a ja chciałabym zapytać nie o celowość spacerów z arabkami ale o celowość spacerów na ogłowiu wędzidłowym albo na ogłowiu z dopiętą z jednej strony lonżą.
dziewczyny jak koń pobudliwy i w dodatku obcy to dla bezpieczeństwa.Gdyby zaczęła szaleć to na kantarku nie było by szans zapanować nad nią.To samo mam z moja średnią,po osiedlu między domami czy też gdzieś dalej po ulicy idzie pokornie z dzieckiem na luźnym uwiązie ,natomiast kiedy zabieram ja do lasu i w pewnym momencie traci z oczu jakiekolwiek zabudowania (a razem z nimi matkę która gdzieś tam została) zagotowuje się,przysiada,lekko się wspina i na samym kantarze mogłabym nad nią nie zapanować i cel edukacyjny nie dosyć ze nie osiągnięty to jeszcze na dodatek kompletnie zniweczony
I zawsze jest ewentualność ze koń po-prostu sie spłoszy,wyrwie i ucieknie,osobiście przeżyłam,tez chciałam byc dla konia miła i wzięłam na uwiązie na kantarze spłoszyła się i wyrwała..przypalając mi dłonie....szukałam 3 godziny po okolicy w koncu znalazła sie na jakiejs budowie,robotnicy juz kombinowali jakby tu tego konia spieniężyć.... 🤔wirek: Więc jesli nie jestesmy pewne to lepiej zapobiegać...i nie kusić losu...
derby spacer w "kagańcu" bo klacz nadpobudliwa i zwyczajnie nie utrzymałabym jej na kantarze. Jak sie ogarnie to owszem na kantarku można będzie chodzić ale poprostu nie ryzykuję ucieczki młodego konia.
zduśka gniada to 3 letnia klaczka od Diamentowa Dina po og. Workal, klaczka ze świetnym ruchem, dopiero koleżanka instruktorka zaczyna z nią robotę na lonży. Okaże się pewnie w lato jak klacz będzie użytkowana i czy właściciel jej nie sprzeda.
no tak albo osiąga się porozumienie z arabem i jest się jego nie kwestionowanym przewodnikiem - idzie sie na spacer jak się to osiagnie albo "kaganiec" ale to chyba nie o to chodzi w relacjach. Poza tym takie nieustające szarpanie się z młodym koniem ( jak twierdzi dr. Miller jest to rasa odczuwająca bardziej ból niż pozostałe rasy koni) znieczula na działanie wędzidła czyli spacer to nie jest raczej poskramianie 😉
no tak albo osiąga się porozumienie z arabem i jest się jego nie kwestionowanym przewodnikiem - idzie sie na spacer jak się to osiagnie albo "kaganiec" ale to chyba nie o to chodzi w relacjach. Poza tym takie nieustające szarpanie się z młodym koniem ( jak twierdzi dr. Miller jest to rasa odczuwająca bardziej ból niż pozostałe rasy koni) znieczula na działanie wędzidła czyli spacer to nie jest raczej poskramianie 😉
A ja się zgadzam z Alicją. Osobiście wolę aby koń szarpnął się raz na wędzidle niż miałby się szarpać przez godzinę na kantarze. Uraz przy jednokrotnej niesubordynacji jest chyba znacznie mneij dotkliwy niż narastająca frustracja i ciągłe wyrywanie na kantarze 👀 ? Z doświadczenia wiem, że młode konie na ogół szybko się uczą i wiedzą, że w "kagańcu" się nie fika bo to nieprzyjemne 😉
a ja się nie zgadzam z Alicją i jestem zwolennikiem metod takich jakie przedstawia derby 😉 armara ty nie rozumiesz o czym piszemy z derby -ma być wieź, a nie dyscyplinowanie, które nie buduje zaufania konia arabskiego do człowieka . Jak się nie da spacerować na kantarze tz. że coś nie gra po stronie człowieka. Brak czasu, wiedzy, cierpliwości, pokory?
Zabawne, że w tym wątku szykanowane są spacery na wędzidle, a z wielkim poparciem spotyka się trening wyścigowy niespełna trzyletniego konia, gdzie wiadomo jak brutalna i bezwzględna bywa ta dyscyplina.
