Forum konie »

nieuczciwi pensjonariusze

damarina - przekopałam się przez orzecznictwo SN i apelacji i niestety nie ma nic na temat traktowania pensjonariusza jako konsumenta - chociaż wydaje się, że faktycznie taka osoba jest konsumentem. Ale nawet przy tym założeniu, potraktowanie takiego postanowienia jako niedozwolonej klauzuli dotkniętej sankcją nieważności jest moim zdaniem nie łatwe do obrony, bo 1) w Rejestrze znalazłaś klauzule analogiczne, a nie jednakowe - można bronić tezy, że to jednak jest co innego niż UOKiK uznał - oraz 2) - nieważnością są dotknięte tylko postanowienia nie uzgodnione indywidualnie (385 (1) kc) - w takiej umowie chyba jednak są uzgadniane indywidualnie, przynajmniej mnie się wydaje, że można by obronić takie twierdzenie.

Moim zdaniem wcale nie kulą w płot.
damarina - przekopałam się przez orzecznictwo SN i apelacji i niestety nie ma nic na temat traktowania pensjonariusza jako konsumenta - chociaż wydaje się, że faktycznie taka osoba jest konsumentem. Ale nawet przy tym założeniu, potraktowanie takiego postanowienia jako niedozwolonej klauzuli dotkniętej sankcją nieważności jest moim zdaniem nie łatwe do obrony, bo 1) w Rejestrze znalazłaś klauzule analogiczne, a nie jednakowe - można bronić tezy, że to jednak jest co innego niż UOKiK uznał - oraz 2) - nieważnością są dotknięte tylko postanowienia nie uzgodnione indywidualnie (385 (1) kc) - w takiej umowie chyba jednak są uzgadniane indywidualnie, przynajmniej mnie się wydaje, że można by obronić takie twierdzenie.

Moim zdaniem wcale nie kulą w płot.


To że pensjonariusz jest konsumentem, wynika wprost z definicji z art. 22(1) kc: za konsumenta uważa się osobę fizyczną dokonującą czynności prawnej (tutaj zawierającą umowę pensjonatową) niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową.

W rejestrze faktycznie znalazłam klauzule analogiczne (jednak tożsame co do istoty problemu). Zważywszy, że są to klauzule niedowozwolone, a zgodnie z art. 385(1) kc postanowienia takie nie wiążą konsumenta - to byłoby nieodpowiedzialnie sugerować wprowadzenie takich rozwiązań do umowy pensjonatowej, jeżeli już dzisiaj wiemy że w przypadku sprawy przed sądem antymonopolowym o stwierdzenie, że taki zapis nie wiąże pensjonariusza - mamy sprawę z bardzo dużym prawdopodobieństwem (99,99%) przegraną. Po co przechodzić całą drogę sądową (jeżeli ktoś będzie chciał podważyć postanowienie umowy) aby na końcu przegrać? Bez sensu.

Ostatnia sprawa - nie da się obronić przekonania, że takie postanowienia są "indywidualnie uzgodnione" z pensjonariuszem, ponieważ zgodnie z art. 385(1) par. 3 kc, nie uzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu; oraz par. 4 ww. przepisu kc - ciężar dowodu, że postanowienie zostało uzgodnione indywidualnie z konsumentem spoczywa na tym, kto się na to powołuje.
Czyli, jeżeli właściciel pensjonatu powołuje się na zapis w umowie o pełnomocnictwie do sprzedaży konia, to on musi udowodnić przed sądem że to pełnomocnictwo zostało wypracowane z klientem w ten sposób, że klient miał na jego brzmienie rzeczywisty wpływ. Przy sporze z klientem życzę szczęścia każdemu właścicielowi stajni, który będzie próbował wykazać rzeczywisty wpływ klienta na brzmienie pełnomocnictwa do sprzedaży konia w umowie pensjonatowej. Od razu mówię - graniczyć to będzie z cudem, a nawet będzie to wręcz niewykonalne.

