Forum towarzyskie »

Minimalizm. Czy potrafilibyśmy uwolnić sie od przedmiotów ? :)

natknęłam sie w sici na bardzo ciekawy artykuł


link

"Minimalizm wymaga zatrzymania się, rozliczenia ze sobą, ze swoimi potrzebami. Takiego wejrzenia w głąb siebie, odpowiedzenia sobie na pytanie, dlaczego wciąż kupuję - czy chcę komuś zaimponować, czy czuję się mało wartościowy, czy tak odreagowuję stres, czy jest to sposób rekompensowania sobie czegoś w życiu - wylicza Ula Wojciechowska. A takie refleksje ludzie robią rzadko, bo ich nie lubią. Wybierają łatwiejsze życie, według schematu, który sam się napędza. Nie trzeba myśleć, wystarczy kupować."

no wlasnie? czy dalibyśmy radę? sama sie łapie na tym ze jestem niewolnicą przedmiotów, mam całe mnóstwo chłamu, a korzystam z tego czego naprawde potrzebuję.
np buty-mam ich z 50 par, ale chodze w 2? 3? w tych najlepszej jakosci, np trekingowe lytosy mam juz równo 9 lat  😉 dzinsy? podobnie ze 20, ale chodze w 1-2 parach na zmianę...zastanawiam sie jak to jest u innych? oraz nad tym ile człowiekowi naprawdę potrzeba przedmiotów...
na swoją obronę dodam ze nie mam np telewizora  😀
człowiekowi nie jest potrzebne tyle przedmiotów. sami sobie wymyslamy (względnie spece od marketingu) kolejne potrzeby i kolejne gadżeciki, i sprzety. a to taka patelnia, a to owaka, a to chodniczek bordo, a teraz granatowy, 20 pudełek, pierdyliad ciuchow. Kosmetyków na rok zapasu...
Doskonale na rozbudzenie minimalizmu wpływają przeprowadzki :P. Jak pośród wież z kartonów to doszłam do wniosku, ze jestem durna. Powoli uwalniam sie od gromadzenia przedmiotów. ale łatwe to nie jest :P