(Przepraszam wojenka, to nie jest atak personalnie do Ciebie, bo wysyłanie młodziaków na wyścigi to ogólnie przyjęta praktyka, co nie zmienia faktu, że to ani dla zdrowia, ani psychiki konia dobre nie jest)
Alice ja nie popieram ani wyścigów ani tym bardziej wsiadanie na konia, który nawet 3 lat nie ma;-) Ale ja nie mam na to wpływu i nic z tym nie zrobię. Araby zajeżdżane w wieku ponad 2 lat, kłusaki w sulkach zajeżdżane w wieku 1 roku, aqh i twh podobnie. Tak to już jest
p.s. aqh i twh w wieku ponad 2 lat (nie 1 rok jak kłusaki)
co do torów to niestety zgadzam się z Tobą Alicjo, też odrabiałam 2 sezony pobytu na torze mojej arabki. 😤 pomijam kwestię, że kostnienie konia od dołu do góry(kręgosłup) kończy się w wieku 6-7 lat. ale to są dwa różne problemy, bo na spacery chodzimy z osobistymi arabami i tu powinna obowiązywać zasada "Koń arabski zaufał tobie zaufaj jemu" bez tego to taka ściema jest o więzi sorry. :kwiatek:
derby, to, że "tak to już jest" nie znaczy, że jest to mniejszym złem niż niewinne spacerowanie w ręku na wędzidle. Wiem, że Ty akurat tak nie uważasz - to było raczej stwierdzenie do ogółu wypowiadających sie w tym wątku. Na niektóre rzeczy przymyka się oczy, a niektóre drąży się, chociaż prawdopodobnie nic złego się nie dzieje. Po prostu mnie to dziwi.
Co do tych spacerów - inna sytuacja jest jak koń nie chce iść, odwraca się do stajni i jest "wieczna walka", a inna jak koń jest grzeczny i chętny, ale z racji młodego wieku, czy też krótkiej pracy z człowiekiem, zdarzają mu się sporadyczne niesubordynacje, na które na kantarze ciężko byłoby zapanować. Wtedy lepiej się ubezpieczyć i ja nie widzę w tym nic złego. Jasne, można 5 lat nie wychodzić poza ujeżdżalnię, ale chyba to nie do końca sprzyja budowaniu zaufania? 😉
[quote author=derby ] no tak, dlatego Citri biega nawet i bez kantarka;-) [/quote]
no tak,moja tez umie biegać za nami kiedy ja idę z drugim koniem. Ale więź również wytwarza się w sytuacji kiedy przebywa się razem.Tak szczerze to nie jest trudnym wspomnianą więź wytworzyć z pierwszym koniem ale znacznym utrudnieniem jest gdy konie są we własnym stadzie(zwłaszcza dziecko z matką) i pomimo że uwielbiają się np przytulać,przybiegają do człowieka to ciężko zmienić priorytety.O wiele prościej było by zmienić wtedy środowisko i układać relacje-koń byłby zdany na nas jako na jedyna znaną osobę i wtedy wytwarza się ta specyficzna więź.W rodzimym stadzie ciężko jest bo tak jak napisałam,gdzieś tam za rogiem zostało stado/matka,sorry,lubię Cię ale już wracajmy,wolę być tam. 🙄
Co do tych spacerów - inna sytuacja jest jak koń nie chce iść, odwraca się do stajni i jest "wieczna walka", a inna jak koń jest grzeczny i chętny, ale z racji młodego wieku, czy też krótkiej pracy z człowiekiem, zdarzają mu się sporadyczne niesubordynacje, na które na kantarze ciężko byłoby zapanować. Wtedy lepiej się ubezpieczyć i ja nie widzę w tym nic złego.
Mi chodzi o dokładnie coś takiego. Moje konie chyba nie narzekają na taki tryb wychowu, skoro potrafią przybiec z pastwiska do ludzi wesołym kłusikiem.
ganasz Jeżeli utożsamiasz wędzidło z dyscyplinowaniem, no to sorry.
