No chwila, ale przecież to Ty sama zaczęłaś pisać w takim tonie, że o co nam chodzi, przecież zostać milionerem to łatwa rzecz, a my tutaj piszemy o oszczędzaniu 😉 Nie odkręcaj teraz kota ogonem. I bardzo fajnie, że piszesz o sposobach na dorobienie, tylko jak widzisz nie każdemu sytuacja na to pozwala. Bo trzeba mieć czas na dodatkowe zajęcie. Wiadomo, że jak ktoś ma pracę, która może nie przynosi mu dużych pieniędzy, ale pozwala utrzymać dom, dzieci, konie, to nie będzie z niej rezygnował w imię czegoś niepewnego. I czasem, tak jak pisze Orjentica, nie ma czasu już na dodatkowe zajęcie, więc fizycznie się nie da. Nie upraszczaj zatem. Są ludzie, którzy tak jak ja na przykład dzieci nie mają, koń stoi w pensjonacie, więc i czasu więcej bo póki co nie muszę stajni oporządzić i dziećmi się zająć. Tacy mogą kombinować dodatkowe zajęcie, bo obowiązków mniej, a co za tym idzie czasu trochę więcej. Mam wrażenie, że Ty byś chciała żeby Ci wszyscy przyklasnęli, że masz rację i przedstawiłaś nam tu złoty środek.
Po co się pytacie zatem? Mogę Wam podać co najmniej 100sposobów na zarobienie kasy, zrobienie własnego biznesu, dorobienie itd. a Wy dacie mi 200argumentów dlaczego NIE, NIE DA SIĘ itd. Szkoda zatem czasu na tą dyskusję, bo może trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czego się chce od życia. Może w wielu przypadkach nie chodzi o pieniądze, tylko o zupełnie inne rzeczy?
Zacytuję samą siebie, bo nie będę w kółko pisać tego samego 😎
-ogłoszenia Revoltowe to genialny wynalazek na oszczędzanie pieniędzy! 🙂 Można tyyle rzeczy kupić w miłych cenach 🙂 -jakiś czas temu wybrałam kilka najważniejszych sklepów jeździeckich i kupuje tylko w nich, dzięki temu szybciej będę mieć największy rabat 🙂 A nie w każdym sklepie po 2%... 🙂 - staram się karmić paszami przy których nie płace za przesyłkę lub mogę je kupić w skepie który jest blisko mnie 🙂 - kupuje w hurtowniach spożywczo-przemysłowych, jeźdzę raz na jakiś czas po większy zapas czy wody mineralnej, makaronu i papieru toaletowego itp itp. 🙂 ( mamy blisko domu takową więc nie ma straty na dojazdach ) - kupowałam marchew w workach - tej nie wchodzącej w normy gabarytowe do sprzedaży czyli powykręcaną, połamaną, malutką, wielką. w Michałowicach w stajni od jesieni można było taką kupić za mniej niż dychę 15 czy tam 20kg 😍 ( czy ktoś wie gdzie w Krakowie jeszcze można taką kupić? )
- dom w centrum Krakowa, został zamieniony na dom na Wsi <3
Dava, Dziewczyny, wydaje mi się, ze każdy postrzega świat poprzez pryzmat swoich doświadczeń; im więcej lat tym więcej rożnorodnych sytuacji i doswiadczeń, tym więcej różnych ludzi i przypadków poznanych. Tym więcej widzi się kolorów. I nie ma możliwośći by w tej dyskusji osiągnąć zgodę, trzeba poprostu zaakceptować odmnienne opinie i odmienne doświadczenia.
Jak popatrzę na swoje życie z perspektywą trzydziestoparoletnią to wiem jedno: ilość posiadanych pieniędzy jest zmienna, czasem starczy chwila by z całkiem sporej kupki oszczędności zrobił się dołek na minusie. Natomiast by tą kupkę odbudować trzeba zdecydowanie więcej czasu, pracy wysiłku, i przede wszystkim SZCZĘŚCIA - być w odpowiedniej chwili w odpowiednim miejscu, tudzież spotkać życzliwe i pomocne osoby które pociągną za uszy do góry. A że szczęściu trzeba pomóc, będąc atywnym to inna sprawa. Ale sama aktywność nie starcza, powtórzę się, potrzeba do tego garści szczęścia. Takie są moje doświadczenia,a nie uniwersalne prawdy.