Co do pomysłu, aby równocześnie z podpisaniem umowy pensjonatowej dawać klientowi do podpisu umowę sprzedaży konia "in blanco" z pustym miejscem na datę (tylko, jak rozumiem): bardzo podobny pomysł do dość powszechnego procederu z zatrudnianiem pracowników na umowę o pracę z równoczesnym podsunięciem pracownikowi do podpisu wypowiedzenia "in blanco" (z pustym miejscem na datę).
Pomijając kwestię etyki i przyzwoitości w wzajemnych relacjach stajnia-pensjonariusz przy takich "manewrach", taki załącznik do umowy pensjonatowej nie miałby prawnego znaczenia. Z łatwością klient by podważył przed sądem taką "umowę sprzedaży" bazując np. na jej pozorności , np idąc tym tropem: przy podpisywaniu umowy o pensjonat otrzymałem taki wlaśnie załącznik i byłem pod presją właściciela stajni, który chciał abym podpisał umowę sprzedazy konia (w której jest napisane, że konia sprzedaje właścicielowi) dla pozoru (czyli stajnia wie, że nie chcę sprzedawać konia w chwili zawarcia umowy pensjonatowej, chociaż taką sprzedaż podpisuję)  Z całą pewnością przy podpisywaniu umowy pensjonatowej nie miałem zamiaru sprzedawać stajni mojego konia.
Taka umowa podpisana "pozornie" jest z mocy prawa nieważna (art. 83 par. 1 kc).

Do Tomka_J - przyjmując konia na pensjonat zawierasz umowę z klientem (nawet gdy ta umowa nie jest na piśmie to i tak ją zawarłeś), w której zobowiązujesz sie do opieki i pieczy nad koniem (odpowiedzialny jesteś za jego bezpieczeństwo do czasu zabrania konia przez klienta z pensjonatu). Jeżeli klient nie płaci - to jeszcze nie powód, abyś był zwolniony z obowiązku opieki i zapewnienia bezpieczeństwa konia. Wasza umowa nadal obowiązuje. Wszelkie rozwiązania, typu pozostawienie konia przed urzędem gminy/ komisariatem Policji jak również wypuszczenie konia do lasu/ przywiązanie konia do drzewa itp. - obciążać odpowiedzialnością będą Ciebie za wszelkie szkody, które mogą się zwierzęciu stać przy okazji realizacji takich decyzji. Nawet gdy Policja znajdzie właściciela konia, to właściciel bedzie mial mocne prawne argumenty (przecież oddal zwierzaka Tobie w opiekę), aby Ciebie obarczyć np. kosztami ew. odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu konia, pogorszenia jego kondycji fizycznej itp.
Dlatego uważam, że takie rozwiązania są dla ludzi o mocnych nerwach, którzy lubią wysokie ryzyko i nie boją się negatywnych (możliwych) konsekwencji swoich działań. Słowem - lubiących grać ostro.
,


Tomku_J

Zdecydowanie różnimy się w tym zakresie. Po pierwsze - przed sądem każdy (każda strona, także Ty) zobowiązany jest przedstawić dowody na potwierdzenie swoich twierdzeń (art. 3 kpc). Jeżeli twierdzisz to co napisałeś w swoim poście odnośnie umowy ustnej - to sąd oczekiwać będzie że przedstawisz mu dowody, że Twoje twierdzenia są prawdziwe. Sąd musi zbudować sobie tzw "stan faktyczny" bazując na dowodach. To co nieudowodnione - dla sądu nie istnieje. Czyli, jeżeli twierdzić będziesz, że umowa ustna wyglądała tak a nie inaczej (jak w Twoim poście) to jakie przedstawisz dowody? To taka gra "w dowody", kto bardziej przekonujące dowody przedstawi sądowi ten wygrywa. Nie wiem, jakie klient przedstawi dowody (ale łatwiej mu będzie przedstawić sądowi np. obowiązujące na rynku wzory umów pensjonatowych, z których wynikać będzie że typowym jest w takich umowach przyjęcie przez stajnię obowiązków związanych z opieką (karmienie, pojenie, wyprowadzanie na padok, nadzór nad końmi itp), niż Tobie wykazać że takich obowiązków nie przewidywałeś w umowie).


Nie jest prawdą, że klient będzie zmuszony "udowadniać Ci winę". Udowodnienie winy to postępowanie karne, nie cywilne. W postępowaniu cywilnym klient będzie przeciwko Tobie wykazywać, że nie dochowałeś obowiązków wynikających z Waszej umowy. Jaka was łączyła umowa (ustna) to już zdecyduje sąd po przeanalizowaniu dowodów, które przedstawi każda strona. W takiej sprawie, gdzie nie ma nic na piśmie, a Ty nie przedstawisz wiarygodnych dowodów na poparcie swojej wersji brzmienia umowy - nie ma szansy na korzystne dla Ciebie rozstrzygnięcie sprawy.

