widziałam wyraźną zależność pomiędzy szczęście konia, a rodzaj stada w którym obecnie przebywa.
Dla mnie to ważne. Chcę, żeby koń miał w miarę szczęśliwy byt, skoro mi dobrze służy i daje dużo radości i przyjemności. Ja mu też chcę dać coś w zamian. Poza tym osobiście się lepiej czuję, jeśli wiem, że robię dla mojego konia tyle ile się da, żeby żył szczęśliwie.
Ale nie musisz podzielać mojego punktu widzenia. Nikt nie musi. Ale na pewno kilka osób na tym forum mimo wszystko podziela.
halo, Ależ proszę bardzo. Za wikipedią: Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.
Według Arystotelesa szczęście to działanie zgodne z naturą. Ryby są szczęśliwe pływając, a ptaki latając. Ponieważ do natury człowieka należy przede wszystkim myślenie i tworzenie organizacji politycznej, najszczęśliwsze jest życie filozofa lub męża stanu. Arystoteles podkreślał też rolę zaspokojenia potrzeb fizjologicznych (uważał, że by być szczęśliwym trzeba być dobrze odżywionym)
Czyli zaspokajanie potrzeb fizjologicznych konia- a za taki uważam umieszczenie go w większym stadzie koni- jest dawaniem mu szczęścia. Oznaki szczęścia u mojego konia rozpoznaję po: - ogólnym rozluźnieniu mięśni, - uspokojeniem, mniejszą elektrycznością, - brykaniem i barankami na padoku, - większa ciekawość, - mniejsza lękliwość.
Te punkty dotyczą tylko i wyłącznie zachowań mojego konia i w określonych sytuacjach. Nie będę nikomu wmawiać, że to są objawy uniwersalne, definiujące poziom szczęśliwości każdego konia, bo konie są różne i różnie reagują. Ja wiem, jak jest u mojego konia i dlatego na początku napisałam, że jako właściciel po 3 latach potrafię rozpoznać kiedy mój koń jest szczęśliwy.
Oczywiście wszystko zależy również od definicji szczęścia jaką się przyjmie. Dla mnie ta z wiki jest mniej więcej tą, która mi odpowiada. Może dla Ciebie jest inna.
Edit: Według chrześcijan absolutnym szczęściem jest bezpośredni kontakt z Bogiem – określany przez Tomasza z Akwinu jako wizja uszczęśliwiająca. Boecjusz pisał, że Bóg jest Szczęściem, a ludzie mogą być szczęśliwi dzięki uczestnictwu w szczęściu Boga.
Według tej definicji szczęścia mój koń zdecydowanie nie jest szczęśliwy 😁 Jestem niemalże w 100% przekonana, że nie ma bezpośredniego kontaktu z Bogiem 🤣
halo, jeśli nie zauważasz tych emocji...tfu.nawet jeśli nic cię nie interesują - to chyba nie ma co tłumaczyć. można tylko współczuć. twoje oceny "dobrze dla konia" to wylacznie twoje oceny - mają sie nijak do potrzeb konia - bo to twoje priorytety.
a za to, ze mnie nosi na grzbiecie - to choć tą jedną potrzebę poza czysto fizycznymi czyli- życia stadnego mu zapewniam. bo to nie jest jakaś "wyższa" potrzeba - tylko podstawowa. do przeżycia niezbędna jeszcze nei dawno - wiec dalej w genach siedzi...i nie musi jej wyrażać spektakularnie konie cierpią w milczeniu...
