Forum towarzyskie »

Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Martolina, Tunrida to lecimy na samych dietach, ja jak będzie dobrze to siłka po nowym roku.

Galop - tak kochana, na allegro.
laski jakie ćwiczenia na zgubienie tkanki tłuszczowej po wew.stronie ud ? najlepiej bez nabudowania mięśni  🙂
wiecie co? NIE UMIEM !
No kurde NIE UMIEM bez biegania. Życie bez biegania jest do dupy. Tyję, jelita nie pracują, metabolizm mi zwalnia, puchnę od byle czego. Czuję się ciężka, niesprawna.
Fakt, że przytyłam, ale czuje się duuużo cięższa niż jestem.

Wracam na bieżnie. Do pracy. Na siłkę mi wstyd iść, bom przytyta i nie w formie. A mi honor nie pozwoli przy ludziach zejśc szybciej niż po 60 minutach. Wiem, wiem... głupia jestem.
A w pracy mogę co chcę. Mogę biec, maszerować i obciachu nie będzie.

Co z przepukliną...może wytrzyma... będzie musiała jakoś. Ja NIE UMIEM NIE BIEGAĆ. To silniejsze ode mnie. Widzę po  sobie jak zdziadziałam i jaka się zrobiłam mało szczęśliwa.
Ja chcę biegać!

Jutro wracam na bieżnię. Choćby trochę, choćby czasami...muszę. Sama myśl o tym powoduje, że poprawia mi się humor.
Naciau - truchty

Tunrida - no nie wiem, nie wiem... jest ryzyko?
tunrida, naprawdę wyżej cenisz zgrabną sylwetkę, niż swoje zdrowie i życie? To co wyprawiasz to jakaś totalna autodestrukcja w imię trochę chudszej dupy. To się aż przykro czyta...Masz operacyjną przepuklinę. Co ten organizm ma jeszcze zrobić, żebyś dała mu żyć -posadzić Cię na wózku, czy zafundować stomię?
Właśnie umiera żona mojego szefa. Kobieta całe życie o siebie dbała, liczyła kalorie, ćwiczyła dla zdrowia, nie jadła nijakiego syfu i chemii ( wręcz jobla miała na tym punkcie!) Badała się na wszystko, regularnie, niczego nie bagatelizowała. Wzór podporządkowania zdrowotnego. Była odpowiedzialna, adekwatna, rozsądna.
Nie miała żadnych objawów. 2 tygodnie temu jakaś pierwsza kolka. I okazuje się, że przerzuty w brzuchu takie, że .. jedna wielka sieczka. Nie do uratowania.

I tak mnie dopadł bezsens wszystkiego. Totalnie wszystkiego. Nawet życie pełną parą jest bez sensu. Czy dbasz, czy nie dbasz...
Nihilizm mi się włączył i nie sądzę by cokolwiek do mnie teraz dotarło. Moja przepuklina wytrzyma. Jak coś się zacznie dziać to przestanę.
Na razie jest mi źle i ze sobą też źle i nie umiem inaczej.
Ale dzięki Averis.  :kwiatek: przemyślę to co do mnie mówisz :kwiatek:
Nie mówię tego, by Ciebie zranić ,ale się martwię. Uważam, że z Twoim nastawieniem możesz osiągnąć wszystko, ale jak nie posłuchasz własnego ciała, to się zajedziesz. Przepuklina to nie żarty - to dziura w środku.

A co do żony szefa, to nie ma co popadać w nihilizm. Niestety samym zdrowym trybem życia czasami się wszystkiego nie pokona - trzeba się badać. Ja co roku robię USG całej jamy brzusznej. W myśl zasady ufaj, ale sprawdzaj.

Edit: Doczytałam, że się badała. Nie wyszło to na USG?
Właśnie nie miała żadnych objawów, do czasu kolki 2 tygodnie temu. A jak zrobiła USG 2 tygodnie temu, to wyszło jakieś zacienienie do diagnozy ...od tego momentu diagnostyka poszła błyskawicznie, łącznie z tomografią, rezonansem, otwieraniem brzucha diagnostycznym. Ale wszystko za późno. Dużo za późno.
A piszę, że się badała, bo to kobieta z tych co to: ginekolog wpisany w kalendarz, cytologie, mammografie, przeglądy dentystyczne, kontrolna krew. No..babka z tych, co to wszystko w kalendarzyku, tip top.
Do dupy...
Przepuklina to nie dziura...to tylko nieszczelność w powięzi.  😉  Zobaczę..torbę mam spakowaną, wodę kupioną. Wlezę na bieżnię po robocie i zobaczę co z tego wyjdzie. ( mam nadzieję, że nie..jelito..  :wysmiewa🙂
też ostatnio mam wiele przemyśleć o życiu
w niedzielę mój kolega (facet mojej kuzynki) zabił się autem 🙁( to życie takie kruche jest ehh


Zaczynam 8 dzień na 5
Na śniadanie dziś owsianka z żurawiną, orzechami nerkowca i słonecznikiem.
Ja po swojej chorobie i chorobie mojego faceta mam dosc luzne podejscie do zycia, na zasadzie ciesze sie z drobnych rzeczy, lapie chwile. Nigdy nie wiesz kiedy czas sie skonczy. Dlatego tez jak moj facet teoretycznie powinien sie oszczedzac, tak praktycznie biega dzien w dzien, bo to mu daje sile, energie, chec do zycia. Wedlug lekarzy powinien kontemplowac swoj bol i swoje cierpienie. To tak w duzym skrocie.
yga to fajnie masz teraz :-D jak sa przystojni yo jeszcze lepsza motywacja , ja to nie wiem przy moim D co to koledzy heh
napiszę tak    😀  😀  😀  😀 

Może i tłusta i tłuszcz się trzęsie jak biegam, może bez kondycji, ale 10 km zrobione w 63 minuty. Jest moc.
Czuję się od razu sprawna, szczęśliwa, zaspokojona.
Teraz mogę spokojnie ubierać choinkę i z chłopakami leżeć na kanapie. Na siłkę mi wstyd wrócić, zresztą ii tak karnet mi się kończy. Do czasu operacji biegam w pracy.
tunrida, naprawdę wyżej cenisz zgrabną sylwetkę, niż swoje zdrowie i życie? To co wyprawiasz to jakaś totalna autodestrukcja w imię trochę chudszej dupy. To się aż przykro czyta...Masz operacyjną przepuklinę. Co ten organizm ma jeszcze zrobić, żebyś dała mu żyć -posadzić Cię na wózku, czy zafundować stomię?


Ja chyba jestem jeszcze gorsza od tunridy, bo zachowywałam się podobnie, a nawet nie miałam żadnego celu w postaci chudszej dupy, po prostu nie umiem wytrzymać bez wysiłku fizycznego zbyt długo 😀. Ćwiczyłam nawet jak czekałam na diagnozę swojego biodra - lekarz mnie nastraszył dysplazją i operacją, oczywiście zabronił też ćwiczyć. Tyle osiągnął, że naprawdę uważałam żeby nie obciążać bioder swoim ćwiczeniem; dobierałam specjalne zestawy ćwiczeń, kombinowałam jak koń pod górkę żeby się trochę wymęczyć, ale nie używać bioder za dużo! Zupełnie bez ćwiczeń wali mi na dekiel 😉. Więc doskonale rozumiem tunridę... Mam tylko nadzieję, że nasz tuńczyk będzie mimo wszystko uważał na siebie, na ile to możliwe przy bieganiu z przepukliną 😉.

Ja dzisiaj miałam porządny HIIT, powoli zaczynam się rozkręcać po tej kontuzji bo długo unikałam czegokolwiek bardziej intensywnego, zwłaszcza z dużą ilością wyskoków 😉
Wichurkowa- nie zwracam uwagi na ich warunki zewnętrzne, fajne chłopy, ale co najważniejsze motywujący! Masakra, ledwo chodzę.
Hłe hłe, mój Ł już też się powoli wkurza, że sobie znalazłam towarzystwo na siłownie i od świąt (czeka na wypłatę) zapisuję się również na moją siłkę  😁
Plecy mnie bolą po tym bieganiu, bo się mięśnie odzwyczaiły. Ale masakry nie ma, bywało gorzej. Zatrzymałam wodę w sobie, widzę po palcach i twarzy.
Ale szczęśliwa.  😀
Zaraz jadę koniem do lasu a potem, wieczorkiem powtórka na bieżni.
Dokładnie....bez wysiłku, bez dania sobie w dupę, czuję się ciężka, gruba, niefunkcjonująca, niesprawna. I mniej szczęśliwa.
Cześć wszystkim zmotywowanym  🙂 Już kiedyś dopisywałam się do tego wątku, ale poległam... Z resztą jak następnym razem i jeszcze następnym.
Jestem beznadziejna i nie potrafię wytrwać w postanowieniu zmiany diety. A do tego mam problemy z hormonami, które jeszcze utrudniają całą sprawę (wiem, że to żadna wymówka, ale trochę to demotywujące).
Przychodzę tutaj z gorącą prośbą o pomoc.
Chodzi o ułożenie sobie jadłospisu.
Nie chcę popadać w paranoję i liczyć każdej kalorii (do tej pory takie próby kończyły się natychmiastową porażką- no trzeba to przyznać nie należę to szczególnie zorganizowanych i zdyscyplinowanych osób).
Do tego nie jem mięsa i jestem ogólnie strasznie wybredna jeśli chodzi o jedzenie (i tu jest niestety mój kolejny problem, że ja ogólnie mało jem)
Nie jem śniadania, bo się spieszę do pracy. W pracy pochłania mnie rzeczywistość i budzę się po 8-9 godzinach i okazuje się, że nic nie jadłam, albo jakieś pierdoły wsunęłam.
Po pracy biegiem do konia, co najwyżej w międzyczasie porwę jakieś jabłko, czasem bułkę, czy batona.
Wracam ze stajni ok. 21 i jestem głodna jak wilk i wtedy np. potrafię zjeść obiad czy kilka kanapek (nie potrafię się wtedy opanować).
Wiem- najgorsza z możliwych diet.
Do tego dochodzi problem z moim wiecznym brakiem czasu- rano pośpiech, bo trzeba jeszcze psa chociaż na 20 minut na bieganie przed pracą wyprowadzić, nakarmić koty itd.
Wieczorem wracam późno i po prostu padam.
Także nie mam ani siły, ani motywacji żeby planować sobie posiłki do pracy, przygotowywać je... a moja praca też często polega na wyjazdach (np. jadę do Torunia na całodzienną rekrutację- wtedy zdarza mi się nawet po drodze w akcie desperacji kupić frytki w mc  :icon_redface🙂.
Jest dla mnie jakaś nadzieja?
5-6 razy w tygodniu jeżdżę konno (i to tak naprawdę porządnie z trenerem, że zsiadam morka i obolała- myślę, że gdyby nie ten wysiłek to tyłabym jeszcze bardziej).
Codziennie staram się też pospacerować z psem, czasem pobiegać.
Od nowego roku zainwestowałam też w kartę multisport i chcę 2-3 razy w tygodniu chodzić na Zumbę i na basen.
No ale bez diety to i tak będzie kicha.
Dodatkowo przez problemy z hormonami bardzo zatrzymuje mi się woda- potrafię przed okresem w kilka dni przybrać np.3-4 kg (moja skóra przez to woła o pomstę do nieba).


pati12318, skoro masz czas, by wcisnąć zumbę i basen, to masz czas na rozplanowanie diety. Bez tego nic nie zdziałasz. Jak nie masz sił rano nic robić, to wieczorem szykuj pudełka na następny dzień. Bez regularnych posiłków nic nie zdziałasz, a i zdrowie sobie popsujesz. Ja też tu się wpisywałam i poległam parokrotnie, ja też jestem strasznie wybredna i jak mi coś nie posmakuje to nie zjem. Teraz wyznaczyłam sobie deadline startu kolejnego starcia na 1.01.
Zdrowe jedzenie też nie jest jakoś specjalnie czasochłonne do przygotowania, w porównaniu z normalnym (nieśmieciowym, niekupionym w McDonaldzie) jedzeniem. Można też sobie gotować większe porcje, a potem jeść przez 2-3 dni. Wtedy raz gotujesz i masz spokój 😉.
Problem w tym, że ja praktycznie bardzo rzadko sobie cokolwiek gotuję. Ale jak ju z gotuję to raczej zdrowe rzeczy (i zazwyczaj robię porcję na kilka dni).
Tyle, że nie mam zupełnie pomysłu na to co gotować i co szykować sobie do pracy.
Nabiał też staram się wyeliminować- więc zestawy typu serek wiejski +warzywa totalnie odpadają (poza tym strasznie nie lubię tego typu zestawów).
Kanapki (wiadomo z pieczywem, więc średnio dietetyczne) ile można jeść same kanapki.
Ogólnie nie mam problemu ze słodyczami, czy niezdrowymi przekąskami (mogę ich w ogóle nie jeść- czasem tylko dostaję strasznej ochoty na chipsy).
Mam problem z regularnością jedzenia i w ogóle z jedzeniem.
Jak chcę rano wcisnąć na silę śniadanie to mam taki odruch wymiotny, że nie jestem w stanie tego przełamać.
Wiem, że robię swojemu organizmowi najgorszą z możliwych żywieniowych masakr- jedzenie raz dziennie, na noc w dużych ilościach...
Witam was w 9 dniu na 5 🙂

z racji @ zjadłam sobie taki sam omlet jak przedwczoraj 🙂 pyszny

zaraz 2 śniadanie - bułka grahamka ze swojskim pasztetem drobiowym i rzodkiewką 🙂

A ja dziś ujeździłam konia...i zaraz pójdę do pracy na bieżnię. raczej 10 km dziś nie zrobię, bo plecy bolą...ale co nieco urobię.
tak, żeby móc spokojnie leżeć potem na kanapie
pati, ja nie jadałam śniadań, pomogło mi picie rano zmielonego siemienia lnianego zalanego gorącą wodą, stopniowo zaczęłam jeść kanapkę, doszłam do całej, a teraz śniadanie to największy posiłek w ciągu dnia 😉
pati, bede szczera. Albo Ci sie chce i cos robisz, albo Ci sie nie chce i jest jak jest. Zadna z nas tutaj za Ciebie nie wymysli co masz jesc 🙂 Ja tez nie jadam nabialu niemal wcale i tez nie zawsze rano moj zoladek akceptuje pokarm. Wtedy biore ze soba i zazwyczaj po 20 min w samochodzie zaczynam czuc glod. I wtedy jem. Najczesciej sushi home made 😉 roluje ryz z algami, ogorkiem i awokado, nie kroje, tylko jem jak jest. Mowisz ze nie masz czasu. To wez ze soba sniadanie na spacer z psem. Ja mam czesto w termosie od kawy koktajl na cieplo z kaszy jaglanej z malinami. I popijam w aucie.

Spisz co lubisz jesc i komponuj, gotuj na dwa, trzy dni.
zen ja wiem, że nikt mi nie napisze tutaj co mam jeść. Liczyłam właśnie na jakieś ciekawe pomysły i sposoby na walkę z takimi złymi nawykami jak moje.
Np. takie sushi to ciekawy pomysł, na który pewnie nigdy sama bym nie wpadła.
Albo koktajl na ciepło  😉
Chociaż szczerze to nie bardzo mogę sobie wyobrazić -kasza= koktajl.
Gotujesz kaszę i miksujesz?
Dobrze sprawdzał mi się domowej roboty pasztet sojowy- np. do pracy z razowym chlebem, albo sam.
Ale mi się przejadł i olałam sprawę.
Może ktoś jeszcze jakieś ciekawe, fajne pomysły podrzuci  :kwiatek:
Gotuję i miksuję. Myślę, że będzie cieżko coś doradzić, bo nikt nie zna Twoich preferencji- to raz. A dwa- zazwyczaj jak komuś coś doradzasz, to natychmiast masz odpowiedzi w stylu:

* rany, to czasochłonne, a ja nie mam czasu rano namoczyć płatków, owsianych, no come on, przecież to 5 sekund mojego cennego czasu, którego, jak już mówiłam/mówiłem, nie mam 🙂
* nie lubię papryki/cebuli/ryżu/soczewicy/cokolwiek
* wiesz, to jest za drogie
* nieeee, to połączenie nie brzmi dobrze

😀

Także wiesz, ja bardzo chętnie podzielę się pomysłami, ale po omacku nie będę strzelać :kwiatek: I nie kupuję odpowiedzi 'nie mam czasu', czas musisz znaleźć.
Masz rację  🙂

