Forum konie »

Ku przestrodze. Wypadki których można było uniknąć.

to ja Wam opowiem swoją historię,chciałam poszczotkować konia na pastwisku (ogrodzonym pastuchem elektrycznym), nie wiem czy nie zauważyłam że był włączony, czy ktoś przypadkiem go włączył jak byłam już w środku. W trakcie szczotkowania chciałam zerknąć na kopyta, klaczka dała mi ładnie noge, ale przypadkiem ręką dotknęłam pastucha, prąd kopnął mnie, a ja konia, który normalnie zareagował i odskoczył ode mnie. W momencie nagłego odstawiania kopyta kopnął mnie w kostke, noga spuchła do wielkości melona, doszłam jedynie do bramy wejściowej i upadłam na ziemię, dobrze że mąż był na podwórku. Zabrał mnie do domu, cieszyłam się, że noga nie jest złamana. Na drugi dzień kostkę miałam wielkości arbuza, paluszków nie było widać, a na to wszystko założyli mi jeszcze gips, myślałam, że umre z bólu, po 2 tygodniach okazało się, że krwiak który mi się zrobił zastał w miejsu i trzeba nacinać, nie pytajcie co za ból, rozcięli mi kostkę na ok 1 cm i chcieli wycisnąć skrzepy krwi jak jakiegoś pryszcza. Ledwo wyszłam cała, oczywiście zapłakana, zlana potem, ale to nic - ortopeda powiedział, że nie udało mu się wszystkiego wycisnąć i mam przyjść za dwa dni. Juz do niego nie wróciłam, poszłam prywatnie do chirurga i dopiero tam po ludzku mnie zoperował, ze znieczuleniem, rana goi się do dzisiaj, a wydarzenie miało miejsce w lipcu, podobno tak może być nawet przez rok, MASAKRA

