Forum towarzyskie »

Dzisiejsza młodzież- zadufana czy przekonana o własnej wartości?

Wystawiłam 2 ogłoszenia
jedno- o poszukiwaniach osoby na stałe do pomocy przy koniach oraz drugie- o sprzedaży klaczy z możliwością wymiany na konia rekreacyjnego, bryczką bądź inne propozycje. Wśród kilku odpowiedzi otrzymałam dwie szczególne

na pierwsze ogłoszenie dziewczynka z miejscowości X (550 km ode mnie) która mówi że w zasadzie ona mogłaby pomagać, no ale muszę wstawić konie do pensjonatu w jej miejscowości. Myślałam że to może pomyłka- ale nie. Będzie je jeździć, no ale stawia warunek że konie muszą stać blisko niej. Więc grzecznie pytam, czy dobrze zrozumiałam, że ona chcę, abym przewiozła całą swoją stajnie do X? No tak, jeżeli ma mi pomagać...

na drugie osoba z miejscowości Y. zaproponowała, że weźmie mojego konia w trening. Na pytanie z kim mam przyjemność- cisza. Na pytanie o umiejętności- jeździ klasę L. Na treningu jednak skoczyła 120. Wystarczy że wstawię konia do pensjonatu, a ona go zrobi i sprzeda. Po dalszej rozmowie wyszło oczywiście, że jest utrzymywana przez rodziców- jak dla mnie przedział wiekowy 15-17 lat. Ostatecznie zaczęłam się denerwować, po czym powiedziałam, że mam obawy, czy byłaby w stanie zająć się surowym koniem, zostałam więc ostro zaatakowana. Argumenty: bo pewnie, moje doświadczenie wynika stąd, że mam konie "za kupę kasy" i stąd starty. Na moją odpowiedź, że żaden koń za żadne pieniądze nie będzie skakał wiecznie jeśli jeździec nie ma dostatecznych umiejętności skwitowała prychnięciem. Zmieniłam więc taktykę i mówię, że może faktycznie- jeżeli jej wiedza jest na tyle duża- niech przyjedzie i pokaże co potrafi, a będziemy myśleć co dalej. Odpowiedź brzmiała, że nie ma problemu, przyjedzie, zrobi mi konie i jeszcze może mnie potrenować. To już mnie zdenerwowało. Odpowiedziałam jej, że jej brak pokory i zadufanie jest jak dla mnie żenujące. Oczywiście zostałam porządnie zaatakowana. Ostatecznie zakończyło się na tym, że podziękowałam jej za rozmowę mówiąc, że mój trener jechał Olimpiadę i jednak będę się miała do kogo zwrócić o pomoc w razie problemów, co skwitowała, że wcale nie powiedziane, że nie jeździ lepiej niż On (Trener).

Założyłam ten wątek, gdyż po prostu jestem przerażona. Dzieci jeżdżą lepiej niż ktokolwiek, biorą konie w trening zaczynając przy tym starty i "handlują końmi". Jak przypominam sobie siebie w wieku lat 13,14,15 kiedy to latałam za doświadczonymi zawodnikami z pytaniem, czy mogę im wyczyścić konia albo pozwijać owijki, kiedy rozstępowanie któregoś z ich koni było największą nagrodą- a porównuję z tym, co mnie spotyka dzisiaj- zastanawiam się- czy to ja nie miałam siły przebicia czy te dzieci mają jakieś zachwiania...? 
o dżizas Katka!!
Mam takie same spostrzeżenia! Koleżanka szukała kogoś do dzierżawy konia na świetnych warunkach i same takie dziewczynki się zgłaszały bez umiejetności co by im płacić za to,że się przejadą , ba! "potrenują" konia.
Inny przykład, szukalismy przez jakis czas osob do pomocy w stajni w zamian za jazdy lub treningi.Nie dosyc, że zgłaszały się osoby ktore by tylko jezdziły w zamian za to,że z łaska wyczyszcza konia, to były tez takie które nie umiały obsługiwać karabińczyka od uwiązu ( !!!)  ale na każda uwagę podczas jazdy toczyły wielkie dyskusje , bo przecież w szkółce X (wylęgarni, gdzie niczego nie uczą)  instruktor powiedział,że jezdza super bo galopuja!!