coś jest w tym minimalizmie , długie lata temu trafiłam na książkę Schumachera ''Małe jest piękne'' i nie mogłam się nie zgodzić z przesłaniem autora, a dotyczy spraw ''mnogości i ilości'' nie tylko w odniesieniu do pojedynczego człowieka, ale o wiele szerszych.
no nie jest łatwe uwalnianie się od przedmiotów, oj nie  😀
np zakupy spozywcze, kupuje sie pierdylion rzeczy, rachunek w kasie na 150 np...ale dalej nie ma co jeść  🤔 to juz dawno zauważyłam i dlatego markety omijam powoli szerokim łukiem
zakupy robie w wiejskim sklepie i jest taniej, mam to czego potrzebuje.
inna sprawa chodzic z wozkiem jak matoł po sklepie i wrzucac tam wszystko co krzyczy "kupkup", a co innego stanać przed znajoma pania w sklepiku i zastanowic sie co naprawde potrzebuję, wyartykułować paszczą
Poznałam niedawno pana, który planowo nie posiada samochodu. Prawa jazdy . Nie ma i już.
Stać go, ale jeździ rowerem lub komunikacją miejską. W ramach osobistego protestu.
Pan jest architektem. Takim.... urbanistą? Tak się to nazywa? Planuje przestrzenie miejskie.
I okropnie krytykował modę na posiadanie ternowych smoków i więcej niż jednego auta na rodzinę.
Podziwiam. Od przedmiotu auto- trudno byłoby mi się uwolnić, ale nie byłoby to niemożliwe.
Nie miałam i żyłam.
ja bez samochodu na wiecej wycieczek pojechałam za młodu niż teraz, gdy mam 3 (stare graty wysłużone), tzn akurat ze względu na firmę są wszystkie potrzebne- nic nie poradzę
albo nie było problemu zeby wsiąsć w pociąg i pojechać na drugi koniec Polski pakując się tylko w plecak  🙄 i co? i żyłam i byłam szczęśliwa  🙄
Ja się nauczyłam pozbywać niepotrzebnych rzeczy😉
Wcześniej też gromadziłam wszystkie ciuchy mimo że ich nie używałam.
Teraz oddaję wszystkie dalszej rodzinie.
Dobrze mi zrobiły dwie przeprowadzki bo przy każdej pozbywałam się wszystkich niepotrzebnych rzeczy i tym oto sposobem jak już wylądowałam w swoim domku to mam kilka mebli i garderobę i sporo miejsca w nich😉 wcześniej miałam każdy kąt zapchany.
Ja się przyznam, że od pewnego czasu kupuję mniej niż kiedykolwiek, choć nigdy nie mogłam specjalnie zaszaleć, bo każdy ''zbędny'' grosz szedł na konie. A teraz nawet na jedzenie wydaję mniej (chyba, bo podwyżki ??), jem mniej, czuję się lepiej i nieopatrznie schudłam. Same plusy ! Zgodzę się z Tobą Duniu, że w małym sklepiku kupuje się mniej, mądrzej i ... mnie osobiście nie boli głowa po takich zakupach, a po wizycie w takim wielkim molochu czuję się prawie chora.
Od jesieni robię prządki w mieszkaniu , z końmi i z życiem , i muszę powiedzieć, że gdybym robiła to sama, byłoby mi trudno, ale jak się sprząta z kimś, kto ma zdrowe podejście do gromadzenia przedmiotów, to widać efekt. Dzięki takiej osobie wywaliłam mnóstwo rzeczy, które trzymałam nie wiedząc po co (jestem typem zbieracza-bo to się przyda, bo tamtego szkoda itd. ). Wiele rzeczy rozdałam, mając z tego wielką frajdę, gdy się komuś coś bardzo spodobało. A po starym przyszło nowe, tzn. odziedziczyłam rzeczy po kimś, kto też robił porządki i w ten sposób nie muszę wydać nawet złotówki na ciuchy przez najbliższe pięć lat, zwłaszcza, że jak coś polubię to chodzę do zdarcia (przedostatnią torebkę nosiłam 21 lat i miałam tylko jedną ).
Ten facet z pierwszego podlinkowanego przeze mnie filmiku mądrze gada, że tym gromadzeniem przedmiotów, przeciętny człowiek próbuje wypełnić pustkę w swoim życiu. A tak naprawdę to niewiele potrzeba do życia i szczęścia, jeśli się wejdzie w głąb siebie i szczerze z sobą porozmawia . Choć jako posiadaczka dwóch koni muszę powiedzieć, że jedno posiadanie generuje drugie i można się nieco zapętlić . Bo jeśli radość z ''posiadania'' koni zaczyna być przesłaniana przez trud zdobywania środków na ich godne utrzymanie, to coś trzeba z tym zrobić.
Ale też takie mamy smutne czasy , że ilość posiadanych dóbr bywa często wyznacznikiem wartości człowieka. I cóż, trzeba mieć nadzieję, że ludzie przejrzą na oczy i nie będzie można im wmawiać, że muszą mieć to czy tamto, by być szczęśliwym, czy wartościowym w oczach innych.
W niektorych czesciach zycia jestem minimalistka, mam obsesje na punkcie pozbywania sie niepotrzebnych rzeczy. Ale nie we wszystkich, niestety.
Przy czym czasem zbieractwo sie przydaje, w gospodarstwie czesto jakis kawal zelastwa, jakas czesc czegos, przydaje sie.

