Klacz nie jest moja,ale tak ją traktuję, a co miałam napisać,że pas na klacz właściela nie pasował? Chciałam napisać to ładnie i składnie,ale teraz widzę,że o wszystko będziecie się czepiać. Klacz nie jest moja,ale jest praktycznie pozostawiona na samopas,dlatego też tak o niej mówię, przepraszam,za mój błąd rzeczowy. Właściciel z tym koniem robi gorsze rzeczy, ostatnio dowiedziałam się,że karmi je pączkami-zaraz mu wyklarowałam,że nie można. Jestem porządnej wagi i czaprak nie miał prawa się przesunąć pod moim ciężarem 🙂 Poza tym praktycznie jechałam tylko stępem,bo nie chciało mi się jeździć, dopiero po tym zdarzeniu trochę ją ruszyłam,żeby się zagrzała. Nie miała się jak obetrzeć,bo czaprak jest gruby tak jak pisałam z wkładami. Szukacie dziury w całym ;/ Dzięki rosek0 że jako jedyna potwierdzasz sprawę dotyczącą lodu,dokładnie tak jest, ocieplenie dopiero przyszło, a noce są zimne, a wczoraj jeszcze było w minusie.
Ech.... no dobrze. Wiesz już, że się nie puszcza konia luzem w terenie? Zapamiętasz? Obejrzyj nogi czy się lodem nie pokaleczyły. Derkę zdejmij jak koń suchy bo niepotrzebna. Wpadnij wieczorem i zmierz jej temperaturę. Posłuchaj czy nie kaszle. Rano tak samo. I znów wieczorem jutro. Zrób jej mesz. Tylko nie gorący. Lekko ciepły. Dodaj do niego imbiru-to dobry pomysł. Troszkę. Kilka plasterków. Sama weź Aspirynę bo i Ty się pewnie przechłodziłaś. Reszty już nie komentuję, bo mi się zwyczajnie nie chce. Miałaś więcej szczęścia niż rozumu. Biedny koń. I tyle.
Moje na szczęście nie wpadły ale nie wyobrażam sobie tych 500 kilo czy przeszło z pod lodu podnieść i wsadzić na lód. To jest chyba nie realne chyba że koń czuje dno.Ale nawet to przecież wchodząc połamie następne połacie lodu chyba ze jest płytko no i jak ma się podciągnąć przodem jak to zad jest motorem napędowym.Może mam kiepską wyobraźnię ale w moim przypadku jak by do tego doszło -załamania się lodu pod koniem to raczej widziała bym siebie razem z nim pod wodą.Biorąc pod uwagę fakt że były 4 konie to wszyscy razem poszlibysmy pod lód chyba że inne w popłochu uciekły by w przeciwnym kierunku.Dla tych co nie znają tematu to parę dni temu przeżyłam ucieczkę koni ktore własnie wylądowały na środku jeziora głębokiego ale skończyło się to bez żadnych uszczerbek na zdrowiu bo weszłam tam i sciągnełam konie na brzeg.(temat w przydomowych stajniach) Mimo wszystko weszłam tu bo do tej pory czuję sie xle na same słowa -koń na lodzie 😉 i chiałam przeczytać co sie znowu takiego strasznego stało że temat ktoś poruszył. Moja zgroza chyba już do końca życia mimo tego że nic sie nie stało.. ale strach we mnie pozostał Konie całe i zdrowe wróciły do stajni a ja sama dwa dni nie mogłam chodzić normalnie -byłam tak obolała od biegu za nimi nad to jezioro.. jednak mam kawałek 🤣 PS-oczywiście mój post nie oznacza że dziewczynie nie wierzę bo ja też miałam to szczęście że przy odwilży lód na jeziorze wytrzymał nacisk śniegu ktory sięgał mi ponad kolana i 4 konie .. Trzeszczał ale mimo wszystko wytrzymał nasz ciężar i bezpiecznie zeszłam z jeziora.A naprawdę stały na środku pomiędzy jednym a drugim brzegiem. Nie wyobrażam sobie co by się stało gdyby sie zarwał bo raczej niewielkie miała bym szanse to przetrwać pod wodą -choc by ze tego powodu że nie umiem pływać 😉
hahaha 🙂😉) a może lepiej... przerażająco prawdziwe... wzięłyście dziś pigułki? kązdemu może się przydarzyć taki przypadek...
