Dla rozładowania atmosfery , napiszę wam coś, co pozwoli wam zrozumieć mój punkt widzenia, dlaczego bronię dziewczyny. Możecie czytać lub nie czytać, albo na końcu napisać "urzekła mnie twoja historia" 😁 Swoją kobyłę kupiłam 13 lat temu, wtedy nie miałam neta ani nawet kompa, żeby korzystać z for końskich. Jeździłam u koleżanki, która trzymała konie w pensjonacie. Właściciel pensjonatu kupił źrebną klacz, która miała być dla jego córki, konik mały, gruby, w sam raz dla nastolatki, tylko charakter miała wredny, który nie zmienił się po wyźrebieniu. Ogólnie jeździłam na niej półtora roku. Córka nie chciała na niej jeździć i facet stwierdził że nie będzie trzymał konia, dla samego trzymania, wtedy powiedziałam że ją kupię, tylko nie mam od razu kasy, mogę ją kupić na raty jak mu to pasuje, pasowało. Ja spokojnie czekałam na wypłatę i zbierałam kasę, cała ta nasza umowa była na gębę. Pewnego dnia przychodzę i dowiaduję się że kobyła jest już sprzedana, znalazł się kupiec, który dał więcej i od razu. Nawet nie jesteście w stanie odczuć co ja wtedy czułam, siadłam na środku stajni, i się rozryczałam jak dziecko. No cóż moja wina, mogłam dać zaliczkę, albo spisać umowę, po prostu uwierzyłam. Facetowi chyba głupio się zrobiło że baba siedzi i ryczy , ale cóż. kilka dni później dowiedziałam się że szuka klaczy podobnej do tej mojej gabarytowo żeby wymienić, tzn, dla tego co kupił, dać tą nową, a dla mnie s powrotem tą "moją", prawie mi szczęka poleciała, że facet zadał sobie aż tyle trudu żeby to odkręcić. Skończyło się wszystko dobrze, znalazł Hucułkę, a ja mam swoją. A przecież nic nie musiał, sprzedał konia, co go obchodziło uczucie jakiejś obcej baby, czyli mnie, umowy nie było, a jednak zachował się super. Dlatego nie mogę zrozumieć że tu brakuje takiego zwykłego człowieczeństwa, że tu wszystko jest takie jednostronne, że nie zna się kogoś osobiście a już ocenia. Ale ja jestem inne pokolenie i może dlatego nie mogę tego pojąć. Przestaje już zanudzać. 🙂
Watrusia, no urzekla mnie historia. bo ja mam inna. jezdzilam poltora roku na kobyle. kobyla nie rowno pod deklem, nerwowa, wspinajaca sie. jezdzilam- swiatek, piatek czy niedziela, czesto nie wsiadalam, niunialam, czyscilam, nie tylko ja, inne konie tez. klopoty przy wyzrebieniu, zrebie martwe. wet od krow odklejajacy lozysko. wlasciciel stwierdzil zapewne, ze juz jest jalowa. jeszcze jezdzilam, bardzo bylam przywiazana do tego konia, zwlaszcza, ze kobyla bojaca sie facetow, nerwowa na maksa, wyraznie okazywala mi zaufanie. dogadalam sie z synem- kupie zazrebiona, za mala kase, oddam zrebaka i bedzie gralo. czekalam na pokrycie. jeden dzien nie bylo mnie w stajni. kobyly nie ma. sprzedana. do rzezni- o tym dowiedzialam sie pozniej. ktos byl nie w porzadku? no byl. i co z tego? jego kon. mogl zrobic co chcial. umowy nie bylo. facet od gajary jest w porzadku. mogl wcale nie dzwonic, sprzedac konia i nic by mu nie zrobila.
katija, ja znam twoją historię od Izy, mówiąc szczerze jak to opowiadała, bardzo mi było smutno, bo człowiek oddaje swoje serce, myśli że kiedyś koń będzie jego, a tu sru, nie ma.
cóż nasze historie, są podobne, kończą się tylko inaczej, może dlatego patrzymy z własnego punktu widzenia. No nic, dobrze że teraz masz swojego, ja swoją.
Katija ten gośc co sprzedal konia ktorego Ci obiecal i owszem prawnie miał rację ale...czy tylko to sie liczy , czy nie ma czegosc takiego jak zwykła ludzka zyczliwosc no i czy nie mozna juz polegac na ludziach którzy daja slowo. Z punktu widzenia "człowieczenstwa" z punktu widzenia ot takiego zwykłego życia , gosc nie był w porządku. Owszem nic mu zrobic nie mogłas i nie możesz ale czy tylko o to chodzi we współzyciu z ludzmi? Co do Gajary, mam mega mieszane uczucia. Facet dotrzymuje umowy, daje jej prawo pierwokupu lecz...czy warto z niego skorzystac? Lepiej byłoby sprawdzic osobe która kobyłe chce sprzedac. Gajara nie ma własnej stajni , oddaje konia do dzierzawy a moze nie wart? Poza tym gośc dotzrymuje w pełni umowy ja na miejscu Gajary, gdyby zależalo mi na koniu poprostu wsiadłabym do samochodu, spisała umowę , w umowie termin odbioru konia itp itd. Spałabym w swięta spokojnie i tyle.
