Właśnie słuchałem sobie jednym uchem "Wiadomości" na Polsacie. Z okazji sezonu ogórkowego (zapewne) oraz przygniecenia przez konia jakichś nastolatek w Krakowie poszedł duży reportaż o warunkach pracy dorożkarskich koni. Z konkluzją: musi być jakieś gremium decyzyzjne, które będzie decyzować, jaki koń i jako dorożkarz może pracować. A "cóś" w krakowskim magistracie już zakazało wjazdu dorożkom na rynek od 12.00 do 17.00. Poza tym, podobno, w Krakowie nie można być dorożkarzem, jeśli się nie wykupi OC i nie podpisze cyrografu, że będzie się jeździć tylko stępem i tylko po wyznaczonych trasach (!!!), a koń jest spokojny... Oczywiście, zdaniem dziennikarzyny, ten centusiowy wynalazek godzien jest jak najszerszego rozpropagowania...
To właśnie jest faszyzm!
Ręce precz od dorożek! W Krakowie i gdziekolwiek indziej. Żadne "decyzyzjne gremium" nie jest i NIGDY nie będzie do niczego potrzebne! Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!
Jedynym skutkiem takiej ingerencji będzie spadek popytu na konie i dalsze obniżenie ich ceny - bo wielu dorożkarzy, nie mogąc pracować, wycofa się z interesu. I jeszcze mniej ludzi w i tak totalnie nie-końskim kraju, jakim jest Polska, będzie w ogóle wiedziało, że koń ma cztery nogi i ogon...
Kiedy ostatnio byłeś w Krakowie? Bo ja bywam hm.. często. 😉 Już dawno nie ma niemal żadnej dorożki. Są upiorne landa w kolorze łososiowym lubi lilaróż zaprzęgnięte np.w parę srokaczy z rajerami na czubku głowy. Nie są to dorożki takie jak w Wiedniu-identyczne ,z numerem i fiakrem na koźle. /no,chyba,że i w Wiedniu się zmieniło-byłam z 5 lat temu/ Niech wreszcie zrobią porządek z dorożkami ,paskudnymi szyldami etc. Tak jak z pijaną babą od precli kiedyś.
Z całym szacunkiem, ale Wy naprawdę lubicie jak jest wszystko jednakowo, pod sznurek i w dodatku koniecznie na trzeźwo..? To co byście powiedzieli o księciu Poniatowskim, który rozbijał się po Warszawie odkrytym powozem nago czy o Wieniawie, który konno wjeżdżał do sali balowej na piętrze?
Co z tego że różowe? 93% ludzi uwielbia różowy kolor. Ja akurat nie lubię, ale wcale nie uważam że ktoś (lub coś) ma mieć prawo decydować o tym, jaki kolor ma mieć dorożka, którędy może jeździć i ile godzin może pracować dorożkarski koń! Jeśli ktoś (lub coś) ma prawo decydować o kolorze dorożek, to ma też prawo decydować o kolorze, za przeproszeniem, niewymownych. A jeśli ktoś (lub coś) ma prawo decydować o tym, ile godzin może pracować dorożkarski koń, to ma też prawo decydować o tym, kiedy Wam wolno uprawiać seks i z kim (co nota bene jest o wiele ważniejszą kwestią zdrowotną niż problem zapinania pasów w samochodach - a jak orzekł ostatnio Sąd Najwyższy, okupujące nas faszystowskie państwo ma prawo decydować o czym tylko chce, jeśli tylko powie przy tym, że to dla naszego dobra...).
Ręce precz od dorożek! W Krakowie i gdziekolwiek indziej. Żadne "decyzyzjne gremium" nie jest i NIGDY nie będzie do niczego potrzebne! Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!
Nie wiem tylko po co akurat TUTAJ o tym piszesz? Takie słowa nalezy kierować to władz miasta, które zapewne ustaliły taki porządek, a nie do Voltowiczów którzy niczemu tutaj nie zawinili ani nie mogą tego w zaden sposób zmienić.
Nie wiem tylko po co akurat TUTAJ o tym piszesz? Takie słowa nalezy kierować to władz miasta, które zapewne ustaliły taki porządek, a nie do Voltowiczów którzy niczemu tutaj nie zawinili ani nie mogą tego w zaden sposób zmienić.