,
[quote author=Tomek_J link=topic=84286.msg1310155#msg1310155 date=1329693336]
[quote author=damarina]Po pierwsze - przed sądem każdy (każda strona, także Ty) zobowiązany jest przedstawić dowody na potwierdzenie swoich twierdzeń (art. 3 kpc). [/quote]

Tylko w przypadku pozwu wzajemnego. Natomiast jeśli jednostronnie zostanę oskarżony o to, że zostawiając nieopłaconego konia przed posterunkiem policji naraziłem właściciela konia na stratę, to zgodnie z art. 6.  k.c. ciężar udowodnienia tego faktu będzie spoczywał na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne - czyli na skarżącym mnie właścicielu konia. Niestety nie masz racji pisząc, że "w sprawie, gdzie nie ma nic na piśmie, a Ty nie przedstawisz wiarygodnych dowodów na poparcie swojej wersji brzmienia umowy - nie ma szansy na korzystne dla Ciebie rozstrzygnięcie sprawy", zapominasz bowiem o zasadzie domniemania niewinności. Taka sprawa związana z odstąpieniem od umowy ustnej sprowadzi się do słowa przeciw słowu bez de facto żadnych wiarygodnych z punktu widzenia sądu dowodów. Sędzia, który posiada rozum, nie podejmie się rozstrzygnięcia takiego sporu. Niestety prawdą przy tym jednak jest, że nie każdy sędzia rozum posiada... Prawdą też jest, że sądy cywilne w Polsce nie są od wymierzania sprawiedliwości, tylko od pozyskiwania kasy do budżetu państwa, co ma zasadniczy wpływ na kształt wielu wyroków 😉

P.S. Masz rację pisząc, że to co nieudowodnione - dla sądu nie istnieje. W przypadku umowy ustnej do udowodnienia w praktyce nie jest nic w ramach tej "gry w dowody", a to, jakie ktoś inny stosuje wzory umów, nie musi się mieć jakkolwiek do umowy, jaka była między mną (pozwanym) a właścicielem konia (powodem). Zwłaszcza, że ja nie mam zamiatu odżegnywac się od tego co wchodziło w opiekę nad koniem, natomiast będę tylko negował jej bezterminowość.


[/quote]

Tomku_J - zasada domniemania niewinności to postępowanie karne.  A my jesteśmy na gruncie prawa cywilnego.
Sąd nie może zdecydować, że nie podejmie się rozstrzygnięcia sporu (każdy spór w sądzie musi zostać rozstrzygnięty).

Nie tylko przy pozwach wzajemnych sąd będzie oczekiwał od Ciebie dowodów. Także jeżeli będziesz Ty pozwanym, a klient powodem (klient będzie występować przeciwko Tobie). Sąd będzie Ciebie pytać, jaka jest Twoje stanowisko (upraszczając - Twoja wersja umowy). Masz wtedy dwa wyjścia: a) przyznać że umowa jest taka jak twierdzi klient; b) zaprzeczyć twierdzeniom klienta i przedstawić swoją wersję, np. że umowa została zawarta na czas określony, a nie na nieokreślony. Jeżeli wybierasz wariant b) - wtedy sąd zapyta Ciebie (nie klienta)  o dowody na potwierdzenie Twojej wersji. Jakie przedstawisz dowody?
,
czyli z tego co przeczytalam,wlasciciel stajni ma zawsze w plecy, bo ma psi obowiazek dbac o konia, ktorego wlasciciel olał

nic z tym nie moze zrobic- tylko ewentualnie isc do sądu, udowadniac cos co mu sie nalezy i moze kiedys odzyska to co stracił
przy okazji straci jeszcze troche na turlanie sie po sądach

Tomku- straciles 1000 zł 😉

edit- z tą umową in blanco oczywiscie to był zart, nikt o zdrowych zmyslach by tego nie podpisał, podejrzewam ze nawet wlasciciel stajni nie chcialby miec kazdego konia ktory stoi u niego w pensjonacie- bo mialby klopot ze sprzedazą, i mimo wszystko nie sądze zeby chcial odwozic konie do ubojni
[quote author=Tomek_J link=topic=84286.msg1310179#msg1310179 date=1329706955]

P.S. Co do rozstrzygania: Tomek_J twierdzi, że Damarina nie oddała mu pożyczonego "na gębę" tysiąca złotych. Damarina twierdzi, że oddała. Brak kwitów, brak świadków. Pytanie retoryczne: co wtedy ?


