jkobus o patologii i tchórzostwie to poczytaj najpierw, zamiast wypisywać kolejne głupoty 🤣 Skoro nie mieszkasz i nie poruszasz się na co dzień w DUŻYM mieście, to nie mamy kompletnie o czym rozmawiać. Tobie twierdzącemu, że nie ma znaczenia kto, gdzie, kiedy, jak i dlaczego umrze na pierwszym miejscu zakazałabym wjazdu do miasta, chyba zresztą nie tylko na koniu...
ElaPe tylko po co ryzykować? Nie lepiej wyjechać zaledwie kilka kilometrów za miasto i tam cieszyć się obecnością koni, gdzie jest bezpieczniej, konie z pewnością czują się tam lepiej, a i człowiek może się wyrwać z murów i smrodu spalin?
duunia ale samochód to nie koń, jest różnica pomiędzy panowaniem nad samochodem, a nad koniem. Wspinając się w górach nie narażasz nikogo oprócz siebie. To tak jak z odebraniem życia. Samobójstwo nie jest niedozwolone, natomiast odebranie życia innej osobie już tak.
Jkobus, po co Ci w takim razie auto? Po co prąd w domu? Po co woda w kranie? Jest cos takiego jak postęp. postepem są auta i wyeliminowanie koni z miasta, Postepem jest bieżąca woda czy prąd. Proszę bardzo, siedź przy swiecach, nos wodę ze studni, jezdzij konno na wakacje. Aaaa i won z netu. Przecież lepiej pisać listy na papierze!! Gęsim piórem.
Jakoś z tych wszystkich zdobyczy korzystasz... to chyba rozumiesz, ze kon w mieście stanowi zagrożenie - przede wszystkim dla siebie i jeźdzcca/woznicy.
Żal mi, ze zalozylam ten wątek - bo z poważnej sprawy - wypadku gdzie są poszkodowani ludzie - (konia nie licze) zrobiło sie jak zwykle na r-v jedno wielkie goffno...
– Póki dorożka dorożką, a koń koniem, dyszel dyszlem, póki woda płynie w Wiśle, jak tutaj wszyscy jesteście, zawsze będzie w każdym mieście, zawsze będzie choćby jedna, choćby nie wiem jaka biedna: ZACZAROWANA DOROŻKA ZACZAROWANY DOROŻKARZ ZACZAROWANY KOŃ.
😉 😉
Konie nie powinny poruszać się po mieście, aby niebezpieczeństwo zmniejszyć, piesi nie chodzą po ulicach, a samochody nie jeżdżą chodnikami dokładnie z tego samego powodu. Przeraża mnie Twój sposób rozumowania.
a mnie przeraża bardziej twój światopogląd 🙄, zwłaszcza w konfrontacji z twoim podpisem 😁
Jkobus, po co Ci w takim razie auto? Po co prąd w domu? Po co woda w kranie? Jest cos takiego jak postęp. postepem są auta i wyeliminowanie koni z miasta, Postepem jest bieżąca woda czy prąd. Proszę bardzo, siedź przy swiecach, nos wodę ze studni, jezdzij konno na wakacje. Aaaa i won z netu. Przecież lepiej pisać listy na papierze!! Gęsim piórem.
Jakoś z tych wszystkich zdobyczy korzystasz... to chyba rozumiesz, ze kon w mieście stanowi zagrożenie - przede wszystkim dla siebie i jeźdzcca/woznicy.
Żal mi, ze zalozylam ten wątek - bo z poważnej sprawy - wypadku gdzie są poszkodowani ludzie - (konia nie licze) zrobiło sie jak zwykle na r-v jedno wielkie goffno...
Słusznie żałujesz - bo nie masz racji. To tylko jednostkowy wypadek. O którym zresztą mało wiemy, a w szczególności - nie wiemy, dlaczego do niego doszło.
Z całą pewnością nie wynikają z niego żadne wnioski natury ogólnej - a najmniej: wniosek, że trzeba czegokolwiek zakazać.