Również miałam umowę, która ustalała, że ja kupię konia (problematycznego, ale sama z nim pracowałam i nagle wszystko było ok) za mniejszą kasę, ponieważ jednak z nim pracowałam rzetelnie, efekty było widać, a i w stajni sprzątałam itd. Problem tylko polegał na tym, że mnie wykiwano. Zrobionego konia próbowano za moimi plecami sprzedać drożej, a mnie odsunięto na bok. Suma summarum, koń sprzedany za psie pieniądze, po ponad roku ogłaszania go.
Ja zrozumiałam tak: koń oddany/sprzedany (?) z zastrzeżeniem, że w razie czego była właścicelka może go odkupić jako pierwsza. Zrozumiałam,że koń trudny. Nowy posiadacz ma dwa konie.Czyli może korzystać z jednego (bo jeden trudny-za trudny?). Znalazł się chętny na zakup/wymianę (?) . Posiadacz zgodnie z umową powiadomił byłą właścielkę. Cena 1000 złotych jest tu raczej symboliczna. Nie wiem czy wynika z umowy czy z wartości konia. Presja czasu na pewno niekorzystna i uważam, że celowa. Dlaczego? Nie wiem. I teraz koń ma czas za 300 złotych na znalezienie innego domu. I gajara nie ma nadal środków na utrzymanie go samodzielnie. I jeśli wolą Moderatorów jest pozostawić wątek, który jest niewątpliwie dublem, jako osobny a celem jest znalezienie innego chętnego na konia to warto by o samym koniu coś napisać. Czy zdrowy, w jakim wieku, z czego wynika tak niska cena. Jeżeli natomiast celem wątku jest ostrzeżenie przed, zdaniem autorki, nieuczciwym revoltowiczem to trzeba napisać o kogo chodzi. Inaczej nie umiem tej całej sytuacji zrozumieć.
Taniu, cena nie jest niska, jest normalna w tych czasach. Ludzie pozbywaja sie koni bo ich nie stac, dlatego tez mozna czasem kupic konia w tej cenie, choc cena miesna jest wyzsza. U xx ubojowosc jest niska, wiec i handlarze obnizaja ceny. Posredniczylam przy sprzedazy 4 sztuk xx, chyba tylko jeden z nich w miare ok trafil, reszta ma marne zycie - wszystkie poszly za 1000, jednej podejrzewam, ze w ogole sie nie udalo i poszla na rzeź. Kwota oczywiscie symboliczna i koni kupionych za takie pieniadze ludzie po prostu nie szanuja, choc to kon, jak kon. Klacz gajary nie jest trudna, moze ma humorki i jest sprytna, ale nie trudna, dla osoby z juz jakims doswiadczeniem. U nas w stajni sa trudniejsze konie.
Mam starsza klacz, ktora kaszle, pierdzi, kicha pod siodlem (copd) moglabym ja oddac lub za symboliczna kwote odsprzedac, ale wiem, ze u nowego wlasciciela trafi na rzeź, wiec w doli, czy niedoli musimy byc razem i jesli mialabym sie z nia rozstac, to tylko na zasadach podobnych do umowy gajary. (pierwokup, dogladanie, cgoc to przeciez nie bylby juz moj kon)
To, czy klacz gajary jest zdrowa (fizycznie i psychicznie) okaze sie, jak ja przywiezie do siebie. Mam nadzieje, ze tak i ze sprawa zakonczy sie pozytywnie dla konia 😉
Jeżeli ten wątek ma przed kimś ostrzegać, to jedynie przed gajarą18. Wiem, że jej posty są trudne w zrozumieniu, ale przedstawia się to mniej więcej tak: 1. Właściciel z jakiegoś powodu chce wymienić lub sprzedać konia. Ma dwa swoje konie, w tym Gajarę. Dzwonił do niej tydzień temu, gajara18 ma to w dupie i nie odbiera, ani nie oddzwania. 2. W końcu facetowi udało się dodzwonić do gajary18 i poinformował ją, że chciałby sprzedać lub wymienić konia. Facet mówi, że ma dwa terminy odbioru: "jutro" i 10go stycznia z dopłatą 300 zł za żywienie. Gajara twierdzi, że nie ma teraz kasy, ale konia chce po świętach. Więc facet mówi, że ma się po nią zgłosić 10go. 3. gajara18 zdobywa jednak pieniądze i chce od razu odebrać konia. Właściciel nie zgadza się na to, ponieważ najwidoczniej ustawił sobie plany życiowe (praca, pewnie kupno drugiego konia, bo przecież nie zostawi go samego na kilka tygodni, ktoś pisał też o wyjeździe do Niemiec) i pasowało mu tylko tego 10go. 4. gajara18 wielce oburzona, że ktoś ośmielił się nie zgodzić na jej żądania, zakłada na re-volcie wątek, w którym robi z faceta oszusta. 