[/quote]

Tomku_J

Ja mogę jeszcze długo w ten temat. Dla mnie to bardzo interesująca dyskusja. Tylko nie wiem, czy to nie będzie off-topic dla większości.
W podanym przez Ciebie przykładzie - jeżeli ja twierdzę, że oddałam pożyczone od Tomka_J  pieniądze - to sąd mnie (nie Tomka_J) zapyta, czy mogę przedstawić na ten fakt dowody. Jeżeli ja nie przedstawię sądowi żadnych dowodów na poparcie twierdzenia o zwrocie pieniędzy (np. pokwitowania, zenan świadków, pism,  korespondencji mailowej,) to sąd nie będzie miał podstaw aby przyjąć moją wersje zdarzeń.
A czy sąd przyjmie wersję zdarzeń Tomka_J?
Nie wiem - zależy od dowodów, które Tomek_J będzie mógł przedstawić sądowi (na czymś przecież musiał oprzeć żądanie zwrotu pieniędzy).

Złota,

Jeżeli właściciel stajni podpisuje umowę pensjonatową (forma pisemna) + wystawia rachunki za każdy miesiąc - to nie ma aż tak niekorzystnej sytuacji. W przypadku zaległości - najszybciej dogada się z firmą windykacyjną, która zwroci mu znaczną część zadłużenia w zamian za sprzedaż rachunków.
Problemem jest to, że większość właścicieli stajni nie podpisuje żadnych umów na piśmie, a jeżeli podpisuje to i tak nie wystawia rachunków. Taka praktyka. I co wtedy począć, gdy koń zostaje porzucony i dług narasta? Z tym jest duży problem.


Ostatnia sprawa - nie da się obronić przekonania, że takie postanowienia są "indywidualnie uzgodnione" z pensjonariuszem, ponieważ zgodnie z art. 385(1) par. 3 kc, nie uzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu; oraz par. 4 ww. przepisu kc - ciężar dowodu, że postanowienie zostało uzgodnione indywidualnie z konsumentem spoczywa na tym, kto się na to powołuje.
Czyli, jeżeli właściciel pensjonatu powołuje się na zapis w umowie o pełnomocnictwie do sprzedaży konia, to on musi udowodnić przed sądem że to pełnomocnictwo zostało wypracowane z klientem w ten sposób, że klient miał na jego brzmienie rzeczywisty wpływ. Przy sporze z klientem życzę szczęścia każdemu właścicielowi stajni, który będzie próbował wykazać rzeczywisty wpływ klienta na brzmienie pełnomocnictwa do sprzedaży konia w umowie pensjonatowej. Od razu mówię - graniczyć to będzie z cudem, a nawet będzie to wręcz niewykonalne.



wykonalne (zobacz np. III SK 19/07), niewykonalne by było, gdyby pensjonatodawca miał jakiś rodzaj regulaminu czy wzorca - jeśli obie strony siadają przy stole i spisują umowę - dlaczego niewykonalne? Niech pensjonatodawca usiądzie przy stole z 2 świadkami - niech padnie pytanie do właściciela konia o sposób zabezpieczenia ewentualnego długu - i niech razem strony uzgodnią, że brak zapłaty za X miesięcy (właściciel konia ma wpływ, czy za 1, czy za 5) skutkuje albo "pożarciem" b. wysokiej kaucji, albo właśnie wpisaniem do umowy takiego pełnomocnictwa. Albo umową blankietową - niech właściciel konia ma wybór, jak zabezpieczy pensjonatodawcę.

jeżeli ja twierdzę, że oddałam pożyczone od Tomka_J  pieniądze - to sąd mnie (nie Tomka_J) zapyta, czy mogę przedstawić na ten fakt dowody. Jeżeli ja nie przedstawię sądowi żadnych dowodów na poparcie twierdzenia o zwrocie pieniędzy (np. pokwitowania, zenan świadków, pism,  korespondencji mailowej,) to sąd nie będzie miał podstaw aby przyjąć moją wersje zdarzeń.
A czy sąd przyjmie wersję zdarzeń Tomka_J?


1. Tomek J (powód) twierdzi, że pożyczył damarinie kasę = przedstawia dowód na fakt zawarcia umowy
2. wystarczy, że damarina zaprzeczy, że pożyczała = nic nie musi udowadniać
3. damarina twierdzi, że oddała = musi udowodnić, że doszło do zwrotu
4. Tomek J zaprzecza, że odzyskał kasę = nic nie musi udowadniać.