Proszę Was wszystkich, nie popełniajcie takiego błędu jak ja, jak chcecie czyścić to ZAWSZE przy uwiązanym koniu, nigdy na pastwisku!!
kaktusowe, to samo mogłoby się zdarzyć przy uwiązanym koniu. Mi kiedyś na stopę wskoczył z pełnym impetem koń pod siodłem z jeźdźcem na grzbiecie. Ja podciągałam popręg (stojąc na ziemi), koń się spłoszył a wiedząc, że nie może wskoczyć na mnie - wyskoczył w górę i trafił mnie idealnie w stopę... ałć - i co mam nie pomagać przy dociąganiu popręgów? 🤔
bez przesady ani to głupota ani brak wyobraźni
Oczywiście obcego konia bym na pastwisku nie czyściła, własnego nie czyściłabym co najwyżej koło pastucha... 😉
Ja nie raz czyściłam swoją na padoku, oczywiście wyczyściłam po jeździe na myjce, ale skubana jak to ona, zaraz się wytarzała, wiec ja coby mieć czyste sumienie że konia zostawiam sprawdzonego i czystego szorowałam na padok ze szczotką, ale czyściłam też raczej z daleka od pastucha.
co racja to racja, zdarzyć się może wszędzie, ale kusić losu nie trzeba, pewnie nic by się nie stało, gdyby pastuch był wyłączony 🙂
Mój w sumie nie ważne czy pastuch włączony czy nie. Jak sie dotknie to odskakuje jak poparzony, ma zakodowane w głowie, że ta linka kopie 😉
moje też z dystansem podchodzą do taśmy, trawy nie tkną i trzeba kosić 🙂 ale wtedy to ja się oparłam o taśmę i prąd przeszedł po mnie
troszkę nie w obecny temat, ale.... NIGDY nie owijajcie lonzy dookoła reki. ja tak wczoraj zrobiłam - bo mi się "przesuwała". przy zagalopowaniu koń szarpnał i efekt... 2 palce złamane... wyszło moje 'zółtodzióbstwo", chociaz wiele razy gdzies czytałam ze nie wolno tego robic... wiec pisze ku przestrodze i jako kolejne potwierdzenie reguły nie owijania.... w zasadzie dobrze ze skonczyło sie tylko na tym. swoja droga to ciekawe, ze odruchowo zacisnęłam reke, przeciez wiadomo ze nie utrzymam szalejacego 700 kg stworka.... i koniś ma 3 tyg urlopu teraz...
wilann ha ja sobie raz owinęłam wokół nogi :P jak? nie mam pojęcia. Gdzieś mi część lonży upadła, ale nie zatrzymując konia chciałam to poskładać do kupy. I tak odplątywałam, że nogą wlazłam w tą lonżę, a koń długo nie czekając się zatrzymał i odsadził :p wylądowałam na tyłku i w sumie skończyło się na śmiechu, że można być tak zdolnym.
Sivens  😂 a tak serio to chyba każdy koniarz naukę BHP opłacił kiedyś własnym zdrowiem, bo przecież nic się nie ma prawa stać, prawda? 😁 ja na przykład zaliczyłam już trzy kopy w głowę, z czego jeden z barana na placu - łeb do szycia. O wypadkach z lonżą nie wspomnę. Jestem na szczęście na tyle niedoświadczona, że nie zdążyłąm sobie jeszcze nic połamać.
To jak już jesteśmy przy oczywistosciach - nie klekajcie przy koniach. Nigdy. Serio
Uczylam mojego klaniac się. Zaczelo mnie wkurzac asekuracyjne kucanie/pochylanie sie. Kleknelam RAZ. Akurat tym razem osunal sie piasek pod kopytami, stracil rownowage i zeby sie na mnie nie walnąć plackiem - odstawil noge zeby zlapac rownowage.
Szkoda, ze tam lezala moja noga.
Skonczylo sie na peknietym miesniu i glugiej rehabilitacji ale lekarz w szpitalu po tym co mu opowiedzialam stwierdzil, ze powinnam mieć tak zgruchotane kosci ze nie byloby co zbierać 😀
Tyle lat przy koniach a czlowiek taki glupi 😀
Już nie jestem leniem i nie klekam w zadnym wypadku :P
Mogę ja też ostrzeżenie przed idiotycznym postępowaniem?   😡
Nigdy nie wpadajcie na pomysł, że wytrzepiecie coś (kurtkę, bluzę, nawet rękawiczki...) stojąc jakiś metr za zadem konia.
Wytrzepałam otóż tak zapiaszczone i mokre rękawiczki, uderzając nimi energicznie o cholewkę gumowego oficerka. Wyprodukowało to głośny, klaszczący dźwięk. Stojąc metr za koniem, który sobie leniwie stał i lekko przysypiał z pyskiem w sianie.
Mój koń prawie się przewrócił, próbując zatrzymać odruch kopnięcia do tyłu, żeby nie trafić we mnie.
Nic się nie stało, finalnie wykonała jakieś dziwne taneczne pas połączone z rozjechaniem się na błocie przednich nóg i pojechaniem zadem na bok, a wymierzona do kopania tylna noga zrobiła jakiś dziwny łuk z zakrętem... ale ile koni nie zreflektowałoby się, tylko bez namysłu przykopało w źródło nagłego straszącego dźwięku.
Miałam więcej szczęścia niż rozumu, że nie przypłaciłam tego solidnym kopem w brzuch.
Smartini- a jak wygląda "asekureacyjne kucanie"  ? z ciekawości pytam bo mi wbijali do głowy -nie kucać przy koniu- co oczywiście nie raz robiłam 😉
Ivet, przy nauce klaniania raczej ciezko stac prosto :P przewaznie pochylalam sie i lekko kucalam zeby moc szybko odskoczyc. Przy kleknieciu juz sie nie wyrobilam z uciekaniem, jakbym byla w kuckach to jeszcze bym zdazyla odskoczyc 😉
No ale jak sie nie mysli to potem ma sie dziury w nodze 😀
Milenka, ja z koniem mialam zakaz robienia glupot...no wiec pol dnia udawalam przed rodzicielka ze nic mi nie jest 😀 dopiero wieczorem juz sie nie dalo normalnie chodzic i zauwazyla 3🙂
Haha 😀 Smartini - jak miałam 13 lat to ze złamaną ręką (kość ramieniowa z przemieszczeniem) wróciłam z Klubu autobusem do domu 😀 Też twierdziłam, że nic mi nie jest! 😀 Piątka!
😀 ładnie! O moich 90% wyczynach ktore cudem nie skonczyly sie w szpitalu (glupi ma szczescie) rodzice dowiedzieli sie wiieele lat pozniej xD
Z czynnosci okolonoznych - rozwijanie na lenia owijek dwulatkowi z przeciwleglej nogi (stojac po prawej stronie rozwijanie i prawej i lewej) tez jest kiepskim pomyslem 😀 starsze konie mnie rozpiescily i potem fuksem uniknelam wylamania lokcia w drugą stronę 😀 bo mucha...
.
troszkę nie w obecny temat, ale.... NIGDY nie owijajcie lonzy dookoła reki. ja tak wczoraj zrobiłam - bo mi się "przesuwała". przy zagalopowaniu koń szarpnał i efekt... 2 palce złamane... wyszło moje 'zółtodzióbstwo", chociaz wiele razy gdzies czytałam ze nie wolno tego robic... wiec pisze ku przestrodze i jako kolejne potwierdzenie reguły nie owijania.... w zasadzie dobrze ze skonczyło sie tylko na tym. swoja droga to ciekawe, ze odruchowo zacisnęłam reke, przeciez wiadomo ze nie utrzymam szalejacego 700 kg stworka.... i koniś ma 3 tyg urlopu teraz...


O owijaniu to się mówi i niby każdy wie ...
Nie składajcie również uwiązu/lonży na pół w jednej ręce tak, że tworzy się pętelka ... Koleżanka straciła niedawno w ten sposób kciuk. Nieodwracalnie - nie podjęli się przyszyć :/
Nie potrafię sobie tego wyobrazić. 👀
Czasem nie trzeba nawet nic skladac i zawijac. Zawodniczka w czechach przed zawodami stepowala konia po treningu w reku. Sploszyl sie, odskoczyl a jedna wodza (z gych ciezkoch, grubych westowych) tak niefortunnie sie zawinela w powietrzu ze uciela palec... jej na szczescie przyszyli
Ze swojej strony mogę dodać lonżowanie hożego 5-latka bez rękawiczek z lonżą owiniętą dookoła dłoni. Tego nie dało się ukryć przed mamą, bo miałam pas skóry z prawej dłoni zdjęty. Dobrze, że piszę lewą, bo wtedy byłam w liceum. No ale przynajmniej palce nie połamane.

O większości moich wyczynów rodzice chyba się nie dowiedzieli. Sami nie jeździli konno więc raczej nie mieli pojęcia co ja tam wyprawiam. A było tego trochę. Skoki przez wszystko, co się dało, woltyżerka z kaskaderami, statystowanie w filmach, zjeżdżanie koni, wypadki w stajni, wypadek na bankiecie w terenie, przewrotki z końmi, takie tam. Z perspektywy czasu, jak sama mam dzieci to naprawdę słabo to wygląda.
Dance Girl, u nas dochodzily jeszcze zabawy okolo-stajenne z kiepskimi skutkami. Z zawaleniem polowy zawartosci stodoly wlacznie (10 dzieciakow spadla 3 metry w dol a snopki na nie)
Oczywiście priorytetem nie bylo to czy cos sie komus stalo tylko zeby to poukladac z powrotem zanim wlasciciielle stajni to zobacza :P
Jak już tak wspominamy... Od kiedy zostałam mamą to nieco inaczej podchodzę do tych wspomnień niestety... Ale jak się było wczesną nastolatką to życie się inaczej odbierało i moja Mama też o większości nie wie 😀 Na szczęście!
W okresie od 12 do 16 lat sporo się działo :P Jeździło się w koniowozach gdzieś na półkach pod sufitem, w przyczepach dwukonnych z przodu (!) na zawody... Luzaczki 12 letnie z ogierami pomykały. Z koniem co miał kolkę spało się w boksie... Żeby doglądać... O zajeżdżaniu koników polskich - specjalistów od obojczyków połamanych - nie wspomnę 😀 Z koników lecieliśmy razem z całym sprzętem, z siodłem, z ogłowiem.... Lata 90-te 😀 Bida z nędzą. Tylko zapach Chevinala który dostawały sportowe konie pamiętam do dziś i sztacham się z rozrzewnieniem jak podaję swojej Grubej 😀
ŻÓŁTODZIOBY! NIE RÓBCIE TAK! 😀 To NIEBEZPIECZNE! Pomyślcie o Waszych Matkach! I Ojcach czasami 😀

[quote author=Murat-Gazon link=topic=1412.msg2577267#msg2577267 date=1469786865]
ale ile koni nie zreflektowałoby się, tylko bez namysłu przykopało w źródło nagłego straszącego dźwięku.
Miałam więcej szczęścia niż rozumu, że nie przypłaciłam tego solidnym kopem w brzuch.

