Forum konie »

Ratowanie jeździectwa

"ratowanie" mi sie niemilo kojarzy ze zrzutka spoleczenstwa na "ratowanie" wybranych krewnych i znajomych krolika

Nie ma co "ratowac" jezdziectwo sie rozwija

Panstwowe twory odchodza w przeszlosc i bardzo dobrze

A zeby wiecej ludzi startowalo w zawodach to wystarczy nie przeszkadzac

Np. tak jak w cywilizowanych krajach: wprowadzic najnizsze klasy

Ujezdzenie: najnizsze klasy tylko step i klus plus ujezdzenie grupowe pod dyktando

Duzo zawodow towarzyskich - to juz widzimy ze od paru lat sie dzieje

Likwidacja idiotycznych i kosztownych barier jak koniecznosc wykupu policy ubezp czy wznawiania badan lekarskich



Likwidacja idiotycznych i kosztownych barier jak koniecznosc wykupu policy ubezp czy wznawiania badan lekarskich


W jakim świecie Ty żyjesz  :P  Biurokracji zwalczyć się nie da, czasy gdy ktoś startował "u wujka za stodołą" się skończyły i się nie wrócą. Oczywiście, że pod tym względem masz rację, ale jest to marzenie nierealne przy takiej ilości biurokracji jaką tworzy nam UE.  🙄 
Nie wiem w jakim swiecie ty zyjesz bo ani UE ani FEI nie kaze co 6 miesiecy latac po stempelek do lekarza sportowego

Nigdzie w zadnym cywilizownym kraju tego nie ma. Dzieki temu idiotyzmowi i pogrobowcowi komunizmu dochodzi do sytuacji ze na jednych i tych zamych zawodach w Polsce w jednym konkursie od zawodnika wymagane jest okazanie aktualnego stempelka od lekarza sport. a w innym konkursie kat. miedzynarodowej juz nie.

I tez zaden normalny kraj ani UE ani FEI nie nakazuje wykupu polisy od wypadkow  warunkujac wykup licencji zawodnika od posiadanie tez tej licencji
 
Odrobina polemiki w temacie "jak jest dobrze, bo 400 koni na ZO w skokach". No ok. Ale... wyszkolenie koni do N-ki choćby - chwilę trwa? Te konie, które dziś startują na ZO były nabyte/wyhodowane wcześniej niż 2 lata temu, zanim nastąpił kryzys/kolaps.
Jeśli zasada piramidy (szeroka baza) ma być utrzymana, to w ZR powinno startować tysiące koni. A ZR znikają z kalendarza. Sądząc z lektury innych wątków o ZR halowych w ujeżdżeniu można zapomnieć, a z halowymi skokowymi też problem (= niemal 0). I jaki to sport, skoro w rezultacie konie startują przez 2 miesiące? (bo w wakacje trzeba na wakacje, bo w maju matury itd.) Na poziomie regionalnym startują kilka razy w roku? Skąd mają się wziąć te setki na ZO za dwa lata? Pewnie, kupić gotowego i jeździć od razu ZO. I międzynarodowe. Z pewnością kupić za granicą, bo wyszkolonych od młodu w PL - raczej nie będzie. Współczesny sport jeździecki wiąże się z infrastrukturą. Funkcjonuje tam, gdzie istnieje dobra infrastruktura, tam, gdzie zainwestowano duży kapitał. Takich miejsc w PL jest mało (i powiedziałbym, że ubywa). Gdzie i. nie ma - tam sport będzie zanikał - nie będzie zawodów, nie będzie treningów, nie będzie trenerów, nie będzie sędziów... Nie będzie zawodników-sportowców (w przemyślanym szkoleniu). Będzie, owszem, kierowana pasją masa amatorów, którym na startach średnio zależy i będą stajnie handlowe dla tychże amatorów. Z pewnością w pojedynczych miejscach będzie sport - od poziomu ZO, ale teorię, że piramida, że szerokie podstawy przekładają się na wysokie pojedyncze wyniki wyczynowe - można chyba wyrzucić do kosza? Jedno z drugim nie ma już chyba nic wspólnego.
Odnośnie ratowania jeździectwa, czyżby mniej lub bardziej nieudane próby pod tym kątem w WMZJ ?
Trzy krótkie teksty na voltahorse:

