[quote author=_kate link=topic=90074.msg1606102#msg1606102 date=1354789783] no tak, ale jak spadniesz i poronisz, co zawsze jest mozliwe, to co? napisalam, wiele osob jezdzi, dla mnie jest to bezwzgledne przeciwskazania, mimo ze swojemu koniowi ufam, znam go i wiem, ze na 99.99% z niego nie spadne ani nic sie nie stanie. Ale zawsze zostaje ten 0.01% i mysle, ze to jest zbyt wazne, zeby ryzykowac. [/quote]
W ciąży z konia nie spadłam, za to ze schodów dwukrotnie (leciałam filmowo z same góry na sam dół). Nie poroniłam. Z tym poronieniem to tak troszkę się to demonizuje. Jeśli ciąża jest zdrowa i niezagrożona to naprawdę słoń by ci musiała na brzuch stanąć aby maleństwu coś się stało. po to jest taką ilością wód płodowych i błonami otoczone. Dwa lata temu (czy trzy... kurcze już nie pamiętam) czempionaty wkkw wygrała laska w 4-tym miesiącu ciąży🙂. Kiedyś (tudzież w krajach gdzie nie mamy takiego żywieniowego eldorado jak w Europie) babki wiedziały, że są w ciąży dopiero jak miały duży brzuch. A jeżdza na koniach, słoniach, mułach itd.
... i już z przymróżeniem oka: matka boska też jechała na osiołku a nieciężarny Józef szedł z buta obok
bez przesady z tym nadciśnieniem. Przeciez się bierze na to leki. Codziennie do końca życia jak się ma zdiagnozowane nadciśnienie. I wtedy leki wyrównują to nadciśnienie i nie ma przeciwwskazań.
[quote author=_kate link=topic=90074.msg1606102#msg1606102 date=1354789783] no tak, ale jak spadniesz i poronisz, co zawsze jest mozliwe, to co? napisalam, wiele osob jezdzi, dla mnie jest to bezwzgledne przeciwskazania, mimo ze swojemu koniowi ufam, znam go i wiem, ze na 99.99% z niego nie spadne ani nic sie nie stanie. Ale zawsze zostaje ten 0.01% i mysle, ze to jest zbyt wazne, zeby ryzykowac.
W ciąży z konia nie spadłam, za to ze schodów dwukrotnie (leciałam filmowo z same góry na sam dół). Nie poroniłam. Z tym poronieniem to tak troszkę się to demonizuje. Jeśli ciąża jest zdrowa i niezagrożona to naprawdę słoń by ci musiała na brzuch stanąć aby maleństwu coś się stało. po to jest taką ilością wód płodowych i błonami otoczone. Dwa lata temu (czy trzy... kurcze już nie pamiętam) czempionaty wkkw wygrała laska w 4-tym miesiącu ciąży🙂. Kiedyś (tudzież w krajach gdzie nie mamy takiego żywieniowego eldorado jak w Europie) babki wiedziały, że są w ciąży dopiero jak miały duży brzuch. A jeżdza na koniach, słoniach, mułach itd.
... i już z przymróżeniem oka: matka boska też jechała na osiołku a nieciężarny Józef szedł z buta obok [/quote]
a nawet bez przymrużenia: anky van grunsven to "przypadkiem" w ciąży nie była jak wygrywala olimiadę?? 😉
ElaPe, bo jeżdżą, jeżdżą, ale czy to odpowiedzialne? Może dużo zależy od instynktu macierzyńskiego? A może o wyłącznie kwestia zdrowego rozsądku? Nie wiem, nie jestem matką.
kotbury, jasne, takie rzeczy mogą się zdarzyć w różnych codziennych sytuacjach, których nie jesteśmy w stanie unikać. Jednak zwiększanie ryzyka poronienia, a tym jest jazda konna, wydaje mi się mało rozsądne. Mimo wszystko nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich racji. Każdy ma prawo wyboru, nie mój brzuch, nie moja ciąża, nie moja sprawa 😉
Czują się dobrze to i jeżdżą. Ciąża to nie choroba ani nie jajko że pęknie od upadku. Jeszcze ajatollahowie prożyciowi nie wpadli na pomysł aby wprowadzic odpowiednie zakazy dla kobiet w ciąży ale kto wie ktow wie.