no nic, pewnie wlazła nie na środku ale gdzies gdzie bylo plytko, wpadła płytko to i wylazla i nie piła spokojnie tylko miala pysk przy wodzie bo jak by inaczej...(chyba że jest morsem i lubi to). itd...(części zupełnie nie zrozumiałam, więc się do tego odnoszę - tyle moge wnioskować i z posta i pw)
oby tylko nie było konsekwencji mięśniowo-ścięgnowych galopu bo takim chłodzeniu... dobrze,że chociaż ją wysuszyła (z wody czy potu?) jak tania pisze - derki, cieple jedzenie i woda. dodałabym też delikatny ruch, bo zakwasy są/będą na bank...
Dałybyście już dziewczynie spokój. Dla zabawy i rozrywki jesteście niemiłe ? Śmieszy Was to czy coś w ten deseń ? Ekstra, ale po co się dalej wypisujecie.. Wszyscy tacy "mocarze" w internecie. Nie chcę tutaj wchodzić w nie swoje kompetencje, ale autorka wyraziła chęć zamknięcia wątku więc po co to dalej drążyć.
Puściłam ją na chwilę, wam też chyba się zdarza,prawda?
no, jak popatrzeć na zdjęcia w wątku ze zdjęciami z terenu, to owszem, niektórym się bardzo często zdarza puścic luzem konisia w terenie. 🤔wirek: 🙄 W końcu niby co w tym złego jak koniś przegrzeczny jest. 👀
Nie dziwota że potem taka pszczółka se też schodzi z konisia, puszcza go w terenie, żeby mu ulżyć, czy jaki to ona znów powód wymyśla, no bo widziala na forum jak inni puszczają i ona też gorsza nie jest niż te inne forumowe luzem puszczane konisie. 🤔
Wiesz już, że się nie puszcza konia luzem w terenie? Zapamiętasz?
no ale w takim razie ta reguła ma odstępstawa i wyjątki dość częśte - patrz wyżej
U mnie konie chodzą po lodzie , mam taki teren, że woda się zbiera i tworzy takie jeziora . Na 100 % jestem pewna ,że moje konie by weszły na lód ,ponieważ są pewne ,że wpadną do połowy pęciny .
Kiedyś byłam na pewnym szkoleniu 😉 Jeżeli postawimy ścianę z papieru i będziemy konia uczyć, żeby przez tą ścianę przechodził to będzie to robił , potem z kłusa a następne z galopu . Nauczyć to żaden problem , ale niech ktoś postawi tą papierową ścianę pod ścianę betonową , wtedy koń też ją przegalopuje bo robił to kilkanaście raz . Tylko wtedy będzie taki efekt ,że koń się zabije . Więc zawsze trzeba uważać 😉
ElaPe- nie puściłam jej w ten sposób,że stałam od niej daleko, stałam przy niej,tylko nie trzymałam wodzy,przekonałam się teraz,że za bardzo jej zaufałam i,że nie mam takiego refleksu o jakim myślałam. Przepraszam za swoje błędy i dołożę wszelkich starań,żeby się poprawić. Każdy czasami uczy się na błędach, nikt nie jest idealny, ja popełniłam gafę tym razem, na następny raz zapamiętam sobie i może kogoś innego przed nią uchronię. Mój pierwszy post pisany był pod wpływem wielkich emocji, która/y z was by nie zareagował/a w ten sposób gdyby chodziło o wasze konie? Drobne sprostowanie- emocje u mnie wzięły górę, może nie zwróciłam uwagi na różne rzeczy i stąd moja wypowiedź mogła zabrzmieć bardzo nierealnie. Jezioro jak dla mnie było głębokie, czasami w nim pływam latem,ale nie znam go bardzo dobrze,szczególnie miejsca w którym koń wpadł do wody-ja sama w nim nie dotykam dna,nawet nie próbuję,bo są tam glony których się okropnie boję,możliwe,że koń po prostu znalazł tam dno, no nie mam pojęcia, jakoś to zrobiła, ja pamiętam tylko,że ruszyła na mnie i starałam się odsunąć by nie wpadła na mnie i że gdyby lód się załamał nie wpaść razem z nią, co raczej było nie możliwe,bo daleko nie odeszłam od niej. A co do tego,co chyba najbardziej magicznie zabrzmiało to sprawa picia przez nią wody- możliwe,że źle zauważyłam,może ona po prostu wodziła pyskiem po wodzie, a ja to odebrałam jako picie,bo parę minut wcześniej w ten sam sposób piła.A co do tego czy woda była ciepła czy nie-powiem tak,miałam termobuty ubrane, sama wpadłam do pasa do wody,byłam w niej może z 2 minuty nie wiem sama, czas tak szybko leciał,ale nie było mi okropnie zimno,może emocje,adrenalina zadziałały ogrzewająco? Sama nie wiem. Dopiero w stajni jak juz koło konia zrobiłam poczułam zimno,bo woda pływała mi w butach. Myślę,że wystarczająco wyjaśniłam ,proszę o koniec docinek, chciałam uzyskać pomoc, a dostałam baty-owszem,należało mi się,ale odebrałam wypowiedzi jako masowy atak na mnie. Cieżkie było również to,że wypominano mi cykorie, i odrobaczanie, to czy koń jest mój czy nie. PROSZĘ MODERATORÓW O USUNIĘCIE TEMATU
Puściłam ją na chwilę, wam też chyba się zdarza,prawda?
no, jak popatrzeć na zdjęcia w wątku ze zdjęciami z terenu, to owszem, niektórym się bardzo często zdarza puścic luzem konisia w terenie. 🤔wirek: 🙄 W końcu niby co w tym złego jak koniś przegrzeczny jest. 👀
Ha, no właśnie. A spróbuj uwagę zwrócić szanownym fotografkom-właścicielkom grzecznych koników. Ja kiedyś napomknęłam przy jakimś ładnym ujęciu z koniem stojącym na tle łąki, wodze na szyi - że tak się robi tylko do pierwszego razu gonienia konia piechotą 😉 Ale dostałam taką odpowiedź, że mi w pięty poszło i od tego czasu się nie odzywam.
A spróbuj uwagę zwrócić szanownym fotografkom-właścicielkom grzecznych koników.
oj też próbowałam, próbowałam.
Niestety zdrowy rozsądek przegrywa z chęcia zaistnienia na siłę z przegrzecznym konisiem na forum, że jaka ja to arcydobra najlepsza we wszechświecie pańcia sobie wspaniale konisia wychowałam to i musze się tym konisiem samodzielnie chodzącym w tereny wiecznie chwalić 🤔
pszczolka90 ja mam inne pytanie, co by było gdyby koń nie daj Boże by się utopił? kto by za to odpowiadał? co by powiedział właściciel? klacz wpadła ile od brzegu? jaka była tam głębokość wody, skoro wróciła tą samą drogą jest mega skoczna i sprytna wdrapując się z powrotem na lód... inna sprawa, że gdyby ktoś wziął mojego konia i taka sytuacja miałaby miejsce to miałby dożywotni zakaz zbliżania się do czworonoga, a karmienie pączkami to przy tym pikuś ...
a dlaczego pytam, bo dokładnie taki przypadek wpadnięcia 2 koni na stawie przeżył mój znajomy hucularz, pracownicy wycieli piłami motorowymi dojście do brzegu, bowiem lód zarwał się na środku stawu, nie pomyśleli tylko że w tą stronę brzeg jest stromy i że wyjście będzie trudniejsze, klacze popłynęły jedna za drugą, staw głęboki (2,5-4m), pływały już dobrą chwilę zanim ruszyły do brzegu, nikt też nie pomyślał by w jakiś sposób asekurować konie, choćby linką bo lód był niepewny(cięty z łódek spuszczonych na lód i asekurowanych linami), kilka razy konie chciały na ten lód wyskoczyć, wpadały wtedy w panikę, i się szamotały, w końcu tuż przy brzegu druga musiała złapać grunt czy oparcie na czymś bo stanęła i w tym momencie poszła pod wodę cała, nie wypłynęła na powierzchnię tylko pod lód, miała do brzegu ok 4 m, pod lodem przebyła 10, zupełnie w innym miejscu przebijając go przy brzegu... klaczy nie dało się uratować... do dziś nie mam pojęcia jak dotarła do tego brzegu skoro już po przebiciu lodu nie złapała oddechu ...
lód to nie zabawa, nawet najpłytszy rowek może okazać się pułapką bez wyjścia, poranić konia dotkliwie w najlepszym wypadku... ludzie, myślcie, zanim doprowadzicie do sytuacji zagrożenia, jak wyżej opisana, bo przecież konie nigdy nie wchodziły na lód to nie trzeba było grodzić... to tylko zwierze, jeden dziwny krok i można doprowadzić do nieszczęścia
Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli dlatego też poszłam po nią. Za utopienie odpowiadałabym ja, właściciel kazałby mi się pewnie wynosić,albo miałabym dożywotni zakaz wyjeżdżania z końmi poza ogrodzenie stajni plus sama pewnie bym chciała ją spłacić, chociaż wiem,że to nie przywróciłoby jej życia. Klacz przeszła przez prawie całe jezioro, lód pękł gdy miała może z 5-7m do brzegu,ale był tam taki lód,że nie było szans,żeby przeszła przez niego,nawet w sumie o tym nie pomyślałam,pokierowałam ją w stronę miejsca i drogi którą przyszła,bo tam miałam jako taką świadomość,że lód pod nią się nie zawali. Jaka głębokość- nie mam pojęcia, bo akurat w tych rejonach gdzie ona wpadła nie pływam,bo to bardziej na boku jeziora,gdzie jest ciężkie dojście,bo są krzaki,a ja pływałam głównie przy brzegu. Jezioro jest o różnych głębokościach,bo przy brzegu jest płytko, potem głębiej, później zaś płytko i to tak bardzo różnie tam jest. Możliwe,że trafiła akurat na miejsce gdzie było w miarę płytko i jakoś się odbiła i wdrapała na lód, nie wiem do tej pory
pamiętacie jak na Islandii podczas toltowania po lodzie (taka konkurencja islandzka) się lód zarwał?
Islandia Lód załamuje się pod końmi w czasie pokazów 3 lutego w Reykjavíku panowała piękna, słoneczna pogoda stanowiąca idealną oprawę dla pokazów jazdy na kucach islandzkich. Na miejsce ich przeprowadzenia wybrano zmarznięte jeziorko Tjörnin w centrum miasta. Nikt nie przypuszczał, że w jednej chwili malownicze widowisko zamieni się w dosłownie mrożący krew w żyłach horror.
Imprezę miała zwieńczyć sesja fotograficzna. 15 koni ustawiło się w szeregu i ruszyło wolnym töltem wzdłuż szpaleru fotoreporterów. Niestety, lód nie wytrzymał tak wielkiego obciążenia. Nagle zaczął pękać i rozstąpił się pod kopytami koni, które momentalnie znalazły się w wodzie. Zszokowani jeźdźcy dość szybko wydostali się na powierzchnię. Na szczęście było płytko, więc konie mogły w wodzie stać - choć było na tyle głęboko, że wystawały tylko ich głowy.