I Dava z całego serca życzę CI byś nie zatraciłą optymizmu i siły by przenosić góry i zmieniać świat. Szczerze 🙂
Juliadna dalej tak mamy z marchewką (7zł, worek 20kg), kupujemy często w kilka osób (co mają po 1koniu), bo wtedy można skarmić i się nie psuje 🙂 Taką marchew tanio kupisz jeszcze w MAKRO (musisz mieć 'karte'😉 w dużych workach
W stajniach sprawdzają się jeszcze takie rzeczy: - otręby kupowane w młynie (jedna osoba jedzie i przywozi dla wszystkich zainteresowanych) czyli za 30zł worek 25kg (a nie za 100ileś) - jabłka koleżanka przywozi od zaprzyjaźnionego sadownika - zamawiamy hurtowo w kilka osób witaminy (np. Chevinal) i rozlewamy do butelek litrowych (wychodzi mega tanio) - wszelkiego rodzaju handel wymienny (koń nie chce jeść paszy wymieniam na golenie, golenie ktoś wymienia na treningi, czaprak za wędzidło itd.) - i jak ktoś dzwoni po weta to wie o tym pół stajni (bo może ktoś też będzie chciał i koszt dojazdu będzie mniejszy) - pomagamy sobie wzajemnie (ja wezme konia na spacer, ktoś mi mojego przelonżuje, zmienię derki, ktoś wyprowadzi na padok itd. itp.)
GosiaG bardzo dziękuję za miłe słowa, aż 'spaliłam cegłę' 😡 🙂
Po co się pytacie zatem? Mogę Wam podać co najmniej 100sposobów na zarobienie kasy, zrobienie własnego biznesu, dorobienie itd. a Wy dacie mi 200argumentów dlaczego NIE, NIE DA SIĘ itd. Szkoda zatem czasu na tą dyskusję, bo może trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czego się chce od życia. Może w wielu przypadkach nie chodzi o pieniądze, tylko o zupełnie inne rzeczy?
Zacytuję samą siebie, bo nie będę w kółko pisać tego samego 😎 [/quote]
Oj, Dava, Dava dalej nie rozumiesz, więc faktycznie nie ma sensu ciągnąć. Bo nie chcesz zrozumieć innych swoją rację uznając za najlepszą. Wybacz, takie odnoszę wrażenie czytając to co piszesz. A totalnie bez sensu nie piszesz, tylko czasem w tonie niezbyt przyjemnym, więc szkoda, bo można by było się dowiedzieć ciekawych rzeczy. I ja się zgodzę z tym co napisała GosiaG. Ludzie są różni, ich sytuacje i możliwości też. A fortuna kołem się toczy.
Dava, bardzo przepłacasz za otręby. bardzo! spokojnie da się w granicach 15 zł kupić taką ilość. ja płacę chyba coś około 13 zł. zawsze zapominam. i uwaga na "młyńskie" otręby, bo często to ... taka mąka. nie za fajna.
Mówisz, że można jeszcze taniej 😍 Ładne mamy te otręby i są w takiej cenie w Krk i okolicach (25-30zł za worek 20-25kg) nie widziałam taniej. Tak czy siak mi to starcza na kilka miesięcy do pół roku 😎
Oprowadzanki dla szkół : 1) trzeba być instruktorem i mieć opłacone OC 2) trzeba mieć zarejestrowaną działalność żeby wystawiać za to rachunek 3) żeby dowieźć konie do szkoły/ przedszkola trzeba mieć przyczepę i auto z hakiem. Wniosek: trzeba zainwestować ok 12000zł + płacić składki ZUS co miesiąc 1000zł aby zarobić ?? 1000zł miesięcznie??
Paznokcie: 1) zainwestować w siebie, kursy itp 2) zainwestować w sprzęt trwały, lampa 3) zainwestować w materiały, lakiery, szablony, żel, akryl, ozdoby 4) mieć jakieś miejsce na wykonywanie usługi, Wniosek: inwestycja ok 5000zł na początek. Moja koleżanka robi pazury w Trójmieście, jest niedroga i ładnie robi. Z klientki ma na czysto ok 30zł. Jak ma co drugi dzień 1 osobę to jest sukces. Zarobek : 450zł miesięcznie.