[quote author=_kate link=topic=90074.msg1606102#msg1606102 date=1354789783] no tak, ale jak spadniesz i poronisz, co zawsze jest mozliwe, to co? napisalam, wiele osob jezdzi, dla mnie jest to bezwzgledne przeciwskazania, mimo ze swojemu koniowi ufam, znam go i wiem, ze na 99.99% z niego nie spadne ani nic sie nie stanie. Ale zawsze zostaje ten 0.01% i mysle, ze to jest zbyt wazne, zeby ryzykowac.
W ciąży z konia nie spadłam, za to ze schodów dwukrotnie (leciałam filmowo z same góry na sam dół). Nie poroniłam. Z tym poronieniem to tak troszkę się to demonizuje. Jeśli ciąża jest zdrowa i niezagrożona to naprawdę słoń by ci musiała na brzuch stanąć aby maleństwu coś się stało. po to jest taką ilością wód płodowych i błonami otoczone.
[/quote]
Racja. Jezdzilam do 9 miesiaca, lacznie z galopem. Spadlam w 7. Porod mialam o czasie, szybki i latwy, dziecko zdrowe.
Mary King zdobyła w 1995 r. drużynowo złoty medal Mistrzostw Europy WKKW, będąc w piątym miesiącu ciąży.
Nie jeździłam w ciąży, a konia wysłałam daleko na łąki, żeby nie kusił. Mój ojciec się dziwił, że odwiedzając Portka nie wsiadam i nie jadę sobie na spacer do lasu, przecież koń złoto: spokojny, zrównoważony, stabilny, cóż miałoby się stać... Ale gdyby coś się stało nigdy bym sobie nie wybaczyła.
Ja też jak byłam w ciąży to bym wsiadała, gdyby nie mój mąż, który jeździł ze mną codziennie do konia i pilnował czy czegoś nie wywinę. Na moje hasło że koń musi chodzić, on na to, że on będzie wsiadał. I wsiadał, choć nie bardzo go to kręci 🤣
A lęk wysokości? Ja mam i nie przeszkadza mi, moja siostra też ma i ledwo z konia zeszła, tak się go kurczowo chwyciła oplątując ręce wokół wodzy i grzywy.
Tania, krótka piłka - nadciśnienie i tak trzeba regulować, znajoma niech sobie sprawdzi gęstość kości. Jeśli osteoporoza będzie niewielka (fizjologiczna) = na koń 🏇 A jeśli gęstość kości mikra - sama zajarzy, że jazda konna to nie to. Kiedyś uczyłam od zera prawie 70-latka. Miał takie marzenie, żeby z wnuczką - zawodniczką do lasu sobie pojechać. Marzenie spełnił.
Jeszcze chyba odklejona siatkówka jest przeciwwskazaniem. Ogólnie lekarze niechętnie wydają zezwolenia osobom z duuużym krótkowidztwem.
[quote author=Ktoś link=topic=90074.msg1606145#msg1606145 date=1354792142] jak w tytule - głupota i brak wyobraźni.
i zawód wykonywany - lekarz lub stomatolog - z własnych obserwacji - 90% z nich nie powinno dotykac sie koni,sadysci i męczykoniki. pozytywnym wyjątkiem jest dla mnie w tym gronie - chirurg naczyniowy,ale to raczej z racji specjalizacji 😁 [/quote]
O, a ja znam panią stomatolog ze świetnym podejściem do koni 😉
za to dawno temu poznałam księdza jezdzącego konno. Nooo ten to miał pomysły... najchętniej galopem by wyjezdzał i galopem wracał- bez względu na podłoze, bez względu na wszystko... opanował się chyba tylko dlatego ze mu powiedziałam ze.. " Ksiadz to Boga w sercu nie ma dla tego konia"
..... po cięższych chorobach np. zapalenie płuc. Czas kiedy organizm dochodzi do siebie jest okresem dość trudnym. Obciążanie go dodatkowym wysiłkiem nie jest dobrym pomysłem
Znajoma ma takie związane z wiekiem ograniczenia typu nadciśnienie, nadwaga, miażdżyca (chyba?) , kości marne. No jakoś nie bardzo ją na koniu widzę a pragnie.
Taniu, moim zdaniem pytanie nie powinno brzmieć "Czy ta Pani może jeździć?" tylko "Czy mamy dla niej odpowiedniego konia i instruktora?"