To akurat jest proste  😉

Chciałam wrócić do praktyki - niestety właściciel pensjonatu ma w sytuacji niepłacenia przekichane. Może natomiast bardzo postarać się zmniejszyć stopień tego przekichania:

może to zrobić jeżeli podpisywał będzie umowy, które choć trochę jego sytuację polepszą - np. takie z postanowieniem o pełnomocnictwie. W razie W (niech to będzie zaległość za 3 miesiące, realna strata to jakieś 1,2k-1,5k - bez utraconego zysku, ew. weta, etc) niech wyśle pisemko do właściciela konia, z informacją co się stanie, jeśli za moment kasa nie wpłynie na konto - i niech sprzeda konia handlarzowi (robi to legalnie bo ma papier du*ochron) - niekoniecznie rzeźnemu. Jeśli będą kłopoty z paszportem, handlarz pewnie jakoś sobie poradzi, jeśli będzie chciał konia dalej sprzedać.

O sytuacji dowiaduje się właściciel konia - wcześniej, jeśli mu zależy i się interesuje (i szybciutko "odkręca" sytuację), albo później, jeżeli ma w d****. Następnie, jeżeli ma ochotę, wnosi powództwo przeciwko pensjonatodawcy - i to właściciel płaci wpis, szuka specjalisty, który pomoże mu ogarnąć postępowanie (kolejna kasa), oraz musi potem właśnie udowodnić swe twierdzenia. Jeśli było pełnomocnictwo do sprzedaży - jest bardzo prawdopodobne, że przegra (nie chcę pisać "na 100%" bo od każdej sytuacji są wyjątki, i bez sensu tutaj pisać pełną analizę wszystkich przypadków).

Reasumując - sytuacja bardzo nieprzyjemna dla obu stron. Ale jednak jakoś pensjonatodawcę zabezpiecza. Niestety wymaga kierowania się kasą, a nie dobrem zwierzęcia (sprzedaż handlarzowi). Jako pensjonatodawca liczyłabym, że jeśli właściciel konia podpisze taką umowę, będzie na rzęsach stawał, żeby płacić w terminie.
A co zrobić z takimi co nie płacili a konie zabrali ?
I wyprzedzając pytania nie, nie mieliśmy umowy, bo to było z dobrego serca, a zostało się oszukanym i jeszcze wyśmianym i zbluzganym...


o widze, ze nie jestem sama. Dokladnie taka sama historia z tym, ze ta osoba to byla niby moja przyjaciolka plus jeszcze stwierdzila, ze to moja wina, ze sobie konia kupila, bo ja namawialam...🙄
,
Tomek_J, w sumie jeżeliby wszyscy właściciele stajni zaczęli podpisywać umowy, płacić podatki, ZUSy itd. to nie byłoby problemu z dostosowaniem cen do tych kosztów. Ale skoro spora część prowadzi pensjonaty na lewo, zaniżając ceny, to ci działający zgodnie z prawem są na straconej pozycji niestety.
repka, gdyby wszyscy chcieli dostosować ceny do podatków, ZUS, itp to 70% ludzi z tego forum nie stać by było na trzymanie konia w pensjonacie. Nigdy nie próbowałam kalkulować różnic, ale obstawiam, że średnio cena każdego pensjonatu wzrosłaby o ok 80%. I mam tu na myśli oczywiście te tańsze stajnie, bo drogie i tak zwykle funkcjonują w wielu wymiarach jak firma.
w 2007 (chyba) przenosiłam konia ze stajni bezumownej, opłata ok. 800 zł, ale bez trawiastych padoków, bez hali (tylko odkryty lonżownik, plac nieoświetlony), opieka na ocenę dobry minus.
Przeniosłam do stajni z umową, opłata ok. 950 zł, trzy ogromne trawiaste padoki, hala namiotowa, szeroki korytarz, czyściutko, opieka na bardzo dobry plus.
Obie w podobnej odległości od centrum miasta.

Nie wiem, jak właścicielka sobie to wykalkulowała - ale jej się opłacało. Aż 80% różnicy to chyba jednak za dużo, na pewno dochodowy 19% (zakładając liniowy) i 23% VATu, ktoś się zna i wie, co jeszcze?