1. Stary Prezes, nowy Zarząd
[url=http://www.voltahorse.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7138🤔tary-prezes-nowy-zarzd]http://www.voltahorse.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7138🤔tary-prezes-nowy-zarzd[/url]
W głosowaniu na Prezesa WMZJ stosunkiem głosów 21 do 18 Krzysztof Tomaszewski pokonał Anettę Orlicką. Duże zmiany w składzie Zarządu. Zgodnie z przewidywaniami dużo i ciekawie działo się w czasie Walnego Zjazdu Warszawsko-Mazowieckiego Związku Jeździeckiego. Po pierwsze okazało się, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom na ponowne kandydowanie na stanowisko Prezesa zdecydował się Krzysztof Tomaszewski. Rywalizował i wygrał stosunkiem 21 do 18 z Anettą Orlicką. Trzeci zgłoszony kandydat - Katarzyna Widalska zrezygnowała z kandydowania wspierając jednocześnie K. Tomaszewskiego.

Równie ciekawie było w głosowaniu na członków Zarządu. Zgłoszono 17 kandydatur na 6 miejsc do obsadzenia. Wyniki głosowania:

Anetta Orlicka – 25 głosów
Katarzyna Widalska – 24
Agnieszka Romszycka – 23
Paweł Kleszcz – 22
Zbigniew Dukaj – 18
Ireneusz Kozłowski – 18
---------
Stefan Migdalski – 16
Dorota Zboińska – 14
Iwona Maciejak - 13 
Witold Brodewicz – 11
Ksenia Samsel – 10
Jan Limanowski – 10
Agnieszka Guzowska – 9
Maria Pilichowska – 7
Włodzimierz Kołakowski – 6
Ewa Łobos – 5
Krzysztof Cholewicki – 0

Jak widać z powyższego ze starego 9-cio osobowego Zarządu, do nowego weszły jedynie 4 osoby.
Ponadto zgodnie z Par. 23. Pkt 2. Statutu WMZJ oraz przegłosowanym przez Zjazd wnioskiem, skład nowego Zarządu uzupełnią Przewodniczący Rady Trenerów WMZJ oraz Przewodniczący Kolegium Sędziowskiego WMZJ, którzy wybrani zostaną na osobnym zebraniu środowisk trenerskich i sędziowskich mającym nastąpić w ciągu miesiąca od Zjazdu.
Jest to o tyle istotne, że po raz pierwszy - w odróżnieniu od dotychczasowej praktyki obsady tych funkcji pomiędzy sobą spośród osób wybranych do Zarządu – oba te środowiska będą miały okazję samodzielnie i samorządnie wybrać swoich przedstawicieli oraz mieć pewien wpływ na pracę i decyzje Zarządu.

Trzecie głosowanie poprzedziła gorąca dyskusja na temat ilu delegatów WMZJ ma prawo wybierać. Czy zgodnie z opublikowanym przez PZJ wyliczeniem dotyczącym tylko klubów zarejestrowanych w PZJ, czy zgodnie z Paragrafem 13 pkt. 1 jego Statutu.
Niestety interpretacja i wyjaśnienia, co do „intencji” tego paragrafu podana przez obecnych na Zjeździe zarówno Przewodniczącego Komisji Prawa i Dyscypliny Janusza Tomaszewskiego, jak i Prezesa PZJ Marcina Szczyporskiego, oraz co dziwniejsze nowo już wybranego Prezesa WMZJ K. Tomaszewskiego dla wielu była niewystarczająca i wg kilku wypowiedzi krzywdząca dla środowiska, zwłaszcza mniejszych klubów, które nie zawsze i co roku mają zawodników startujących w ZO, co automatycznie zmusza do odnośnej rejestracji oraz opłat na rzecz PZJ i tym samym zapewnia wg interpretacji ww. przedstawicieli władz PZJ członkostwo w nim. Ale to, co jest ważniejsze: „litera ustanowionego prawa” czy „intencje ustawodawcy” i „że może to umknęło  w opracowywaniu Statutu”  to temat - bardzo ciekawy zresztą również jako casus prawny - na osobną dyskusję…
Ostatecznie stanęło na wszelki wypadek na dwóch równoległych głosowaniach (wszystkich delegatów i tylko delegatów z klubów płacących składki w PZJ) oraz wnioskiem do PZJ o jednoznaczne prawnie wyjaśnienie problemu.