i żeby poznać "szczęście", zadowolenie czy inne pozytwne stany - wystarczy obserwować. a jak ma się do porównania różne sytuacje - tym łatwiej. koń jest bardzo emocjonalnym, mimicznym zwierzeciem i jego stany sa bardzo czytelne. jak dla mnie - duzo bardziej niz kota czy psa. ale... sa i "mumie" - bo nie nie umieją wyrażać, bo straciły werwe. sa złamane. nei umeiją - bo sa same i nei maja tych emoci do kogo wyrażac, na czyje reagować, koni brak, ludzie olewają. uczą się - bo konie niesamowicie się uczą, sa swietnymi obserwatorami (na co naukowe bad. tez są) - zeby emocji nie wyrazac, ze to nie ma sensu lub tylko przynosi bół (patrz: zobojetniałe rekreanty lub złamane sportowe)
Moim zdaniem pisanie że koń może żyć sam bo od zawsze tak konie trzymano - jest tym samym, co pisanie, że koń może stawć uwiązany w stanowisku i nie wychodzić w ogóle zimą - a latem tyle, co do prac polowych, bo zawsze tak konie trzymano... Również widzę spore zalety trzymania koni w stadzie. Nawet moje po przeprowadzce z przydomowej stajni (3 konie) do pensjonatowej (niespełna 40 koni) w sposób widoczny się zmieniły. Kobyła kompletnie przestała się płoszyć (a zawsze miałą dynamit w tyłku), wałach w końcu ma się z kim bawić, biegać, brykać etc. dzięki czemu jest bardziej skupiony na robocie (pomimo utrzymania w domu 24 h na pastwiskach) Jedyna zmiana na minus: w domu spały na piachu przed stajnią w pozycji "zechł pies... tfu koń" - w pensjonacie tego nie robią...
Generalnie można sobie trzymać jednego konia - jak ktoś ma taki kaprys. Zabronić mu nie zabronimy. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że z takich sytuacji potrafią "narodzić się" narowy i nałogi. Pomijam komfort psychiczny - ot zwyczajnie praktyka...
Co do tych koni, które kiedyś, kiedyś stały i pracowały u gospodarzy i co do ich zdrowia to nie byłabym taka pewna. Z czasów dzieciństwa jakoś nie przypominam sobie, żeby tam był wzywany wet, bo np konia zabolały plecy, albo wykrok jest nie taki jak powinien. One sobie żyły w "dobrym" zdrowiu, bo jak już koniowi zdarzyło się dłużej pozyć to gospodarz po prostu twierdził, że jest zdrowy. I taki koń w myśl powiedzenia "czego Jaś sie nie nauczy tego Jan nie będzie umiał" jako roczniak już pracował (zresztą do dziś na wielu wsiach istnieje takie przekonanie). I co to znaczy długo żył? 15? 17!? lat? No żyły te konie u tych gospodarzy, żyły... I to wszystko.... Ale to jest OT, więc może nie ciągnijmy.
I uważam, że koń psychiki nie ma 🙁
Naprawdę tak uważasz? A jak nazwiesz zmianę w zachowaniu konia, który pod wpływem czynników zewnętrznych (nieważne jakich) stał się agresywny lub bardziej towarzyski, przyjazny, milszy w kontakcie z człowiekiem? Takich koni, które zmieniają swoje zachowanie jest mnóstwo, i u każdego takiego na tę zmianę wpływ mają warunki, w jakich przebywają. Wszyscy wiemy, że sposób jazdy również może mieć wpływ na jego późniejsze zachowanie pod innym jeźdźcem, czy w towarzystwie innych ludzi.
Nie uważam również, że koń w chwili udomowienia jakoś szczególnie dużo dobrego dostał. Z punktu widzenia konia jako zwierzęcia stadnego, płochliwego, przystosowanego do pobierania jednorazowo nieiwielkiej ilości pokarmu i jednocześnie do ciągłego ruchu, zamykanie w boksie raczej daje niewielkie poczucie bezpieczeństwa a karmienie ma ogromny (zazwyczaj negatywny) wpływ na funkcjonowanie przewodu pokarmowego. I niestety w większości tych przypadków owo karimienie nie jest dostosowane do potrzeb organizmu konia tylko do naszych potrzeb. A to, że w razie kontuzji leczymy jest sprawą najzupełniej normalną: chcemy uzytkować (czyli czerpać korzyści) to musimy zapewnić jak najlepsze zdrowie. Jak tego nie będzie to nie będziemy mogli jeździć. A co nam po koniu, na którym nie można jeździć?...