Stały w zupełnym bezruchu nie próbując się samodzielnie wydostać. Dopiero zachęcane przez ludzi, którzy też aktywnie im pomagali, nawet wskakując do lodowatej wody i wypychając je, zdobywały się na wysiłek i po kolei wychodziły na lód. Trwało to wszystko ok. 10 minut i wszystkie konie, choć wyziębione i wyczerpane, szczęśliwie uszły z opresji całe i zdrowe.
W niektórych jeziorach znajdują się płycizny, na których woda jest głęboka na ok.1m. Trzeba znać jezioro. Sama chodzę zimą po lodzie tylko na jeziorach, które znam (mniej więcej głębokość, dokąd mam grunt, gdzie są oparzeliska). Z koniem na lód bym nie szła, chyba że wiedziałabym, jak gruby jest lód i dokąd można bezpiecznie wjechać (np. poziom wody pod lodem ok. 60-80cm). Konia w terenie nie puszczę luzem (chyba, że się zwalę 😉 ). Tak poza tym (z własnego doświadczenia)- W ubraniu szybciej zamoczy się w wodzie, nawet zimnej, niż w dwuczęściowym stroju kąpielowym.
W stajni nie,ale nosimy, akurat byłam sama w stajni,właścicieli nie było więc i dom zamknięty z wodą. Pojechałam z nią w teren i pomyślałam,że skoro chce tak pić to niech się trochę napije,bo nie wiem kiedy w domu dostanie
pszczolka: albo już NIC nie opowiadaj - bo straszne rzeczy nam tu zapodajesz - albo nie nam. Bo bardziej kompetentny byłby tu powiatowy lekarz weterynarii w towarzystwie policji. Konie bez dozoru i bez wody. Jakieś małolaty robią z nimi co chcą. Ja wiem, że bywają takie miejsca - więc tu mnie akurat nie zadziwiasz, choć przesadnie to Ci nie wierzę - ale nie udawajmy, że to nie jest patologia...
Ja mam bardzo mieszane odczucia. Spokojny (wręcz niewzruszony) ton wpisów autorki, poprawny język, uprzejmość - jakoś mnie rozbraja. Wyobraziłam sobie dziewczynę lubiącą konie, starającą się pomóc jakiejś klaczy w opresji. Raczej mało zasobną finansowo. Lektura jej postów w innych wątkach pokazuje ją nieco inaczej. Spokojny ton jest w sprzeczności z niemądrymi postępkami. W sumie jakoś tak czuję, że tytułowy post to próba podzielenia się z nami przygodą. Wywlokła w sumie tego konia z wody. Wlazła na niego - w mokrej odzieży, bez puślisk i jeszcze z pewną tuszą (jak pisze). A luźny pas nie obrócił czapraka. No kozak baba.I pognała galopem w dal. A potem pączki i cykoria....Nie wiem w co wierzyć - coś mi nie pasuje ale nie wiem co. Mam wrażenie, że wszystkie te historie pszczółki kryją jakieś drugie dno.
AleksNever underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf 25 lutego 2013 18:45
A ja sobie tak to czytam na zimno i wydaje mi się, że dziewczyna opisała co się wydarzyło i co zrobiła z koniem w następstwie tego wydarzenia już w stajni. Zadała pytanie cyt: Powiedzcie mi, jak można postąpić jeszcze w takim przypadku? Jakieś rady?
i o odpowiedź na to pytanie jej chodziło tak na prawdę. Nie doszukiwałabym się tu drugiego dna.