Reaguję na (ewidentnie koński, stąd lokalizacja wątku) materiał, który pojawił się w głównym programie informacyjnym jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Przeciwdziałam faszystowskiej propagandzie. A także bronię koni, które padną ofiarą tej propagandy, jeśli doprowadzi ona do uchwalenia stosownej legislacji ogólnokrajowej (bo po co będą komu dorożkarskie konie, skoro nie da się uprawiać zawodu dorożkarza..?).
a moim zdaniem zaostrzenie przepisow zwiazanych z dorozkami to akurat bardzo dobry pomysl i szkoda, ze tak pozno sie ktos za to wzial. O wypadku slyszalam "kątem ucha", a o propozycjach zmian w przepisach wiem jeszcze mniej, natomiast sama wielokrotnie widze konie na wrocławskim rynku, które z nogami jak banie, często-gęsto pokaleczone lub utykające - stoją w upale i czekają na klientów. Odległość od stajni nie pozwala na odpoczynek choćby godzinke w ciągu dnia.
cóż... dla mnie najwyzsza pora! i to niezaleznie od tego, czy wypadek byl winą przemęczenia koni czy tez nie.
Z całym szacunkiem, ale Wy naprawdę lubicie jak jest wszystko jednakowo, pod sznurek i w dodatku koniecznie na trzeźwo..?
Ja rozumiem ułańską fantazję i chęć zachowania tradycji, ale w tym przypadku to również o ludzkie życie chodzi. Już o końskim nie wspominając. W dodatku, jak zauważyły stałe bywalczynie Krakowa, do tej tradycji to trochę już daleko.
PS. Ja również byłam oczarowana dorożkami w Wiedniu, wszystko w rewelacyjnym stylu, konie zadbane. Chyba jest do czego dążyć, a nie koniecznie starać się zachować to co stare, a nie koniecznie dobre i słuszne.
O widzę, że nie jestem sama. Ja też uważam, że co jak co ale w cywilizowanym kraju powinny być odpowiednie normy co do pracy zwierząt (godzin ich pracy i warunków). Trasy dorożek także powinny być ustalone z góry bo coś co ma miejsce w dużym mieście turystycznym powinno być z góry zaplanowane i odpowiednio przystosowane. A jeżeli chodzi o wygląd ... dorożki oczywiście mogą być ozdobione w jakich chcą kolorach byleby z koni idiotów tym nie robić (chyba trzeba mieć jakieś pojęcia estetyki chociażby ...)
jkobus A co powiesz na to, że np. w NY wszystko co tyczy się dorożek w central parku jest unormowane prawem? Ba! Nawet jest policja konna, która (o zgrozo!) sprawdza stan tych "pojazdów", a także koni? Że mają one ustalone godziny po których muszą (!) wrócić do stajni aby konie odpoczęły i napiły się? I wbrew pozorom dorożkarzy nie brak 😉
Ale co konkretnie Ci przeszkadza w tej nagonce? To, że w końcu ktoś zainteresował się kondycją i warunkami pracy tych koni, czy że dobiorą się w końcu do domorosłych dorożkaży, którzy robią złoty interes nie mając zielonego pojęcia o fachu i koniach w ogóle (co nijak się ma do tradycji, której bronisz)? Sam przepis zakazujący ruchu dorożek po starówce w godzinach 12 - 17 jest durny, już sobie wyobrażam co się będzie działo jak konie "na siebie nie zarobią"...ale myśle, myśle że cała ta medialna nagonka - o ile faktycznie pociągnie za sobą zmiany w prawie - wyjdzie i turystom i zwierzakom na zdrowie.
jak orzekł ostatnio Sąd Najwyższy, okupujące nas faszystowskie państwo ma prawo decydować o czym tylko chce, jeśli tylko powie przy tym, że to dla naszego dobra...).
Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!
jkobus - czy ty się z choinki urwałeś cżłowieku..?? 😲 jak ci się nasze "faszystowskie" państwo nie podoba, to zrzecz sie obywatelstwa i do widzenia... zakazy i nakazy ci się nie podobają..? to stwórz sobie własny kraj anarchii może będziesz szczęśliwszy ze swoją dorożką..
jestem obiema rękami i nogami za regulowaniem pracy dorożek, we Wrocławiu sama brałam udział parę lat temu w skardze na dorożkarza i stanu konia, który był zaprzęgnięty... koń z niedowagą na oko 100 - 150 kg, każde kopyto inaczej podkute, nogi poranione, na koźle pijany, brudny "woźnica" co to wszystko ma w dupie, byleby mu ktoś dał 5zl na wódę... i taka jest znakomita większość "dorożek" - poza cudownymi wyjątkami, ale to pojedyncze przypadki.
Jak ktoś podchodzi do tego zawodu poważnie to mu zakazy i nakazy życia nie utrudnią - każdy z nas wykonuje jakąś profesje i kodeksy pracy nas też limitują... dzięki takim obostrzeniom wyeliminuje się idiotów wykorzystujących zwierzęta i narażających nas wszystkich na nieprzyjemne skutki..
rozumiem,że dla ciebie ideałem byłoby 24h doba pracy dla konia, galop/cwał - wszystko dozwolone, zero OC - hulaj dusza piekła nie ma... 😤
Skąd wiesz że urzędnik (jakiś, przypadkowy, wcale nie koniarz, bo niby skąd taki miałby się w magistracie wziąć) zna się na koniach i na dorożkarskim fachu lepiej niż dorożkarz? Nawet, jak piszesz, "przypadkowy" i "koszący kasę" (choć trudno mi sobie wyobrazić, jak niby na tym można by kasę kosić)? Dobrymi chęciami to Piekło jest wybrukowane. A z takich regulacji szkoda ZAWSZE jest większa niż (najczęściej tylko propagandowy) pożytek...
Słuchałeś tych wiadomości czy usłyszałeś tylko hasło i tak się rozemocjonowałeś, że już nic więcej nie wychwyciłeś? Do sprawdzania stanu koni powołali weterynarzy, a sam dorożkaż przyznał, że biorą się za to ludzie nie mający o tym bladego pojęcia, tylko po to żeby interes zrobić - a interes jest, mając w pamięci ilu ludzi może pomieścić krakowska starówka w wakacje. Zresztą, zostawiając nawet egzekwowanie przepisów, Poza tym, podobno, w Krakowie nie można być dorożkarzem, jeśli się nie wykupi OC i nie podpisze cyrografu, że będzie się jeździć tylko stępem i tylko po wyznaczonych trasach (!!!)
To Cię tak bulwersuje? To że wystarczy, że dorożkaż stwierdzi na piśmie, że ma spokojnego konia? Ja też mam konia spokojnego w pewnych warunkach ;] Nikt tego nie weryfikuje, a potem mają miejsce takie wypadki jak ostatni w Krakowie albo pamiętny w Zakopanem - ze szkodą dla wizerunku koniarzy. Że trzeba wykupić OC? Oczywiście, że trzeba! Konie to zwierzęta - nie zawsze przewidywalne. Dla mnie to co piszesz jest niepoważne, gdybym nie znała Cię z innych wypowiedzi na forum jkobus, pomyślałabym, że to prowokacja.
Skąd wiesz że urzędnik (jakiś, przypadkowy, wcale nie koniarz, bo niby skąd taki miałby się w magistracie wziąć) zna się na koniach i na dorożkarskim fachu lepiej niż dorożkarz? choćby z doinformowania się u źródeł (np. zawodowych jeźdźców, literatury, przepisów UE itp) - na tej samej zasadzie okreslany jest czas pracy i odpoczynku zawodowych kierowców TIRów na przykład. Urzędnik też przeciez nigdy nie prowadzil 18sto kołowej ciezarowki, a jednak jakies tam przepisy byl w stanie stworzyc.
okreslany jest czas pracy i odpoczynku zawodowych kierowców TIRów na przykład. Urzędnik też przeciez nigdy nie prowadzil 18sto kołowej ciezarowki, a jednak jakies tam przepisy byl w stanie stworzyc. i kierowcy Ci stają na głowie,żeby te idiotyczne przeszkody obejść, bo przeszkadzają im one, uczciwie pracować...a jedyną funkcją tych regulacji, jest fiskalizm i możliwość udzielania przywileju, w postaci dyspensy wobec onych. ciągle się dziwię,że ludzie mają tak dużo wiary w urzędasów i w biurwy, a tak mało w pracującego człowieka. kto wie lepiej co jest dobre w danej dziedzinie- biurwa ,czy praktyk?