Delegaci na Zjazd PZJ wybrani wg wyliczenia i interpretacji PZJ (1+ 17):

Krzysztof Tomaszewski – Prezes WMZJ i JKS Equita Warszawa
oraz alfabetycznie:
Agnieszka Guzowska – KU AZS UW Warszawa
Bożena Kociszewska – SKJ Trawers Warszawa
Eugeniusz Koczorski – SKJ Poczernin
Ireneusz Kozłowski – KJ Jagodne
Iwona Maciejak – KJ Hippica Polonia Słupno
Remigiusz Makowski – KJ Welt Opypy
Justyna Michałkiewicz – KJ Sielanka Warka
Stefan Migdalski – Stowarzyszenie WKJ Warszawa
Michał Mordzelewski – SJ Poster Piaseczno
Andrzej Nowak – SKJ Legia-Kozielska Warszawa
Jarosław Płatos – KJ Galop Kozienice
Jan Ratajczak – KJ Aromer Józefin
Agnieszka Romszycka – LKJ Aga Józefów
Stella Strzeszewska – SKJ Bajardo Czosnów
Andrzej Waś – KJ Szwadron Jazdy RP Stara Miłosna
Katarzyna Widalska – KJ Amber Horse Milanówek
Michał Wierusz-Kowalski – KS Master-Film Warszawa

Jak widać z powyższego, stosując aktualną interpretację przez PZJ swojego statutu jako delegaci na zjazd PZJ nie mogło być zgłaszanych i wybieranych aż trzech członków nowego Zarządu WMZJ, w tym Anetty Orlickiej, która nieznacznie została pokonana w walce o fotel Prezesa i otrzymała największą liczbę głosów w głosowaniu na członków Zarządu. Tak sobie myślę, że po pierwsze coś tu nie tak oraz po drugie, że byłoby i bardzo eleganckie i fair, gdyby P. K.Tomaszewski przekazał Jej swój mandat (z tych po jednych dla WZJ, bo taki otrzymał) na Zjazd PZJ.

Krótki komentarz… Po pierwsze, dotychczasowa „grupa kontynuacji” skupiona wokół Prezesa K. Tomaszewskiego utrzymała, co prawda wydawałoby się kluczowe stanowisko Prezesa, ale straciła dotychczasową zdecydowaną większość w Zarządzie i układ sił zdecydowanie się zmienił na rzecz „grupy reformatorskiej”.
Po drugie, co w będzie w przypadku, gdy K. Tomaszewski zostanie wybrany na Prezesa PZJ? Będzie rządził w obydwu związkach, czego sobie za bardzo nie wyobrażam, czy też będziemy mieli być może niebawem ponowne wybory Prezesa?
I po trzecie – w Zjeździe uczestniczyli delegaci z 39 klubów na 84 zarejestrowane w WMZJ. Kto wie czy wyższa frekwencja, większe zainteresowanie i zaangażowanie, nie przyniosłoby jeszcze innych wyników i rozwiązań. I jeśli teraz ktoś z nieobecnych będzie dalej narzekał na WMZJ i twierdził, że nic się nie da zrobić i zmienić, bo nie da się przeskoczyć istniejącego „układu”, to sam sobie jest winien…

L.D.



2. Związkowy folwark
[url=http://www.voltahorse.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7159:zwizkowy-folwark]http://www.voltahorse.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7159:zwizkowy-folwark[/url]
W dniu 29.11.2012, na pierwszym zebraniu nowego Zarządu WMZJ, po wystąpieniu Prezesa Krzysztofa Tomaszewskiego podjęłam decyzję o rezygnacji z członkostwa w Zarządzie. Oskarżona zostałam o niekoleżeńskie, niegodne działanie, którym w rozumieniu Zarządu było kandydowanie na stanowisko Prezesa bez uprzedniego porozumienia i omówienia strategii oraz programu wyborczego z dotychczasowym Zarządem. Dodatkowo w przedstawionym przeze mnie na zebraniu planie zmian, (który zakładał m.in. jawności wydatkowanych środków, poprzez informacje na stronie związku o przewidywanych wydatkach powyżej 1 000 zł wraz w wybraniem oferenta i uzasadnieniem jego wyboru) - zobaczono krytykę dotychczasowej działalności Zarządu i oskarżenie o defraudację pieniędzy.


Przypominam, że swoje wystąpienie na zjeździe wyborczym rozpoczęłam informacją - by mojej kandydatury nie traktować w jakikolwiek sposób jako działanie przeciwko dotychczasowemu Prezesowi - a po prostu - jako kontrkandydaturę. Widocznie nie zostałam zrozumiana, a jak usłyszałam - w pracy Zarządu koleżeństwo jest nadrzędne.
Mój program zakładał zmiany - nie krytykę dotychczasowej działalności.
Powyższymi oskarżeniami poczułam się głęboko dotknięta. Nie tylko oskarżeniami, ale też milczeniem większości obecnych pozostałych Członków Zarządu.
Myślałam, że najważniejsze jest normalne, szeroko pojęte ZARZĄDZANIE. Wydawało mi się, że tego się od nas oczekuje, że jesteśmy dla klubów i członków, że wydając Wasze pieniądze, musimy się z nich rozliczać. Wydawało mi się, ze moja kandydatura to szansa na oczekiwane przez środowisko zmiany.
Myliłam się. Związek to układy, slogany, piękne słowa, prywata, manipulacje, niedomówienia, imprezki w Łącku, tajemnicze związkowe kegle itp. Rozumiem już doskonale tych co chcieli działać i szybko zrezygnowali. Skostniały system i układy powodują ,że od jeździectwa odchodzą ludzie którym jeszcze chce się chcieć nie dla siebie, ale dla sprawy, a potencjalni sponsorzy obserwujący to co się dzieje wolą wspierać inne dziedziny. Ale to tylko moja opinia - przypominam - mam do niej prawo !
Dziękuje tym , którzy na mnie głosowali i przepraszam, że Was zawiodłam. Niestety, niezrozumienie powoduje niemożliwość współpracy. Jako Członek Zarządu otrzymałam najwięcej głosów, ale rozumiem, iż vice-prezesem nie może być outsider. Zręczna manipulacja doprowadziła do spodziewanych efektów - pozbyto się niewygodnego.
Cieszę się że nauczyłam się czegoś nowego -  kandydując na Prezesa trzeba swój pomysł i program przedstawić ustępującemu Zarządowi i kontrkandydatom przed zebraniem , to jest godne i koleżeńskie, więc z niecierpliwością czekam na realizację tego absolutnie obowiązkowego punktu przed Walnym Zjazdem PZJ.
Nie podjęłam jeszcze decyzji co do wyciagnięcia konsekwencji prawnych z wczorajszych oskarżeń. Apeluję do delegatów - zabierzcie głos! Słyszeliście moje przemówienie, (nagranie jest w moim posiadaniu). Kto ma rację w tym sporze? Gdzie jest sprawiedliwość? Czy tego chcemy?
Anetta Orlicka


