Forum towarzyskie »

Zazdrość

ja jestem zazdrosna i sie przyznaje bez bicia 🙂
kiedys bylam bardzo, przybieralo to rozne formy - nigdy niczego nie zabranialam, nie szantazowalam ani nic z tych rzeczy, ale czytalam smsy, rozmowy na komunikatorach. Nie lubilam kiedy przytulal inne dziewczyny na powitanie. Nie lubilam kiedy sie slodko do nich odnosil 😀 Zdarzalo mi sie mu dogryzac i wyzlosliwiac. Ale w naszym przypadku madrosc mojego faceta byla na tyle wieksza od mojej (glupoty, przyznaje 😀 ), ze mimo tego ze wiadomo, bylo to dla niego niekomfortowe, niesprawiedliwe i po prostu nie rozumial mojego zachowania, mial na tyle cierpliwosci, zeby ze mna to przepracowac. Rozmawialismy, analizowalismy, doszlismy do wnioskow. Wzrosla moja samoswiadomosc i samoocena. Dzisiaj wiem ze jestem wlasciwa osoba na wlasciwym miejscu, i choc oczywiscie dalej jestem zazdrosna, to nie jest to juz destrukcyjne ani dla mnie ani dla niego. Teraz wszystko przekrecam w zart.

Myślę, że granica między zazdrością do przyjęcia a chorą to kwestia indywidualna. Dla mnie normalne jest, że jeśli partner wychodzi to wiem mniej więcej z kim i jakie mają plany (impreza, posiadówka, mecz, itp.). Zazdrość o znajomych bywa słuszna, a najlepiej to zapoznać partnera z przyjaciółmi. Sprawdzanie smsów, maili i rozmów jest nie do przyjęcia, tak jak i awantury o nic nie znaczące rozmowy z płcią przeciwną  😉 Oczywiście bywałam zazdrosna, ale starałam się nad tym panować i nie robić awantur o pierdoły. Z drugiej strony (chłopaka) bywało ciężko bo nie lubię jak mnie ktoś kontroluje czy ogranicza. Jestem typem wolnego strzelca (tak to się chyba mówi ?) i lubię wszystko robić po swojemu  😉
Ja się zastanawiam, czy jeżeli w ogóle się nie zazdrości, to czy się jeszcze tego kogoś kocha?
Ja nie jestem w ogóle zazdrosna.


Mnie sie wydaje ze to kwestia zaufania i dojrzalosci.
ja też jestem typem zazdrośnicy, ale bardzo się staram nad sobą panować.
kiedyś taka nie byłam, ale mój facet kilka razy mnie oszukał. Ma przyjaciółkę która moim zdaniem ewidentnie go podrywała. Kilka razy zwróciłam mu na to uwagę i wtedy zaczął ukrywać przede mną to, że się czasami spotkają, zaczął kasować smsy od niej itp a jak się pytałam co u niej i czy jakoś niedawno się kontaktowali to zawsze się wypierał i mówił, że ona go nie interesuje już zupełnie i absolutnie nie mieli żadnego kontaktu. Czułam, że to nie jest prawda, zdarzyło mi się kilka razy sprawdzić jego tel/maila (a kiedyś byłam pewna, że NIGDY się do czegoś takiego nie posunę) i niestety zazwyczaj moje podejrzenia okazywały się być prawdą. On twierdzi, że wolał mi nie mówić, żebym się niepotrzebnie nie denerwowała, nie docierało do niego, że taka konspiracja tylko nakręca moją podejrzliwość i zazdrość... Po ponad 2 latach wzlotów i upadków, wielu kłótniach i moich bardzo dużych wątpliwościach dot. sensu bycia w takim związku udało nam się w końcu jakoś porozumieć i od jakiegoś czasu jest dobrze  💃  Mam nadzieję, że to nie chwilowa poprawa... 
moja ex połówka była nie tylko zazdrosna o wypady z kolegami, ale również o wypady z koleżankami. bo ja przecież miałam cały czas siedzieć w domu heh.
Mój S. nie jest typem zazdrośnika, czasem wychodzę z kolegami i On nie ma z tym absolutnie żadnego problemu, kiedyś nawet śmiałam się bo poszłam z kolegą do kina, S. dzwoni i pyta co robimy i czy P. mnie dostarczy bezpiecznie do domu, a ja mówię, że właśnie wyszliśmy z kina, na co mój S. "Bogu dzięki że P mnie wyręczył z oglądania tej szmiry na którą chciałaś mnie wyciągnąć, powiedz Mu że ma u mnie duże piwo" po czym dzwoni narzeczona P i z dokładnie takiej samej sytuacji robi ogromną awanturę. Uwielbiam tą cechę w moim mężczyźnie, co prawda są moi znajomi o których jest ociupinkę zazdrosny lub ich po prostu mniej lubi i gdy się z nimi spotykam to marudzi odrobinę, ale generalnie jest bardzo wyrozumiały. Ja chyba jestem trochę gorsza w tej kwestii, ale się staram z tym walczyć, na szczęście mój chłop nie daje mi też powodów do zazdrości, zwykle gdy wychodzi beze mnie to w męskim gronie, pracuje też głównie z facetami, a jakieś koleżanki to zwykle nasze wspólne znajome o które ja absolutnie nie jestem zazdrosna. Pamiętam jednak że gdy pracował w innym miejscu byłam ociupinkę zazdrosna o koleżankę z pracy, On też wyjątkowo nie lubił jednego z moich znajomych bo twierdził że się do mnie za bardzo "mizdrzy", generalnie jednak żadne z nas nie jest chorobliwie zazdrosne.
nigdy nie trafiłam na zazdrośnika,
nigdy też nie byłam zazdrosna
po prostu nie trafiałam na typy, które by dawały powody do zazdrości

zastanawiam sie - być może nigdy nie przydażyło mi sie tak duże uczucie by być zazdrosnym
Ja jestem strasznie zazdrosna. STRASZNIE, tylko oczywiście nigdy się nie do tego nie przyznaje. Wściekam się, ale zawsze chowam to strasznie głęboko w sobie, jak zresztą wiele najróżniejszych emocji- kiedyś moja znajoma psycholożka powiedziała, że jestem tak skrajnie introwertyczna, że powinnam być opisywana w podręcznikach jako specjalny przypadek 😉
Nie tylko oczywiście jeśli chodzi o mężczyzn- ale o bliskich, o to, że komuś coś się udało, nawet o jakieś stricte materialne rzeczy.
aż wstyd się przyznawać 😉
ovca, Trzeba było zaproponować pani psycholog, żeby Cie opisała. Dostałaby nagrodę, a Ty profit z niej! 🙂 🙂 😉
Oprócz tego dziewczyna miała zakaz witania się poprzez przytulenie - mogła jedynie podać rękę; miała zakaz wychodzenia na imprezy bez niego (i to nie tylko jakieś koncerty czy imprezy w klubie, ale... jakiekolwiek wyjścia); a nie daj B. kiedy na gadu-gadu jakiś facet jej wysłał wiadomość w momencie kiedy On tam był. Na szczęście, związek się zakończył. Facet musiał mieć chyba niesamowite kompleksy, żeby się o takie pierdoły czepiać. No i oczywiście, ON wychodzić mógł, wszędzie. Ona miała siedzieć w domu i pokornie czekać.
(...)
Bezsensem jest
1) wypisywanie czy wydzwanianie co 5 minut, kiedy On/Ona jest na jakiejś imprezie bez partnera albo na piwie z kumplami/pogaduchach z koleżankami i wypytywanie "kiedy wrócisz/kto tam jest" etc. 
2) sprawdzanie telefonów, poczt, fejsbuków i innych takich
3) robienie ogromnych awantur o byle co - a że wróciła 30 minut później, że gadała z jakimś chłopem 10 minut, że polazłąaz jakimś chłopem po szkole do sklepu, że poszła do knajpy, gdzie jest pełno chłopów, a że rozmawiał przez telefon z jakąś babą, a że wypił jedno piwo za dużo i NA PEWNO coś tam narobił, że gadał z jakąś blondyną na przystanku... No kurde, paranoi dostać można.