Nie chce już odpowiadać w tym temacie, bo czuję,że z każdej strony szukacie na mnie haka,żeby tylko czegoś się uczepić. Nie każdy ma warunki by trzymać konia,niektórzy biorą konie w momencie gdy stać ich na to ,a potem są momenty kiedy żyje się mocno od wypłaty do wypłaty i ciężko jest zapewnić dla nich dobrobyt. Ja sama gdybym mogła i było mnie stać,wzięłabym tą klacz na pensjonat, gdzie miała by ciepło,siano,słome,dostęp do wody. Tania a co do tego jakie są moje wpisy,są takie bo tak już mam,poza tym przekonałam się,że nie mogę pisać tutaj chaotycznie i w ogóle, pisałam z horse_art PW i uzmysłowiłam sobie,że widocznie tutaj trzeba takim być,bo jak napisałam pierwszego posta którego pisałam zaraz po tym wypadku prawie że to zostałam skrytykowana, a raczej wyśmiana. Tak,staram się jak mogę ratować te konie z opresji, pieniędzy też nie mam za dużo, chociaż i tak teraz zamiast kupować sobie sprzęt konny jak dawniej któego nie używam myślę z myślą o : załatwieniu kowala,odrobaczeniach, sianie,słomie-które ostatnimi czasy spędzają mi sen z powiek. Musiałam na nią wsiąść bo do stajni miałam dosyć duży kawałek, a mężczyzna który był ze mną na miejscu powiedział mi,żebym ją ruszyła-wtedy mój rozsądek nie działał, uwierz mi,że jakbyś mi w tym momencie podała cały podpalony patyk do rąk to bym go wzięła bez zastanowienia nawet nie wiedziałabym,że mogę się poparzyć-dla mnie w tym momencie najważniejszy był koń,przez moją głowę przelatywały myśli czy nic jej nie będzie,jak mogę jej pomóc, co zrobić, jak ogrzać-nie myślałam w ogóle o sobie. A co do wagi-zawsze uważałam,że jestem gruba,chociaż inni tak nie mówią, ważę 73kg przy wzroście 164cm. Kocham konie i uwierz mi,że wśród moich znajomych nie ma osób które tak jak ja przy minusowych temperaturach mało,że robiły by koło koni-od wywalania gnoju,karmienia,dbania o nie, to jeszcze wszystkie swoje oszczędności przeznaczałyby na kupowanie im jedzenia,kowala itd-mimo iż to nie są moje konie i nie słyszę od ich właścicieli żadnych podziękowań. A co do tego,że małolaty robią sobie co chcą- między właścicielami rzucany jest tylko obowiązek karmienia koni i czasami ścielenia- nie interesują się za bardzo szczepieniami,odrobaczeniami, czy kowalem- gdy napomknęłam o kowalu- to odpowiedź właściciela jest taka jak zawsze- jak będę miał pieniądze to to załatwimy i na tym się kończy-chciałabym dla nich jak najlepiej ale samej mnie nie stać na utrzymywanie 3 koni które jeszcze nie są moje, a dodam,że jestem na utrzymaniu rodziców. Przepraszam za swoją pasję, i za to,że wywodzę się ze stadniny gdzie wszystko miałam zrobione, ja tylko wsiadałam na konia i jeździłam-uczę się,i będę popełniać błędy, dlatego jest to forum- wolę się was zapytać co mogę zrobić, jak czemuś zaradzić ( po to założyłam ten temat-by dowiedzieć się co mogę jeszcze zrobić po takim wypadku, albo co źre zrobiłam) Ale wydaje mi się,że na re-volcie trzeba być idealnym, mieć nienaganny strój, wypowiadać się odpowiednią terminologią,zawsze mieć wszystko dobrze ubrane,dobrane,przymierzone- proszę was, człowiek się uczy na błędach, ale chyba ważne jest,że się stara i szuka pomocy a nie olewa to i robi po swojemu..
Mam 19 lat. Mam nadzieję,że złośliwe pytania i wypowiedzi w końcu się skończą, bo cały dzień mnie już prześladują wypowiedzi ludzi w tym temacie, bo bardzo mocno się nimi przejmuję