Ja pół Polski jechałam w wakacje zeby wywalać gnój w zamian za jazdy i było to normalne. A jaka byłam szczęśliwa,że moge z konmi być i uczyc się.Swoje pierwsze prawdziwe treningi miałam własnie na zasadach cos za coś.To była norma.Ale to były tez te czasy kiedy instruktor był jak Bóg a trener jak Bóg Bogów 😉
Jak przypominam sobie siebie w wieku lat 13,14,15 kiedy to latałam za doświadczonymi zawodnikami z pytaniem, czy mogę im wyczyścić konia albo pozwijać owijki, kiedy rozstępowanie któregoś z ich koni było największą nagrodą- a porównuję z tym, co mnie spotyka dzisiaj- zastanawiam się- czy to ja nie miałam siły przebicia czy te dzieci mają jakieś zachwiania...?

Tzw. bezstresowe wychowanie? Uwielbienie rodziców? Bezkrytycyzm rodziców, dzieci, otoczenia?
Paranoja. Też przypominam sobie siebie w wieku 13, 14 lat, jeździłam w szkółce, z podziwem patrząc na 'większych' z szacunkiem. Miałam to szczęście,że wpojono mi, że koń to nie maszyna, czy przyrząd sportowy, który rzuca się w kąt po treningu. Że koń ma być czysty, że na jazdę przychodzi się wcześniej, coby się koniem zająć, i nie znika zaraz po postawieniu stóp na ziemi, po jeździe...
Ale jak patrzę na dziewuszki, którym wydaje się, że świat jest im coś winien, które są tak bardzo przekonane o własnej zajebistości, że nie widzą nic poza końcem własnego nosa to... już nie wiem, czy śmiać się czy płakać.
A żyjąc w Sopocie od X lat, naprawdę nie jedno widziałam i po coraz nowszej 'rewelacji' serwowanej  to przez 'trenerów' to przez 'zawodniczki' tak sobie myślę, że już chyba nic mnie nie zdziwi.

Smutne jest to, że jak zwykle koni żal...

Katka, trza było pannicę zaprosić, niech pokaże co 'umi', a nóż byś się czegoś nauczyła...?  😎 😁
Jest i fajna młodzież. W stylu west na przykład -znam osobiście bardzo wartościowe osoby.
A w tym co piszecie zastanawia mnie jedno - czemu dorośli nie odpowiadają na ogłoszenia?
Może jest jakaś luka,którą wypełniają dzieciaki?
Dzieciakom się nie dziwię - nie umieją ocenić sytuacji jak dorośli -taki wiek i tyle.
Wystarczy wirtualne stajenki poczytać.
Wlasnie zaluje, ze stracilam cierpliwosc i jej nie zaprosilam. Co prawda wspomnialam jej o tym, ze moze przyjechac, no ale jak mi powiedziala ze sie jeszcze czegos od niej naucze i moje konie.. juz nie mialam sily ciagnac tej rozmowy. co jak co- nie pozjadalam wszystkich rozumow, jeszcze wiele musze sie nauczyc, no ale takie dzieci mnie rozwalaja...
bo przecież w szkółce X (wylęgarni, gdzie niczego nie uczą)  instruktor powiedział,że jezdza super bo galopuja!!

Przypomniała mi się sytuacja z obozu jeździeckiego. Instruktor dzieli na grupy, na początek "na słowo", wiadomo, że później się to zweryfikuje. Dziewczynka mówi, że ona oczywiście "już galopuje". Przydział do średnio zaawansowanych. Okazało się, że dziewczynka ledwo w stępie trzyma się na siodle. Na pytanie instruktora dlaczego kłamała, mówi "ale ja naprawdę już galopowałam - u wujka, na wsi, na wozie"   😁
Padłam na miejscu 😉

Ale faktycznie Katka, to co piszesz jest lekko przerażające. Niestety często się zdarza, że tacy ludzie dorywają się do młodych koni i próbują zabłysnąć swoimi przecudownymi umiejętnościami, co zwykle wychodzi kiepsko dla co najmniej jednej ze stron :/
Chociaż nie generalizowałabym, że to tylko młodzież. Często dorośli też moją wybujałą fantazję i zdecydowany przerost mniemania o sobie w stosunku do umiejętności.
Gdy ostatnio zauważyłam symptomy samozadowolenia i przekonanie o własnej zajebistości u mojej bratanicy, która ma 12 lat i dopiero zaczyna swoją przygodę z końmi, to zwaliłam ją z konia. Tzn. zrobiłam jej taką jazdę, że spadła. Stwierdziłam, że pare siniaków jest lepsze od syndromu superjeźdźca. Oczywiście zaraz kazałam jej wsiadać z powrotem i dodałam, że ma zacząć słuchać co się do niej mówi, jak nie chce znów walnąć.

Potem jeszcze zrobiłam aferę o niepodciągnięte strzemiona i niedoczyszczonego konia. 🏇

No i chwilowo przysiadło dziecko na 4 literach, może jeszcze będą z niej ludzie... i jeździec 🥂

Bo nie trawie super hiper zadufanych w sobie gówniar, których spotyka się coraz więcej nie tylko w świecie jeździeckim.
ręce opadają...
moze takie postawy wynikają z tego, ze nikt nie zareagował w momencie, w którym dziecku zaczyna uderzać woda sodowa do głowy.
Często teraz tez jest tak, ze dzieci mają co chcą i nie wiedzą jak to jest dochodzić do czegoś ciężką pracą
Was przerażają dzieci a mnie instruktorzy którzy stanęli w swojej epoce i uważają że wszystko wiedzą mało tego znam takich co kazali mi konia lonżować stojąc przed nim  😲 hehe nie żartuje w tym momencie, ale gdy ja powiedziałam że pierwszy raz życiu słyszę taką głupotę i przez 12 lat uczono mnie że lonżuje się konia tak a nie inaczej, a jeździłam i widziałam to w wielu stajniach to odpowiedziała mi że ona ma swoją szkołe  😵 co gorsze takich głupot uczy innych no cóż...
Dorosli niestety też czasem tacy są... Kiedy jeszcze prowadziłam jazdy, miałam takiego 'miszcza' co to tylko w teren i w teren. Ja pojechałam z nim dwa razy - raz był w miarę grzeczny, za drugim w galopie zaczął wyprzedzać mojego konia (prowadzącego). No to od razu do stępa, ochrzaniłam go, a ten mi że mnie jeszcze na świecie nie było jak on już konie ujeżdżał i jak płaci to wymaga (!!!). Stępem dojechaliśmy do stajni i więcej ze mną nie pojechał.
Co do dzieci, sama jak miałam te naście lat i zaczynałam jeździć - ileż ja się gnoju nawywalałam zeby wsiąść na pół godzinki 🙂 To były czasy. A teraz... przyjdzie ci taki dzieciak, powie że konia nie wyczyści bo koń smierdzi. Tylko wsiądzie, poszarpie i odjedzie. Aż strach patrzeć w przyszłość.
Nie przeczę, ze są fajne dzieci, pomocne i sluchające - ale niestety zdecydowanie więcej jest tych po prostu głupich.
Jeśli chodzi o dzieciaki to wina rodziców i "trenerów", którzy czeto jeszcze mniej pojęcia mają niż te dzieci. A tylko słowo im powiedzieć... to już sie drą,że przecież Ty i tak nic nie wiesz.Rodzice tak jak pisałyście: bez stresowe wychowanie i brak jakiejkolwiek dyscypliny. Do tego wystarczy poczytać ten wątek, praktycznie każdy kto nie ma juz tych nastu lat,żeby jeździć musiał na to ciężko zapracować.Ile razy się wyrzucało gnój,czyściło sprzęt, sprzątało stajnie itd a na konia się nie wsiadło. A dzisiaj...wiadomo nie wszyscy,ale duża część idzie do rodziców-dadzą pieniążki i o nic sie nie trzeba martwic. a i często trener nawet uwagi zwrócić nie może a tylko chwalić bo zdaje sobie sprawę,że jak sie rodzicom narazi to pieniążki uciekną.
Wlasnie zaluje, ze stracilam cierpliwosc i jej nie zaprosilam.

a potem wystawiłaby Ci rachunek za koszt dojazdu i "treningu" Twojego konia 🏇

przerażające.przykre.smutne,to co piszesz Katko...szkoda tylko,że prawdziwe.


p.s. cieszę się,że wrotki ma normalną luzaczkę...taką,co dba o konie w domu,dostaje jakieś tam pieniązki od właściciela koni i ma 2 treningi w tygodniu za to (takie pelnowymiarowe,w pozostałe dni może liczyć na jakies tam uwagi w trakcie)
Oj tak. Ile ja się naszarpałam z Super Amazonkami co pozjadały wszystkie rozumy jak tylko zeszły z lonży. Zdarzały się sytuacje, że jedna z ów Super Amazonek potrafiła zabrać konia rekreacyjnego, który miał iść na jazdę, tak żeby nie można było go znaleźć. Bo ona kocha konika i on jest jej. Myślałam, że szlag mnie trafi. Potem jak zrobiłam awanturę usłyszałam jak zwraca się do mnie po imieniu opryskliwie (dzieli na spora różnica wieku). No nic, dałam jej szanse, pogadałam z nią...
Dużo by wymieniać. Walczyłam o wszystko, dosłownie wszystko. A to wędzidło zapaćkane, siodła na podłodze, porozwalane ochraniacze itd. Zrobiłam "zebranie" żeby wszystko było jasne, wydrukowałam ważne informacje (m. in. w jaki sposób wieszać ogłowie na wieszaku. Czasem miałam wrażenie, że dziewuchy robiły sobie zawody z jakiej odległości uda im się zarzucić ogłowie na wieszak  🤔 ), wytłumaczyłam wszystko, na koniec zapytałam o jakieś sugestie, wątpliwości. Nie było. Aaa przepraszam, była reakcja wspomnianej wcześniej amazonki, na photoblogu wyczytałam: Ta @#$%$%^ (tu moje imię) zrobiła durne zebranie.  😵 Dziewczyna wyleciała ze stajni, nie miałam więcej cierpliwości.
Jak Was czytam to mam wrażenie, że każde dziecko wg Was powinno być zagonione do gnoju, do pracy ponad siły, żeby w nagrodę mogło przez chwilę popatrzeć na mistrza. A ściągnięcie owijek koniowi zawodnika jest wystarczającą formą zapłaty...
To chyba normalne, że rodzice chcą oszczędzić swoim dzieciom ciężkiej fizycznej, nieodpowiedniej dla ich wieku pracy i dają im kase na różne formy rozrywki typu jazda konna. Faza "jestem mistrzem, wszystko umiem" w jeździectwie chyba dotyczy każdego na którymś tam etapie i zazwyczaj przechodzi, bo życie weryfikuje takie poglądy
Więcej luzu dziewczyny. Zachowanie, które opisała Kartka ani nie jest poważne, ani grzeczne, ale wynika moim zdaniem z niedojrzałości.
Metody sprowadzania zadufanej w sobie dziewczynki do parteru które opisałam ElMadziarra wydają mi się niezbyt stosowne, w końcu wychowanie należy do rodziców i nie ma co przyklepywać dziecka, które dopiero co buduje jakieś tam poczucie własnej wartości i równać je z ziemią.
Ogólnie tak to już jest, że w wieku nastoletnim jak się czegoś trochę liźnie to łatwo ulega się zauroczeniu, a wiedza którą się posiada wydaje się wielka wielka... Mi się wydaje, że do pokory się dorasta i nie każdemu staremu się to udaje a co dopiero nastoletniej dziewuszce. A "wiem, że nic nie wiem" to już mało kto jest sobie w stanie powiedzieć
Wiem co przeżywasz. Rok temu wystawiłam ogloszenie o dzierżawy konia. Masakra! Dostałam tony odpowiedzi w stylu "Kocham koniki, dobrze jeżdżę i mam brązową odznakę".  Odznaki stały się kryterium zaawansowania w treningu. echhhh
mi sie zdaje,ze to nie jest takie calkiem nowe zjawisko. pamietam jak bedac dzieckiem lapalam sie kazdej okazji, aby pojezdzic w szkolce, czy gdziekolwiek indziej. i wszedzie, doslownie wszedzie byly tzw "plotowe panienki". siedzace/wiszace/oparte o plot, scinajace wzrokem, obgadujace na glos osobe jezdzaca, a juz najgorzej jesli przypadkiem siedzialo sie na jaj ukochanycm koniu  😵 to po prostu odbieralo chec. dziwie sie, ze wlasciciele/pracownicy stajni toleruja cos takiego. tez pamietam jak 4 godziny wyrzucalo sie gnoj (i to taki, ze tak powiem juz troche nie wyrzucany) zeby moc godzine pojezdzic.
i mialam to szczescie, ze na etapie hiper trafilam zupelnym przypadkiem do jakiejs stajnie w okolicy ustki, moze slupska. nie pamietam niestety. bylam tam po prostu na wakacjach i poprosilam mame zeby zabrala mnie na konie. znalazlysmy ta stajnie. zapytana jak jezdze- oczywiscie hiper super i najlepiej. to moze na ogiera? o pewnie moze byc i ogier (po kilku pierwszych galopach bylam). dostalam kobyle, ktora przez cala godzine..... stala i sie pasla. nic jej nie ruszalo. zdaje sie, ze ten pane nawet jakas znizke mojej mamie dal.  😁 z tego miejsca chcialam temu panu bardzo serdecznie podziekowac za wyprostowanie mnie, za to, ze pozwolil mi nie stac sie dziewczynka z opowiesci katki.
hermia- a co w tym złego,że dziecko sobie zapracuje na przyjemności? czapka mu z głowy nie spadnie a i pokory się trochę nauczy.Nie mowie o pracy od świtu do nocy a w nagrodę poczyszczenie konika,ale w zarobieniu na swoje przyjemności( adekwatnie do wielu i możliwości) nie widze nic złego.
Wszystko człowiek bardziej docenia jesli zrobi to sam, czy sam zapłaci za swoje przyjemności-gdy cieżko na to musiał zapracować( nie dotyczy to tylko dzieci i nie tylko koni.Nawet ciasto zrobione samodzielnie daje większa satysfakcje niż kupione).

Hermia, tak, mnie ukształtowała jeździecko i proludzko właśnie wspólna z innymi ciężka lub nudna praca, i nie wyobrażam sobie całego pokolenia robotą nieskażonego.
A bezstresowe wychowanie ma oznaczać brak stresu.. rodzica 😉
ami_071, ja na przykład nie widzę różnicy pomiędzy zapracowaniem na jazdę w stajni a zapracowaniem na kieszonkowe. Ale może ja jakaś dziwna jestem, nieżyciowa.
Zgadzam się z Hermią, wiek nastu lat to wiek trudny, syndrom mistrza świata w jakiejś dziedzinie przechodził każdy z nas. Ale to od dorosłych ludzi zależy jak zostanie dziecko wychowane i czy tym mistrzem pozostanie na zawsze. Bardzo łatwo zburzyć w tym okresie pewność siebie i niezwykle trudno ją później odbudować.

ElMadziarra, naprawdę uważasz, że to dobry sposób na naukę? W takim razie gratuluję dojrzałości i chęci dzielenia się doświadczeniami - może ktoś z nich skorzysta.
Metody sprowadzania zadufanej w sobie dziewczynki do parteru które opisałam ElMadziarra wydają mi się niezbyt stosowne, w końcu wychowanie należy do rodziców i nie ma co przyklepywać dziecka, które dopiero co buduje jakieś tam poczucie własnej wartości i równać je z ziemią.

Hermia, ja zawsze młodą chwalę za postępy, bo wiem, że to ten typ, co chwalenia potrzebuje. Zwaliłam ją z konia, bo nie chciałam, żeby przez przerost formy nad treścią zaprzepaścił jej szansę na zostanie całkiem niezłym jeźdźcem. Nie nakrzyczałam na nią, że nie umie jeździć i mi spada, tylko kazałam wsiąść i słuchać co się do niej mówi, wierząc, że ta lekcja czegoś ją nauczyła. A afera o niepodciągnięte strzemiona i niedoczyszczonego konia - robi przy koniach nie pierwszy dzień i nie raz nie dwa jej tłumaczyłam co i jak.

Poza tym, to moja bratanica, gdy mój brat oddają ją mi pod opiekę, to chyba zdaje sobie sprawę, że na ten czas ,"ja za nią odpowiadam i ja ją wychowuję", więc nie wyjeżdżaj mi z tekstem, że wychowanie należy do rodziców. To co, jak nie ma w pobliżu rodziców, to dzieci mogą robić co chcą, bo inny nikt nie ma prawa ich wychowywać ❓ Tak właśnie zaczyna się dziać w szkołach - wychowanie należy do rodziców i nauczycielom nic do naszych super hiper dzieci - i zapewniam Cię, że odebranie szkole roli wychowawczej NIE jest dobrym zjawiskiem.

Budowanie własnej wartości nie może polegać na braku krytycyzmu i zadufaniu w sobie, oraz nie przyjmowaniu żadnej krytyki, bo potem z takich dzieci wyrastają bufony co wyżej srają niż tyłek mają i nie nadają się do życia.
katka, przyznam, że przerażające.

Sadzę, że każdy z nas miał w swoim zyciu chwile "jestem Bogiem", trwajace krócej lub dłużej, o różnym nasileniu. Niezależnie od tego, czy mówimy tu o dzieciach ze szkółki, czy o mlodych 'wlaścicielkach' koni, syndrom moze, lecz nie musi się ujawnić. Wiele zależy od wychowania, rodzicow i innych osób w stajni, które szybko przytemperują.

Ja dam inny przyklad z pewnej stajni, gdzie rekreanci w zamian za jazdy, pomagają. Karmią konie, czyszczą, wypuszczają na padoki. Czasem też prowadzą jazdy na lonży, raczej pod okiem instruktora. Ale powiem szczerze, że gdy słysze teksty 'moja szkola' i podobne, z ust dziewczynki, ktora na jeździe lata na koniu jak worek ziemniaków, wymiękam...
Ja nie napiszę, że wyrzucałam gnój od świtu do nocy. Bo w stadninie w której jeździłam po prostu nie było stajni. Za to w weekendy zdażało mi się z koleżankami wstawać o 6 rano by nakarmić konie i sprowadzić. Klacze (sztuk ok. 10) i wałachy (sztuk od 20-30). Tylko, że na pastwisko szło się dobre 15 minut. Później czyszczenie koni, sprzętu, sprzątanie koło siodlarni. A później też prowadzenie lonży. Nie było łatwo, ale dzięki temu potrafimy sobie dziś poradzić w trudniejszych momentach, jesteśmy zaradne i umiemy kombinować.

Przerażają mnie takie osoby, bo co gorsza, prędzej czy później większość dorobi się własnych koni. Znam taką delikwentkę, ma 2 swoje konie, a co gorsza, z nikim nie trenuje, bo nie dopuszcza do siebie krytycznych uwag. No i bądź człowieku mądry, jak takie dziecię myśli, że świat podbije 🙄 To, że ktoś ma super konie i na treningach skaczą nawet 120 (czy luzem), to nie znaczy, że pod fatalnym jeźdźccem będzie równie dobrze... 🙄
Abre-ale jak zapracować na kieszonkowe? wyrzucając śmieci czy sprzątając w domu??Dla mnie to jest dziecka OBOWIĄZEK i nie wyobrażam sobie żebym mu miała za to płacić.
Inna kwestią jest samo kieszonkowe,dostaje je i może wydać na co chce.Jeśli wyda na konie to na resztę rzeczy musi zapracować i tyle.
Wiadomo,że rodzic chce jak najlepiej i nie widze nic złego w dokładaniu do tego pieniędzy przez rodziców,ale nie pokrywaniu wszystkich zachcianek dziecka.Ono też musi cos z siebie dać, pomagać w tym wszystkim.
A my w naszej stajence mamy bardzo fajną młodzież, na przykład forumową Robaczek, zawsze chętną do pomocy. Za to z dorosłymi różnie bywa. Nie ma więc reguły.
ami_071, ja na przykład nie widzę różnicy pomiędzy zapracowaniem na jazdę w stajni a zapracowaniem na kieszonkowe. Ale może ja jakaś dziwna jestem, nieżyciowa.
Zgadzam się z Hermią, wiek nastu lat to wiek trudny, syndrom mistrza świata w jakiejś dziedzinie przechodził każdy z nas. Ale to od dorosłych ludzi zależy jak zostanie dziecko wychowane i czy tym mistrzem pozostanie na zawsze. Bardzo łatwo zburzyć w tym okresie pewność siebie i niezwykle trudno ją później odbudować.

ElMadziarra, naprawdę uważasz, że to dobry sposób na naukę? W takim razie gratuluję dojrzałości i chęci dzielenia się doświadczeniami - może ktoś z nich skorzysta.