3. Mój głos w sprawie Anetty Orlickiej - Paweł Kleszcz
Ubolewam, że nowa kadencja Zarządu WMZJ, zaczęła się atakiem na członków Zarządu, a nie gratulacjami od nowo wybranego p. Prezesa Krzysztofa Tomaszewskiego. Odniosłem wrażenie, że atak miał na celu sprowokowanie niewygodnych członków do rezygnacji z pracy w zarządzie bądź ich uciszenie - co niestety odniosło skutek. Ubolewam, że Pani Orlicka, która otrzymała tak mocne poparcie delegatów, złożyła rezygnacje, choć ją rozumiem.
W moim mniemaniu (taką mam nadzieję) atak ze strony p. Prezesa Tomaszewskiego na Panią Orlicką i moja osobę był wyrazem emocji, bo nie dopuszczam do siebie myśli, że mógł być objawem braku umiejętności znoszenia sprzeciwu i odmiennych zdań (gdyż to mogłoby być uznane za objaw niebezpiecznej choroby związanej z władzą).
Wierzę też, że osoby chcące zmieniać coś w jeździectwie, nawet jeśli nie będziemy się z nimi zgadzać, zasługują na nasze uznanie, a takie ma u mnie pani Anetta Orlicka i mam odwagę powiedzieć to głośno. Ani ja, ani Pani Orlicka nie spodziewaliśmy się takiego powitania, szczególnie od człowieka, którego zawsze uważałem za dżentelmena. Mimo wszystko nie zamierzam jeszcze rezygnować z pracy w WMZJ. Dziękuje osobom, które mnie wybrały i zgodnie z zapowiedzią, będę walczył o jawność, demokracje i pluralizm. Zamierzam to czynić, pozostając dalej w Zarządzie. Pewnie małymi krokami, bo nie czuję tu jeszcze wsparcia wszystkich. Proszę o trzymanie za mnie kciuków.
Paweł Kleszcz


Jak dla mnie jeździectwo jest na skraju Wielkiego Rozłamu. Znikają sportowcy którzy są w stanie zarobić na siebie a jednocześnie liczy się dla nich koń a nie tylko kasa. Wymierają, mimo że co wciąż są takie osoby. Klasyczny sport zajmą kasożercy. I zacznie się syf, smutek i malaria. Ludzie którzy kochają konie przejdą w stronę "naturala" i różnych pochodnych. Co dalej to ja nie wiem. Coś z tego wylezie. Może pojawią się jakieś nowo-stare dyscypliny?  Potem może wrócimy do tradycji. Może. Przemielonej przez nowszą wiedzę. I wiecie co taki stan rzeczy mnie nie martwi. Ja widzę w takiej rewolucyjce szansę na poprawę. Trzeba tylko o nią zadbać. Dopilnować żeby do tego nie dobrali się jacyś partacze. Wszystko z głową.
gówno prawda! naprawdę wszystko jest ok, tylko kończy się powoli państwowe koryto, a prywaciarze też już nie dają się tak łatwo doić przez cwaniaczków, co wypracowali sobie nazwiska w PRL.
ostatnio byłem poproszony o zrecenzowanie pewnego "nazwiska" w kontekście zatrudnienia w roli "trener-jeździec-zawodnik"...zapytałem się, czy w hotelu też mają etat "k**wa-kucharz-kelner" i dlaczego nie?
a co do danego nazwiska (dłuuuuuugoletnia kadra seniorów), to zawodnik wyśmienity, jeździec brutalny, a trener żaden...i teraz pozostaje kwestia, kogo dany pańcio potrzebuje i do czego.
gówno prawda! naprawdę wszystko jest ok, tylko kończy się powoli państwowe koryto, a prywaciarze też już nie dają się tak łatwo doić przez cwaniaczków, co wypracowali sobie nazwiska w PRL.