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - u nas jest wybór, ja bym teraz nie ryzykowała postawienia w pensjonacie bez umowy.
Magdalena, podatki od pensji KAŻDEGO pracownika, ZUS-y. A nie zatrudnianie pracownika na 1/8 etatu za 400zł na papierze.
Tak to już wielokrotnie niektórym osobom było tłumaczone, że posiadanie konia nie jest tanie. A pensjonat jak każdy inny biznes, obarczony jest opłatami, podatkami itp. I w ten sposób powinna być tak na prawdę kalkulowana cena. Inna sprawa, że Polak potrafi i mnóstwo pensjonatów funkcjonuje na granicy prawa, np. nie płacąc podatków. Ale to też się odbija na pensjonariuszach w pewien sposób. Bo ogarnięcie tego biznesu w całośc jako działalności, albo wyeliminowałoby tych, którzy sobie nie radzą z prowadzeniem stajni i konie maja kiepskie warunki, ale ułatwiłoby życie i rozwój tym stajniom, które chcą się rozwijać, chcą być coraz lepsze, które stwarzają koniom i ludziom dobre warunki. Poza tym, nie jest miło faktycznie pracować na 1/8etatu na papierze. A jak widać to warunkuje rynek, bo nie można podniść ceny za pensjonat, żeby opłacić pracownikowi pełen ZUS. A kto z nas by chciał pracować w ten sposób? A takie stajenny to co gorsza osoba jakas?
Poza tym posiadanie umów pensjonatowych i rachunków ułatwia znacznie pensjonariuszowi egzekwowanie swoich praw. No bo jak się coś koniowi stanie przez zaniedbanie stajni, to w jaki sposó dochodzić swoich roszczeń wobec stajni jak się nie ma żadnej umowy, zadnego rachunku? No takie domniewanie teraz przed sądem, co ta nasza ustna umowa zawierała własnie. I udowodnienie, że to stajnia dokonała zaniedbania.
,
repka, obawiam się, że skutek byłby zupełnie odwrotny. Większość rodziców nie uległaby zakupowi konia z uwagi na koszty utrzymania, więc całe jeździectwo jako biznes mocno by dostało po tyłku. Od pensjonatu, przez szkółki po sklepy sprzedające różowe owijki. Dajmy na to, pensjonat bez złotych klamek wzrasta z 700zł na 1100zł pod wypływem jego pełnej legalności podatkowej, zusowej itp.  Ja mając 2 konie na sam pensjonat wydawałabym 26400zł rocznie co daje 792 000zł w ciągu 30 lat Za taką kasę można sobie kupić 3ha pola poza miastem, postawić całkiem przyjemną stajnię na 2 konie z halą i paroma innymi pierdołami. Oczywiście trzeba te konie wtedy samemu obsłużyć. Ale biorąc pod uwagę, że budynki oraz ziemia mają swoją wartość a nie są zjadane i wydalane z owsem...
repka, a co do legalności pracy. I panie w sklepikach mają kombinowane etaty i fryzjerki i wiele innych osób, po to by było nas stać na te usługi.
Cała masa osób, zawodów ma kombinowane zarobki - można się zdziwić ile osób pobiera minimalną pensję a resztę (często kilkukrotnie większą) w dodatkowych umowach - niestety koszty zusu tak bardzo obciążają pracodawców, że szukają oni praktycznie w każdej dziedzinie obejścia tych opłat.

Szanowni Państwo właściciele stajni w okolicach Warszawy.

Pragnę ostrzec przez grupą pensjonariuszy podróżujących z końmi Bystry (Daniszyn), Kanut, Balanga, Bonanza.
Grupa ta z jeździectwem ma niewiele wspólnego. Przebywanie w stajni jest dla nich pretekstem do towarzyskich spotkań przy alkoholu, którego spożycie w nadnaturalnych ilościach zachodzi w siodlarniach, stajniach, na placach do jazdy, podczas prowadzenia zajęć dzieciom, a nawet podczas jazdy konnej czytaj picia piwa z wysokości grzbietów stojących na środku placu do jazdy wierzchowców. Pojawieniu się pensjonariuszy nieodzownie towarzyszy spory hałas, tj. "kuuuuuuuuuur...!" wykrzykiwane do swoich koni, dziecka. Ani się obejrzycie jak Wasza zadbana stajnia zamieni się w melinę. Puszki po piwie będziecie wynosić worami, w siodlarniach pojawią się śpiwory, materace i inne barchany, do tego piece elektryczne i gazowe - jednym słowem nowi goście szybciutko uwiją sobie przytulne gniazdko. Wasi dotychczasowi pensjonariusze będę zmuszeni przestać korzystać z pomieszczeń socjalnych - pojawią się tam kubki i kubeczki z chińskimi zupkami, wszędobylskie puszki, wiadra z paszą dla koni stawiane na stołach i blatach, a co najgorsze - nieprzyjemny rechot, chichot, szepty lub "kuuuuuuuuuur..." za plecami każdej przechodzącej osoby. Jeśli prowadzicie Państwo w ośrodku działalność szkoleniową, musicie liczyć się z tym, że wasi klienci będą musieli dostosować swoje standardy do nowej sytuacji.

