27.09.2009r. o świcie, pomimo wielu starań, odeszła od nas Vera v. d. dennenhoek, pięcioletnia klaczka szetlandzka. Była z nami tak krótko a wniosła w nasze życie morze radości i ocean smutku.....
Koń miał masakrycznego pecha. Skaleczył się na pastwisku - nie wiemy o co, jak. Miał głęboką ale wąską rankę, na wysokości stawu skokowego, od środka nogi. Okazało się, że cokolwiek to było, przebiło torebkę stawową. Koń był w szpitalu przez miesiąc, najpierw płukali ten staw żeby pozbyć się zakażenia, był na antybiotykach itd. Po kilku dniach był w rewelacyjnym stanie, nie kulał, miał już wracać do domu. Później znów się posypało. I znów było lepiej. Miał wracać w tą niedzielę do domu, w sobotę wieczorem vet zadzwonił, że zakażona jest kość i nic się nie da zrobić. Jego właścicielka (15 lat) pojechała się z nim pożegnać i wczoraj go uśpili. Cała stajnia w żałobie, po prostu masakra. A dla Becky Stanley był naprawdę całym życiem 😕