Prawda. Ale też ludzie oczekują czego innego od jeździectwa.
znaczy sie czego "ludzie" oczekuja od jezdziectwa i jacy ludzie
halo w sezonie 2012 w zachodnipomorskim regionalne zawody w skokach odbywały się prawie co tydzień od końca kwietnia do października. Często były to zawody dwudniowe. Na frekwencję trudno było narzekać, chociaż nie było to tysiące, a "zaledwie" setki przejazdów dziennie...
Zawodów halowych u nas nie ma, bo i hal nie ma. Jedyna - w Białym Borze, tam sezon halowy rusza od od lutego 2013, ale i na wielką frekwencję nie liczę, bo i hal do treningów w okręgu niewiele...
Ujeżdżenie regionalne rzeczywiście powoli znika, ale jedny z powodów jest właśnie marna frekwencja. Jeszcze niedawno, 3-4 lata temu musieliśmy rozgrywać zawody regionalne w klasach L-C na 2 czworobokach i to od rana do nocy. Aktualnie zawody są odwoływane, bo dla 5 czy 6 przejazdów niespecjalnie się opłaca je robić (nie ma opcji zwrotu kosztów dla organizatora). Gdzie tkwi problem? Pewnie w braku osoby/osób, które zaangażowałyby się w rozwój tej dyscypliny w okręgu.
Nielogiczna jeśli sport jeździecki ma być źródłem utrzymania, to niestety liczy się kasa. Ale i koń jest ważny - bo bez niego kasy nie będzie. Koszty leczenia nie są niskie, zatem - co z resztą widać - zawodnicy coraz częściej wybierają ośrodki o dobrym podłożu i porządnej infrastrukturze. Moim zdaniem co całkiem zrozumiałe. Jak w każdej innej dziedzinie mamy dwa oblicza sportu jeździeckiego - jedni uprawiaja go hobbystycznie łożąc niemałe sumy (to drogie hobby jednak), inni czerpią z tego zyski. Sport to nie miłość i (bez urazy) "koffane konisie". To przemysł, z którego należy korzystać w głową...
W pełni zgadzam się z wrotkim. Kończy się państwowe koryto, a ludzie zaskoczeni - jak to - nie ma konia/trenera/pensjonatu za darmo? Jak to - ktoś chce na mnie zarobić? Tak - na tym bowiem polega gospodarka, że na czymś trzeba zarabiać... nic za darmo nie ma
Skoro jest tak źle jak piszecie - to jakim cudem po niemieckim Koerungu do Polski trafią 4 młode ogiery, w tym Quvee Prestige  , który uzyskał najlepsze noty i kosztował bagatela 260 000 euro!?
W west nie było państwowej kasy nigdy. Obserwuję rozwój tej "działki" ponad 10 lat.
Pamiętam czas, gdy był jeden Miles O"Rima i chyba dwa ośrodki west w kraju.
I Czesi byli nie do pobicia.
Teraz ośrodków jest wiele. Kilka na bardzo dobrym poziomie. Koń Pana Derendowskiego walczy z najlepszymi, Rafał Dolata reprezentuje bardzo wysoki poziom . O RR wiadomo. I konie i zawodnicy i filia pod Rzymem. Koni do usługowego treningu tyle, że jazdy cały dzień.
I to są usługi i dla polskich koni i zagranicznych.Źrebaki rezerwowane jeszcze w brzuchu matki. 
Inne ośrodki też się rozwijają. Dużo zawodów. Rynek sprzętu też się rozwinął. Rekreacja west też żyje.
Z west nie jest tak źle.
to z westernem to akurat naturalne...w trudnych czasach tandetę łatwiej sprzedawać.
Czy tandeta czy nie w sensie dyscypliny jeździeckiej, to niech każdy pozostanie przy swoim zdaniu.
Jednak ceny koni, treningów, sprzetu, akcesoriów to takie tandetne nie są.
Ale rozwija się jakoś tam. W oparciu o prywatne pieniądze.
A przykład "Jerzego Jerzyka" ( tak o nim Adam Małysz powiedział  😉 ) -tenisisty -
pokazuje, że w naszym sporcie trzeba liczyć głównie na siebie.
w naszym sporcie trzeba liczyć głównie na siebie.

Nie na siebie, a na rodzinę - najczęściej rodziców - młody sportowiec w wieku lat 14 nie może "liczyć na siebie" - bo jest za cienki, by mu ktoś zaufał, a zarobić w tym wieku nie da rady, chyba że w ma dziwnych przyjaciół z polityki czy wysokiego biznesu o mocno odmiennej orientacji seksualnej. Szacowany poziom wydatków, jaki jest niezbędny, by zostać tenisistą na takim poziomie, jak inkryminowany - to ok. 1,0 -1,5 mln zł.