Na placu do jazdy spotkacie się również z wieloma egzotycznymi zwyczajami: parkowaniem na ścianie ujeżdżalni celem odbycia konwersacji z osobą stojącą za płotem tudzież pobrania łyka piwa, uniemożliwiając innym przejazd, jazdą galopem w różnych ostro zmieniających się kierunkach pomiędzy zastępem szkolących się osób (nie wiem, jaka to dyscyplina, ale wygląda trochę jak polo bez piłeczki), jazdę po ujeżdżalni czwórkami celem odbywania konwersacji uniemożliwiając innym przejazd, i najciekawsze - skakanie o zmierzchu przeszkody joker pomalowanej na kolor ciemno-zielono-granatowy z rozbiegu około 30 m galopem wyciągniętym, następnie wpadanie w rozpędzie w zastęp szkolących się po przeciwnej stronie placu osób z okrzykiem "kuuuuuuuuuur", ponieważ koń oczywiście strącił trudno zauważalną w ciemnościach przeszkodę, następnie ponawianie całego procederu, aż do spłoszenia konia i złamania ręki osoby początkującej szkolącej się na końcu ogromnego placu o wymiarach jakieś 100/50 m, wskutek wpadnięcia w nią rozpędzonym koniem po raz enty.

Jest jeszcze jeden wyjątkowo przykry zwyczaj: są zawsze niezadowoleni. Ten gatunek ma jednego naturalnego wroga - jest nim właściciel stajni. I co jeszcze bardziej przykre swego niezadowolenia w sobie nie tłumią. Po tygodniu, dwóch nie tylko wasi pozostali pensjonariusze i klienci, ale prawdopodobnie również pół województwa, gdyż nasi bohaterowie są stałymi bywalcami zarówno tego, jak i innych forów, dowie się, jakim złym właścicielem stajni jesteście: że nie karmicie koni, bijecie je laską, upuszczacie krwi, prowadzicie na nich jazdy, podrzucanie pinezki, a jeśli nie daj Boże zaoferujecie pensjonariuszom odrobaczanie ich koni lub inne usługi, niezwłocznie okaże się, że pieniądze na leki ukradliście, a konie nigdy nie widziały odrobaczników, zaś ich skóra wraz z robakami właśnie odchodzi w płatach i męczarniach. To zrozumiałe, że jeśli któryś koń dostanie kolki spowodowanej wadliwą budową przewodu pokarmowego stwierdzoną podczas operacji, w niczym nie zmieni to faktu, że kolki dostał wskutek głodzenia tudzież podrzucania pinezek przez właściciela stajni. Do którego wszelkie te informacje dojdą oczywiście na końcu, gdyż cały czas będzie przecież miło oraz słodko.

Ale jest rzecz najgorsza - jeśli któryś z Państwa dotychczasowych pensjonariuszy ośmieli się nie podzielić ich krytycznego nastawienia, i powie, o co wam  chodzi, nie jest tak źle, rychło za sprawą chamskich uwag i zachowań oraz codziennego psucia mu krwi nieszczególnie wysublimowaną złośliwością, dojdzie do wniosku, że lepiej trzymać konia w spokojniejszym miejscu. Z naszej stajni w ciągu roku pobytu tej grupy odeszło aż 10 koni pensjonatowych, których właściciele nie mogli znieść pogarszającej się menelicznej atmosfery!

Do rozwiązania współpracy z niewdzięcznymi pensjonariuszami dojrzewaliśmy niestety zbyt długo, narażając nasz ośrodek na spore straty w kwestii atmosfery, wizerunku, wyglądu. Czy wspomniałam już o podkradaniu paszy? To też niemałe straty. Cóż w każdym razie rozstanie nie było trudne, wystarczyło wywiesić regulamin stajni, którego drugi punkt brzmiał: na terenie ośrodka zabrania się spożywania alkoholu. Po dwóch dniach nie informując nikogo, nie płacąc opłat pensjonatowych, zrywając umowę pisemną, mówiącą o miesięcznym okresie wypowiedzenia, wykorzystując nieobecność właścicieli, cała grupa wyprowadziła się z końmi i rzeczami, pozostawiając po sobie jedynie spory skład puszek, oraz oczywiście smutek-żal.

Zatem nie polecam, odradzam, przestrzegam!
,
dingo radzę Tobie nie pisać takich rzeczy na forum. Znam te osoby od kilku lat i wiem w jaki sposób zachowują się jako pensjonariusze. A te fotki to sobie wsadź....gdzie chcesz, bo Ciebie zmiażdżą dowodami, których Ty nie masz.