Ja mam taki związek.
Nooo poza tym, że zasady obowiązują w obydwie strony.
Dla mojego męża zupełnie naturalne jest, że nie wychodzi na imprezy beze mnie, że unika rozmów sam na sam z koleżankami, że nie dotyka płci przeciwnej, zachowuje dystans zawsze, że melduje z kim jest i gdzie. on to nawet rzadko ogląda się na ulicy za kobietą (ja częściej 😉 )
No i tego też oczekuje ode mnie.
Musiałam się przyzwyczaić, ale wcale mi z tym nie jest źle. Uważam, że ma to swój sens. Po co prowokować.
Wyjeżdżam sama, ale tel mam zawsze przy sobie i nie raz odbieram tel co 5 minut, a nie raz nie dzwoni wcale- różnie, ale uważam, że ma prawo i nie denerwuje mnie to.
Kiedyś było gorzej, odkąd mam obrączkę na ręce jest dużo spokojniejszy, ale kontrola jest. Nie czyta mojej poczty, smsów itd ale czasem prosi mnie o pokazanie jak z kimś dużo klikam i też nie widzę w tym nic złego.
I tak jak piszesz..
Robienie awantury o 30 min spóźnienie- to bez sensu, fakt. Ale zawsze można zadzwonić i powiedzieć, że będzie się później- to może wynikać nie tyle z chorobliwej zazdrości co z troski. Ale osobiście nie wyobrażam sobie, żeby mój partner miał iść z kimś po pracy/szkole na zakupy, nie nie nie... Czy iść do knajpy.
Po co to?

Jasne, zaufanie trzeba mieć, ale trochę kontroli nie zaszkodzi.
No i kwestia priorytetów, ja nie odczuwam potrzeby "dotykania" innych mężczyzn, czy szlajania się samej.
,
Patologiczna zazdrość, która zaczyna się przeradzać w chore zachowanie, może już być zaburzeniem. Paranoja zazdrości. Tak to się nazywa. I można próbować to leczyć.
Pytanie gdzie leży granica między jeszcze normalnym, zrozumiałym, akceptowalnym zachowaniem, a chorobą.
Nie wyobrażam sobie meldować się swojemu facetowi, chyba, że już wrócę z imprezy idę spać i chcę, żeby rano miał niespodziankę w telefonie, że o nim pamiętałam.
Piwo z kolegami, proszę bardzo, niech się nawet z koleżankami umawia. Byle by nie zdradzał.
Jestem bardzo liberalna 😉
Sama też oczekuję, że będę "mogła" wyjść z domu z kumpelą, i nie będę zostawiać w domu sfochowanego faceta....
RaDag, W przypadku tej znajomej, ona nie była zadowolona z faktu, że jest jak jest, to raz, a dwa - on sobie robił co chciał. Miał ochotę wyjść na całonocną imprezę, to wychodził. Nie był zadowolony z faktu, że znajomej się to nie podobało. Nie widział w tym problemu. Dla mnie to nie fair przecież i kiepska relacja.
Jeśli zasady obowiązują dwie strony i dwie strony się na to godzą to co innego.

Tomek_J Łosz, co za facet. Wychodzenie zawsze razem (w sensie, na imprezy towarzyskie. Powątpiewam, żeby mąż RaDag ją ciągnął na każde spotkanie służbowe 🙂 ) czy meldowanie się jeszcze można zrozumieć (tzn, jeśli dwie strony tak mają, tak robią i nie widzą w tym problemu ), ale... ciąganie innych facetów na "poważne rozmowy" to jakaś paranoja. Tej kobiecie to nie przeszkadza?
Tak sobie czytam post RaDag i stwierdzam, ze my mamy z malzem podobnie. Odkad zamieszkalismy razem zawsze jedno wiedzialo gdzie i z kim jest drugie, i uwazalismy to za normalne - tyle w koncu o sobie wiemy, ze dlaczego to mialoby byc tajemnica? Zawsze mamy mozliwosc zdzwonienia sie, a jak mam byc w miejscu poza zasiegiem to informuje o tym wczesniej. Wyjscia mamy zwykle razem, tak samo wakacje, co nie znaczy ze tylko we dwojke bo lubimy wieksze grona. Nigdy nie uwazalismy tego za dziwne, tak nam pasuje.
Jesli chodzi o dotykanie, gapienie i umizgi do plci przeciwnej, to gdybym na tym przylapala to bym sie strasznie wk... 😀 I jestem pewna, ze to samo by bylo z drugiej strony. To akurat uwazam za oznake szacunku. Zawsze zreszta tak uwazalam, nawet w przypadku osob "wolnych" np gapienie sie na cycki uwazam za chamstwo (co innego dyskretny rzut oka 😉 ) Po prostu w moim mniemaniu spoufalanie sie jest dla osob, ktore cos laczy. Jak mnie nic nie laczy z kolega to dlaczego mam sie do niego np przytulac?

Mamy tez tak, ze nie lubimy byc osobno. Czulabym sie kiepsko gdbybym nie zabrala ze soba tel do knajpy. Na bank myslalabym, ze on moze potrzebuje sie do mnie dodzwonic i nie moze. Bo chociaz od dawna mieszkamy razem, to i tak czesto dzwonimy do siebie w ciagu dnia, ot tak zeby pogadac o pierdolkach albo o tym co sie wydarzylo przed chwila albo o tym ze sie teskni. I zadna z tych rzeczy nie ma nic wspolnego z podejrzliwoscia, zazdroscia czy potrzeba kontroli.

dobra skoncze juz bo pewnie macie mdlosci 😀
Mój były:
-nie pozwalał  mi chodzić do niektórych koleżanek, jeśli wiedział, że tam mógł być jakiś jeszcze kolega tej koleżanki ( nie wiem...rzucać się wszyscy na mnie mieli, czy jak?)
-wolał bym do lekarza chodziła do kobiety, również ginekolog najlepiej, żeby była kobietą
-walczył o każdy centymetr mojej spódnicy
-jeśli się ubrałam seksownie, to już jego zdaniem wyglądałam jak dziwka ( co nie przeszkadzało mu oglądać się, bez obrzydzenia, za koleżankami ubranymi w podobny sposób)
-wszystkich moich znajomych, których znałam, zanim poznałam jego, musiałam odstawić, bo on się z nimi spotykać nie chciał, a nie wyobrażał sobie, że ja miałabym ochotę na spotkania z jakimiś kolegami, podczas gdy mogłam się przecież spotkać z NIM. Jeśli mam więc do wybory niego i jakiegoś kolegę, to PO CO ja się chcę spotykać z tym kolegą? No PO CO?

Podejrzenia były ciągle, o wszystko, o każdego.
( i faktycznie- sam święty NIE BYŁ. Chyba po prostu oceniał świat swoją miarką)

Nie wiem.....może komuś pasowałby taki związek. Mi nie pasował.
Doszło do tego, że budziłam się rano i mimo iż byłam nastolatką, to czułam się jak stara, zmęczona życiem babcia.
A do rękoczynów również później zaczęło dochodzić.
A i owszem.
Nie wiem po co ja tkwiłam w tym związku dłużej niż 15 minut.  🤔
(głupią guwniarą byłam, ot co)
tunidra ja z moim bylym mezem mialam bardzo podobnie, jeszcze do tego stopnia ze najlepiej zebym z nikim nie utrzymywala kontaktow, o kolege dawnego z podstawowki, nie widzianego od lat i spotkanego przez nas na ulicy (a zarowno ja jak i kolega bylismy juz w zwiazkach malzenskich i dzieciaci) mialam tak wsciekla awanture ze swiat nie widzial.
Oczywiscie malowac sie tez nie moglam, oprocz tych spodnic itp
Ja jestem cholernym zazdrośnikiem, mimo 100% zaufania do Lubego.
Ale wychodzenia na kawę z przyjaciółką sam-na-sam i to z jakimś kombinowaniem (bo miał ktoś jeszcze być, ale jednak się wymiksował blebleble) nie trawię. Szczególnie że ja w tym czasie siedzę w domu a też chętnie bym się ruszyła.