@wrotki podobno w kryzysie najlepiej sprzedają się marki premium 🙂
No tak. Na siebie = swoich bliskich. Racja. Zrobiłam mylący skrót.
Co wy z tym "państwowym korytem"? Zamierzchła pieśń przeszłości. I też nigdy różowo nie było, dużo więcej wad niż zalet. Upływu czasu nie zauważacie?
_Gaga, potwierdzasz moje obserwacje. Pewnie, chciałabym, żeby te wspaniałe i drogie konie, które od łaaadnych paru lat napływają do PL pokazały swoją klasę i wyszkolenie w światowych konkursach. Chciałabym też, żebyś np. Ty nie musiała pracować gdzieś na etacie tylko spokojnie mogła utrzymać się "z koni", mając stajnię z dobrym dojazdem przy dużym mieście 🙂

Synek (7 lat) mnie ostatnio "pocieszył": "Już wiem, co będę robił, gdy się będę nudził. Będę sobie ćwiczył! Dlaczego? Bo potem człowiek się tak dobrze czuje, jest tak wesoło jakoś. I można sobie wymyślać nowe ćwiczenia, robić je coraz lepiej, być coraz lepszym, coraz sprawniejszym. No frajda! Świetnie wiedzieć, że to umiesz, tamto ci wychodzi, w tym jesteś coraz lepszy..."
Tenisista też mnie "pocieszył" (to "pocieszył" w cudzysłowie, bo nie to, żebym się szczególnie martwiła 🙂😉 - podobno wyjeżdżając na turniej miał 50 tys. "w plecy" a teraz chyba swoje problemy finansowe rozwiązał 🙂 Chciałabym, żeby w jeździectwie też tak było, żeby inwestując X kasy była szansa na zebranie Y.
No jak się patrzy na PZPN to państwowe koryto wydaje się dość obszerne.
A w temacie-to się tylko do głosów w dyskusji odniosłam.
_Gaga zgadzam się że jeśli konie mają być źródłem utrzymania to pieniądze muszą się liczyć. Ale nie może się to dziać kosztem koni. Bo są ludzie którzy mają konie by zarabiać pieniądze, a są ludzie którzy zdobywają kasę przez konie po to by mieć konie.
ludzie którzy zdobywają kasę przez konie po to by mieć konie.

możesz tę myśl rozwinąć, bo jej nie zrozumiałam?

Co do dizałania kosztem koni - w sporcie jako takim, tym wyższym to raczej nieopłacalne. Jak kupujesz młodego konia za ponad milion zł, to raczej o niego dbasz...


@wrotki podobno w kryzysie najlepiej sprzedają się marki premium 🙂


Nestor a wiesz dlaczego? 😀iabeł:
Tania, w administracji (wszelkiej, także sportowej) koryto ni hu hu nie chce się zawęzić, niezależnie od ustroju 🙂 Opór materii?
Tania, w administracji (wszelkiej, także sportowej) koryto ni hu hu nie chce się zawęzić, niezależnie od ustroju 🙂 Opór materii?

Ja tego aż tak nie uogólniam. Administracja rośnie bo parlament uchwala przepisy, które zwiekszają wciąż zadania. I do tych zadań to wciąż administracji mało.
Natomiast w sporcie widać (tak moim amatorskim okiem), że piłka nożna pochłania masę kasy.
Olimpijczycy się skarżyli praktycznie wszyscy, że nie mają wsparcia. A piłkarze nożni? Mają. Z pewnym zgorszeniem patrzyłam w programie Master Chef na kucharza kopaczy piłki, jak groszek z łupinek kazał obierać i mini szparagi w pęczek związać pięknie.
Tania, OT piłka nożna kasę ma od UEFA, z praw do transmisji, umów z ekstraklasą i z umów sponsorskich. Państwo daje kasę tylko na młodzież (ok. 3mln zł przy budżecie PZPNu ok. 60 mln). Natomiast zarobki piłkarzy są nieprzyzwoite po prostu. Koniec OT 🙂
_Gaga, no dobra - duze , wazne zawody, duzo zawodników (a poziom? proporcjonalny? - pytam, bo niewiem)
ale jeśli nei ma zawodników na regionale małe zawody,  takei na początki kariery, to kto za pare lat bedzie startował na tych waznych?
no chyba nie odrazu za stodoły jedzie się na mistrzostwa? mysle ze jezdza te duze ci co zaczeli te 10-15 -20 lat temu. a teraz kryzys jest - i widac je wlasnie po tych malych zawodach, jak zaczynali ci startujacy w tych o których mówisz to na regionalkach bylo tyle przejazdów - sama to zauwazylas 😉
też bym z młodym sobei gdzieś pojechała, na jakies male, bez cisnienia, zeby koniowi pokazać, sobie przypomnieć ... ale ocene mieć poprawną i uczciwą. blisko i nie drogo -zeby majątku nei strac, no i wstydu nie narobić. i nie ma gdzie. dzieciaki też bym wysłała. i kicha. bo od "waznych" nie zaczne ;] (no dobra niedawno byly obok...ale to jedne;/ i sama wies zjak jest z ocenianiem np ;] )
sie robiło sparingi - takie dla kazdego, małe zawody... były chęci inicjatywa i duzo uczestników...
a teraz co... kicha.
_Gaga tu chodzi o kwestię priorytetów.  Jeśli ktoś w koniach widzi tylko biznes to może będzie nawet dbał o te konie bo kosztowały tyle i tyle. Ale w momencie gdzie sobie przeliczy że nie opłaca mu się na przykład trzymanie starego lub chorego konia to się go szybciutko pozbędzie. Nawet jeśli będzie to dla tego sierściucha oznaczało los nieprzyjemny. Albo będzie dbał o konia na tyle żeby był bardzo sprawny i zdrowy tylko na czas kariery sportowej. Zafunduje mu taką opiekę i "leczenie" że wprawdzie wystartuje w zawodach w szczycie formy ale potem gdy potem nieco podstarzeje się wszystko zwali się na niego jak lawina. A to właśnie koń po karierze świadczy najlepiej za swojego opiekuna/jeźdźca. Myślę że średnia wieku koni sportowych (i nie tylko) oraz ilość przedwczesnych przejść na emeryturę, daje nam całkiem niezłą diagnozę.
Nestor a wiesz dlaczego? 😀iabeł:

Wiem, przynajmniej tak mi się wydaje - w wersji popularnej sprowadza się to do stwierdzenia, że dla silnych i bogatych kryzys jest okazją do zarobienia jeszcze większych pieniędzy - tj. bogaci stają się bogatsi, a biedni biednieją.
jeźdxiectwo to branża rozrywkowa i trudno tu mówić raczej o "markach premium", raczej o sposobie na oderwanie od przykrej rzeczywistości (np że nasze co prawda wielkie pieniądze, są jednak bardzo młode  😉 ) i szybkie poprawienie sobie ego...co western właśnie daje.
west jest fajny (przynajmniej ten z którym się spotkałam - taki bardziej rekreacyjny) - miło, towarzysko, z troską o konia i bez ciśnienia na "ą-ę mam droższy pad niż ty =jestem zajebisty, mam lepszy wynik - jesteś niczym"
ale w polsce nie wiem jak jest, nikt tu w okolicy chyba nie uprawia, zawodów nie ma, jedyne spotkania które były - sama organizawałam...było miło 😉
Co mogę dodać pesymistycznego (niestety) od siebie to to co zauważyłam z przyjaciółką. Otóż gdy my zaczynałyśmy przygodę z jeździectwem a było to bagatela 20-15 lat temu my i nasze koleżanki dały byśmy się pociąć za godzinkę jazdy. Godzinami wywalając obornik od 16 koni wątła 13-14 letnia dziewczynka była w 7 niebie że w ogóle może przebywać w stajni. Jazda w teren była szczytem marzeń. Wraz z popytem pojawiła się podaż, powstało wiele ośrodków, klubów. Dzisiaj w moim regionie który był czarną dziurą na polskiej mapie jeździectwa tylko w mojej małej miejscowości konie trzyma kilka osób w celach wierzchowych. Konie stały się powszednie. Nie trzeba za nimi gonić bo po prostu są niemal wszędzie. Czy to jedziemy na wakacje czy też widzimy je w drodze do pracy. Więc za czym te dziewczynki i chłopcy mają gonić? Jak chce pojeździć to nie musi tyrać przy koniach bo jazda jest na tyle tania że większość rodziców na nią stać. Więc ja nie ustrój nasz polski czy kryzys bym obwiniała, ale raczej komputer z szerokopasmowym internetem w domu i 999 kanałów w TV. Młodzież kompletnie nie ma marzeń ani ambicji... 🙁
trudno tu mówić raczej o "markach premium"

Żartowałem tylko z tymi markami 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się