Do milionera daleko....
Dava, podaj mi jeden sposób na zarobienie pieniędzy w sensownej ilości, a nie 10zł/h w poniżdzych warunkach 1) na inwestycję max 1000zł 2) miejsce zamieszkania 50km od dużego miasta, 12km do miasta mniejszego, które zamiera po 15-stej, a ludzie są tu tak biedni, że nawet Tesco ledwo zipie 3) najbliższa komunikacja (autobusy) 7km, ale np. do W-wy jest tylko 2 razy dziennie. 4) internet działa na skraju zasięgu, więc ciężko pracować na systemach on-line 5) nie mam wykształcenia typu: architekt, grafik, programista aby robić w domu projekty 6) praca ciężka fizyczna odpada z uwagi na stan zdrowia.
Szczerze? Nie chce mi się tutaj dzielić się swoją wiedzą i pomysłami ZA DARMO z ludźmi, którzy są w stanie innych obrazić (w internecie, żeby nie było 😀) tylko dlatego, że nie podoba im się odmienne zdanie. Może biznes plan też mam napisać? Albo przedstawić szczegółowe obliczenia jakie wykonuję czy może przedstawić pomysły jakie realizuję albo realizują ludzie, których znam? Kilka rzeczy tutaj opisałam, może ktoś ruszy tyłek i sam się podowiaduje o co chodzi. Urząd pracy też jest (a w nim info jak kasę unijną można dostać, jak dostać dofinansowanie). Nikt nie da nikomu gotowego przepisu na super życie/biznes na tacy -> postawą roszczeniową niewiele się w dzisiejszym świecie zdziała, serio 😎
Dava w takim razie nie głoś z taką pewnością, że się da, że to takie łatwe i wystarczy tylko chcieć, bo z pustego to i Salomon nie naleje 🙄 Bera ci napisała prostą kalkulację na podane przez Ciebie sposoby zarobienia pieniędzy. I jak widać coś trzeba mieć, samo chcenie i determinacja nie wystarczy. Skoro nie chce Ci się dzielić za darmo swoją wiedzą i pomysłami, to po co w ogóle się tutaj odezwałaś? Bo najpierw temat zaczniesz, a później, jak ktoś zadaje konkretne pytanie, to "nie chce mi się z wami gadać". I raczej nikt tutaj od Ciebie nie oczekuje gotowego przepisu czy biznes planu, bez przesady. Nie chcesz dzielić się doświadczeniami, to się nie dziel, ale nie sugeruj tutaj wszystkim, że są nie zaradni, leniwi i do niczego się nie nadają, bo między wierszami właśnie to idzie wyczytać z twoich postów. A wystarczyło by trochę mniej się unosić dumą i trochę więcej zrozumienia innych ludzi. Nic ponad to.
... dla nastolatki albo bezdzietnej młodej dziewczyny na utrzymaniu rodziców. bo te wszystkie idee z paznokciami, restaurowaniem sprzętu itp mają sens, jeśli w perspektywie mamy warzywniak za 850 zł brutto. bo jak ktoś już pracuje, to nie poświęci kilku godzin za psi zarobek, bo to kuriozum. dlaczego? otóz jeśli zarabia i mu mało, to taki zarobek jest śmieszny, bo więcej warta jest godzina pracy w... pracy. i w takim razie lepiej siedzieć dłużej w pracy, bo dostanie się za godzinę więcej niż "dorabiając". ale... coś za coś. jeśli ma się męża, dzieci, konie przy domu, dom do ogarniecia to juz się nie będzie łaziło po wsiach w poszukiwaniu sprzętu do odnowienia. i bardziej opłaca się pójscie na drugi etat. tylko jak wtedy ogarnąć resztę obowiązków? jeśli nie ma dodatkowych obowiazków poza koniem i pracą to można sobie iść na drugi etat. ale jak dochodzą dzieci? dom? gospodarstwo? nie da się czasu rozmnożyć.
pewnie, że się da dorobić ale jednak ... nie zawsze się da wyskrobać czas. a też po co gonić każdą minutę i dokładać sobie obowiązków, skoro wtedy zabraknie czasu na konie?
A ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego ta dyskusja zmierza w kierunku pt.kto ma w życiu gorzej, a jednak sobie radzi 🙄
Po pierwsze - koń to JEST dobro luksusowe. Sorry, jeśli kogoś stać na wydatek 200,300zł/mies (utrzymanie konia za domem) to znaczy, że MA te wolne pieniądze, które może przeznaczyć na konia (pomijam wydatki typu wet, bo to studnia bez dna - co też trzeba mieć na uwadze). Jeśli ktoś nie ma, to konia nie kupuje albo sprzedaje. Dla mnie system 0-1, prościej sie nie da. Jako przyjaciela mogę mieć kota, kosztuje mnie 50zł/mies przy karmieniu najlepszym żarciem. Ekonomia przy koniach to jest pojęcie abstrakcyjne i tyle.
Kiedy zarabiam więcej, mogę konia postawić w pensjonacie za 500,100 albo i 1500zł - kto mi zabroni? To są MOJE pieniądze i JA na nie pracuję, prawda? Stałam w najdroższej stajni w Młp, tam ludziom naprawdę kasa na konia nie leci z nieba za pięknie oczy - czasem mam takie wrażenie, że jak kogoś STAĆ, to zaraz trzeba mu dupę obrobić, bo przecież jak to mozliwe, że ktoś wydaje na konia 3k/mies, podczas gdy ja mam 1200 na rękę?! Nikt nie musi być przywiązany do wsi, gdzie faktycznie pracy nie ma i perspektywy na życie na conajmniej średnim poziomie są bardzo kiepskie - doskonale wiem, że są takie rejony w kraju. Ale każdy jest kowalem swojego losu, ze wsi można wyjechać, jeśli marzy nam się kariera w korpo za 5k miesięcznie. Pomijając katastrofy życiowe - w dzisiejszych czasach możliwości, żeby ułożyć sobie życie jest naprawdę sporo. Jest bezrobocie, ok - korporacje mimo wszystko szukaja ludzi wykształconych i z angielskim, jako telemarketer można mieć 1500-2000 na rękę, a jak ktoś skuteczny to i więcej. Wyjechać można wszędzie, tylko tym trzeba sie zająć przed urodzeniem dziecka i kupnem konia, bo przecież jakoś to będzie...
Po pierwsze - koń to JEST dobro luksusowe. Sorry, jeśli kogoś stać na wydatek 200,300zł/mies (utrzymanie konia za domem) to znaczy, że MA te wolne pieniądze, które może przeznaczyć na konia (pomijam wydatki typu wet, bo to studnia bez dna - co też trzeba mieć na uwadze). Jeśli ktoś nie ma, to konia nie kupuje albo sprzedaje. Dla mnie system 0-1, prościej sie nie da. Jako przyjaciela mogę mieć kota, kosztuje mnie 50zł/mies przy karmieniu najlepszym żarciem. Ekonomia przy koniach to jest pojęcie abstrakcyjne i tyle.
ja się zgadzam, ale nie wszyscy tak rozumują 😉
Choć może nie powinnam wywlekać znowu tematu o mojej znajomej, od której się wyniosłam, bo już przeczytałam o sobie, że wszystko przekręcałam przeciw niej, no ale... Pisałam szczerze i teraz też piszę: Znajoma nie ma pracy, jedynie dorywcze które kokosów nie przynoszą. Mieszka skromnie, razem z mamą i bratem. Ojciec rozstał się z matką, zdarza się. Ale konie ma swoje 3. Psów 5. I nie rezygnuje z nich. W sumie nie ma podstaw - mama jej zawsze dołoży z emerytury, siano ma swoje, zap... całe lato aby je zebrać. Ale problem pojawia się, jak konia trzeba odrobaczyć, zaszczepić, wystrugać kopytka. Wtedy zaczyna się kombinowanie, niepotrzebny stres "czy się uda pożyczyć". Po co to? Choć nie mam pojęcia co bym zrobiła na jej miejscu, na pewno zarzekałabym się, że konie zostają u mnie, ale doszłabym na pewno do jakiegoś stałego rozwiązania.
No bo oceńcie sami: Dorośli ludzie (ona ma jakieś 26-28 lat, jej brat ok. 30) będący na utrzymaniu mamy, która emerytury jakieś wielkiej też pewnie nie ma.
Nie ma co oceniać po pieniądzach ale po wyglądzie domu, podwórka, ubioru, już tak.