Generalnie bardzo dobrze mi "wchodzą" 😉 wszystkie płynne, papkowate produkty (uwielbiam zupy kremy, koktajle owocowe itd.).
Sałatki, warzywa (ale np. nie zjem takiego obiadu w stylu warzywa z patelni. Nie wiem, albo nie umiem ich dobrze przyrządzić, bo wychodzą bez smaku i takie gumiaste), owoce, soje, soczewice, kasze gryczaną, no i kanapki z sojowymi wędlinami i musztardą... wiem średnio zdrowe, ale z braku laku często to moje śniadanie do pracy (sama wędlina bez masła jest za sucha w kanapce, sera staram się unikać to zostaje musztarda).
Miałam jakiś czas temu taki pomysł, żeby robić sobie wieczorem zupę krem np. z brokuła, cukinii, pomidorów i brać do pracy do podgrzania w mikrofalówce (muszę do tego pomysłu wrócić  😉 ).
O owsianka chyba też jest ok?
Z miodem i np. z orzechami?
Może jakieś koktajle białkowe (czy to syf?)
Owsianka jest superowym pomysłem- ja uwielbiam, ale mam takie dni, kiedy po prostu wiem, że jej nie przełknę z samego rana. Wstaję dzień w dzień o 5:50 i pierwsze co robię, to klikam czajnik i idę do łazienki. Przegotowaną wodę w kubku wystawiam na balkon (taki poranny powiew zimy budzi mnie najbardziej 🤣 ), jak zapomnę wieczorem namoczyć płatków, to zalewam je resztą wody z czajnika. Prysznic i o 6:10 mniej więcej jestem już po ciepłej wodzie z połową soku z cytryny. Ubieram się, maluję, walczę z synem, żeby wstał ( 😎 ), kolejność dowolna 🙂 W zależności od preferencji mojego żołądka- albo jem owsiankę z bananem, żurawiną i orzechami- albo w dni, kiedy żołądek mam ściśnięty i każdy kęs powoduje odruch wymiotny- to owsiankę blenduję, zalewam mlekiem ryżowym (jak tolerujesz mleko to spokojnie możesz go użyć) lub ciepłą wodą, przelewam do termosu i wrzucam do torebki.

Drugie śniadanie to często ryż lub makaron pod różną postacią- albo wspomniane sushi albo risotto z groszkiem i pieczarkami albo makaron z pesto albo mozarella z pomidorami. Lub tarta ze szpinakiem, pierogi ze szpinakiem etc.

Obiad to zupa krem lub zupa z soczewicy- mój hit zimowy- przybij piątkę, też uwielbiam kremy! Miksuję niemal wszystkie warzywa- dynia, marchew, groszek etc.

Po pracy w samochodzie piję sok warzywny na ciepło lub pochłaniam orzechy.

Kolacje najczęściej mam białko plus warzywa- czyli albo łosoś na parze ze szpinakiem, albo pierś indycza ze szpinakiem lub zieloną fasolką.

Dość łatwo zauważyć, że odżywiam się rozłącznie i do południa jem najwięcej węglowodanów 🙂

Moje gotowanie musi być szybkie i pożywne. Również cierpię na wieczny niedoczas, ale udało mi się łączyć dwie czynności, jak np. z koktajlem w samochodzie. Jedyny plus stania w korkach- skoro i tak muszę wyjść wcześniej, żeby zdążyć, to mam czas na wypicie śniadania w aucie 🙂
Ja nauczyłam się jeść praktycznie wszystko w samochodzie w korkach i tu muszę przyznać racje dziewczynom, jak się chce do się da!
W samochodzie jem zupy z termosu, kanapki aż do pojemniczków z makaronem/ryżem. Tylko sos musi być jak najbardziej SUCHY bo inaczej się cała ubabram 😁 Często zabieram też pokrojoną marchewkę w pojemniczku, albo inne pokrojone warzywa czy owoce.
Dzięki  :kwiatek: To jedzenie w samochodzie to rewelacyjny pomysł. Ja stoję rano w korkach nawet godzinę i się wkurzam- a tak to przynajmniej zjem śniadanie.
Można zjeść przecież kanapkę, nawet sałatkę z pojemnika. Nie mówiąc już o ciepłym koktajlu (super pomysł- właśnie eksperymentalnie gotuję kaszę jaglaną i zmiksuje ją z jagodami.)
I podsunęłyście mi super pomysł z termosem- w pracy wiecznie nie mam czasu na przerwę jedzeniową, ale mogę sobie podgrzać taki krem z warzyw w mikrofalówce i wlać do termosu, a potem popijać przy biurku  🙂
Moje dzisiejsze śniadanko, mnom!
razowe naleśniki z owocami i bakaliami  😍
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się