Tak samo zresztą, jak NIC nie wynika z tego, że gdzieś tam pies pogryzł dziecko (a gdzie indziej dziecko pogryzło psa) - i NIC nie wynika z tego, żd od czasu do czasu zdarza się np. wypadek drogowy. No zdarza się - i co z tego..?
Postęp, o którym tak obrazowo piszesz, polega m.in. na tym, że nie umieramy już z powodu czarnej ospy i niedożywienia. Na coś jednak umierać musimy. Umieramy więc na choroby wieńcowe i raka (nigdyś niezmiernie rzadkie, bo mało kto dożywał do wieku, w którym takie schorzenia mogły się objawić...) - a zamiast ginąć na wojnach, których ostatnio w najbliższej okolicy brak - giniemy w wypadkach drogowych. Różnego rodzaju zresztą. Akurat śmierć w wypadku z udziałem konia jest mniej chyba prawdopodobna od rozjechania przez motorówkę na Mazurach..?
Dlatego słusznie i sprawiedliwie pytam: czy chcesz żyć wiecznie? Bo tylko w takim wypadku, sensownym jest podejmować działania administracyjne dla dalszego minimalizowania ryzyka, które i tak jest minimalnie minimalne!
Jeśli jednak naprawdę chcesz żyć wiecznie i boisz się wypadku - to jednak, szybciej niż wjazdu koniem do miasta, powinnaś zakazać wjazdu tam samochodem...
No wiesz, jak masz aż takie problemy z panowaniem nad koniem... to po prostu może na niego nie wsiadaj..?
Od tej pory nie będę już zwracać uwagi na Twoje wpisy, bo jeżeli koniarz takie brednie wypisuje, to pozostaje mi jedynie się uśmiechnąć i machnąć ręką 😉
duunia a wiesz, w którym roku powstał ten wiersz? Widzisz różnicę pomiędzy miastem wtedy, a dzisiaj? 🙂
Cóż, robienie wody z mózgu i podnoszenie absurdalnych postulatów tylko po to, żeby zaistnieć lub zaspokoić jakieś histeryczne lęki, to taki znak czasów - wszędzie tak robią. Nawet, kilka dni temu coś podobnego komentowałem: http://boskawola.blogspot.com/2012/07/wiara-i-wiedza.html
duuniu rozumiem doskonale! Wolność dla każdego, żadnych zakazów i do tego stwierdzenia, że i tak każdy kiedyś umrze, więc co za różnica kiedy, gdzie i jak i że nie wolno koni spychać do muzeów. Coś ominęłam? A, no może jeszcze to, że pod dobrym jeźdźcem koń się nigdy nie spłoszy 😁
jkobus...nie rozkujesz betonu w centrum miasta i nie zasiejesz tam pola tylko dla tego, żeby ludzie z miasta widzieli jak zboże rośnie. Nie zatrzymasz postępu cywilizacyjnego, a miasto takie jak Poznań będzie się jeszcze bardziej rozwijało. Samochodów z roku na rok jest co raz więcej i robi się co raz gęściej na ulicach, więc po co w to wszystko pakować konia? Widziałeś kiedyś dorożkę w centrum tak ruchliwego miasta jakim jest Poznań? Jestem przekonana, że te konie i tak są zaprawione w boju, jednak mimo to nie widać, żeby czuły się komfortowo psychicznie wśród takiego ruchu. Naprawdę jest mi żal patrząc na te biedne zwierzęta. Poza tym zachowania konia nigdy nie możesz być pewien w 100%. To co piszesz świadczy tylko o tym, że chciałbyś zaspokoić swoje chore pragnienia, nie patrząc na dobro konia i ludzi. Jeśli ktoś nie chce się ruszać z Poznania, żeby obejrzeć konia to ma świetne ku temu okazje, choćby coroczne CSIW na MTP, CSIO na Woli czy zaliczane jeszcze do Poznania Spławie i coroczna majówka z koniem na obrzeżach miasta. Możliwości jest wiele. A bezpieczeństwo to podstawa. Twoje wypowiedzi są niedojrzałe. Chcesz, rób niebezpieczne rzeczy, ale proszę z daleka od ludzi, bo przez takie osoby jak Ty komuś może się życie zawalić tracąc ojca czy matkę dzieci itp. Nie tędy droga.