Bo jakby nie było - to widać. Nie chcę wyjść na materialistkę tym postem ale jednak konie, jeździectwo to bardzo drogi interes.
Dava, szczerze? nie napisałam tego aby za darmo dostać biznesplan, ale po to aby udowodnić Ci, że nie napiszesz ani jednego konkretu. Zapomniałam dodać: zapotrzebowanie na gotówkę to min. 6000zł miesięcznie, więc pomysły dziergania szalików z zarobkiem 5zł/h nie bardzo mnie interesują. Jakoś tych rad jak zostać milionerem nie widzę.
Isabelle, i to próbuję od początku udowodnić Dava. Inna jest perspektywa kiedy człowiek utrzymuje swoje zachcianki i ciuchy a inna kiedy te sprawy schodzą na ostatni plan, bo wpierw trzeba spłacać dach nad głową, utrzymać ten dom, auto, dzieci, siebie. I nagle okazuje się, że 2000zł z których można było odkładać na wakacje raz do roku pod palmą to kropla w morzu codziennych wydatków.
kolebka, Przerobiłam i karierę w korpo i niekorpo za więcej niż 5k miesięcznie i mieszkanie w wielkim mieście stolycy. I przez 30 lat moje życie było podporządkowane myślom co robić, żeby zarobić, mieć, konsumować, odkładać. Na konia przez większość lat też nie brakowało, bywało że i 3 naraz w pensjonatach opłacałam. I przyszedł dzień, kiedy zrozumiałam, że nie tędy dla mnie droga. Konia nie sprzedam, bo jest moim przyjacielem. Prędzej sprzedam auto, dom czy inne rzeczy jakie posiadam. Napisałam jak my ogarniamy nasze finanse. Na czym oszczędzamy. Oczywiście, że wolelibyśmy jeździć 4 a nie 14 letnim autem, na wakacje jeździć 3 razy w roku a nie raz na 3 lata. Ale nie za cenę jaką płaciłam przez wiele lat pogoni za kasą.
bera7 Ja cię rozumiem doskonale, bo człowiek nie żyje tylko po to, żeby zarabiać pieniądze - są ludzie, który zarabiają i po 20tys/mies, a ciągle im mało i ciągle pracują więcej i więcej. W efekcie człowiek w wieku 35 lat ma zawał i nadaje się do klejenia kopert przez statystyczne 40 lat dalszego życia. Tylko godząc się na takie życie, jakie w tej chwili prowadzisz, chyba doskonale zdawałaś sobie sprawę z blasków i cieni 😉
Dlatego też pisanie Zapomniałam dodać: zapotrzebowanie na gotówkę to min. 6000zł miesięcznie, więc pomysły dziergania szalików z zarobkiem 5zł/h nie bardzo mnie interesują. Jakoś tych rad jak zostać milionerem nie widzę. wydaje mi się kompletnie nie na miejscu. Albo przyjmujemy przeprowadzkę i obniżenie standardów egzystencji z całym dobrodziejstwem inwentarza, cieszymy sie końmi za oknem i świeżym powietrzem albo.. no właśnie, albo żalimy się na forum, jak nam tam źle, bo daleko do miasta, pracy nie ma, perspektyw też nie, a nawet jakby były, to ciąża jednak nie pozwala na ciężką pracę ? Albo rybki albo pipki, jak to moja prababcia mawiała 😉
kolebka, ale co jest nie na miejscu? To że rachunki nie chcą płacić się same?
Dava głupio napisała, że wystarczy ruszyć głową, zakasać rękawki i pienążki będą same nam wskakiwać do kieszeni. A przykłady dorabiania są na poziomie jaki zaliczyłam w czasach liceum, żeby zarobić na owies dla konia i piwo dla siebie. Ciąża to stan przejściowy więc nie biorę pod uwagę.