Może dlatego że to jego eks?

W ogóle jego eks myślą, że są jego najlepszymi przyjaciółkami i chciałyby żeby im się zwierzał. Ale już skutecznie rozgoniłam towarzystwo  😁
Ja się poczułam zazdrosna, gdy do mojego partnera z którym mieszkam i tworzymy rodzine, zaczęła wydzwaniać późno wieczorem ( np tuż przed godz 24) ,albo dobijać się na Skype'a  -jego ex z którą rozstał się parę lat temu.  Miała nagle przeróżne sprawy nie cierpiące zwloki ( prośba o pomoc w jakiejś decyzji, pomoc o napisanie CV, porada zawodowa ). Powiedziałam, co czuję i jak to odbieram. Michał porozmawiał z nią i od tej pory jest z jej strony czasem jakiś kontakt, ale sporadyczny, w normalnych porach i bez narzucania się swoją osoby kilka razy dziennie. Taki właśnie sporadyczny, niczym nie zobowiązujący  kontakt raz na parę miesięcy, czy na pół roku- to mogę  zniesc, tak bez poczucia zazdrości.
Nie wyobrażam sobie, że miałabym się tłumaczyć z każdego wyjścia. Tak samo nie oczekuję tego od swojego męża. Mieszkamy ponad 300km  od siebie od  4 miesięcy. Nigdy na myśl mi nie przyszło, żeby się czepiać, że wychodzi z koleżanką/ kolegą czy kimkolwiek innym. Zadzwonię czasem kilka razy w ciągu dnia, ale pytam raczej jak się czuje, co dzisiaj robił ( w sensie zawodowym, bo zawód wyuczony mamy wspólny, więc to mnie w jakimś stopniu interesuje), czy może wreszcie odpocząć (niestety często po przyjeździe z pracy ma dyżur czyli siedzi pod telefonem i nie bardzo może się gdziekolwiek ruszyć, więc nie dziwne jest, że mu się nudzi). Ale tak samo on dzwoni do mnie i nie widzę w tym nic dziwnego: zwyczajnie tęsknimy za sobą. Jedyne osoby o które jestem zazdrosna to moi rodzice- widzę, że taki ugodowy baranek jak mój mąż to spełnienie ich marzeń;] No cóż- ja nigdy taka nie będę🙂
kajpo, Ojoj, coś tak czuję, że zrobiłabym dokładnie to samo z tymi eks. 😁 Na to akurat mam uczulenie - koleżaneczki z gg, "przyjaciółki od serca", przyjaciółki-eks. Szkoda tylko, że w poprzednim związku byłam jakaś ślepa i nie reagowałam. Koleżanki, które ja znam - ok, znajome z klasy - w porządku... ale nie "przyjaciółki od serca" z drugiego końca Polski.  😤

tundira No, to ten były mojej znajomej to dokładnie ten sam typ. Skłonności do agresji przejawiał, ale to widziałam ja, znajoma mnie słuchać nie chciała. Na szczęście, nie musiała się przekonywać choć i tak z nim była za długo, w mojej ocenie.

bobek Tak odnośnie tego przytulenia -> mam ze trzech kumpli, z którymi się witam przez przytulenie właśnie. Krótkie, bez żadnych ścisków i czułości, ale przytulenie. Jeden kumpel mojego X też się ze mną tak wita i jeszcze czasem mówi "moooja, moooja". 😁
Obcym chłopom i babom się tykać nie daję, na męskie tyłki i inne części ciała nie patrzę, z innymi nie flirtuję, więc przytulenie to chyba jeszcze nie katastrofa. Tym bardziej, że ci kumple to naprawdę dobrzy znajomi od x lat. No i z nimi widuję się bardzo rzadko.
szam  Dzwonienie do siebie to nic nienormalnego, o ile nie sluzy kontroli. Moj dzwoni do mnie pare razy dziennie tylko po to zeby chwile pogadac, i to jest raczej oznaka milosci niz zazdrosci 😉
A., toć właśnie to napisałam;] nie wyobrażam sobie kontrolowania przez telefon. Zresztą skąd miałabym mieć pewność ( skoro samym faktem dzwonienia, żeby sprawdzić, potwierdzałabym , że nie ufam), że mówi prawdę. No kurczę, mąż też człowiek;D Musi czasem wyjść z domu, pogadać z ludźmi o pierdołach, wypić z nimi piwko. Jak powiedziałam mojej mamie, że zamieszkamy z przyjaciółką P., to kilka razy mnie pytała czy nie podejrzewam czegoś między nimi. Daaawno mi tak nikt humoru nie poprawił;] Potem małż się wyprowadził, to powstało pytanie czy córka właścicieli mieszkania przypadkiem nie szuka sobie partnera;] Związek bez zaufania zwyczajnie nie ma dla mnie sensu i bym w nim 3 sekundy nie wytrwała.
Ja tam jakos nie potrafie byc zazdrosna 😉 Zreszta moj tez nie jest (albo bardzo gleboko ukrywa  :hihi🙂, a poza tym nasz zwiazek to zwiazek dwojga dojrzalych ludzi, po przejsciach, oboje bylismy singlami przez ostatnie dwa lata, z postanowieniem nie wiazania sie juz wiecej (no ale inaczej wyszlo hehe)
bobek Tak odnośnie tego przytulenia -> mam ze trzech kumpli, z którymi się witam przez przytulenie właśnie. Krótkie, bez żadnych ścisków i czułości, ale przytulenie. Jeden kumpel mojego X też się ze mną tak wita i jeszcze czasem mówi "moooja, moooja". 😁
Obcym chłopom i babom się tykać nie daję, na męskie tyłki i inne części ciała nie patrzę, z innymi nie flirtuję, więc przytulenie to chyba jeszcze nie katastrofa. Tym bardziej, że ci kumple to naprawdę dobrzy znajomi od x lat. No i z nimi widuję się bardzo rzadko.

No wiem wiem, sama dostalam w pakiecie z malzem sciskajacych i calujacych kolegow, to sie caluje i sciskam ale na powitanie i pozegnanie i w tym nie ma zadnych dwuznacznosci. Chodzi mi o takie swiergolenie, jak czasami widuje w wykonaniu takiego jednego i jego kolezanki. Jego dziewczyna obok, a on, ni z tego ni z owego w srodku imprezy sie sciska z ta swoja kumpela jak z namietna kochanka, a potem mowi ze mu wolno bo sa tylko przyjaciolmi. Za cos takiego swojego chlopa bym ubila.

EDIT: A co wiedzy na temat z kim i kiedy sie spotykalismy, to w naszym przypadku trudno byloby tego nie wiedziec skoro szczegolowosc naszych zeznac dotyczy nawet tego, co ktore jadlo na obiad 😉
sie sciska z ta swoja kumpela jak z namietna kochanka, a potem mowi ze mu wolno bo sa tylko przyjaciolmi. Za cos takiego swojego chlopa bym ubila.