Myślę że jak zawsze wiele zależy od konia... Mając spora działkę miałam ten komfort , ze od razu po przyjezdzie zaczęłam ćwiczenia z rudą na kantarze i uwiązie po działce - chodziło mi o układne chodzenie za mną , a nie przede mną , niewyprzedzanie, nieciągnięcie itp. Na samym początku koń wyrywał się do przodu i ciągnąl . Obchodziłyśmy dom , kojec dla psów , psy , stajnię , padok , no wszystko co się da, żeby chodziła bez dziczenia . Uzywałam długiego białego kijka polietylenowego , który trzymałam za plecami blokując próby wypadów do przodu . Trzy dni łażenia rano i wieczorem , i po naszym terenie chodziła jak pies. Potem teren , i znowu to samo - najpierw kijek , potem bez , i też tylko na kantarze ale na zwiniętej lonży nie na uwiązie. Nie ma już teraz zadnej tendencji do wyrywania się , po działce chodzę z nią bez katara i biega wokól , ale nigdy nie odbiegnie daleko i zawsze wraca ( raz tylko, tuz po zakupie drugiego konia zdarzyło jej się po powrocie ze spaceru smigąć przez ogrodzenie do stajni , ewidentnie zeby sprawdzic czy nie wystawiono żarcia.... ) Na razie nie odwazyłam się jeszcze puścić jej zupełnie swobodnie w terenie. Niemniej w przypadku, kiedy koń płoszyłby się i był trudniejszy do opanowania przy oprowadzankach , to chyba lepiej prowadzać w ogłowiu niz wcale, prawda ?
Alice dobrze rozumiem, że istnieją różne charaktery końskie i nie da rady z każdym koniem zrobić tego samego. Nie wszystko tak naprawdę może zależeć tylko od nas.
Spacery w ręku uważam za istotną część naszej współpracy więc gdyby Rude było innego zdania chodziłaby i na kantarze/lub/i ogłowiu ;-)
p.s. Ruda chodzi i na spacery bez drugiego konia i idzie za mną. Jak stała w stajni z kilkoma końmi chodziłyśmy same, ale po przeniesieniu się do mnie mam dwa konie i jednego nie zostawię samego w stajni bo mi ogrodzenie rozwali. Ruda idąc z kucem idzie ze mną, z bratem a kuca to jedynie potrafi gryźć😉 Także orjentica Rude nie chodzi i nie biega tylko za koniem, ale jest gotowa na spacery bez końskiej duszy. Wiem, że za koniem pobiegnie prawie każdy rumak🙂 I jeśli chodzi o nią to sprawa nie koniecznie ma coś wspólnego z więzią bo pierwsze spacery 1:1 miałam 3 dni po jej przyjeździe do mnie więc tak czy siak w takim tempie nie ma co mówić o więzi🙂
nie da sie z nowym w stajni koniem zrobic piec minut czary mary dokładnie i to nie żadne czary mary tylko świadomość co chcemy osiagnąć i na zasadzie jakich relacji 😉 Jeżeli utożsamiasz wędzidło z dyscyplinowaniem, no to sorry. dlaczego ja 😲ale jak nazwać szarpanie się z młodym arabkiem na "spacerze" gdy czegoś nagle się przestraszy? zadałam pytanie dlaczego w "kagańcu", uzyskałam odp. przedstawiłam swój punkt widzenia i to wszystko, pozdrawiam :kwiatek:
orjentica dokładnie tak jak mówisz. Dlatego każdy z nas jest szczęśliwy z każdego nawet malutkiego kroku do przodu;-) Ja to miałam radość niesamowitą gdy Ruda zaczęła podawać kopyta, kowal ją chwali każdego razu bardziej (przeboje mieliśmy jak przyjechała z dawaniem kopyt, potem z próbami zabicia kowala) , jak potrafiła stać uwiązana (po przyjeździe się tylko odsadzała) etc Każdy postęp na wagę złota😉
ganasz, a co Ty robisz, kiedy Twoje konie czegoś sie śmiertelnie wystraszą i ich pierwszy odruch to "szybko, szybko, do stajni, bez względu na wszystko", albo parę dzikich skoków np. w kierunku drogi samochodowej. Rozumiem, że zostawiasz im luźny uwiąz, aby nie niszczyć zaufania? 😉 Pewnie Twoje konie nie robią takich rzeczy (co wcale nie jest dziwne, mój i większośc koni, z którymi mam do czynienia też tak nie robi), co nie znaczy, że takich koni nie ma. Uważasz, że powinny kiblowac z tego powodu na terenie ośrodka jeździeckiego i nigdzie się nie ruszać? 😉
I wracając do Twojej wcześniejszej wypowiedzi - to nie jest inna sprawa czy to koń prywatny i czy jakis inny. Konie prywatne tez chodza na tory i z końmi nieprywatnymi chodzi się na spacery.