Widziałeś kiedyś dorożkę w centrum tak ruchliwego miasta jakim jest Poznań? .....
Nie tędy droga.
Nie jednego, widziałem też wiele wypadków z którymi, wyobraź sobie, konie nie miały nic wspólnego.
A którędy? Zakazywaniem wszystkigo co "niebezpiczne"? A kto ma o tym decydować, NAJMĄDRZEJSZY URZĘDNIK? Zresztą na Towarzyskich jest wątek o tym , "Idiokracja".
Dodofon nie żałuj bo może w międzyczasie tej dysputy wyjaśnią się okoliczności wypadku i będziemy mądrzejsi o niezaprzeczalnie przykre, ale jednak doświadczenie .. narazie wiem tylko tyle ile i tu w wątku sie pojawiło ..
kurczak jkobus probuje Ci poprostu naświetlić, że nie da się wyeliminować wszytskiego co niebezpieczne 🙂 plac zabaw dla dzieci tez może stać się dla dziecka niebezpieczny przez czysty przypadek, piszesz o górach, że pieszy nie jest zagrozeniem, a on także może przez glupotę lub właśnie przypadek/wypadek spowodować lawinę, samochody? uwierz mi, ze więcej na drogach jest tych niesprawnych technicznie, które przeglad przeszly bo ktoś 'dał w lape' niż wszytskich dorożek w kraju i zapanowanie nad takowym, przy np. awarii hamulców jest znikome, przykłady można mnozyć w nieskończoność
Uważam, że dorożki powinny być, a zmienić sie powinny jedynie przepisy i to wcale nie diametralnie 🙂 niech dorożki będą, w dużych miastach wystarczy ograniczyć ich przemieszczanie się do starówek np. 🙂 zdaję sobie sprawę, że marzę o niebieskich migdałach, ale uważam, ze dobrze wyszkolony koń i myślący "kierowca tegoż pojazdu" i juz mamy 90% sukcesu 🙂
Mi też żal tych ludzi, żal mi rownież konia, który nie przeżył, ale zakazanie tego rodzaju "atrakcji" spowoduje jedynie, że kolejna dziedzina jeździectwa pójdzie w zapomnienie, a konie w zaprzegu bedziemy ogladać na obrazkach. Konie znikną z dużych miast, ale nadal będą na drogach drugorzędnych, we wsiach, w lasach itp. i nadal będą powodować wypadki, tak jak kierowcy pojazdów silnikowych, piesi, rowerzyści itp. itd 🙂
Ja mam ogromnę nadzieję, że ten wypadek zmusi jednak spoleczeństwo do przemyśleń i nauczy wszystkich użytkowników dróg publicznych, że myśleć trzeba nie tylko o sobie, ale też umieć przewidywać co, w danej chwili, w Twoim otoczeniu może zrobić ten lub inny 😉
Ogurku, ja tu się odnoszę do ignorancji jkobus do wszelkich zasad. Mówiąc, że sobie wjedzie koniem do biedry kiedy będzie sobie chciał, daje przykład krótkiego umysłu. Bo ani on ani koń nie będą do tego przygotowani. Ceffyl dała świetny pomysł "w dużych miastach wystarczy ograniczyć ich przemieszczanie się do starówek np. uśmiech zdaję sobie sprawę, że marzę o niebieskich migdałach, ale uważam, ze dobrze wyszkolony koń i myślący "kierowca tegoż pojazdu" i juz mamy 90% sukcesu uśmiech"...może to faktycznie marzenie o niebieskich migdałach, ale dyskusje są po to aby takie pomysły generować, dochodzić do kompromisu, polepszać ile się da...na tym chyba właśnie polega mądrość, prawda?🙂
jkobus...nie rozkujesz betonu w centrum miasta i nie zasiejesz tam pola tylko dla tego, żeby ludzie z miasta widzieli jak zboże rośnie. Nie zatrzymasz postępu cywilizacyjnego, a miasto takie jak Poznań będzie się jeszcze bardziej rozwijało. Samochodów z roku na rok jest co raz więcej i robi się co raz gęściej na ulicach, więc po co w to wszystko pakować konia? (..) Poza tym zachowania konia nigdy nie możesz być pewien w 100%.
A jeżeli już ktoś bardzo chce zarabiać jako dorożkarz na starówce jakiegokolwiek starego miasta, w celu zminimalizowania ryzyka powinien konie codziennie, w miejsce pracy, dowozić odpowiednio przystosowanym pojazdem. Pchanie się z końmi przez centrum miasta do starówki, uważam za zbędne ryzyko i narażanie zwierząt na niepotrzebny stres. Koń jest o wiele bardziej nieprzewidywalny od samochodu - jeszcze nie widziałam spłoszonego samochodu. 😀iabeł:
Wypadków z udziałem koni jest niewiele (porównując do ilości wypadków samochodowych z udziałem pieszych czy rowerzystów), ale biorąc pod uwagę procentowy udział zaprzęgów/jeźdźców w ruchu ulicznym, może to już tak różowo nie wyglądać. Niestety nie dysponuję danymi statystycznymi, ale hmm.. przyznacie, że łatwiej "spotkać" i rozjechać w mieście pieszego/rowerzystę niż jeźdźca czy dorożkę. Wprowadzanie zakazów "na gorąco", pod wpływem emocji uważam za kretynizm.
Nie uważam, że obecność koni w mieście jest zbędna i powinno się zamknąć starówki miast dla dorożek, ale.. konia, jako dodatkowy element ryzyka w ruchu ulicznym, można na drodze dojazdu w "miejsce pracy", wyeliminować - tyle tylko że to kosztuje i nie każdemu się chce. 🙄
Dobór naturalny wśród uczestników ruchu drogowego trwa.. 😤
ceffyl jasne, że nie da się wszystkiego wyeliminować. Piszesz o placach zabaw, muszą one posiadać odpowiednie atesty, człowiek w górach- wie jak ma się zachowywać, to że się do tego nie stosuje to już inna sprawa, to samo dotyczy niesprawnych samochodów. Samochód MUSI być sprawny, a że ktoś da w łapę i będzie jeździł rozpadającym się gruchotem, to już zupełnie inna sprawa. Naprawdę ciężko jest te konkretne sytuacje, spowodowane ludzką głupotą porównywać do zagrożenia jakie stwarza koń w głośnym mieście. Niestety ale nikt nie jest w stanie mieć 100% pewności, że koń nic głupiego nie zrobi, toż to tylko zwierzę i nawet jeżeli człowiek będzie wysokiej klasy zawodowcem, to koń tym zwierzęciem i tak pozostanie. Zgadzam się z tym co napisała madelajna o braku poszanowania jakichkolwiek zasad, przepisów etc. O tym o czym pisze nekti czytałam w komentarzach pod artykułem i również uważam to za dobre rozwiązanie. Niech konie poruszają się po starówkach, gdzie ruch samochodów jest ograniczony, ale niech sobie dorożkarz konia przyczepą przywiezie w to miejsce, zamiast ciągnąć go dorożką przez całe miasto.
ale niech sobie dorożkarz konia przyczepą przywiezie w to miejsce, zamiast ciągnąć go dorożką przez całe miasto.
znalazłam jedyny adekwatny komentarz do tego tekstu:
zastanawiam sie jak długo trzeba myśleć żeby wymyśleć takie coś :emot4: :emot4: :emot4: czarno widze przyszłość tego kraju skoro ludzie zamiast myśleć logicznie płodzą tego typu pomysły 🤔
Ja wobec koni w miescie w sumie nic nie mam, jednak mysle, ze powinnismy pamietac, ze jakies 75% kierowcow to laicy jezdzieccy, duza ich czesc to takze kretyni bez wyobrazni "bo ta droga jest najmojsza, moj samochod jest wypasiony i ja sie bardzo spiesze". Ludzie nie zdaja sobie sprawy, ze konie sie plosza, ze te zwierzeta nie maja mechanicznych hamulcow, a "uklad kierowniczy" ma swoj wlasny mozg 😉 O ile na rowerze czlowiek jest w stanie szybko skrecic, badz asekuracyjnie wjechac w krzaki, to z koniem ciagnacym bryczke nie jest to takie latwe zadanie. Moim zdaniem jezdzcy i powozacy powinni unikac bardzo ruchliwych ulic i drog, wybierac te, ktore sa najmniej uczesczane, a jesli nie ma innej mozliwosci - jak mowili poprzednicy bezpieczniej by bylo po prostu przewiezc konia bukmanka przez dany newralgiczny punkt.
Mialam sie nie wypowiadac, ale doslownie wczoraj prawie bralabym udzial w wypadku z koniem w roli glownej - jezdziec obral bardzo ruchliwa droge, szczescie, ze caly, doslownie caly wraz z koniem byl ubrany w odblaski, bo cos mi mignelo katem oka i zwolnilam. Wyjechalam z "martwego zakretu", patrze, a na przeciwnym pasie idzie kon, a obok niego masywny tir wyprzedzajacy owego konia, jadacy prosto na mnie. Na prawde, dzielily mnie centymetry od zostania nalesnikiem. Cale szczescie, ze kon sie okazal oaza spokoju, bo gdyby bylo inaczej, to nie obyloby sie bez tragedii. Ciezarowka odjechala, ja stalam na srodku drogi z dymiacymi oponami, (oj jak dobrze, ze dopiero, co klocki wymienilam), a jezdziec mnie przepraszal. Coz, nie jego wina, ze kierowca ciezarowki byl totalnym debilem, ale z drugiej strony wedlug mnie to byl na prawde zly pomysl jezdzic sobie tamta droga.
generalnie to jest tak, ze sa sciezki wyznaczone tylko dla koni, to raz, a dwa - tam nie da sie wyjechac ze stajni i nie miec choc pol godziny jazdy asfaltem, no na prawde sie nie da. Wiec, gdyby ktos dal zakaz, to rownie dobrze by bylo w ogole w teren nie wyjezdzac. No i nie zapomnijcie, ze w srodku Londynu jest stajnia i ludzie jezdza sobie po Hyde Parku 😉
Podobnie w metropolii troszkę większj niż Poznań - Nowym Jorku. Na Manhattanie w Central parku i okolicy jeżdżą dorożki, też są wypadki ale dorożki były, są i będą.
W Lodzi na Piotrkowskiej kiedys byla dorozka (taka z dwoma siwkami, jesli ktos kojarzy 😉) Pamietam, ze zawsze konie dowozili razem z dorozka do centrum. I wydaje mi sie, ze do Central Parku wiekszosc dorozek tez dojezdza ciezarowkami
Warszawa jest miastem tak pustym, że moim zdaniem, są wszelkie możliwości do tego, aby stworzyć na całym obszarze metropolii sieć ścieżek konnych, łączących parki, lasy i tereny podmiejskie - tylko kwestię przeprawy przez Wisłę trzeba by jakoś rozwiązać, reszta to głównie sprawa organizacji.
Oczywiście: tak tylko sobie dywaguję, bo przecież - kto by się tam jakimiś czterokopytnymi przejmował?
Dorożki dorożkami- zgodzę się z obydwiema stronami w pewnych kwestiach. Ale po co pchać się wierzchem do miasta? Dla szpanu? Fanu? Na zakupy? Dla mnie osobiście zdecydowanie ciekawsze jest pojechanie do lasu/nad rzekę/na pola, niż jechać chodnikiem po mieście. Dorożki z jednej strony są bardzo miłym obrazem w mieście, ciekawą atrakcją i pomysłem na miłe zwiedzenie. Ale z drugiej mamy przykład wypadku- konie się spłoszyły, poniosły, wypadek gotowy. I jak ktoś tu napisał- szczęście w nieszczęściu, że trafiło na samochód, a nie np. ludzi na chodniku, bo ofiar mogło być o wiele więcej. Ale takich wypadków nie sposób uniknąć czy przewidzieć- koń to tylko zwierzę, zawsze może się spłoszyć, ponieść, stratować. Więc niestety coś za coś- fajna atrakcja, ale kosztem ryzyka, którego jak by nie patrzeć po prostu nie da się uniknąć.