Też bym ubiła. Lub przynajmniej miałabym takie chęci. Pewno bym się powstrzymała, z fasonem, ale byłabym sfochowana.  😉
Co innego LEKKO, z dystansem przytulić koleżankę, która się pcha na chama z tuleniem. Ale, żeby jakoś namiętniej? I to jeszcze sam z siebie? I jeszcze mi tłumaczyć, że tak ma być?
Mi tam nie przeszkadza jedna konkretna przyjaciółka z którą P. się ściska na przywitanie. Może dlatego, że z nią mieszkam, może dlatego, że już prawie zaobrączkowana, może dlatego, że to też moja przyjaciółka od pewnego czasu;] Z żadną inną P. się nie ściska, a nawet jeśli któraś próbuje, to widzę jak jemu jest niezręcznie;] Więc gdyby nastąpiło odstępstwo od tych przyjętych "reguł" pewnie też bym walnęła focha.
bobek- miło słyszeć, że nie jesteśmy tak całkiem nienormalni 😉

Właśnie taką relację miałam na myśli. I dodam, że jest ona absolutnie obustronna.
I wiele wynika z troski nie podejrzewania o cokolwiek.
Generalnie to tak najbardziej chodzi o możliwość kontaktu w dowolnej chwili. Z mojej strony, to też po prostu czuję się bezpieczniej kiedy wiem, że w KAŻDEJ chwili mogę zadzwonić do męża.
[quote author=bobek link=topic=76423.msg1213611#msg1213611 date=1323283319]
sie sciska z ta swoja kumpela jak z namietna kochanka, a potem mowi ze mu wolno bo sa tylko przyjaciolmi. Za cos takiego swojego chlopa bym ubila.


Też bym ubiła. Lub przynajmniej miałabym takie chęci. Pewno bym się powstrzymała, z fasonem, ale byłabym sfochowana.  😉
Co innego LEKKO, z dystansem przytulić koleżankę, która się pcha na chama z tuleniem. Ale, żeby jakoś namiętniej? I to jeszcze sam z siebie? I jeszcze mi tłumaczyć, że tak ma być?
[/quote]


Sciskac to sie moze z rodzina, a nie z obcymi babami  😤 Z obcymi babami nie powinno byc wiecej kontaktu fizycznego niz podanie reki!


A z kolei ja z moim mężem mam całkiem inną relację, niż RaDag czy Bobek. Urlopy zazwyczaj spędzamy osobno- ja na końsko-psich imprezach, on- na motorowych, razem jeździmy tylko raz w roku na narty, ale i wtedy spotykamy się głównie wieczorem. Ja jestem elementem aspołecznym i najlepiej odpoczywam sama, on- do życia potrzebuje towarzystwa. W tygodniu ja wieczory spędzam z książką, on- z kumplami (no nie każdy wieczór, raz- dwa w tygodniu). Weekendy zazwyczaj też są osobno- ja jeżdżę do koni, on- do kolegów/znajomych. Na weselach on się bawi do upadłego i bladego świtu, ja po dwunastej dawno śpię. Ja nie sprawdzam jego poczty, on mojej, chociaż znamy swoje hasła. Nie grzebiemy w komórkach, nie otwieramy listów itd. (nie, żeby u RaDag tak było  😉 ). Ale dzwonimy do siebie dużo- nie z powodu chęci sprawdzenia, tylko dlatego, że ja się bardzo martwię, jak mąż się nie zamelduje, że dojechał czy o której wróci (chociaż przez telefon mówię, że to dlatego, że nie wiem, o której mam kochanka wygonic  😁 ). Ja mam kolegę, z którym dużo rozmawiam i często jeżdżę na końskie imprezy (kolega swoją drogą ma żonę, moją przyjaciółkę), o którego mój mąż absolutnie nie jest zazdrosny, mąż ma nartową koleżankę, z którą szaleją na stokach. I jeżeli widzę, że jakaś lafirynda ewidentnie dostawia się do męża, to owszem, jestem zazdrosna, ale nie dlatego, że mu nie ufam, tylko dlatego, że ktoś śmie nastawac na moją "własnośc"  😎
I pomimo tego, a może właśnie dlatego, że mamy zupełnie różne zainteresowania i żyjemy razem, ale osobno, mamy fantastyczny związek, a mój mąż, tak ode mnie różny, jest moim najlepszym przyjacielem (chociaż niejednokrotnie mam ochotę go zabic za to, że nie myśli tak, jak ja  😂 )
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się