lira, kto Ci pomaga? I w jaki sposob? Jesli mozesz oczywiscie odpowiedziec.
BASZNIA, pomaga mi przyjaciółka - myślę , że mogę tak napisać, choć znamy się niezbyt długo. Ona ma niesamowity zmysł do usuwania zbędnych rzeczy. Nigdy nie sądziłam, że będę sprzątać mieszkanie przy pomocy osoby z zewnątrz, ale jest to świetna sprawa. Nawet powiększyłyśmy ekipę i zrobiliśmy solidne porządki w szafach stajennych, za co ja bardzo bałam się wziąć sama, tyle tego było.
A że takie porządki sprawiają, że człowiek się lepiej czuje u siebie, to tym chętniej się je robi. Naprawdę czuje się pozytywną energię. Inna sprawa, że dostałam zalecenie ( 😉) do posprzątania od pewnej osoby, która czuje mocno energię i powiem, że będąc najpierw sceptyczna, teraz przyznaję jej rację całkowicie.
coś w tym jest  😉 ze chcac posprzątać swoje życie, trzeba zacząć od swojej szafy
lira, swietnie miec kogos takiego, mnie tez uporzadkowanie czegos sprawia, ze lepiej sie czuje. Gorsza sprawa, ze czyis nieporzadek i przetrzymywanie smieci u mnie doprowadza mnie do flustracji, co jako wlasciciel stajni mam na porzadku dziennym 😉.

Szafa to moj chyba jedyny slaby punkt, tu przyznaje. 
Ja przez 8 mies.nie mialam samochodu i w sumie to wlasnie czulam sie jak bym sie uwolnila od czegos. Fakt w miescie nie jest to problemem,a do koni jezdzilam busem. Przelamalam sie dopiero na zime. Teraz nie mamy tv i jest mi z tym mega dobrze. W sumie to bez wielu przedmiotow da sie zyc chociazby ze sprzetu gosp.dom., tyle ze bardzo ulatwiaja zycie. Natomiast od posiadania niezliczonej liczby spodni nie potrafilabym sie uwolnic.;-)
Nigdy nie miałam zbyt wielu par butów, spodni, swetrów. Koszulek mam sporo, ale większość jest niezdatna do użytku (na dniach robię przegląd). Naczyń itp mam minimum. Książki głównie z biblioteki. Wolę odłożyć kasę na jakiś fajny wypad niż mieć tonę niepotrzebnego badziewia. Właśnie też wyprzedaż małą planuję, bo parę rzeczy od dawna nie używam.
BASZNIA Nooo, fajnie jak ktoś tak mobilizuje  🤣 . A w ogóle to dobry jest taki system pomocy wzajemnej, bo tak staramy się działać.
A wracając do nadmiaru i zbędnych rzeczy, to ostatnio zrozumiałam/poczułam  dlaczego np. mnisi/mniszki zamykają się w klasztorach, dlaczego wielu uduchowionych ludzi mieszka jak pustelnicy . Powtórzę pewnie slogan, ale szczęście naprawdę jest w nas, nie na zewnątrz. I wielcy są ci , którzy umieją harmonijnie połączyć życie tu i teraz, w konkretnych uwarunkowaniach zewn. z życiem wewnętrznym.
Teraz sobie też uświadomiłam, że gdyby tak większość zminimalizowała swoje potrzeby, to producenci i sprzedający mieliby nie lada kłopot  🤔wirek: .... musieliby też przestawić się na minimalizację, a wielki kryzys murowany, ba, wielka rewolucja .
W pewnym dziedzinach życia jestem minimalistką. Nie mam samochodu i prawa jazdy i mieć nie zamierzam. I nie dlatego że mnie nie stać. Pewnie byłoby łatwiej, ale bez też się da. I szczerze, przerażają mnie ludzie, którym samochód zastąpił własne nogi.
Dom mam urzadzony bardziej niż skromnie - tylko naprawdę niezbędne rzeczy. I te nieliczne są u mnie długo i je lubię (szafa i skrzynia po babci np.).
Niestety, w kwestii ciuchów już tak nie jest. Tu budzi się instynkt łowcy - kupuję rzeczy w ciucholandach i na Allegro i mam ich zdecydowanie za dużo.
Namówiłyście mnie na przegląd szaf 🙂 Pełno w nich rzeczy, których nie noszę i nie będę nosić. I takich, których, o zgrozo, nigdy nie nosiłam i nie będę nosić :/