Wrotki, fajnie by było, jakbyś pamiętał, że od tego ile pracuje kierowca tira zależy także życie innych osób. Akurat znam całą masę kierowców tirów, i nie raz rozmawiałam z nimi na ten temat. Owszem, przepisy trochę utrudniły możliwość planowania transportów, ale umożliwiły im normalny wypoczynek. Wcześniej pracodawcy kazali im jeździć przez dowolną ilość godzin. A uważasz, że to bezpieczne na drodze, kiedy zasypia za kierownicą człowiek prowadzący kilkunasto czy kilkudziesięciotonowy samochód? Z jakiej racji on ma stanowić zagrożenie dla innych na drodze???? A będzie je stanowił, jeśli będzie jechał gdzieś 20 godzinę. A tak, po tyle jeździli - czasem i więcej. W tej chwili muszą rozplanować postoje i wypoczynek. I szczerze? Chętnie z tego korzystają - a pracodawca - wielka firma transportowa dysponująca na chwilę obecną około 600 -800 tirami (wożą lawetami auta po całym świecie) już dawno zaakceptowała takie przepisy i planuje wszystkie transporty z uwzględnieniem przerw, postojów. Więc nie opowiadaj, że są tacy źli na przepisy - bo nie są - normalny kierowca tira, nie jego pracodawca, chce także odpocząć. Bo jego fizyczne zdolności też są ograniczone...
wrotki... przypominam, ze te "urzędasy" od wieeeelu lat ingerują w Twoje i innych życie. To nie jest ich pierwszy raz - To nazywa się prawo.
dzięki temu Ty nie musisz tyrać po 16 godzin dziennie, a jeśli już koniecznie byś się uparł, a Twoja firma nie bedzie miala mozliwosci zatrudnienia osoby bardziej wypoczetej od Ciebie (a tym samym bardziej produktywnej) - będziesz mial wypłacone nadgodziny.
i przypominam tez, ze dzięki temu w kopalniach nie pracują dzieci. Kiedys przeciez standartem byly ośmioletnie dzieciaki pchające wagoniki kruszcu w korytarzach, w których nie mieścili się dorośli faceci. I co... myslisz, ze taka praca w kopalni nie byla ponad ich sily? Wtedy tak samo mozna bylo mowic o "uczciwie pracujących ludziach"
Wczoraj, po kilkunastu godzinach pracy, głównie zresztą za kółkiem, byłem zbyt zmęczony na subtelności 😉 Spróbuję to teraz nadrobić, skoro mam jeszcze kwadrans do wyjazdu.
Otóż z perspektywy kierowcy pojazdu odrobinę mniejszego niż 18-kołowy TIR, tachograf jest narzędziem Szatana! Większość, ogromna większość kierowców ciężarówek wyposażonych w ten przyrząd utrzymuje prędkość 90 km/godz niezależnie od tego, po jakiej drodze się porusza, jakie akurat jest ograniczenie prędkości, nie zwracając uwagi na fotoradary (skąd mit, że większość z nich to atrapy? Przecież fundują je najczęściej gminy, które mają procent od "zarobionych" w ten sposób pieniędzy? Na atrapach niczego by nie zarobiły...), ani, co najbardziej przykre, na innych użytkowników drogi. Także w terenie zabudowanym, jeśli tylko się da. Jako kierowca "kalekiego", bo niezdolnego do gwałtownych przyspieszeń i hamowań zestawu z przyczepą doświadczam tego zachowania wielkich ciężarówek często i przykro.
Oczywiście rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Skoro na prostym, równym i bezpiecznym odcinku drogi nie wolno im jechać szybciej, bo tachograf to zanotuje i w razie kontroli będzie kara, to jedyne co im pozostało, aby wyrabiać się na czas, to jechać równo z maksymalną dozwoloną prędkością (czy była ona rozsądna i czy była dozwolona w konkretnym miejscu drogi, tego już tachograf nie pokazuje...). Wyrabiać się na czas muszą, bo: a) Spora część tych ciężarówek to jednoosobowe firmy, które nie zarabiają jak stoją, a stać muszą. b) Żadna sztuka tak skonstruować system płac, by motywował do dostarczania ładunków przynajmniej w terminie. c) Każdy kierowca, także kierowca ciężarówki wolałby dojechać na miejsce i (zwłaszcza) do domu jak najszybciej - dróg nie wybudowano po to, żeby na nich mieszkać...
W ten sposób dobre intencje obróciły się w swoje przeciwieństwo.
Twierdzę, że tak się dzieje z KAŻDĄ lub z niemal każdą regulacją tego typu.
"Tego typu", tj. taką, która usiłuje zastąpić przepisem zdrowy rozsądek i zwolnić ludzi od myślenia. Prawo potrzebne jest tylko tam, gdzie zdrowy rozsądek nie poradziłby sobie z optymalnym dla wszystkich zainteresowanych rozwiązaniem problemu - co ma miejsce w (dość rzadkich) przypadkach wystąpienia "dylematu więźnia" lub któregoś z jeszcze bardziej egzotycznych zagwostek opisywanych przez teorię decyzji.
W jaki sposób powstają takie regulacje? Widzimy to doskonale na przykładzie który należy do meritum tego wątku, czyli na przykładzie dorożek. Zdarzył się jakiś wypadek z udziałem dorożki czy dorożkarskiego konia. Wypadek ten miał swoje konkretne, jednostkowe przyczyny, których na razie nie znamy i jeszcze przez jakiś czas nie poznamy (ówże powołany weterynarz musi się wypowiedzieć - ciekawe zresztą, czy jest specjalistą od behawioru koni, czy po prostu jedynym wetem znanym prokuraturze..? ale mniejsza z tym...). Media nie czekają jednak na zbadanie tej sprawy. Poniekąd nie mogą - bo co to za news "koń stratował nastolatkę, nie wiemy dlaczego, poinformujemy za miesiąc...". Za miesiąc nikt już nie będzie o sprawie pamiętał. Żeby news był kompletny, potrzebna jest puenta. A jaka puenta wygląda najlepiej? Najlepiej wygłąda przejście od jednostkowego, konkretnego przypadku na poziom ogólny: przejście niczym nie uprawnione i nie mające nic wspólnego z indukcją logiczną czy naukowym badaniem faktów. Dorożkarski koń potrącił nastolatkę? To mamy "problem dorożek", który trzeba jak najszybciej "rozwiązać". Patrzymy na te dorożki i widzimy: acha! Brzydkie! Różowe! Więc niech będą wszystkie jednakowe. Koń stratował nastolatkę? Widać był przemęczony! Przypominam, że wcale tego nie wiemy (na razie) - ale dziennikarz tak zgaduje. Skoro był przemęczony - to trzeba wprowadzić przepis o godzinach pracy koni dorożkarskich (to nic, że jest już ustawa o ochronie zwierząt, która do zwalczania wszelkiego rodzaju wynaturzeń o charakterze jednostkowym zupełnie wystarczy). A najlepiej to uregulować "problem dorożek" (tak jak "problem żydowski" czy "sprawę polską"😉 raz na zawsze wprowadzając specjalną "ustawę o zawodzie dorożkarza" z obowiązkiem przynależności fiakrów do Izby Dorożkarskiej (i może jeszcze z obowiązkiem przynależności koni do Izby Koni Dorożkarskich - z prawem głosu doradczego na zgromadzeniach dorożkarzy..?) i prawem do wykonywania tego zawodu tylko po odbyciu co najmniej 3-letniego szkolenia zakończonego egzaminem państwowym... To wcale nie jest takie abstrakcyjne! Mój dziadek, z zawodu szewc, który nigdy z końmi nie miał do czynienia, podczas służby w Wehrmachcie był zmuszony zdawać egzamin na woźnicę (okupował południową Francję razem z generałem von Blaskowitzem i samochodów mieli tyle, co dla dowództwa...). Widać w modelowym państwie eurosocjalizmu, czyli w Niemczech za Hitlera "problem dorożek" był rozwiązany tak samo metodycznie i "naukowo" jak "problem żydowski"...
