Forum towarzyskie »

Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje

Darmowa diagnoza na RV.
Czytam bloga Planty, niejednokrotnie nie rozumiem lub nawet potępiam jej zachowanie (przykładowe wypominanie pomocy _Gaga, sadzanie dziecka bez kasku na konia). Mnie jednak wydaje się na osobę bardzo zagubioną w tym co się dookoła niej dzieje.
To moje zdanie. Może błędne. Nie wykluczam tego.
Zagubiona mitomanka 🙄
Mi tego dziecka i koni szkoda.
Zachowujemy się coraz bardziej jak banda sępów.  😡
Wracając do tematu Indianki: wciąż i wciąż pisze o tym, że komornik zabiera jej dotacje. Dotacji nie dostaje, a dwa, że komornik ich zająć nie może. Jeśli faktycznie ma egzekucję komorniczą to dziwi mnie, że boi się, że konie odbierze jej fundacja, a nie boi się, że zabierze je komornik i sprzeda po cenie niższej niż konia do rzeźni. No, ale jak napisał jej kolega z fejsika "długi są dla frajerów" 😉
tunrida, dlatego planuje sie mocno gryzc w jezyk 😡 bo te tresci o patologii w rodzinie... a zreszta niewazne, swoje oburzenie wyrazilam, juz sie gryze w ozor

JARA, a jak to formalnie wyglada z zajeciem komorniczym zwierzat, ktore oficjalnie nie istnieja? 👀 Tj nie maja papierow, nigdy nie mialy i jedynym dowodem ich istnienia jest to, ze czasem przyleza pod te rozwalone budynki? I nie ma dowodu na to, ze sa wlasnoscia dluznika?
kokosnuss - paszporty też nie są dowodem własności a dokumentem identyfikującym zwierzę. Komornik może zająć coś co się znajduje na Twoim terenie i tym władasz - zdarzało się, że zajmowali np. samochody postawione przez osoby trzecie na podwórku dłużnika. Tu coś naskrobali w tym temacie:
http://www.gloswielkopolski.pl/porady/a/komornik-zajecie-czy-mozna-zajac-rzecz-osoby-trzeciej,9477449/
Napiszę bardzo ogólnie, bo nie chciałabym się wdawać w szczegóły, by nie ułatwiać niektórym sprawy, ale:
komornik zgodnie z prawem może zająć dłużnikowi zwierzęta, które traktuje się jak ruchomości. Komornik zajmuje ruchomości, którymi dłużnik dysponuje lub z których korzysta. Oczywiście jeśli ktoś jest rolnikiem to są zwierzęta, które są spod tej egzekucji zwolnienie: stado podstawowe (w tym konie) i zwierzęta spoza stada podstawowego (źrebaki i klacze w ciąży). I teraz najlepsza definicja stada podstawowego:

stado podstawowe stanowią zwierzęta utrzymywane w celu uzyskania potomstwa zgodnie z cyklem reprodukcyjnym właściwym dla danego gatunku i które są niezbędne do utrzymania ciągłości produkcji prowadzonej w gospodarstwie zagrożonym egzekucją sądową.

Więc Indianka nie wyrabiając paszportów dla swoich koni (a robiąc je w paince) i bawiąc się w pseudohodowlę, dzikie krycia ku chwale ranczo sama sobie strzeliła w stopę. Bo jej konie zgodnie z prawem nie powinny być rozmnażane, co za tym idzie nie są stadem podstawowym, także idą do zajęcia przez komornika.


edit:

Z samochodami i innymi pojazdami zajmowanymi przez komornika to jest trochę naciągana sytuacja, ponieważ komornik nie zajmuje każdego pojazdu jaki znajduje się na posesji dłużnika. Jakby dłużnik mieszkał w bloku to musiałby zająć samochody wszystkich mieszkańców bloku, co jest absurdem.
Komornik zanim wybierze się w teren, aby dokonać zajęć pojazdów ma w ręku "wyciąg" z CEPiKu, w którym jest podane kto posiada jaki pojazd. I tylko na tej podstawie dokonuje się zajęć pojazdów, o ile pojazd przedstawia wartość handlową i o ile zażyczy sobie tego wierzyciel. Ponieważ pojazdy zajmuje się na dwa sposoby: 1) oddaje się pod dozór dłużnika, zazwyczaj wtedy kiedy dłużnik wyraża chęć dobrowolnej spłaty zadłużenia, a zajęty samochód jest takim pseudo zastawem 2) odbiera się samochód, na lawecie przewozi na strzeżony parking co generuje bardzo duże koszty.

Dokładnie taka sama sytuacja była z tym słynnym traktorem co go komornik zajął i sprzedał, a rzekomo był sąsiada 😉
W CEPiKu traktor była na pana X, który był dłużnikiem. Jak zjawił się komornik, by zająć traktor to nagle pan X oświadczył, że traktor jest sąsiada. Napisali na kolanie fikcyjną umowę kupna-sprzedaży z datą wsteczną. Swoją drogą sąsiad to jakiś zięć dłużnika czy coś 😉
Nie wiem jak można porównywać Plantę do Indianki. Planta sama przyznawała, ze ma depresję, że jest ofiarą przemocy domowej (i to drukrotnie), to że ucieka np w remonty i ogródek, że sie zaharowuje ale boi pójśc do pracy innej, niż w domu(e: doczytałam, że zaczęla prace w ogrodnictwie i coraz lepiej sobie radzi), to wynika z jej problemów, o których otwarcie pisze, to że nie była gotowa na niektóre rady albo ich nie chciała itd, to nie znaczy, że jest bezkrytyczna, widać że kocha córkę, swoje zwierzęta, próbuje coś robić ze sobą, chodzi na terapie, szuka wsparcia w innych ludziach i to wsparcie na miare swoich możliwosci przyjmuje, a nie ich obraża i wyzywa. to, że może nie jest w stanie skorzystac z pomocy, tak jakby skorzystał inny - jej zycie, jej procesy, może potrzeba długich lat, jak ktos jest w depresji i lęku, to owszem czytając jego przemyslenia można się głęboko zaniepokoić, ale tak wygląda życie z depresją i życie w lęku.  A tu do tego życie osoby, która doswiadczyłą realnej przemocy ze strony innych ludzi, która ma ciężką sytuacje rodzinną, mase stresu z tym związanego, co nie ułatwia jej zdrowienia.  A to, że miała wiele wypadków - od razu, że mitomanka? Tak bywa, niektórzy mają pecha, może go przyciągają nie wiem, ale bywaja ludzie, którzy maja pecha i ktorym się dużo złych rzeczy przytrafia. Ja mam taką osobę w rodzinie, wiecznie schorowaną, co chwila jakieś właśnie wypadki - ale one faktycznie mają miejsce, np ktoś ją potrącił na prześciu na pieszych, a to znak drogowy się na nią wywrócił, a to spadła miska na twarz, jak sciągała coś z pólki i ja uszkodziła, a to ktoś wymusił pierwszeńśtwo i tez miała wypadek itd. Wszystko miało miejsce faktycznie, same pasmo wypadków. Ta osoba, o której pisze jest lękowa, boi się wielu rzeczy, ale też dużo rzeczy sie jej przydarzyło, nie z jej winy i to sie tylko potem nakręca. To są zupełnie inne historie, niż to co przedstawia sobą indianka, nie uznająca jakiejkolwiek krytyki i faktycznej pomocy, oszukująca ludzi, traktująca wsparcie jako wspólne obsmarowywanie wyimaginowanego wroga, wspólna agresja itd. zejdzcie z Planty a jak o niej chcecie pisać, to piszcie w jej wątku, a nie gdzieś po kątach...

I nie wierzę, że Planta zmyśliłą historie o przemocy domowej i strasznie mi smutno, że ktoś w ogóle w ten sposób to traktuje....Dlatego ofiary przemocy nie chcą o niej głośno mówić... czytałam swego czasu wszystko co Planta pisała i za dużo tam było emocji, szczegółowych opisów, różnych innych rzeczy itd, żeby to miało być zmyślone. Pisała prawdę, teraz jest potwornie zagubiona, można krytykować jej postępowanie, można nie rozumieć jak żyje itd, ale no kurna, zarzucanie jej kłamstwa??
branka- idealnie napisane, w punkt!  Ja bym tylko nie pisała o pechu. Po prostu swoim zachowaniem stwarza ryzyko, które jest przyczyną urazów. Jedna osoba porusza się uważnie, patrzy, myśli, wszystko widzi, a inna z różnych powodów jest bardziej "nieobecna". Znam z rela osoby z wiecznymi urazami i są to osoby, moim zdaniem, po prostu nieuważne i roztrzepane. Ja np jestem ryzykantką od urodzenia i często podejmuję ryzyko, które wiele z was uważało by za skrajną głupotę. Tyle, że ja caly czas uważam! Wybiegam wprzód, obserwuję, myślę, modyfikuję. I nie mam z tego powodu żadnych urazów. Przynajmniej nie pamiętam takowych.
tunrida w takim razie to nie jest głupota tylko coś zupełnie normalnego- umiejętność oceny danego zachowania, sytuacji, konsekwencji. Czyli myślenie. Można być ryzykantem - ja też jestem na swój sposób, ale żeby normalnie żyć trzeba myśleć o ewentualnych konsekwencjach, czy aby na pewno podołam zadaniu, czy mam dość sił, umiejętności - realna ocena. U Planty tego nie ma, dlatego uważam, że powinna coś z tym zrobić, w szczególności dla swojej córki. Nie wiem co i nie wiem czy jej się to uda, bo jest tam sama, nie ma realnego wsparcia, wsiąkła w tamtejszy klimat itp. ale jeśli nie zrobi nic, to kiedyś dojdzie do prawdziwej tragedii i jej córka będzie bardzo nieszczęśliwa.
umiejętność oceny danego zachowania, sytuacji, konsekwencji. Czyli myślenie.