Strzyga nie. Mogłam do końca życia siedzieć w pokoju z siostrą na poddaszu domu rodziców 😉
Mi się wydaje, że kolebka i Dava kompletnie źle postrzegają cały wątek. To nie jest wątek o narzekaniu, ale o radzeniu sobie. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z faktu, że w ciągu ostatnich lat wielu rodzinom pogorszył się poziom życia poprzez wzrost cen i brak wzrostu pensji. Niczyj koń nie głoduje, każdy koń regularnie widuje weterynarza i kowala. To ma być wątek wsparcia, a nie wytykania sobie braku przedsiębiorczości. Powiem szczerze, że zaczęło się super, ale teraz kompletnie to rujnujecie jakimiś dziwnymi dywagacjami.
bera7 6 tys/mies to jest bardzo dużo i trzeba naprawdę dużo zarabiać, żeby mieć na wydatki i żeby coś odłożyć. Ale wybrałaś takie a nie inne życie; ciąża to stan przejściowy, ale po porodzie też od razu nie pobiegniesz do pracy 😉
Maea przeczytałam cały wątek i fakt - na początku miał on ręce i nogi, bo laski faktycznie dawały rady jak zaoszczędzić trochę pieniędzy. Ale później zaczęła się licytacja komu w życiu jest gorzej, ale sobie radzi, mając konia, stado owiec, piątkę dzieci, niepełnosprawnego męża i lepiankę na skraju puszczy. Tak to odczuwam, no sorry - słowo pisane niestety przegrywa ze słowem mówionym, kontekstem i niepowiedzeniem.
Proponowałabym wrócić na właściwie tory - co robicie, by się żyło lepiej, tak jak to było na początku :kwiatek: Żeby grosz zostawał, jak odkładacie na większe wydatki, co w sytuacji jeśli nagle np.koń/bliska osoba poważnie zachoruje i trzeba nagle wyskoczyć z kilku(nastu) tysięcy. TO są konkretne rady.
kolebka, dużo, no coś Ty? Wg Davy zarobić kilka kafli to jak pierdnąć i to stwierdzenie mnie tak bardzo irytuje. Żeby nie było, jest nas dwoje i we dwoje robimy tak, żeby zarobić na wydatki jakie mamy. I nigdzie nie napisałam, że jest mi źle, nie dajemy rady, czy na chleb brakuje. Napisałam, że nie jest lekko i rozumiem, że nie każdy ma głowę żeby robić takie kombinacje alpejskie jak my i jednocześnie mieć tyle wyrzeczeń żeby w dalszej perspektywie żyć spokojnie.
Nigdzie nie narzekam, nie licytuję że mi gorzej, ba od kiedy nie haruję jak głupia żyje mi się dobrze, bo wyznacznikiem mojego szczęścia nie jest nowa para butów.
Skoro już doszliśmy do tego samego, czyli chwalimy się tu w tym wątku swoją sprytnością, zaradnością i pomysłami na okołokońskie oszczędności to zostańmy przy tym ok? 😀
Każdy z Nas jest dorosły, bierze odpowiedzialność za swoje życie, wybory itd. i żyje w tym samym (poza wyjątkami :kwiatek🙂 kraju czyli PL, która niczego, nikomu i nigdy nie ułatwia to skupmy się na radach.
Kolebka w przypadku takich wydatków (tfutfu) mam fundusz, który ma nazwę 'jesteś-w-czarnej-dupie' 😁 czyli tylko jeśli mnie coś by przywaliło do muru to ruszam (nie, że promocja na derki, czy kowal itd. bo to idzie z innego planu)
1. wolę zapłacić więcej za jednego dobrego weta, który doskonale zdiagnozuje mi konia niż wydawać i leczyć u tych co się mylą (i są często tańsi) - ja nie spotkałam taniego i super weta, może ktoś inny miał tą okazję 😉 (to samo się tyczy lekarza dla bliskich, wolę się dowiedzieć kto jest najlepszym specjalistą w danym regionie, pojechać zapłacić, a nie bujać się po lekarzach w szpitalu, bo zawsze wielkie g. z tego wychodzi) 2. stosuje się co do joty z zaleceniami weta/lekarza. wiem, że może się to wydać śmieszne dla większości ale jak mi powie, że mam chodzić z koniem na spacery o 35min 2xdziennie przez 6miesięcy to ja właśnie to będę robić. to samo się tyczy zaleceń lekarskich. uważam, że inaczej każda kasa wydana na leczenie/diagnozę/leki idzie w błoto
zoyabea karteczka i wyliczone pieniądze (choć jak się ma dobrą pamięć to te 2 produkty nie umkną 😉)
Zawsze też dobrze robić zakupy z kimś. Ja najczęściej robię je z narzeczonym, który czasem zada jedno niewinne pytanie "Po co ci to?" i rzeczywiście... Po co mi kolejna fajna ale nie potrzebna rzecz?
