smarcik, ale kusisz tymi zdjęciami na fb! Dostałam na gwiazdkę książkę o Bieszczadach, mój chłopak (btw, też z Lublina) wciaż mi obiecuje, że mnie tam zabierze, szkoda, że to na takim końcu świata. Może na wiosnę nam się uda, bardzo byśmy chcieli uniknąć tłumów.
szepcik, raki vs rakiety, cóż, to zależy od wielu czynników - rodzaj śniegu, jego głębokość, ale chyba w największym stopniu nachylenie stoku. W rakietach na stromych stokach robi się niebezpiecznie przy schodzeniu, ale przede wszystkim przy trawersowaniu - po pierwsze można zjechać, po drugie - łatwo skręcić kostkę. W puchu rakiety są niezastąpione, chociaż kiedy masz pół metra świeżego śniegu, to i tak zapadasz się po kolana i walczysz z żywiołem. Ale zdarzają się sytuacje, kiedy bez rakiet dalej iść się nie da, a z nimi - owszem. Ja, kiedy kupowałam swoje, zwracałam głównie uwagę na wagę bo wiedziałam, że często będę je nosić przytoczone do plecaka. I okazuje się, że to był błąd - powinnam była kupić jak największe, bo mają wtedy dużą powierzchnię nośną. Raki są niezastąpione na zmarzniętym śniegu i/lub na bardziej stromych stokach. I zapewne również na oblodzonych/wydeptanych szlakach, ale takich ani w Pirenejach, ani w Alpach nie miałam okazji doświadczyć.
Ja uwielbiam zimę w górach, kocham tą świeżość, dziewiczość, zupełnie odmieniony krajobraz, adrenalinę i brak jakichkolwiek szlaków. To wszystko równie często przeklinam, ale emocje zawsze są niepowtarzalne 😉
I czasem wystarczy nawet niepozorna dolinka, żeby się dobrze bawić 🙂
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151893318449240.499189.560544239&type=1&l=011a6ec5aemagda, łączę się w bólu. Kiedy mój kciuk już powoli wracał do normy, a obite przy innym upadku żebra i bark dochodziły do siebie, dziś nadepnął mnie koń - stanął całym swoim ciężarem na mojej stopie, miażdżac mi małego palca. Wygląda jak śliwka 🙁 Butów wspinaczkowych za szybko nie założę. Jutro chcieliśmy jechać na narty, ale nawet to chyba odpada. Ostatnio przez konie jestem chodzącą kaleką :emot4: