Kupili jej poduszkę/klin pod pachę i mówi, że duuuża ulga. Poza tym czuje się dobrze. Cieszę się, że i z psychiką lepiej, bo miała gorsze dni przed operacją.
Psychika jest kluczowa imo.. Może dobrym pomysłem byłoby gdyby Twoja Siostra poczytała sobie fora skupiające kobiety po takim zabiegu? Pewnie dużo tam różnych fajnych rad bezpośrednio od dziewczyn /kobiet które same przeszły podobny zabieg. Trzymam kciuki za szybką rekonwalescencję i przede wszystkim za powrót do zdrowia!
Dziękuję. Jestem już po operacji. Guz był mocno rozsiany, ale wycięli wszystko. Zostawili węzły chłonne, więc chyba jest dobrze 🙂 Wyniki badania histopatologicznego będę miała za 2 tygodnie.
Cricetidae, tak, to samo. Wszystkiego dowiem się w piątek, wtedy mam wizytę u onkologa. Byłam już u jednego przed operacją i powiedział, że możliwości leczenia- poza operacją- już mi się skończyły. 5 lat temu byłam naświetlana w tym rejonie i nie mogę przyjąć więcej promieni. Teraz zostaje obserwacja. Na chemię jest odporny.
Scottie, bardzo mi przykro, przytulam Cię mocno. Czy możesz mi napisać na pw jaki to rak? Mam trochę rozeznania, każdy rak jakoś rokuje i daje szansę na wyleczenie (oprócz tej cholernej trzustki...)
maleństwo, raczej nie ma. Nie słyszałam póki co o innej możliwości leczenia.
Meise, to rak gruczołowo torbielowaty ślinianki (u mnie podżuchwowej). Jest wysoce złośliwy, ale wolno rosnący. Najwiecej przeżyć jest notowanych na poziomie 5 lat, później te % spadają. Ile lat mi zostało, tego nie wie nikt. Jestem na amerykańskiej grupie tego raka i często tam czytam o historiach, ze zaatakował znowu po 20 a nawet 40 latach. Z tym, ze ja juz jestem po wznowie/przerzucie, wiec nie wróżę sobie aż tyłu lat życia 😉
Scottie trzymaj się, już raz go pokonałaś, jesteś bardzo dzielna. Słyszałaś o protonoterapii? Podobno sprawdza się w tym typie nowotworów. W Monachium jest ośrodek, który tym leczy. Ostatnio głośna była też sprawa zbiórki na wyjazd Oli do USA, gdzie miała być poddana terapii komórkami macierzystymi, niestety jej stan na to nie pozwolił 🙁
Scottie.. Bardzo, bardzo mi przykro.. Poczytaj o terapii protowobek, już jest stosowana w Polsce. Mocno zaciskam kciuki żeby otworzyła się jakaś konkretna i skuteczna opcja leczenia i żebyś pokonała to cholerstwo.. Przytyłam.. :przytul:
Tak, poza chemią istnieją inne drogi. Ja taką poszłam. Nadzieja umiera ostatnia. Dziewczyna nie ma nic do stracenia. Ja wtedy miałam 3 małych dzieci...
Scottie, ja się nie znam kompletnie i żadnych dobrych rad nie mam. Ale wiedz ze w razie czego, to jestem z portfelem z którego o wiele chętniej wyjmę na Twoje leczenie niż na cała masę pierdol na które ucieka kasa a życia nie ratują. I na pewno nie tylko ja. Wysyłam w Twoja stronę wszelkie pozytywne pokłady energii jakie posiadam :kwiatek: