dempsey, nie bądź żyła! Taka ciekawa jestem jak się przechodzi od koni do twórczej pracy, jak się radzi sobie z mężami etc. 🤣 Jakby ci się chciało za parę dni - napisałabyś chociaż na pw. Niech ci się wiedzie!
Nie wiem jakim cudem przegapiłam koncert Nickelbacka. Nie wiem jak to się stało, dalej przeżyć tego nie mogę 😎 Teraz tylko czekam na nowy album. Bo panowie co prawda wybierają sie na trase ale po Amerykach w dodatku z Bon Jovi 😵 czyli jesli chodzi o 2014 to nie ma co liczyć ze tu wrócą. 😤
Na Bon Jovi akurat byłam i było cudownie. Obiecali, że wrócą, więc trzymam ich za słowo. Na pewno nie będzie to w 2014 roku, ale po wydaniu kolejnej płyty pewnie tak 😉
Tymczasem, tak jak obiecałam, moje podsumowanie: 2013 na plus: - wspaniałe koncerty: Slash, Bon Jovi, Avenged Sevenfold, Black Sabbath i fajne festiwale: Ursynalia, Legendy Rocka - zdałam obydwie sesje, zakończyłam pierwszy rok studiów i rozpoczęłam drugi - zdałam też egzamin na instruktora jazdy konnej - pierwszy raz leciałam samolotem, choć jeszcze niedawno byłam pewna, że za żadne skarby nie dam się wsadzić do tej przerażającej maszyny - po raz trzeci i ostatni, podjęłam próbę pokonania problemu, która niszczy mi życie od niespełna 10 lat - zaczęłam dorabiać udzielając korepetycji oraz pracować w ramach praktyk jako "nauczyciel" informatyki w uniwersytecie trzeciego wieku - poznałam kilka fajnych osób, z częścią z nich utrzymuję kontakt - mam wspaniałe relacje z rodzicami, z siostrą, cudowny dom i świetną rodzinę - kupiłam wymarzoną gitarę, a niedawno też bas i wolnych chwilach staram się rozwijać muzycznie - weszłam na Bukowe Berdo, symboliczne dla mnie miejsce, tak jak to sobie obiecałam w tamtym roku
2013 na minus: - śmierć dziadka (i jeszcze niedawno był to jedyny minus tego roku, ale niestety to nie koniec...) - od jakiegoś miesiąca nic mnie nie cieszy, nie mam energii do życia, nie chcę spotykać się ze znajomymi, najchętniej nie wychodziłabym z domu - jestem na przymusowym odwyku od jazdy konnej i nie mam czasu na żaden inny sport "w to miejsce" - mam w tym semestrze jeden przedmiot, który tak wykańcza mnie psychicznie, że mam łzy w oczach na myśl o powrocie na uczelnię po tej przerwie świątecznej
Hm... podsumuję raz jeszcze, bo 2013 do końca wywijał. Rok toczył się, jak przypuszczałam. W dół. Pewną przykrość sprawiło mi wygaśnięcie czegoś, co uważałam, za przyjaźń. A nią nie było.
Ściągam pomysł od fin- podsumowanie minionego roku zrobię na plusy i minusy.
Plusy: - zaliczenie wszystkich przedmiotów na studiach oprócz tego, z którego miałam warunek (wrzesień); - praca przy koniach znajomej w sezonie na umowę o dzieło; - wyjazd na pokazy koni zimnokrwistych w Kętrzynie (lipiec); - odwiedzenie koleżanki (październik); - chodzenie ze znajomymi z roku nad jezioro w przerwach między egzaminami (czerwiec); - po 5-iu latach były chłopak dał mi w końcu spokój i mnie ignoruje.
Minusy: - konieczność rezygnacji ze studiów (przez tamten niezaliczony warunek) (październik); - konflikt z chrzestnym o konia i MOJE życie (że mam sobie chłopa znaleźć i brać ślub) (lipiec); - konieczność sprzedaży konia (wrzesień); - trudność w znalezieniu pracy na stałe; - zniechęcenie do monotonnego jeżdżenia końmi na placu (brakowało mi drążków i jakichś przeszkód- znudziły mi się wolty, serpentyny, zmiany kierunku itd.);
Ogólnie rok oceniam na minus, bo wymieniać minusy można ciągle. Najgorszy rok w moim życiu. Cieszę się, że już się skończył.