[quote author=damarina link=topic=90074.msg1606057#msg1606057 date=1354787477] Histeria i łatwe wpadanie w panikę. Głęboki lęk przed jazdą. Ach nie demonizujmy 😉 mam, jeżdżę, żyję 😀iabeł: [/quote]
Ja też bywam histeryczką, ale nigdy na/przy koniu. Konie mnie nauczyły się ogarniać! 😀
[quote author=Ktoś link=topic=90074.msg1606145#msg1606145 date=1354792142] i zawód wykonywany - lekarz lub stomatolog - z własnych obserwacji - 90% z nich nie powinno dotykac sie koni,sadysci i męczykoniki. pozytywnym wyjątkiem jest dla mnie w tym gronie - chirurg naczyniowy,ale to raczej z racji specjalizacji 😁 [/quote] dokladnie! dopiero teraz uswiadomilam sobie te zaleznosc! faktycznie im wiekszy oszolom i meczykonik, to wlasnie lekarz w moim otoczeniu 😲 [quote author=Złota link=topic=90074.msg1606338#msg1606338 date=1354800621] za to dawno temu poznałam księdza jezdzącego konno. Nooo ten to miał pomysły... najchętniej galopem by wyjezdzał i galopem wracał- bez względu na podłoze, bez względu na wszystko... opanował się chyba tylko dlatego ze mu powiedziałam ze.. " Ksiadz to Boga w sercu nie ma dla tego konia" [/quote] o taki tez u nas jest.
Taniu, jesli to starsza pani, to tego niezbyt tegiego zdrowia, to przeciez (chyba) nie rozwazasz jazdy gdzie kobita bedzie w pocie czola i bolach miesni dazyla do jezdzieckiej doskonalosci a jakiekolwiek braki zdrowotne moga sie skonczyc niefajnie, tylko pewnie chodzi o mily czas na konskim grzbiecie, spokojnie, pomalutku, tyle ile bedzie chcila/dawala rade -5 minut, 10 moze pol godziny.. Wiec nie bardzo rozumiem gdzie lezy problem? :kwiatek: chyba, ze ta pani to tylko pretekst do jajcarskiego watku 👀
Taniu, jesli to starsza pani, to tego niezbyt tegiego zdrowia, to przeciez (chyba) nie rozwazasz jazdy gdzie kobita bedzie w pocie czola i bolach miesni dazyla do jezdzieckiej doskonalosci a jakiekolwiek braki zdrowotne moga sie skonczyc niefajnie, tylko pewnie chodzi o mily czas na konskim grzbiecie, spokojnie, pomalutku, tyle ile bedzie chcila/dawala rade -5 minut, 10 moze pol godziny.. Wiec nie bardzo rozumiem gdzie lezy problem? :kwiatek: chyba, ze ta pani to tylko pretekst do jajcarskiego watku 👀
Nie.Nie. Pani jest jak najbardziej realna. Ma 60+. Wdowa. Smutna. I w kółko mówi o chorobach. I albo jazda (pewnie jedna) jakoś odwróci jej uwagę od latania po lekarzach. Albo... Nie robię sobie żartów. Sama mam już 50+ p.s I sama też ten wątek czytam, bo już usłyszałam,że powinnam dać sobie spokój z końmi. A swojemu lekarzowi to nawet nie mówię.
[quote author=Złota link=topic=90074.msg1606338#msg1606338 date=1354800621] ja tez znam 🙂
za to dawno temu poznałam księdza jezdzącego konno. Nooo ten to miał pomysły... najchętniej galopem by wyjezdzał i galopem wracał- bez względu na podłoze, bez względu na wszystko... opanował się chyba tylko dlatego ze mu powiedziałam ze.. " Ksiadz to Boga w sercu nie ma dla tego konia" [/quote]
ja też ... konie marnie kończyły. on ze złamaną szczęką też skończył. może to ten sam? kurcze jednego znam jeżdżącego i takie rzeczy robi... ani wyjaśnianie, ani prośby, groźby.... szalał i był z tego dumny. ułan taki ;]
Jeszcze chyba odklejona siatkówka jest przeciwwskazaniem. Ogólnie lekarze niechętnie wydają zezwolenia osobom z duuużym krótkowidztwem.