Media nie mogą nie czynić z jednostkowych, w żaden sposób ze sobą nie powiązanych przypadków problemów natury ogólnej, ponieważ mózg odbiorcy tak jest zbudowany, że domaga się prostych i oczywistych odpowiedzi i nie znosi gdy w informacji brak jest puenty. Taka informacja się po prostu nie sprzedaje, a idzie o to, aby towar sprzedać, nieprawdaż?
Politycy ulegają presji mediów i wydają regulacje rozwiązujące problemy o których nikt nawet nie próbował dowodzić, że w ogóle istnieją.
Dorożkarze byliby całkiem zadowoleni z wprowadzenia tych egzaminów państwowych i Izb Dorożkarskich. I konkurencja mniejsza i wypić w gronie kolegów by można wreszcie legalnie...
Z tymi dziećmi w kopalniach to już naprawdę po bandzie pojechane! Nawet, gdyby tak było poza powieściami Emila Zoli, to i tak nic z tego nie wynika a propos dorożek...
W jednej kwestii zgodzę się z jkobusem: (to nic, że jest już ustawa o ochronie zwierząt, która do zwalczania wszelkiego rodzaju wynaturzeń o charakterze jednostkowym zupełnie wystarczy). Od dawna można było pomyśleć,przyjąć zasadę jaka ma wszystkich obowiązywać ,jeden wzór - i się do tego stosować . A o sprawy dobrostanu uregulowane przepisami-dbać na bieżąco. Chyba na Volcie był wątek o dorożkarskiej szkapie kulawej i obojętności służb na zgłoszenie jednej z dyskutantek. Te ogromne powozy to zaprzęgi czterokonne - już tylko to powinno wystarczyć. Kolory i rajery - to sprawa estetyki -subiektywna-zgoda. Ale pamiętajcie,że rzecz ma miejsce w Krakowie. To ma ogromne znaczenie. Trzeba długo tu mieszkać,żeby zrozumieć. W tym mieście jest mnóstwo rzeczy do czytania między wierszami. Krakowianie pamiętają kobietę sprzedającą precle. Arogancka,brudna,podpita . Sprzedawała bez żadnych zezwoleń i kontroli. Wiele lat była nietykalna a jej ostateczne usunięcie z rynku było sensacją na całe miasto. Jedni współczuli biednej staruszce a inni wiedzieli,że wózek z preclami był objazdową meliną -jedną z najbardziej znanych w mieście. Kto z niej nie korzystał? Ho!ho!artyści,rajcy, nawet podobno nobliści. I uznano babę za rodzaj narodowego dobra podlegający ochronie. 😂 Tu poprostu tak jest - wiele rzeczy funkcjonuje na dziwnych zasadach - bo uznaje się,że "tworzą słynny krakowski klimat" . Być może tworzą,być może nie. Ja lubię Kleparz po remoncie i nie żal mi dawnego. I dobrze,że z Placu Nowego znikły muchy z brudnych bud z mięsem. Może tylko "niebieskiej Nyski" bym broniła - 🏇 A wracając do dorożek - "słynny krakowski klimat" tworzył Pan Koczwara opisany przez Mistrza Konstantego . I tyle. Obecnego jarmarku jako mieszkaniec Krakowa się wstydzę.