tu się zgodzę, tylko wiem, że nie wszystko da się wyleczyć, zmienić, przeterapeutyzować
Wracając do Indianki.

Ja mam wrażenie, że kreatywną przerosła rzeczywistość.  Rzuciła miasto i przyjechała na wieś z wizją „rolnik leży i mu rośnie”.  Z sukcesem udaje jej się realizować punkt pierwszy, ale z drugim już tak łatwo nie jest. Przecież 40 owiec, cztery-pięć-sześć koni (w zależności od okoliczności), ileś kóz, psy, plany ogrodnicze, kiedyś gęsi, krowy – to jet ogromne obciążenie czasowe i fizyczne. Chyba w ogóle nierealne dla samotnej kobiety, nawet zakładając, że nie jest to leń uzależniony od netu i traktujący net jako swoje podstawowe zajęcie, nie poczuwający się do żadnej odpowiedzialności za to, co dzieje się ze zwierzętami.

Jej stan chyba się pogarsza – pisze na okrągło to samo, wymyśla już tak niestworzone historie mające usprawiedliwić to, co robi i czego nie robi, że trudno uwierzyć, że ona wierzy, że ktoś uwierzy. 

Co się stało z trzecim źrebakiem?
a urodził się w ogóle?
trusia- Moja koleżanka, po śmierci ojca, sama ogarnia gospodarstwo: owce, krowy i konie+ uprawy. Sama. Czyli jak się chce, to da się radę, nawet jak się ma łącznie około setki zwierząt.
trusia, ogarnięcie tych zwierząt i gospodarstwa jest jak najbardziej realne, z tym że mega ciężkie fizycznie, a do prac szczególnie ciężkich potrzebni są pomocnicy... tylko trzeba mieć o tym pojęcie,  umiec sobie zorganizować czas i nie można spać do południa.
Tudzież mechanizacja prac, ale na początku potrzebny jest przysłowiowy zapier..ol, żeby na tą mechanizację zarobić. No i hodowla czy chów (bo rozmnażanie zwierząt w celach użytkowych jak mięso, mleko czy wełna to chów nie hodowla), musi być skalkulowany i prowadzony z rozmysłem aby przynosił zyski, a nie od czapy jak w tym przypadku.
Rety, abstrahując od tytułu, to przeraża mnie ten wątek. Aż strach pomyśleć kto następny będzie na tapecie. 😲
amnestria, nie chcesz darmowej diagnozy na rv? Nie no, serio, nie wierzę w to, co przeczytałam. 😲 Kogo kolejnego z nieaktywnych użytkowników tak zdiagnozujecie?
Wracając do Indianki.

Ja mam wrażenie, że kreatywną przerosła rzeczywistość.  Rzuciła miasto i przyjechała na wieś z wizją „rolnik leży i mu rośnie”.  Z sukcesem udaje jej się realizować punkt pierwszy, ale z drugim już tak łatwo nie jest. Przecież 40 owiec, cztery-pięć-sześć koni (w zależności od okoliczności), ileś kóz, psy, plany ogrodnicze, kiedyś gęsi, krowy – to jet ogromne obciążenie czasowe i fizyczne. Chyba w ogóle nierealne dla samotnej kobiety, nawet zakładając, że nie jest to leń uzależniony od netu i traktujący net jako swoje podstawowe zajęcie, nie poczuwający się do żadnej odpowiedzialności za to, co dzieje się ze zwierzętami.


Jest realne. Moja koleżanka miała w dzierżawie 16 ha, jeszcze z 5-6 kolejnych kosila na siano, miała swoje konie i prowadziła szkółkę, miała konie w pensjonacie, kozy - robiła i sprzedawała sery, jakieś kury, kaczki, itd. Oczywiście zatrudniała ludzi do pomocy, czy do robót w polu, bo trudno, żeby cała ta ziemię i inwentarza obrobiła jedna laską, ale sama ciężko pracowała. Z czegoś trzeba żyć, a to była jej pasja. Do tego sama wychowywał dziecko.
Także da się, da się, tylko trzeba chcieć i robić.
Nie zdawałam sobie sprawy, bo to jednak ogrom pracy i myślałam, że się przeliczyła.
 
Z pewnością przeliczyła się co armii darmowych parobków, jak sama nazywa ludzi, którzy w swojej naiwności przyjeżdżają na rancho. 
Dokładnie. Poza tym na wsi to się dobrze żyje z sąsiadami, wtedy nie ma problemu, żeby sąsiad z traktorem pomógł "za kasę na paliwo i flaszkę" .
Zmarnowany ogromny potencjał.
Generalnie rolnikowi musi zostać [s]1 koń, 2 owce i 3 krowy[/s]1 krowa, 2 kozy, 3 owce, ale przepis mówi też, że jeśli rolnikowi zajmie się wszystkie ruchomości to przepis nie obowiązuje 😁
Generalnie coś jest na rzeczy z tą jej nagłą przeprowadzką na Mazury. Podobno, ale podkreślam podobno, bo nie wiadomo tego dokładnie, miała w rodzinnych stronach wielu wrogów i ogólnie sobie nagrabiła, do tego stopnia że wolała uciec na drugi koniec kraju. Ile w tym prawdy to nie wiem, ale patrząc na jej zachowanie wierzę że byłaby do tego zdolna...
Ona od lat szuka pracowników, tylko efekty są mizerne, bo za darmo nikt nie będzie robił. Nawet zakwaterowania i "michy" przecież tam nie ma, nie wspominając o pieniądzach. Jak ktoś tam bywa, to zazwyczaj dlatego że został oszukany i szybko ucieka, wiadomo też, że na przestrzeni lat przebywał tam przeróżny "marginesik" łącznie z ludźmi poszukiwanymi listami gończymi, którzy i tak nie mają ciekawszej alternatywy. 

Gdyby myślała trochę więcej i nie negowała wiecznie tego, co radzą bardziej doświadczeni, sprzedałaby część zwierząt i ziemi, wtedy na pewno byłoby jej łatwiej to ogarnąć, nawet samej, miałaby też pieniądze na inwestowanie w to co planuje. Problem w tym, że zaniedbała wszystko po kolei, nie wiem dlaczego, z głupiej dumy, przekory, złośliwości, "ja siama" czy zaburzeń osobowości, więc teraz jest na wszystko za późno. Zwierząt nie rejestrowała. Konie z dzikich kryć, wszystko co się rodzi to NN, zresztą bez paszportu więc nawet na kabanosy nie sprzeda. Trzeba było o tym myśleć te kilkanaście lat temu, teraz narobił się bałagan i to tylko z jej winy.
a urodził się w ogóle?


Raczej jeszcze nie.
Pisała, że trzeci źrebak będzie dużo później.
Patrząc po kobyle, to raczej nie jest końcówka ciąży...choć akurat brzuch to nie wyznacznik.
Pisząc ,że na re volcie jest co najmniej jeszcze jedna,  taka agentka jak Indiana nie miałem na myśli ani Planty , ani Szalonej Bibi  bo one to , raczej świadomie nie znęcają się , ani nie głodzą swoich zwierząt  . Miałem na myśli osobę ,która podobnie jak Indiana uważa się za ostateczny autorytet  hodowlany , podobnie jak Indiana epatuję na swoich stronach zmanipulowanymi i nieoddającymi rzeczywistości  fociami , i podobnie jak Indiana żywiła psy padłymi z głodu końmi .   
Aż tak jedzie po bandzie ?
niesobia, błagam, napisz, że żartujesz  😲 😲 😲
Pisząc ,że na re volcie jest co najmniej jeszcze jedna,  taka agentka jak Indiana nie miałem na myśli ani Planty , ani Szalonej Bibi  bo one to , raczej świadomie nie znęcają się , ani nie głodzą swoich zwierząt  . Miałem na myśli osobę ,która podobnie jak Indiana uważa się za ostateczny autorytet  hodowlany , podobnie jak Indiana epatuję na swoich stronach zmanipulowanymi i nieoddającymi rzeczywistości   fociami , i podobnie jak Indiana żywiła psy padłymi z głodu końmi .    


Mieszkasz gdzieś blisko? Skąd dowiedziałes sie o karmieniu psów padłymi końmi ?? :O
Pisząc ,że na re volcie jest co najmniej jeszcze jedna,  taka agentka jak Indiana nie miałem na myśli ani Planty , ani Szalonej Bibi  bo one to , raczej świadomie nie znęcają się , ani nie głodzą swoich zwierząt  . Miałem na myśli osobę ,która podobnie jak Indiana uważa się za ostateczny autorytet  hodowlany , podobnie jak Indiana epatuję na swoich stronach zmanipulowanymi i nieoddającymi rzeczywistości   fociami , i podobnie jak Indiana żywiła psy padłymi z głodu końmi .    


Analop?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się