Jak poszłam pierwszy raz do sportowego po zezwolenie, to odesłał mnie z kwitkiem, bo przyznałam się, że jestem dalekowidzem z wadą +4,5 na obu oczach i mam astygmatyzm. Pokazał mi jakiś przepis, który mówi, że maksymalna wada, to +4,0. Nie dał sobie przetłumaczyć, że jeździłam wtedy konno już 9 lat i widzę wszystko doskonale nawet bez szkieł korekcyjnych zarówno z daleka jak i z bliska. Musiałam pójść do innego lekarza i od tamtej pory na wszelki wypadek zaniżam wadę :/
Natomiast moja koleżanka ze stajni jest krótkowidzem, ma jakieś -0,5 i bez okularów nie widzi np. literek na czworoboku, czy cyferek na parkurze.
o o tej siatkówce kolega okulista też mi mówił. że mam nie jezdzić bo mi się całkiem odklei i oślepne, szczególnie jak znowu uderze głową o glebe czy o coś. odpowiedziałam, że przecież jest takim świetnym chirurgiem, to mi przyklei, w końcu mu asystowałam do takich zabiegów to wiem, że się da 😉 powiedział, że jestem niereformowalna i nawiedzonym nic nie przetłumaczysz i mam nie szaleć i nie jeździć z ułanami 😉)) na zgode zainwestowałam w dobry kask 😉 mam -1,5 czy moze już 2, też nie widze dokładnie jak cos dalej niż pod nosem. no ale w jeździe nigdy mi to nie przeszkadzało, zapamiętuje przejazdy tak , żeby nie musieć czytać w czasie przejazdu 😉
- Zdarte chrząstki w kolanach(jak kucam wszyscy uszy zatykają :hihi🙂 , lekarz powiedział, że z kręgosłupem może być podobnie. - baaaaardzo niski poziom hemoglobiny
Wypisuje tyle przeciwskazań a moim zdaniem to nie są ważne rzeczy . Jeśli ktoś kocha konie, to będzie jeżdził choćby miał wszystkie przeciwskazania . Najważniejszą rzeczą jest by trzeżwo myśleć i wiedzieć o swoich ograniczenia .Ale co innego jazda a co innego hipoterapia gdzie są wyszczególnione przeciwskazania . Ja zawsze miałam wiele przeciwskazań i tylko raz na 2 lata odpuściłam konie ,ale byłam wtedy dzieckiem i nie byłam tak wkręcona .
Przeciwskazaniami są np -Cewniki do ADO , HD (choć z HD 2 lata jeżdziłam ) -złamania ( ze złamaną ręką w gipsie jeżdziłam ,z obojczykiem złamanym połtora tygodnia po wydarzeniu już jeżdziłam ) -operacje na tułowiu i głowie ,dopiero po ok 2 tygodniach można jeżdzić najlepiej po miesiacu . -hemofilia czy problemy z krzepliwością krwi -padaczka ( nie jestem pewna ,są leki więc jesli jest dobrze leczona to można jeżdzic )
*skolioze mam ,moja koleżanka ma i obie jeżdzimy więc to napewno nie jest przeciwskazani
Kocham konie i jazdę, ale w życiu nie wsiadłabym ze złamanym obojczykiem, ręką, czy czymkolwiek. Wizja złego zrośnięcia się kości, albo dłuższego zrastania przeraża mnie. Cztery razy w gipsie chodziłam i za każdym razem odpuszczałam konie. A nie, przy złamanym palcu (cała dłoń zagipsowana) lonżowałam swojego konia, co było niesamowicie głupie, bo nie potafił jeszcze wtedy na lonży chodzić i trochę mną targał.
Po operacji zeza nie jeździłam niecałe 2mce. Zakaz lekarza, ale i własny rozsądek. Nawet na stępa nie wsiadałam.
I jakby mi lekarz powiedział, że mam nie jeździć, bo jak jeszcze raz spadnę, to wyląduje na wózku, to mocno bym się zastanowiła. Dlatego nie przemawiam do mnie Jeśli ktoś kocha konie, to będzie jeżdził choćby miał wszystkie przeciwskazania
horse_art, z tym przyklejaniem siatkówki to nie takie hop-siup. Mój kolega (silny krótkowidz) stracił oko. Jemu akurat siatkówka poszła przez idiotę, który długimi światłami z bliska dał mu po oczach. Ok, przykleili, po czym dostał taki termin wymiany tego czegoś zamiast ciała szklistego, że oko praktycznie wypłynęło zanim się dobił do okulisty. Nie zawsze da się skutecznie dokleić 🙁