Tak, uważam, że to dobry sposób na naukę, bo w trudnym wieku, gdy ma się jeszcze do tego syndrom miszcza świata nie słucha się i nie przyjmuje się uwag, zwłaszcza od dorosłych. To co ja się będę wyzewnętrzniać i produkować, jak i tak wszystko "gadaj zdrów". Sama sobie udowodniła, że mistrzem świata nie jest i musi się jeszcze wiele nauczyć, a że ja jej trochę w tym pomogłam 😉 Chyba się nawet nie zorientowała, że zrobiłam to z premedytacją, bo przecież ona już "na zwykłych jazdach" się nudzi, bo ona "umi". Teraz wie, że nie umi i zaczęła się do swojej nauki jazdy bardziej przykładać.

Jedno muszę przyznać. Choć popyrtana całkowicie, to do roboty chętna jak nikt. Robota jej się w rękach pali. Tylko że tu widły zostawi, tu o czyszczeniu kopyt zapomni...
Takie dzieciaki najchętniej bym od razu sprowadziła do parteru..... ale niestety, bywają i przypadki beznadziejne.... Np. 13latka jeżdżąca na koniu po 4-5 godzin dziennie bo "ona go trenuje", 16latki nie umiejące jeździć same sobie prowadzące treningi, biorące "konie w trening", dzieciaki wręcz stawiające warunki (!!!) przy przyjmowaniu do pomocy! Koleżanka też natrafiła na takie - szukała kogoś najchętniej z okolicy, do pomocy w stajni w zamian za jazdę. Do obowiązków dzieciaka miało należeć również wywalanie gnoju i sprzątanie obejścia. Zgłosiły się jakieś dwie panienki, które przez maile zapytały "ale jak to, dlaczego mamy sprzątać? przecież chciała pani dobrych jeźdźców do objeżdżania koni!"
Ręce opadają.
W przypadku koleżanki skończyło się to tak, że zatrudniła po prostu jakiegoś młodego chłopaka, który za drobną opłatą [no, ale jednak opłatą] wysprzątał obejście tak, że aż się lśniło, a z końmi za wiele w życiu do czynienia nie miał.
Ja nie wiem, tym dziewczynom-nastolatkom tylko tak bije, czy co...?
A ja uważam że praca przy koniach w zamian za jazdy uczy nie tylko dyscypliny ale również Ci młodzi ludzie poszerzają swoją wiedzę o takie rzeczy jak czyszczenie, karmienie, opieka nad koniem, sprzątanie. Uważam ze to ważny element jeździectwa, gdy uczymy sie czegoś warto znać to też od strony kuchni, większość z tych dzieci potem snuje w swoich głowach zakup konia którego kupuje a wtedy? No właśnie wtedy mają już jakąś praktykę za sobą, wiedzą co i jak, jak zachować się w pewnych sytuacjach, co wolno a czego nie. Sama kiedyś tak zaczynałam i znam wielu ludzi którzy tak zaczynali, i może faktycznie poziomem jeździectwa nie błyszczeli ale praktyką przy koniach i owszem.

Polska tak naprawdę jest sto lat za murzynami, w innych krajach oprócz jazdy konnej uczy się również budowy konia, karmienia, pielęgnacji w ramach normalnych lekcji za które się płaci. Wiele razy spotkałam się z sytuacjami w których ktoś nie miał nawet pojęcia jak nazwać wodze albo strzemię, nie miał zielonego pojęcia o ubieraniu ogłowia i siodła a nawet o tym dlaczego zakłada się czaprak czy ochraniacze. Potem Ci nie douczeni ludzie mając świadomość tego że przecież oni umieją jeździć, trafiali do stajni gdzie przygotowanie konia leżało w ich interesie i nie potrafili tego zrobić poprawnie bo nikt ich nie nauczył więcej niż wożenie dupska.
Podpisuje się pod tym obiema rekami  😀
[quote author=ami_071 link=topic=7918.msg302838#msg302838 date=1248339837]
Podpisuje się pod tym obiema rekami  😀
[/quote]
A ja dam się nawet za to pokroić.
jest "młodzież" i "młodzież"...

tak jak ludzie i ludziska 😉

cóż - dzisiejsza młodzież to w większości powierzchowna wiedza, łatwość zdobywania wszystkiego, i internet...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się