Radze uważać na słowa to raz, a dwa wreszcie zacząć karmić konie.

dingo, gratuluję polotu 😀
Po pierwsze wypraszam sobie używania imienia mojego konia publicznie, gdyż ja w przeciwieństwie do Pani/Pana nie boję się pochwalić moją tożsamością.
Po drugie bardzo zainteresowało mnie to jak przez pryzmat alkoholu poszczególnym pracownikom owej stajni zmienia się pogląd na świat. Każdy komu wspomina się chociaż nazwę stajni w pensjonacie, którego trzymałam konia, wraz ze znajomymi, nie wierzy, że wytrzymaliśmy tam ponad rok- brak warunków socjalnych ( w siodlarniach pojawią się śpiwory, materace i inne barchany, do tego piece elektryczne i gazowe ), chamstwo i wulgarność pracowników doprowadziła do skrajnego zmniejszenia się liczby uczniów szkółki więc jacy klienci?? (Jeśli prowadzicie Państwo w ośrodku działalność szkoleniową, musicie liczyć się z tym, że wasi klienci będą musieli dostosować swoje standardy do nowej sytuacji.)

(Czy wspomniałam już o podkradaniu paszy? ) Dlatego też NASZA pasza zamykana musiała być pod klucz, a w stajni trzeba było być codziennie żeby nakarmić swojego konia.

No i przede wszystkim ja z gatunku Wiecznie Niezadowolonych ludzi ze smutkiem muszę się przyznać że dobro mojego konia jest dla mnie najważniejsze i będę walczyć o nie. Jeśli idę do właściciela stajni z problemem to tylko po to by usprawnić działanie stajni i zniwelować problemy, które pojawiają się w KAŻDEJ stajni- inne jest tylko nastawienie właścicieli i kierowników- bo jeden będzie próbował coś z tym zrobić, a od drugiego jeszcze Ci się dostanie, że jesteś ciągle niezadowolonym.

Sytuacji na placu do jazdy nie skomentuje, gdyż są to tylko wyciągnięte z palca sytuacje i nie pokwapię się, aby opisać jakie sytuacje miały miejsce z drugiej strony, bo nie o to chodzi.

Napisałam ten post, alby wyjaśnić kilka nieporozumień i trochę rozjaśnić innym czytelnikom forum całość sytuacji. Wypisywanie negatywów( w większości niesłusznych lub po prostu nie prawdziwych) jest żałosną próbą wywarcia... nie wiem czego... wyrzutów sumienia? że zabraliśmy konie z najgorszej stajni jaką widziałam?

I faktycznie znajomi są dla mnie bardzo ważną częścią mojego końskiego, i nie tylko, życia, bo to dzęki nim wiedziałam co dzieje się z moim koniem pod moją nieobecność, czy dostał jeść, czy wyszedł na padok, i czy w ogóle żyje.

Dziękuje i czekam na odzew ze strony Dingo.
A i współczuje braku korzystania z usług firm wywożących śmieci  🤣 Chyba, że macie zamiar zbierać kod DNA z każdej puszki
Apropo dyskusji o niepłacących pensjonariuszach był artykuł w Swiecie Koni, chyba z 2011r.
Pamietam tylko tyle że właściciel pensjonatu właściwie jest na przegranej pozycji jeżeli ktoś zalega za hotel bo może tylko dochodzić nalezności na drodze sądowej ( o ile ma umowe i dowody ze są długi), nie może konia nawet wypuścic na pole czy coś. jedyne co może zrobić z koniem to zawieżć go pod Komende Policji i tam zostawić ale zapewniając koniowi jedzenie i wode. Poszukam w wolnej chwili tego artykułu to go wkleje.
Dingo... proponuję do imienia i nazwiska dodać jeszcze nazwę stajni o którą chodzi - myślę, że co niektórym rozjaśniłaby się sytuacja  😀
x
ale telenowela  😂

Jak Wam tak bylo zle ze soba to dlaczego nie zakonczyliscie wspolpracy od razu tylko sie ze soba meczyliscie przez rok? Wlasciciel stajni zapewne ze wzgledu na kase znosil ta sytuacje, ale co trzymalo pensjonariuszy w stajni gdzie konie mialy wedlug nich fatalne warunki to ja naprawde nie potrafie zrozumiec. Warto bylo czekac, az ktorys to przyplaci zdrowiem? Jesli chocby polowa z tych wzajemnych zarzutow jest prawdziwa to wszyscy jestescie siebie warci i tylko koni zal  😤
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się