5. Facet nie zgadza się na to, żeby konia wydał kto inny, no bo jednak umowa kupna-sprzedaży, to nie samo odebranie zwierzaka 😎 Wypadałoby jeszcze się rozliczyć, spisać umowę, przekazać dokumenty. Wcale się nie dziwie, też wolałabym załatwić sprawę osobiście, zwłaszcza po tym co na r-v wyprawia gajara18 🏇 Moim zdaniem facet jest fer, bo: - próbował się wcześniej do niej dodzwonić -poinformował ją o sprzedaży konia - jasno pionformował ją jakie ma terminy odbioru konia i ile życzy sobie za utrzymanie do 10go Gajara18: - cały czas coś mąci, zataiła fakt, że facet dzwonił już wcześniej - jak już się przyznała, to wy edytowała post (i tu pytanie do modów czy dało by się jakoś go odzyskać?) - najpierw umawia się na po świętach, potem nagle zmienia zdanie - jest wielce oburzona, że komuś mogą pasować tylko dwa terminy odbioru konia, oraz że facet nie zmienia swoich planów na jej żądania - jeszcze bardziej oburza ją fakt, że właściciel żąda 300 zł za utrzymanie konia przez kilka tygodni - uczciwego faceta, który chciał dla niej dobrze nazywa "oszustem" na publicznym forum No i kto tu jest nieuczciwy facet czy gajara18? Ja rozumiem emocje, bo kochany konik jest na sprzedaż, ale robienie z niewinnego faceta oszusta to już niezłe przegięcie. Na miejscu potencjalnego dzierżawcy konia, w życiu nie chciałabym współpracować z taką właścicielką. Szkoda tylko, że gajara18 nie widzi tego, że swoim postępowaniem najbardziej szkodzi koniowi. Mało tego uważam, że jeżeli ktoś zna ją osobiście, to powinien z nią porozmawiać, a nie udawać na forum, że jest ok. A jeżeli rozmowa z nią nie przyniesie skutków, to niech się przejdzie do jej rodziców czy opiekunów prawnych (bo ktoś kto się zachowuje tak, jak gajara18 powinien takiego mieć) i powie, co ona tu na forum wyrabia. To jest wstyd dla jej realnych "znajomych", że pozwalają jej na takie coś. Tymbardziej, że to nie pierwsza afera gajary18.
Znam gajare, ale jej nie widuje, wiec nie mam kiedy z Nia porozmawiac. Nigdzie tez nie napisalam, ze nowy wlasciciel jest nie fair, ale to, ze nie wszystko jest wina gajary (po prostu tez nam watpliwosci co do tempa i obrotu sytuacji) co do nieodbierania talefonu, wiem, ze gajara ostatnio byla w szpitalu, co oczywiscie Jej nie usprawiedliwia ale moze byc informacja łagodzącą. 😉
Śledzę wątek od początku i pierwsze co mi się nasuwa na myśl to, że Gajara zamiast pisać na forum powinna zwrócić się do rodziny czy znajomych z prośbą o pomoc. Krucjata przeciwko sprzedającemu jest bez sensowna tym bardziej, że post, który w jej mniemaniu miał ostrzegać zwrócił się przeciwko niej i efektem tego jest bezsensowna dyskusja trwająca od 7 stron 🤔 Jeżeli tak bardzo jej zależy na odkupieniu Gajary to powinna robić wszystko żeby ją odzyskać, a nie marnować czas na wymyślanie wymówek czy tłumaczenie się. Trzymam kciuki, za to żeby koń trafił do dobrego domu. :kwiatek:
Wątek jak każdy inny 😉 poniekąd przydatny, trochę rozjaśnia "nam" sytuację, na co zwracać uwagę przy użyczaniu czy sprzedaży konia, ale faktem jest, że treści merytorycznej było tu może na 2-3 strony, reszta to obrażanie gajary, a to wydaje mi się być niepotrzebne, niemiłe, niekulturalne i dlatego się wtrąciłam.