I również uważam, że to przykre, że ktoś, kto pracuje z końmi nie przejmuje się tym czy są szczęśliwe i zadowolone 🙁
Ależ się dyskusja rozpętała. 😉 Pytanie pierwsze było bardzo konkretne: czy MOŻE stać u wujka z krową w sadzie. Oczywiście może z krową, z sadem ostrożnie, raczej trzeba uważać i dostęp do owoców ograniczyć. Psychika, cierpienie w milczeniu to całkiem inna bajka. Doczytałam, że to ma być pierwszy koń. Nic nie wiemy ani o nim, ani o amazonce. Pensjonat z innymi końmi i kimś doświadczonym pod ręką jest lepszym rozwiązaniem pod kątem użytkowania konia. W sadzie będzie sobie jadł trawę i hasał i trudniej będzie go ogarnąć.
Koniom zabrano ruch, jedzenie, wolność. Założono im ogłowia, siodła, nauszniczki, owijeczki i czapraczki. A ludzie wyszli z jaskiń. Psy, koty, konie ewoluowały. Tylko tygrysy szablozębne niestety nie. I niektórzy ludzie też powinni.
JARA, jedzenie koniom zabrano??? Wszystko ulega zmianie. Niektóre zmiany są na lepsze, inne niekoniecznie. Co koń może - to jedno. Dużo może, nawet pracować w kopalni i ślepnąć. Czego MY chcemy dla konia to drugie. unawen, "szczęście" konia nazywam zadowoleniem. Z rozbawieniem - to już zależy od egzemplarza (a i - wieku). Czyli jak - koń się uspokaja i więcej bryka? 😉 Nie to, żebyś odpisywała. Wiadomo o co chodzi 🙂, tyle, że słowo pisane czasem dziwnie brzmi. Za staranną odpowiedź dziękuję. Podobnie myślimy, tylko to nazewnictwo 🙂
halo, zabraliśmy dzikiemu zwierzęciu wolność, zabralismy przestrzeń, nieogranicznony ruch, często tego ruchu mają miniumum, zabraliśmy naturalne pożywienie, naturalny rodzaj i sposób jego pobierania tez.
JARA, owies (albo jakieś pasze) i siano dawkowane 2 czy 3x dziennie w określonych przez kogoś dawkach - uważasz na naturalne pożywienie i naturalny sposób jego pobierania? taki do którego ich ukł pokarmowy jest stworzony?
zapewnienie przeżycia, a optymalnych warunków życia to 2 różne rzeczy.
konie mają ewoluować (tzn, ze niby to zrobiły?) jak ludzie? tzn co? powinny tez jak ludize same sobie domy budować? przecez jeszcze nei dawno ludize tez tego nie robili... tak w ciagu kilka/nastu/dziesiaciu czy set lat nawet? ej...chyba ewolucja taka szybka nie jest. szczególnie, że nie mają takiej naturalnej potrzeby... edit: przypominam (lub oznajmiam)- ludzie na drodze ewolucji przystosowali się, strzorzyli swiat jaki jest wlasnie z powodów społecznych - checi życia w stadach - bo to stadne życie było bezpieczniejsze, łatwiejsze i potrzebne dla psychiki. bylo zimno - to wymyslili domy itd... pierwsze co to walsnie byly stadne zachowania, łaczące grupy. a nie jak chcecie (wy, a nie one same) konie przystosowac - do zycia w samotności. KAŻDY gatunek ma genetyczną potrzebę kontaktów z przedstawicielami swojego gatunki -jedne stała, inne czasową. ale KAŻDY ma taką potrzebę- czy ze zwględu na bezpieczeństwo, pozyskiwanie pokarmu czy prokreacje.