Z mojej perspektywy wygląda to tak. Mieszkam w Krakowie, codziennie widzę jak ok. godziny 10-11 wyjeżdżają do pracy konie dorożkarskie. Niektóre konie na rynek mają 10-15 km do pokonania - z Zielonek, Tyńca, Wieliczki. Na Rynek wjeżdżają właśnie o tej porze o której wszyscy lekarze zalecają siedzenie w domu i nie narażanie się na promieniowanie słoneczne. Wczoraj na Rynku w Krakowie temperatura powietrza sięgała w godzinach 12-17 31-32 stopni C. Konie wracają do stajni, znów na piechotę, ok. godziny 23-24. Do tego dochodzą sprawy kulawizn, korekty kopyt i kucia, obtarc od uprzęży itp. Moim zdaniem to nie jest w pożądku 🙁 I jeszcze z życia wzięte - znam osobiście przypadek klaczy używanej do pracy na Rynku w Krakowie. Klacz ta podobnie jak wszystkie inne konie z tej stajni dorożkarskiej całe swoje życie stała na sznurku w stanowisku zbyt wąskim by mogła się położyc. Koń ten podobnie jak wszystkie inne wychodził na światło dzienne tylko do pracy na rynek. Klacz po krótkim użytkowaniu okulała i nie nadawała się do pracy, więc stała, stała, stała, około roku czasu. Właścicielowi nie przyszło nawet do głowy wezwac lekarza weterynarii - postoi to przejdzie, nie przejdzie to pojedzie do Słomnik (rzeźnia końska). Klacz została odkupiona i poddana leczeniu przez prywatną osobę. Nie chcę generalizowac ale byłam w kilku stajniach dorożkarskich i we twszystkich wygląda to podobnie - czy użytkowanie zwierząt i zarabianie na nich sporej kasy nie powinno zobowiązywac do zapewnienia właściwych warunków bytowych opieki lekarsko-weterynaryjnej i prawidłowego odpoczynku?????????
Zaczarowane jak licho. Są pióra. Tu widać w jakim tłumie się poruszają. A na tej małej fotce/przy pomocy lupy/ widać ile osób siedzi naraz. A na zdjęciach z linku polecam uwadze wygląd koni-sama radość z nich bije.
Po 1 wrotku - Jeżeli uważasz że ograniczenie godzin prowadzenia pojazdu ze względu na bezpieczeństwo jest głupotą czy też nie wiem czym to wybacz ale ostatnio otaczają mnie w mojej redakcji dziesiątki informacji o kierowcach tirów którzy powodują wypadki, taranują posesje albo niszczą budynki. Pytanie dlaczego? Bo jadą na upadłego nie bacząc na to że w 98% po jakim kolwiek zderzeniu wychodzą cało gdy inni są kalekami albo ponoszą śmierć na miejscu.
Po 2- Dla wszystkich którzy uważają że ograniczanie godzin pracy dorożkom to skandal to moje pytanie brzmi a gdzie jakieś współczucie dla koni? I tak większość czasu stoją na upale albo na mrozie gdy woźnica dajmy na to siedzi sobie gdzieś w cieniu albo znajduje ciekawsze zajęcie, wielokrotnie widziałam bryczki w zakopnem stojące pod opieką jakiegoś z tyłu, zero odpowiedzialności.
Dorożki nie teleportują się magicznym sposobem na Rynek ani nie poruszają się w przestrzeni pozbawionej innych uczestników ruchu drogowego czy choćby przechodniów. Dlatego nie rozumiem problemów z OC dorożkarzy. Jesli nam się nie podoba, to znieśmy OC dla kierowców samochodów, a potem w przypadku strat na mieniu lub zdrowiu bawmy się w dochodzenie odszkodowania na drodze sądowej. Powodzenia życzę. Co do jednolitego wyglądu dorożek: w okolicach Galerii Krakowskiej dorożki moga mieć nawet kształt dynii obsypanej brokatem. Ale na Rynku ich wygląd jednak powinien być regulowany, skoro nie pozwala się na wywieszanie reklam gdzie popadnie i samowolę budowlaną ze stawianiem blaszanych bud np. pod Adasiem. Jak ktoś lubi pstrokaciznę i różnorodność, to niech nie powołuje się na tradycję, zwłaszcza wówczas gdy pojawiają się pomysły wyprowadzenia dorożek z Rynku. Z jednym się nie zgodzę co do dorożek wiedeńskich: uważam, że krakowskie konie wyglądają lepiej i mają więcej energii.
[img]http://www.alaska.net/~carriage/rigs/cinderella.jpg[/img] No -takiego JESZCZE w Krakowie nie ma. Co do Wiednia- pisałam,że byłam dość dawno i też poczytałam,że nie jest teraz wesoło.
Oj Taniu, mylisz się i to bardzo 😉 W tym roku widziałam podobną dynie w Krakowie. Ciągnięta przez 2 pogrubione (zimnokrwiste) taranty. Oczywiście nie taka sama, ale to była taka wielka dynia "zawieszona" na kołach.