wysyłanie młodziaków na wyścigi to ogólnie przyjęta praktyka, co nie zmienia faktu, że to ani dla zdrowia, ani psychiki konia dobre nie jest)
Alice, nie biorę tego do siebie 😉 , ale chciałabym powiedzieć jedną rzecz- żaden sport, przez duże S nie jest zdrowy. Odbija się na zdrowiu i psychice w ten czy inny sposób. Czy to ujeżdżenie, wkkw, czy wyścigi. A w przemyślanej hodowli selekcja musi być ! I nie tylko na ładną głowę, bo konie arabskie stworzone zostały do biegania.
ganasz, jak ja bym M po kupnie wzięła na spacer do lasu na kantarze, to mogłoby się to źle skończyć. To że mamy teraz taką świetną relację nie zrodziło się w kilka minut, rodziło się w bólach i nie było różowo. Jak go kupowałam miał 7 lat i był kompletnie zdziczały. Dwa lata biegał na wyścigach, potem kontuzja i kilka miesięcy tylko w boksie, potem przez dwa lata tylko karuzela 2 h dziennie. Jedyny kontakt jaki miał z czlowiekiem do podczas karmienia i wyprowadzania do karuzeli. Zamknął się w swoim świecie i nie chciał mieć z ludźmi nic doczynienia. Nie chciał się podporządkować, nie słuchał się stajennych,był kompletnie niewychowany. Nabierał do mnie szacunku stopniowo- gdy kolejno jego sztuczki nie robiły na mnie wrażenia i nie przynosiły rezultatu. Hodowca mówił, żeby broń Boże nie zsiadać z niego w terenie, bo się nie wsiądzie, i pod żadnym pozorem nie prowadzić go w ręku bo się wyrwie-robił tak podobno wielokrotnie. A ja w terenie zsiadałam i wsiadałam-koń był zadziwiony i zaczął się uspakajać. Pamiętam jaka byłam szczęśliwa gdy po raz pierwszy udało się przejechać stępem drogę na której robili galopy do wyścigów. Na kilometr przed tą dróżką koń już caplował... Najlepsze jednak było jak wracając z terenu zsiadłam i postanowiłam poprowadzić go w ręku. Koń próbował się wyrwać, szarpał się, łypał wściekle, ja trzymałam go krótko przy pysku i nie puszczałam. Pamiętam do dziś jego coraz bardziej zdziwione spojrzenie, że w końcu znalazł się ktoś z kim nie wygrał. I odpuścił! Zaczął się otwierać na kontakt ze mną. Zaczął się interesować tym co mu zaczynam proponować, nauczył się chodzić na uwiązie, zatrzymywać, ustawiać jak na pokaz. A teraz...?Jest największym "mamisynkiem" jakiego znam...Na wsi cały dzień mnie obserwuje co robię, gdzie idę...Chce żeby poświęcać mu dużo uwagi. Lubi się ze mną bawić, pracować, rozumiemy się bez słów...