[/quote]

To ja też się dorzucę do ostrzeżeń    🤣

Gdy wasz wskoczy w bagno przestraszony startującym bażantem i zsunie sobie tylny ochraniacz na pęcinę, nie podchodźcie i nie ciągnijcie od razu za rzep tylko  pogadajcie do niego, żeby się uspokoił ponieważ może się to skończyć siarczystym kopem z przerażenia. W życiu tak mocno nie dostałam, ale dzięki refleksowi miałam tylko wielkiego krwiaka na zmiażdżonym mięśniu na połowie łydki takiego, że można nim było jeździć góra dół. Gdybym się nie odsunęła mogło pójść w głowę  😵 Więcej szczęścia niż rozumu  😵
Można by fajną książkę napisać jakby tak zebrać historyjki tego typu :P
1001 sposobów jak zginąć w stajni i obejściu

My na turnieje rycerskie jeździłyśmy z końmi w PRZEROBIONEJ AVII, przed końmi (3 obok siebie stały a za nimi jeszcze kuc)
Jak sobie to przypomnę to mi się na wymioty zbiera...
Jak się koń odsadzi a uwiąz sam nie puści - nie ratujcie konia próbując rozwiązać bezpieczny węzeł. Może się zdarzyć że pęknie karabińczyk i dostaniecie nim po dłoniach, a napięty do granic możliwości przez 650 kg mięśni uwiąz pięknie zasprężynuje... Chirurg mówił, że w życiu nie widział takich krwiaków na dłoniach i to cud, że kości całe. Znam 2 osoby, które w podobny sposób dostały karabińczykiem w twarz 🙁

Nie prowadźcie koni mając na nogach klapki - szczególnie po betonie. Brak złamań to kolejny dowód na mocne kości 😉

Generalnie każdy z nas zrobił w życiu głupotę, którą przypłacił co najmniej sporym bólem... ot życie 😉

Każdy sport czegoś uczy. Jak się człowiek na jachcie nie walnie 3 razy w łeb bomem , to też nie jest uważny 😉 (bom - taki poziomy patyk do którego przymocowany jest zadni, tfu tylny żagiel)
1001 sposobów jak zginąć w stajni i obejściu

Byłby bestseller!  😅

Z moich nastoletnich pomysłów... jak jeździło się w teren, to zawsze dwa ostatnie konie to byłam ja i koleżanka, na dwóch ogierach, w tym mój kryjący. My zawsze na końcu, bo chłopak nie tolerował mieć konia za sobą, musiał zamykać stawkę i koniec (w sumie logiczne miejsce dla ogiera, ale nie o tym). No więc najfajniejszą zabawą było zostawanie daleeeeko w tyle, jak cały zastęp ruszał galopem, po czym doganianie towarzystwa, jak już nawet nie było ich widać. Konie oczywiście totalnie poza kontrolą wtedy, ale przecież wiedzą, dokąd pędzą, więc kto by się przejmował.
Kretynki no.  😵
nie mogę się nie dopisać 🙂 bo na wspomnienia dostaję , teraz! , gęsiej skórki .

jak koń ustawi się w kącie boksu z położonymi uszami , wypiętym zadem, błyskającymi oczami ....
nie ryczcie w boksie wesoło jak durne : ..." dziewczyny , ona się bawi ze mną w chowanego . Patrzcie!🙂, nie ma konika .... Gdzie jest konik , tutaj? A kuku ... i tym podobne🙂
Dosłownie . I nikt mnie nie uświadomił ....
o retyyyyy



A co tam, też się z wami swoją głupotą podzielę.
Kiedy trzyletni ogier fryzyjski nie będący mistrzem refleksu traci równowagę podczas czyszczenia tylnego kopyta to dajcie mu odstawić nogę na ziemię. Ja przytrzymałam i po chwili usłyszałam chrupnięcie. Ręka złamana w łokciu, kilka tygodni w gipsie...

A mysmy sie juz raz z Halo, zastanawialy tutaj nad zalozeniem kacika BHP. Moze to bylby dobry pomysl, jesli nie konczyl by sie na opisywaniu tylko wlasnej glupoty.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się