Samochodu nie miałam ostatnie pół roku, bo się popsuł i nie było chęci i kasy na naprawienie go. Żyłam sobie spokojnie i całkiem bezproblemowo (chociaż kasy zaoszczędzonej na paliwie wcale nie udało się utrzymać w portfelu :[ To jedyna rzecz poza słodyczami, której nie potrafię chomikować...). Odzyskałam go niedawno i... no cóż... Żyje się lepiej. W moim przypadku to pewnie głównie ze względu na to, że uwielbiam prowadzić.
no jak sobie pomyślę i policzę ile bzdur się kupiło w ciągu ostatnich kilku lat, to aż mnie ciarki przechodzą, bo za taka kasę mogłam rozwiązać inne problemy, albo kupić wypasiony skuter  😀  😂 tak, tak "kupić" ale od dawna o tym marzę, ale rozmienia się człowiek na drobne kupując bzdety
Najgorzej mają  ,,artystyczne dusze" :P
Tu sie to przyda, tam sie coś przyłata, z tego się coś  stworzy z tamtego sie wytnie. Po co wyrzucać. I tak w kółko Macieja :P

Nie umiem obejść się bez moich ukochanych książek- wracam do nich często.
Nie umiem obejść sie bez komputera z dostępem do szybkiego neta- jest to moja swoistego rodzaju encykoledia, rozrywka i natchnienie w jednym.

Kolejna sprawa w temacie  zbieractwa chociażby sprzetu konskiego. Kiedyś nie było mnie stać na durny czaprak, pikowałam koc, bo ważniejsze było utrzymanie konia, dojazdy itp itd.
Dzisiaj mam normalną pracę. Bez szalenstw, ale mogę spokojnie raz w miesiącu dokupić- a to nowe bryczesy, a to nowe rękawiczki, ochraniacze. Kiedyś to było nierealne.  Jednak dosadnie poczułam co to znaczy- nie mieć.
I mimo że moja sytuacja finansowa uległa poprawie dalej trzymam w wersalce sprzęt nieużywany np.  7 derek - każda z innej parafii - 😵, bo wiem, .. że kiedyś się przydadzą.

I przyznaję się nie umiem być minimalistką.  Kiedyś byłam do tego zmuszona...dzisiaj jest mi dobrze z tymi wszystkimi gadżecikami, smarfonami, tabletami, nadwyżką sprzętową. Owszem nie rządzą moim zyciem , ale ciężo zapracowałam żeby w koncu  mieć.  Dwa bardzo ułatwiają mi kontakt z innymi, oszczędzaja czas, ułatwiaja dostęp do waznych informacji.  

ps. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Stare podziurawione szmaty lekką ręką leca do pieca  😎

Mnie by się chyba przydała grupa wsparcia w nauce minimalizmu... Chociaż w stajni ostatnia taką grupą stały sie myszy, szczęśliwie wygryzając dziurę w dawno nienoszonych szmatach, ale trzymanych, bo się przydadzą.
Od jakiegoś czasu zaczęłam odkładać szmatki końskie, które są w dobrym lub bardzo dobrym stanie, a których już ewidentnie używać nie będę ( np. czaprak skokowy - nie posiadam skokówki już od 1,5 roku)z myślą, że je sprzedam, ale jeszcze nie dojrzałam do momentu zrobienia fotek i wystawienia.. wewnętrzny opór!
Mnie się udało zebrać w sobie jesienią i niepotrzebne końskie rzeczy oddać.
Ja uwielbiam wyrzucać.
Raz na kilka miesięcy każde pomieszczenie w domu ( prócz strychu ) dokładnie oglądam i zawsze znajdzie się dużo ( kilka worków ) rzeczy do wyrzucenia bądź oddania. I jak lżej na duszy, jak się tego pozbywam.

Nie znoszę ozdóbek, figurek, książek, płyt stojących na meblach. Nie cierpię jak coś stoi na blacie w kuchni. Im mniej widzę tym lepiej się czuję.
udorka można do Ciebie na jakiś kurs się zapisać ??  👍
Stówa za godzinę nie wliczając noclegów i wyżywienia 😉 Kurs trwa 2 tygodnie. Wystawiam certyfikaty  😁
Ja uwielbiam wyrzucać.
Raz na kilka miesięcy każde pomieszczenie w domu ( prócz strychu ) dokładnie oglądam i zawsze znajdzie się dużo ( kilka worków ) rzeczy do wyrzucenia bądź oddania. I jak lżej na duszy, jak się tego pozbywam.

Nie znoszę ozdóbek, figurek, książek, płyt stojących na meblach. Nie cierpię jak coś stoi na blacie w kuchni. Im mniej widzę tym lepiej się czuję.


Mam identycznie.
Nie znosze pierdułek w mieszkaniu.
Mało kupuję i raczej to, co potrzebne.
Kiedy w domu pojawia się nowa rzecz i ma gwarancję to...wkładając ją do segregatora przeglądam stare gwarancje,
Jak termin się skonczył od razu wyrzucam.
Nie wywalam jedzenia. Bardzo, ale to bardzo rzadko się zdarza, żeby coś się zepsuło.
Szafy, szafeczki opróżniam na bieżąco.
Nie jestem pedantką ale nie lubię bałaganu wokół siebie.

Kilka lat temu zmarła moja bratowa i brat poprosił mnie o pomoc przy wyrzucaniu różnych rzeczy.
Bratowa była mistrz w ciułaniu rzeczy niepotrzebnych. Wynoślilismy wszystko worami.
Od czasu do czasu brat do mnie dzwoni jak czuje, że obrasta 🙂 i jestem wtedy bezlitosna.

Często wchodząc do sklepu mam oczywiście ochotę na szalone zakupy ale wtedy pytam siebie czy aby na pewno jest mi to potrzebne.
Sprzęty domowe wymieniam jak się psują a nie dlatego, że to nowszy model.

Lubię łazić po sklepach typu Castorama itp. Mogę tam spędzić kilka godzin oglądając różniste wsporniki, klamki i art wyposażenia wnętrz.
Kiedy przychodzi czas na zmiany w mieszkaniu dokładnie wiem, co jest na rynku, co można zrobić i jak.
Zresztą sama umiem w chałupie zrobić sporo - od gładzi na ścianach po tapetowanie, malowanie, drobne naprawy.

Napiszę też, że jestem dość poukładaną osobą. Rzadko nudzę się sama ze sobą.
Nie miewam gonitwy myśli a wolny czas niekoniecznie musi być wypełniony po brzegi.
Lubię pomaleńkość, smakowanie czasu.
Nic nie muszę.
Zamiast latać po sklepach wolę wziąć aparat i pójść do lasu lub posiedzieć z nim nad wodnym oczkiem polując na chol.....ne ważki w locie.
Nie muszę mieć, żeby być a opinie o mnie mam w głębokim tyle.
Nie muszę imponować.
Kto mnie pozna może mnie polubić lub nie 🙂 za to, kim jestem a nie za to, co mam.
Kurcze, a myslalam, ze jestem dosc porzadna i poukladana, i uporzadkowana. EEE, zonk 😉.
Butów mam akurat ze wskazaniem na mało, ciuchów też nie za wiele 🙂
I w szafie jest porządek - po prostu to, co do niej wkładam jest uprasowane i złożone.
Rzeczy, których nie noszę wywalam po mniej więcej roku.
Ja marzę o takim mieszkaniu:
[img][[a]]http://www.luczakowie.pl/photos/Nowoczesne%20Mieszkanie%20Lublin%202011%20[[a]](3).jpg[/img]
A mam całkiem odwrotne. Jak jakaś ciotka klotka. I nie umiem z tym walczyć.
Taniu
jest jak prawie jak lubię chociaż ........
brak paru elementów dających sygnał, że tu ktoś mieszka
Tak, bo to fotka ze strony mieszkania na sprzedaż.  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się