strzemionko I nie chodzić na zakupy głodnym! Parę razy poszłam, nakupiłam nie dość że świństw, to wszystko poszło 🙇 A bo to przecież za 2zł, oo to na promocji za 5zł to sobie wezmę i tak się uzbiera kompletnie niepotrzebny wydatek. Ani sie nie najem, a gorzej sie czuję, bo chipsów jeść nie mogę 🙄
Dava O, to jest dobre! Jak mam antybiotyk na 10 dni, to biorę 10 dni, a nie 7 bo mi lepiej - one często kosztują po 20,30zł, jak się nie doleczymy to choroba sie przeciąga=więcej kasy, gorsze samopoczucie i czasem kolejne L4. I tak samo z leczeniem konia, diagnoza i rehabilitacja wg zaleceń dobrego weta to dla mnie dobro podstawowe, ile by ono nie kosztowało 😉
Nie mialam czasu przestudiowac calego watku ale jak ktos robi rozliczenia w exelu, to moze latwiej robic na specjalnej platformie. Fajne to to: https://finanse.ifin24.pl/
zoyabea, chodząc do maretów typu Alma, Carrefour, czy nawet Biedronka z karteczką przynosiłam zawsze różne "przydamisię". Postanowiłam więc przerzucić się na sklepiki osielowe, gdzie pani podaje produkty zza lady: niby mleko czy masło są droższe o ok 15% ale bardzo raadko zdarza mi się przynieść cos dodatkowego. Ponieważ notuję od dawna wydatki spozywczę zauważylam że miesieczny budżet "zarobił" na tym przy dwóch osobach ok 400 zł miesięcznie. Zmieniłąm nawyk jakos w połowie ubiegłego roku.
bobek jest też http://kontomierz.pl/ ale ciężko mi się aż tak uzewnętrzniać w sieci umożliwiając systemom dostęp do moich wydatków z konta...
1. jak masz chwilę usiądź i rozpisz sobie na kartce co lubisz jeść (potrawy) i rozbij to na składniki (plus to co kanapek), obejrzyj na chłodno, pomyśl czy w diecie nie za mało owoców, warzyw (a np. za dużo coli😉) to taki pierwszy krok 2. jeśli nie masz książek kucharskich (albo umiesz gotować) możesz pogrzebać w internecie, poszukać tanich przepisów na Twoje ulubione dania i zrobić sobie taki mini jadłospis na tydzień 3. z listą produktów do jadłospisu (plus rzeczy na kanapki i inne) idziesz do Biedry albo Lidla (albo innego nie mega drogiego sklepu -> chyba, że to nie ma takiego znaczenia i wolisz w Almie) i kupujesz
-nie kupować, bo 'coś jest na promocji' -listę chemii (kosmetyki, środki do czyszczenia robię wcześniej, jak widzę, że coś się powoli kończy, jak jest 'na promocji' to wyhaczam) -nie ide na zakupy na głodniaka (nigdy!) -wolę jechać na zakupy rano albo całkiem wieczorem i mieć na nie czas (poczytać etykiety, porównać produkty itd.) jak robię zakupy 'na szybko' to zawsze to wychodzi tak, że wrzucam do koszyka co popadnie
Nie chodzi o odmawianie sobie rzeczy, tylko o utwierdzenie się w przekonaniu, że np. bez ulubionej czekolady nie przeżyjesz tygodnia, ale bez nowego kubka (promocja), masażera (promocja) i jogurtu (którego tak naprawdę nie lubisz) to już tak :kwiatek:
zoyabea, już pisałam co u nas się sprawdza. Kupujemy dokładnie z kartki, którą tworzymy w domu na bieżąco jak się coś kończy + dopisujemy wg pomysłów co chcemy jeść przez następne dni brakujące produkty. Jako bonus pozwalamy sobie na 1 rzecz ekstra, której nie planowaliśmy. Często to produkty z promocji czy przeceny. No bo jak się nie skusić na pyszny lazur kiedy jest za 50% ceny 😉. Staramy się nic nie wyrzucać. Kupujemy niewielkie ilości i kombinujemy posiłki z tego co już mamy. Np. na obiad makaron z jajkiem i ziołami.