wojenko ale ty wiesz co robisz i dlaczego z ogierami. 😉 wogóle ogiery są jakieś inne-z nimi się negocjuje 😀iabeł: Alicjo moje niczego się śmiertelnie nie przestraszają 😉 ale to nie było mi podane na tacy, musiałam sobie to wypracować ale nie na wędzidle tylko kantarze i długiej linie- nie uwiazie, bo za małe pole manewru. Zaufanie to nie pozwolenie na robienie przez konia co się chce i ciąganie - tz. robienie człowieka w konia 😀 To zanim się wyjdzie na spacer ustawienie się na pozycji przywódcy, bo jeżeli koń nie ma zaufania do człowieka będzie reagował nieobliczalnie. Nigdy nie poszłabym na spacer z koniem w ręce gdybym nie miała pewności, że panuję nad jego emocjami w bardzo dużym stopniu. Kiblowanie można zamienić na skuteczną pracę w ręce i na tz. wolności, a potem łatwiej na spacerach i tak jak napisała orjentica Każdy koń jest inny i każda przyjaźń jest inna. bo jak od dawien dawna wiadomo: z konia można zrobić służącego albo przyjaciela. Przyjaciel cię nie zawiedzie, służacy może zdradzić 😉
Widzę że spora dyskusja się pojawiła. A ja tylko wrzuciłam zdjęcia z pierwszego naszego spaceru za stajnię w reku. To, że na ogłowiu to moja prywatna sprawa. Tutaj na forum wrzucenie czegokolwiek jest zaraz wyszukiwaniem jakiś złych metod, traktowania. Tak!Tak to niestety wygląda. Często przyglądam się forum ale rzadko się udzielam. Niestety mentalność forum wygląda tak:krytykujemy najdrobniejszy szczegół bo przecież "sami" jesteśmy "lepsi". Klacz jest młoda i przede wszystkim nie moja. Nie jestem w stanie poradzić sobie z młodziakiem na kantarze i nie ryzykuję jakimś nieszczęsnym wypadkiem, gdyż w przypadku ucieczki klacz z pewnością uciekłaby do stajni. Może z czasem będę mogła pochwalić się swobodnymi spacerami po lesie.."może". Klaczy nic się nie stało strasznego z powodu spaceru na ogłowiu z wędzidłem. Szła zaciekawiona ale i ostrożna. Spacer na ogłowiu nie oznacza szarpania się z koniem i zrażania go do wędzidła. Klaczy nic się nie stało,a ja na pierwszy spacer nigdy bym jej na kantarze nie zabrała. Młody koń jest szczególnie wrażliwy na bodźce ale może zakładanie ogłowia nie musi mu się kojarzyć za każdym razem z lataniem w kółko na lonży. Koniec dyskusji 🙂 Pozdrawiamy arabiarzy 🙂
Alicja_8 ale masz piękne arabki!!! Spokojnie nikt nie uważa takich spacerów za zło😉 Każdy koń jest inny. Ja mam w planach spacer z ogłowiem, ale tylko do jakichś zdjęć, może jesienią🙂 Nikt Cię nie skrytykował tylko wywiązała się dyskusja na taki temat;-) Nie denerwuj się proszę🙂
dokładnie Alicja nie denerwuj się, :kwiatek:jeżeli chodzi o mnie daleka jestem do stawiania komukolwiek zarzutów. :kwiatek: a każda dyskusja na argumenty jest twórcza. W przypadku wklejonych przez ciebie zdj. z lonżą mi chodziło głównie o to, że jest ona podpięta tylko do jednego kółka przez co działanie jej jest asymetryczne na pysk klaczy, to powoduje jej jednostronne usztywnienie, a czy to znieczula na przyszła pracę w ręce to nie wiem 🤔 i jakoś tak jest z tymi spacerami jak z ponoszeniem konia w terenie im bardziej trzymamy tym bardziej napiera i walczy. Taka moja rada -jak już na wędzidle to na dwóch lonżach. 😉 Piękne arabki czy one to jakieś klony 😲 bo odmany na czole prawie identyczne 😍
ganasz spoko luzik 🙂 przypiełam niewłaściwie bo ktoś za*** mostek. A jeśli chodzi o klacze to: z lewej Diamentowa Dina (Frania), pośrodku synuś Frani - Drago, po prawej córka Frani Agnes 🙂 więc fota bardzo rodzinna z lata 🙂
Chciałabym też zauważyć, że duże znaczenie w tym jak wyglądają spacery ma też to, że nie wszyscy trzymają konie na wsi w przydomowych stajniach. Niektórzy stoją z końmi w dużych pensjonatach w mieście.