To drugi wątek, który zaczęłam śledzić po wątku o Celebesie... problem umów jak widać jest na każdym poziomie intelektualnym czy wiekowym. (choć akurat sprawa Celebesa jest dla mnie bardziej drażniąca)
Megane- można mieć umowę i nie wiadomo ile świadków ...oświadczeń wet. a jak sprzedający będzie chciał - to i tak zrobi co chce - miałam ostatnio taką lekcję - kupiłam klacz i okazało się że jest łykawa- i co - dwa dni zajęło mi oddawanie konia i gdyby nie policja to bym musiała w sądzie walczyć o zwrot pieniędzy pewnie kilka dobrych lat...a przy odrobinie szczęścia klacz by jeszcze padła...i dopiero by była afera. A cała sprawa (moja) nadaje sie na super film kryminalny czy sensacyjny wrącz.
Wszystko zależy od ludzi z którymi podpisujemy umowę - no chyba że mamy czas by się sądzic (mówię o umowach doskonałych 😉). Bo jak będą chcieli to zawsze zostawią nas na lodzie...niestety.
Ja mogę jedynie ostrzec ludzi przed pewnym panem który sprzedaje wspaniałe konie...tylko muszę znaleść odpowiedni wątek...a później nie chce ich z powrotem...bo boi się, ze mu padną bo mial już takie przypadki...
Ciekawa jestem co na to powiedzą zawzięte komentatorki tego wątku...
.... Dobra jeszcze raz wyjaśnie * facet ponoć dzwonił niestety nie nagrywał sie na sekretarke więc brak jakiegokolwiek zawiadomienia na mój numer . * Żadnych telefonów nie mam w dupie .Skradziono mi komórke jeszcze listopadzie jnie miałam jej tydzień ale od ponad tygodnia mam. * Gdyby chciał to by sie dodzwonił ale w tygodniu nie dzwonił sam przynał tylko w same weekendy . * A Było by super gdyby choć zadzwonił w piatek miała bym całą sobote na ogarniecie sytuacji i w niedziele bym przyjechała po konia .I sprawa szczęsliwie była by zamknieta .
* Cena 1000zł jest wpisana jako cena pierokupu * Nie wiem skad wyczytaliscie ze nie mam miejsca by ja juz postawić ,ani to że nie mam funduszy by opłacic dwa pensjonaty ? * Otóż już w sobote wieczorem miałam wszystko załatwione .
* Facet zadzwonił w sobote wieczorem że na spokojnie sie dogadamy w niedziele i tak sie stało że nie pojechałam po nią w tą niedziele . I musze czekać na 10 stycznia by ją zabrać w niewiadomo jakim stanie . Wiem napewno była zrónoważona ale jak to folblut z humorami ,jeżdziły na niej dzieci .
Wiecie co ten wątek jest bez sensu kilka osób się udzieliło coś ciekawego napisało ale jest tu spory tłum który nic nie wnosi ,oprócz oskarżeń ... Było by miło gdybyście zmienili wątek do pisania , a w tym wątku popiszmy o problemach umowy w dobre ręce , o koniach które zostały oddane w takie i waszych doświadczeniach z takim sposobem przekazania konia .. Dziękuje i pozdrawiam ,Wesołych świąt wszystkim .
Jedyną osobą która kogokolwiek oskarża jesteś ty 🏇 beta, jeżeli masz konkretne dowody, to załóż odpowiedni wątek. Jeżeli tylko słyszałaś jakieś legendy od Mietka spod monopolowego lub jemu podobnych to lepiej sobie daruj. Ja nie toleruje oszustów, a jeszcze bardziej osób, które oczerniają niewinne osoby.
Jako że Gajara wróciła w stanie gorszym to myślę, że mogę już napisać wszystko . Gajara wróciła kulawa , wyjeżdżała zupełnie zdrowa szczepiona regularnie i odrobaczana . A jest kulawa na tył , ma nakostniaka pod stawem skokowym od wewnętrznej strony kontuzja raczej stara . Nakostniak twardy , noga nie jest opuchnięta ani ciepła .Po prostu kobyła nie daje tej nogi bo ją wyrażnie boli . Nie wyobrażam sobie jak można nie leczyć konia skoro widać ,że go to boli .
Pan Krzysztof konie trzyma w 3 morgach ,koło Sulejowa Pod Piotrkowem Trybunalskim . Może karmi dobrze konie ,ale jak się nabawią kontuzji to dalej jeździ a potem się pozbywa i znajduje nowe koniki . A to czym się chwalił i o czym opowiadał już zupełnie mnie denerwuje ...
Otóż chwalił sie , że sprawdzał jak szybko biega Gajara jadąc obok niej samochodem a ktoś jechał i wyciągał galop -cwał . Jeszcze pochwalił się że przewrócił sie z wałachem i coś chrupnęło mu w miednicy koń kulawy ale w teren trzeba jechać .